Według producenta produkt ten ma wyraźnie podnosić i podkręcać rzęsy, taki efekt zapewniać ma specjalnie opatentowana szczoteczka, która zrobiona jest z delikatnych, pustych w środku włókienek. Ponadto zawartość polimerów i składników pielęgnujących ma spowodować, że nasze rzęsy będą jedwabiste i wypielęgnowane (phi!). Tusz został przetestowany oftalmologicznie i jest w 100% bezzapachowy.
Co do samego efektu, to niestety też nie powala na kolana. Przy pierwszym pociągnięciu szczoteczką po rzęsach widzimy, jak od nasady zaczynają się sklejać jedna z drugą, efekt pogłębia się wraz z dokładaniem kosmetyku. Muszę sobie je potem rozdzielać, żeby nie wyglądały jak owadzie nóżki, a jednocześnie końcówki rzęs jakby nie łapały tuszu i trzeba je domalowywać jeszcze 3 razy. Wkurzam się przy tym, bo kiedy idę do pracy to rano mam naprawdę mało czasu na makijaż, więc nie mam ochoty się bawić z tuszowaniem rzęs, zależy mi na w miarę szybkim efekcie. Tuszem Clinique jednak będziemy się bawić z 10 minut, żeby uzyskać pożądany rezultat. Konsystencja jest też jakby trochę bardziej wodnista niż inne tusze, jakie do tej pory używałam, nie mam na myśli konsystencji całkowitej wody, ale jednak jest mniej gęsta. Kolor czarny jest naprawdę czarny, do tego nie mam zastrzeżeń. Trzyma się na rzęsach cały dzień i nie blaknie... ALE... osypuje się pod oczy i odbija na górnej powiece. Może nie mocno, ale widocznie, a ja mam bzika na punkcie rzęs, więc dostrzegę nawet najmniejszą drobinkę tuszu tam, gdzie jej nie powinno być.
Efekt końcowy do najgorszych nie należy:
Jednak jak napisałam wcześniej za dużo jest "zabawy" z tym tuszem. Jeszcze jedną ważną rzeczą jest to, że szczoteczka jest dość duża, a otwór mały, więc za każdym razem, kiedy chcemy nabrać tusz i wkładamy szczotkę do opakowania część tuszu zostaje na zewnątrz otworu, a tym samym potem pod nakrętką, a potem schodzi na opakowanie i mamy brudne ręce. Zmywanie makijażu jest z kategorii łatwych, gdyż nie jest to tusz wodoodporny. Nie jest to produkt zły, zmęczę to opakowanie (tym bardziej, że to gratis, więc jest mniejszy i był za darmo), ale nie kupię ponownie.
A Wy znacie ten tusz?
Moja ocena: 5/10
Szkoda, ze ten tusz zawiodl... Dobrze, ze dostalas go gratis :)
OdpowiedzUsuńKochana, jakie ty masz ladne rzesy, takie dluuuuugie :)
Też żałuję, że zawiódł, jak do tej pory to chyba najlepszym moim tuszem był Masterpiece Max i póki co nie znalazłam nic lepszego (choć będę szukać:D). Ten wypada na tle Masterpiece'a tak sobie.
UsuńDziękuję Ci za komplement:*
Nie zahaczasz tymi rzęsami o podłogę, gdy mrugasz?!?! WOW *-* Cudo.
OdpowiedzUsuń:D :D :D uśmiałam się:) dziękuję:* bez pomalowania moje rzęsiska nie wyglądają tak pięknie:)
Usuńa mutulu, jakie mega długie rzęsy!
OdpowiedzUsuńhehe :D dzięki :)
Usuńjakos nie moge sie przekonac do tuszow z clinique- w ogole mi nie odpowiadaja, dlateg tez wole je omijac szerokim lukiem!
OdpowiedzUsuńJa miałam tylko ten, ale jest beznadziejny - jak wszystko dla mnie z tej marki, więc też omijam:)
Usuń