tag:blogger.com,1999:blog-74581682899488803052024-02-07T21:33:43.128+00:00Addicted To MakeupAddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.comBlogger450125tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-89771739528746685062020-04-24T15:46:00.002+01:002020-04-24T15:46:54.135+01:00Benefit Dandelion TwinkleDzisiaj będziemy mieli na tapecie rozświetlacz Benefit, do którego jak głupia wzdychałam przez kilka miesięcy, ale nie mogłam sobie uzasadnić zakupu, gdyż miałam za dużo produktów w tej kategorii. Jednak kupiłam i zużyłam, więc poniżej dzielę się z Wami swoimi spostrzeżeniami na jego temat.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnHVS6v0mjVVq_c8T_r8mWRJniU2FytJegpqGGMYx6n7H59oes3jR7kuMZ5NkoeUmu4xwSRIF6DuaAasOUUYzqdFNrtD-ceWqwCvPdv_mkIg9RxE_kDKBreX6hmKl4HLG62P9Hf82dlJM/s1600/IMG_4785.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnHVS6v0mjVVq_c8T_r8mWRJniU2FytJegpqGGMYx6n7H59oes3jR7kuMZ5NkoeUmu4xwSRIF6DuaAasOUUYzqdFNrtD-ceWqwCvPdv_mkIg9RxE_kDKBreX6hmKl4HLG62P9Hf82dlJM/s640/IMG_4785.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Pamiętam kiedy ten produkt wyszedł i poszłam do drogerii go zmacać to wydał mi się wtedy bardzo różowy i pudrowy, jednak dużo osób go zachwalało i mówiło, jaki to on jest świetny, więc skusiłam się w końcu na niego w nadziei, że i u mnie okaże się tak samo świetny. Zdecydowałam się jednak na początek na wersję mini, która ma 1.5 g, natomiast całe 'wnętrze' kosmetyku jest identyczne, jak w przypadku pełnego wymiaru, który ma 3 g.<br />
Nie będę tu może za bardzo oceniać szaty graficznej, bo będę szczera - nie lubię opakowań Benefitu, dla mnie są infantylne i mnie się to nie podoba, wolę czarną klasykę, coś prostego, a nie odpustowe kartoniki. Ale rozumiem, taka filozofia marki i tyle, więc jak się nie podoba to po prostu można nie kupować od nich. Jednak przyznaję, że jeszcze te kartoniki na bronzery czy róże czy właśnie ten rozświetlacz najgorsze nie są, powiedziałabym, że są najlepiej i najprościej pomyślane z ich wszystkich opakowań.<br />
W Dandelion Twinkle mamy pudrowo-różowo-brzoskwiniowy kartonik z lusterkiem w środku i dołączony pędzelek, który jest dla mnie zbędny, to znaczy można go do czegoś użyć, ale na pewno nie do tego rozświetlacza. Dla mnie zarówno lusterko, jak i ten pędzel są bezużyteczne.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqka7ih3ZVoO2nNH0PwtWk2Qbz3o47DveEMNPr_HniGomscxLEXI787L0D1a5EH8v94ri_izoLX-yPDch6Y0AzhU1yOfqraz1KaUm8aV6a32ftWXZooZptnvnU2NynOrBh4J_j2elaZGo/s1600/IMG_4790.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqka7ih3ZVoO2nNH0PwtWk2Qbz3o47DveEMNPr_HniGomscxLEXI787L0D1a5EH8v94ri_izoLX-yPDch6Y0AzhU1yOfqraz1KaUm8aV6a32ftWXZooZptnvnU2NynOrBh4J_j2elaZGo/s640/IMG_4790.JPG" width="640" /></a></div>
Produkt faktycznie ma bladoróżowy, ale też neutralny odcień i myślałam, że nie będzie to się jakoś super prezentowało na mnie, gdyż moja skóra lepiej wygląda w neutralnych rozświetlaczach (mac Doublegleam, Wibo Diamond, Becca Moonstone), które nie mają zdecydowanie złotego ani zdecydowanie różowego podtonu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiozRZxii62P5bOYiK4aRJeAXS_bvPSovoEWcu36OHeaxolok5hyphenhyphenzCUWCeDpC0YWcQCaqaDE8bWfH2qcq0h8fM34uYnUVCyyEor1voebyQv43vA539PE1nspJsZoNamXsOXrOxxAqayNp8/s1600/IMG_4792.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiozRZxii62P5bOYiK4aRJeAXS_bvPSovoEWcu36OHeaxolok5hyphenhyphenzCUWCeDpC0YWcQCaqaDE8bWfH2qcq0h8fM34uYnUVCyyEor1voebyQv43vA539PE1nspJsZoNamXsOXrOxxAqayNp8/s640/IMG_4792.JPG" width="640" /></a></div>
Konsystencja Dandeliona jest bardzo drobno zmielona i pudrowa, ale jakby na pograniczu kremowości. Ciężko to opisać, bo wciąż jest to produkt pudrowy. Nałożony na policzki tworzy bardzo delikatną taflę, taki trochę efekt 'glass skin' jak lubię, ale jednak nie do końca, bo ja lubię, jak ta skóra jest trochę bardziej 'glass' a tego produktu nie można nałożyć za dużo ze względu na to że on jest dość luźno zmielony i pudrowy i po prostu nałożony w większej ilości podkreśli zmarszczki (jeśli takowe macie, ja akurat mam zmarszczki biegnące od oczu aż do policzków szczególnie widoczne kiedy się uśmiecham). Odnoszę wrażenie, że kwestia polubienia tego rozświetlacza lub nie zależy od tego głównie, jakie macie wobec niego oczekiwania. Jeśli ktoś spodziewa się tafli widocznej z kosmosu np takiej jak daje Amrezy Anastasii albo mocno błyszczące rozświetlacze, to tutaj tego nie znajdzie. Jeśli ktoś natomiast lubi dość subtelny glow, taki właśnie na pograniczu 'glow skin' bez przerysowania, bedzie z tego produktu zadowolony. <br />
Co do koloru, do którego na początku miałam wątpliwości - nałożony w niewielkiej ilości na moje szczyty kości policzkowych nie wygląda jak bladoróżowa plama (mam cerę na poziomie Loreal True Match N1 lub Revlon Colorstay 150, Nars Sheer Glow Gobi, Givenchy Photo Perfexion 3), a jak właśnie taki naturalny glow z wewnątrz.<br />
Jeśli chodzi o trwałość na buzi to jest przeciętna, po kilkunastu godzinach blask jest słabszy i jeśli nałozyłam go choć odrobinkę za dużo to rozświetlacz przez to że jest pudrowy (a nie ma tej szklistej bazy jak np Wibo Diamond) i tak osadza się w zmarszczkach, co nie wygląda zbyt dobrze. Ma to najpewniej związek właśnie z tą kolorystyczną bazą, jak dla mnie jest jej za dużo, wolę takie rozświetlacze, które są szkliste, mają bazę bez żadnego koloru, a tu jednak ten kolor jest, tak jakbyśmy dodawały po prostu kolejny puder na szczyty kości policzkowych. Jednak jeśli się wpracuje go mocno dużym pędzlem to będzie to wyglądało w miarę dobrze i naturalnie. Ma to jednak swoje minusy, ponieważ tak mocno wpracowany rozświetlacz traci na swojej intensywności, której i tak już ma przecież niewiele, także czasami używając go w ten sposób odnosiłam wrażenie, ze równie dobrze mogłam użyć mocno rozświetlającego pudru na całą twarz i efekt byłby podobny (czyli w rozumieniu - po co mi ten produkt dodatkowo?).<br />
Opakowanie 1.5 grama starczyło mi na około 2 miesiące używania, używałam go tylko na kości jarzmowe (na nos i łuk Kupidyna jest za bardzo pudrowy i go za mocno widać), także i tak całkiem szybko mi się zużył (jednak mi i tak rozświetlacze schodzą dosłownie jak woda). <br />
Podsumowując niestety nie uważam, żeby był to jakiś super kosmetyk, jest w porządku, ale żadny to must have. Do tego minusem i to dużym jest to, że przy nabieraniu produkt bardzo się pyli i jest jego duża utrata. Jest przyzwoity i doceniałam go, kiedy miałam ochotę na delikatniejszy glow, jednak jego formuła i dużo koloru w bazie niezbyt przypadły mi do gustu, jedynie tylko, jak chciałam go mocno 'rozpracować na skórze', ale wtedy znów była zbyt duża utrata blasku, którego on i tak daje niewiele. <br />
<br />
Miałyście okazję testować Dandelion Twinkle? A może macie jakiś swój ukochany rozświetlacz wszechczasów? <br />
<br />AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com51tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-18096595599673636242020-04-18T14:11:00.000+01:002020-04-18T14:11:42.305+01:00SKIN79 Golden Snail Intensive Cleansing FoamOstatnio we wpisie denkowym wspominałam o produkcie do mycia twarzy, który odkryłam jakiś czas temu. Bardzo lubię próbować nowe produkty do oczyszczania skóry, bo mam świadomość, że jest to jeden z niezbędnych etapów, aby nasza cera wyglądała pięknie. Wynalazłam więc sobie piankę ze Skin79, poczytałam trochę opinii i zamówiłam z Korei. Po niecałym tygodniu przyszła (co uważam za fantastyczny wynik), natomiast teraz, po 1.5 miesiąca codziennego używania napiszę Wam, co ja o niej myślę i dlaczego jest to produkt, do którego na pewno będę regularnie wracać.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjq27bhr6_WhbhYbUHAcK2-egzOSvBbj8jIE6F8E6_tDxj2s9Hv9aOGFB5coxHMp8HfWldPVl0FnBtiwxIAFjPGM2uAzrd5sz-kQWDf8qrT-em0bH9H4O03GmxNSYZH_sYjR2haJgcLUsg/s1600/IMG_6171c.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjq27bhr6_WhbhYbUHAcK2-egzOSvBbj8jIE6F8E6_tDxj2s9Hv9aOGFB5coxHMp8HfWldPVl0FnBtiwxIAFjPGM2uAzrd5sz-kQWDf8qrT-em0bH9H4O03GmxNSYZH_sYjR2haJgcLUsg/s640/IMG_6171c.jpg" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Od razu zaznaczę, że wiem, że ten kosmetyk można dostać na Polskich stronkach z koreańskimi kosmetykami, czy też na stronie producenta Skin79 natomiast mi było łatwiej zamówić ją prosto z Korei z racji tego, że zamówienie jej w Polsce stwarzałoby dodatkowe problemy transportowe. <br />
Ale może powiem najpierw, co ona ma robić. Wizaż pisze o niej tak: 'Skin79 Golden Snail to całkiem nowa, luksusowa linia anty-aging dla
kobiet potrzebujących silnej regeneracji, widocznych efektów i maksimum
komfortu podczas użytkowania produktu. Trzy bazowe składniki wszystkich kosmetyków z linii Golden Snail to
najwyższej jakości filtrat ze złotego ślimaka, posiadający właściwości
regenerujące, odmładzające, wygładzające, kojące i nawilżające. Jest
bardzo skuteczny w walce z niedoskonałościami. Spowalnia procesy
starzenia, wspomaga leczenie ran i zabliźnień. Ponadto znajdziemy tu
wyciąg z czerwonego żeń-szenia koreańskiego, który wygładza skórę i
dodaje jej witalności. Posiada właściwości odnawiające i regeneracyjne.
Jest bogaty w witaminy, mikroelementy i kwasy organiczne. Działa silnie
odmładzająco. 24-karatowe złoto wykazuje działanie przeciwzmarszczkowe i rozjaśniające. <br />
Oczyszczająca pianka utrzymuje wilgotność skóry na długie godziny.
Łagodnie zmywa wszelkie zanieczyszczenia, działa nawilżająco i kojąco.
Składniki aktywne już w początkowej fazie pielęgnacji działają odżywczo i
rewitalizująco.'<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGqXMAm3ymy0vOxnNxxj1AcDr4d5Fhhcc_5Dw54Zp7jmCGOJJWoMpE10gbEdVdC7_2R49_UCTf82tFbEKkpjgYY59kji4G_ASIQgNnMqFHXrymZL08bPShtW2hCOLvntoC4wouUiXUe24/s1600/IMG_6175.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGqXMAm3ymy0vOxnNxxj1AcDr4d5Fhhcc_5Dw54Zp7jmCGOJJWoMpE10gbEdVdC7_2R49_UCTf82tFbEKkpjgYY59kji4G_ASIQgNnMqFHXrymZL08bPShtW2hCOLvntoC4wouUiXUe24/s640/IMG_6175.JPG" width="640" /></a></div>
Kosmetyk, który jest opakowany w bardzo ładną wizualnie tubkę przychodzi do nas w czarnym tekturowym kartoniku, na którym wymieniony jest skład. Sama tuba, a raczej jej nakrętka jest od środka zabezpieczona i odkręcana, więc mamy pewność, że nikt w niej nie grzebał.<br />
Pojemność tubki to 125 g.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieiOiD9kydUumr8eCkCUyNRccFwkXxUMZIN0HBceECTc0STUwTClCC405taZdyamY9UObChJSJcABiiSTehIc8DzTIm8QXpdGa8i501Vy2eFijqjGIQ1_QBN5PFt8hipeO0ow7-Ohqtko/s1600/IMG_6173.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieiOiD9kydUumr8eCkCUyNRccFwkXxUMZIN0HBceECTc0STUwTClCC405taZdyamY9UObChJSJcABiiSTehIc8DzTIm8QXpdGa8i501Vy2eFijqjGIQ1_QBN5PFt8hipeO0ow7-Ohqtko/s640/IMG_6173.JPG" width="640" /></a></div>
Przeszkadza mi jednak jedna rzecz związana z otwarciem tuby. U mnie ona stoi na wannie, żebym mogła sobie ją używać w porannym rytuale pielęgnacyjnym, ale mam wrażenie, że po czasie ten zawias się nie domyka. W sensie jest milimetr przerwy między tą ruchomą częścią, a częścią z otworem jak ona stoi. Nie wiem, czy to ja zepsułam, czy tak już było i w sumie nie rzutuje to w żaden sposób na przyjemność stosowania tego kosmetyku, ale jako wzrokowiec musiałam o tym wspomnieć.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMwCWQG-WIC_wqYumrrN8usu6IeAX3MuwGheSmcMT1TJd0KMWnH8Ip1mO0G6k_y5PGitspAsJY8XJA9lfVQ0bqJpvSJvqu5tsNSWVTo8ODj4Te6pyUD7iqEVAJm55X_4EyyK-cPJWDmM0/s1600/IMG_6174.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMwCWQG-WIC_wqYumrrN8usu6IeAX3MuwGheSmcMT1TJd0KMWnH8Ip1mO0G6k_y5PGitspAsJY8XJA9lfVQ0bqJpvSJvqu5tsNSWVTo8ODj4Te6pyUD7iqEVAJm55X_4EyyK-cPJWDmM0/s640/IMG_6174.JPG" width="640" /></a></div>
Teraz jednak przejdę do najprzyjemniejszej części, czyli do peanów pochwalnych.<br />
Do umycia całej twarzy wystarczy nam odrobineczka, połowa tego, co mam na zdjęciu powyżej (trochę za dużo mi się wycisnęło). Pianka jest delikatna i mięciutka w dotyku. Nakładam ją na twarz i rozsmarowywuję i tworzy się aksamitna piana, która doskonale czyści skórę. Oczywiście nie jest to mój pierwszy krok oczyszczania, wcześniej używam innego preparatu do zmycia makijażu, więc nie wiem, jak Skin79 by się spisał do usunięcia makijażu, natomiast jako krok usuwający wszelakie inne zanieczyszczenia z buzi to jest produkt cudny. Podoba mi się ta konsystencja, zapach ciężko mi opisać, ale jest to zapach czystości powiedziałabym. Po umyciu twarzy skóra jest świetne oczyszczona, niemalże skrzypiąco czysta, ale też nie przesuszona. Po niektórych żelach do mycia twarzy mam wrażenie czystości, ale skóra mocno woła o krem, a tutaj nie mam takiego mocnego uczucia, a jednak jest świeżość i czystość. Nie wiem, jak z działaniem regenerującym, kojącym czy odmładzającym bo nie sądzę, że produkt tego typu może mi zapewnić jakieś inne działanie poza oczyszczeniem. <br />
Tuba jest dość miękka, więc można będzie ją na koniec rozciąć, co przy wydajności, jaką ten produkt ma na pewno nie wydarzy się szybko, ale z racji tego, że się z nią ogromnie polubiłam to nawet nie chcę, żeby za szybko się skończyła. Nie podrażnia mojej skóry, nie zapycha, mam wrażenie, że skóra jest atłasowa po myciu ale bez przesuszenia, do tego bardzo pasuje mi ten zapach i konsystencja. Co tu dużo mówić - wszystko mi w tym kosmetyku pasuje. Porównując ją do pianek innych marek mamy tu nie tylko przepaść cenową (ta jest zdecydowanie tańsza od tych, które stosowałam wcześniej jak Estee Lauder czy Mac) ale też zapach odpowiada mi bardziej, co stawia ją na tę chwilę na szczycie moich ulubionych produktów do oczyszczania twarzy, a to już wiele znaczy.<br />
<br />
A czego Wy używacie do mycia twarzy?AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-84712554036698110432020-04-12T14:30:00.005+01:002020-04-19T14:55:38.681+01:00Bourjois 123 Perfect CC CreamUwielbiam wpisy o podkładach i wszelkich 'bazowych' produktach na blogach u innych. Sama jestem podkładową maniaczką i ciągle szukam swojego ideału w tej kwestii. Muszę powiedzieć, że niektórym produktom tego typu (zaliczam podkłady, skin tinty, kremy CC, BB, DD i inne takie do 1 kategorii po prostu kosmetyków bazowych) udało się mocno zbliżyć do tego ideału. Czy udało się to też kremowi CC z Bourjois? O tym właśnie Wam dzisiaj opowiem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDQ7zKuULce622B1LgZwNAUJAf7SNbyx9_fmYHWqZIPmVA7gx3jx_iOEG29E5iq9mJCq_Jj4b23Z7QCIo8D4pEfZ_ty8kVfVV-x-a1ZyvJYk1Z6xFFEhEUvfz8sjORG6N17TaDX6PcBUE/s1600/IMG_6090.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDQ7zKuULce622B1LgZwNAUJAf7SNbyx9_fmYHWqZIPmVA7gx3jx_iOEG29E5iq9mJCq_Jj4b23Z7QCIo8D4pEfZ_ty8kVfVV-x-a1ZyvJYk1Z6xFFEhEUvfz8sjORG6N17TaDX6PcBUE/s640/IMG_6090.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Przyznaję, że swego czasu w wyborze fajnych kosmetyków kierowałam się Wizażem. Po czasie jednak wyszło, jak to w życiu, że każdemu pasuje coś innego i kosmetyki, które dla mnie są super inni oceniają słabo albo takie, które są wychwalane pod niebiosa przez innych nie służą mi. Ten krem CC ma relatywnie dobre opinie, akurat była promocja w Hebe, więc nie zastanawiałam się dwa razy, tylko kupiłam, żeby przekonać się, co ja o nim myślę.<br />
Producent pisze o tym kremie tak: 'Krem CC Bourjois, 123 Perfect CC Cream to nowa generacja kosmetyków
łączących właściwości pielęgnacyjnego kremu i upiększającego podkładu,
które wspólnie gwarantują efekt nawilżonej, ujednoliconej, rozświetlonej
cery, przy jednoczesnym maskowaniu wszelkich niedoskonałości, jak
przebarwienia czy wypryski. <br />
123 Perfect CC Cream od Bourjois ma lekką, nietłustą formułę opartą na
pigmentach o potrójnym działaniu korygującym: brzoskwiniowy niweluje
oznaki zmęczenia, zielony kryje zaczerwienienia, a biały przebarwienia.
Delikatna konsystencja kremu łatwo się wchłania, stając się praktycznie
niewyczuwalna.<br />
Krem CC Bourjois, 123 Perfect CC Cream zapewnia 24 godzinne nawilżanie i
ochronę przed słońcem dzięki faktorowi SPF 15. Efekt: rozświetlona,
ujednolicona cera oraz aksamitnie gładka skóra przez cały dzień.
Dostępny w 4 odcieniach.'<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoiBbhVj0L8Oa8RwFz2Lohz7sxv_2JatoP2fX2sStaXg-xiQHKuGRPPUspFFIlASpTlvwPQ-Ll9ha7uRlpz1JmIhlxvo8ZgxqZT0E54E_LUhtVGZyfjJkIGDOkzDzNSqo2zXetd8vmHsQ/s1600/IMG_6077.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoiBbhVj0L8Oa8RwFz2Lohz7sxv_2JatoP2fX2sStaXg-xiQHKuGRPPUspFFIlASpTlvwPQ-Ll9ha7uRlpz1JmIhlxvo8ZgxqZT0E54E_LUhtVGZyfjJkIGDOkzDzNSqo2zXetd8vmHsQ/s640/IMG_6077.JPG" width="640" /></a></div>
Kosmetyk przychodzi do nas w dość zgrabnej elastycznej tubce. Wizualnie nie jest mega super według mnie, ale nie będę się mocno czepiać. Tubka zakończona jest dziubkiem, do którego mam mieszane odczucia głównie dlatego, że niby dozuje się z tego dobrze i jest dość precyzyjne w nabieraniu produktu, ale na nie jest fakt, że jeśli postawimy tubkę 'na głowie' to potem kosmetyk wylewa nam się z opakowania. Pompka byłaby lepsza, ale rozumiem też, że byłoby to rozwiązanie droższe.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1hMkdmJEgpYw8AtO075Q5SPRLtFMoHs_pn0EKpzH0NsB2ozmXXQVjM1umyZhoHZ4edvFG1JVZJ_9VSs2H2tTbeTrT46Ua7g6tzeFZstYt3ok5jKns0840dEracsTQG6Gi6cRbiRuFSUY/s1600/IMG_6096.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1hMkdmJEgpYw8AtO075Q5SPRLtFMoHs_pn0EKpzH0NsB2ozmXXQVjM1umyZhoHZ4edvFG1JVZJ_9VSs2H2tTbeTrT46Ua7g6tzeFZstYt3ok5jKns0840dEracsTQG6Gi6cRbiRuFSUY/s640/IMG_6096.JPG" width="640" /></a></div>
Mój kolor to oczywiście jedyny słuszny dla córy młynarza, najjaśniejszy, czyli 31 Ivory, który na testerze w sztucznym świetle drogerii w zeszłe wakacje wydawał mi się ładnym żółtkiem, natomiast rzeczywistość zweryfikowała swoje i okazało się, że to aż tak jasne nie jest, a do tego ma w sobie brzoskwiniowe tony... Także dla ekstremalnych bladziochów, którzy są jaśniejsi niż np Loreal True Match N1 czy Nars Sheer Glow Gobi absolutnie się nie sprawdzi.<br />
Patrząc na kolor postanowiłam nie dać jednak za wygraną i przetestować ten CC, bo pomyślałam sobie, że wykończenie w kremie CC i tak będzie delikatne, więc nawet jak coś będzie nie tak to mogę go przypudrować jaśniejszym pudrem i bardziej rozetrzeć. On nie jest dla mnie na tyle za ciemny, żeby wyglądał jak pomarańcza, ale ja - wielbicielka idealnie dobranego odcienia podkładu - to widzę i mi to przeszkadza.<br />
Konsystencja CC jest lejąca, o zapachu zbliżonym do podkładu Bourjois Healthy Mix, jednak aromat ten jest mniej intensywny.<br />
Nakładam go na twarz zwilżoną gąbeczką i taki jest zawsze mój sposób nakładania produktów tego typu na skórę. Nigdy nie nakładam ich palcami ani pędzlami, po prostu tego nie lubię, więc kosmetyk musi spełnić takie wymaganie, że się dobrze nakłada gąbką. Przeważnie wszystkie to spełniają i tutaj też jest ok. Z racji lejącej konsystencji do aplikacji potrzeba ciut więcej produktu, niż zazwyczaj biorę, ale nie jakieś ogromne ilości. Rozkłada się na skórze równomiernie. Zostawia rozświetlone wykończenie i ma raczej słabe/ w stronę średniego krycie. Ja lubię produkty rozświetlające i delikatnie kryjące, więc wszystko niby jest dobrze zaraz po aplikacji. Pory nie są podkreślone i całość wygląda nieźle. Niestety po kilku minutach produkt zaczyna lekko zastygać i łapać się wszelakich suchych skórek jeśli takie mamy. Jeśli go przypudruję nawet rozświetlającym pudrem to owszem, jego świetlistość na skórze jest zachowana, natomiast noszenie go (już nieważne, czy samodzielnie, bo tak też próbowałam, czy z pudrem) powoduje, że skóra czuje się ściągnięta i napięta. Niby to produkt delikatny, powinien być prawie że niewyczuwalny, natomiast ja mam wrażenie, jakby mi ktoś na twarz nałożył tapetę. Oczywiście koloryt cery jest delikatnie wyrównany i niby wszystko jest ok, ale to uczucie ściągnięcia jest bardzo niekomfortowe. Kolejna sprawa - kolor. Niestety na mojej twarzy on wciąz jest za ciemny, odznacza się a już podczas nakładania na buzię ciemnieje (zaznaczam, że on już nawet po aplikacji z tubki na rękę jest za ciemny dla mnie, więc skoro jeszcze ciemnieje, to już nie jest dobrze wcale). Nie pasuje mi ten odcień, wyglądam w nim źle i sztucznie.<br />
Tu małe porównanie do innych podkładów, które mam:<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLdXdtqpdcCNHNnCq1FTHWeIHWsXl4UN1lDjH-Ir6ijJIiWtkoIjeYZ7OyZm1IXoOJQVG03f40dZhrTR4JVupXut7M30u8_S1HaEi_RF8RSkvbrGArE_AC30XVQehGlTkpHPHcvB1pnRo/s1600/IMG_6101a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLdXdtqpdcCNHNnCq1FTHWeIHWsXl4UN1lDjH-Ir6ijJIiWtkoIjeYZ7OyZm1IXoOJQVG03f40dZhrTR4JVupXut7M30u8_S1HaEi_RF8RSkvbrGArE_AC30XVQehGlTkpHPHcvB1pnRo/s640/IMG_6101a.jpg" width="640" /></a> </div>
Nars Sheer Glow Gobi to mój ideał, Armani jest ciupek za ciepły, ale
ma odpowiednią jasność, więc się dopasowuje, Estee Nude jest podobny do
Armaniego. Bourjois przy nich wygląda na mocno brzoskwiniowy i
zdecydowanie za ciemny. Bo niestety jest za ciemny...<br />
Idźmy jednak
dalej. Nawet jak udaje mi się uratować to, jaki ten kosmetyk ma odcień
na mojej twarzy i jestem w stanie zgodzić się na to ciągłe uczucie
wyschniętej i ściągniętej skóry to pojawia się kolejny problem.
Trwałość, a raczej jej brak. Kosmetyk ten wytrzymuje we w miarę dobrym
stanie na buzi jakieś 3-4 godziny. Jeśli nie przypudruję to ze dwie.
Pudry, które posiadam, w tym mój święty Graal Nars który pięknie działa
ze wszystkimi podkładami jakie mam też sobie z nim nie radzi. Po tym
czasie CC staje się nieświeży, skóra zaczyna się bardzo mocno, aż tak
nienaturalnie błyszczeć jakbyśmy sobie ją posmarowali masłem, ale
produkt też z naszej skóry znika. Jeśli mam dzień wolny i go nakładam,
to pod koniec dnia nie mam już prawie co zmywać, a twarzy w ciągu dnia
nie dotykam.<br />
Także kolor na nie, utlenianie się na nie, wysuszanie
skóry na nie (a producent coś mówił o nawilżaniu prawda?), brak
trwałości... Nie muszę chyba mówić, że nie jestem zadowolona? Jestem
bardzo zawiedziona. Rozumiem, że ten krem CC to nie jest podkład i nie
oczekiwałam od niego nie wiadomo czego, ale przede wszystkim oczekuję
jakiejkolwiek wytrzymałości na twarzy, bo jakoś są produkty, które
potrafią to zrobić, ten nie potrafi, co dla mnie go dyskwalifikuje
zupełnie do codziennego użytku np do pracy. Kolor to też słabizna. No i
to ściąganie skóry, mam wrażenie, że moja cera się pod nim dusi, a
przecież to nie jest nic kryjącego. Szkoda, że tak nam nie wyszło, bo
miałam wielkie nadzieje co do niego...<br />
<br />
Miałyście ten krem CC? Co o nim sądzicie? Może u Was sprawdził się lepiej?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-90651460863498864992020-04-05T09:25:00.000+01:002020-04-05T09:25:35.364+01:00Zużycia marcaNie wierzę, że mamy już kwiecień. Mam wrażenie, że jeszcze wczoraj świętowaliśmy Nowy Rok, a tu już tyle czasu minęło. Przez ostatni miesiąc jak zwykle sumiennie zbierałam moje pustaczki, więc dzisiaj wspólnie pożegnamy kosmetyki, które udało mi się zdenkować. Udało mi się znowu zużyć dość pokaźną ilość, więc nie będę przedłużać wstępu, tylko zapraszam na przegląd:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz0koNXRH1EJUBkIwFyGBKH_RNAI9SkIy7W04R71ahOtl0UR9DoOQfss1SIffEwWONPp0ajrD5BUuv2kihkuLQQd-Ms0Wsz_TxopNK7W1VtbkAsfPWhexDZPxKhXarxN8QxI-P2qmD820/s1600/IMG_6015.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz0koNXRH1EJUBkIwFyGBKH_RNAI9SkIy7W04R71ahOtl0UR9DoOQfss1SIffEwWONPp0ajrD5BUuv2kihkuLQQd-Ms0Wsz_TxopNK7W1VtbkAsfPWhexDZPxKhXarxN8QxI-P2qmD820/s640/IMG_6015.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>* Ziaja Chłodząca Mgiełka z Mentolem i witaminą C - wydaje mi się, że to już moje drugie opakowanie. Nie używam tej mgiełki jako tonik, a jako mgiełkę do twarzy po aplikacji makijażu i spisuje się w tym celu naprawdę świetnie. Fajnie odświeża ten makijaż i nadaje mu lekkiego glow, do tego pięknie pachnie. A przede wszystkim rozpylacz jest zrobiony świetnie, rozpyla idealną mgiełkę, a nie jakieś wielkie krople. Bardzo lubię i na pewno odkupię.<br />
* Estee Lauder Advanced Night Micro Cleansing Foam - wersja podróżna pianki do mycia twarzy, fajna konsystencja i dobrze myła buzię nie wysuszając jej za mocno, natomiast miała dość dziwny zapach i chyba to mi w niej najmniej odpowiadało. Odkupiłabym zapewne, ale znalazłam super piankę z Korei, która podbiła moje serce :)<br />
* Filorga Time - Filler - 15 ml krem do twarzy, ma przyjemną konsystencję i dość oryginalny mocny zapach, który nie wszystkim przypadnie do gustu. Dobrze nawilża skórę i jest ona po nałożeniu tego kremu taka przyjemnie atłasowa, natomiast nie oszukuję się, że jakiś krem mi wygładzi zmarszczki, więc tego już nawet nie oczekuję.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoUT_eXwrcb8_RLJTtKqVwkzicP1XOT41wmgqyzqOSUKK7XgMO6x-6u2SlNGVlFlluuIjDniuf1wuYwyafE9MuybiKR8CO1vF6q0Yy4OVWempB4GDCm2N96eCDEZ2n_TtR4i6pqDyPvas/s1600/IMG_6020.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoUT_eXwrcb8_RLJTtKqVwkzicP1XOT41wmgqyzqOSUKK7XgMO6x-6u2SlNGVlFlluuIjDniuf1wuYwyafE9MuybiKR8CO1vF6q0Yy4OVWempB4GDCm2N96eCDEZ2n_TtR4i6pqDyPvas/s640/IMG_6020.JPG" width="640" /></a></div>
* Estee Lauder Advanced Night Repair Eye Concentrate Matrix (uff jaka długa nazwa) - miniaturka, zużyłam już jedną wcześniej, ta jest druga i ostatnia, jaką mam. Nie zauważyłam super różnicy w jakości skóry pod oczami, natomiast to serum daje dodatkowe nawilżenie, więc mi w to graj. Ze względu na cenę nie wiem, czy kupiłabym pełen wymiar, bo jednak mogę sobie też nałożyć inne serum nawilżające takie typowe do skóry twarzy i też będzie dobrze, ale produkt nie jest zły.<br />
* Soolantra 15 ml - krem dermatologiczny, mam od jakiegoś czasu problemy ze skórą, o których nie chciałabym się tutaj rozwodzić. Tutaj mamy typowy dermatologiczny krem na receptę, ale uznaję, że stosując takie kremy zamiast innych kremów do twarzy wliczają się przecież w moją pielęgnację, a tym samym należy im się miejsce w denku, stąd ten produkt tu się znalazł :)<br />
* Eucerin Aquaphor - mini, to jest taki mocno klejący produkt przypominający wazelinę. W życiu nie użyłabym tego do twarzy, bo to tłuste jak nie wiem, natomiast na przesuszoną skórę na dłoniach od nadmiernego mycia się sprawdził, chociaż nie powiem, żeby aplikacja i uczucie na skórze po jego aplikacji należało do przyjemnych. Klejuch jak nie wiem co.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9PmCPWjifDr1yuElHY2Peadg5N9Kj_6x2yKed3VakcH-uXjLyYIjvTIeTgj0iG5lfmL37kvymVMfG7UuBq6gWAkrneMQjeyO3G1aCW7LuUmsexjRTFGvIk7i0qE7NOyO2a7XhzIUNAuM/s1600/IMG_6014.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9PmCPWjifDr1yuElHY2Peadg5N9Kj_6x2yKed3VakcH-uXjLyYIjvTIeTgj0iG5lfmL37kvymVMfG7UuBq6gWAkrneMQjeyO3G1aCW7LuUmsexjRTFGvIk7i0qE7NOyO2a7XhzIUNAuM/s640/IMG_6014.JPG" width="640" /></a></div>
* Pixi Glow Tonik - niestety u mnie ten produkt się nie sprawdził, moja cera źle na niego reagowała. Niezależnie od tego, czy używałam go raz dziennie, raz na kilka dni, czy raz na tydzień, to miałam zaczerwienioną twarz i po kilku godzinach dziwną reakcję skórną w postaci krostek, jak nie używałam, to wszystko było ok. Ostatecznie zużyłam do przecierania sobie dekoltu i tak naprawdę robiłam to tylko dlatego, że żal mi było kasy, którą na niego wydałam. Myślę, że nie jest to zły kosmetyk, tylko właśnie dla bardzo wrażliwych cer (jaką moja się stała) jest trochę za mocny.<br />
* Champneys Softening Hand Cream - kupiłam ten krem do rąk w Bootsie po zwąchaniu testera, który pachniał przecudnie. Niestety krem jest beznadziejny jeśli chodzi o działanie, bardzo rzadka konsystencja, która przypomina raczej lotion do ciała niż krem do rąk, wchłania się ciut za szybko i w ogóle nie nawilża dłoni, ale tak nic a nic. Zapach fajny, ale co z tego, skoro efekt żaden?<br />
* Dove Pink - kolejne opakowanie mydła do mycia pędzli. Lubię mydła Dove używać w tym celu, bo dobrze domywają wszystko, a do tego nie miękną tak jak niektóre mydełka, tylko do końca pozostają twarde. Różową wersję lubię chyba najbardziej, bo podoba mi się zapach.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy82q3uFtshJfgP-fqimDjV-pf12gHZx01ZNl53qXvXnD4EiPubuW7mJB0QZH9_iMahjxMI2AlRksIc16B4cDLDCX1052OiEIHaxxopb6ZfCaZhnAfFivLk0RmpVu0VT19k1w5MMrumnY/s1600/IMG_6012.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy82q3uFtshJfgP-fqimDjV-pf12gHZx01ZNl53qXvXnD4EiPubuW7mJB0QZH9_iMahjxMI2AlRksIc16B4cDLDCX1052OiEIHaxxopb6ZfCaZhnAfFivLk0RmpVu0VT19k1w5MMrumnY/s640/IMG_6012.JPG" width="640" /></a></div>
* Isana Sport & Care - tak jak uwielbiam żele do mycia z Isany, tak ten niestety nie zostanie moim ulubieńcem. Zapach mniej mi się podobał, konsystencja jakaś taka bardziej wodnista i pianki mniej niż zwykle (a ja piankę lubię). Tragedii nie było, ale tej wersji zapachowej nie odkupię.<br />
* Tahiti Coco - kolejny żel do mycia ciała o zapachu kokosa. Ten był ciut lepszy, niż Isana, lepiej się pienił i zapach bardziej mój, ale też nie zachwycił mnie na tyle, żebym miała lecieć natychmiast go odkupić. Mam też taką dziwną akcję z kokosem, że podoba mi się jak on pachnie, ale przy dłużym używaniu mnie męczy. Identycznie mam z kosmetykami pachnącymi różą. Też tak macie?<br />
