sobota, 10 sierpnia 2013

Podsumowanie testu podkładowego - Diorskin Forever i Diorskin Nude

Dzisiaj definitywnie zakończyłam testy podkładowe i muszę przyznać, że znalazłam swego ulubieńca wśród tych 3 podkładów, które testowałam (możecie poczytać o tym tutaj, a tutaj dowiecie się, jak wypadł w tym teście Lancome). Dziś na tapecie mamy Diorki - Diorskin Forever i Diorskin Nude, które w pełnowymiarowej wersji wyglądają tak:
Muszę zaznaczyć, że pani w Diorze do tych słoiczków próbnikowych nalała mi bardzo małą ilość, wersja Forever starczyła mi na 4 dni, a dzisiaj, po 3 dniu zużyłam Nude. Lipa trochę, bo babka z Lancome dała mi tego tyle, że starczyło na ok. 10 dni, no ale trudno. Po tych kilku dniach testowania cośtam jestem w stanie jednak stwierdzić.
Zacznijmy od Diorskin Forever. Moj odcień - 010 Ivory.
Z początku trochę zniechęcił mnie kolor tego podkładu, bo wydawał mi się za pomarańczowy i zbyt ciemny, ale po pierwszym nałożeniu na twarz okazało się, że moje obawy były bezpodstawne i odcień ten jest wręcz idealny do mojej cery, bardzo dobrze się z nią stapia. Krycie oceniam jako dobre (przy czym ocenę bardzo dobre dałabym Estee Lauder DW jeśli to Wam pomoże w ocenieniu stopnia krycia). Na małe przebarwienia nie potrzeba dodatkowo korektora, na większe niedoskonałości tak. Bardzo dobrze się go rozprowadza, konsystencja jest idealna, niezbyt rzadka, ale też nie gęsta. Podkład ten nie podkreśla suchych skórek na twarzy i nie włazi w zmarszczki, nie ma również problemu z szybkim zastyganiem zaraz po nałożeniu, jak było przy Lancome. Mamy czas, żeby go równomiernie nałożyć, a po nałożeniu zostawia na buźce satynowe wykończenie. Nie zauważyłam, aby zostawiał smugi, czy ciemniał na twarzy w ciągu dnia. Jego zapach jest wprost obłędny, mogłabym go wąchać godzinami:) Po całym dniu na twarzy, kiedy wracam z pracy nadal moja twarz wygląda ładnie, może nie jest to pierwsza świeżość, jak zaraz po nałożeniu i przypudrowaniu go wczesnym rankiem, ale podkład wciąż się spisuje (a nie robię żadnych poprawek w ciągu dnia). Jedyny minusik, jaki zauważyłam, to to, że w pierwszej chwili po przypudrowaniu go meteorytami cera wygląda dziwnie, ale ten efekt znika po minucie i cera jest promienna i wygląda świeżo. Co do błyszczenia, skóra zaczyna mi się świecić w ciągu dnia po jakichś 6 godzinach przy użyciu pudru Ben Nye, czyli jak dla mnie jest spoko, bo nawet po tych 6 godzinach nie jest to jakieś choinkowe błyszczenie, tylko po prostu cera nie jest już idealnie satynowa.
Moja ocena: 8/10

Diorskin Nude - odcień 010
Odcień tego podkładu wydaje się bardzo jasny, porównując Forever i Nude mam wrażenie, że Nude jest jednak jaśniejszy, jednak kolor na twarzy nie różni się prawie wcale od Forever. Konsystencja jest minimalnie rzadsza niż Forever, ale jednak wciąż gęsta i doskonale się go rozprowadza na twarzy. Pięknie stapia się z cerą, jego krycie oceniam na średnie w kierunku dobrego (jednak jest to podkład rozświetlający). Zapach - cudowny. Po rozsmarowaniu na twarzy nie tworzy smug i nie ciemnieje w ciągu całego dnia. Odcień 010 dobrze wygląda na mojej buzi, chociaż wydaje mi się, że jednak Forever nieco lepiej (to jest bardzo dziwne, bo ja przecież jestem blada jak ściana), mimo tego, że jest ciemniejszy odrobinkę. Po przypudrowaniu podkład trzyma się w stanie nienaruszonym jakieś 4 godziny, potem zauważam już świecenie w strefie T. Najgorsze jednak jest to, że po kilku/-nastu godzinach, kiedy wracam z pracy i widzę swoją twarz w lustrze widzę też, że Nude podkreślił wszystkie zmarszczki na mej twarzy i podkreślił suche skórki tworząc wokół nich i na nich nieestetyczne pomarańczowawe plamy. To mi się nie podoba. Może to kwestia lepszego nawilżenia? Mimo tego kilka dni wcześniej skończyłam test z Forever i on tego nie robił, owszem, miałam też suche skórki, ale on ich nie podkreślał.
Moja ocena: 7/10

