Z tą recenzją przybywam trochę poniewczasie, ale kilka z Was nawet ostatnio prosiło mnie, abym ją zrobiła, także w końcu jest. Wybaczcie mi to ociąganie się.
Balsam ten znam już od bardzo dawna, bo mam go w kolorze 001 Pink, jednak ta wersja to limitowany kolor Lilac, który wyszedł jakoś na początku tego roku. Zacytuję za Wizażem, co to jest dla przypomnienia: "Balsam ożywiający, wzmacniający naturalny kolor ust z filtrem SPF 10.
Nawilżająca, wygładzająca i ochronna formuła balsamu zapewnia
kompleksową i długotrwałą pielęgnację warg. Specjalna formula uaktywnia
się pod wpływem wilgoci warg nadając im piękny kolor."
Co zachwyca na początku to oczywiście jak w przypadku większości produktów Diora - opakowanie. Takie jak mojej ulubionej serii pomadek Addict, tyle, że całość jest jasnoróżowa. Opakowanie już u mnie w torebce przeżyło niemało, także muszę przyznać, że jest bardzo wytrzymałe.
Wewnątrz 3,5 gram balsamu, którego kolor na pierwszy rzut oka może trochę odrzucać, bo jest jasnofioletowy, no ale nie ma się czemu dziwić, w końcu nazwa Lilac zobowiązuje.
Sztyft jest bardzo przyjemny w użytkowaniu, gładko sunie po skórze zostawiając równomierną warstwę produktu i dając natychmiastowe przyjemne nawilżenie. Czuć też przyjemny, lekko miętowy i słodki zapach, ale nie jest to takie drażniące i wkurzające doznanie, jak przy Carmexie (po którego nałożeniu prawie chciało mi się wymiotować).
Jeśli chodzi o właściwości nawilżająco - odżywcze, to naprawdę nie znam lepszego produktu do ust. Nałożony nawet na spierzchnięte wargi momentalnie je nawilża i wygładza, dając uczucie ukojenia. Usta wydają się pełniejsze, gładsze, jednym słowem - lepsze. I taki efekt utrzymuje się kilka godzin, nawet jak Lilac już zejdzie, to wciąż nie ma żadnego przesuszenia, nic z tych rzeczy. Genialny, po prostu nie mam się do czego przyczepić.
A jednak mam jedno "ale". Mianowicie kupując produkt, który ma być liliowy, czy też lekko fioletowawy spodziewałam się, że na ustach da mi taki właśnie kolorek, coś mocniejszego, niż 001, który jest od niego jednak jaśniejszy. A tu niespodzianka. Lilac daje słabszy kolor, wciąż widoczny, ale jednak pod względem wizualnym po czasie stwierdzam, że wolę, kiedy moje usta ubrane są w standardowy odcień 001, który na mnie jest bardziej różowy, wyraźniejszy, bardziej całuśny.
Nie jest źle, ale jak widzicie kolor Lilac nie jest na mnie jakoś super widoczny (może dlatego, że mam dość ciemne usta?), spodziewałam się trochę mocniejszego kolorku. Wciąż jednak nie twierdzę, że jestem niezadowolona, bo cieszę się, że go kupiłam, ale w przyszłości będę wracać do 001 (który już mi się kończy).
Jeśli chodzi o dostępność, to ten kolor na razie nie występuje w regularnej sprzedaży, był edycją limitowaną, jednak coś mi się wydaje, że Dior może go za jakiś czas wprowadzić do stałej linii, tak jak zrobili to z odcieniem Coral. Tymczasem powiem, że bardzo polecam Lip Glow pod względem właściwości pielęgnacyjnych, aczkolwiek na mnie ten kolor wygląda trochę mniej pięknie niż Pink, także jak kupię ponownie (a na pewno kupię), to zdecyduję się znowu na Pink. Oczywiście nie zapewnię Was, że kolorystycznie będziecie miały te same odczucia, ponieważ te balsamy zmieniają kolor w zależności od naszych osobistych cech skóry, także na Was mógłby wyglądać najpiękniej ten, albo Coral. Po prostu na mnie najlepiej wygląda Pink.
Jakie są Wasze ulubione balsamy do ust, czy może nie używacie wcale?
Moja ocena: 9/10 (byłoby 10, gdyby kolor był lepiej na mnie widoczny)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nigdy nie miałam tego produktu. Moje balsamy są ze znacznie niższej półki cenowej :). Obecnie mam delikatną pomadkę z Lovely, usta pielęgnuję masełkiem z TBS.