* Jantar wcierka - nie mam pojęcia, czy ta wcierka rzeczywiście robi z włosami cuda, natomiast używam jej, bo mam wrażenie, że jak przestaję, to wypada mi trochę więcej włosów, więc lepiej używać :D<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7pSJqja9DRrcXqJCuCuL090XH7IqY4THyU1laWcxG81EdX6wIh9T8xd_BQ9Hl3PgDEipVOqJxNE_6NNK27f5NK3mLPLWzUi8-TLKFg1PKmobJ120po_3K1vHfUAwDxaWNtgClJrnY57g/s1600/IMG_6005.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7pSJqja9DRrcXqJCuCuL090XH7IqY4THyU1laWcxG81EdX6wIh9T8xd_BQ9Hl3PgDEipVOqJxNE_6NNK27f5NK3mLPLWzUi8-TLKFg1PKmobJ120po_3K1vHfUAwDxaWNtgClJrnY57g/s640/IMG_6005.JPG" width="640" /></a></div>
* Ziaja Intima Kremowy płyn do higieny z kwasem laktobionowym - często kupuję (jak mam okazję) te płyny, są wydajne, niedrogie i się sprawdzają. Ten wariant mam już chyba 3 raz, więc przyznam, że chciałabym coś dla odmiany, natomiast produkt jak najbardziej mogę polecić, bo robi to, co robić ma, czyli myje i nie podrażnia, więc ja nic więcej nie oczekuję.<br />
* Dove Intensive Repair szampon i odżywka w nieco mniejszym wydaniu - przy ostatnim denku chyba Wam mówiłam, że nakupowałam tego duuuużo, bo miałam wrażenie, że ta wersja Dove wychodzi z rynku UK, więc brałam co popadło, gdyż tą serię bardzo lubię. Okazało się natomiast, że zarówno szampon, jak i odżywka są i będą dostępne, a ja oczywiście mam zapasów od cholery (typowa ja :D). Bardzo lubię zapach tej linii i to, że włosy są sypkie, błyszczące, delikatne i przyjemne w dotyku.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBW4Fx58urwBkFfelsZ45yksQHALYPvlcZ0suZ1RvmYgkvgRBcqCXihhCkLCjpgMm0-97JQzepk87C939-FJd2zxelGGApV_UIx6GeyoXsW-THGz44CbqGM-b1Z26Q6_PQLudTpVgncjs/s1600/IMG_6021.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBW4Fx58urwBkFfelsZ45yksQHALYPvlcZ0suZ1RvmYgkvgRBcqCXihhCkLCjpgMm0-97JQzepk87C939-FJd2zxelGGApV_UIx6GeyoXsW-THGz44CbqGM-b1Z26Q6_PQLudTpVgncjs/s640/IMG_6021.JPG" width="640" /></a></div>
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2019/12/loreal-true-match-minerals-mattifying.html">Loreal True Match Minerals</a> - puder do twarzy, spisywał się calkiem nieźle, ale jednak nie do końca pasowało mi to, że ciut za mocno matowi. Moja cera z upływem lat staje się coraz bardziej sucha, dlatego doceniam produkty, które dają mi subtelne rozświetlenie i taki 'glow from within', tego mi tu zabrakło, chociaż puder jest całkiem niezły.<br />
* Beauty Blender wersja różowa - tak, dobrze widzicie, różowy BB po jakimś czasie staje się pomarańczowy :D Mimo wszystko go używałam dopóki mi się nie podziurkował i nie porwał w jednym miejscu. Niestety nie znalazłam na rynku gąbki, która dawałaby podobny efekt, co oryginał, inne są albo za miękkie, albo za twarde, albo za gumowe. BB jak dotąd jest niezastąpiony, chociaż przyznaję, że jest to dość kosztowna zabawa, bo odnoszę wrażenie, że te pierwsze BB były jakościowo lepsze, mogłam sobie używać je nawet rok i wciąż wyglądały tak samo, teraz po 6 miesiącach gąbeczka wygląda, jakby była wyjęta komuś z tyłka za przeproszeniem, więc zdecydowanie jakośc materiału się pogorszyła, no ale co zrobić? Wciąż kocham więc będę kupować.<br />
* Mac Full Fuchsia - kolejna pomadka, nad którą 'pracowałam' od jakiegoś czasu. Mam w swojej kolekcji kolory i wykończenia (nawet Mac), których bym nie odkupiła, natomiast Full Fuchsia jest jednym z kolorów, w którym czułam się bardzo dobrze. Jak sama nazwa wskazuje jest to mocna fuksja. Super komfortowo się ją nosiło i kolor jest mega, więc ona na mojej liście widnieje jako jedna z tych 'do odkupienia', ale oczywiście jeszcze nie teraz, bo wciąż mam za dużo pomadek :)<br />
* Clarins Lip Oil Honey - mini wersja, którą dostałam do zakupów. Spoko olejek, ładnie pachnie, nałożony na usta ładnie je wygładza i się błyszczy, a do tego nie lepi się jakoś przesadnie. Jeśli ktoś lubi takie olejki to będzie zadowolony z jego jakości, ja sama nie wiem, czy bym odkupiła, bo olejki do ust nie skradły mojego serca.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2019/12/mac-dazzleglass-jingle-jangle.html">Mac Dazzleglass Jingle Jangle</a> - przyznaję szczerze - męczyłam się z nim i to męczyłam się naprawdę mocno. Kolor był piękny, błysk cudny i brokatowy, natomiast jaki to jest klejuch straszny to szkoda gadać. Do tego ten pędzelek zamiast normalnego aplikatora... Namęczyłam się nieźle, żeby go zużyć, bo najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty nakładać go na usta przez to klejenie się i przez ten beznadziejny nieprecyzyjny pędzelek. Trzymał się bardzo dobrze po aplikacji, ale wolę dokładać co chwila błyszczyk, który jest mniej trwały i mniej klejący, niż raz a dobrze butapren w postaci błyszczyka z Maca, na pewno nie odkupię.<br />
* Maybelline Lash Sensational Intense - maskara, którą bardzo lubię i często odkupuję. Pięknie rozdziela i podkreśla rzęsy, jest naprawdę czarna i trzyma się świetnie nie krusząc się i nie osypując w ciągu dnia. Cena też jest przyzwoita i często jest na promocji. Muszę przyznać, że na chwilę obecną to moja ulubiona maskara drogeryjna.<br />
* Loreal True Match Touche Magique - zapomniałam napisać jego recenzję, ale w sumie nie wiem, czy jest o czym pisać. Miałam kolor 1, który był jasnym żółtawym beżem, nadawał się do bardzo delikatnego rozświetlenia kącika oka, nie krył za mocno, a tego rozświetlenia też nie było przesadnie dużo. Na większe zasinienia nie poleciłabym. Nie jest to jednak produkt zły, jeśli ktoś potrzebuje niewielkiego krycia, to może być z niego zadowolony, ponieważ on się ładnie trzyma (przypudrowany) pod okiem i nie włazi w zmarchy. Nie wiem, czy ja bym odkupiła, bo czasem jednak potrzebuję ciut większego krycia, a przy tym korektorze muszę się wspomagać jeszcze innym dodatkowo, co traci wtedy sens posiadania tego. Generalnie jednak nie jest to kosmetyk zły.<br />
* Benefit Dandelion Twinkle - mini wersja. Nie wiem, co to jest, ale mi rozświetlacze schodzą bardzo szybko, ta mini wersja służyła mi od 1 stycznia do 2 marca używana niemalże codziennie, także 2 miesiące. Postaram się napisać recenzję, bo mam zdjęcia, na tę chwilę mogę powiedzieć, że jest to dość subtelny rozświetlacz, więc nie każdy się z nim polubi, natomiast jeśli ktoś właśnie takie lubi najbardziej, to może być zachwycony :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWvBrkVqvj-Fav0t94JLe2UOekkkU7DK-pSD6fMz_ZxS5UzPSeCbOd7Y_gFdNqcr3F1LeD3G0YtglZ6biHW7pSme8Z-2VkYyOoG05dDo1KYXJxzMBdOrKQX75_gaPTIdmbOt637wbZYfY/s1600/IMG_6031.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWvBrkVqvj-Fav0t94JLe2UOekkkU7DK-pSD6fMz_ZxS5UzPSeCbOd7Y_gFdNqcr3F1LeD3G0YtglZ6biHW7pSme8Z-2VkYyOoG05dDo1KYXJxzMBdOrKQX75_gaPTIdmbOt637wbZYfY/s640/IMG_6031.JPG" width="640" /></a></div>
Próbaski:<br />
* LPR Cicaplast Baume B5 SPF50 - kremik bardzo fajny i dobrze nawilżający, ale produkty z SPF mają taki specyficzny zapach, którego ja nie lubię, więc nie wiem, czy właśnie tą wersję bym odkupiła, zdecydowałabym się raczej na wersję bez SPF.<br />
* Guerlain L'Essentiel 00N czyli jedyny słuszny dla mnie odcień tego podkładu i pod tym względem jest idealny. Nie wiem, co o nim myślę, to już moja 3 próbka i wciąż nie mogę podjąć decyzji, jak się wobec niego czuję. Na twarzy wygląda bardzo ładnie i świeżo, natomiast przeszkadza mi i to mocno jego dziwny zapach i to, że po nałożeniu czuć taką ciężkość na skórze. No nie wiem, nie wiem.<br />
<br />
Ktoś dotrwał do końca? :D Mam nadzieję, że tak. Jestem ciekawa, jak poszły Wasze zużycia w marcu i czy znalazłyście jakieś kosmetyczne perełki? AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-61483841972005262402020-03-29T15:24:00.001+01:002020-04-18T14:20:39.409+01:00Hourglass Ambient Lighting Edit GhostHourglass to marka, która ostatnio jest dość mocno rozchwytywana. Nic w tym dziwnego, ja sama już kilka lat temu wpadłam w ich sidła po wypróbowaniu pudru do twarzy Ambient Lighting Powder (<a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2014/07/hourglass-ambient-lighting-powder.html">recenzja</a>). Pudrem owym byłam na tyle oczarowana, że jak tylko mi się skończył pomimo posiadania innych kosmetyków tego typu niemalże od razu go odkupiłam.<br />
Marka co roku wypuszcza na Święta Bożego Narodzenia paletki do twarzy, które składają się z 6 produktów o mniejszej od standardowych pojemności. Idealne na wypróbowanie wszystkiego. W 2019 już w wakacje widziałam zapowiedzi paletki Ghost i tak mi się spodobała, że postanowiłam ją sobie sprawić. Dzisiaj więc zapraszam na jej recenzję.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwek3HmXVEqBrtFJg4vLHrFH76XqYROuM-CbIdbLTTjAIzeLYRNwbX9vaBY_yclO8hGBZRT1pnEvI_2QXKTnbcKk_xn50ZSiev5UQcg0ED3T462s1JcR3kIBARLegzgovX1ipc3ShjWXg/s1600/IMG_5733.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwek3HmXVEqBrtFJg4vLHrFH76XqYROuM-CbIdbLTTjAIzeLYRNwbX9vaBY_yclO8hGBZRT1pnEvI_2QXKTnbcKk_xn50ZSiev5UQcg0ED3T462s1JcR3kIBARLegzgovX1ipc3ShjWXg/s640/IMG_5733.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a>Muszę od razu zaznaczyć, że palety, które Hourglass wypuszcza na Święta to są limitowane edycje, dlatego nie można ich normalnie dostać w regularnej sprzedaży. Co roku komponują paletę z 6 produktami - pudry, róże, bronzery, rozświetlacze, czasami kolory występują jako osobny produkt do kupienia w pełowymiarowym wymiarze, czasem jednak odcienie z tych palet są odcieniami limitowanymi, niedostępnymi w ogólnej sprzedaży.W latach poprzednich paletki wydawały mi się za ciemne, nie do końca do mnie przemawiały kolorystycznie, natomiast Ghost jakoś tak mnie ujął, wydał mi się pasujący do wszystkiego. Ja nie jestem kolekcjonerem kolorówki, owszem, lubię mieć więcej, ale dla mnie makijaż musi mieć wartość użytkową i dlatego pomyślałam, że spoko taka paletka będzie, wypróbuję sobie, tym bardziej, że zanim ją kupiłam, nie miałam nic innego prócz wspomnianego wcześniej pudru.<br />
Kosmetyk przychodzi do nas w srebrnym pudełku (normalnie większość kosmetyków Hourglass jest zapakowana w brązowe opakowania).<br />
Wewnątrz mamy naszą paletkę, która w porównaniu do tych z poprzednich lat różni się wizualnie. Ma srebrne połyskujące wieczko od którego wszystko się odbija i przezroczysty plastikowy spód. Przyznaję, że wizualnie dla mnie to jest najmniej ciekawa propozycja ze wszystkich dotychczas wypuszczonych, wolałabym, żeby opakowanie było całe brązowe albo całe srebrne. Fakt, że opakowanie jest srebrne sprawia też, że strasznie ciężko się je fotografuje.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgW0PgAhRiTw6LZMGxuJ1jtUusKbKgb1FHGAOYmtb4zSQgoL8DlU58vSFL2jw2-yWMtXOUQhiil_MRRf9Y_Ijh4LpMMhk4hq24rDK44WzCgF7xExlsShq5fOwFRob5fdrq_Ce-61KQKBPs/s1600/IMG_5736inne.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1201" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgW0PgAhRiTw6LZMGxuJ1jtUusKbKgb1FHGAOYmtb4zSQgoL8DlU58vSFL2jw2-yWMtXOUQhiil_MRRf9Y_Ijh4LpMMhk4hq24rDK44WzCgF7xExlsShq5fOwFRob5fdrq_Ce-61KQKBPs/s640/IMG_5736inne.jpg" width="640" /></a></div>
Jak wspomniałam mamy tutaj 6 produktów do twarzy. Każdy kwadracik ma 1.4 g czyli łącznie 8.4g, co jest super opcją na poznanie konsystencji i wykończeń. Ja często wolę mniejsze produkty, bo kosmetyków mam tak dużo, że po prostu kupowanie kolejnego w pełnym wymiarze mija się z celem (tym bardziej, że staram się zminimalizować moją kolekcję, o czym pisałam <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2020/01/zuzywanie-kosmetykow-dlaczego-po-co-i.html">tutaj</a>).<br />
Odcienie w palecie są następujące (od góry od lewej):<br />
- Dim Light, który jest pudrem wykończeniowym, teoretycznie jest dla mnie ciut za ciemny, więc używam jak delikatny bronzer i cień<br />
- Diffused Light, często pojawia się w paletkach marki, ten właśnie odcień mam w pełnowymiarowym wymiarze, uwielbiam<br />
- Iridescent Strobe Light - delikatny rozświetlacz, który ma odbijać światło, przyznaję, że nie polubiłam się z tym produktem, myślałam, że na skórze będzie bardziej neutralny, a niestety wybijają z niego różowe tony, których ja w rozświetlaczach nie lubię. Wykończenie i łatwość aplikacji jednak jest super, tylko ten kolor niezbyt dla mnie<br />
Te trzy wymienione odcienie występują jako osobne pojedyncze produkty, natomiast 3 z dolnego rzędu to kolory stworzone specjalnie do tej palety: <br />
- Eternal Bronze Light - czyli bronzer, powiedziałabym, że ma neutralny odcień leciutko w stronę ciepłego, ale dosłownie delikatnie, pięknie się nakłada i blenduje, naprawdę fajny dla bardzo jasnych karnacji<br />
-Iridescent Rose - róż, moim zdaniem z całym szacunkiem do marki, ale ten róż jest najsłabszym ogniwem tej palety, chociaż jakościowo nie mam mu do zarzucenia nic złego, to jeśli paletka miała być dla dość jasnych karnacji nie rozumiem po co wkładać do niej róż, który jest niemalże czerwony, ceglasty i ma taki pigment, że nawet delikatnym nałożeniem można sobie zrobić krzywdę. Niestety tutaj jestem bardzo na nie.<br />
- Sublime Flush - kolejny róż, ten już jest bardziej delikatny, stonowany, nie aż tak mocno napigmentowany. Bardzo przypomina mi zarówno w wykończeniu jak i w odcieniu Macowy róż Dainty, który bardzo lubię, chociaż wydaje mi się, że Dainty jest ociupinkę cieplejszy jednak.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieXkSFy82vlKkzw0nRRESnWeMx2B7Cpk1WxvGluS7BWIDbTdBRwH4kvxiqYtiV0I-jBZpPIpiCNqe9Fs7Qi44fXVQWc1iQF2DHYYxZQ6pJr0Nt2HjpDp3Pb1KRbwbvUiI3IB6o7UK9yB8/s1600/IMG_5739.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieXkSFy82vlKkzw0nRRESnWeMx2B7Cpk1WxvGluS7BWIDbTdBRwH4kvxiqYtiV0I-jBZpPIpiCNqe9Fs7Qi44fXVQWc1iQF2DHYYxZQ6pJr0Nt2HjpDp3Pb1KRbwbvUiI3IB6o7UK9yB8/s640/IMG_5739.jpg" width="640" /></a></div>
Jakby nie było 2 z 6 produktów nie przypadły mi do gustu jakoś wybitnie. Rozświetlacz jeszcze ujdzie, bo można go rozpracować, natomiast ten niemalże czerwony róż to jest według mnie wielka pomyłka jak na taką stosunkowo jasną paletę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjF20oBWDvsYWLbAMv4t-ra-_Vw7cmp1iELI2Lm7MZU0Zp_EKohcnGf-mZz6h5sb4LOrWKJb4zoBWihfiEEe-6-mkdZAZnxAkle4s2ss7eA7fmHV5QtxzYw2SudBspJQqc-pRp3qqvf5_E/s1600/IMG_5942.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjF20oBWDvsYWLbAMv4t-ra-_Vw7cmp1iELI2Lm7MZU0Zp_EKohcnGf-mZz6h5sb4LOrWKJb4zoBWihfiEEe-6-mkdZAZnxAkle4s2ss7eA7fmHV5QtxzYw2SudBspJQqc-pRp3qqvf5_E/s640/IMG_5942.jpg" width="640" /></a></div>
Produkty słoczuje się bardzo dobrze, nie ma żadnego problemu z formułą, nic się nie osypuje przy dotykaniu ich palcem. Przy dotykaniu pędzlem wszystko zależy od tego, jaki pędzel używamy, jeśli jest mocno drapiący, to siłą rzeczy 'zbierze' nam trochę nadmiarowego produktu.<br />
Jeśli mowa o wykończeniu tych pudrów, wszystkie są dość świetliste, dają takie zdrowe, rozświetlone wykończenie, jeśli ktoś czegoś takiego nie lubi, to gwarantuję, że nie będzie zadowolony. Na mojej cerze, która jest obecnie mieszana w stronę suchej wszystko utrzymuje się bez zarzutu cały dzień, nic nie znika, nie blaknie, po prostu nie mam do czego się przyczepić. Pigmentację można spokojnie stopniować (prócz tego jednego nieszczęsnego różu, który jest okropnie mocno napigmentowany) i z łatwością wszystko się blenduje, łączy z innymi kosmetykami.<br />
Ta propozycja jest jednak dla fanek podkreślenia urody, a nie jej zamalowania, wszystko jest zrobione tak, żeby tylko delikatnie podkreślić, wydobyć blask. Wiedziałam o tym i na tym dokładnie mi zależało, więc do jakości nie przyczepię się ani trochę.<br />
Natomiast czy to jest paletka, którą każdy powinien mieć? No nie sądzę... Czy ja kupiłabym ją ponownie? Nie wiem. Chyba wolałabym sobie kupić 3 pełnowymiarowe produkty w kolorach, które mi najbardziej pasują, bo teraz mam wrażenie, że zapłaciłam też za coś, co nie do końca mi leży w tej palecie (rozświetlacz i ten nieszczęsny róż). Niby jestem zadowolona, bo te produkty co faktycznie kolorystycznie mi pasują są świetne, to przy tych, które mi nie pasują odnoszę wrażenie zmarnowania pieniędzy, bo na przykład tego czerwonego różu nie będę używać już wcale.<br />
Myślę, że jest to dla mnie swojego rodzaju kolejna nauka na przyszłość, że ja jednak wolę starannie wyselekcjonowane kolory i wykończenia, dlatego też nie kupuję gotowych palet cieni ani gotowych zestawów, bo płacę za całość a zawsze jest tam coś, co mi nie pasuje.<br />
Jeśli jednak pasują Wam WSZYSTKIE kolory w tym zestawieniu i wiecie, że lubicie takie właśnie wykończenia to pod względem jakości to jest coś wspaniałego i polecam.<br />
<br />
Miałyście do czynienia z kosmetykami Hourglass? Podzielacie zachwyty czy może nie jesteście zadowolone? A może macie już swoich ulubieńców w innych markach i wcale Wam się nie spieszy żeby testować tą własnie markę?AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-81335691112103517532020-03-16T16:24:00.001+00:002020-04-05T17:13:40.367+01:00Smashbox Cover Shot Minimalist Nie jestem ogromną fanką cieni do powiek. Mam opadające powieki, także nawet jak zrobię sobie mega fajny makijaż to tego w ogóle nie widać. A jednak lubię mieć to oko podkreślone, więc cienie stosuję na co dzień. Decyduję się zawsze na kolory neutralne, stonowane, najpopularniejsze chyba bezpieczne brązy i beże. Paletka, o której dzisiaj Wam opowiem chodziła za mną już od ładnych kilku lat, ale jakoś tak nigdy nie było okazji, żeby ją kupić, bo zawsze miałam się czym malować. Jakiś czas temu jednak dostałam ją w prezencie, potestowałam i mogę Wam powiedzieć, co o niej myślę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUEvibMsRzqjtltS2YtDpnoma6naMltzO52Kxuw5VI8ikP6BNpMulcf9W40vgIWaNWKTuWjHdZsLrWLorG3NEI_QIQ1u2QbVxxy3Mp1MhjZ_A8e6ci7gWOc_26lnGY8DCNIO-gOcl1mMo/s1600/IMG_5814.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUEvibMsRzqjtltS2YtDpnoma6naMltzO52Kxuw5VI8ikP6BNpMulcf9W40vgIWaNWKTuWjHdZsLrWLorG3NEI_QIQ1u2QbVxxy3Mp1MhjZ_A8e6ci7gWOc_26lnGY8DCNIO-gOcl1mMo/s640/IMG_5814.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Moja paletka jest częścią zestawu ze Świąt 2019, na który składały się rzeczy - ta paleta, taka kolorowa i jedna do twarzy. Sama nie kupiłabym tego zestawu, bo u mnie kolorowe cienie by tylko leżały i się kurzyły, a paletki do twarzy nie potrzebuję. Z racji tego jednak, że ten zestaw był limitowaną edycją opakowanie mojej sztuki wygląda inaczej od tej standardowej. Jest niebieskie i ma gwiazdki (love, bo ja uwielbiam gwiazdki), dlatego jak do mnie trafiła, to już było wow z racji opakowania.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg6RtqkocxbsQUPlJmnepcVbICX9II6opXoR0k1XfyaZAyY5chZ2Js5B88LkpTuYToHJTTC8ikYSCzf6wykx-YZ5LKrR-cQ-23sNeTPctGXPU6F7g1lqPe6yL9Jsz8wr-hSaIQdMQzZhg/s1600/IMG_5804.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg6RtqkocxbsQUPlJmnepcVbICX9II6opXoR0k1XfyaZAyY5chZ2Js5B88LkpTuYToHJTTC8ikYSCzf6wykx-YZ5LKrR-cQ-23sNeTPctGXPU6F7g1lqPe6yL9Jsz8wr-hSaIQdMQzZhg/s640/IMG_5804.JPG" width="640" /></a></div>
Z założenia paleta ta ma być idealna do makijażu dziennego, lekkiego, podkreślającego urodę. Nie można z nią za bardzo zaszaleć, ale ja i tak nie szaleję, dlatego myślałam, że to wprost genialne zestawienie kolorystyczne dla mnie, no ideał dosłownie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgT-20kZv8fVjKWwfgG72kS24RW2CJCGsCWCsgukPt3WewNbMD9ajnQ_mH3OgdC77TEq6c5UeB_gCAn-7vY-dd7tYNBdpvTNJ6xL7vTojxbrxTKJo3xE2ERrUgXlV3HNPvxbTkM16EIISw/s1600/IMG_5821.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgT-20kZv8fVjKWwfgG72kS24RW2CJCGsCWCsgukPt3WewNbMD9ajnQ_mH3OgdC77TEq6c5UeB_gCAn-7vY-dd7tYNBdpvTNJ6xL7vTojxbrxTKJo3xE2ERrUgXlV3HNPvxbTkM16EIISw/s640/IMG_5821.JPG" width="640" /></a></div>
Mamy tutaj 8 cieni, dwa największe na górze są jednocześnie cieniami najjaśniejszymi z całego zestawienia. Ten po lewej jest połyskującym delikatnym różem, natomiast ten po prawej to taki typowy odcień bazowy, niby neutralny, ale ma lekko żółtawy podton. Wolałabym, żeby był nieco mniej żółtawy, ale nie jest źle - mogę go używać na całą powiekę.<br />
Następnie mamy 6 cieni z czego 3 po lewej są cieplejsze, 3 po prawej chłodniejsze.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir-285bc8RH-VE9NlMpldPBTFXFdX1ar-4uTxbvjh_2yV4UXF65dVvOZDXLp9UbbdUEgdXhv9Pm9H90YnAPjxrDvh49xXP3eXvDHHsd5fYrPvK7zuV-nHqX2AuANHyaH_BNlijym2Z-94/s1600/IMG_5953.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir-285bc8RH-VE9NlMpldPBTFXFdX1ar-4uTxbvjh_2yV4UXF65dVvOZDXLp9UbbdUEgdXhv9Pm9H90YnAPjxrDvh49xXP3eXvDHHsd5fYrPvK7zuV-nHqX2AuANHyaH_BNlijym2Z-94/s640/IMG_5953.JPG" width="640" /></a></div>
Wciąż patrząc na nie wydaje się, że to niemalże ideał kolorystyczny. I tak, PATRZĄC na nie mam wrażenie, że jest idealna. Na słoczach też wydaje się całkiem niezła. Niestety...<br />
Ta paletka to najgorsze cienie, z jakimi przyszło mi w życiu pracować. Dlaczego? Już wyjaśniam. Może opiszę każdy cień osobno, żebyście wiedziały, dlaczego jestem tak niezadowolona.<br />
Dwa najjaśniejsze cienie, od nich może zacznę. Ten bazowy jak już wspomniałam jest neutralny ale też żółtawy, ma kredową, bardzo suchą konsystencję, przy nabieraniu na pędzel mocno się pyli, po nałożeniu na całą powiekę jest ok, ale praca z nim to nie jest przyjemność. Cień obok, który w zamyśle wydawał mi się cudem do nałożenia na całą powiekę jako cień połyskujący, świetlisty okazuje się takim bublem, że szkoda gadać, pigment przenoszony za pomocą pędzla to jest jakieś zero, za pomocą palca przenosi się tyle, ile widzicie a zdjęciu powyżej, czyli prawie nic. Konsystencja jego jest ciut lepsza, jakby bardziej mokra, ale to na powiece nie wygląda dobrze, jeśli chciałybyście blask i połysk, to radzę poszukać go gdzie indziej.<br />
Potem mamy dolny rząd i zacznę od lewej - dość neutralny (w stronę ciepłego cień) do załamania powieki, do tego nie mam większych zastrzeżeń, chociaż tutaj znowu bardzo sucha i kredowa, sypiąca się struktura, ale blenduje się na powiece bez większych problemów, więc ten może być. Następny, drugi cień który na słoczu pięknie połyskuje ma dokładnie ten sam problem, co tej jasny róż, efektu wow brak, w ogóle czegokolwiek brak, pędzlem przenosi się tragicznie, palcem jako tako. Trzeci, najciemniejszy z palety jest bardzo mocno kredowy, po dotknięciu pędzlem sypie się masakrycznie, na powiece tworzy prześwity i plamy, nie blenduje się dobrze, nie łączy się dobrze, orka na ugorze dosłownie.<br />
Przechodzimy więc do chłodniejszej trójki i znowu zaczynamy od lewej. Ten cień to taki szarobury odcień, do załamania powieki za ciemny i za chłodny, ale nawet jakby taki nie był, to tragicznie się z nim pracuje, nie ma mowy o zbudowaniu nim załamania, bo kolor jest bardzo nienaturalny a do tego cień zostawia jeszcze gorsze prześwity, niż ten najciemniejszy. Znowu ta kredowa konsystencja i osypywanie się z pędzla. Kolejny cień nie jest aż tak tragiczny, drugi z chłodnych jest nawet ciekawy kolorystycznie, ale znowu są z nim podobne problemy jak z tymi pozostałymi dwoma połyskującymi. Na powiekach wygląda słabo, brak efektu wow. Ostatni cień też ma tą kredową konsystencję i tragicznie się z nim pracuje na powiece. Po prostu te cienie wszystkie są tak słabe, że nie mam słów.<br />
Przyznaję, że połyskujące są w konsystencji nieco lepsze, niż matowe, bo maty to masakra, ale te połyskujące też wołają o pomstę do nieba. Lepiej sobie nałożyć na powiekę rozświetlacz (ten co nakładacie na szczyty kości jarzmowych) i to da znacznie lepszy efekt, niż te cienie połyskujące.<br />
Jestem tak strasznie zawiedziona tą paletką, po prostu nie wiem jak ją podsumować. Ona jest tak słaba, że muszę powiedzieć, że w całej mojej ponad 20-letniej przygodzie z makijażem nie miałam aż tak tragicznych cieni do powiek i w dodatku za taką cenę? Marka się powinna wstydzić.<br />
To ma być paletka dla ludzi, którzy wykonują minimalistyczny makijaż na codzień, albo nawet tych, co bawią się makijażem, ale potrzebują takich neutralnych kolorów, ale według mnie to jest niewypał totalny i lepiej kupić sobie cienie z Rimmela, niż to. Ba, cienie z Wibo są 100 razy lepsze, niż ten bubel.<br />
Jestem po prostu zdegustowana i zniechęcona do całej marki. Gdybym to ja kupiła tą paletkę, to bym ją reklamowała, ale był to prezent i do tego z zestawu, więc nic nie mogę zrobić, może zużyję ten matowy cień bazowy i resztę wywalę, bo nie widzę innego zastosowania. Dla mnie to jest bubel i z całego serca nie polecam.<br />
<br />
A jakie są Wasze doświadczenia z marką Smashbox? Mam nadzieję, że ciut lepsze, niż moje? Miałyście może paletki cieni od nich, a może coś innego i akurat jesteście z tego produktu zadowolone?AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-59598837834604809052020-03-09T18:09:00.001+00:002020-03-09T18:18:58.243+00:00Kosmetyki, które planuję zużyć w najbliższym czasie Niedawno popełniłam wpis na temat zużywania kolorówki, której mam za dużo (<a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2020/01/zuzywanie-kosmetykow-dlaczego-po-co-i.html">klik</a>). Na razie idzie mi dość dobrze, staram się skupiać tylko na max 1-2 produktach z jednej kategorii i robiąc tak faktycznie po krótkim czasie widzę progres w zużywaniu. Tak zwany przesiew kosmetyków już dawno był, więc to, czego nie lubiłam dawno opuściło mój dom i mogę się skupiać tylko i wyłącznie na tym, czego używanie faktycznie sprawia mi przyjemność.<br />
W dzisiejszym wpisie pokażę Wam więc, co wybrałam do zużycia w
najbliższym czasie. Na tych produktach się skupię najmocniej, także
pewnie za 2-3 miesiące (a może dłużej, zależy od okoliczności) pojawią
się w moim denku, a na ich miejsce wskoczą nowe kosmetyki.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzBhLl7kRvD0luNC8VI_GekTyEarhYhz8XK9sOfovoGnUULZNHq6yrinrH2H0E7uHCjQ2HdZVrWi2xZCuBiH7IU-lMBn-FXhmvkCQOgR-4LYekinlhkYMa33HSNPHdbVhwplYv2KFB37w/s1600/IMG_5824.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzBhLl7kRvD0luNC8VI_GekTyEarhYhz8XK9sOfovoGnUULZNHq6yrinrH2H0E7uHCjQ2HdZVrWi2xZCuBiH7IU-lMBn-FXhmvkCQOgR-4LYekinlhkYMa33HSNPHdbVhwplYv2KFB37w/s640/IMG_5824.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Tak wygląda cała gromadka. Zapomniałam o różu, ale to może następnym razem. Na pierwszy ogień weźmiemy sobie Laurę Mercier i Secret Brightening Powder, czyli sławny puder pod oczy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiovnjunvzMiktQ8e5GYz8DPc8hoG4ULjz01GliP8pg6sdQnQootPYPw0op0y1bSVTBFWVOUE5KqZB8NFenHjgHbQ1dT4snj0E8nHyMlHkYRmSMjKatKlKXIl1RQ64ugj3MRRdW6TmDcCQ/s1600/IMG_5825.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiovnjunvzMiktQ8e5GYz8DPc8hoG4ULjz01GliP8pg6sdQnQootPYPw0op0y1bSVTBFWVOUE5KqZB8NFenHjgHbQ1dT4snj0E8nHyMlHkYRmSMjKatKlKXIl1RQ64ugj3MRRdW6TmDcCQ/s640/IMG_5825.JPG" width="640" /></a></div>
Lubię ten puder, który pomimo małej pojemności ma zaskakująco ogromną wydajność, używam go już chyba od 1,5 roku i dna wciąż nie widać, dlatego postanowiłam się skupić na nim jeszcze mocniej. O moich wrażeniach względem działania tego pudru możecie poczytać <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2019/11/laura-mercier-secret-brightening-powder.html">tutaj</a>. Jak widzicie na zdjęciu zostało mi już całkiem niewiele, ale pewnie i tak starczy mi to jeszcze na kilka długich miesięcy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMiIBgGzYhHoZds9z0SlsNXUoUjCFiqktsUgWynRw28gG0MFwDaTFcIMP-Zlk3pbOiaLQ_KSlaBUnp2bvNlVY9nft3B0ai1rj96ObU1V6Xw0XPBmgvYfhmxfLF4PM6NoGiswR8ciXT_QQ/s1600/IMG_5827.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMiIBgGzYhHoZds9z0SlsNXUoUjCFiqktsUgWynRw28gG0MFwDaTFcIMP-Zlk3pbOiaLQ_KSlaBUnp2bvNlVY9nft3B0ai1rj96ObU1V6Xw0XPBmgvYfhmxfLF4PM6NoGiswR8ciXT_QQ/s640/IMG_5827.JPG" width="640" /></a></div>
Kolejny jest bronzer Nars Laguna w wersji mini. Mój ukochany bronzer ever. Pisałam o nim kilka lat temu <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2016/07/nars-laguna.html">tutaj</a>, tylko tamten już się dawno zużył. Wersję mini nawet nie pamiętam, skąd mam, ale jest słodziutka. Pewnie zachowam opakowanie jak mi się zużyje... Uwielbiam minisy, rozczulają mnie i po prostu mam do nich słabość. Dlaczego chcę zużyć tego minisa? Albowiem mam duży egzemplarz w zapasie, który jeszcze czeka w pudełku, także to wyjaśnia wszystko. Jednak jak oba wykończę, to na 100% kupię znowu Lagunę, bo jak już wspomniałam uwielbiam ten odcień dla mojej cery. Jak widać zużycie tego minisa nie powinno mi zająć długo, używam go od połowy lutego codziennie (i jak zaczynałam to był 'pełen'), także myślę, że może gdzieś w kwietniu (albo i wcześniej) uda mi się go wykończyć. Ale nie zdradzę Wam jeszcze, co będzie następne :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwpn2GxzC02IZJXMRRu_Bca3qp24HI1z3K_N4a9UOZIouiIsbk9cUEP1hh1xrFqa063HsTrTl0SuxWztb3qdfoJpoHqa29jlCRRTK2gNfWUfTsrpGIfEv0YAUY6SrMrlhyBNdYDai5OA8/s1600/IMG_5828.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwpn2GxzC02IZJXMRRu_Bca3qp24HI1z3K_N4a9UOZIouiIsbk9cUEP1hh1xrFqa063HsTrTl0SuxWztb3qdfoJpoHqa29jlCRRTK2gNfWUfTsrpGIfEv0YAUY6SrMrlhyBNdYDai5OA8/s640/IMG_5828.JPG" width="640" /></a></div>