Podsumowując - może nie miałam za wiele czasu na sprawdzenie tych podkładów, ale po tym, co zdążyłam zaobserwować w ciągu kilku dni wiem, że prawdopodobnie następnym podkładem, jaki kupię będzie Diorskin Forever.
Lepiej się sprawdza po prostu na mojej cerze, daje większe krycie (a ja lubię mieć zakryte to i owo i nie musieć jeszcze dowalać tony korektora), ma tonację bardziej zbliżoną do mojej cery, a do tego nie podkreśla wszelkiej suchości na twarzy.
A od jutra zaczynam przygodę z...
... wiem, już powinnam zacząć dawno temu, bo tak dawno go kupiłam, ale jest taki ładny, że aż żal dotknąć:) Jednak już jutro nie ma zmiłuj:)
A czy Wy miałyście do czynienia z podkładami Dior? Jakie są Wasze odczucia?

14 komentarzy:

  1. Nie miałam podkładu z tej firmy i szczerze mnie nie kuszą :) Mam swój sprawdzony podkład matujący i pewnie przez długi czas się z nim nie rozstanę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz sprawdzony to super:) widzisz u mnie to jest to, że jeśli coś jest dobre, to się okazuje za ciemne, a jasne są niedobre w działaniu i tak w kółko to się kręci, dlatego ciągle testuję, żeby znaleźć ideał. Myślałam, że go znalazłam wcześniej, ale chyba jednak nie do końca:(

      Usuń
  2. Za mną chodzi podkład z Diora Capture Totale, ale zadowolona jestem z Parure de Lumiere więc na razie dałam sobie spokój.
    Wolę delikatniejszy podkład plus korektor, z czasem coraz bardziej doceniam takie formuły :)No i u mnie podkład to tylko w okresie jesienno-zimowym plus extra wyjścia.
    Na co dzień lubię kremy tonujące.

    Coś, kiedyś próbowałam z podkładów Diora ale jakoś do marki nie pałam miłością więc najczęściej omijam stand :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio zapałałam miłością do Diora, ale chyba teraz już mam wszystko, czego od nich chciałam, więc przerzucam się na Chanel, albo może coś jeszcze innego mi się spodoba:) Podkładu Capture Totale nie miziałam nawet, także nic o nim nie wiem. Ja mam wrażenie, że moja cera potrzebuje wielkiego krycia, może nie mam wiele niedoskonałości, ale mam piegi i koniecznie chcę je zakrywać, więc wybieram te mocniej kryjące podkłady. Krem tonujący to dla mnie za mało:)

      Usuń
  3. Dla mnie forever troszkę wysuszał po dłuższym stosowaniu ale byłam zadowolona, a znowu nude zbyt błyszczący:) ale ogólnie co dior to dior:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu masz rację, Dior to Dior, tak samo Chanel i Guerlain:) Chociaż czasem ceny powalają na kolana, to jednak są to marki znane na całym świecie. Nie twierdzę, że wszystko od nich jest świetne i w ogóle, bo uważam, że z każdej firmy można ustrzelić perełkę, ale przyznam, że będąc nastolatką marzyłam o tym, żeby kiedyś mieć coś z takiej półki:) I wciąż się zachwycam jak dziecko kupując coś nowego:)

      Usuń
  4. Nie mialam jeszcze nigdy pudrow Diora ;)
    Niedawno kupilam podklad z Lumene i jestem z niego bardzo zadowolona!
    Wybieram raczej lekkie podklady, a obecnie uzywam wlasciwie tylko Bebikow :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do Lumene mam słaby dostęp, więc nigdy nic od nich nie miałam i muszę sprawdzać to, co jest wkoło mnie:) A BB kremy - ja chcę/lubię jednak trochę większe krycie na twarzy:) Może nie efekt szpachli, ale piegi muszą być zakryte:)

      Usuń
  5. Miałam do tej pory próbki, które wrzuciłam do wspólnego pudła na próbki i czekają w kolejce do testowania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A co to za diorkowe cuś na końcu? Bo po samym kształcie nie kojarzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Diorskin Nude Compact Foundation, kupiłam go już jakiś czas temu, ale dopiero od jutra go zacznę używać, bo było mi żal wcześniej go naruszyć:D

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. U mnie nie ciemnieje, ale po czasie stwierdziłam, że jest zbyt mocno różowy dla mojej neutralnej karnacji...

      Usuń