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam niczego z Lovely. Co do TBS to nie za bardzo lubię ich produktów i rzadko cokolwiek tam kupuję, bo ceny wysokie, a jakość raczej słaba. Najważniejsze, że Ty jesteś z tego masełka zadowolona :)
UsuńKupiłabym i naprawdę to zrobię ale dlaczego mam za niego płacić aż tyle?;D
OdpowiedzUsuńKup na promocji, po co przepłacać za regularną cenę? :)
UsuńNapaliłam się na Lip Glow w odcieniu Lilac, ale już go nie było... więc nie mam;) Myślę jednak, że za jakiś czas skusze się na Pink, po prostu;) przecież ja uwielbiam róż w każdym odcieniu;)
OdpowiedzUsuńJa mojego kupiłam po dłuższym czasie i już wtedy był tylko w jednym miejscu. Skuś się na Pink, wg mnie daje fajniejszy kolor na ustach niż Lilac, a właściwości pielęgnacyjne identyczne:)
UsuńKolorek faktycznie delikatny ale bardzo ładnie wygląda na ustach ;)
OdpowiedzUsuńTo w głównej mierze pielęgnacja jednak, ale fajnie by było, żeby kolor był jednak trochę bardziej widoczny:)
UsuńLubie Lip Glow mam w formie blyszczyka :)
OdpowiedzUsuńTen lilac jest kolorystycznie naprawde slaby... wyglada bardzo chlodno na ustach... ale wybaczam mu to, gdyz wazne jest nawilzenie i jego jakosc :)))
Widziałam te błyszczole, ale że ja pomadkowa bardziej jestem, to wiedziałam, że jak już Lip Glow, to na pewno w formie sztyftu :)
UsuńJest, faktycznie jest kolorystycznie trochę słaby, spodziewałam się mocniejszego i ładniejszego koloru, chociaż nie wiem, bo za pierwszym razem mi się mocno podobał, za drugim też, ale potem jakoś tak stwierdziłam, że kolor za słaby i mniej ładny, niż ma wersja Pink. Tak, jak napisałaś - właściwości pielęgnacyjnych jednak nie można mu odmówić :)
Mam Lilac i bardzo lubię, dla mnie byłoby 10/10 gdyby nie zapach, za którym nie przepadam (no i cena, ale jak się ma "tysiąc pięćset" produktów do ust to nic tak szybko nie znika, żeby trzeba było kupować od nowa co rusz, a co się napatrzymy i nacieszymy to nasze :D)
OdpowiedzUsuńMnie akurat zapach tak nie mierzi, to, co Carmex dałam, o jeju,to była dopiero masakra :D
UsuńCena to też jest wielki minus tego produktu, ale w promocji już tak mocno nie boli (chociaż wciąż boli). Dokładnie, mam to samo zdanie - jak się ma tysiąc pięćset produktow na usta, to one się szybko nie skończą i można się napawać nimi :)
Miałam kiedyś ten balsam w standardowej wersji i rzeczywiście jest super! Z pewnością jeszcze powtórzę zakup, tylko ta cena trochę mnie zniechęca ;-) Świetne balsamy w pięknych kolorach robi Bare Minerals - ja mam taki fajny koralowy. Super efekt i pielęgnacja :-)
OdpowiedzUsuńZawsze można zapolować na jakąś promocję:) Ja też uważam, że w regularnej cenie to jest lekka przesada, aczkolwiek właściwości pielęgnujących nie można mu odmówić :)
UsuńJakoś nie pałam specjalną miłością do Bare Minerals, ale zobaczę sobie z ciekawości te balsamy o których piszesz :)
Używam balsamy, ale nie koloryzujące. Z kolorowych Clarins Instant Lip Perfector i Clinique Chubby Stick. Mimo, że uważasz, że kolor jest zbyt mało intensywny, uważam, że i tak ładnie wygląda na ustach :-)
OdpowiedzUsuńClarinsowe Lip Perfectory zużyłam 3 :) Fajne produkty :) Chubby Stick niestety nie znam, ale nie przepadam za marką, bo mnie uczula, także boję się czegokolwiek u nich kupić po niemiłych doświadczeniach.