Mamy też 3 pomadki z Maca - Girl About Town, Bloodstone i Impassioned. Pomadki są na chwilę obecną moją najbardziej problematyczną kategorią makijażową i chcę w tym roku zużyć jak najwięcej się da (i oczywiście żadnej nowej nie kupić). Wybrałam te 3 odcienie, ponieważ mam je już bardzo długo, więc wypadałoby się z nimi rozprawić. Zdjęcie było zrobione w zeszłym tygodniu i widzę, że już mam ciut mniej Girl About Town, ale zobaczymy, jak długo zajmie mi rozprawienie się z wszystkimi trzema. Ogólnie przyznaję, że zużycie szminki nie zajmuje mi dużo czasu (używam codziennie i reaplikuję kilka razy w ciągu dnia), ale po prostu mam za dużo sztuk i chcę tą ilość zmniejszyć, żeby nie musieć się skupiać na zużyciu jednej, tylko sobie rotować między nimi. Wciąż jednak te 3 kolory ze zdjęcia bardzo lubię (tych, których nie lubiłam pozbyłam się już dawno), tylko tutaj długość ich żywota w mojej kolekcji gra główne skrzypce w tym momencie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsD8yY2Yaxps2gwF7nC9HOVcY-VOC4gDc4qXEGtD7VCb6EIqyLKOaG7RvOOgcrYhz8sPZLkRrkRJJbCRj7AQKzOjnEF9cFKHjgCL6suTuCfkvXMv7hwSIZyogVPUlpOw1VmYzz7G3CC_I/s1600/IMG_5829.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsD8yY2Yaxps2gwF7nC9HOVcY-VOC4gDc4qXEGtD7VCb6EIqyLKOaG7RvOOgcrYhz8sPZLkRrkRJJbCRj7AQKzOjnEF9cFKHjgCL6suTuCfkvXMv7hwSIZyogVPUlpOw1VmYzz7G3CC_I/s640/IMG_5829.JPG" width="640" /></a></div>
Na koniec zostawiłam sobie rozświetlacz z Sephorowej paletki, która była edycją limitowaną bodajże na Święta 2018 (a może się mylę?). W każdym razie wszystko z tej paletki jest już zużyte i przyznaję, że nie przepadałam za różami (były w niej dwa), bronzer miał piękny kolor, ale zostawiał plamy w ciągu dnia na buzi, generalnie nie jakaś super jakość, a rozświetlacza nie ruszałam wcześniej, bo wydawał mi się za ciemny. Jednak potem stwierdziłam, że nałożony w małej ilości wygląda naprawdę bardzo fajnie i tak zaczęłam używać. Ponadto też jako cień do powiek jest przeeeeboski, dlatego używam go w tych 2 funkcjach od połowy lutego i widzę znaczny progres, także bardzo się cieszę.<br />
<br />
To wszyscy moi wybrańcy. Będę się na nich mocno skupiać w najbliższym czasie i mam nadzieję, że niebawem pokażę Wam zużyte opakowania (nie wiem, czemu to jest takie satysfakcjonujące, ale jest:D).<br />
A jakie Wy macie podejście do zużywania kosmetyków do samego końca? Czy kupujecie, żeby używać, a nie zużywać? <br />
<br />AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-2593999197899258712020-03-01T10:01:00.001+00:002020-03-01T10:20:07.929+00:00Zużycia lutegoZanim zaczniemy dzisiejsze podsumowwanie polecam przygotować sobie coś do picia lub do jedzenia, bo w lutym nie wiedzieć czemu udało mi się zużyć jeszcze więcej kosmetyków, niż w styczniu, więc post będzie długi. Nie będę więc przedłużać za bardzo wstępu, tylko od razu przejdźmy do zdjęć:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAa6qhE5jeYoIgt3ARGFyDtrfhH3WAIUvQduy010OfuY6jhlX9uGSrm-OuJLx0eXACLQvyws4YlMTrqCFG6M8ijGx8LizfebcRo1NdJt30922up5EchylfsqsKXwtJVzeb0I8MLDyOEwc/s1600/IMG_5723.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAa6qhE5jeYoIgt3ARGFyDtrfhH3WAIUvQduy010OfuY6jhlX9uGSrm-OuJLx0eXACLQvyws4YlMTrqCFG6M8ijGx8LizfebcRo1NdJt30922up5EchylfsqsKXwtJVzeb0I8MLDyOEwc/s640/IMG_5723.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Zacznę od tej części, z której jestem najbardziej dumna, czyli produkty do makijażu. 4 pomadki były dosłownie ogryzkami, a jedna zaczęła dziwnie pachnieć, także mimo wszystko ją wyrzucam (znaczy zachowuję na Back to Mac):<br />
* MAC Hot Gossip - na początku chciałam ją jak najszybciej wykończyć, żeby zejść z ilości, a jak już miałam dosłownie na 3 dni używania, to nie chciałam, żeby się skończyła. Kolor wycofany, więc nie będę się o niej rozwodzić, ale była przyjemna.<br />
* Mac Huggable Lipcolor - Love Beam, Feeling Amorous i What a Feeling - wszystkie 3 bardzo lubiłam, ta seria jest już niestety wycofana, więc też nie ma co o niej za dużo rozprawiać, ale wykończnie owych pomadek to było coś podobnego do wykończenia Lustre, tylko bardziej napigmentowane i bardziej świetliste. Już nie pamiętam, która z nich zaczęła być dziwna w zapachu, ale to właśnie jedna z tych.<br />
* Mac Tendertalk Lip Balm Teddy Pink - miałam go już kiedyś a potem wzięłam na Back 2 Mac bo nie wiedziałam co wziąć. To miało być coś na kształt balsamu reagującego z naszym ph skóry, czyli jak Dior Lip Glow. Ładne to to było i świetliste na ustach jak lubię, kolor też całkiem spoko, ale do Diorowego Lip Glow mu dużo brakowało.<br />
* Maybelline Brow Drama - bezbarwny żel do brwi, niestety nie byłam z niego zadowolona, bo po przeczesaniu zabierał z brwi puder, który był na nie nałożony, więc musiałam znowu dokładać pudru i tak w kółko, zdecydowanie nie odkupiłabym.<br />
* Sephora bronzer z paletki - bodajże na Święta 2018 Sephora wypuściła limitowaną paletkę z bronzerem, dwoma różami i rozświetlaczem i to jest właśnie bronzer z niej. Raczej przeciętny produkt, nie był zły, ale też nie zachwycił mnie na tyle, żebym miała kupić ponownie (już i tak się nie da, ale nie odkupiłabym nawet, jakby się dało :D).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ8ByN2ZBws7uXxeKgLHkGB6ibslaFydQB1PtnsEfaQGYpv-nrbiCDtiQi89p-IvD7mWaTvQvB18QRmqM2X6fhNrd4RXjsW_XFBfr_S1vD3CefqgMWuRlnAQqVNvbA7xRL1tmzyecKz4c/s1600/IMG_5708.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ8ByN2ZBws7uXxeKgLHkGB6ibslaFydQB1PtnsEfaQGYpv-nrbiCDtiQi89p-IvD7mWaTvQvB18QRmqM2X6fhNrd4RXjsW_XFBfr_S1vD3CefqgMWuRlnAQqVNvbA7xRL1tmzyecKz4c/s640/IMG_5708.JPG" width="640" /></a></div>
* Wellaflex Volume lakier do włosów - chyba najlepszy lakier, jaki dotychczas stosowałam, nie skleja, nie obciąża, włosy nie wyglądają jak strąki i ten produkt trzyma fryzurę w ryzach na długie godziny, na pewno go odkupię.<br />
* Dove Intensive Repair szampon i odżywka - tutaj wersje 185 ml których nakupowałam mnóstwo bo po pierwsze były w świetnej cenie, a po drugie bałam się, że Dove wycofuje tą serię z UK, także chciałam mieć zapas. Bardzo lubię szampony i odżywki Dove, szczególnie właśnie wersje Intensive Repair, szampon dobrze myje, odżywka pomaga w rozczesywaniu (co niestety nie jest takie oczywiste z mojego doświadczenia), włosy są po ich użyciu mięciutkie i sypkie i cuuuudnie pachną.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0uyOIoTAvWyRRoFrpagjWfky5oIP79yF2NJjyf1CLrh9ZfweyeGxoRSPh3SAk9W7CE7y0GVte4qybQXomA5S0a1uLT0Tcbx-OKoIEzRnzz_y_5yRqjFpIoYcov3qrS1PQ7ypL__JR-OY/s1600/IMG_5711.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0uyOIoTAvWyRRoFrpagjWfky5oIP79yF2NJjyf1CLrh9ZfweyeGxoRSPh3SAk9W7CE7y0GVte4qybQXomA5S0a1uLT0Tcbx-OKoIEzRnzz_y_5yRqjFpIoYcov3qrS1PQ7ypL__JR-OY/s640/IMG_5711.JPG" width="640" /></a></div>
* Nivea MicellAIR Waterproof - przyznam szczerze, że jak kupowałam ten produkt to nie wiedziałam, czego się spodziewać. Lata temu miałam dwufazę z Nivea i niezbyt dobrze ją wspominam, ale pomyślałam, że niech będzie, wezmę po prostu mniejszą wersję i zobaczę, co z tego wyniknie. Wynikło coś na tyle dobrego, że kupiłam sobie produkt w większym rozmiarze. Ta dwufaza dobrze domywa oczy i twarz i nie podrażnia skóry, po prostu jest skuteczna, czego nie mogę powiedzieć na przykład o płynach micelarnych (teraz używam znowu Biodermy i chyba coś jest w niej namieszane, bo kiedyś używałam i byłam zadowolona, natomiast obecna sztuka nie zmywa dobrze makijażu a do tego po przetarciu nią twarzy mam czerwone plamy...). Micellair mnie naprawdę pozytywnie zaskoczył.<br />
* Dove Original antyperspirant - kupuję na zmianę z Rexoną Fresh (chyba się tak nazywa), ja nie potrzebuję dużej ochrony przed nieprzyjemnymi zapachami, ponieważ nie pocę się prawie wcale, ale jednak cośtam lubię mieć. A że najbardziej lubię właśnie takie stickowe formulacje to używam ich i przeważnie tylko zmieniam zapachy (lubie takie typu mydło albo świeże pranie itp:D). Ten antyperspirant mnie nie zawiódł i to jest już moje któreś opakowanie, także będę do niego wracać.<br />
* Palmolive So Relaxed żel do mycia ciała - przyjemny zapach, taki lekko kwiatowy, otulający, żel dobrze oczyszczał skórę i jej nie wysuszał, do tego robił dość dużo pianki, a musicie wiedzieć, że ja uwielbiam dużo piany, bo wtedy mam wrażenie, że się lepiej myje :DDD Jest to chyba moja druga lub trzecia butelka tego żelu, więc będę wracać.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpT9K9S7sTcQOI-mIbUBnrLcQieKOPeVSRWY7P2xj9X-FjUmGHbh_axVn_Lk7GX2Fw-9JhWg_moR16MxetLLzjJhM-Tyi_va8R8NRJEVRbcHwV3Zg-DcCIl6cKthY03uf0p2lyUJ2gWMM/s1600/IMG_5712.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpT9K9S7sTcQOI-mIbUBnrLcQieKOPeVSRWY7P2xj9X-FjUmGHbh_axVn_Lk7GX2Fw-9JhWg_moR16MxetLLzjJhM-Tyi_va8R8NRJEVRbcHwV3Zg-DcCIl6cKthY03uf0p2lyUJ2gWMM/s640/IMG_5712.JPG" width="640" /></a></div>
* Carex Aloe Vera Hand Gel - moja ulubiona wersja zapachowa żelu antybakteryjnego tej marki. Tego biedaka nosiłam w torebce chyba z rok, aż się nad min zlitowałam i zostawiałam na stoliku, żeby zużyć do końca (przeważnie jednak mam gdzie umyć ręce, więc mało kiedy go potrzebowałam i to chyba jedyny powód, dla którego on był tak słabo używany). Sam żel jest super, jeśli nie mamy możliwości umycia rąk, przyjemnie pachnie i faktycznie po użyciu dłonie wydają się czystsze. Pewnie go odkupię, żeby kolejny zamieszkał w mojej torebce.<br />
* Ziaja Liście zielonej oliwki tonik - bardzo przyjemny zapach, rozpylacz w opakowaniu działał bez problemu i rzeczywiście rozpylał mgiełkę, a nie wielkie krople toniku. Co do tonizowania skóry to nie zauważyłam szczególnych właściwości, ale jako taki ekstra etap w pielęgnacji był ok. Mam jednak już swojego ulubieńca i nie wiem, czy wrócę do toniku z Ziaji, tym bardziej, że zużycie toniku zajmuje mi wieki.<br />
* Elemis Superfood Facial Wash - to jest wersja travel size, przyznam się szczerze, że odrzucał mnie zapach tego kosmetyku i tylko dlatego nie kupiłabym go ponownie, bo rozumiem, że coś ma działać i on działa w porządku, natomiast jeśli coś działa, ale też śmierdzi (oczywiście w moim odczuciu), to ja nie będę miała żadnej przyjemności z używania tego. Produkt Elemisa to taka dość rzadka emulsja, bardzo słabo się pieniła, ale jednak myła. Skóra po użyciu nie była wysuszona, ale miałam też wrażenie, że jest niedomyta, może mylne to wrażenie, ale jednak. Także tak czy siak jestem na nie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnrZy1nJeEb-XLTdkGEoR5PhBqMcWB33Bbw6MZhQAQUx4aPjNlX4JSg6jEHUGxMknMdHUms7cVknsvg6uGHG-6zlGbvMwaT9XKRocfhSPY7vsOIht9IrUS6xLX8EixSw3y2Mvsm2-ywPc/s1600/IMG_5713.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnrZy1nJeEb-XLTdkGEoR5PhBqMcWB33Bbw6MZhQAQUx4aPjNlX4JSg6jEHUGxMknMdHUms7cVknsvg6uGHG-6zlGbvMwaT9XKRocfhSPY7vsOIht9IrUS6xLX8EixSw3y2Mvsm2-ywPc/s640/IMG_5713.JPG" width="640" /></a></div>
* Dermogal rybki z witaminami A+E - miałam wielkie plany, że będę sobie tego używać i moja skóra będzie wyglądać cudownie, jednak zapach tego ustrojstwa i samo używanie mnie przerosło. Te kapsułki twist off są śmieszne i urocze, ale jak już jedną otworzymy, to trzeba się z tym babrać, bo w 1 sztuce jest za dużo na pokrycie całej twarzy, a z racji kształtu nie ma jak za bardzo tego gdzie odłożyć na kolejną aplikację. Używałam też na skórki paznokci, ale nie widziałam super rezultatów, tak samo by było, jakbym sobie posmarowała zwyczajnym kremem do rąk. Druga sprawa, dla mnie jednak kluczowa - te rybki śmierdzą. Tak strasznie capią, że po prostu niedobrze mi się robiło. Taki jakby zjełczały olej z rybnym podszyciem. No nie, poużywałam trochę, ale resztę wyrzucam, bo nie jestem w stanie tego używać choćbym chciała, bo mi się robi niedobrze...<br />
* Murad Essetial - C Cleanser - jest to produkt do mycia twarzy z witaminą C. Nie wiem, ile tam tej witaminy C jest, ale podejrzewam, że niedużo, więc to nie ma prawa zadziałać ALE spodobał mi się ten kosmetyk, ma postać przezroczystego żelu, w którym zawieszone są kuleczki domniemam że wypełnione właśnie ową witaminą C. W kontakcie w wodą całość się lekko wymydla wraz z tymi kulczkami. Kosmetyk nie pieni się zbyt mocno i pachnie sztuczną pomarańczą (miałam nadzieję, że będzie to bardziej zapach świeżej cytryny, albo chociaż zapach Cif-u, który osobiście bardzo lubię), ale sam żel jest bardzo delikatny dla wrażliwej skóry, miałam wrażenie, że po umyciu moja twarz nie jest przesuszona i szorstka, tak jakby ten kosmetyk nie zdzierał z niej całego płaszcza lipidowego, tylko mył skórę, ale jednocześnie nawilżał. Nie wiem, jak to określić. Kupiłabym ponownie, gdyby cena nie była taka zaporowa i gdyby zapach byl nieco inny.<br />
* Rozex krem - musiał się tu znaleźć, ponieważ używałam go zamiast innych kremów na dzień i na noc, a tym samym jest jednym z moich produktów pielęgnacyjnych, więc miejsce w denku też mu sie należy. Nie będę za bardzo wchodzić w szczegóły, bo jest to wyrób medyczny na receptę, ale niestety obecnie używam kolejną tubkę więc pewnie mało takich 'normalnych' kremów do twarzy będzie się tu przewijać w najbliższym czasie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPYb85ymV_s3XWmYCkaQm63QGLXDuKIDaG61MIVIX-7sgneyOxRiK2l50-EtPa9xVOIKnuOs9sPAN-_nNgJBShzGyWnmNHDTe_4_ULNehsea4Bpm4iUUj6epWGDS7KW-wnykyN_XtmCCA/s1600/IMG_5715a.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPYb85ymV_s3XWmYCkaQm63QGLXDuKIDaG61MIVIX-7sgneyOxRiK2l50-EtPa9xVOIKnuOs9sPAN-_nNgJBShzGyWnmNHDTe_4_ULNehsea4Bpm4iUUj6epWGDS7KW-wnykyN_XtmCCA/s640/IMG_5715a.jpeg" width="640" /></a></div>
* Estee Lauder ANR - w styczniu zużyłam jedną mini buteleczkę, teraz kolejną, serum to nie daje super mega rezultatów, ale ładnie nawilża skórę, więc jak dostaję takie minisy, to je zużywam, natomiast sama chyba nie kupiłabym już pełnego wymiaru, bo znalazłam tańsze produkty, które robią mojej skórze lepiej, niż to serum. Aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że jest złe. Zdecydowanie z wiekiem bardziej doceniam to, co ono robi ze skórą, jednak jeśli ktoś się spodziewa prasowania zmarszczek, to bardziej polecam laser.<br />
* Estee Lauder Revitalizing Supreme + Global Anti Aging Cell Power Eye Balm 5ml - całkiem wydajny jak na 5 ml, starczył mi chyba na 1.5 miesiąca (to jest 1/3 pełnego wymiaru), konsystencja przyjemna i wchłanianie się też dobre, natomiast nie zauważyłam mocnego nawilżenia skóry pod oczami, a w sumie tylko tego oczekiwałam (nie oszukuję się, że jakiś krem mi wyprasuje zmarchy). Był przyjemny, ale jednak czegoś mu zabrakło, do mojego ukochańca Shiseido to mu daleko.<br />
* Clarins Gentle Peeling - ja niestety już nie mogę używać takich kosmetyków do twarzy, jednak użyłam sobie na dłonie i niestety nie powalił mnie na kolana. Słabe właściwości ścierające, nie czułam, żeby skóra była bardziej miękka czy gładka po użyciu. Takie trochę nic.<br />
* Clarins Cleansing Milk - bardzo ładny zapach i na tym zalety się kończą. Słabe zmywanie makijażu twarzy, o demakijażu oczu można zapomnieć, bo on tylko go rozmarze, dodatkowo jeśli dostanie się do oczu to szczypie. Mocne nie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
* Long4Lashes serum do rzęs - nie jestem do końca zadowolona z tego produktu, na pewno jest słabszy, niż np. Revitalash. Na początku po kilku tygodniach jakiś tam efekt jest, ale nie pogrubienie rzęs, a raczej tylko wydłużenie tych istniejących, później jednak rzęsy stają się po nim niesforne, zaczynają rosnąć w jakieś dziwne strony i się wyginać. Nie mogłam sobie poradzic z ich ujarzmianiem jak rosły takie powykrzywiane. I przyznaję, że to jest już drugi raz jak zapbserwowałam takie zjawisko po używaniu tego właśnie serum. Coś tam robi, ale nic spektakularnego, natomiast nie podoba mi się, jak rzęsy po nim wyglądają i że trzeba się z nimi namęczyć, żeby nie wyglądały idiotycznie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNn-SxJGJFHxEGIbWfAywUWkQ_lf7BMTTA0gacnQY_J6FRDUPoGC4aKMWOqqllXhsqdC-UF42ACBjrq5S92XPLQNh1GiTM1zu0aByiCzYUPoVCMPcGXJzZaKZr59vbtNlqZsL57Gh90Lk/s1600/IMG_5724b.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNn-SxJGJFHxEGIbWfAywUWkQ_lf7BMTTA0gacnQY_J6FRDUPoGC4aKMWOqqllXhsqdC-UF42ACBjrq5S92XPLQNh1GiTM1zu0aByiCzYUPoVCMPcGXJzZaKZr59vbtNlqZsL57Gh90Lk/s640/IMG_5724b.jpeg" width="640" /></a></div>
* Noble Isle Fireside - lotion do ciała który dostałam w kalendarzu adwentowym. Cuuudny otulający ciepły zapach, coś wspaniałego. Jeśli chodzi natomiast o nawilżenie to raczej na poziomie przeciętnym. Skusiłabym się na niego gdyby nie jego cena. Owszem, mogę wydać kasę na kosmetyki, ale jakoś kosmetyki do ciała uważam, że nie muszą AŻ tyle kosztować, skoro balsam z Nivea czy Garnier za 20 zł też się świetnie sprawdza.<br />
* Inglot Nail Whitener - mam go już kilka lat, ostatnio pomalowałam sobie nim kilka razy paznokcie i niestety nie dość, że zostawia smugi, to jeszcze odpryskuje w przeciągu kilkunastu godzin. No po prostu nie. Za dużo roboty dla efektu na parę godzin. Nie odkupię.<br />
* Duo klej do rzęs - kolejne opakowanie, jest to najlepszy klej, jaki ja dotychczas stosowałam, więc nie mam zamiaru tego zmieniać i będę kupować kolejne sztuki.<br />
* Urban Decay primer potion - baza pod cienie, także moja ulubiona. Miałam wszystkie z tej marki ale się u mnie nie sprawdziły, tylko ta daje radę i utrzymuje cienie do powiek tam, gdzie powinny siedzieć cały dzień. Ja mam opadające powieki, więc bez bazy po 2 godzinach mam wszystko zebrane w jedno skupisko; ta baza skutecznie temu zapobiega. Dodatkowo taka tubka starcza mi na około rok, także się opłaca. Teraz używam mini wersję Primer Potion.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAOyvvgL4Jkds6nP2hkXnwbEdXSZFnzJDmi4Ml-jAc4v0wEzsSnQWaoheOhX45uKfk416pJNQG_rSeXoldsgqqAnLWtccGrtQluqL-tltCIf_SCATY8ovx3bd0dUel2jX8pvFDpH-HkAs/s1600/IMG_5714.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAOyvvgL4Jkds6nP2hkXnwbEdXSZFnzJDmi4Ml-jAc4v0wEzsSnQWaoheOhX45uKfk416pJNQG_rSeXoldsgqqAnLWtccGrtQluqL-tltCIf_SCATY8ovx3bd0dUel2jX8pvFDpH-HkAs/s640/IMG_5714.JPG" width="640" /></a></div>
* rzęsy (kępki) - znowu ta sama przypadkowa marka, bo ja i tak je rozdzielam i przyklejam metodą 1:1 do moich własnych, więc zależy mi zawsze żeby było jak najtaniej :D<br />
* Dove Pink - mydło, które używam do mycia pędzli i gąbki BB, już któreś z kolei, bardzo lubię tą różową wersję, ponieważ ładnie pachnie. Gąbki i pędzle też są dobrze domyte, więc bedę odkupywać. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOWTsg02fV-Qo1nTbxKo2OblBSI59KhSaX4djnqeexeMrG8Twn3-xNUSAal6lZ0RTEBJGJ2FidlbfqNTFBLFeN587rMQUpENk9GOw2emM18QqgYWKMIDgs9Ud1IaCR1Nk8vnCk0xiO2Oo/s1600/IMG_5726.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOWTsg02fV-Qo1nTbxKo2OblBSI59KhSaX4djnqeexeMrG8Twn3-xNUSAal6lZ0RTEBJGJ2FidlbfqNTFBLFeN587rMQUpENk9GOw2emM18QqgYWKMIDgs9Ud1IaCR1Nk8vnCk0xiO2Oo/s640/IMG_5726.JPG" width="640" /></a></div>
Próbki i saszetki:<br />
* serum Foreo - starczyło mi na 3 dni, nie ma zapachu i tyle jestem w stanie powiedzieć, nie interesuje mnie ta marka, więc nie kupiłabym.<br />
* Dior Forever Glow 0N - ten podkład jest super, mam jeszcze próbkę W1 i chyba tamta kolorystycznie mi się bardziej podoba, 0N jest dość różowa, oczywiście znowu jestem między odcieniami jak to zwykle mam w Diorze, ale jednak jakbym miała kupić pełen wymiar, to brałabym W1. <br />
* Nars Tinted Moisturizer 1 Finland - kolor cudny, ale cytrusowy zapach mi nie pasuje. Ten krem koloryzujący na twarzy jest dość mokry i nie kryje zbyt dobrze. Pani w Narsie nałożyła mi do przetestowania pełny słoiczek, który starczył mi na tydzień używania, ale wciąż nie jestem pewna, czy mi się ten kosmetyk podoba, czy nie. Mam wrażenie, że jest bardzo nietrwały. <br />
<br />
Doszliśmy do końca :) Nie wiem, jak to się stało, że znowu udało mi się tak dużo zużyć, ale dla mnie to super pozytywne, bo kosmetyków mam jeszcze multum, także cieszę się, że się z nimi rozprawiam.<br />
Jak tam Wasze zużycia? Co Was zachwyciło w tym miesiącu? AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-52761887000312078572020-02-24T18:56:00.001+00:002020-02-24T19:02:58.174+00:00L'Oreal Matte Bronzing Powder - Back To Bronze Bronzer kiedyś był przeze mnie kosmetykiem nie używanym. Myślałam sobie, że skoro mam szczupłą twarz, to żadne tam modelowania nie są mi potrzebne. Ale kupiłam swój pierwszy bronzer już kilka lat temu i od tamtego czasu stwierdzam, że jednak takie konturowanie czy ocieplanie nadaje twarzy wielowymiarowości i po prostu wygląda to fajnie. Obecnie mam w kolekcji kilka bronzerów, a dzisiaj będzie o jednym takim, który nabyłam w zeszłym roku.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXXIVTmoeCORGAZ4i4Db87LJNBaw7DOc-2bcVHUFIXtfPmQtLjt4OMA2qn4HtUk6Ld4GT3KSKVa1IOc2PAxaI_-bSYu2Q8W7x9JhDbwrYx3_2kXQArL14bSpRrTO4XebVSq6wD50C5QMg/s1600/IMG_4716.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXXIVTmoeCORGAZ4i4Db87LJNBaw7DOc-2bcVHUFIXtfPmQtLjt4OMA2qn4HtUk6Ld4GT3KSKVa1IOc2PAxaI_-bSYu2Q8W7x9JhDbwrYx3_2kXQArL14bSpRrTO4XebVSq6wD50C5QMg/s640/IMG_4716.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Produkt ten występuje tylko w jednym odcieniu 02 Sunkiss. Swego czasu zastanawiałam się, gdzie się podział numer 01, ale wciąż jest to nierozwiązana zagadka. Bronzer dostajemy w takim sobie wizualnie opakowaniu, spód jest w nudziakowym kolorze, wieczko jest przezroczyste z elementami różowego złota. Takie se według mnie połączenie, ale co ja tam wiem. Dodatkowo mój egzemplarz ma na dole wbudowaną komorę, w której jest pędzel (służący jak zazwyczaj w przypadku takich kosmetyków do niczego). Wydaje mi się, że ten pędzel był tylko w pierwszej wersji tych produktów, natomiast przy 2 serii zrezygnowano z niego i rzeczywiście przysłużyło się to odbiorowi wizualnemu produktu, bo opakowanie nie jest już takie masywne, ale jak dla mnie wciąż wygląda to słabo.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHxEuRcMOcny874ML5R2tfIxm4QaYBGnI66Kl3jdkiy8Owglo8FAKsj2OVWUQ5o2rNcyBAKlpbSLI6Mw0uK-ksuoqaXLQR-AyjgEqlhl97fY80mqfwr32IF9JqGkrtFHQit2jKMhyphenhyphenIles/s1600/IMG_4719.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHxEuRcMOcny874ML5R2tfIxm4QaYBGnI66Kl3jdkiy8Owglo8FAKsj2OVWUQ5o2rNcyBAKlpbSLI6Mw0uK-ksuoqaXLQR-AyjgEqlhl97fY80mqfwr32IF9JqGkrtFHQit2jKMhyphenhyphenIles/s640/IMG_4719.JPG" width="640" /></a></div>
Po otwarciu wieczka mamy nasz bronzerek, a na nim wzór w kształcie liścia. Całkiem ładnie to wyglądało, chociaż moje zdjęcia robiłam już po jakimś czasie od rozpoczęcia używania, więc wzór na zdjęciach ma się słabo. Nasz kosmetyk też pachnie. Niestety nie czymś ładnym, tylko takim sztucznym. Wolałabym, żeby marka nie dodawała do niego żadnego zapachu, niż dodawała taki dziwny, ale to kwestia preferencji.<br />
Jeśli chodzi o kolor to mamy do czynienia z pięknym matowym biszkoptowym odcieniem, ale jednak idzie on nieco w ciepłą stronę, chociaż nie za mocno. Odcień jest idealny zarówno do wykonturowania buzi, jak i delikatnego ocieplenia jej, żeby nie wyglądała zbyt płasko po nałożeniu podkładu i pudru. Z łatwością nakłada się na pędzel i rozciera na buzi. Słowem świetnie się z nim pracuje i super wygląda na twarzy po nałożeniu. Efekt przybrązowienia można pogłębić, dokładać produktu ile nam się podoba, a on wciąż bardzo dobrze wpracowuje się w skórę mimo tego, że jest to produkt matowy. I pomimo tej jego matowości odnoszę wrażenie, że na twarzy nie wygląda płasko, bez życia, tylko faktycznie wygląda bardzo dobrze.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8cyu7APioVOOUhJ-pfQRU7k6R_dX3ODAbGihR4qlk3qkT9oEz6fttdgJYGSFqttGv6wNQSx2DVgasSz8VgExQBp4lrJZyU_HZhUMcmJO0PLKMqS2WxlMZ14SfEPPVixigg-bcYL65JcQ/s1600/IMG_4725-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8cyu7APioVOOUhJ-pfQRU7k6R_dX3ODAbGihR4qlk3qkT9oEz6fttdgJYGSFqttGv6wNQSx2DVgasSz8VgExQBp4lrJZyU_HZhUMcmJO0PLKMqS2WxlMZ14SfEPPVixigg-bcYL65JcQ/s640/IMG_4725-01.jpeg" width="640" /></a></div>
Na powyższym zdjęciu on wygląda na cieplejszy, niż jest w rzeczywistości. To, jak wygląda w opakowaniu oddaje jego prawdziwy kolor, nie wiem dlaczego słocze wyszły takie ciepłe, bo on aż taki ciepły nie jest.<br />
Jeśli chodzi o jego konsystencję i pigmentację to powiem szczerze, że nie zawiodłam się. Struktura tego bronzera jest odpowiednia, przy nabieraniu nie pyli się i nie ma fruwających pudrowych kawałków, jeśli chcemy go zesłoczować i nabierzemy palcem tak dość mocno jak ja to zrobiłam, to rzeczywiście dużo produktu się nabierze, natomiast ja go zawsze nakładam albo bardziej zbitym pędzelkiem kulką jeśli chcę zrobić takie a'la konturowanie, albo większym pędzlem do bronzera i wtedy nakładam go na większe partie twarzy, albo czasami robię wszystko tym mniejszym i też to się sprawdza, bo jak wspomniałam on jest naprawdę przyjemny we współpracy i można go nałożyć czymkolwiek, a i tak wygląda dobrze, bo daje się łatwo blendować i nie tworzy plam. Bardzo jasne karnacje jak moja (poziom Loreal True Match N1) będą z niego zadowolone.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDEozN8Duh4iwoeWGvn9lwDc4d5Hx8GwwuBd_hcnHf1PiSaY4GSBnu08uwv1eI_arNUA5k4g5PruX2Z63dVJb8NNoSToHHXSazEMZPMGS_rxwBPAstiWWEoyOn2XV3suuY-oY1ftdkKr0/s1600/IMG_5654a.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDEozN8Duh4iwoeWGvn9lwDc4d5Hx8GwwuBd_hcnHf1PiSaY4GSBnu08uwv1eI_arNUA5k4g5PruX2Z63dVJb8NNoSToHHXSazEMZPMGS_rxwBPAstiWWEoyOn2XV3suuY-oY1ftdkKr0/s640/IMG_5654a.jpeg" width="640" /></a></div>
Tu dla porównania (w sztucznym świetle, dlatego zdjęcie jest inne) z dwoma innymi bronzerami - od lewej L'Oreal Back To Bronze, następnie Nars Laguna i ostatni, a zarazem pierwszy z prawej to Mac Delicates (niestety limitowana edycja). W kolorze są bardzo do siebie zbliżone. Można wszystkimi zarówno konturować, jak i ocieplać buzię. Różnica jest tu w wykończeniu. L'Oreal to mat, chociaż nie płaski, jednak wciąż mat. Laguna ma w sobie rozświetlenie, żadnych drobin na twarzy nie widać, ale daje takie zdrowe wykończenie (wciąż będąc produktem pudrowym), natomiast Mac Delicates to jest coś na pograniczu pudru i kremu, ma niespotykaną konsystencję, coś prawie jak rozświetlacz z Anastasii Amrezy, po prostu jest taki dość kremowy i plastyczny pod palcami. Żaden nie jest zamiennikiem dla innego, ale musicie przyznać, że kolorystycznie jest całkiem podobnie.<br />
Nie napisałam jeszcze o czasie trwania Back To Bronze na mojej twarzy. Produkt wytrzymuje cały dzień nałożony tylko na podkład + puder (nie stosuję baz), na całość zazwyczaj pryskam mgiełką (Mac Fix + albo inne mgiełki odświeżające, ABSOLUTNIE NIE utrwalające czy matujące).<br />
Podsumowując bronzer jaki oferuje nam L'Oreal uważam, że jest to naprawdę dobry produkt, marka się postarała, natomiast opakowanie (nawet bez pędzla na dole) do mnie osobiście nie przemawia, jednak rozumiem też, że jest to kwestia indywidualnych preferencji i ktoś może być nim zachwycony.<br />
<br />
A Wy miałyście ten bronzer i podzielacie moje zdanie? A może macie jakiegoś swojego bronzerowego ulubieńca i używacie tylko jego? Podzielcie się w komentarzach, co Was zachwyciło.<br />
<br />AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-68604350216760840432020-02-15T16:48:00.003+00:002020-02-15T17:13:24.054+00:00Nowości z ostatnich 4 miesięcy Kilka miesięcy temu opublikowałam na blogu moją wishlistę na kolejne kilka miesięcy (<a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2019/11/wishlista-i-plany-zakupowe.html">klik</a>). Tak się złożyło, że większość moich 'zachcianek' kosmetycznych już do mnie trafiła. Pisałam Wam też ostatnio, że bardzo selekcjonuję, co kupuję i na co sobie pozwalam z racji moich sporych zbiorów i chęci zużycia części zasobów, ale pozbyłam się kolejnych kilku kosmetyków, więc po prostu należało mi się coś nowego z listy chciejstw :) Październik 2019 był miesiącem bez zakupów, co udało mi się osiągnąć bez problemu, natomiat od listopada do końca stycznia przybyły do mnie takie oto cukiereczki do zabawy:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQw9LakUydXbjroTpHdcN5rhXNgJV9d7caSU41fvwBn72jxb8zeO7eh-mUMGRsXHOtbCpOxNCBlOe8_1vRuUOzk6dPi4yEiSsKGCuhah_oyD604hHH-8_ytQ8l370cFP9817u-c5BuBIA/s1600/IMG_5380.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQw9LakUydXbjroTpHdcN5rhXNgJV9d7caSU41fvwBn72jxb8zeO7eh-mUMGRsXHOtbCpOxNCBlOe8_1vRuUOzk6dPi4yEiSsKGCuhah_oyD604hHH-8_ytQ8l370cFP9817u-c5BuBIA/s640/IMG_5380.jpg" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Natasha Denona Mini Nude i Mini Star - paletki, które chodziły za mną już od dłuższego czasu. Zazwyczaj nie kupuję cieni w paletach, bo przeważnie nie do końca pasuje mi kolorystyka i nawet jeśli jest kilka odcieni, które mi się podobają, to jest też kilka, których wiem, że nie będę używać, a jednak płacimy za całość, którą ktoś już złożył i nie można tego zmienić, więc mam wrażenie trochę zmarnowanych pieniędzy (wolę kupić 1 cień, który wiem, że jest dokładnie tym, czego szukam). Tutaj kolory trafiają w moje gusta w 100%, Mini Nude jest moją idealną paletką, Mini Star ma 2 'szalone' jak dla mnie kolory i dlatego idealnie się wpisują w moje potrzeby. Nie planuję zakupów innych palet Natashy (zbyt duże i zbyt kolorowe), ale te dwie jak już się zapoznam z nimi bliżej i będą dobre to pewnie będę odkupywać jeśli kiedykolwiek się skończą.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit6kmLQ0jXu7Ej8qwCs9xdwx5u7RAluZvFpZvbZplezBuzjZNBuICugJti6F9YFJd6Vcqd3bgU_-GuysauFol7yAWzLMfxjnsCFTnIJ3k3jvnrv4TScKQ1CO7fcpvzyAhdd32Uh4WQb7Y/s1600/IMG_5425.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit6kmLQ0jXu7Ej8qwCs9xdwx5u7RAluZvFpZvbZplezBuzjZNBuICugJti6F9YFJd6Vcqd3bgU_-GuysauFol7yAWzLMfxjnsCFTnIJ3k3jvnrv4TScKQ1CO7fcpvzyAhdd32Uh4WQb7Y/s640/IMG_5425.jpg" width="640" /></a></div>
Hourglass Ambient Lighting Palette Ethereal Light - czyli najbardziej pasująca mi kolorystycznie wersja z pięciu dostępnych w Sephorze. Marzyła mi się od jakichś 2 lat, ale nigdy nie było okazji jej kupić, ale w grudniu Sephora zrobiła -25%, więc musiałam skorzystać z tej okazji. Róż Diffused Heat, który w niej jest był na mojej liście do kupienia od kilku lat, a pudry znam i uwielbiam, także jak dla mnie idealny zakup.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5G0xj6alMR9uNQa1DB3-wVhYxL93_wEOA5PQa7kvPNz2w-IJ5BXyswaHKT_INf5MmpI_rAkzKEEVKLgboxTfSLK0bRhR5GIFGw7vLUnRC1yZmBtHhyphenhyphenW3_1o3nZJZXQCg9jJstjURFurE/s1600/IMG_5477.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5G0xj6alMR9uNQa1DB3-wVhYxL93_wEOA5PQa7kvPNz2w-IJ5BXyswaHKT_INf5MmpI_rAkzKEEVKLgboxTfSLK0bRhR5GIFGw7vLUnRC1yZmBtHhyphenhyphenW3_1o3nZJZXQCg9jJstjURFurE/s640/IMG_5477.jpg" width="640" /></a></div>
Hourglass Ambient Lighting Edit Ghost - za tą paletką chodziłam od sierpnia 2019, kiedy to zobaczyłam, że coś takiego wyjdzie, do końca jednak nie byłam przekonana, czy chcę wydać tyle kasy na paletkę, bo jednak jej nie potrzebuję. Ale w styczniu John Lewis przecenił ją o 1/3 ceny, pewnie tylko po to, żeby wyprzedać (co roku marki tak robią, żeby się pozbyć limitowanych edycji) i wtedy stwierdziłam, że tak - potrzebuję ją i chcę, skoro chodziłam za nią przez 5 miesięcy. I cieszę się, że ją mam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmfWQJY-9PhsMRpm4696jfrzp7H7utcbdZ8JgsErKeH0g67wyIKjWe1zdpKFWfix-_c52FqyjHUdxNpQZOLzLut-upY-lhBFTJQ3_FDUAXxR1iFfIzMX8928oSyV2aXm6wVn2tThibWVk/s1600/IMG_5478.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmfWQJY-9PhsMRpm4696jfrzp7H7utcbdZ8JgsErKeH0g67wyIKjWe1zdpKFWfix-_c52FqyjHUdxNpQZOLzLut-upY-lhBFTJQ3_FDUAXxR1iFfIzMX8928oSyV2aXm6wVn2tThibWVk/s640/IMG_5478.jpg" width="640" /></a></div>
Hourglass Veil - puder, o którym słyszałam tyle dobrego, że nie mogłam przejść obok niego obojętnie, szczególnie podczas wspomnianej wcześniej promocji Sephory w grudniu. Jeszcze nie miałam okazji go nałożyć na twarz, bo mam resztkę dwóch pudrów, które chcę zużyć do końca, ale wtedy Hourglass idzie w ruch. Jestem go bardzo ciekawa.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiorvpNfwCAH7QrQTYfKlrlD9h_KrvpDVbMEozOaP9U_39vd2xhxLH_dOQiJ14qQe3iGCJbJarw-zSfzjoWPc3GZe8OaD0rwo-laHbMQZlCW5nXPcPqj3AHCcePRZ9i7pqNIYgABB9yhdI/s1600/IMG_5461.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiorvpNfwCAH7QrQTYfKlrlD9h_KrvpDVbMEozOaP9U_39vd2xhxLH_dOQiJ14qQe3iGCJbJarw-zSfzjoWPc3GZe8OaD0rwo-laHbMQZlCW5nXPcPqj3AHCcePRZ9i7pqNIYgABB9yhdI/s640/IMG_5461.jpg" width="640" /></a></div>
Hourglass Ambient Lighting Bronzer Nude Bronze Light - dostałam go w prezencie na Rocznicę od mojego Mężczyzny. Wiedział, że mi się marzy ten kosmetyk. Miałam go na twarzy dopiero 2 razy, więc za dużo nie mogę o nim powiedzieć, ale póki co wszystko zapowiada się super.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnUtJC0yFkOpNvMjN2SvOJ1w3ZQjSfbSwnjcYJ-SA4jVwyyKx4KbGnSeZiXkjkcgnrRlOcg_q7KEM4SfZ1psV4zXU-vLol0eRDOVzG2PoqSS4ERtJurnVp8meKgDx8itSeptp6cUE2kbs/s1600/IMG_5432a.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnUtJC0yFkOpNvMjN2SvOJ1w3ZQjSfbSwnjcYJ-SA4jVwyyKx4KbGnSeZiXkjkcgnrRlOcg_q7KEM4SfZ1psV4zXU-vLol0eRDOVzG2PoqSS4ERtJurnVp8meKgDx8itSeptp6cUE2kbs/s640/IMG_5432a.jpeg" width="640" /></a></div>
Marc Jacobs O!mega Bronze w odcieniu Tan Tastic - ów bronzer również marzył mi się od dłuższego czasu i jego też dostałam w prezencie na Rocznicę. Miałam go tylko raz na twarzy, żeby sobie przetestować, więc i tu nie mogę za dużo powiedzieć, ale recenzja na pewno pojawi się w przyszłości.<br />
<br />
Jak widzicie moje nowości zdominowała marka Hourglass, ale chciałam ją bliżej poznać, więc teraz jest okazja. Tylko rzeczy z mojej listy, starannie wyselekcjonowane, przemyślane i 'wymacane' przed zakupem. Gdyby nie rocznica, to pewnie nie miałabym jeszcze obu bronzerków, a gdyby nie promocje, to nie miałabym całej reszty. Wychodzę z założenia, że mam dużo kosmetyków w kolekcji, więc jeśli coś jest na liście chciejstw, to będzie kupione dopiero, jak będzie na to jakaś oferta (oczywiście o ile nie jest to limitowana edycja). Daje to 3 korzyści - po 1 mam czas na zastanowienie się, czy faktycznie tego chcę i potrzebuję, po 2 - mogę sobie zużywać to, co mam do zużycia w międzyczasie, po 3 - oszczędzam kasę kupując ostatecznie dany produkt w jakiejś ofercie. Mi w to graj. Obecnie moja lista jest malutka, nie spieszy mi się z zakupem niczego. Cieszy mnie progres, jaki poczyniam w kosmetykach, które wybrałam do wykończenia i powolutku będę sobie testować te nowe. <br />
A jak Wasze nowości? Poszalałyście mocno? Przyznać się, kto dużo nakupował na Black Friday a potem na Boxing Day i na wyprzedażach? <br />
<br />
<br />AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-79253452752571582032020-02-01T00:00:00.000+00:002020-01-31T23:05:27.865+00:00Zużycia styczniaPierwszy miesiąc tego roku mamy za sobą (czy Wam ten miesiąc też minął niesamowicie szybko?), także chciałabym dzisiaj podsumować kosmetyki, które udało mi się zużyć w styczniu. O dziwo jest tego bardzo dużo, także bez przedłużania zapraszam na przegląd. Zaczniemy od kolorówki, gdyż to z niej jestem najbardziej dumna. Przygotujcie sobie coś do picia albo do jedzenia, bo będzie tasiemiec:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEis_G4s1KjLYlSZ54UY7-0tBgcUaJOVvvnuS6-4dwWdSb-6plrF5jnupHWKNc4Dil_1yg1CQqC5j6YrYIjP7xJE7K_nBgYzIuS5NlOqs0Xl9dBa7xxb3NIQ3P4ALfLT_R3ELdxe7Wcmdp8/s1600/IMG_5320.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEis_G4s1KjLYlSZ54UY7-0tBgcUaJOVvvnuS6-4dwWdSb-6plrF5jnupHWKNc4Dil_1yg1CQqC5j6YrYIjP7xJE7K_nBgYzIuS5NlOqs0Xl9dBa7xxb3NIQ3P4ALfLT_R3ELdxe7Wcmdp8/s640/IMG_5320.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2016/11/shiseido-synchro-skin-lasting-liquid.html">Shiseido Synchro Skin N1</a> - miałam z tym podkładem burzliwą relację, czasem mi się bardzo podobał na skórze, czasem nie lubiłam tego pudrowego wykończenia. Ogólnie był to produkt przyzwoity, trzymał się cały dzień w niemalże nienaruszonym stanie i miał ładny kolor, ale nie odkupię, ponieważ o ile mi wiadomo to został wycofany, a na jego miejsce powstał inny. Wolę podkłady o bardziej świetlistym wykończeniu, tego mi tutaj zabrakło.<br />
* Max Factor 2000 Calorie tusz do rzęs - nie wiem, jak to się stało, że skusiłam się na zakup tego bubla, mimo tego, że nawet miałam notatkę sprzed kilku lat (którą znalazłam później), że to jedno wielkie g i nie warto kupować. Tusz ani nie wydłuża, ani nie pogrubia, szczoteczka nabiera albo za dużo, albo za mało produktu, ale najbardziej nie mogę przeżyć tego, że przy każdym użyciu i zamykaniu produktu on 'wyłaził' z opakowania. Za każdym razem miałam upierdzielone ręce i wszystko obok. Stwierdziłam jednak, że jak już kupiłam to się przebiedzę i poużywam. Niestety starczył mi może na 3 tygodnie, bo potem wysechł, a był w folii wcześniej, więc nie było szans, że ktoś go otworzył. Bubel - nie kupię nigdy więcej.<br />
* Chanel Le Volume Revolution De Chanel - minis, podobnie, jak MF ten tusz nie nadawał się do niczego. Przyszedł w takim hermetycznym opakowaniu które musiałam rozedrzeć, więc też nie było szans, żeby ktoś w nim grzebał, a radość z używania miałam może ze 2 tygodnie, bo potem zasechł. Szczotka zbyt wielka i nabierała za dużo produktu, zero wydłużenia na rzęsach, ALE przy kilku warstwach dawał bardzo mocne pogrubienie. Jednak przez to, że wydłużenia nie dawał niemalże żadnego i tak rzęsy wyglądały smutno i biednie. Tu również był problem z tuszem wyłażącym z opakowania, ale tylko przez pierwsze kilka dni. Nie ponowię zakupu. Może z jakimś tuszem wydłużającym dodatkowo by się sprawdził lepiej, ale sam jest słabiuśki.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2013/12/estee-lauder-pure-color-blush-peach.html">Estee Lauder Pure Color Blush Peach Passion</a> - zużyłam kiedyś jeden i odkupiłam jeszcze w starym opakowaniu (teraz są w granatowym), cudowny kolor, świetna konsystencja, gdyby nie to, że mam dużo róży i staram się zejść z ilości, to pewnie bym odkupiła (po wcześniejszym wytestowaniu, czy na pewno te nowe są wciąż tak samo dobre, jak ten, który zużyłam:D)<br />
* Inglot cienie - jakiś jasny kolor i trochę ciemniejszy na załamanie powieki, przyznam szczerze, że miałam je już jakiś czas i po prostu zdecydowałam, że czas je zużyć i się z nimi pożegnać, tym bardziej, że mam sporo cieni w podobnych odcieniach i tu też staram się zejść nieco z ilości. Cienie Inglota według mnie są trochę zbyt suche, nie blendują się za dobrze, ale jako cień bazowy na całą powiekę się nadają. Nie planuję ponownego zakupu (choć mam cieni Inglota jeszcze kilka sztuk)<br />
* Bell Hypoallergenic Perfectionist Powder - odcień 01, czyli ten z żołtymi kwiatkami, jedyny słuszny dla mnie :D Na początku nie byłam zadowolona, z rozświetlającymi podkładami ten puder owszem, daje efekt rozświetlenia, ale nie trzyma makijażu w ryzach, natomiast z podkładami, które same z siebie lekko zastygają, lub mają nieco pudrowe wykończenie (jak ten z Shiseido) spisuje się całkiem nieźle. Genialnie też wygląda nałożony w niewielkich ilościach pod oczami. Puder ok, ale trzeba go wyczuć i nie nakładać za dużo. No i trzeba pamiętać, że rozświetlających podkładów nie utrzyma w ryzach (szkoda). Nie wiem, czy bym odkupiła, może tylko do używania pod oczy?<br />
* Mac Sunny Seoul i Mac Speed Dial - obie ładne, chociaż Speed Dial miał taki wyraźny holograficzny poblask na ustach i nie do końca mi to pasowało, Sunny Seoul bardziej wiosenno-letnia (ale ja się takimi niuansami nie przejmuję i noszę to, co chcę kiedy chcę :D), obie są wycofane, więc nie ma się co nad nimi specjalnie rozwodzić.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWWD3_4ahKCm6vEiEyueOgttsCTHkellwE3qhfESjjHJc3t_FKlAzIWOJr0PzFDiJ9w7i1rwMZlc9cODaJGGpbo7BPZBrOXSaiNJC0a22-1miLwHoSJvLyAHj2OZMU-DvhqicAkQktph8/s1600/IMG_5260.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWWD3_4ahKCm6vEiEyueOgttsCTHkellwE3qhfESjjHJc3t_FKlAzIWOJr0PzFDiJ9w7i1rwMZlc9cODaJGGpbo7BPZBrOXSaiNJC0a22-1miLwHoSJvLyAHj2OZMU-DvhqicAkQktph8/s640/IMG_5260.jpeg" width="640" /></a></div>
* Ziaja GdanSkin - balsam do ciała, który nawilżał przeciętnie, ale dla mnie wystarczająco, a do tego pięknie pachniał plażą i muszelkami (jestem z Gdańska, więc wszelkie takie rzeczy mnie kupują), więc potwierdzam, że marce udało się dobrze oddać zapach znad morza :D Konsystencja raczej delikatna, dobrze się wchłaniał, poprawny produkt. Nie zauważyłam natomiast żadnego rozświetlenia, chociaż to może lepiej.<br />
* Palmolive Naturals Sensitive Skin - żel do mycia ciała, który pachnie czystością, ja bardzo lubię takie zapachy, więc zużyłam z przyjemnością. Dobrze się pieni, dobrze myje, nie podrażnia, pewnie odkupię jak zużyję te, co mam.<br />
* Avene Cleanance żel do mycia twarzy - wracam do niego regularnie, bardzo lubię to uczucie piszczącej niemalże skóry po myciu, podoba mi się zapach i wspaniałe właściwości myjące. Będę dalej kupować. Aż dziwne, że nigdy o nim nie napisałam na blogu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKiRPryCM3jt60TUDnedz1nwjTz-3G5yuylgDwsDOK2M-O4UEcCji2IK7pjdKo74DwqRR7yetsdwWUdf1Hla2p4Bxb4tF-RcOMwQhydiby9uaTIysG-v2v-OFUTdcbnIrfsq2JtNb5Cdc/s1600/IMG_5271a.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKiRPryCM3jt60TUDnedz1nwjTz-3G5yuylgDwsDOK2M-O4UEcCji2IK7pjdKo74DwqRR7yetsdwWUdf1Hla2p4Bxb4tF-RcOMwQhydiby9uaTIysG-v2v-OFUTdcbnIrfsq2JtNb5Cdc/s640/IMG_5271a.jpeg" width="640" /></a></div>
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2019/12/the-ordinary-aha-30-bha-2-peeling.html">The Ordinary AHA + BHA peeling</a> - u mnie się nie spisał, wydaje mi się, że mam zbyt wrażliwą skórę na używanie go. Owszem, skóra po użyciu była gładziutka jak pupcia niemowlaka i taka atłasowa niemalże, ale moja cera reagowała zaczerwienieniem, podrażnieniem i już po kilku godzinach pojawiały się na niej niedoskonałości. Nie jest to kosmetyk zły i przyznaję, że działa, natomiast po prostu moja skóra go nie za dobrze toleruje.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2015/06/estee-lauder-advanced-night-repair.html">Estee Lauder Advanced Night Repair</a> - minis serum do twarzy, wciąż nie uważam, żeby to serum coś spektakularnego robiło, natomiast im starsza jestem, tym bardziej mam wrażenie, że ono daje spoko warstwę nawilżenia i skora jest przyjemna w dotyku. Mam chyba jeszcze 1 taki minis więc zużyję, ale nie kupię pełnego opakowania, bo chcę się skupić w przyszłości na innym rodzaju pielęgnacji.<br />
* Estee Lauder DayWear Eye - krem pod oczy, równiez minis, jak dla mnie za mało treściwy i zbyt słabo nawilżający, zużyłam, skóra nie wołała pić bo jego użyciu, ale do mojego hitu w tej kategorii to mu wiele brakuje.<br />
* Touch in Sol Pretty Filter Waterful Glow Cream - minis, który był w kalendarzu adwentowym. Zużyłam bez szczególnego zachwytu, mam wrażenie, że za mało nawilżał, 'glow' nie dawał żadnego, na pewno nie jest to kosmetyk do odkupienia dla mnie<br />
* Clarins Gentle Eye Makeup Remover - jak się cieszę, że to był tylko minis, bo gdybym kupiła pełną butelkę, to bym klęła jak szewc, ten płyn mili Państwo nie robi nic, a już na pewno nie zmywa makijażu, jest za mocno perfumowany, nie radzi sobie z lekkim podkładem, z oczami (wymalowanymi niewodoodpornymi kosmetykami) nie radzi sobie wcale. Szajs za wiele monet.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhowWpyb79zjGxdQH-eqG9aBFERQxMAOAWvGuTARdz73s-PYv3tG9FOTl8h-5RT54U2vZEEm75jPgsHXdbnmHu2LSlOvfH_AHjIz5MQlvYmebmpoZn75KIYGGqTGqFZgfpZssTu6sVvCYo/s1600/IMG_5315.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhowWpyb79zjGxdQH-eqG9aBFERQxMAOAWvGuTARdz73s-PYv3tG9FOTl8h-5RT54U2vZEEm75jPgsHXdbnmHu2LSlOvfH_AHjIz5MQlvYmebmpoZn75KIYGGqTGqFZgfpZssTu6sVvCYo/s640/IMG_5315.JPG" width="640" /></a></div>
* mydło, nie wiem, jaka to marka - ale to i tak nie ma znaczenia. Mydło dostałam w kalendarzu adwentowym, od początku go nie lubiłam, bo pachnie czymś naturalnym, a najbardziej lawendą, a ja lawendy nienawidzę, zużyłam do mycia pędzli, ale męczyłam się z tym smrodem, ja wolę takie kremowe, czyste zapachy (wiecie, świeże pranie czy coś takiego)<br />
* Dove Pink - to mydło też zużyłam do mycia pędzli, tutaj już wszystko jest cacy, zapach mi pasuje, twardość kostki mi pasuje (nie mięknie przy samym końcu używania), domywa pędzle i gąbki bardzo dobrze, mam więcej w zapasie<br />
* L'Occitane Amande - minis olejku do mycia ciała, nie lubię olejków, bo wszystkie tak mi dziwnie pachną jakby rybą (nie wiem, skąd to skojarzenie, ale własnie tak jest), nie pienią się i odnoszę wrażenie, że nie domywają mojej skóry. Nie lubię tego uczucia po olejkach. Ten też był a kalendarzu adwentowym, więc już zużyłam, ale na pewno bym nie odkupiła. Zapach migdałów połączonych z rybką też mi jakoś specjalnie nie leży :D<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8p79vhTAs1u4Sfd7QS8uMLJvVIS0G_bRPMytwBCiN3QH4NvFFRmJU3PX5ZxFYLeQY8dJmAmaz6Ria6kZzwaY99RVrtGSorP5mq5PPcC2nczr_FVBnq09hQ8L0u1EvRAD_gRgcsTNZ-Qk/s1600/IMG_531701.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8p79vhTAs1u4Sfd7QS8uMLJvVIS0G_bRPMytwBCiN3QH4NvFFRmJU3PX5ZxFYLeQY8dJmAmaz6Ria6kZzwaY99RVrtGSorP5mq5PPcC2nczr_FVBnq09hQ8L0u1EvRAD_gRgcsTNZ-Qk/s640/IMG_531701.jpeg" width="640" /></a></div>
* Mixa Lipidowy krem do rąk - byłam całkiem zadowolona, chociaż nie jest to super kosmetyk, ma dość gęstą konsystencję i dobrze się wchłania, natomiast odniosłam wrażenie, że zbyt mało nawilżał moje dłonie<br />
* got2b Glued - spray do włosów; moje włosy są długie i często robię sobie tzw 'bulbę' na czubku głowy, przez to jednak, że moje włosy są równiez delikatne i lejące to muszę sobie ową bulbę utrwalić. Ten lakier mnie nie zachwycił, za mocno skleja włosy i zostawia na nich sklejone strąki (nawet jeśli nie użyje się go dużo). Mam jeszcze jedno duże opakowanie, ale miłości z tego nie będzie i jak tylko tamto zużyję, to nie będę kupować. Lakiery Wella są 100 razy lepsze.<br />
* Primark olejek do skórek - kupiłam jakiś taki najtańszy, używałam jak mi się przypomniało, także rezultaty prawie żadne, nie sądzę, żebym miała odkupić tego typu produkt, bo po prostu zapominam używać i to tylko leży<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhelv-5EragDii96CYomkIGGwqBGTkQVs4aA2p6_1KuUsMJhCaquyHpddsg8WE5kmRJo4uNm-MnxXsVKIW7erXU1VbK57FrfoVJASVIl59L__TGEglAL_Txnlv5iBxiPQDK388XHDSWVjo/s1600/IMG_53191.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhelv-5EragDii96CYomkIGGwqBGTkQVs4aA2p6_1KuUsMJhCaquyHpddsg8WE5kmRJo4uNm-MnxXsVKIW7erXU1VbK57FrfoVJASVIl59L__TGEglAL_Txnlv5iBxiPQDK388XHDSWVjo/s640/IMG_53191.jpeg" width="640" /></a></div>
* Eveline peeling, maska-serum do rąk - peeling był świetny, super działanie i pięknie pachniał, natomiast maska nie przypadła mi do gustu, zapach średni i nawilżenie słabe, peeling gdyby był w pełnym wymiarze to bym odkupiła, ale maski nie<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZFcA2ct8uC8HSqglhZUzQl2Vt39KhRkfGvGWidANyzL5FNqwky1S8UvQonBMBNhA6kBz6vetuTLHs0SmdQV8Ou6j1jCcm51EQ-S0GgN9POCJlHUYOvUqKwmT-cM_DYG7lxPQg0FKIWhI/s1600/IMG_5273.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZFcA2ct8uC8HSqglhZUzQl2Vt39KhRkfGvGWidANyzL5FNqwky1S8UvQonBMBNhA6kBz6vetuTLHs0SmdQV8Ou6j1jCcm51EQ-S0GgN9POCJlHUYOvUqKwmT-cM_DYG7lxPQg0FKIWhI/s640/IMG_5273.jpeg" width="640" /></a></div>
* rzęsy - znowu ta sama, najtańsza dostępna marka, dalej sobie doklejam rzęski metodą 1:1 i tak, rozumiem, że jest to czasochłonne i tylko do zmycia makijażu wieczorem (stąd najtańsze dostępne rzęsy, bo i tak je rozdzielam z kępki), ale tak mi się efekt podoba, że póki mi się nie znudzi to będę tak kleić<br />
* Organique Glinka Ghassoul - jak dla mnie trochę zbyt mocno trzeba się bawić z taką proszkową formułą, strasznie się sypie z twarzy, a do tego ta konkretna glinka wysuszała mi za mocno skórę, produkt nie dla mnie<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg10UXjRBCbFcMhyAuvhO63PEdU3RFk-AIq-1y0EYlpA-BqeqLn6e6u1Rl4WiNLzVOQmw_O5zick9oKwLi9EFD5BcIYS6OmeU7ljNV-9WfzlnY3SSj7USr5y_Mh4S2LsVb80l6uTz9Gj70/s1600/IMG_528101.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg10UXjRBCbFcMhyAuvhO63PEdU3RFk-AIq-1y0EYlpA-BqeqLn6e6u1Rl4WiNLzVOQmw_O5zick9oKwLi9EFD5BcIYS6OmeU7ljNV-9WfzlnY3SSj7USr5y_Mh4S2LsVb80l6uTz9Gj70/s640/IMG_528101.jpeg" width="640" /></a></div>
* Próbki - Purito Water Cream saszetka - trochę za mało nawilżajaca jak dla mnie; Glamglow Berry Glow - cudny zapach, ale nie lubię takich maseczek, działanie też na godzinę może; próbka perfum Comme Des Garcons Copper - nie dla mnie, męczył mnie ten zapach; próbka Macowego Strobe Cream w odcieniu Goldlite, pani dała mi prawie cały słoiczek, więc mogłam dobrze przetestować, super produkt, daje ładne rozświetlenie cery, kiedyś sobie kupię.<br />
<br />
Ktoś dotrwał do końca? :D Ogromnie się cieszę z moich zużyć styczniowych, bo całkiem nieźle mi poszło. Ciekawe, czy w lutym też będzie tak owocnie?<br />
A jak Wasze zużycia? Dużo kosmetyków udało się Wam wykończyć? AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-82436468252803596752020-01-24T21:22:00.002+00:002020-01-24T21:33:46.884+00:00Zużywanie kosmetyków - dlaczego, po co i jak ja to robię?Poprzedni wpis o <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2020/01/roczne-zuzycia-makijazowe-i-dlaczego.html">rocznych zużyciach makijażowych</a> cieszy się bardzo dużą popularnością. Przyznaję, że ogromnie mnie to cieszy, ponieważ wiem, że ten blog zmienia nieco swój charakter głównie przez moje bardziej zdroworozsądkowe podejście do tematu zakupów i zużywania kosmetyków. Będzie raczej mało zakupów, trochę recenzji, ale głównie skupię się na pokazywaniu Wam moich postępów w zmniejszeniu nieco mojej kolekcji. Pomyślałam więc, że żeby zacząć ten temat muszę zrobić jakiś wstęp, wyjaśnić parę rzeczy. Dlatego dzisiaj opowiem Wam, dlaczego i jak to się stało, że doszłam do punktu, w którym jestem dzisiaj.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFgTVG1gnAksOg_UPcLw4p2CiEH0KAEhewrHDDCCU9zNc4IvJ3SW88sL4-VG62-7UKKsFTLz0hakviEtGXBuFg_-9S8yf6Sbnwp_Lf-peWFPJ4drz3fdQcM3UF2i5JmtqWg6AUQNcantM/s1600/IMG_5235.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFgTVG1gnAksOg_UPcLw4p2CiEH0KAEhewrHDDCCU9zNc4IvJ3SW88sL4-VG62-7UKKsFTLz0hakviEtGXBuFg_-9S8yf6Sbnwp_Lf-peWFPJ4drz3fdQcM3UF2i5JmtqWg6AUQNcantM/s640/IMG_5235.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Wszystko zaczęło się jeszcze na długo przed blogiem. Interesowałam się kosmetykami i różnymi markami, czytałam i kupowałam (ale nie na tak wielką skalę). Potem zaczęłam pisać i chciałam przetestować wszystko, co się da, byle jak najwięcej, zarówno po to, żeby znaleźć perełki w danych kategoriach, ale też po to, żeby móc dzielić się wiedzą z innymi i niejako 'chronić' innych od nietrafionych zakupów. Myślałam sobie, że moje szuflady będą wypełnione kosmetykami jak na filmach na jutubie, a ja będę sobie wszystkiego używać. I to od rozpoczęcia pisania bloga kupowałam cokolwiek chciałam przetestować bez żadnego opamiętania.<br />
Opamiętanie jednak przyszło, nie wiem, skąd to się wzieło. Może z mojej pierwszej zepsutej pomadki, czy jak zobaczyłam, że mam taką ilość podkładów, że nie zdążę ich zużyć zanim się nie zepsują. Nie wiem. Ale pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że mam tego wszystkiego tyle, że po prostu nie mogę się tym wszystkim nacieszyć odpowiednio, bo nie starcza mi czasu na wytestowania jednego, bo już 4 nowe czekają w pudełkach. I to w każdej kategorii. Przyznaję, że zawsze sobie zapisywałam, ile wydaję miesięcznie/rocznie na kosmetyki (wszystkie, zarówno kolorówkę jak i pielęgnację), ale wolę chyba nie zdradzać, ile na przykład wydałam w 2014 czy w 2015 roku. Fakt, że ten blog nie miał nigdy żadnych współprac też nie pomagał (nie, żeby przeszkadzał), ale to oznaczało, że wszystko to kupiłam sama (albo dostałam jako prezent od rodziny, ale wiecie, co mam na myśli). Generalnie jednak chodzi mi tu o aspekt utopionych pieniędzy. I do tego punktu odniosę się jeszcze później.<br />
Gdzieś w połowie 2018 roku stwierdziłam, że już mnie nie bawi posiadanie tylu kosmetyków i kupowanie na morgi, bo mam jedną twarz i nie nadążam z testowaniem. Jednocześnie nie mogę być aż tak krytyczna, ponieważ kupowanie różnych rzeczy nauczyło mnie, jakie formuły lubię, jakie wykończenia i kolory lubię, jaki stopień krycia, itd. Także ostatecznie mam niemalże wszystko w tych samych odcieniach i w podobnych formułach.<br />
Chciałabym tutaj jeszcze tylko powiedzieć, że ten post nie ma na celu nawracania nikogo do kupowania mniej, nie ma też na celu zrobienia ze mnie minimalistki, bo jak zawsze powtarzam - ja nigdy nie będę minimalistką w kwestii kosmetyków. Ale jak <a href="http://www.agatasmaruje.pl/2019/03/porzadki-w-kolorowce-ostateczne-starcie.html">Agata</a><a href="https://www.blogger.com/null"> </a>napisała u siebie na blogu - chcę móc wybierać z kilku, a nie z miliona. Do tego dochodzi też kwestia przeterminowywania się kosmetyków. Stąd wiem, że po prostu starczyłoby mi posiadanie 20 pomadek, a nie 58, czy posiadanie max 6 róży, a nie 30. Ale nikogo nie krytykuję, jeśli ktoś chce mieć tych pomadek 300 czy 500. Paradoksalnie też mimo że chcę uszczuplić swoją kolekcję, to lubię oglądać wielkie kolekcje u innych :) Generalnie jednak zmierzam do tego, że ten post nie ma na celu niczego więcej, prócz opowiedzenia Wam mojej drogi, bez żadych podtekstów :)<br />
Wracając do tego 2018 kiedy stwierdziłam, że mam za dużo postanowiłam sobie wszystko skatalogować i podliczyć wraz z cenami, jakie za to zapłaciłam i wartością rynkową - ja jestem umysł ścisły i lubię wszystko liczyć (pamietacie post o tym '<a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2014/04/jak-ogarniam-swoje-zapasy-pielegnacji.html">Jak ogarniam swoje zapasy pielęgnacji</a>' z 2014 roku?), ale teraz poszłam o krok dalej, zrobiłam wszystko w Excelu z podliczeniami (ceny, daty do zużycia itp) i miałam wszystko zwizualizowane (oddzielnie zliczone cienie do powiek, podkłady, róże itp, a potem podliczenia ile czego i jaka wartość). Osobno jest też arkusz z ilością sztuk, który możecie zobaczyć poniżej:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFPw2IqW4KGhtRGyJaliiD2yfVAkZ8p7XhRMSFlSrbtWcavtBiEHJueA-EDaDBN52YC4TYXn_gn2EluA7oDaxfSXdjkzGbuY5mvcdOgGxTfoyH68gK096UcucAwrScaqPv90hIVS86duo/s1600/lista.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFPw2IqW4KGhtRGyJaliiD2yfVAkZ8p7XhRMSFlSrbtWcavtBiEHJueA-EDaDBN52YC4TYXn_gn2EluA7oDaxfSXdjkzGbuY5mvcdOgGxTfoyH68gK096UcucAwrScaqPv90hIVS86duo/s640/lista.jpg" width="640" /></a></div>
(Na tym zdjęciu widzicie, że prowadzę to już od 2018, każdy rok osobno, na koniec miesiąca zliczam, ile mam sztuk z danej kategorii, podliczyłam już nieco styczeń, ponieważ już jest blisko do końca, a wiem, że w niektórych kategoriach już nie zużyję więcej, te kategorie, które jeszcze nie jestem pewna, czy coś zużyję pozostawiłam na razie puste).<br />
Generalnie podliczenie wszystkiego zajęło mi kilka dni, bo i towaru do zliczania było dużo. Ale jak już to zrobiłam to złapałam się za głowę. I wtedy już na poważnie zabrałam się za kombinowanie, jak tu sobie z tym wszystkim poradzić. Ale nie myślcie sobie, że od razu jak zobaczyłam ile tego faktycznie jest to też pomyślałam - oooo, już nic nie kupię. Wcale nie. Postanowiłam jednak ograniczyć zakupy. Kupowanie mniej było jednak łatwiejsze dlatego, że przez te kilka lat kupowania o wiele za dużo przetestowałam już chyba wszystkie formuły, wszystkie wykończenia i wiem bardzo dużo o kosmetykach, ogólnie więc mało co jest mnie w stanie zaskoczyć, bo wszystko już wymyślono, wszystko już zrobiono. I ja większość tych formuł i wykończeń znam. I wiem dokładnie, czy coś ma szansę się u mnie sprawdzić, czy nie. Znam też 'swoje' ulubione kolory i ciągle je używam, stąd myślę, że miałam taki mały bonus, bo nie kusiło mnie aż tak bardzo, żeby kupować nowości, mogłam sobie po prostu coś bardzo podobnego wyjąć z szuflady.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuZEJZ2Sp7-0ifOkmSjS7ET4jsV_py3GLCjphgaf25z5pBc0pITb0x7zJDPMA8nlMSqKvaq-N21gvkoxtN-c9kO3xDCXOFEIrUqV7IGkxYxNt30fguMYHBa5wlXuxXKhJjk8PYLeXwTo8/s1600/IMG_5241.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuZEJZ2Sp7-0ifOkmSjS7ET4jsV_py3GLCjphgaf25z5pBc0pITb0x7zJDPMA8nlMSqKvaq-N21gvkoxtN-c9kO3xDCXOFEIrUqV7IGkxYxNt30fguMYHBa5wlXuxXKhJjk8PYLeXwTo8/s640/IMG_5241.JPG" width="640" /></a></div>
Problem jednak wciąż był z ilością, która już u mnie była i z niektórymi nietrafionymi kosmetykami, które z jakichś względów mi się nie spodobały (kremowe cienie na przykład, miałam kilka sztuk i nie lubię pracować z taką formułą i tyle, albo płynne pomadki, róże w odcieniu pomarańczu itp.). Sprzedałam/oddałam więc ogromną część swoich kosmetyków. Zostały mi tylko takie, które lubię, które używam z przyjemnością i zaczęłam je zużywać i nie dokupywać nowych (to znaczy troszkę dokupiłam, ale niewiele), głowny jednak cel od końca 2018 to zużywanie. Nie wyobrażam sobie jednak musieć zużywać kosmetyków, które mnie męczą, których nie lubię. Tutaj też odnoszę się do wpisu <a href="http://www.agatasmaruje.pl/2019/03/w-tym-szalenstwie-nie-ma-metody-czyli-o.html">Agaty</a>, bo całkowicie zgadzam się z tym, co napisała, że jak można starać się wydłubać do ostatniego okruszka coś, czego się nie lubi. Lepiej to wywalić albo oddać i używać kosmetyk, który się wielbi i który będzie się zużywało z ogromną przyjemnością. <br />
Jednocześnie też wyznaczyłam sobie zasady, których jeszcze nie złamałam. Zasady od początku były po to, żeby wiedzieć, dokąd to zmierza - a zmierza do zmniejszenia ilości. Ale nowości wciąż się pojawiają, więc jak to zrobić? Jedna z kluczowych zasad jest taka, że żeby kupić sobie jeden nowy kosmetyk z danej kategorii muszę zużyć dwa albo trzy, które już mam (lepiej by było trzy of kors). Nie chcę nie kupować wcale, bo jak mówiłam wcześniej kosmetyki wciąż lubię i chęć zmniejszenia kolekcji to nie jest żadna kara, to jest po prostu świadomy wybór. Chcę jednak czasami sobie coś nowego przetestować, jeśli wydaje mi się ciekawe. Ban całkowity jest tylko na pomadki i błyszczyki, w tych kategoriach mam za dużo i one zużywają się zbyt wolno, żebym chciała kupić cokolwiek nowego, tym bardziej, że już mam swoje ulubione pomadki (w sensie formuły, kolory i wykończenia). Nie potrzebuję i nie chcę więc nowych. <br />
Żeby sobie postawić jakieś konkretne założenia jak to zrobię musiałam też określić sobie, co jest moim celem. Na przykład mam listę ze wszystkimi kategoriami kolorówki (podkłady, korektory, pudry itp) i wyznaczam sobie, ile chcę mieć zużyte do końca grudnia. W kolumnie obok jest liczba, która jest moim 'ultimate goal', której wiem, że na przykład do grudnia nie osiągnę, bo mam tego za dużo, ale jest to osiągalne później. Kontrolowanie ilości jest kluczem i naprawdę bardzo pomaga, ale wyznaczenie sobie celu i zastanowienie się dlaczego właściwie chcemy ten cel osiągnąć też bardzo motywuje i pomaga. Denkowanie jednak to nie jest dla mnie żadna trauma i kara, traktuję to jako zabawę, cieszy mnie to, sprawia frajdę.