UsuńMnie też, więc rozumiem obawy. Zwłaszcza, gdy spuchłam po systemie 3 kroków, a Pani opiekunka Clinique stwierdziła "Przecież to niemożliwe" :-| Nie mniej jednak spokojnie polecam Chubby Sticka - nie zawiedziesz się i nie powinno Ci się nic dziać :-)
UsuńJa nie spuchłam, ale miałam z twarzy jesień średniowiecza, krosta na kroście i nigdy nie miałam takiej cery obrzydliwej, babka oczywiście mówiła, że to przejdzie po 3 tygodniach i cera się unormuje, jaaaaaasne, po 1,5 miesiąca męczenia się z wiecznymi syfami miałam dość i jak odstawiłam, to cera wróciła do normy,także nikt mi nie powie, że alkohol na twarz codziennie po dwa razy to jest super sprawa. Raz w tygodniu tak, dwa razy tak, ale nie po dwa razy codziennie... Mnie nawet też róż od nich uczulił, w życiu bym się nie spodziewała czegoś takiego. Dlatego po prostu się boję... Ale jak mówisz, że te Chubby Sticki takie dobre, to może z ciekawości chociaż obadam :)
UsuńA ja się cieszę, że nie jest za bardzo fioletowy na moich ustach:)
OdpowiedzUsuńNie chodziło mi o jakiś mocny fiolet, ale miałam nadzieję na trochę wyraźniejszy kolor, bo mam takie prawie nic. Pink daje ładniejszy kolorek :)
Usuńja też jestem posiadaczką ciemniejszych ust, zatem pewnie i u mnie nie byłoby go widać. Generalnie wygląda ładnie, ale po nazwie Lilac spodziewałabym się właśnie czegoś innego, trochę bardziej widocznego :)
OdpowiedzUsuńJa tak samo, chociaż się zachwycałam na początku, bo wydawało mi się,że on ma trochę inny kolor. Wiesz, nie jest tak, że to jest gówniany produkt, absolutnie nie, ale wolę wersję Pink i taką będę kupować w przyszłości :)
UsuńFajny nawilżający gadżet :) Mi się podoba ten kolorek, chociaż faktycznie mógłby być bardziej intensywny :)
OdpowiedzUsuńMógłby... Dlatego jestem trochę zawiedziona kolorkiem, ale cieszę się,że ma fajne właściwości. Ale w przyszłości jak już to kupię wersję Pink :)
UsuńCiekawe czy ta "przyszłość" będzie wcześniej czy później? ;) :D
UsuńNie wiem na razie, kiedy, aczkolwiek wiem, że Pink już ledwo zipie i pewnie starczy mi jeszcze tylko na kilka użyć :D
UsuńMam slabość do tych balsamów, ale jeszcze zadnego nie udalo mi się wykończyć ;)
OdpowiedzUsuńU mnie Pink niebezpiecznie zbliża się do końca, ale ja nie mam generalnie problemów ze zużywaniem produktów na usta :)
Usuńa jak ma sié ten produkt do Tendertalk lip balm z Maca? :)
OdpowiedzUsuńWg mnie podobne właściwości nawilżające, tylko Macowy balsam nie ma w sobie tego lekkiego zapachu słodkiej mięty. Do tego kolorystycznie wolę Macowe, bo w Diorze mam tylko Pink, który u mnie fajnie wygląda, a Lilac daje za słaby kolor, żebym kiedykolwiek się jeszcze na niego pokusiła. No i cena. Także powiem tak - jeśli nie masz wielkiego parcia na tej z Diora, to lepiej kup Maczka :)
Usuńwłaśnie mam Maczka :) tak się zastanawiałam czy Diorowy fajniejszy :)dzięki
UsuńDiorowy jest fajny, ale nie jest to cos takiego, co trzeba koniecznie miec:) Ja bym kupila ponownie, ale zanim kupie znowu Pink chce zuzyc Lilaca :)
UsuńNie no, ładna robota tego Diora w sumie. Nie oszukuje, że jest czymś innym, niż jest :D Chyba kiedyś sobie sprawię jakąś ich pomadeczkę, bo faktycznie opakowania dają radę, a człowiekowi przyda się odrobina luksusu!
OdpowiedzUsuńBardzo ładna robota, szkoda tylko, że kolorku jakiegoś nie daje intensywniejszego. Jednak braku działania pielęgnacyjnego nie mogę mu zarzucić:)
UsuńKochaaaana, człowiekowi zawsze przyda się odrobina (a nawet i więcej niż odrobina) luksusu :)
Osobiście bardzo je polecam, ale wersję Pink. Jeśli jednak szukasz fajnego działania pielęgnacyjnego, świetnego opakowania i ładnych kolorów, to polecam Mac Tendertalk :)
Mam klasyczną wersję i ją bardzo lubię, ta wygląda równie kusząco :)
OdpowiedzUsuńDla mnie właśnie ta troszkę mniej ze względu na kolor, aczkolwiek klasyczną wersję lubię na tyle, że na pewno odkupię jak się skończy :)
Usuń