Gdyby tak nie było, to po prostu sprzedałabym lub oddała wszystko i od
razu miała tyle wszystkiego, ile chcę mieć :)<br />
Od 2016 roku zapisuję też sobie, ile produktów z danej kategorii kolorówki jestem w stanie zużyć w ciągu roku. I wyniki są takie, moi Drodzy, że jednak niewiele (pielęgnacja, jak już wcześniej wspominałam, nie jest dla mnie problematyczna, bo zużywa się szybko). Dlatego to znowu zastanawia, czy faktycznie potrzeba mi aż 20 podkładów, jak przy 6 też miałabym odpowiednio duży wybór. Znowu jednak z podliczaniem wracamy do momentu, kiedy to podliczanie uświadomiło mi, jak niewiele jestem w ogóle w stanie 'przerobić'. Podliczanie też uświadomiło mi, czego zużywam najwięcej, a z czym idzie mi bardzo opornie. I powiem Wam z autopsji, nawet jeśli malujecie się 7 dni w tygodniu, 52 tygodnie w roku, to i tak zużycia będą niewielkie, no bo ile tego się nakłada na buzię? Niedużo. Mi osobiście wyszło na to, że najszybciej zużywam podkłady i rozświetlacze (lubię błyszczeć of kors:D), przez pomadki też całkiem szybko przechodzę. Ale niedostatecznie szybko, żeby uzasadnić posiadanie wielkiej ich ilości. Mam nadzieję, że to, co piszę ma sens.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBHD3QU8FqqUkMFkYoEhmum5JaP36_cVkabkXl2fHIhCRtqKbqwjeSjpO54IIge1A6IN9f74F2bAt28iF3ehpsW_pO6bcCunCZaNvjHB0jZgMxi9y-5MykFq1S80IQv9iuIyOQLMG3wCM/s1600/IMG_5243.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBHD3QU8FqqUkMFkYoEhmum5JaP36_cVkabkXl2fHIhCRtqKbqwjeSjpO54IIge1A6IN9f74F2bAt28iF3ehpsW_pO6bcCunCZaNvjHB0jZgMxi9y-5MykFq1S80IQv9iuIyOQLMG3wCM/s640/IMG_5243.JPG" width="640" /></a></div>
W połowie 2019 roku postanowiłam więc, że pozbędę się jeszcze więcej kosmetyków. I tak zrobiłam - znowu sprzedałam trochę i oddałam trochę, część wyrzuciłam. To jednak, co zostało, co możecie zobaczyć na zdjęciach w tym wpisie, to wciąż jest dużo, jednak są to takie rzeczy, które chcę zużyć sama. Dużo z nich odkupiłam, żeby były świeższe (tu właśnie pojawia się motyw z finansową częścią tego całego przedsięwzięcia - pisałam wcześniej, że wszystko kupowałam sama, także musiałam wyrzucić, oddać lub sprzedać za bezcen i w tym momencie myślę o tej kasie, ktora po prostu została wyrzucona w błoto), część mojego zbioru jeszcze jest z czasów pomroczności, jednak dzięki moim listom i świadomości, ile tego jestem w stanie 'przerobić' sprawia, że inaczej patrzę na zakupy.<br />
Co mi na pewno pomaga w zużywaniu to właśnie podliczanie, ile zużywam i ile mam i ile jeszcze chcę zużyć, żeby mieć swój ultimate goal. Wyznaczam sobie też kosmetyki do zużycia w tzw 'project pan'. Ale nie robię 10 projektów na raz jak niektóre dziewczyny, bo wg mnie wtedy skupiamy się na zużyciu zbyt wielu produktów na raz, a to ma być racjonalne podejście. Nie można sobie wyznaczyć na przykład, że do grudnia zużyję 20 podkładów, bo z góry wiadomo, że to się nie uda (moje podliczenia znowu się kłaniają, ja zużywam średnio 4-5 podkładów w roku). Wyznaczanie sobie realistycznych celów, które mamy faktycznie szansę osiągnąć w określonym czasie.<br />
Jeśli chodzi o project pan, to mam na to osobny arkusz w Excelu :D Wyznaczam sobie 1 lub 2 kosmetyki główne w danej kategorii, na których chcę się skupić najmocniej, czyli zużyć. Do nich wybieram sobie 1 lub 2 kosmetyki poboczne, które używam jeśli używanie tych głównych mi się trochę nudzi (wciąż to są kosmetyki, które bardzo lubię, ale wiecie, używanie np przez 5 miesięcy dzień w dzień tego samego różu trochę mnie nudzi), dlatego pozwalam sobie na odmianę, ale wciąż z tego, co już mam w myśl popularnej na insta zasady 'shop your stash' czyli wybierania z tego, co już w zasobach mam.Tak wybrane kosmetyki ważę sobie na wadze kuchennej, żeby wiedzieć z czym zaczynam, a następnie w ostatni dzień miesiąca ważę je znowu, żeby wiedzieć, ile się zużyło przez cały miesiąc. Tym samym mogę wyliczyć, na ile mniej więcej starczy mi róż, bronzer, czy rozświetlacz, czy też pomadka. I powiem Wam, moi mili, starczają na wiele miesięcy, nawet przy używaniu 6-7 dni w tygodniu. Jednak radochę z tego całego liczenia i ważenia mam ogromną :)<br />
Za każdym razem, jak robię znowu moje podliczenia ile czego się zużyło, to pukam się w głowę, jak mogłam być tak głupia i nakupować aż tyle, po co aż tyle? Tym bardziej, że to wszystko ma jak już mówiłam podobne formuły i odcienie, tylko takie, jakie najbardziej lubię.<br />
Mam nadzieję, że za jakieś 2-3 lata dojdę do takiej ilości kosmetyków, która będzie dla mnie zużywalna całkowicie w około 2-3 lata. Tak sobie określiłam, żeby mieć taką właśnie ilość, a znowuż, żeby taką ilość mieć, trzeba z obecnej ilości zejść :) Ale już nie chcę oddawać, czy wyrzucać, z tym co mam myślę, że jestem w stanie sobie poradzić sama (no, może jeszcze kilku będę się musiała pozbyć, ale to później).<br />
<br />
Wiem, że ten post już jest długi, chociaż mam wrażenie, że poruszyłam dopiero tylko część tematu. Chciałam jednak wyjaśnić Wam, dlaczego tak mi się odmieniło i dlaczego posiadanie ogromnej kolekcji kosmetyków przestało mnie bawić - po prostu nie nadążałam ze zużywaniem i to się psuje, więc po co topić pieniądze? Oczywiście jeszcze raz podkreślam, że ten post nie ma na celu pouczania kogokolwiek, czy zmiany czyichś nawyków, jeśli ktoś lubi mieć 100 podkładów, jeśli to sprawia mu przyjemność, to super. Zmiana odnosi się tylko do mnie. I jak już też wielokrotnie wspomniałam daleko mi do minimalizmu, nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę minimalistką, ale właśnie chcę wybierać z kilku produktów, a nie np z 60 pomadek, którą dziś nałożę, a inne leżą i czas im ucieka. Chciałabym mieć taką kolekcję, która pozwala mi na rotację kosmetyków bez strachu, że coś mi się zepsuje i do tego właśnie dążę. Jak już tak się stanie i osiągnę mój 'ultimate goal' w każdej kategorii to oczywiście wciąż będę sobie kupować rzeczy od czasu do czasu, ale już na pewno nie będzie to zakupoholizm, jak kiedyś, tylko świadome wybory, tym bardziej, że mając mniej, będę też w stanie zużywać szybciej. Mam nadzieję, że udało mi się tu zawrzeć, o co mi chodzi.<br />
<br />
Dajcie znać w komentarzach, jakie Wy macie podejście do tematu zużywania i posiadania zużywalnej kolekcji. Czy zużywacie swoje kosmetyki na bieżąco? Czy macie problem z nadmiarem? I jeśli tak, to co robicie, żeby sobie z tym poradzić, czy też bawicie się w project pan? AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-3506681516602503112020-01-07T06:00:00.000+00:002020-01-13T15:18:27.198+00:00Roczne zużycia makijażowe i dlaczego postanowiłam uszczuplić nieco swoją kolekcję (post tasiemiec)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxJUBlVytm9DQIALHFoK1Xm7L8fuaNFLJQJnsrE6bakMF3VEz26KxfrGI32BvWjPjTfur4XR59HYl9UQi9MHNzaNV1aOW3l1hu1cyCpf5PLKrpSCrKt1lGCOYfLNtn1k41XTjJyYGEi1g/s1600/IMG_4896.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxJUBlVytm9DQIALHFoK1Xm7L8fuaNFLJQJnsrE6bakMF3VEz26KxfrGI32BvWjPjTfur4XR59HYl9UQi9MHNzaNV1aOW3l1hu1cyCpf5PLKrpSCrKt1lGCOYfLNtn1k41XTjJyYGEi1g/s640/IMG_4896.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Zapewne niektórzy z Was wiedzą, że od dłuższego czasu staram się zredukować nieco ilość kosmetyków kolorowych, którą posiadam. Pewnego dnia stwierdziłam, że mam po prostu wszystkiego za dużo i nie, że ilość mi przeszkadza, ale fakt, że mam tylko jedną twarz i posiadanie zbyt wielu kosmetyków kolorowych w jednej kategorii sprawia, że po prostu nie starcza mi czasu, żeby się wszystkim nacieszyć, dobrze się tym pobawić, zużyć. Postanowiłam więc już pod koniec 2017 roku, że będę poważniej myśleć nad swoimi zakupami i nie wydawać kasy na kolorówkowe głupoty (chociaż i tak trochę głupot nakupowałam), jednak 2018 i 2019 rok kręciły się głównie wokół zużywania aniżeli kupowania nowości. Przez te dwa ostatnie lata skupiłam się też głównie na tym, żeby każdy zakup kosmetyku kolorowego, który jednak zdecyduję się popełnić był zakupem przemyślanym (niekoniecznie potrzebnym), ale dla przykładu żebym nie kupowała cieni w kremie, skoro wiem, że nie lubię takiej formuły. Powzięłam też poważne kroki nad zliczeniem swojej kolekcji i pozbyciem się tego, co nie chciałam, żeby w niej zostało (część sprzedałam, część oddałam). Wszystko jednak, co zostało sprawia mi radość i chciałabym to zużyć, a nie się pozbywać. Chociaż przyznaję szczerze, że jest tego ogrom. I jeszcze ogrom rzeczy, które chciałabym przetestować. Jednak działam teraz zgodnie z zasadą, że żeby kupić 1 kosmetyk z danej kategorii muszę zużyć z niej 2 inne, które już mam, wtedy bilans wciąż wychodzi na minus, aż dojdę do ilości, która w danej kategorii mnie satysfakcjonuje. Ta zasada nie obowiązuje pomadek i błyszczyków, bo w tej kategorii mam bana zakupowego na co najmniej 3 kolejne lata. A gwoli wyjaśnienia, co będziemy robić dzisiaj, to już wyjaśniam - z racji powyższych argumentów pod koniec 2018 roku postanowiłam, że w 2019 będę zbierać każdy zużyty przeze mnie kosmetyk kolorowy i kiedy rok się skończy to zobaczę, ile faktycznie ja tego zużywam. Na pierwszym zdjęciu możecie zobaczyć, że jest tego dużo. I uprzedzając pytania - tak, kitrałam sobie te puste opakowania przez cały rok w jedyn pudełku, żeby Wam tu wszystko ładnie pokazać :D Uwzględniłam tylko kolorówkę, gdyż pielęgnacja twarzy i ciała nie jest dla mnie tak problematyczną sferą, jak mejkap i schodzi mi zdecydowanie szybciej. To właśnie makijaż jest tym, z czym większość nas, kosmetykoholiczek ma problem. Ten wstęp już był strasznie długi, także zapraszam na przegląd:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVyhioWOShKJTROSUEwotVK7ajr49MRdXjGdzLA1KjjrN_uMPNBhnTpZ2d77wZnJZ95cHpwEG7H4u-AOmdQSbTvLvYwaUlItzib-ZZ0WP7NXEsf_9XaNxIWBa6JIaMHobpJoL_UylNyoQ/s1600/IMG_4939.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVyhioWOShKJTROSUEwotVK7ajr49MRdXjGdzLA1KjjrN_uMPNBhnTpZ2d77wZnJZ95cHpwEG7H4u-AOmdQSbTvLvYwaUlItzib-ZZ0WP7NXEsf_9XaNxIWBa6JIaMHobpJoL_UylNyoQ/s640/IMG_4939.JPG" width="640" /></a></div>
Zużyłam 5 podkładów:<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2017/05/lancome-teint-miracle.html">Lancome Teint Miracle</a>, który bardzo lubiłam, bo był pięknie świetlisty i miał niewielkie krycie a przy tym dobrą trwałość. Niestety producent postanowił zmienić formułę, nie testowałam jej, ale słyszałam, że to już nie jest to samo.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2017/02/urban-decay-naked-skin-foundation.html">UD Naked Skin</a> - też max średnie krycie, dobra trwałość, ładny kolor. Nie wiem jednak, czy on czasem nie został wycofany... <br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2017/03/givenchy-photoperfexion.html">Givenchy Photo Perfexion</a> - bardzo go lubiłam, chociaż miał mniejszą pojemność niż standardowe podkłady i dziwny zapach (ale wszystkie podkłady Givenchy taki mają), tutaj też niewielkie krycie i dobra trwałość. Ten też wycofany.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2014/09/skin79-super-plus-triple-functions-bb.html">Skin79 BB Orange</a> - kupiłam minisa bo jakoś tak zatęskniłam, zużyłam, ale nie wiem, coś mi już w nim nie pasowało, czyżby ktoś namieszał w formule? Kolor wciąż bardzo ładny, jasny beżyk z odrobinką żółtych tonów, chociaż wydaje mi się, że on jest jednak lekko dla mnie za ciemny i ja to to widzę w ciągu dnia (inni pewnie nie, ale ja mam na tym punkcie hopla), krycie dobre, aż nawet jak dla mnie za dobre. Natomiast tak jak wcześniej byłam zadowolona z niego (miałam 2 razy pełen wymiar i raz wcześniej małą wersję), tak teraz nie wiem, czy znowu kupię. Po kilku godzinach wygląda na buzi nieświeżo.<br />
* Skin79 BB Pink - ten jeszcze nie doczekał się recenzji, ale jak odkupię (a odkupię), to napiszę. Wzięłam małą wersję głównie ze względu na to, że byłam przekonana, że on jest różowawy w odcieniu. Nic bardziej mylnego. Jest owszem jasny, beżowy, ma odrobinkę żółtości w sobie ale powiedziałabym, że jest neutralny, dla kogoś z bardzo ciepłą karnacją się nie sprawdzi, dla neutralnej w stronę ciepłej jak najbardziej. Ponadto mniejsze (czyli dla mnie lepiej) krycie, niż wersja Orange i ładniej i świeżej wygląda na twarzy w ciągu dnia. Spodobał mi się :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlpId4chfaccQJdOZ1Vvf1zJ8M_ZLUcKnZe-TNEncpX-fFUn_Rg9VVySjQn5IGjITH3pEbzw-oIuMYT1DjlZmexPQuHdAshH5neyJFS3I48_kHxsXz4yjzsG5dlN1SLntW2ApdX-qKArQ/s1600/IMG_4946.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlpId4chfaccQJdOZ1Vvf1zJ8M_ZLUcKnZe-TNEncpX-fFUn_Rg9VVySjQn5IGjITH3pEbzw-oIuMYT1DjlZmexPQuHdAshH5neyJFS3I48_kHxsXz4yjzsG5dlN1SLntW2ApdX-qKArQ/s640/IMG_4946.JPG" width="640" /></a></div>
Zużyłam 7 tuszów do rzęs:<br />
* Lovely Curling Pump Up - tanio i dobrze, znaczy nie aż tak dobrze, bo tusz nie robi, co bym chciała, żeby robił, to znaczy nie pogrubia za mocno (ale cośtam pogrubia), natomiast ładnie wydłuża rzęsy, trzyma skręt zalotki, nie kruszy się i nie niknie w ciągu dnia, więc dla mnie jest ok i pewnie jeszcze go odkupię, chociaż uprzedzam, on nie daje spektakularnych efektów, ale można z nim 'popracować' i wtedy bardzo ładnie wygląda.<br />
* Lancome Hypnose Volume a Porter - jak już <a href="http://www.agatasmaruje.pl/">Agata</a> kiedyś wspomniała - miniatury tuszów do rzęs nijak się mają do pełnego wymiaru i więcej tego tuszu nie kupię. Minis robił na mych rzęsach czary dosłownie, duża wersja była mniej niż meh, słabo pogrubiała, tylko wydłużała, niezbyt trzymała skręt zalotki, taki efekt dzienny nawet jak się mocno napracowałam. Nie lubiłam go, ale minisa Volume a porter wielbię (miałam 3 mini i wszystkie były super), także tak, Agato, zgadzam się w 100%, że pełen wymiar minisowi nierówny.<br />
* Maybelline Lash Sensational - ale tylko wersja Intense. Mogę powiedzieć, że ten tusz to moje odkrycie zeszłego roku, miałam wersję normalną, ale ona nie jest tak dobra, jak Intense. Ta natomiast pięknie rozdziela, pogrubia i idealnie pokrywa tuszem rzęsy, do tego to się trzyma cały dzień, żadnego osypu ani kruszenia, a do tego za spoko cenę, jestem bardzo na tak.<br />
* Eveline Extension Volume - jak pisałam w denku grudnia ten tusz to taki dziwak, wydaje mi się, że najlepiej działa po jakimś czasie od otwarcia i dopiero wtedy widać jego prawdziwy potencjał. Nie odbija się, nie kruszy, można nim (po czasie) zrobić naprawdę ładny wachlarz z rzęs. A do tego starcza na dość długo (niecałe 3 miesiące używania to wg mnie świetny wynik).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8Rq_fuVCbyf2gXJ-31pdM7CRn900uIN-y0KkDiQD4UR49-upLkkk-KuB4CvVDwDy3xMvmjR8gwS69aPDo-bzRP5n5VEGn3HjDg24VMhlh03fJnsVna6QOoWEJilBgny6TaWOl2Esd8qk/s1600/IMG_4947.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8Rq_fuVCbyf2gXJ-31pdM7CRn900uIN-y0KkDiQD4UR49-upLkkk-KuB4CvVDwDy3xMvmjR8gwS69aPDo-bzRP5n5VEGn3HjDg24VMhlh03fJnsVna6QOoWEJilBgny6TaWOl2Esd8qk/s640/IMG_4947.JPG" width="640" /></a></div>
Zużyły mi się 3 korektory:<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2014/11/nars-radiant-creamy-concealer-vanilla.html">Nars Radiant Creamy concealer</a> - wciąż bardzo lubię, świetnie kryje, ładny kolor (chociaż mógłby być lepszy, znaczy nieco cieplejszy odcień), trzyma się cały dzień i nie podkreśla zmarchów pod oczami, do tego ładnie zakrywa niedoskonałości.<br />
* Mac Prep + Prime Light - ten korektor na początku nie przypadł mi do gustu, ale przekonałam się do niego po czasie, ma ładny, jasnobeżowy odcień z domieszką żółci, lekkie krycie i nie zastyga, pod oko jak znalazł, bo ładnie rozświetla. Nie polecam jednak dla właścicielek wielkich sińców, bo on naprawdę niewiele kryje. Starcza na jakieś 10 miesięcy codziennego używania (ale nie od dziś mi wiadomo, że kosmy Maca są szalenie wydajne).<br />
* Revolution Conceal & Define - niestety nie polubiłam tego produktu, miał spoko krycie i pod oko fajnie, na buzię też fajnie, niestety problem jest z jego trwałością i z tym, że on się nieestetycznie odznaczał na twarzy i pod oczami mimo tego, że miałam dobry kolor. Również mocne zastyganie mi przeszkadzało. Zostało w opakowaniu może 10% produktu, ale już miałam dość go używać, bo są o wiele lepsze korektory na rynku.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigJEuVeGvNG0UAOApcXKAFqBg56tpARtGSIkn-eiNR5VuPzcAdnOMePEsp5Ug6FOwHdkP-evMvodDszVy0GnuX6x_LJYPaasLtJZ3bOZHSPGl4ll8aVXTI0qq4UUsuJ2-AT6u7vhWjnf4/s1600/IMG_4949.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigJEuVeGvNG0UAOApcXKAFqBg56tpARtGSIkn-eiNR5VuPzcAdnOMePEsp5Ug6FOwHdkP-evMvodDszVy0GnuX6x_LJYPaasLtJZ3bOZHSPGl4ll8aVXTI0qq4UUsuJ2-AT6u7vhWjnf4/s640/IMG_4949.JPG" width="640" /></a></div>
* Mac Fix + Coconut - bardzo lubię mgiełkę Maca, wersję kososową kupiłam sobie dla odmiany, niestety słabo pachnie kokosem, prawie wcale tego nie było czuć, natomiast właściwości produktu są takie, jak zawsze, czyli odświeżenie i scalenie makijażu, cera wygląda bardziej świetliście i promiennie. Nie oczekuję przedłużenia trwałości makijażu, bo producent tego nie obiecuje, ale scalenie i odświeżenie mejkapu jest, więc dokładnie to, co od tego produktu wymagam. <br />
* NYX Dewy Finish - mgiełka, która miała robić to samo, co Fix +, a dodatkowo sprawiać, że makijaż będzie wyglądał świetliście, pierwszą część obietnic spełniła, niestety po spryskaniu małej ilości świetlistości nie było (ale odświeżenie i scalenie mejkapu tak), po spryskaniu większej ilości tworzył mi się efekt plastikowej skóry, czyli za dużo produktu, także jestem na tak, ale trzeba uważnie, tylko gdzie ta obiecana świetlistość?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5N4mXNTZbvMeWJcLdH9bNwhthnWSfM3_dsy8ZTKSRPjfnBBDsO_WMr0SFXsLLXFxlU5AnNdjKo9lAj1qVcOfjNhCviLvFA_C-ZlDmohXfENxOcJxe9XrhH19mlAp2P6OsaXltKgdh6JQ/s1600/IMG_4950.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5N4mXNTZbvMeWJcLdH9bNwhthnWSfM3_dsy8ZTKSRPjfnBBDsO_WMr0SFXsLLXFxlU5AnNdjKo9lAj1qVcOfjNhCviLvFA_C-ZlDmohXfENxOcJxe9XrhH19mlAp2P6OsaXltKgdh6JQ/s640/IMG_4950.JPG" width="640" /></a></div>
2 produkty do brwi idą do śmietnika:<br />
* Benefit Gimme Brow odcień 3 - mini wersja. Niby fajny produkt, ale jednak nie do końca dla mnie. Kolor 3 był dla mnie ok, natomiast musiałam i tak używać czegoś do wypełnienia brwi, bo ten produkt sam w sobie by nie uzupełnił moich brwiowych braków. Ale z drugiej strony jak już mam wypełnić brwi czymś innym, to po co mi koloryzujący żel, skoro mogę użyć bezbarwny albo nic? Niby jestem na tak, bo to dobrze utrwala, ale nie wiem, bo samodzielnie to się u mnie nie spisuje.<br />
* AA Wings Brow Designer - miałam tą wersję najbardziej popielatą, to cieniowe zużyłam jako cień do powiek i pod łuk brwiowy, drugi produkt zużyłam do wypełniania jakichś luk w brwiach. Uważam, że rozwiązanie tego produktu jest głupie, bo mamy puder który się sypie zaraz obok dość klejącej pomady, czyli co z tego wynika? Że cały osyp z pudru mamy w pomadzie, także jak dla mnie pas.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzNqaEAuxBXW2pgZtAnooeNgBawERhPuEmQtAoIEAjC8E6DmZn_3ErTCgMvZiN2XoOUYjdikjndBaQlh56C4VX1uN4lHMSqLmOWXzsIBgWPvAQ9ptVrEz2VibkCdrEM8ilEKNPGFl6S2U/s1600/IMG_4953.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzNqaEAuxBXW2pgZtAnooeNgBawERhPuEmQtAoIEAjC8E6DmZn_3ErTCgMvZiN2XoOUYjdikjndBaQlh56C4VX1uN4lHMSqLmOWXzsIBgWPvAQ9ptVrEz2VibkCdrEM8ilEKNPGFl6S2U/s640/IMG_4953.JPG" width="640" /></a></div>
3 róże idą w siną dal (Macowy na back to Mac of kors :D):<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2013/10/dior-rosy-glow-healthy-glow-awakening.html">Dior Rosy Glow</a> - róż, który już raz zużyłam i odkupiłam, chyba musiałam mieć jakąś pomroczność jasną. To jest druga sztuka, której już miałam niewiele do zużycia, więc pomyślałam, że chociaż nie lubię, to go wykończę. Dlaczego już nie lubię skoro wcześniej się zachwycałam? Otóż dlatego, że zauważyłam, że jednak ten kolor był dla mnie za chłodny, niby miał się dopasowywać do ph skóry, a gówno prawda, trochę się tylko dopasowywał, a wciąż wyglądał jak barbiowy. Po kilku godzinach jednak prezentował się lepiej, niż zaraz po nałożeniu (mimo tego, że nakładałam mało). Ogólnie wydajność i jakość produktu bardzo na plus, osoby z chłodną karnacją bedą zachwycone, natomiast ja się sobie podobam bardziej jednak w nieco cieplejszych odcieniach róży i do tego na pewno nie wrócę.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2014/06/mac-fleur-power-powder-blush.html">MAC Fleur Power</a> - mój pierwszy Macowy róż (tak, wiem, że był leciwy, dlatego zużyłam:D), który kupiłam online nie mając dostępu do sklepu Maca i nie mogąc go macnąć. Kolor taki, jak lubię, czyli ciepły róż i pod względem koloru był super, ale miał tak ogromną pigmentację, że nawet ja, weteranka róży sobie potrafiłam nim zrobić plamy. Jeśli planujecie go kiedyś kupić, a jesteście bardzo blade, to pamiętajcie o tym. Pod względem jakości, wytrzymałości i trwałości wszystko super, tylko ja wolę róże łatwiejsze w obsłudze.<br />
* L'Oreal Le Blush 120 Sandalwood Pink - szkoda, że nigdy nie o nim nie napisałam, bo ten róż, moi Drodzy, to jest jeden z najlepszych róży pod względem koloru i stopnia pigmentacji, jakie w życiu miałam, kolor jest ciepłoróżowy of kors, czyli tak, jak lubię, pigment jest wyważony, nie można sobie zrobić krzywdy, wyglądał na mojej bladej facjacie cudnie i trzymał się cały dzień. Cena też nie powala na kolana (w PL powala, ale od czego są promki Rossmanna:D), teraz te róże są chyba w kwadratowym opakowaniu i nie wiem, czy wciąż są takie dobre jak ten, co ja miałam, ale ten był mega.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbr0Ly5xwOr8rLc7A_FJypj-fI8By13d8FvSnn_4U18YY8duk9bC3gZ4TlZmEWmiD4qBFkpMF9m2RmmOjiSqIJyVE_N8zWR2PDYRd7dbIg9s4nNsIMrvnEuEOlKTKhnkUTaGiN1A-QAqU/s1600/IMG_4958.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbr0Ly5xwOr8rLc7A_FJypj-fI8By13d8FvSnn_4U18YY8duk9bC3gZ4TlZmEWmiD4qBFkpMF9m2RmmOjiSqIJyVE_N8zWR2PDYRd7dbIg9s4nNsIMrvnEuEOlKTKhnkUTaGiN1A-QAqU/s640/IMG_4958.JPG" width="640" /></a></div>
Rozświetlacze zużyły się 4:<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2015/05/chanel-camelia-de-plumes-highlighting.html">Chanel Camelia De Plumes</a> - na początku był zachwyt, piękny wzorek, piękne opakowanie i wszystko piękne. I chyba też przez tą piękność przymykałam oko na odcień tego rozświetlacza, który owszem, pasował mi, chociaż miał wyraźny srebrzysty blask, a ja jednak wolę rozświetlacze o takiej bardziej szampańskiej/neutralnej beżowej kolorystyce. Wszystko w nim był cudne, tylko ten odcień mógłby być jednak ciut bardziej ciepły. Zużywałam jako rozświetlacz i jako cień. Jakość bardzo dobra i wydajność nieziemska, ale właśnie ten kolor nie bardzo.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2014/10/mac-mineralize-skinfinish-lightscapade.html">Mac Mineralize Skinfinish Lightscapade</a> - tak samo bylo z tym rozświetlaczem, kiedyś kochałam za efekt, chociaż nie nazwałabym go do końca rozświetlaczem, on jest czymś bardziej na kształt pudrów z Hourglass, daje takie świetliste wykończenie ale nie jest świecący i nie tworzy tafli, używałam go sobie jako puder i jako rozświetlacz, pewnie bym odkupiła, gdyby nie fakt, że mam bardzo dużo produktow w tej kategorii i jako rozświetlacz lepiej mi się spisuje Soft& Gentle i Double Gleam z tej marki.<br />
* Lovely Gold - nie doczekał się osobnego wpisu, ale wspomniałam o nim w grudniowym denku, bo właśnie w grudniu mi się skończył. Spoko kolor, chociaż ciut za ciepły, ale wciąż wygląda na mnie ok, piękna tafla, tylko opakowanie woła o pomstę do nieba bo się rozwaliło po kilku dniach używania mimo tego, że leżało tylko na toaletce. Trwałość na twarzy też nie jest jakas super hiper, jednak kilka godzin się trzyma. Ale generalnie za te 10 złotych plasuje sie wysoko :)<br />
* L'Oreal Glow Mon Amour w odcieniu Champagne - naprawdę fajny produkt, nie spodziewałam się, że tak go polubię. Używałam pod podkład, na podkład, mieszając z podkładem, w każdym wydaniu spisywał się dobrze i dawał skórze ten extra glow, na którym zawsze mi zależy, starczył chyba na pół roku codziennego używania. Rozważę kiedyś ponowny zakup (teraz mam za dużo rozświetlaczy).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1U1AuMmsaHqNmAaCyp8WiahXBlfuuEGkRK8BEl_H5sfkgl1aGJ6Bs6tq69clOPVik0KUS8hWAI_DeHLiVz8GpWnH2OTz_N3W6g14TH5hMlwOg258v3xeJ7JLGJPMzY0Ab48V9PNhwqG4/s1600/IMG_4961.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1U1AuMmsaHqNmAaCyp8WiahXBlfuuEGkRK8BEl_H5sfkgl1aGJ6Bs6tq69clOPVik0KUS8hWAI_DeHLiVz8GpWnH2OTz_N3W6g14TH5hMlwOg258v3xeJ7JLGJPMzY0Ab48V9PNhwqG4/s640/IMG_4961.JPG" width="640" /></a></div>
Puderek tylko jeden:<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2014/07/hourglass-ambient-lighting-powder.html">Hourglass Ambient Powder Diffused Light</a> - kocham i wielbię. Daje cudowny efekt na twarzy, skóra wygląda promiennie, świeżo, makijaż jest dobrze utrwalony. Ten puder zmiękcza rysy, robi coś takiego ze skórą, że się wygląda lepiej. Jak mi się zużył (chyba jeszcze w lutym) to od razu chciałam go odkupić i niebawem to zrobiłam. Dla mnie must have zaraz obok Narsowego Light Reflecting.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN4op_agi7BSSrg3HQnskThyG0qpBqv8K-gzHyRDiC2F8mMd4Un5mQa3KJjWwTsiU1iBNIfQDirC1a0Ba_50sDkJR87c0IQvhOY3dlrt9hJiMumy26rSheW_pRX6GwNpzV1WafXoghJFY/s1600/IMG_4969.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN4op_agi7BSSrg3HQnskThyG0qpBqv8K-gzHyRDiC2F8mMd4Un5mQa3KJjWwTsiU1iBNIfQDirC1a0Ba_50sDkJR87c0IQvhOY3dlrt9hJiMumy26rSheW_pRX6GwNpzV1WafXoghJFY/s640/IMG_4969.JPG" width="640" /></a></div>
2 sztuki eyelinerów lecą do kosza:<br />
* Maybelline Lasting Drama Gel Eyeliner - niezły, ale nie jest moim hitem, podobny w działaniu do Macowego żelowego linera, jednak Macowy jest trwalszy, szczególnie na linii wodnej, generalnie jednak cena tego jest spoko i prócz tej linii wodnej to trzyma się w nienaruszonym stanie cały dzień.<br />
* Eveline Precise Brush Liner - powiem tak: lubię za trwałość i za łatwość stosowania (mimo tego, że mam co najmniej 15 letnie doświadczenie w aplikacji ajlajnera), ALE nie lubię za to, że on nie jest matowy, tylko błyszczący na powiece. Kupiłam go teraz drugi raz i używałam kilka razy i widzę, że znowu właśnie ta jego cecha mi przeszkadza. Nie wiem, czy kupię ponownie, jeśli zrobią go matowym, to tak, jeśli nie, to chyba skończy się na tej sztuce, którą teraz mam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyUki95_bwRCCDL6TzoBQjsXmoG28_tcINO5ZIwUf9aHD0S1mumSfF0a81QC-7FZfEybSoXVUbmvuNwI4iwrDKT7hHarVrez2zd6cuRzii8kxHmZzXJ9spsFf-Xjws7Sour1t1kNzjQnE/s1600/IMG_4968.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyUki95_bwRCCDL6TzoBQjsXmoG28_tcINO5ZIwUf9aHD0S1mumSfF0a81QC-7FZfEybSoXVUbmvuNwI4iwrDKT7hHarVrez2zd6cuRzii8kxHmZzXJ9spsFf-Xjws7Sour1t1kNzjQnE/s640/IMG_4968.JPG" width="640" /></a></div>
Balsamy do ust sztuk trzy:<br />
* Mac Lip Conditioner - kupuję dość często, jedna tubka starcza mi na około 10 miesięcy używania każdego wieczoru (bo balsam nakładam tylko wieczorem jak idę spać i rano jak robię makijaż, ale mam inny na rano i na wieczór). Fajne właściwości nawilżające, tubka sprawia, że można wydobyć produkt do samego końca, bardzo lubię i mam kolejne opakowanie.<br />
* Maybelline Baby Lips - fajny balsam koloryzujący do ust, kolor mi się podobał, bo sprawiał, że usta były soczyste, a właściwości pielęgnujące też na dobrym poziomie, odkupiłabym, ale nie ma nigdzie u mnie.<br />
* Bebe pomadka ochronna różana - kupuję na zmianę z niebieską klasyczną, super zapach i smak, znakomite właściwości nawilżające dla moich ust, mam chyba ze 4 w zapasie :D<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiD-4wKi3wMwXC5Z-uDJeuY4JoiKHusJRwr6d8FChLLwKVDBhx3h3n_2GhcJNP8MGf7F9R_otXgQ83zy_7w6h6T-XO8yoTq5ji9ZEAUhEx889CjA3bAIE-sdXZR1u6tTzHUjnzKODWQVKE/s1600/IMG_4963.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiD-4wKi3wMwXC5Z-uDJeuY4JoiKHusJRwr6d8FChLLwKVDBhx3h3n_2GhcJNP8MGf7F9R_otXgQ83zy_7w6h6T-XO8yoTq5ji9ZEAUhEx889CjA3bAIE-sdXZR1u6tTzHUjnzKODWQVKE/s640/IMG_4963.JPG" width="640" /></a></div>
3 błyszczyki:<br />
* L'Oreal Tinted Lip Oil odcień Pompon Pink- to właściwie był koloryzujący olejek, nie polubiłam się z taką formułą, chociaż ten miał ładny zapach i fajnie wyglądał na ustach, ale jednak mam wrażenie, że olejki mi wypływają poza kontur warg i to mnie wkurza. Właściwości nawilżające na średnim poziomie.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2017/04/mac-viva-glam-taraji-p-henson-lipstick.html">Mac Lipglass z kolekcji Taraji Henson</a> - wściekły róż z drobinkami, na ustach wyglądał szałowo, ale znowu ta sama śpiewka, co z olejkiem, wyjeżdżał mi poza kontur, a jak nałożyłam mało, to blask nie był taki, jaki chciałam. I generalnie błyszczyki Maca strasznie się kleją, nie sądzę, żebym miała jeszcze jakiś kupić. Zużycie go zajęło mi chyba z 3 tygodnie tylko, także wydajność też leży.<br />
* Nyx Butter Gloss Strawberry Parfait - wycofany odcień, który był pięknym delikatnym różem, cudnie wyglądał i cudnie pachniał, tylko co z tego, skoro znowuż - wyjeżdżanie poza usta. Miałam też wrażenie, że jak nałożyłam go mniej, to tak jakby go wcale nie było, a właśnie jak więcej, to wyjeżdżanie. Nie odkupię.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEih-Z2yifdhiWO0dsCGYJ10Ws3hE40-Kah5T3HMMayqw6A46DTbfJatnN-hx2WaE5uB4W0aI2Ub44IoPpOiG6574AG7SCpIRIsnzeG02Pw7CSX8Qf0ujYSMPOXdSiHBNrDD7rj90y_Qm2g/s1600/IMG_4971.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEih-Z2yifdhiWO0dsCGYJ10Ws3hE40-Kah5T3HMMayqw6A46DTbfJatnN-hx2WaE5uB4W0aI2Ub44IoPpOiG6574AG7SCpIRIsnzeG02Pw7CSX8Qf0ujYSMPOXdSiHBNrDD7rj90y_Qm2g/s640/IMG_4971.JPG" width="640" /></a></div>
Najbardziej problematyczna kategoria, czyli pomadki. Zużyło mi się 10 sztuk, z czego jestem dumna jak paw:<br />
* Mac Pink Pearl Pop - bardzo lubiłam, wiosenny ładny odcień, niestety wycofany<br />
* Nyx Soft Matte Lip Cream Milan - kolor cudny, ale nie lubię matowych pomadek, ta była wyjątkowo nietrwała i tworzyła na ustach po 2 godzinach rodzynę<br />
* Dior Lip Glow 005 Lilac - limitowany odcień, kochałam go tak bardzo, że wydłubałam sobie resztę i zużyłam, a normalnie tego nie robię, jak poziom pomadki dojdzie do miejsca, w którym już jej nie można aplikować na usta dla mnie pomadka jest skończona. Tutaj wydłubałam wszyściutko do końca. Kocham Lip Glowy z Diora, uwielbiam za kolory na moich ustach, za zapach, smak, wykończenie i właściwości nawilżające. Miłość na wieki. To była moja 3 sztuka.<br />
* Chanel Rouge Coco - nie pamiętam odcienia, ale ładny był, pewnie już wycofany, bo miałam ją długo.<br />
* Chanel Rouge Allure 18 Seduction - zużyłam jedną i odkupiłam i nie wiem, co się stało z formułą, bo ta druga wersja też mi wyjeżdżała poza kontur ust, a z pierwszą tak się nie działo. Kolor cudny, róż z czerwienią. Seria wycofana.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2015/02/chanel-rouge-coco-shine-lipstick-55.html">Chanel Romance 55</a> - też miałam, zużyłam i odkupiłam. Lubię te pomadki za wykończenie i kolory, ale od kiedy Chanel bardzo podrożał to jakoś nie chce mi się tyle płacić za pomadkę, która na ustach zachowuje się jak błyszczyk. Generalnie jestem na tak, ale nie za tą cenę.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2017/03/estee-lauder-pure-color-envy-shine.html">Estee Lauder Pink Dragon</a> - pomadki Estee mają dziwne zapachy i to mi nie pasuje, nie że moja sztuka była zepsuta, bo wąchałam je na stoisku, ale po prostu one tak dziwnie pachną, nie chce mi się tego nakładać, ta miała ładny kolor, ale nie była wcale świetlista, jak producent obiecywał (niby szajn) i była zbyt mocno kryjąca jak dla mnie, nie lubię.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2015/04/estee-lauder-pure-color-envy-sculpting.html">Estee Lauder Powerful</a> - ta z kolei miała cudny kolor, ale też zapach do dupy, dla koloru bym kupiła, ale nie mam zamiaru kupować czegoś, co tak dziwnie pachnie.<br />
* Shiseido - nie pamiętam koloru, generalnie słaba pomadka, słaba seria, miałam wrażenie, że ona tak tylko siedziała na ustach, zbyt gęsta konsystencja, ogólnie byłam na nie.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2017/02/guerlain-rouge-g-lipstick-b21-bianca.html">Guerlain Bianca B21</a> - zużyłam i odkupiłam, bo tak kochałam ten kolor i tą formułę. Formułę wciąż kocham, natomiast kolor mniej i chyba już jest dawno wycofany. Jednak nie lubię tych opakowań Guerlain, wolałabym, żeby ta seria miała normalne opakowania, bo te ciężkie trumienki są strasznie upierdliwe. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjStxggNFw1AZG-A7664xRaB_5V4ELNy1D_hYrAUO4XN-qaPaw9ZYzelQ0ta0YuetwMw3A-A0_BGUWqlxMCiOIc9_EyT_06IgVDFivIPOH_GFUTPnXQljda7_UJ09ryXL95dlbMHI1gEGU/s1600/IMG_4977.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjStxggNFw1AZG-A7664xRaB_5V4ELNy1D_hYrAUO4XN-qaPaw9ZYzelQ0ta0YuetwMw3A-A0_BGUWqlxMCiOIc9_EyT_06IgVDFivIPOH_GFUTPnXQljda7_UJ09ryXL95dlbMHI1gEGU/s640/IMG_4977.JPG" width="640" /></a></div>
Cieni zużyłam 18:<br />
* Mała paletka z Diora (5 cieni wewnątrz) - fajna, ale wciąż nie ta jakość, jakiej bym oczekiwała.<br />
* Podłużne cienie są z palety Naked Urban Decay, uwielbiałam ją i żałuję, że UD ją wycofało.<br />
* randomowe cienie z Inglota i z Zoevy (nie polubiłam jakoś szczególnie)<br />
* Stila Magnificent Metals w odcieniu Rose Gold Retro - piękny był, ogólnie te cienie są cudne i pięknie wyglądają na powiekach.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ14qNUpTm3w3uQR632W13rFlC0h6mkuVGTG1roSXgHv3i2YMtZk8ZkX3Mv880e97KOUWJ7Ub-XiZutgJZtBHLmWuXDYsz5RUoZAzLD9050G9EqWa3oJaIm81olGM33kGSs4V8ObMAB8U/s1600/IMG_4980.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ14qNUpTm3w3uQR632W13rFlC0h6mkuVGTG1roSXgHv3i2YMtZk8ZkX3Mv880e97KOUWJ7Ub-XiZutgJZtBHLmWuXDYsz5RUoZAzLD9050G9EqWa3oJaIm81olGM33kGSs4V8ObMAB8U/s640/IMG_4980.JPG" width="640" /></a></div>
2 kredki do ust:<br />
* Golden Rose Dream Lips 521 - uwielbiam i tyle, mam 3 w zapasie, ten kolor pasuje do każdej mojej pomadki niemalże.<br />
* Inglot 74 konturówka - też pasujący do wszystkiego odcień, tylko bardziej tępa i mniej trwała niż GR.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdWMDBtrg-BWoy9cJVQVDbopXlbU2eupmJ-K8ydX6n_pleP6vAI7TUZtYNPzezn421_HeHk_YAMJEK8ImvrqAlUTLBPVGhw8tpQpWxMIAdPuiNw3zybyqGWIbWyUZJdtWFCupSFisQ_bE/s1600/IMG_4982.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdWMDBtrg-BWoy9cJVQVDbopXlbU2eupmJ-K8ydX6n_pleP6vAI7TUZtYNPzezn421_HeHk_YAMJEK8ImvrqAlUTLBPVGhw8tpQpWxMIAdPuiNw3zybyqGWIbWyUZJdtWFCupSFisQ_bE/s640/IMG_4982.JPG" width="640" /></a></div>
Tutaj jest kategoria 'Inne', której oficjalnie nie zaliczam do zużyć mejkapowych, ale też zbierałam:<br />
* Nyx Mixer biały - wiadomo, do czego służy, póki co lepszego nie znalazłam, ale wcześniej używałam ten poniżej, czyli:<br />
* Revolution The One foundation który służył mi do tego, co Nyxowy mixer, tylko był bardzej rzadki i opakowanie bardziej problematyczne<br />
* Inglot Duraline - niezastąpiony w robieniu wodoodpornych kresek cieniem, w dolewaniu do tuszu do rzęs jak gęstnieje i innych niecnych wyczynów :D<br />
* klej Duo niebieski - do klejenia moich rzęsek metodą 1:1 tak jak wcześniej pisałam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBDuiYn8kal3Z4qHVALFXmL4RnQ5y1G_o22C7ykxKxyU0_PO2R6IAg8iJRqgBXYxXaWM4jifDDHV6wtFjqLtmeh1Tgm5YM1WViXr0ueUT6Nh_eedfGcGlyCI7M801wjE0l4hbhm2z6sEU/s1600/IMG_4984.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBDuiYn8kal3Z4qHVALFXmL4RnQ5y1G_o22C7ykxKxyU0_PO2R6IAg8iJRqgBXYxXaWM4jifDDHV6wtFjqLtmeh1Tgm5YM1WViXr0ueUT6Nh_eedfGcGlyCI7M801wjE0l4hbhm2z6sEU/s640/IMG_4984.JPG" width="640" /></a></div>
* Revolution Ultra Cream Contour Palette - też jest w kategorii inne, bo zachowałam, ale zużyłam tylko połowę. Nie lubię kremowego konturowania, znacznie łatwiej robi mi się to pudrowymi kosmetykami, do tego paletka dość szybko zaczęła dziwnie pachnieć. Przyznaję jednak, że jej jakość jest dobra jak na drogeryjną markę.<br />
<br />
Uff! Czy ktoś dotrwał do końca? Wiedziałam, że ten post będzie mega długi, ale nie chciałam go dzielić na części. Mam nadzieję, że się Wam podobało to roczne podsumowanie. Razem zużyłam 65 kosmetyków kolorowych, co uważam za wyśmienity rezultat, ale w 2020 postaram się bardziej. I postaram się, żeby chociaż jeden bronzer był, bo w 2019 żaden mi się nie zużył.<br />
<br />
A jak tam u Was? Też macie wielkie zbiory kosmetyczne i staracie się trochę zużyć? Czy może na bieżąco wyrzucacie rzeczy? A może macie tylko tyle, ile Wam potrzeba? Czy też robicie takie podsumowania ile zużywacie? <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com34tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-26165025581118535552020-01-01T08:24:00.001+00:002020-01-01T18:04:28.491+00:00Zużycia grudniaGrudzień już za nami, więc jak co miesiąc pokażę Wam i opiszę, co udało mi się zużyć. Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam czytać takie wpisy u innych, bo jednak zużycie kosmetyku w całości wyrabia nam o nim już dość wyraźną opinię i pomaga zdecydować, czy do niego wrócimy, czy go polecimy itd. Mam w tym miesiącu dość sporo produktów (chociaż niestety mało mejkapu), więc nie przedłużając:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizavr7GGI9g-JSdpVi7Fw6PkC8_lLJqhLT_Dq8pQuxS6pmBKZSiQbuJhCLGt3VWowN6jzA591ELqew1wTiuWp989uKZZuBiq98fRVyI4d28VU4T-7Ko1raizvG65KQ4p0g9Dhh4p8JFVQ/s1600/img1.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizavr7GGI9g-JSdpVi7Fw6PkC8_lLJqhLT_Dq8pQuxS6pmBKZSiQbuJhCLGt3VWowN6jzA591ELqew1wTiuWp989uKZZuBiq98fRVyI4d28VU4T-7Ko1raizvG65KQ4p0g9Dhh4p8JFVQ/s640/img1.jpeg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a>* Palmolive Chocolate Passion - miałam nadzieję, że ten żel będzie pięknie pachniał i umilał mi kąpiele, i owszem, pachnie ładnie ale tylko z butelki. Po zmieszaniu z wodą odnoszę wrażenie, że wybija się z tego zapachu chemiczny posmrodek, co mi bardzo przeszkadza. Konsystencja też nieco za mocno budyniowa. Nie jest to kiepski produkt, ale ja nie zużyłam go z radością niestety.* Isana Perełki Olejku - ten żel z kolei jest bardzo fajny, zresztą jak większość żeli tej marki. Ma różowy kolor i zatopione w sobie złotawe perełki, które pod wpływem wody się rozmydlają. Pięknie pachnie, dobrze się pieni i dobrze myje. Pewnie jeszcze nie raz go zobaczycie w moim denku.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2015/06/bioderma-sensibio-h2o.html">Bioderma Sensibio</a> - mam z tym płynem micelarnym love/hate relationship. Niby ładnie zmywa makijaż i wszystko jest cacy, wacik po kilkukrotnym przemyciu buzi i oczu jest czysty i potem myję jeszcze twarz żelem do mycia twarzy. Niestety rano budzę się z pandą pod oczami, więc dla mnie to ewidentnie świadczy o tym, że płyn nie domywa do końca tego, co domyć powiniem. Mam jeszcze jedną butelkę, którą aktualnie używam, ale nie wiem, czy jeszcze odkupię ten kosmetyk.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3L2N3Fl28lPv5GzROQSsTqb5jcz_nxrohlUUv9hXdqYHXx9A5WjCxcSOh7xneJdFpyblrD-4qUTGi3oYABRasEOBgfAs5C8hC9RplwX05s45w03nimxaunuIZL_-RfXxr-JgX6Vhuo8U/s1600/IMG_4859.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3L2N3Fl28lPv5GzROQSsTqb5jcz_nxrohlUUv9hXdqYHXx9A5WjCxcSOh7xneJdFpyblrD-4qUTGi3oYABRasEOBgfAs5C8hC9RplwX05s45w03nimxaunuIZL_-RfXxr-JgX6Vhuo8U/s640/IMG_4859.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
* Ziaja Intima z kwasem mlekowym - często kupuję zarówno tą, jak i inne wersje zapachowe. Wielkim plusem jest pompka i ogromne opakowanie za niewielką cenę. Płyn robi, co ma robić, dobrze myje, nie podrażnia, zapach nie do końca mi przypadł do gustu, ale rozumiem, że to jest kwestia indywidualna. Wydajność jest nieziemska. Nie wiem, czy odkupię akurat tą wersję.<br />
* Isana Apricot Flower żel do golenia - kupiłam sobie dla odmiany od żeli Gilette. Niestety nie spodobał mi się ten produkt, to znaczy pod względem działania jest wszystko w porządku, chociaż żel zmienia się w dość 'cienką' piankę i trzeba go wziąć więcej, niż na przykład żelu z Gilette, ale bardzo nie spodobał mi się zapach - jest strasznie sztuczny. Mam teraz inny produkt do golenia z Isany ale nie żel, tylko piankę i tamto pachnie o wiele przyjemniej.<br />
* Dove Pink - mydło do mycia pędzli, które pojawia się regularnie w moich zużyciach, gdyż myję regularnie swoje pędzle :DDD Przeważnie są to mydła z Dove, bo one nie robią się miękkie przy końcu jak niektóre inne mydła, a do tego zapach jest bardzo ładny i myją skutecznie moje pędzlaki i gąbki. Przeważnie wersję Pink kupuję w 2paku albo 4paku, dlatego ciągle w denku jest ten sam rodzaj.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMq4mps37_NVhfRAzOFWOzclkVV7fbNQIvRgFx1dh3zvkbIC5l8Q1EPl9WzLnIBkrnKN-rBaAsw1nrLE6Or67F-VyMP3dA7sbriouGLZ76R_V-wTvxi8D6kbtWZnHok5L4KWseY6buUCk/s1600/IMG_4865.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMq4mps37_NVhfRAzOFWOzclkVV7fbNQIvRgFx1dh3zvkbIC5l8Q1EPl9WzLnIBkrnKN-rBaAsw1nrLE6Or67F-VyMP3dA7sbriouGLZ76R_V-wTvxi8D6kbtWZnHok5L4KWseY6buUCk/s640/IMG_4865.JPG" width="640" /></a></div>
* Dove Intensive Repair szampon i odżywka - kupuję regularnie bo uwielbiam tą serię. Rozumiem, że to sama chemia, ale moje włosy lubią chemię i silikony. Tutaj mamy wersje 185 ml zarówno szamponu jak i odżywki. Nie mogłam dostać od dłuższego czasu normalnej pojemności, znalazłam tylko takie, mam nadzieję, że to nie oznacza, że Dove wycofa te produkty z UK, bo się zdenerwuje. W każdym razie w kilku kolejnych denkach też będziecie widzieć te mniejsze buteleczki, ponieważ tak się przestraszyłam, ze Dove wycofa je z UK, że jak zobaczyłam te małe, to nakupowałam chyba z 5 sztuk szamponu i 5 sztuk odżywki. Także tego, mam na pół roku używania :D<br />
* AA Oil Infusion krem do twarzy - miałam go już jakiś czas temu i wszystko było z nim w porządku, ładnie nawilżał skórę, świetnie się wchłaniał i nadawał się pod makijaż. Niestety z tym opakowaniem coś się zmieniło. Wydaje mi się, że moja skóra jest bardziej przesuszona i krem jest za słaby, żeby odpowiedzieć na jej potrzeby. Do tego zauważyłam, że nie lubi się z wieloma produktami, które nakładałam pod niego (serum, esencje) i się na nich roluje, także ok, zużyłam do końca, ale raczej nie planuję powrotu. Mam wrażenie, że jest to krem dla mało wymagającej skóry.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmK-JB6Mp0pqQ7B75-tqeIn4ojRBHGMJDg9Mv7dFCB-yKQvQwKTqXVshqf2qRtadelKoUyip8iP1_M7AjGiw403rjCItdeBtqnfm4VPKhPAEoQme1r97yXob2t-womyp5JdF4gNhaWP9w/s1600/IMG_4866-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmK-JB6Mp0pqQ7B75-tqeIn4ojRBHGMJDg9Mv7dFCB-yKQvQwKTqXVshqf2qRtadelKoUyip8iP1_M7AjGiw403rjCItdeBtqnfm4VPKhPAEoQme1r97yXob2t-womyp5JdF4gNhaWP9w/s640/IMG_4866-01.jpeg" width="640" /></a></div>
* Elizabeth Arden Vitamin C Ceramide Capsules - dostałam kiedyś do zakupów 7 dniową kurację tymi ampułkami. I powiem tak - jeśli chodzi o działanie, to nie spodziewałam się, że w ciągu 7 dni cokolwiek na mojej skórze się zmieni, ale ze względu na to, że formuła tego produktu jest lekkim olejkiem, to skóra dostawała extra dawkę nawilżenia i myślę, że gdybym używała tego kosmetyku dłużej, to mogłabym zobaczyć fajne rezultaty, ALE bardzo nie odpowiadała mi formuła podania. Jedna ampułka ma być na jedno użycie na całą twarz, no i fajnie, ale za każdym razem jak ją otwierałam to część mi się wylewała i wszystko było zaolejkowane, a druga sprawa, że ilość zawarta w 1 ampułce starczyłaby mi na 3 aplikacje na całą twarz, ale z racji tego, że to witamina C, to nie zostawiałam jej żeby zużyć na tyle, co się równa z marnowaniem produktu. Sam kosmetyk na tak - forma podania bardzo bardzo bardzo na nie.<br />
* Purity Made Simple - znalazłam tego minisa w kalendarzu adwentowym z Debenhamsa. Jest to preparat do mycia twarzy. Niestety ani zapach, ani konsystencja mi nie przypadły do gustu, więc nie skuszę się na pełen wymiar.<br />
* Estee Lauder Advanced Night Repair Eye Concentrate Matrix - próbka 5 ml, która starczyła mi na bodajże miesiąc używania rano i wieczorem. I tak jak nie wierzę specjalnie w super obietnice producentów, tak muszę przyznać, że ten produkt mi się spodobał. Nakładam oczywiście pod krem pod oczy (nie zamiast), zauważyłam, że otulał skórę pod oczami jakby delikatną poduszeczką, nawilżał i wizualnie spłycał zmarszczki, także działanie mi się spodobało. Mam jeszcze jedną miniaturkę i potem się zastanowię nad pełnym opakowaniem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj89NS8yvG1tLxKDMELQAs_Ywa5DsBsoogBHUqBViGzxrUrYw_7h66Hh5Y14N-Foj3XaDV-j0g750btPQRz9Z0h8GQ1TUwANeIsB0SNxNvM6Szveaotq4xlZ0p4mhzZBpW8ZuOAAhcCx6Q/s1600/IMG_4876.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj89NS8yvG1tLxKDMELQAs_Ywa5DsBsoogBHUqBViGzxrUrYw_7h66Hh5Y14N-Foj3XaDV-j0g750btPQRz9Z0h8GQ1TUwANeIsB0SNxNvM6Szveaotq4xlZ0p4mhzZBpW8ZuOAAhcCx6Q/s640/IMG_4876.JPG" width="640" /></a></div>
* Oh K! Chok Chok Reviving Citrine Gemstone Mini Mask - ta maska by była fajna, gdyby nie to, że to nie była zwyczajna płachta, jak dla normalnych ludzi, tylko płachta pocięta w mini części, które mamy sobie przyklejać według uznania gdzie nam się podoba - na czoło, na brodę, nos i policzki. Jak dla mnie za dużo zabawy, a do tego te płateczki pocięte są tak małe, że nie da rady, aby nasączyły się całym płynem, jaki był w środku opakowania. Po zużyciu mini płacht płynu zostało mi tyle, że jeszcze 4 razy sobie nim posmarowałam nogi. Samo działanie maski znikome, ale czemu się dziwić, skoro naklejamy sobie na buzię jakieś małe tylko wycinki maski... Dla mnie pomysł głupi, wolałabym, żeby to była normalna płachta.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLQBe2gllpypp6cklK1TQwVvyqrUJRiM2KHA7NueusF_YYrFYMLsfqBSnmbgu4gA9bDtBhIfed9loeAqGVhO73PNZCrH1HnHUgDET7fxo6gN0u6N67Sz1GVf_QsgDchpRICKE20vRj1vE/s1600/IMG_4872-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLQBe2gllpypp6cklK1TQwVvyqrUJRiM2KHA7NueusF_YYrFYMLsfqBSnmbgu4gA9bDtBhIfed9loeAqGVhO73PNZCrH1HnHUgDET7fxo6gN0u6N67Sz1GVf_QsgDchpRICKE20vRj1vE/s640/IMG_4872-01.jpeg" width="640" /></a></div>
* Lovely Curling Pump Up - przyznam, że nie spodziewałam się, że tani tusz drogerii może być taki dobry, a jednak jest. Szczoteczka jest silikonowa, dobrze rozczesuje i nie tworzy żadnych klumpów, kolor też ładny, skręt zalotki się trzyma. Rzęsy są raczej wydłużone, aniżeli pogrubione, ale jakieś tam pogrubienie też jest. W ciągu dnia nic się nie kruszy ani nie sypie, więc dla mnie spoko. Już od jakiegoś czasu używam często drogeryjne tusze, bo doszłam do wniosku, że tak jak spoko jak mam wydać więcej kasy na róż czy inny kosmetyk, tak tusz mam przeważnie i tak tylko na miesiąc, bo po miesiącu lub max 2 mi wysycha, więc bez sensu kupować drogich, skoro one też wysychają, równie dobrze można sobie znaleźć jakieś tańsze z drogerii. Oczywiście wciąż czasem skuszę się na droższy tusz, ale już znacznie rzadziej, niż kiedyś.<br />
* Lovely Gold Highlighter - słabe jakościowo i wizualnie opakowanie, ale sama zawartość całkiem na plus. Rozświetlacz ma ładny kolor pasujący do neutralnych w stronę ciepłych i ciepłych karnacji. Zostawia lekko szampańsko-złotawą taflę. Nadaje się jako cień. Ogólnie nawet dobry, ale nie jest super trwały i nie powiedziałabym, że skradł moje serce. Ładny kolor i ładnie wygląda, ale żebym leciała go odkupić, to raczej nie. Opakowanie przykro mi to powiedzieć, ale jest po prostu okropne. Rozumiem, że marka jest tania, ale Wibo też ma niedrogi rozświetlacz, a wygląda on o niebo lepiej... Tak z ciekawostek powiem, że rozświetlacz Lovely Gold starczył mi na 91 użyć aż do zużycia kompletnie (z jednym ponownym prasowaniem kiedy produktu już nie dało się wydostawać pędzlem).<br />
* Inglot 360 - cień, który był już tak stary, że musiałam się za niego zabrać i zużyć. Jak widać jeszcze w okrągłej wyprasce, chociaż Inglot juz dawno nie robi okrągłych, także możecie się domyślić, ile on miał lat. W każdym razie do końca zachował swoje właściwości. Był to piękny matowy brąz, który używałam głownie na załamanie powieki. Nie wiem, czy bym odkupiła. Dla koloru pewnie tak, ale cienie Inglota pod względem jakości nie są najlepsze na świecie, także wydaje mi się, że mogę taki kolor znaleźć gdzieś indziej :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1eInzG7Jk5EhN3Q3tdSkDK3OfbY86cSzGJ5E_dWCXXTiUNpeEpDjTaw-hNI5eBmYofLoMttk3VvR25Ix_hx_mzrLA7Q91fZljBW2_U7Hu1El0DXr2wTfuX7FSNlEo0i16t9-zUBqm5Ic/s1600/IMG_4873.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1eInzG7Jk5EhN3Q3tdSkDK3OfbY86cSzGJ5E_dWCXXTiUNpeEpDjTaw-hNI5eBmYofLoMttk3VvR25Ix_hx_mzrLA7Q91fZljBW2_U7Hu1El0DXr2wTfuX7FSNlEo0i16t9-zUBqm5Ic/s640/IMG_4873.JPG" width="640" /></a></div>
* rzęsy - kolejne opakowanie kępek randomowej marki, te są najtańsze, jakie znalazłam, a mi na najtańszych zależy, ponieważ jak pisałam w ostatnim poście denkowym ja ich używam do konkretnego celu i każdą kępkę dzielę na pojedyncze włoski, z której ona jest zrobiona, a potem dopiero taki jeden włosek przyklejam sobie do moich naturalnych rzęs tak jakby metodą 1:1. Czsochłonne w cholerę, ale tak mi się podoba ten efekt, że nie chcę przestawać tego robić :) A druga sprawa, że znowu przycięłam sobie rzęsy zalotką, więc muszę sobie podoklejać gdzieniegdzie :D<br />
* zalotka (nie wiem, jakiej marki) - której pozbywam się, ponieważ znalazłam ją ostatnio podczas robienia porządków i przetestowałam, ale mojej Shu Uemura nie przebije. Shu jest idealnie dopasowana do mojego oka, ta niestety była za szeroka i dziwnie łapała rzęsy, nie podkręcała ich odpowiednio, dlatego się pozbywam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirKGtHQbWc1Y83BQLCQtvigt3zORpJCiqz7Wbekan9QBRXzA63pCFkZ0VN2pIFjr2T0Acjx-uR7TGheffkipqe-bvlnW2eVSDR81Q43VnQZuTV-tEww4WN9JO7ysTIDz62DVJVNI2p2GQ/s1600/IMG_4879-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirKGtHQbWc1Y83BQLCQtvigt3zORpJCiqz7Wbekan9QBRXzA63pCFkZ0VN2pIFjr2T0Acjx-uR7TGheffkipqe-bvlnW2eVSDR81Q43VnQZuTV-tEww4WN9JO7ysTIDz62DVJVNI2p2GQ/s640/IMG_4879-01.jpeg" width="640" /></a></div>
Saszetki:<br />
* Fresh Soy Face Cleanser - starczył mi na 4 razy (podejrzewam super wydajność pełnowymiarowego), dobrze oczyszcza, ale konsystencja i zapach zupełnie nie przypadły mi do gustu, więc nie kupię pełnowymiarowego.<br />
* Estee Lauder Advanced Night Rapair - miałam to serum już kilkukrotnie w pełnym wymiarze, ok, ale cudów nie robi, przyjemnie nawilża i wygładza skórę, sprawia, że jest przyjemna w dotyku i mięciutka, ale nie oszukujmy się - zmarchów nam nie wyprasuje :) Mam jednak wrażenie, że to serum sprawdza się lepiej na mojej dojrzalszej już skórze, niż np kiedy je używałam jako 20kilku latka.<br />
* Purito - próbka serum, zużyłam, ale jakoś mnie nie obeszło, dziwny zapach, całkiem spoko nawilżenie, jednak nie czuję się skuszona.<br />
* L'Oreal Hyaluronic Acid - ampułki na 7 dni, które nie wiedzieć czemu w UK są horrendalnie drogie, a nie jest to nic innego, jak kwas hialuronowy. Jedna saszetka starczyła mi na 2 lub 3 użycia, dobrze nawilżała, ale naprawdę można sobie kupić kwas hialuronowy o wiele taniej.<br />
<br />
To już wszystkie moje pustaczki, znalazłyście coś, co Was zainteresowało? Jak tam Wasze zużycia? <br />
<br />
P.S. Kochani, w Nowym Roku chciałabym Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze :)AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-82863404652243347032019-12-25T09:53:00.001+00:002019-12-25T09:53:35.660+00:00L'Oreal True Match Minerals Mattifying PowderW dzisiejszym poście postanowiłam omówić puder, który kupiłam po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji na Wizażu. Nie wiem, czemu, ale jakoś w głowie miałam zakodowane, że puder, o którym będzie mowa jest podobny do mojego ulubionego <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2014/05/nars-light-reflecting-setting-powder.html">Nars Light Reflecting Setting Powder</a>. Co z tego wyszło i czy jestem zadowolona? O tym już zaraz przeczytacie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiusl1wvA-T29_CpLwwE23JHYCO0-LcQfUFn9Y_M4rxjXwwq8Jo75pQ_WtSQZl5YOcWn7jfOmhabgYe2RehB02OjLxaRpj8MBGWaXcQVfbP7poNfmDNwBT1LXP6ab2mb745hLe7br-zvdM/s1600/IMG_4603.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiusl1wvA-T29_CpLwwE23JHYCO0-LcQfUFn9Y_M4rxjXwwq8Jo75pQ_WtSQZl5YOcWn7jfOmhabgYe2RehB02OjLxaRpj8MBGWaXcQVfbP7poNfmDNwBT1LXP6ab2mb745hLe7br-zvdM/s640/IMG_4603.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Zdecydowałam się na jedyny dla mnie słuszny odcień Translucent, który miał być przezroczystym, delikatnym tylko woalem bez koloru.<br />
Zacznę jednak swoją recenzję od opakowania, które wizualnie prezentuje się całkiem nieźle, delikatny fiolet z zielonkawą nakrętką, wszystko wydaje się w porządku, ale jednak nie...<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMruqgd60cBtQNmSqzd_1CqOyRczQ0L7msUFO0__1EJ4OMhOreG5rjYfzUei4s416-scqZQBW1bKe7GLqOnqqzTKIwCNmZQ7rMtMa95CvyCSMjorYEiFgAw6jN1z4TjmwFqWcT989fPMg/s1600/IMG_4609.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMruqgd60cBtQNmSqzd_1CqOyRczQ0L7msUFO0__1EJ4OMhOreG5rjYfzUei4s416-scqZQBW1bKe7GLqOnqqzTKIwCNmZQ7rMtMa95CvyCSMjorYEiFgAw6jN1z4TjmwFqWcT989fPMg/s640/IMG_4609.JPG" width="640" /></a></div>
Jak widzicie wysypać zawartości nie ma gdzie, bo zakrętka jest wypukła i 'wchodzi' w otwór z sitkiem, pędzlem dotrzeć
też nie ma gdzie, bo przecież puder leży na dnie, jedynym sposobem było
dla mnie włożenie pędzla w ten otwór gdzie jest sitko, a potem
przechylenie całości do góry nogami, żeby coś na pędzlu się znalazło,
ale nie oszukujmy się, to higieniczne nie jest, nawet jak myję swój
pędzel do pudru co 2 dni. Ostatnio dopiero wymyśliłam, że wezmę wieczko
od innego pudru i będę sobie na nie wysypywać produkt, ale trzeba mieć jakieś inne wieczko do tego celu. Także opakowanie jak dla mnie jest na nie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifrpmrCw5U4HQwrfRmBMgHNBL6WCFc8Vm1f936WVmSsM_h-lJehAYvNLPNI7Uu-oYAnsWOayWkkC5wsWfNV0o_n74sEQegY-YSlPRO6aCD-0ZiS3Hnl2pHbDsdi1V1Kuj3CJ7rImeV37A/s1600/IMG_4613.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifrpmrCw5U4HQwrfRmBMgHNBL6WCFc8Vm1f936WVmSsM_h-lJehAYvNLPNI7Uu-oYAnsWOayWkkC5wsWfNV0o_n74sEQegY-YSlPRO6aCD-0ZiS3Hnl2pHbDsdi1V1Kuj3CJ7rImeV37A/s640/IMG_4613.JPG" width="640" /></a></div>
Sam puder jest biały, ale krystaliczny (nie, że konsystencja mąki) i bardzo drobno zmielony, dosłownie na pył. Tutaj na dłoni mam dość sporą ilość produktu, mimo wszystko da się to ładnie rozpracować na skórze, co można zobaczyć poniżej:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8_2DPd4Rjgk2_FgLXrOYuGbZ2DR6Vav_uLCwZ-2Bo33PT0GBZG4otsusKXTd-kYbZTW20htCoXUt_xMV6fK6KcyKho2P1gbGBTzr6_BpTu97SsRBW3LKKlaLNuSpKACh4XwfcVW6P_Xc/s1600/IMG_4616.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8_2DPd4Rjgk2_FgLXrOYuGbZ2DR6Vav_uLCwZ-2Bo33PT0GBZG4otsusKXTd-kYbZTW20htCoXUt_xMV6fK6KcyKho2P1gbGBTzr6_BpTu97SsRBW3LKKlaLNuSpKACh4XwfcVW6P_Xc/s640/IMG_4616.JPG" width="640" /></a></div>
Na twarzy po nałożeniu daje
nawet fajny efekt, bo bluruje jakby wszelakie malutkie wgłębiebia w
skórze i cera wygląda tak trochę jak wyfotoszopowana. Ja stosuję go tak,
że nie przykładam pędzla, a jakby wpracowuję go w skórę okrężnymi
ruchami tak delikatnie i to daje naprawdę fajny efekt. Po nałożeniu mam
mat, nie jest to płaski mat, taki bez życia, ale jednak nie jest to
wykończenie świetliste, a ja jestem z tych osób, które jednak lubią
świetliste wykończenie na buzi, taki świeży glow. Tutaj tego nie ma.
Jeśli nałożymy go zbyt dużo, to można się spodziewać efektu ducha, ale
naprawdę trzeba go nałożyć wielką ilość. W zależności od tego, jaki podkład pod
niego nałożymy to albo 'zdejmie' nam jego glow (na przykład jeśli podkład jest
rozświetlający, nad czym ja osobiście ubolewam), natomiast jeśli nałożymy
go na podkład o naturalnym wykończeniu to mam wrażenie, że skóra
wygląda trochę już zbyt sucho (nie używam stricte matujących czy mocno
kryjących podkładów, ale i tak efekt ten jest zauważalny, mnie sie to
nie do końca podoba, ale wiem, że dużo dziewczyn byłoby zadowolone). Pod
oczy bardzo nie polecam ze względu na jego właściwości matujące
właśnie, wygląda tam ciężko i sucho. <br />
Mat jest utrzymany w sumie przez cały dzień (skóra mieszana w stronę
suchej, okresowo odwodniona), po jakichś 6 czy 7 godzinach widzę, że to
już nie jest taki mat, jak zaraz po nałożeniu, że skóra wyprodukowała
trochę sebum, ale nie jest to tragedia, po prostu pojawia się ten
glow, którego mi brakuje w tym pudrze zaraz po jego nałożeniu.
Przeważnie to tak zostawiam i nic nie poprawiam. <br />
Generalnie ten puder nie jest zły, robi, co ma robić, ale myślałam jak
go kupowałam, że to po prostu będzie puder wykańczający, a nie mocno matujący
puder wykańczający. Miałam chyba nadzieję, że to będzie coś podobnego do Nars Light
Reflecting, który też jest transparentny, a daje rozświetlone wykończenie, niestety jednak to są 2 inne kosmetyki.<br />
Puder jest dobry, matuje skórę na wiele godzin, ale zabrakło mi tego zachwytu, tego blasku po użyciu, przyjemnego wykończenia na skórze (im jestem starsza, to jednak trzeba szukać bardziej świetlistych wykończeń żeby cera ładnie wyglądała). Zużyję oczywiście, ale wolę Narsa właśnie
czy puder z Hourglassa, które dają ładniejsze, bardziej zdrowe i świeże
wykończenie na buzi, a nie mat, którego ja nie chcę. Jednak jeśli mat
to to, czego szukacie i nie przeszkadzać Wam będzie tak felernie pomyślane opakowanie, to myślę, że możecie być zadowolone z tego
produktu. Zużycie - standardowo dla mnie około 1 grama miesięcznie
(czasem więcej, czasem mniej) więc taki puder starcza mi na 8 do 10
miesięcy. <br />
<br />
Miałyście do czynienia z tym kosmetykiem? Jesteście fankami świetlistości na twarzy, czy jednak mat jest Wam bliższy? AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-33449532704650076842019-12-18T19:56:00.001+00:002019-12-18T19:56:12.545+00:00The Ordinary AHA 30% + BHA 2% peeling solutionMarka The Ordinary stała się w ostatnim czasie bardzo popularna, głównie ze względu na proste składy swoich kosmetyków i przystępne ceny. Postanowiłam więc na własnej skórze przekonać się, jak działają i czy działają te kosmetyki. Dzisiaj więc na tapecie chyba najbardziej omawiany produkt tej marki, czyli peeling do twarzy z kwasami.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_o8Zf2oRI0_I7PS-h5Dbc25UxlNQezNBaOZIHSpB8THXuZL1_s13SrB98urjwQGFaULDE8nwL3WpbdsLFQjvwPETOnseV_djrGU1a0euaWKzgPt6UYMZQl9At7vbXLFgK1XQ7P5VknZ4/s1600/IMG_4765.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_o8Zf2oRI0_I7PS-h5Dbc25UxlNQezNBaOZIHSpB8THXuZL1_s13SrB98urjwQGFaULDE8nwL3WpbdsLFQjvwPETOnseV_djrGU1a0euaWKzgPt6UYMZQl9At7vbXLFgK1XQ7P5VknZ4/s640/IMG_4765.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Producent opisuje kosmetyk w ten sposób:<br />
<span style="font-size: 12pt;">'AHA 30% + BHA 2% Peeling Solution - peeling kwasowy łączy α-hydroksykwasy (kw. glikolowy, kw. mlekowy, kw. winowy, kw. cytrynowy) i β- hydroksykwasy
(kw. salicylowy). Dzięki takiemu połączeniu możliwe jest zredukowanie
wielu defektów skórnych takich jak przebarwienia, zmarszczki, ale także
zmniejszenie wydzielania łoju (które jest szczególnie nasilone przy
skórze tłustej). Do produktu zostały dodane substancje mające na celu
zmniejszenie podrażnienia związanego z użyciem peelingu kwasowego. Do
tych substancji zaliczamy sok z liści aloesu oraz pochodną tasmańskiego pieprzu
(ma ona pochodzenie roślinne i jej kolor zmienia się sezonowo, co może
być to widoczne w formule preparatu). Peeling kwasowy zawiera także kwas hialuronowy w postaci krzyżowego polimeru oraz witaminę B5, wspomagającą procesy regeneracji naskórka. Uzupełnieniem produktu jest wyciąg z korzeni marchwi, który
ma właściwości antyoksydacyjne. Kosmetyk ma pH wahające się między 3,5,
a 3,7. Nie zawiera alkoholu, silikonów, olejów. Jest wegański, a
podczas jego produkcji nie ucierpiały żadne zwierzęta.'</span><br />
<span style="font-size: 12pt;">Czyli jednym słowem nasza buźka ma być gładka, oczyszczona, koloryt skóry ma być wyrównany a z czasem drobne zmarszczki i linie mimiczne mają być spłycone.</span><br />
<span style="font-size: 12pt;">Produkt przychodzi do nas w kartoniku, wewnątrz którego umieszczono minimalistyczną szklaną buteleczkę z pipetką, przez który widać dokładnie nasz preparat, który jest w kolorze krwi. Tylko tak go mogę określić, ponieważ zarówno właśnie ten kolor, jak i jego lepkość jest bardzo podobna w strukturze do krwi (tylko gęstość się różni, ponieważ nasz peeling jest raczej lejący). Wyczytałam gdzieś, że produkt ten ma taki kolor dlatego, żeby można go było wyraźnie widzieć w miejscach na buzi, gdzie go nakładamy, a tym samym żeby go też dobrze z twarzy zmyć. Nie wiem, na ile to jest prawda, ale miałoby to sens jak dla mnie :)</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl0YSd0nzzJrVxiUzE_1z04NM7ps-ybMi0sjlIAE5Rm6M-R0a5NkfbcQdcgF4VaVdb-hSNEoEOoNMU1e7RjfR37MzGiJP1vxDJR4QhEgVlfr31jWIatZ09cGWDkk-w0IAVPzhiFvK1cDc/s1600/IMG_4775.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl0YSd0nzzJrVxiUzE_1z04NM7ps-ybMi0sjlIAE5Rm6M-R0a5NkfbcQdcgF4VaVdb-hSNEoEOoNMU1e7RjfR37MzGiJP1vxDJR4QhEgVlfr31jWIatZ09cGWDkk-w0IAVPzhiFvK1cDc/s640/IMG_4775.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: 12pt;">Do aplikacji służy nam owa pipetka, którą można sobie dokładnie dozować kosmetyk. A dozujemy go w ten sposób, że nakładamy trochę preparatu na twarz, a potem rozsmarowujemy i czekamy 10 minut. </span><br />
<span style="font-size: 12pt;">Ogromnie ważne jest, żeby nie przekraczać tych 10 minut, ponieważ w przeciwnym wypadku skóra może zareagować pieczeniem, zaczerwienieniem i podrażnieniem. Co też jest bardzo ważne, a niewiele osób o tym pamięta - jeśli używacie szczoteczek sonicznych codziennie to jest pewna forma peelingu twarzy, więc jeśli chcemy użyć ten z The Ordinary polecałabym tego dnia nie użyć szczoteczki, bo dla skóry będzie to tak, jakbyśmy zrobiły eksfoliację dwukrotnie. Dodatkowo nie należy po zastosowaniu produktu używać serum/kremów z dodatkiem kwasów oraz pamiętać o ochronie przeciwsłonecznej.</span><br />
<span style="font-size: 12pt;">Ja stosuję swój peeling raz, a czasem (choć rzadko) dwa razy w tygodniu. Nakładam niewielką ilość na twarz, jak producent zaleca i potem czekam, czasem 7 minut, max 10 i zmywam ciepłą wodą. Podczas aplikacji w zależności od dnia i stanu skóry peeling mnie piecze albo nie (jeśli mam coś wydrapane na twarzy, albo skórę mam bardzo przesuszoną danego dnia to tak, jeśli skóra jest w miarę dobrej kondycji to pieczenia nie czuję wcale). Nawet jeśli owo pieczenie się pojawia, to nie trwa dłużej niż kilkanaście sekund, ale jest trochę dokuczliwe, trzeba jednak to ścierpieć, bo potem jest już lepiej.</span><br />
<span style="font-size: 12pt;">Zaraz po zmyciu kosmetyku z buzi skóra jest mocno napięta i dosłownie woła 'pić', ale przy tym jest cudownie oczyszczona, gładka, promienna taka, no wiecie, taka lepsza. Mam wrażenie, że pory (ktore i tak są u mnie mało widoczne) są niemalże nieistniejące, koloryt skóry jest lepszy i generalnie ta skóra jest mięciutka i przyjemna w dotyku. Nie zauważyłam, żeby kosmetyk ten mnie podrażnił, czy wywołał niepożądane reakcje na mojej skórze podczas aplikacji, natomiast zawsze pamiętam o tym, żeby nie trzymać go za długo, nie myć wcześniej twarzy żadnymi szczoteczkami, nie stosować przed nim ani po nim żadnych innych produktów z kwasami (i z produktami, które producent odradza stosować) oraz stosować na dzień filtr. </span><br />
<span style="font-size: 12pt;">Niestety jest jedna rzecz która sprawia, że nie wiem, czy go kupię ponownie, a mianowicie fakt, że za każdym razem jak go użyję to nawet jeśli skóra była piękna i gładka i nieskazitelna wcześniej to po kilku godzinach od użycia pojawiają się na niej jakieś syfy. Jeśli użyję go rano to już wieczorem widzę, że pojawiło się kilka niedoskonałości, jeśli zastosuję go na wieczór, to budzę się rano z kilkoma nowymi syfami. Nie podoba mi się to, denerwuje mnie to, bo potem męczę się z tymi 'bogdanami' jeszcze przez kilka dni i zostają mi na twarzy ślady po nich (lubię sobie rozdrapać co nieco i to jest silniejsze ode mnie), dlatego nie wiem, czy ta gładka i promienna cera zaraz po użyciu jest warta potem tych kilku dni chodzenia z pryszczami (lub rozdrapaniami po nich). I za każdym razem to się dzieje. Jestem tak poirytowana tym faktem, że trochę odechciewa mi się go używać, bo jak np w tydzień już cera się uspokoi, a znowu użyję tego peelingu, to za kilka godzin witam niespodzianki na gębie. </span><br />
<span style="font-size: 12pt;">Może jeszcze spróbuję nakładać go tylko na 3-5 minut i zobaczę, co się dzieje, ale na chwilę obecną mam mieszane odczucia co do niego. </span><br />
<span style="font-size: 12pt;">Miałyście ten peeling? A może inne produkty z The Ordinary? Jacyś faworyci? </span>AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-3980651903687374732019-12-13T13:24:00.000+00:002019-12-13T13:24:04.380+00:00MAC Dazzleglass Jingle JangleNapiszę dzisiaj kilka słów o produkcie, który nabyłam kilka miesięcy temu właściwie tylko dlatego, że a) błyszczy się cudownie i b) bo była znacząca promocja. Mowa o błyszczyku z Maca, który od jakiegoś czasu chciałam wypróbować, bo słyszałam zewsząd pozytywne komentarze, że ta seria jest mocno iskrząca się i super. Czy i dla mnie okazała się super? Dowiecie się zaraz.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuf8e9cMua5LySCbUOkqjOBkoRk81nEW4Hx1Fg9NPkoSS_EkfpA-T3E6cgjWAi24a9ycfRLR8Oc72JyIQ-Bag6U4yeF5PUtq3h88_mf5drqw2azUbW4OyaoPEnq1J64lBnhtf_93DThuU/s1600/IMG_4703.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuf8e9cMua5LySCbUOkqjOBkoRk81nEW4Hx1Fg9NPkoSS_EkfpA-T3E6cgjWAi24a9ycfRLR8Oc72JyIQ-Bag6U4yeF5PUtq3h88_mf5drqw2azUbW4OyaoPEnq1J64lBnhtf_93DThuU/s640/IMG_4703.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Zdecydowałam się na odcień Jingle Jangle tylko dlatego, że wydał mi się podoby do Steppin' Out, na którym mi bardzo zależało, a którego nie było, a że promocyjna cena by się skończyła, to przecież trzeba było brać cokolwiek, byle by było podobne. Rzeczywiście, jak potem porównywałam odcienie to Steppin' Out jest podobny, może ciupek bardziej różowy.<br />
Kosmetyk ten jak wszystkie produkty Maca przychodzi do nas w pudełku, które już dawno poszło do recyklingu (swoją drogą ciekawskie pytanie - czy trzymacie swoje kosmetyki w pudełkach, jeśli w takowych są oryginalnie zapakowane, czy wyrzucacie?).<br />
Kolor błyszczyka to taki delikatny różowo - nudziakowy odcień z pierdyliardem połyskujących drobinek różnego koloru. W Dazzleglassach jest dużo brokatu, więc osoby, które go nie lubią raczej nie będą z nich zadowolone, tym bardziej, że drobinki na ustach widać.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiXv0VoYOhzclMH2TKClPvv7jHXZriHMjCGDEhXJPlF9N1DTJ2BfGvNtw73kwHpnUaR9r54Qd9jYv4zFWqj1iXRN_5a6LFs2A7-AhZceVWwYDk2l8xKiiohq0-fHDWbq633jwh9TS1Qr0/s1600/IMG_4710.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiXv0VoYOhzclMH2TKClPvv7jHXZriHMjCGDEhXJPlF9N1DTJ2BfGvNtw73kwHpnUaR9r54Qd9jYv4zFWqj1iXRN_5a6LFs2A7-AhZceVWwYDk2l8xKiiohq0-fHDWbq633jwh9TS1Qr0/s640/IMG_4710.JPG" width="640" /></a></div>
Aplikator niestety nie należy do moich ulubionych, wolę te takie gąbkowe jakby, a tutaj mamy średniej długości cienki pędzelek. Trudniej tym precyzyjnie sobie wymalować usta i mam wrażenie, że nabierana z opakowania ilość zawsze jest albo za mała, albo za duża, nigdy nie jest tak, żeby nabrało się idealnie. Zapach to też ma, jest delikatnie waniliowy, bardzo przyjemny i czuć go nie tylko podczas aplikacji, ale też jeszcze chwilę po niej. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-P1h2PC3LsmJ8VEkOUA8EVbzv4J1daDltko-_yj1u5RVJUo6_ecM1YFTuUIUHGxy7n_9L6mgb42xgGMACTBYnr4ML98S4og8EnJzeyNEwaklBTApkUJ3NPaIMAnzULb6n4hijNFegOVo/s1600/IMG_4715.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-P1h2PC3LsmJ8VEkOUA8EVbzv4J1daDltko-_yj1u5RVJUo6_ecM1YFTuUIUHGxy7n_9L6mgb42xgGMACTBYnr4ML98S4og8EnJzeyNEwaklBTApkUJ3NPaIMAnzULb6n4hijNFegOVo/s640/IMG_4715.JPG" width="640" /></a></div>
Kolor jak już wspomniałam to delikatny róż/nudziak z wielokolorowym brokatem. Na ustach wygląda dokładnie tak, jak na słoczu na mojej dłoni. Z racji tego, że jest to błyszczyk z przezroczystą bazą docelowy kolor będzie zależał od tego, jaki jest nasz naturalny odcień ust, ale można też wargi pomalować wcześniej pomadką czy też nałożyć na całe usta konturówkę.<br />
Najbardziej podoba mi się wersja z nakładaniem go na konturówkę, bo można sobie w zależności od jej koloru modyfikować efekt. Jeśli nakładam Jingle Jangle na pomadkę to mam wrażenie, że tego jest już za dużo.<br />
Kolor wygląda naprawdę ślicznie i pięknie się mieni, drobin jest w nim ogrom, ale nie wygląda to, jakbyśmy sobie brokat przykleiły do ust, po prostu wygląda to schludnie.<br />
Są jednak dwie rzeczy, o których muszę powiedzieć, ponieważ dla niektórych (w tym dla mnie) mogą one dykswalifikować zakup tego kosmetyku. Po pierwsze ten błyszczyk klei się strasznie, po prostu ohydnie. Rozumiem, że to klejenie przekłada się też na jego trwałość (bo trzyma się na ustach jakieś 3 godziny, można przeciągnąć do 4 w zależności od tego co się robi), ale ja takiego uczucia nie lubię, jest to dla mnie niekomfortowe.<br />
Drugą bardzo istotną sprawą jest jego ekspresowe zużywanie się. Ostatnio używałam go trochę częściej i zauważyłam, że poziom się zauważalnie zmniejsza z dnia na dzień. Wzięłam więc miarkę i zmierzyłam, ile mi go 'schodzi na 1 aplikację. Okazało się, że 1.5 milimetra do 2, co czyni ten kosmetyk strasznie nieopłacalnym (dla mnie akurat to nawet lepiej, że tak szybko się kończy, bo mam problem z nadmierną ilością produktów do ust, ale jednak wiem, że przeciętny użytkownik takiego błyszczyka kupując go oczekiwać będzie jakiejś tam wydajności, a tutaj ona jest porażająco niska).<br />
Podsumowując - Dazzleglass w odcieniu Jingle Jangle można powiedzieć, że spełnił moje oczekiwania pod względem błysku, a o to mi głównie chodziło. Nie pasuje mi jednak jego klejenie się i aplikator, wydajność też jest bardzo słaba, bo wychodzi na to, że ok 20 do 30 aplikacji i błyszczyka nie ma, także cena jest nieadekwatna. Raczej nie odkupiłabym, ale widziałam, że w UK nie za bardzo da się odkupić, bo Dazzleglassy chyba są wycofane, także nie ma problemu.<br />
<br />
A Wy miałyście do czynienia z tymi błyszczykami? A może wcale nie lubicie takiej formy produktu na usta? Albo znacie jakieś fajne, nie klejące się, ale dające błyszczący efekt i z normalnym aplikatorem? <br />
<br />AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-88837227452591199982019-12-07T07:53:00.002+00:002019-12-07T07:53:55.880+00:00Podkłady - porównanie odcieni Shiseido, Dior i NarsSprawdziłam ostatnio statystyki bloga i zauważyłam, że najczęściej odwiedzanymi postami są te o porównaniach odcieni różnych podkładów. Postanowiłam więc ruszyć znowu z tą serią, ponieważ wiem, że jest wiele dziewczyn, które są jasne jak ja i szukają odpowiedniego dla siebie odcienia, a nie mają możliwości/dostępu, czy zwyczajnie im się nie chce iść do perfumerii obadać :D Więc ja tu przychodzę z pomocą.<br />
Dzisiaj porównamy sobie kolorystycznie 5 podkładów. Tylko jeden z nich przetestowałam naprawdę dogłębnie, reszta jest dopiero w fazie testów, więc pod względem noszenia nie jestem w stanie za dużo powiedzieć, ale napiszę swoje pierwsze wrażenia. A zatem oto i fotki (zrobione w różnym świetle):<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4rA57NZ3HJnmHxWvriBnUJX62ChSx6wP2LijJiEuTh-L85K6VOcJCKKm0CfHweaw3QXkM2ztjdmPriV2OotzsKjL_3oBY4xnA4ZD4tVX5bPURWSNBt7QOk3w7caQRKmAENv9hWmOP-1I/s1600/IMG_4727.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4rA57NZ3HJnmHxWvriBnUJX62ChSx6wP2LijJiEuTh-L85K6VOcJCKKm0CfHweaw3QXkM2ztjdmPriV2OotzsKjL_3oBY4xnA4ZD4tVX5bPURWSNBt7QOk3w7caQRKmAENv9hWmOP-1I/s640/IMG_4727.jpg" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Od lewej :<br />
Shiseido Synchro Skin 1 Neutral<br />
Dior Backstage 0W<br />
DiorSkin Glow 0N<br />
DiorSkin Glow 1W<br />
Nars Tinted Moisturizer 1 Finland<br />
W nieco innym świetle:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgywfhBcWYJfUsGgpjPYiRRhmpLPJY1uXL0XzTemPX-E-360pCUP6hlmCCbRthNWOMEGLlox2qDIPtYrg0LucggbVkcSx0CPyD2LDdfMruEAenA_mVCMXp4_DurBcW8KMM0X7Wx7v8frUo/s1600/IMG_4730.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgywfhBcWYJfUsGgpjPYiRRhmpLPJY1uXL0XzTemPX-E-360pCUP6hlmCCbRthNWOMEGLlox2qDIPtYrg0LucggbVkcSx0CPyD2LDdfMruEAenA_mVCMXp4_DurBcW8KMM0X7Wx7v8frUo/s640/IMG_4730.jpg" width="640" /></a></div>
I jeszcze jedno:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2qYQFC0soFy0IsATQS40dzBQzqfZL0AA8f3aee8YngpdE2DBuDYezmkz1Vzmv-DZLgIcyALuEYuUndaitcL7LB78SDOfccNT3jn-A_tjIVkDKHr3wJJD00SAeBL6X3AU6Yawi9O3suKo/s1600/IMG_4735.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2qYQFC0soFy0IsATQS40dzBQzqfZL0AA8f3aee8YngpdE2DBuDYezmkz1Vzmv-DZLgIcyALuEYuUndaitcL7LB78SDOfccNT3jn-A_tjIVkDKHr3wJJD00SAeBL6X3AU6Yawi9O3suKo/s640/IMG_4735.jpg" width="640" /></a></div>
Shiseido Synchro 1 Neutral jest dla mnie odpowiedni pod względem odcienia, jest bardzo jasny, z lekko żółtymi tonami, aczkolwiek nie za żółtymi, kolorystycznie jest dokładnie taki, jaki powinien być dla mnie. Recenzja pojawiła się już na blogu, aczkolwiek zmieniłam nieco swoje zdanie o nim. Uważam, że jeśli cera jest przesuszona, to nie jest najlepszy podkład na świecie, ponieważ podkreśla wszystkie suchości na skórze i osadza się na niej bardzo nieestetycznie. Jeśli jednak cera jest ładnie nawilżona, to problem praktycznie nie istnieje. Nie odkupiłabym, ale nie muszę się o to martwić, bo i tak on został wycofany.<br />
Następnie mamy Dior Backstage 0w, który jest bardzo jasny i żółtawy, jest dla mnie ciut za jasny, ale dopasowuje się do cery, nie ma też za dużego krycia, więc jego żółtość się i tak wtapia, więc jest to dobry dla mnie odcień. Mam jednak zastrzeżenia co do jego noszalności. Wygląda na skórze bardzo ładnie zaraz po nałożeniu, ale po jakiejś godzinie nieestetycznie osadza się w porach koło nosa, a ja nie mam ich jakichś wielkich czy bardzo widocznych, więc jest to bardzo dziwne zjawisko. Miałam go na twarzy dopiero 2 razy, więc jest to pierwsze wrażenie, ale warte zauważenia.<br />
Następnie mamy Diorskin Glow - 0N jest dla mnie odpowiedni pod względem jasności ale jest dla mnie ciut za mało żółty, natomiast 1W ma już odpowiednią dawkę żołci, ale jest dla mnie ciut za ciemny. Niestety od zarania dziejów mam tak z podkładami Diora, że jak jest odpowiednio jasny, to podton nie ten, a jak jest podton właściwy, to juz jest odcien wyżej, który jest za ciemny. Na skórze podkład ten wygląda przepięknie, chociaż ma nieco większe krycie niż Backstage i Synchro Skin, jednak można go ścienić nieco jak się nakłada gąbeczką i ja tak właśnie robię, bo lubię małe krycie. Trwałość jest całodniowa i przez cały czas wygląda bardzo ładnie, ale też na razie jestem w fazie testów, więc to tylko moje pierwsze wrażenia.<br />
Nars Tinted Moisturizer w odcieniu 1 Finland, czyli drugi pod względem odcienia w linii. Kolor jest dla mnie ciupek za ciemny i za żółty, ale najjaśniejszy 0 Terre Neuve jest różowawy i za jasny, więc Finland to jest najlepszy wybór. Dodatkowo ten krem koloryzujący ma bardzo niewielkie krycie i dzięki temu że jest to produkt niemalże niewidoczny i tylko delikatnie wyrównujący koloryt jego odcień się dopasowuje do karnacji (np w Double Wear Estee jeśli nie dopasujemy odcienia idealnie to to będzie widać, mniej kryjące podkłady są bardziej wybaczające, o ile oczywiście nie wybierzemy koloru za ciemnego o kilka tonów, a taki tylko nieznacznie różniący się od naszej cery). Miałam Narsa dopiero kilka razy na buzi, dlatego nie powiem Wam o nim za wiele.<br />
<br />
Mam nadzieję, że ten post był pomocny tym z Was, które szukają jasnych podkładów. Dajcie znać, czy też macie problem ze znalezieniem w sklepach odpowiedniego dla siebie odcienia? AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-25205744383493187782019-12-02T06:36:00.000+00:002019-12-02T06:36:56.802+00:00Zużycia listopadaPomimo mojej ponad 2 letniej przerwy od bloga nie przestałam fotografować i notować swoich zużyć kosmetycznych. Szczególnie zależało mi na tym, żeby zobaczyć, ile kolorówki zużywam w ciągu roku, ale z pielęgnacji też się rozliczałam, żeby nie kupować za dużo. Całościowe podsumowanie kolorówki pojawi się pewnie w styczniu, natomiast dzisiaj starym dobrym zwyczajem pożegnam się ze wszystkimi pustaczkami listopada.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLoHlGC2pVoimmmO1qTWvvVBow8oyASJLE0ThcGYsBd0mHMUEaceyEEmzGbYL6Vs-irhYaxURRQT8HSOkfH2Ew-6nd-0XlYe5hPa2xHTQl5H5MW03bI6cWAaduiC0rauqGcPvLV8BNMpQ/s1600/IMG_4676-01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLoHlGC2pVoimmmO1qTWvvVBow8oyASJLE0ThcGYsBd0mHMUEaceyEEmzGbYL6Vs-irhYaxURRQT8HSOkfH2Ew-6nd-0XlYe5hPa2xHTQl5H5MW03bI6cWAaduiC0rauqGcPvLV8BNMpQ/s640/IMG_4676-01.jpg" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>* Mac Fix + - chyba nigdy nie pojawiła się o nim żadna wzmianka na blogu, a to już moja 3 lub 4 butelka. Uważam ten spray za naprawdę fajny kosmetyk, pięknie odświeża, scala makijaż i nadaje mu takiej 'szlachetności'. Nie jest to preparat do utrwalania i przedłużania trwałości makijażu, ale ja kupując go dokładnie to wiedziałam, więc tego nie oczekuję. Następne 2 butle mam w zapasie.<br />
* Eveline Extension Volume - z tym tuszem miałam naprawdę love/hate relationship. Na początku go szczerze nie lubiłam, sprawiał, że moje rzęsy wyglądały jak owadzie nóżki, a do tego zostawiał pandę pod oczami w ciągu dnia. Z czasem jednak konsystencja się nieco zmieniła i dawał ładny efekt, panda też przestała się pojawiać. Na końcu żałowałam, że to już koniec. Szczerze powiedziawszy też byłam zaskoczona, jak długo ten tusz pozostał świeży. Przeważnie tusze mam na miesiąc, w porywach do 1,5 bo potem wysychają. Ten starczył na 3.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2015/04/estee-lauder-pure-color-envy-sculpting.html">Estee Lauder Color Envy Lipstick odcień Powerful</a> - Miałam ją już dość długo, dlatego postanowiłam wykończyć i skupiłam się na zużywaniu jej, co zajęło mi jakieś 2 miesiące przy codziennym używaniu. Kolor bardzo ładny, konsystencja też bez zarzutu, miałam jednak wrażenie, że w ciągu dnia trochę wysuszała mi usta.<br />
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2014/11/urban-decay-naked-palette.html">Urban Decay cień Virgin z palety Naked</a> - kochałam i uwielbiałam tą paletkę, więc jestem niepocieszona, że została wycofana, a na jej miejsce wprowadzono odświeżoną i moim zdaniem brzydszą wersję. Został mi jeszcze 1 cień z tej palety, bo wszystkie zdepotowałam do większej kasetki. Odcień Virgin nie był moim ukochanym, ale pięknie rozświetlał wewnętrzny kącik powieki i nadawał się też na powiekę ruchomą.<br />
* Golden Rose Dream Lips Liner w odcieniu 521 - moje 3 opakowanie. Ta kredka pasuje niemalże do każdej różowej pomadki. Jest odpowiednio miękka, ma wspaniały pigment i jest trwała na ustach. Cena jest tak niska, że to jest nieporozumienie :D Mam 3 w zapasie w tym kolorze. Uważam, że ta konturówka jest lepsza niż te z Maca.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEu5JUD0qjrmxRmUtyovK4BX_YJjLYhgOsoQ2qOfAkHpQGB4T-HPsiSieSD5ZVzMG1nWvBeQ_zmYEiVMDEPRtFturoMHQgwl9hg4GlRm8eRUBkVJkpTtoMN_M5pOYEGQf1NTEntCDH4Qg/s1600/IMG_4684.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEu5JUD0qjrmxRmUtyovK4BX_YJjLYhgOsoQ2qOfAkHpQGB4T-HPsiSieSD5ZVzMG1nWvBeQ_zmYEiVMDEPRtFturoMHQgwl9hg4GlRm8eRUBkVJkpTtoMN_M5pOYEGQf1NTEntCDH4Qg/s640/IMG_4684.JPG" width="640" /></a></div>
* Bielenda Mezo Serum Korygujące - fajnie się sprawdza, jeśli ktoś ma niewielkie problemy z cerą i drobne niedoskonałości. To serum je wycisza i ładnie goi. Konsystencja szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy na skórze. To już moje 2 opakowanie i wciąż jestem zadowolona, pewnie kiedyś odkupię.<br />
* La Roche Posay Redermic C Eyes - krem pod oczy, zachwalany w internetach u mnie nie zrobił niemalże nic. Trochę nawilżał i to w sumie na tyle, skóra pod oczami nie była przesuszona, ale żeby on jakieś cuda robił to nie zauważyłam, ani siności nie zlikwidował, ani nic nie napiął, a używałam go 3 miesiące po 2 razy dziennie.<br />
* Metroderme Rozex - ten kometyk nie miał się tu znaleźć, bo jest to produkt na receptę i na konkretne schorzenie skórne, ale pomyślałam, że skoro używałam go ponad 3 miesiące na noc zastępując nim inne kremy do twarzy, to liczy się jako krem do twarzy i w zużyciach też się znajdzie.<br />
* Avene Triacneal Expert - minis kremu do twarzy, miałam wrażenie, że za każdym razem, jak go nakładałam na noc, to rano budziłam się z gorszą cerą, niż jak się kładłam spać, także zużyłam, ale miłości z tego nie było, do tego zapach mi bardzo nie odpowiadał. Powrotu nie będzie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_I5W2hJfbsb5_Is6YCVw4u3H6kiQ_U2eG3yJk9wQoOLo_QH8S1dwARM2Yaee33PxqZJo_WsJZYf2wIH0rb9vrHFLycbEKKV_Mh660sO6p3Z-JROIDS1XVqJ7E2Vd-En63JR8hfPmR9I4/s1600/IMG_4687-02.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_I5W2hJfbsb5_Is6YCVw4u3H6kiQ_U2eG3yJk9wQoOLo_QH8S1dwARM2Yaee33PxqZJo_WsJZYf2wIH0rb9vrHFLycbEKKV_Mh660sO6p3Z-JROIDS1XVqJ7E2Vd-En63JR8hfPmR9I4/s640/IMG_4687-02.jpeg" width="640" /></a></div>
* Mixa Hyalurogel - kosmetyk ten kupiłam po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji na Wizażu. Jeju jakie to jest badziewie to szok. Niby żel micelarny do demakijażu ale: miałam podobny żel i normalnie nakładałam sobie na wacik i zmywałam mejkap z twarzy i tamten zmywał ten mejkap znakomicie, tutaj nie dość, że wszystko się rozlewa z wacika, to jeszcze makijaż jest niedomyty, oczy szczypią. Miałam też taki żel micelarny do mycia twarzy z Garniera, to myślałam, że to będę używać w ten sposób, wiecie, tak z wodą. To się absolutnie do tego nie nadaje, bo nałożone na twarz dłońmi nie zmywa makijażu tylko go rozmazuje. Zapomniałam też napisać, że podrażnia oczy i skórę, po każdorazowej próbie zmycia makijażu miałam na twarzy czerwone plamy, a oczy mnie piekły. Dla mnie bubel straszny, pomęczyłam się z nim, skoro już go kupiłam, ale więcej na pewno nie kupię, bo to jest do niczego.<br />
* Avene Cleanance - znam i używam od kilku lat, co i rusz kupuję nowe buteleczki. Mimo tego, że nie zawiera mydła to fajnie się pieni, przyjemnie pachnie i dobrze oczyszcza skórę z wszelkich brudków. Mimo tego, że jest dość silny, to nie wysusza mojej skóry i mogę go używać nawet 2 razy dziennie, mam kolejne butelki w zapasie :)<br />
* Tołpa Dermo Face Physio Tonik-Serum 2w1 - Jaki ten produkt jest cudny, aż nie wiem, jak go opisać. Jest to tonik o konsystencji wody, ale o bogatszej formule, po nałożeniu na twarz czuje się natychmiastowe nawilżenie, a do tego przyjemny zapach umila stosowanie. Jestem bardzo na tak. Jeden z lepszych kosmetyków do twarzy, jakie poznałam w tym roku.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTBzS4HOoDAesR_hXsXGPXNtB3NdBmO_YHatlxwbgxYLccRUrQq2kXD4ovv4NgS69h3LsVQVTBauWK4TrtuddovDFAgrmBLno_hrTxiM5Pj7m0tBWrZM6HA2WwTDpwGhr1dfZTKiGibE8/s1600/IMG_4678.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTBzS4HOoDAesR_hXsXGPXNtB3NdBmO_YHatlxwbgxYLccRUrQq2kXD4ovv4NgS69h3LsVQVTBauWK4TrtuddovDFAgrmBLno_hrTxiM5Pj7m0tBWrZM6HA2WwTDpwGhr1dfZTKiGibE8/s640/IMG_4678.JPG" width="640" /></a></div>
Tu jeszcze 2 saszetki jak jestem w temacie pielęgnacji twarzy: Próbka pianki do mycia z Estee Lauder. Przyjemna delikatna konsystencja, ale zapach strasznie dziwny. Na skórze podczas mycia czuć, jakby to był produkt nawilżający, ale po myciu skóra jest piszcząco czysta. Bardzo ciekawe zjawisko. Jestem zaciekawiona, może kupię pełen wymiar na spróbowanie. Jedyne, co mi nie pasowało, to ten zapach. Saszetkę z Purito dostałam to jakiegoś zamówienia z Korei, całkiem nieźle nawilża ta esencja i dobrze się wchłania. Więcej nie powiem, bo starczyła mi na 2 razy, ale odniosłam pozytywne wrażenia.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnkhwsf89KEfTqzqKbhOtM3BD7yuUnWQ0TmPHsgEnDp-HIcMksWuOrhEzOStfWHho9dNh9Aaq3TuTgYHvMLkbRT9eRsBQfZbLcHSNLfCjbk5Faafz5CLr5AGYZ-KGjjpAu1UKxcoRsXes/s1600/IMG_4691.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnkhwsf89KEfTqzqKbhOtM3BD7yuUnWQ0TmPHsgEnDp-HIcMksWuOrhEzOStfWHho9dNh9Aaq3TuTgYHvMLkbRT9eRsBQfZbLcHSNLfCjbk5Faafz5CLr5AGYZ-KGjjpAu1UKxcoRsXes/s640/IMG_4691.JPG" width="640" /></a></div>
* <a href="http://addictedtomakeup1.blogspot.com/2015/01/perfecta-spa-cukrowy-peeling-do-ciaa.html">Perfecta Creme Brulee</a> - mój ukochany peeling do ciała za śmieszne pieniądze, niestety ten zapach został wycofany, na półkach zostały tylko owocowe, za którymi ja nie przepadam. Mam jeszcze jeden który już zaczęłam używać, jak się skończy, to będę bardzo niepocieszona. A co do peelingu - super moc ździerania naskórka, cudnie słodki zapach i przyjemna, nie olejowa konsystencja. Wszystko mi w nim pasuje i zużyłam już chyba z 7 opakowań. Ach, szkoda, że go wycofano...<br />
* Isana Coconut Water - uwielbiam żele do mycia tej marki. Mają wspaniałe zapachy, fajną konsystencję, dobre właściwości myjące i słodkie opakowania, a do tego cena to jest jakiś żart. Nie widzę różnicy pomiędzy poczciwą Isaną, a żelem z Bath and Body works, więc różnicę w cenie wolę sobie dołożyć do zakupu droższego kosmetyku kolorowego. Zapach Coconut Water bardzo mi przypadł do gustu, bo pachniał delikatnie, nieco owocowo, bardziej jak mango, niż jak kokos, ale właśnie to mi w nim pasowało. Bardzo przyjemnie mi się go używało i na pewno do niego wrócę.<br />
* Dove pink kostka - używam tylko i wyłącznie do mycia Beauty Blendera i pędzli. Sprawdza się znakomicie, domywa wszystko. Lubię zapach tej wersji pink i jeśli myję nią dłonie (co się jednak zdarza rzadko) to są przyjemne w dotyku i ładnie pachnące, także mogę tylko polecić.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ1pn0G3p-bX8_8Nej0fMweSan7dD8b4LCyVXRcNCCVe7OHukL8pvlU7lWpCNjmjFg2jd-onBT2ACq0hS9eYR4zF2Z8Px0LDV6A4hlLV5oPWMf9l6up5mJkkzVgP2sVaGqscfg7gxG1yE/s1600/IMG_4686.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ1pn0G3p-bX8_8Nej0fMweSan7dD8b4LCyVXRcNCCVe7OHukL8pvlU7lWpCNjmjFg2jd-onBT2ACq0hS9eYR4zF2Z8Px0LDV6A4hlLV5oPWMf9l6up5mJkkzVgP2sVaGqscfg7gxG1yE/s640/IMG_4686.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
* Gliss Kur Total Repair szampon i odżywka do włosów - co to są za buble wszechczasów, to po prostu nie ma słów. Nie sądzę, że kiedykolwiek miałam tak gówniane kosmetyki do mycia włosów, jak te dwa. Szampon owszem, oczyszcza włosy, ale pozostawia je strasznie szorstkie i suche, takie strąkowate, wzmaga też plątanie. Natomiast odżywka po nałożeniu mam wrażenie że dosłownie znika, dodatkowo wzmaga to odczucie strąkowatości, porowatości włosów, spuszenia i suchości. Nie da się ich rozczesać prawie wcale, a powiem szczerze, że ja odżywki kupuję nie dla jakichś walorów, tylko dla tego poślizgu, który ma mi pomóc rozczesać kłaki. Tu o poślizgu czy czymkolwiek pozytywnym można jedynie pomarzyć. Z trudem, naprawdę z wielkim trudem zużyłam te 2 produkty. Nigdy więcej. Niestety jestem zrażona do marki, bo wcześniej miałam też szampon i odżywkę z takiej różowej serii i też były o kant tyłka potłuc, może nie aż tak tragiczne jak te, ale nie odkupiłabym.<br />
* Jantar - któreś z kolei opakowanie. Nie wiem, czy ta wcierka pomaga, ale zauważam od czasu do czasu wysyp baby hair, więc mniemam, że nie szkodzi. Jak widzę na sklepowych półkach, to kupuję i robię sobie zapas, ale nie jest to taki preparat, żebym w te pędy biegła kupić, jak mi się kończy. Jak zobaczę znowu na półce w sklepie, to odkupię :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhslw7hxrp1gJi-ZfklgblB2VZkK5GNOe4nYlQDe-xbOQboaJkEFv4pfsTEqZXmoTvIGN9_LJBljlZpSIg5CDA2m0Brkmfp6ToDJ4FP5OylNH5H2MhPhWl84c9xcEMktauWMrCQZ9J8tV4/s1600/IMG_4680.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhslw7hxrp1gJi-ZfklgblB2VZkK5GNOe4nYlQDe-xbOQboaJkEFv4pfsTEqZXmoTvIGN9_LJBljlZpSIg5CDA2m0Brkmfp6ToDJ4FP5OylNH5H2MhPhWl84c9xcEMktauWMrCQZ9J8tV4/s640/IMG_4680.JPG" width="640" /></a></div>
* kępki rzęs - przypadkowa marka. Zauważyłam, że moje oczy ładniej wyglądają, jak dokleję sobie kilka rzęsek. Moje naturalne rzęsy są bardzo długie, ale jest ich mało i źle się układają, więc jak podkręcam je zalotką i dodaję kilka lub kilkanaście włosków (serio, ja doklejam pojedyncze włoski, które najpierw odcinam z kępki, tak jakby się robiło metodą 1:1 - 1 włosek sztuczny do 1 mojego naturalnego :D), to to spojrzenie wygląda naprawdę fajnie i w miejscach, w których rzęs mi brakuje albo jest ich mniej (lewe oko, mówię o tobie XD), to mogę takim sposobem wyrównać sobie braki. Kupuję zawsze przypadkowe, w sumie jak najtańsze kępki, bo i tak je obcinam i używam jednorazowo, więc nie zależy mi na super jakości i trwałości. Wcześniej tego nie robiłam, ale zaczęłam zabawę z kępkami, jak kiedyś przycięłam sobie zalotką rzęsy i brakowało mi ich na pół centymetra i musiałam to jakoś zamaskować :D To było dawno temu, ale mnie w sumie zapoznało z takim sposobem. To jest też fajna metoda, jak np w jednym miejscu macie te rzęsy krótsze troszkę, bo dopiero rosną, można sobie dokleić 1 do 1 i wygląda, jakby już były długie. <br />
Ale się rozpisałam o kępkach :D<br />
<br />
To już całe moje zużycia z listopada. Coś znacie, coś lubicie? Mam też do Was pytanie - czy możecie mi polecić jakąś fajną wcierkę do skóry głowy? Taką, która u Was się sprawdza. Chciałabym przetestować coś nowego, a w sumie znam tylko Jantar. Z góry bardzo dziękuję :)AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-11792152634687265982019-11-26T11:29:00.000+00:002019-11-26T11:29:43.525+00:00Benefit Galifornia Mini BlushW mojej kolekcji znajduje się sporo róży. O większości już pisałam na blogu, ale znajdzie się kilka egzemplarzy, na temat których nie wyraziłam jeszcze swojej opinii. W dzisiejszym wpisie więc zdradzę, jakie mam wrażenia odnośnie różu Benefitu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuxFlQPLyxZ_9_JhXwQaROwGv8ZGCOSSe4MB4ybvV41F0IqV966wX4cxGMrrXYRhccdecefhzmaimlPjKYYfivMVtFUPRJXXfNscxh9ARxf8TKEmBGPOPBhEeAzspc8QRaZGBGHE-IYLE/s1600/IMG_4559.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuxFlQPLyxZ_9_JhXwQaROwGv8ZGCOSSe4MB4ybvV41F0IqV966wX4cxGMrrXYRhccdecefhzmaimlPjKYYfivMVtFUPRJXXfNscxh9ARxf8TKEmBGPOPBhEeAzspc8QRaZGBGHE-IYLE/s640/IMG_4559.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Zanim kupiłam Galifornię wiedziałam, że mogę zdecydować się tylko i wyłącznie na wersję mini z racji posiadania wielu róży. Pasowało mi to, że jest mniejsza, ale wszystkie detale są zachowane. Przyznaję, że na stoisku Benefit testowałam tylko dużą wersję, a przed zakupem małej w ogóle nie patrzyłam, co jest w środku. A co jest w tym kartonowym opakowaniu? Rzecz jasna nasz róż i plastikowa nakładka, na której leży mini pędzelek. Tych pędzelków z kosmetyków ja nigdy nie używam, więc on też od razu poszedł w zapomnienie. Dodam jeszcze, że opakowanie mini Galiforni ma 2.5 grama produktu (pełnowymiarowy kosmetyk ma 5 gram, więc całkiem sporo włożyli w tego malucha).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDJ2roJZzEEtYmwTuwGo8qIPKm-d6JnmzO0AHQKZAGRa9AYIYzXEcI2KU_8BmVqtDQvl6eFbpU1r6Hc2fCV2R1kH3UKId5sgZeJvRFXrgIDq7vl9-zLow3Ncac2K9eWjOiaWweROS1KKo/s1600/IMG_4563.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDJ2roJZzEEtYmwTuwGo8qIPKm-d6JnmzO0AHQKZAGRa9AYIYzXEcI2KU_8BmVqtDQvl6eFbpU1r6Hc2fCV2R1kH3UKId5sgZeJvRFXrgIDq7vl9-zLow3Ncac2K9eWjOiaWweROS1KKo/s640/IMG_4563.JPG" width="640" /></a></div>
Zasadniczą różnicą, jaką można zaobserować w minisie jest brak tego charakterystycznego słoneczkowego tłoczenia i brak tego złotawego sprayu, który znajduje się na powierzchni kosmetyku.<br />
Drugą sprawą jest niestety niezrozumiała dla mnie zamiana formuły. Otóż pełnowymiarowy produkt ma konsystencję nieco pluszową jakby, miękką, minis jest bardziej matowy i twardy. Nie podoba mi się, że producent nie jest stały w swojej formule i wkłada do mini produktu coś innego, niż jest w pełnowymiarowym. I nie chodzi mi o tłoczenie, ale po prostu o formułę. Spodziewałam się formuły dużego kosmetyku, a nie innej.<br />
Jeśli chodzi o kolor to podobieństwo jest - jest to koral z domieszką czerwieni jakby, leży mocno po ciepłej stronie. Chociaż w opakowaniu wygląda na mat z takim delikatnym brokacikiem złotym, to na słoczu doszukać się w nim można delikatnej świetlistości, blasku, który jednak nie daje o sobie znać na twarzy (jednak inne jest nałożenie produktu palcem a inne pędzlem delikatnie na buzię). Róż ma też zapach - nie umiem go do niczego przyrównać, ale jest nieco słodkawy, lekko kwiatowy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1Ic3Pcxzmney_zTHCymJaSVNqL-a4Z5XaczXVXurSdUtQlYvMmDzqdGVe4LapQrzcNP_8iPU7d2HpiroTatb609x5qeHC-P2vWHhNPHUEaRBxL7AJ0JXYDoAxcnHiyq6GuyEiU9-doFs/s1600/IMG_4570.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1Ic3Pcxzmney_zTHCymJaSVNqL-a4Z5XaczXVXurSdUtQlYvMmDzqdGVe4LapQrzcNP_8iPU7d2HpiroTatb609x5qeHC-P2vWHhNPHUEaRBxL7AJ0JXYDoAxcnHiyq6GuyEiU9-doFs/s640/IMG_4570.JPG" width="640" /></a></div>
Pomimo tego, że jest to koral z domieszką czerwoności, to nie jest to odcień problematyczny, chociaż przyznaję, że można z nim przesadzić. Można go jednak też bardzo łatwo 'zdjąć', rozblendować, więc konsystencja jest miła w obsłudze, pomimo tego, że nie jest oryginalną konsystencją którą zawiera pełnowymiarowy produkt. <br />
Ze względu na odcień odradzałabym ten konkretny róż osobom z chłodną
karnacją bądź takim, które po prostu nie lubią takich odcieni, bo w nim
chłodu się nie doszukacie.<br />
Efekt na twarzy prezentuje się mniej więcej tak:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit7kvZGz1_BW9fUeGu7UTcn0JvTW5K2hgDdnKb2A3501rXhXUeJIwpKGQkhtlGuqqjLNH-_hyf1Ip-0wP7huEjuuh00db93iPJbbVINhiBXFn0wsX4U3-4Mv61SWjl3tDoS_7WPjXl-DA/s1600/20191121_062514ab1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit7kvZGz1_BW9fUeGu7UTcn0JvTW5K2hgDdnKb2A3501rXhXUeJIwpKGQkhtlGuqqjLNH-_hyf1Ip-0wP7huEjuuh00db93iPJbbVINhiBXFn0wsX4U3-4Mv61SWjl3tDoS_7WPjXl-DA/s640/20191121_062514ab1.jpg" width="480" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Tutaj nałożony i rozblendowany z rozświetlaczem i z bronzerem, czyli tak, jak noszę na codzień. Nie zwracajcie uwagi na moją przesuszoną skórę - staram się nad tym zapanować, ale podkład, który miałam na sobie na tym zdjęciu (Shiseido Synchro Skin - już nie polecam) mocno podkreśla wszelaką suchość.<br />
Jak możecie jednak zobaczyć róż wygląda bardzo naturalnie, nałożony jest w niewielkiej ilości i w takiej właśnie ilości najbardziej go lubię. Delikatnie ociepla moją buzię, nadaje jej takiej świeżości powiedziałabym. Blenduje się go bardzo dobrze, nie pozostawia plam, czy innych dziwnych rzeczy, wspaniale łączy się z innymi kosmetykami. Brakuje mi w nim jednak świetlistości. Mógłby być chociaż trochę mniej matowy, niż jest. Owszem, w opakowaniu ma tam jakieś połyskliwe drobinki, ale tego na twarzy nie widać. Nadrabiam jego zbytnią matowość rozświetlaczem, ale jednak to nie jest do końca ten efekt, który dają bardziej rozświetlające róże.<br />
Jeśli chodzi o wytrzymałość na twarzy to odnoszę wrażenie, że tak jak po nałożeniu na buzię rano wszystko mi się podoba, tak pod koniec dnia, nawet czasem po 13 godzinach efekt na policzku podoba mi się jeszcze bardziej. Róż wciąż tam jest i to w niezmienionej formie i dzięki temu, że miał okazję w ciągu dnia 'popracować' na skórze wygląda jeszcze lepiej, niż podczas nakładania.<br />
<br />
Odpowiedź na pytanie czy warto go kupić będzie niejednoznaczna. Jestem zawiedziona tym, że struktura tego różu nie jest taka sama jak w dużej wersji, że jest bardziej matowa. Uważam, że to jest jedyny minus i nie rozumiem, dlaczego producent coś takiego zrobił (sprawdzałam potem inne minisy i jeszcze raz pełnowymiarowy produkt). Natomiast jeśli komuś to nie przeszkadza, lubi minisy, lubi taki kolor i będzie się w nim czuł dobrze, to uważam, że nie ma się do czego przyczepić względem jakości. Cudnie się z nim pracuje, ładnie wygląda, nie robi plam i jest trwały na twarzy przez cały dzień, więc pozostaje mi tylko polecić, ale wziąć jednak pod rozwagę, że pełen wymiar to nie jest to samo, co mini wersja tego kosmetyku.<br />
<br />
Testowałyście Galifornię?<br />
<br />AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-47942910911968911822019-11-20T09:00:00.000+00:002019-11-20T09:10:21.983+00:00Giorgio Armani Luminous Silk Foundation Jeśli ktoś się zastanawia, czy wciąż uwielbiam podkłady (i pomadki) tak samo jak kiedyś, to moja odpowiedź jest jak najbardziej twierdząca. Piękna cera to dla mnie jeden z kluczowych elementów makijażu. Uwielbiam też testować nowości i sprawdzać, jaki efekt i trwałość mojej skórze zapewnią. Podkładów w mojej kolekcji jest mnóstwo, a wciąż na wishliście jest kolejne mnóstwo do przetestowania. Dzisiaj więc napiszę kilka słów o jednym takim, który jest w moich zasobach już całkiem długo.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5UVJFNUfUNfRaBGluL6K9LtcIlxeik7G_AzyCSZezlIHfAN-xYF26krbXxxjXcv5NcswbeFNlvk8CL7gqdn8xTPtaXEj-TMhEV2m310iwPeD_YMu24Q31MMzwQPyIFxigb2e1prvnRt4/s1600/IMG_4552.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5UVJFNUfUNfRaBGluL6K9LtcIlxeik7G_AzyCSZezlIHfAN-xYF26krbXxxjXcv5NcswbeFNlvk8CL7gqdn8xTPtaXEj-TMhEV2m310iwPeD_YMu24Q31MMzwQPyIFxigb2e1prvnRt4/s640/IMG_4552.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Producent przedstawia ten podkład jako produkt o aksamitnej konsystencji zapewniającej świetliste wykończenie. Mówi też, że<span class="rd__copytext rd__copytext--105"> formuła pozostawia skórę nieskazitelnie gładką oraz nawilżoną.</span><br />
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Zaraz Wam powiem, co ja o tym myślę. </span><br />
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Luminous Silk przychodzi do nas w pięknej szklanej butelce z plastikową nakrętką zapakowanej w czarny kartonik. Całość ma 30 ml i wygląda bardzo luksusowo, nie mam się do czego przyczepić jeśli chodzi o opakowanie. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Mamy tutaj też pompkę, która dozuje dokładnie taką ilość fluidu, jaką sobie zażyczymy, jeśli mamy ochotę na połowę pompki, to wciśnięcie jej do połowy też jest jak najbardziej możliwe. Odkręcić ją też można, więc generalnie jakby ktoś chciał, to buteleczkę można dosłownie 'wylizać' do czysta, żeby nic w niej nie zostało :D</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLsuijlf8ozRAr9An3x0QOogfp2ARJhqe9SqBVYu8pFp-qqx6TK_7adTQK91Yh4aRiCLc8Mv5DEkaWFz8t2MdP-7IV2fiLeod1O7DrEVJxFd8Mol0ZttC5bc6LZfeA4408Xj8JUHA29vg/s1600/IMG_4554.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLsuijlf8ozRAr9An3x0QOogfp2ARJhqe9SqBVYu8pFp-qqx6TK_7adTQK91Yh4aRiCLc8Mv5DEkaWFz8t2MdP-7IV2fiLeod1O7DrEVJxFd8Mol0ZttC5bc6LZfeA4408Xj8JUHA29vg/s640/IMG_4554.JPG" width="640" /></a></div>
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Kolor, który kupiłam dla siebie to numer 2. Jest to bardzo jasny żółtawy beż, na słoczu poniżej może się wydawać dość mocno żółty, ale zapewniam, że wcale nie jest taki, jest neutralny z lekką domieszką żółci (takie właśnie odcienie mi najbardziej pasują). </span><br />
<span class="rd__copytext rd__copytext--105"><span class="rd__copytext rd__copytext--105">Konsystencja jego jest taka
dość lejąca, co mi bardzo odpowiada, bo nie lubię zbyt gęstych
podkładów. Takie bowiem przeważnie mają za duże dla mnie krycie. </span> </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrGzkoA_xaojrryaS51zwb-BdnJGKm8_iFUFJDJ9CfAYVX_3q5c2xkfav1qz5kkUO-PBDrAKcWaY3A7ebPAfJHby02RNaWJoET5S3Z1sJEWhs7LVyNY8GeONcqUhld9KhCiBay5UaBQko/s1600/IMG_4508.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrGzkoA_xaojrryaS51zwb-BdnJGKm8_iFUFJDJ9CfAYVX_3q5c2xkfav1qz5kkUO-PBDrAKcWaY3A7ebPAfJHby02RNaWJoET5S3Z1sJEWhs7LVyNY8GeONcqUhld9KhCiBay5UaBQko/s640/IMG_4508.JPG" width="640" /></a></div>
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Właśnie jeszcze jeśli odnośnie krycia jest mowa, to może gwoli ścisłości przypomnę, jakie ja podkłady lubię. I do właśnie takiego 'wzoru' odnoszę wszystko, co testuję i co kupuję. Otóż dla mnie podkład do twarzy musi mieć od lekkiego do maksymalnie średniego krycia, musi mieć właściwy dla mnie odcień (nie chce mi się bawić w mieszanie, chociaż jeśli fluid jest świetny, ale nie ma dla mnie odcienia to jestem skłonna się pobawić), wyglądać na skórze naturalnie i świetliście, nie podkreślać istniejących niedoskonałości (może je lekko przykryć, ale do lepszego przykrycia mam korektor), sprawiać, żeby skóra wyglądała ładnie, nie gromadzić się w zmarszczkach mimicznych czy w porach (ale z tymi drugimi nie mam problemu) i trzymać się ładnie (przypudrowany) cały dzień, albo chociaż większą część dnia. Całkiem sporo produktów, które mam w kolekcji obecnie spełnia powyższe wymagania, bo jednak kupowałam je po przetestowaniu próbek, ale też wiem po tylu latach w makijażu, co mi pasuje, a co nie i w czym czuję się najlepiej.</span><br />
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Luminous Silk nakłada się na skórę bardzo dobrze, ja zawsze używam zwilżonej gąbeczki i staram się jeszcze podkład 'ścienić' lekko, bo uważam, że im mniej, tym lepiej. Zależy mi tylko na ujednoliceniu cery. Do pokrycia całej twarzy wystarczy mi 1,5 pompki, czasem, choć bardzo rzadko używam dwie. Kolor tego podkładu się zgadza, nic mi się nie odcina, ani nie oksyduje. Zapach on też ma - jest nieco alkoholowy, trochę kwiatowy, nie wiem, do czego go przypisać, ale to nie jest coś pokroju zapachu fluidów z Chanela czy z Bourjois, tylko coś bardziej chemicznego i może jestem dziwna, ale mnie ten zapach odpowiada :D</span><br />
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Po nałożeniu gąbeczką na skórę podkład ją ujednolica bardzo ładnie, chociaż nie kryje większych niedoskonałości, kryje je tak może w 50%. Wszystko jest ok, ale mam jednak zastrzeżenia do jego domniemanej świetlistości, o której wspomniał producent. Otóż dla mnie jest jej trochę za mało, ja jej prawie nie widzę. Jeśli któraś z Was miała podkład Healthy Mix albo YSL Touche Eclat to wie o co mi chodzi, o takie jakby lekko mokre wykończenie (kremy bb przeważnie też taki efekt dają). Luminous Silk mam wrażenie, że zastyga leciutko, nie pozostaje długo mokry, ale tej świetlistości właśnie to ja nie widzę za bardzo. </span><br />
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Po przypudrowaniu (stosowałam go z pudrem Nars Translucent Crystal, z Bell i z Lorealem Mineral oraz z Hourglassem) trzyma się na twarzy wiele godzin (trzyma się mniej z tym pudrem z Bell, ale to tylko wina pudru, bo on daje ładne wykończenie, ale nie daje niemalże żadnego utrwalenia. Nie planuję o nim wpisu, ale jeśli macie więcej pytań o niego, to śmiało pytajcie w komentarzach). Dla przypomnienia też ja mam cerę mieszaną w stronę suchej i odwodnioną notorycznie i na mojej skórze tak się właśnie trzyma. </span><br />
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Makijaż już zaraz po nałożeniu i przypudrowaniu wygląda bardzo ładnie, a również inne kosmetyki kolorowe nakładają się na niego i rozcierają satysfakcjonująco. W ciągu dnia nie wchodzi w zmarszczki, ani nie podkreśla linii mimicznych. Ważne jest też, że nie znika jak niektóre produkty tego typu, on po prostu po jakimś czasie wygląda trochę mniej świeżo, ale wciąż wszystko jest na swoim miejscu. </span><br />
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Myślę, że podkład Luminous Silk jest z gatunku takich, którym można zaufać, że makijaż wytrzyma wiele godzin w nienaruszonym stanie i będzie wyglądał świeżo i ładnie, dopiero po 9 czy 10 godzinach widzę czasem, że już ta cera nie wygląda tak świeżutko, ale jednak tyle godzin to i tak już przesada trzymać mejkap na buzi (jednak czasem muszę). Natomiast czy jest to taki podkład, który uważam, że jest must have w kosmetyczce każdej z nas? No nie. Jest to produkt niewątpliwie bardzo dobry, natomiast zabrakło mi tutaj tego rozświetlenia, czegoś, co by sprawiło, że cera będzie wyglądać jak milion dolców i udawać za mnie, że mam wciąż 20 lat (bo niektóre podkłady potrafią to zrobić). Oceniam go wysoko i wydaje mi się, że bym go odkupiła za wszystkie jego zalety, ale regularna cena mnie trochę zniechęca, szczególnie, że nie wpisuje on się do końca w moje standardy świetlistości pomimo tego, że producent to obiecuje. Znaczy ona tam jest, ale jest jej ciut zbyt mało. Jest to jednak podkład bardzo dobry i rozumiem zachwyty dziewczyn, które są w nim zakochane. Bo jeśli właśnie ktoś lubi lekkie zastyganie i taki dość mały blask (nie wszyscy lubią efekt glass skin) to będzie nim zachwycony. </span><br />
<span class="rd__copytext rd__copytext--105"><br /></span>
<span class="rd__copytext rd__copytext--105">Testowałyście Luminous Silk? Jaki podkład jest obecnie Waszym ulubionym? </span><br />
<span class="rd__copytext rd__copytext--105"><br /></span>AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-24733456301219614892019-11-14T21:15:00.000+00:002019-11-14T21:15:28.504+00:00Laura Mercier Secret Brightening Powder Dzisiejszy wpis będzie o pudrze pod oczy, który używam już od 1,5 roku, więc wypadałoby coś o nim powiedzieć, tym bardziej, że jest to produkt używany przeze mnie codziennie. No, może nie codziennie, ale za każdym razem, jak mam na twarzy makijaż, to on też jest częścią tego makijażu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxjh0xNeR9Gy4-YbcdxS1Bo5odv08dXQ6c2gloxRfepTjOY2cRyXkUsawV8zYwbmq-fXMd5UFwEfGOS0kVLkAg8jzM3i3Ckf71WKCnVWTSEGGeCvf41_WnKHGXC8PWtsuS-qCQRwcFHuw/s1600/IMG_4373a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxjh0xNeR9Gy4-YbcdxS1Bo5odv08dXQ6c2gloxRfepTjOY2cRyXkUsawV8zYwbmq-fXMd5UFwEfGOS0kVLkAg8jzM3i3Ckf71WKCnVWTSEGGeCvf41_WnKHGXC8PWtsuS-qCQRwcFHuw/s640/IMG_4373a.jpg" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Puder Laury przychodzi do nas w małym zgrabnym kartoniku, w którym umieszczone jest plastikowe opakowanie zawierające nasz produkt. Całość jest taka dość miniaturkowa, bo ma on tylko 4 gramy, ale wciąż wygląda to ładnie i uroczo.<br />
Opakowanie jest przezroczyste, więc dokładnie widać, ile mamy produktu w środku. Zdjęcie powyżej zostało zrobione kilka dni temu i możecie zobaczyć, ile mi jeszcze tego kosmetyku zostało - mnóstwo! Po tak długim czasie używania. Także stwierdzam, że jest to produkt szalenie wydajny.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRWXWEIxrGwrioIR69wx0q_BHUzZE9RsYp4KK1Py8h3rOVUcKUaV3BjPcvNS4N_d_82Z7ALYxcVEkvqkcs3Mgv2gUY0CJ9JUFCtrRb7n9ZzaCua7lOtimTix9Z79i2hrNLusREpYC8jtI/s1600/IMG_4393.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRWXWEIxrGwrioIR69wx0q_BHUzZE9RsYp4KK1Py8h3rOVUcKUaV3BjPcvNS4N_d_82Z7ALYxcVEkvqkcs3Mgv2gUY0CJ9JUFCtrRb7n9ZzaCua7lOtimTix9Z79i2hrNLusREpYC8jtI/s640/IMG_4393.JPG" width="640" /></a></div>
Po otwarciu wieczka mamy dziurki, przez które wysypujemy puder na wieczko. Można to robić tak, ale można też (tak robię ja) zamknąć pojemniczek, lekko wstrząsnąć i odstawić na chwilę żeby puder opadł, wtedy po otwarciu nasz produkt będzie na sitku i jeśli wstrząśniemy odpowiednio, to nie będzie go tam ani za mało, ani za dużo.<br />
Trochę brakuje mi tutaj jakiejś blokady, nawet nie puszka, bo nie widzę jak miałabym ten kosmetyk pod oczy używać puszkiem, natomiast nie posiadanie blokady sprawia, że nie mogę mojej Laury brać na wyjazdy, bo wszystko byłoby rozsypane. Wystarczyłby chociaż taki plastik na górę jako blokada i już by było super.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpJP55BnJVDyCthV2yuge6lgVQQGKAa9CAw9_Fn1jQ3CN1Y98V1dSLr2D7s5nYcZYORrFcZN3oF8YdoP1csz5UV5vrcu8WSZjucgjuyyEZC5JFW87DbKN-QjMLZ6Q6pV4hJiDTB4uVIak/s1600/IMG_4386.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpJP55BnJVDyCthV2yuge6lgVQQGKAa9CAw9_Fn1jQ3CN1Y98V1dSLr2D7s5nYcZYORrFcZN3oF8YdoP1csz5UV5vrcu8WSZjucgjuyyEZC5JFW87DbKN-QjMLZ6Q6pV4hJiDTB4uVIak/s640/IMG_4386.JPG" width="640" /></a></div>
Kosmetyk ma białawy odcień i jest bardzo drobno zmielony. Pod światło widać też w nim drobniuteńkie rozświetlające drobinki. Ilość, jaką nałożyłam na powyższym zdjęciu, to jest oczywiście zdecydowanie za dużo, chciałam Wam tylko pokazać, jak on wygląda. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEZ0PrOOsMOgfUQP0hvl_KWMZs9OgXFZ0IDtaspdnJBQfC0YE_4YDZUiY70EmQu3QYiWJ8Hri9vW4IlTgfPQB2tWxETL7OUhRgZhAGSZ-Uf5G37dhoqNcHl50xbX5PaUeF9dF2pyxgwko/s1600/IMG_4389.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEZ0PrOOsMOgfUQP0hvl_KWMZs9OgXFZ0IDtaspdnJBQfC0YE_4YDZUiY70EmQu3QYiWJ8Hri9vW4IlTgfPQB2tWxETL7OUhRgZhAGSZ-Uf5G37dhoqNcHl50xbX5PaUeF9dF2pyxgwko/s640/IMG_4389.JPG" width="640" /></a></div>
Tutaj widok po roztarciu. Pod okiem oczywiście nie będziemy nic rozcierać, tylko tyle właśnie byśmy go nałożyły. Tylko tyle, żeby utrwalić nasz korektor i sprawić, że ta okolica jest lekko rozświetlona. Bardzo ważną rzeczą w tym pudrze jest to, żeby uważać z jego ilością. Naprawdę oszczędne nakładanie go to jest klucz do jego dobrego wyglądu. Ja stosuję go tak, że tylko tak delikatnie muskam jakby pędzlem puder a potem tak samo delikatnie muskam skórę pod oczami. W jego przypadku mniej znaczy więcej. Nałożenie go w za dużej ilości zagwarantuje nam nie tylko białą podkowę pod okiem, ale też nienaturalny efekt. Dodatkowo muszę przestrzec te z Was, które chciałyby używać tego pudru do zdjęć. Na drugim miejscu w składzie mamy krzemionkę, która sprawia, że na zdjęciach z fleszem będzie flashback. Ja osobiście stosuję ten produkt tylko na dzień, nie na żadne uroczystości, także mi to zupełnie nie przeszkadza, ale warto o tym wiedzieć.<br />
Jeśli chodzi o główne działanie, czyli utrwalanie makijażu i utrzymywanie korektora to tu nie mam nic do zarzucenia. Korektor przypudrowany delikatnie trzyma się w nienaruszonym stanie cały dzień, nic się nie zbiera w zmarszczkach. Dodatkowo ze względu na to, że mam zmarszczki mimiczne pod oczami to zależy mi na tym, żeby korektor i puder nie wysuszały tej strefy i nie zauważyłam, żeby ten kosmetyk to robił. Wiem, że jak utrwalę okolicę podoczną Secret Brightening to wszystko będzie dobrze na cały dzień.<br />
Nałożony w takiej niewielkiej ilości w jakiej go nakładam sprawia, że strefa podoczna jest dobrze utrwalona, wygląda świeżo i gładko, ale też jest nieco rozświetlona, co mi osobiście bardzo pasuje (chociaż nie mam wielkich zasinień pod oczami).<br />
Jak najbardziej polecam ten kosmetyk, chociaż fajnie by było, gdyby producent pomyślał o jeszcze mniejszym opakowaniu, bo naprawdę te 4 gramy starczą mi chyba na wieczność. Jednak podzielam zdanie tych dziewczyn, które są z niego zadowolone. Nie, żeby to był cud nad cudy, ale jest to skuteczny kosmetyk, który spełnia obietnice producenta (o ile jest odpowiednio używany), więc nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.<br />
Nie wiem, jak ten puder ma się do ich pudru do twarzy, bo tamten tylko słoczowałam i wg mnie on ma za duże krycie, więc wiem, że bym się z nim nie polubiła, bo ja lubię tylko pudry całkowicie transparentne, które nie dają żadnego koloru i krycia, ale ten pod oczy jest zupełnie inny w konsystencji i wykończeniu.<br />
<br />
Testowałyście Secret Brightening Powder? A może macie w planach jego zakup? Czy może macie jakiś inny fajny puder pod oczy, który możecie polecić? AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-47339725323982247972019-11-11T10:33:00.001+00:002019-11-11T10:34:22.181+00:00Wishlista i plany zakupowePomyślałam, że skoro w ostatnim poście podsumowałam swoje październikowe zakupy, to fajnie będzie pokazać Wam, co mi wpadło ostatnio w oko jeśli chodzi o kosmetyki i co bym mocno chciała przetestować. W listopadzie postanowiłam, że nie kupuję nic i staram się zużywać to, co mam, bo przecież mam tego dużo, ale zawsze się znajdą jakieś takie drobiazgi, co by się chciało. Zapraszam więc na przegląd:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikUuB5p8mRQgyU6MZRMBjAv0niO_dWPClCApP-gVJ_tFCz5rnkIJtJKs5DXskPWo2qbYplqPTBcxgwbz6LObljnRBeba3f4haEOVPooEvlOrbyZ6p5VUmd1DL8BCjv18Bj3zV_VIcQe6Y/s1600/collage1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="540" data-original-width="1200" height="288" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikUuB5p8mRQgyU6MZRMBjAv0niO_dWPClCApP-gVJ_tFCz5rnkIJtJKs5DXskPWo2qbYplqPTBcxgwbz6LObljnRBeba3f4haEOVPooEvlOrbyZ6p5VUmd1DL8BCjv18Bj3zV_VIcQe6Y/s640/collage1.jpg" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Zacznę może od tej palety po lewej stronie, bo to jest największe chciejstwo na tą chwilę (aczkolwiek wciąż nad nią myślę). Paleta do twarzy Hourglass Ghost, czyli limitowana paletka marki wypuszczona na rok 2019 (oni co roku robią taką paletkę na Święta Bożego Narodzenia). W zeszłym roku była wersja Unlocked, która słabo mi się podobała, bo kolory były dość ciemne, czyli średnio do mojej karnacji, a ja jednak chciałabym, żeby to był produkt użytkowy, a nie tylko ładnie wyglądający. Także jak zobaczyłam Ghost'a to zaraz poleciałam zmacać i pierwsze wrażenie odnośnie kolorów było takie, że 2 z nich są dla mnie mniej używalne, ale potem pomyślałam, że mogę ich przecież użyć w inny sposób, niż standardy nakazują. Odcienie z tej paletki będą dobre dla jasnych i średnich karnacji. Marka jednak wypuszcza jeszcze jedną paletkę w tym samym limitowanym opakowaniu - nazywać się będzie Ghost Unlocked i będzie dokładnie tym samym zestawem kolorystycznym, który wyszedł w palecie w zeszłym roku, tylko w limitowanym opakowaniu ghosta. Macałam już sobie tą paletkę dwa razy i nie wiem, czy się decydować czy nie, głównie ze względu na to, że mam dużo wszystkiego, szczególnie róży i rozświetlaczy, a tu nie pomaga fakt, że w niej są 2 róże i rozświetlacz, który nie do końca mi pasuje.<br />
Jest jednak jeszcze ta obok - Hourglass Ambient Light Ethereal Edit - na tą mam oko od kilku miesięcy. Minusem jest to, że ta wersja kolorystyczna jest dostępna jedynie w polskiej Sephorze (podobnie jak 4 inne wersje). U mnie jest dostępna tylko i wyłącznie ta oryginalna wersja Ambient, która zawiera kolory mnie nie interesujące. W Ethereal jest i puder, który mogę użyć na całą twarz i róż w odcieniu, na który się czaję od dawna i rozświetlacz. No, może ten rozświetlacz potrzebuję najmniej, ale wciąż będzie dla mnie noszalny.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihBmeYT_AnAVupt9y5_SK5QNwESEG-eDK1tKgM-_O_iNLxe-sAWO4wVe-AV2qZH3HpjvN1ssQCFnlNyZOTqC6MVa5Np7iE5J9ASZkw-z2rLOTq2FeCn2TNDmyOErbsSWGYgdaO0J9LZVw/s1600/collage2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="948" data-original-width="1200" height="504" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihBmeYT_AnAVupt9y5_SK5QNwESEG-eDK1tKgM-_O_iNLxe-sAWO4wVe-AV2qZH3HpjvN1ssQCFnlNyZOTqC6MVa5Np7iE5J9ASZkw-z2rLOTq2FeCn2TNDmyOErbsSWGYgdaO0J9LZVw/s640/collage2.jpg" width="640" /></a></div>
Zachciało mi się też nowych bronzerów. Ten po lewej to Hourglass Ambient Lighting Bronzer i konkretnie odcień Nude Bronze Light do którego przekonała mnie Asia @1001Pasji. Cudna formuła i piękny kolor. Drugi to Marc Jacobs Tan-Tastic. Słynny bronzer, który jest ciągle wszędzie wykupiony. Nie pamiętam, jak to się stało, że naszła mnie na niego ochota, ale poszłam i zmacałam i zachciałam. W ogóle stosunek cena - gramatura jest wyśmienity.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm8WeBYjt2XsbQ31ieJFfTgw2yIKWLWX_ji9ZTHz5yCoOFFQmAGaMRjaW1lc8ZmXCPWTN9cKeRAu5Xc6PLnwQzYsIuH1Wf4vYQYieMQ1XTkl_m5wUM1cn3POVFlJEZNW18-aMs0dQPCAQ/s1600/collage5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="792" data-original-width="1200" height="422" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm8WeBYjt2XsbQ31ieJFfTgw2yIKWLWX_ji9ZTHz5yCoOFFQmAGaMRjaW1lc8ZmXCPWTN9cKeRAu5Xc6PLnwQzYsIuH1Wf4vYQYieMQ1XTkl_m5wUM1cn3POVFlJEZNW18-aMs0dQPCAQ/s640/collage5.jpg" width="640" /></a></div>
To jeszcze jak w temacie Hourglass jesteśmy - chciałabym wypróbować ich puder sypki Veil Setting Powder. Z tym zakupem jednak wstrzymam się dość długo, bo mam dużo pudrów w kolekcji i zanim kupię to chciałabym je trochę pozużywać. Ten puderas nie jest takim chciejstwem, że muszę go mieć zaraz i natychmiast, po prostu chcę tam kiedyś się z nim zapoznać.<br />
Tak samo jak z rozświetlaczem Cookie od Benefitu. Macałam go tylko i bardzo podoba mi się formuła tego produktu. Kolor też
jest piękny i blask duży, dlatego znalazł się na liście. Ten
rozświetlacz to jest też taki zakup z kategorii 'kiedyśtam'. Mam obecnie
12 rozświetlaczy. Pracuję nad wykończeniem jednego i całkiem nieźle mi
idzie, ale w myśl zasady, że żeby kupić 1 sztukę produktu z danej
kategorii muszę zużyć z niej dwie (czyli jak chce nowy róż muszę
zużyć/wydać/wyrzucić 2 które już w mojej kolekcji są) nie mogę go kupić
jeszcze przez długi czas. Ot, takie chciejstwo na nieokreśloną
przyszłość.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQoyMPuEHaZbzFcQOnn7KuPmypPI5Te2awPExDhO5N3FlRvTq3uFl2vM8eRqqtcrNO1B2kHZZN4zg10e2DJmyVdCgr2YSFrGqtmgMS3HUO6INACPJLaAg6D1RD-qh0t4cA64Ce3doDeCs/s1600/collage3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="732" data-original-width="1200" height="390" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQoyMPuEHaZbzFcQOnn7KuPmypPI5Te2awPExDhO5N3FlRvTq3uFl2vM8eRqqtcrNO1B2kHZZN4zg10e2DJmyVdCgr2YSFrGqtmgMS3HUO6INACPJLaAg6D1RD-qh0t4cA64Ce3doDeCs/s640/collage3.jpg" width="640" /></a></div>
Chanel Les Beiges Water Fresh Tint chcę spróbować już od dawna, ale nie chcę wydawać takiej kasy na produkt bez testowania, a za każdym razem jak ide na stoiska Chanela to laski mówią, że nie ma testera, nie ma słoiczka, bla bla bla i mogą mi go nałożyć na twarz. Nie chcę mieć nic nakładane na twarz w żadnej perfumerii (za dużo się naoglądałam, ale to jest temat na inny wpis), a do tego chciałabym ten tint przetestować z moim korektorem, z moim pudrem, z moim różem itd., dlatego chyba nigdy się nie doproszę próbki, a tym samym kółko się zamyka, bo w ciemno też tego produktu nie kupię :D<br />
Guerlain L'Essentiel - wiele osób go chwali, ja miałam próbkę i podobało mi się, jak wyglądał i jakie dawał krycie, więc pewnie za kilka miesięcy jak zużyję trochę podkładów (bo wciąż przecież project pan pełną parą i staram się zużywać kosmetyki), to sobie go sprawię.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnCLTIdWp-rTSbvyS_o1ali0EIuzEbCD1gC1StoNEaRTz37VGmM9prnoOZT7PJw5lDfZV4qoSsKGG6EWOzQAGtWQfb58b7ALxnFMiHANSyefgo75INPccL8qRQlGDzAyKCaehTZE6DtMA/s1600/collage4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="984" data-original-width="1200" height="524" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnCLTIdWp-rTSbvyS_o1ali0EIuzEbCD1gC1StoNEaRTz37VGmM9prnoOZT7PJw5lDfZV4qoSsKGG6EWOzQAGtWQfb58b7ALxnFMiHANSyefgo75INPccL8qRQlGDzAyKCaehTZE6DtMA/s640/collage4.jpg" width="640" /></a></div>
Czytałam super opinie o tym serum Lactic Acid z The Ordinary, więc chciałabym wypróbować. Z tej marki miałam już 2 lub 3 produkty. Obecnie stosuję ich 'krwawy peeling' i jest całkiem niezły, więc i ten produkt może się okazać spoko. Na razie jednak też się wstrzymam z zakupem, bo mam zbyt dużo preparatów tego typu na stanie, chyba, żeby była jakaś super promocja, to może wezmę. <br />
Ten preparat z retinoidem z The Ordinary raczej kupię dopiero w przyszłym roku na jesień, ale ma dobre opinie, dlatego ujęłam go w tym zestawieniu, żeby o nim nie zapomnieć.<br />
<br />
Myślałam, że w tym roku spodoba mi się coś z Macowej kolekcji Świątecznej. Oni zawsze szaleją z zestawami i z ilością tych produktów, ale jakoś nic mnie nie zachwyciło na tyle, żebym to chciała. Jeden zestaw mi się spodobał, taki z tuszem, eyelinerem i 2 cieniami, ale nie był to taki wow zachwyt.Tym bardziej, że na cieniach z zestawu zależało mi najbardziej, a kupiłam w październiku 2 mini paletki Natashy Denony (które dopiero będą ze mną w grudniu), więc cieni mam dostatecznie dużo. <br />
To by chyba było na tyle na razie - wymienione produkty to nie są rzeczy, które mam zamiar kupić w 1 miesiąc czy do końca roku, to są po prostu kosmetyki, które z jakichś względów mi się spodobały i uznałam, że warto byłoby je mieć w kolekcji. Jedynie paleta Ghost z Hourglassa jest limitowana i jak się wyprzeda, to już jej nie będzie w ofercie, dlatego to jest jedyna rzecz, nad którą musze się poważnie zastanowić i podjąc decyzję dość szybko, czy chcę, czy nie, ale reszta to plany rozłożone na wiele miesięcy.<br />
A Wy macie swoje kosmetyczne wishlisty? A może niekosmetyczne? Podzielcie się w komentarzach, co Wam się marzy. <br />
<br />AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-61064367679071291982019-11-04T20:44:00.000+00:002019-11-04T20:45:04.859+00:00Zakupy listopadaPierwszy wpis po tej strasznie długiej przerwie od blogowania chciałam zacząć czymś miłym, przyjemnym i chętnie czytanym, czyli zakupami z ubiegłego miesiąca. Przyznaję, że w 2018 i w 2019 roku bardzo przystopowałam jeśli chodzi o zakupy kosmetyczne, ustaliłam sobie budżet roczny na tą kategorię i znacznie lepiej planowałam wydatki. Dwa miesiące w tym roku nawet udało mi się wytrzymać bez jakichkolwiek kosmetycznych zakupów, jednym z nich był wrzesień, ale za to w październiku nie wiem, jak to się stało, że kupiłam dużo za dużo (rzecz jasna wszystko potrzebne 'na zaraz'). Zapraszam więc na prezentację tego, co mi było tak niezbędne :D<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUX8OpjPMbrrS6dHSkHAS4WKvjxITQYb_t8PJ6DcFCw_tCvXecBV1j9t5vSqFPwkohP6fxIm99VO1yJyDj0F9etb-s-t7N3hcSYPqjKiZyRzhSLBpc48w1AI9sBBTE3huo_XRhAIT2ma4/s1600/IMG_4464.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUX8OpjPMbrrS6dHSkHAS4WKvjxITQYb_t8PJ6DcFCw_tCvXecBV1j9t5vSqFPwkohP6fxIm99VO1yJyDj0F9etb-s-t7N3hcSYPqjKiZyRzhSLBpc48w1AI9sBBTE3huo_XRhAIT2ma4/s640/IMG_4464.JPG" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Zacznijmy od kolorówki i 'tym podobnych'. Tusz z Bourjois miałam jakiś czas na liście do spróbowania i poprosiłam Mamę, żeby mi go kupiła (w UK niedostępny w sklepach), także już rozgościł się pośród moich 10 tuszy czekających na otwarcie. Cieszący się wielką sławą eyeliner z Eveline miałam już wcześniej i spisał się super (postaram się zrobić o nim recenzję za jakiś czas). Kupiłam też sobie pędzelek do eyelinera z Morphe, kształt wydawał się fajny i jest dość malutki, używam go od 2 tygodni i na razie radzi sobie nieźle, zobaczymy, jak będzie dalej. Korektor Mineralize z Maca - jeśli miałyście go i lubicie, to polecam wykupić sobie zapas, bo ten korektor, który jest moim ukochanym zostaje wycofany z oferty marki nad czym ubolewam straszliwe i mimo posiadania jeszcze jednej sztuki w użyciu postanowiłam kupić kolejną, żeby mieć na odrobinkę dłużej jak go już nigdzie nie będzie. Za jednym zamachem wzięłam też w Macu cień pojedynczy Brule, który już mam i który mi się już niedługo będzie kończył. Myślę, że to mój idealny cień bazowy na całą powiekę, także będę do niego wracać (niestety W.O.S z paletki Urban Decay który kochałam najbardziej na świecie został też wycofany jako pojedynczy cień, a nie kupię całej paletki cieni dla jednego odcienia). Clarins Skin Illusion - miałam próbaska i bardzo mi się spodobał, także ten podkład wzięłam sobie za punkty podczas promocji i zapłaciłam za niego nic, także takie promocje lubię :D<br />
Pomadkę z Loreala (jeśli się zastanawiacie czy wciąż mam z nimi problem, to tak, wciąż mam, ale sukcesywnie staram się zużywać) dostałam za darmo podczas zakupów, to wzięłam, no bo przecież co miałam nie brać jak dają, a do tego różowa jest, a ja lubię różowe, więc ten tego.<br />
No i ostatnie z tego zdjęcia gąbki Beauty Blender. Wciąż nie znalazłam żadnego godnego odpowiednika, więc trzeba co jakiś czas odkupywać. Była jakaś promo że 2 razem były taniej, więc pomyślałam, że skoro i tak używam, to skorzystam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTnDybFgpvc2BYGLMaRdWUj2ZxkA-dO5Hm1ebK5cN-_0QjK0CsTw7dniZXbhmayIVC4C4fneXW7opeaiRosgkzMleHfvsN9rbfIsBb-REq8TjbOX9fZ2SBYMk_HtV3TMXoC9TIKJKamo8/s1600/IMG_4430-02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTnDybFgpvc2BYGLMaRdWUj2ZxkA-dO5Hm1ebK5cN-_0QjK0CsTw7dniZXbhmayIVC4C4fneXW7opeaiRosgkzMleHfvsN9rbfIsBb-REq8TjbOX9fZ2SBYMk_HtV3TMXoC9TIKJKamo8/s640/IMG_4430-02.jpg" width="640" /></a></div>
Zestaw miniatur deluxe size z Estee Lauder, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Miniatury zalewają mi szuflady, ale i tak musiałam go mieć, bo spoko cena, a jak jest spoko cena, to ja nie myślę racjonalnie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ0KG4PY5Vij-ic726DLLb44nlagtTPQqAfcbe7prezEBuz2qAnR2bk57XebMOMDEgSPk5DQId0N7g0Yp5et-UEb0JA_XNSWMnjvvp2lNSGk0FZA50KBJGYPsl8ZvoHFL96iOtU7H4jQk/s1600/IMG_4423.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ0KG4PY5Vij-ic726DLLb44nlagtTPQqAfcbe7prezEBuz2qAnR2bk57XebMOMDEgSPk5DQId0N7g0Yp5et-UEb0JA_XNSWMnjvvp2lNSGk0FZA50KBJGYPsl8ZvoHFL96iOtU7H4jQk/s640/IMG_4423.JPG" width="640" /></a></div>
Zdecydowałam się w tym roku na zakup kalendarza adwentowego z kosmetykami. Nigdy wcześniej nie bawiłam się w kalendarze, ale jak zobaczyłam na stronie Debenhamsa zawartość, to wiedziałam, że wszystko z jego wnętrza jest fajne i będę tego używać, ponadto zapłaciłam za niego tylko połowę jego regularnej ceny, więc super deal. Niby wiem, co jest w środku, bo na tej podstawie go kupiłam, ale wciąż walczę ze sobą, żeby nie otworzyć go już teraz zamiast w grudniu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkfQ0ko19TZwez9AeGgaCgiwAR78Ue4XJ2fJsbKIg2xAQeg_3p3epsOge6uZWPJ6KNtiyfTmArEFRlUcBqQ2NNAq5W7P6BcddvwTjbuAjWQ4H9PUf4IewiQg7oOFW0SmP-aMShD26yt70/s1600/IMG_4462-01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkfQ0ko19TZwez9AeGgaCgiwAR78Ue4XJ2fJsbKIg2xAQeg_3p3epsOge6uZWPJ6KNtiyfTmArEFRlUcBqQ2NNAq5W7P6BcddvwTjbuAjWQ4H9PUf4IewiQg7oOFW0SmP-aMShD26yt70/s640/IMG_4462-01.jpg" width="640" /></a></div>
Mój ukochany od lat Ralph Lauren Romance czyli zapach mojego życia, już nawet się nie bawię w kupowanie 30stek, od razu biere setki, bo wiem, że go uwielbiam. Boss Nuit odkupiłam dlatego, że kiedyś miałam, ale moja Siostra go ode mnie wydębiła, trochę o nim zapomniałam, a jakoś ostatnio widziałam na promocji, to sobie pomyślałam, że sobie przypomnę, jak to z nim było i czy wciąż lubię. Okazuje się, że wciąż lubię.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhO1rTq5Moq6Wh7mWr5XA0DQ5NFwEfPUu9-oQlR5FqYlo4ygUbkk0vIRCELOT7DySJL8bfCsIFW6E1l5t2H57KpNAJAFSZ1C5mThEsillAsZUbYM_o2CWCoWTSz9SLne6j9Yx_oOcQ1Zg/s1600/IMG_4453.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhO1rTq5Moq6Wh7mWr5XA0DQ5NFwEfPUu9-oQlR5FqYlo4ygUbkk0vIRCELOT7DySJL8bfCsIFW6E1l5t2H57KpNAJAFSZ1C5mThEsillAsZUbYM_o2CWCoWTSz9SLne6j9Yx_oOcQ1Zg/s640/IMG_4453.JPG" width="640" /></a></div>
Na promo w Rosku Mama kupiła mi żel do mycia twarzy z Neutrogeny, bo byłam go ciekawa, także czeka w kolejce na użycie. Krem Avene Hydrance kupiłam też z ciekawości i do niego dostałam minisa kremu-żelu tej samej marki. A minis Filorgi dostałam od Debenhamsa (oni robią taką akcję, że dla posiadaczek karty beauty co miesiąc są darmowe próbki).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe9KQcGQ03p5BJY5XjnijHkFCfNyKBCdwkeVRjHOC-yuexVuASv3pWpA1Gd-oRjNtBufVzuvj-gn222Ky8-QWUxp33GFyMgBIGEtl_0HZ-EMIfSoKrQ3Cw97uyxMB-m4HSlJ9JBYv8Lb0/s1600/IMG_4486-01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe9KQcGQ03p5BJY5XjnijHkFCfNyKBCdwkeVRjHOC-yuexVuASv3pWpA1Gd-oRjNtBufVzuvj-gn222Ky8-QWUxp33GFyMgBIGEtl_0HZ-EMIfSoKrQ3Cw97uyxMB-m4HSlJ9JBYv8Lb0/s640/IMG_4486-01.jpg" width="640" /></a></div>
Macowy płyn do mycia pędzli, który wciąż bardzo lubię i używam od lat. Krem do rąk z marki Champneys (bo ładnie pachniał) i płyn do demakijażu z Nivea, bo jeszcze wcześniej go nie próbowałam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFl1zZSncddNOrM1EiCw7LS-Y1hgl8pYGmx9WWInum1nXV4lBdiJp5b4m8Ugm6aiRQelmOs-a0hbA1R-DJ1wplAQnnkRy3vR79mlyq2ccuRd6cIp5-nTZ5ZTOQ4HiMreLqadVchq8ElJE/s1600/IMG_4443.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFl1zZSncddNOrM1EiCw7LS-Y1hgl8pYGmx9WWInum1nXV4lBdiJp5b4m8Ugm6aiRQelmOs-a0hbA1R-DJ1wplAQnnkRy3vR79mlyq2ccuRd6cIp5-nTZ5ZTOQ4HiMreLqadVchq8ElJE/s640/IMG_4443.JPG" width="640" /></a></div>
I moje ostatnie nabytki z Rossmanna - żele Isana, choć nie powinnam już żadnych kupować, bo mam 16 żeli obecnie w zapasie (w sumie żel do mycia starcza mi na 3 tyg do miesiąca, więc nie mam wielkich wyrzutów sumienia) plus krem do rąk z Garniera, który bardzo lubię.<br />
Uff, jak zabierałam się do robienia zdjęć do tego posta to sobie myślałam, że to tylko kilka rzeczy przecież, ale jakoś tak dużo się zrobiło. Na tyle dużo, że po podliczeniu wyszło, że październik był miesiącem, w którym wydałam najwięcej ze wszystkich miesięcy w tym roku na kosmetyki, także 'szejm on mi' ale zaczynamy z grubej rury. W listopadzie nic nie kupuję, chociaż wiem, że dostanę kosmetyki w prezencie na rocznicę, także znowu coś przybędzie. Ale co tam - będzie dużo nowego do testowania i pisania Wam o tym :D<br />
<br />
A jak tam Wasze październikowe zakupy? Totalne szaleństwo czy minimalizm? Coś Was zachwyciło? Coś polecacie? AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7458168289948880305.post-6704014159405960192019-11-02T20:18:00.000+00:002019-11-02T20:21:39.557+00:00Wracam :DPo ponad 2 latach przerwy postanowiłam wrócić do blogowania. Wiem, blogi
nie są już w modzie, teraz każdy ogląda YT i nie marnuje czasu na
czytanie czyichś wypocin. A jednak brakowało mi tego, brakowało pisania o
tym, co uwielbiam. Przez ten czas kiedy nie pisałam zużyłam dość sporo
kosmetyków, ale przybyło mi też duuużo nowych, więc będę miała o czym
Wam tu pisać i czym się dzielić.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpTtMAQzrAlrESLKmod7jVMzFh3bC-_rghSlErwfKzV5e_SW9z0IkbCMyaa-_rlxXyqH3dIIwCEz_MVd1KaWt3HMftWAXyBeHIHcl4Fk12PgtsqTxXZL7Bh-2CE1rj0qMQWw7wqvPWUn8/s1600/IMG_3802.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1024" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpTtMAQzrAlrESLKmod7jVMzFh3bC-_rghSlErwfKzV5e_SW9z0IkbCMyaa-_rlxXyqH3dIIwCEz_MVd1KaWt3HMftWAXyBeHIHcl4Fk12PgtsqTxXZL7Bh-2CE1rj0qMQWw7wqvPWUn8/s640/IMG_3802.jpg" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a>Blog to wciąż dla mnie będzie tylko odskocznia od pracy na pełen etat i tylko moje hobby, ale postaram się pisać tak często, jak mi czas i inwencja twórcza pozwoli. <br />
<br />
Z tego miejsca chciałabym też bardzo podziękować tym, którzy mimo mojej dlugaśnej przerwy pozostali moimi obserwatorami - dziękuję z całego serca :)<br />
<br />
Formuła tej strony też raczej się nie zmieni mocno - wciąż będą to moje osobiste szczere przemyślenia na temat różnych produktów kosmetycznych z różnych półek cenowych (w większości jednak wciąż 'high end' bo nie umiem sobie odmówić:DDD), zakupy, denka kosmetyczne i tym podobne (czyli to, o czym ja sama lubię czytać i oglądać u innych). <br />
<br />
Także tego, wznieśmy toast za nowe początki i mam nadzieję, że moje posty wciąż będą dla Was pomocne (po statystykach nawet w okresie nie-blogowania widzę, że dużo osób jednak korzystało z tego bloga jako źródła wiedzy, co mnie bardzo cieszy), bo po to właśnie Addicted To Makeup został założony, aby dzielić się opiniami o produktach kosmetycznych.<br />
<br />
Do zobaczenia i poczytania wkrótce! AddictedToMakeuphttp://www.blogger.com/profile/02597544424321351465noreply@blogger.com18