O tym podkładzie czytałam wielokrotnie na blogach, które obserwuję. Zewsząd docierały do mnie informacje, jaki to on jest super i świetny i cudowny. Postanowiłam więc sama wypróbować i po przetestowaniu próbki w nie moim odcieniu (gdyż pani na stoisku Shiseido usilnie mnie próbowała przekonywać, że nie ma odcienia jaśniejszego niż Neutral 2) zdecydowałam, że dam mu szansę i kupiłam (oczywiście gdzieś indziej) odcień Neutral 1. Jeśli jesteście ciekawe, co ja sądzę o najmłodszym podkładowym dziecku Shiseido to zapraszam do dalszego czytania.
Czym w ogóle jest Synchro Skin? Posłużę się opisem ze strony Sephory: "Inteligentny podkład typu fluid, który idealnie dopasowuje się do skóry.
Zapewnia efekt perfekcyjnej cery przez cały dzień. Nie skupia się
jedynie na ukrywaniu problemów, ale przede wszystkim odkrywa i podkreśla
naturalne piękno. Dzięki zastosowaniu technologii sensorycznej,
podkład adaptuje się do zmian jakie zachodzą w skórze o różnych porach
dnia, tak aby zagwarantować efekt idealnej cery przez cały dzień.
Podkład idealnie dopasowuje się do skóry i podkreśla jej naturalną tonację.
Wyjątkowa konsystencja gwarantuje komfort i świeżość makijażu.
Zawarte w formule fluidu składniki pielęgnacyjne oraz filtr SPF 20 zapewniają dodatkową ochronę przed zagrożeniami. Składniki pielęgnacyjne
zawarte w formule wygładzają, chronią przed działaniem czynników
środowiskowych oraz utrzymują skórę nawilżoną przez cały dzień."
W buteleczce z matowanego szkła znajdziemy 30 ml fluidu. Co do samej butelki się nie przyczepię, chociaż mogła by być prosta, a nie wygięta, ale zakrętka to jakaś kpina. Przez swój kształt nijak nie pasuje i nawet nałożona poprawnie cały czas się rusza. Chyba nad tym eksperci marki nie za bardzo pracowali.
Na plus jest to, że mamy pompkę (wciąż nie mogę zrozumieć tego, czemu niektóre marki pomimo wielokrotnych narzekań konsumentek o brak tego elementu nic z tym nie robią). Pozytywne jest też to, że jest to pompka odkręcana, czyli jak już produkt ma się ku końcowi, to można sobie resztę przełożyć do jakiegoś słoiczka i zużyć wszystko do końca, bardzo na plus (za to hańba dla Diora). Przy wydobywaniu podkładu nic się nie zacina i nie chlapie na boki.
Konsystencja Synchro Skin jest raczej lekko wodnista i spływająca. Na pokrycie całej twarzy potrzeba mi około 2, czasem 2,5 pompki. I teraz jeśli chodzi o aplikację to mamy pierwszy problem. On nie lubi być rozprowadzany gąbką, co z kolei lubię ja. Woli być rozprowadzany palcami albo pędzlem, gdyż jego konsystencja po chwili się zmienia w nieco suchą (coś podobnego jak przy Chanel Velvet). Ja nie lubię drugiej i trzeciej wymienionej metody, także już w tej materii niezbyt się dogadujemy. Jednak rozpracowałam go na tyle, że udaje mi się nałożyć go gąbką, chociaż podejrzewam, że wpływa to również na fakt, że go dość szybko ubywa, jednak zważywszy na cechy, o których napiszę zaraz jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza.
Aplikować go trzeba bardzo dokładnie i precyzyjnie, gdyż jak wspomniałam lekko przysycha, z uwagi na to również trzeba z nim pracować dość szybko, jednak nie ma obawy o maskę, ponieważ Synchro Skin nie daje zbyt dużego krycia. Ot takie powiedziałabym średnie max, w zależności od tego, ile go nałożymy. Lubi też wejść w pory, co jest dla mnie o tyle dziwne, że ja nie mam problemu z rozrzeszonymi porami. Chociaż jak się go z tego miejsca "rozetrze", to wszystko wraca do normy. Wydaje mi się jednak, że na buzi on wygląda trochę sucho, nawet pomimo starannego nawilżania cery. Jak na mój gust za sucho, chociaż nie jest to mat. To taki rozświetlony mat, ale rozświetlenie jest delikatne. Naprawdę bardzo mocno przypomina mi Chanelowy Velvet, Chanel Les Beiges czy Macowy Waterweight. Ja za taką schnącą konsystencją nie przepadam. Po nałożeniu nie ma szału, nie będę Wam kłamać, wygląda to dobrze, ale to wykończenie do mnie nie przemawia.
Kolor się zgadza. Nautral 1 to bardzo jasny (ale nie dla królewny Śnieżki) żółtawy odcień, nie jest jednak tak mocno żółty, jak wspomniany Chanelowy Velvet i kolorystycznie Synchro Skin jest dla mnie idealny. Nie zmienia odcienia w ciągu dnia, nie robi plam, nie tworzy suchych placków, nie schodzi. Siedzi na swoim miejscu tak, jak powinien. Po jakimś czasie (nie ustaliłam dokładnie, po jakim, bo nie mam czasu co pół godziny zaglądać w lustro) odnoszę wrażenie, że skóra wygląda lepiej, niż wtedy, gdy go nakładałam. Podejrzewam, że to kwestia wydzielanego sebum. Czyli faktycznie można powiedzieć, że jakoś tam reaguje na to, co zastaje na powierzchni naszej skóry i współgra z tym czyniąc ją ładniejszą. Po kilku godzinach od nałożenia wyglądam bardziej świeżo i promiennie, niż podczas nakładania. Wciąż jednak nie jest to tak świetliste wykończenie, jakie daje mi na przykład Touche Eclat z YSL. Pod koniec dnia też jest bardzo dobrze, Synchro Skin można zaufać i wiedzieć, że zostanie na swoim miejscu na twarzy tak długo, aż zechcemy go zmyć (chociaż więcej niż 14 godzin chyba u mnie nie musiał wytrzymać).
Ogólnie mam co do tego podkładu mieszane uczucia, butla i zakrętka trochę słabo przemyślane, za sucha konsystencja, ale do plusów można zaliczyć to, że trzyma się ładnie i po czasie skóra faktycznie wygląda ładniej, kiedy już wydzieli trochę sebum. Wielki minus za niedogadywanie się z gąbeczką, bo to jest moja ulubiona forma aplikacji tego typu produktów na twarz, także nie mam zamiaru z niej zrezygnować tylko dlatego, że jeden podkład ma focha i niezbyt lubi się tak nakładać. Nie jest to produkt zły i nie żałuję, że jednak skusiłam się na pełnowymiarowe opakowanie, jednak jak go zużyję, to raczej do niego nie wrócę, chyba, że jeszcze mnie jakoś super pozytywnie zaskoczy, ale nie sądzę. Nie wiem też, jak on by się spisał na ekstremalnie suchej i odwodnionej skórze. Moja jest mieszana w stronę suchej, a do tego odwodniona i chociaż nie mam z nim problemów i nie czuję żadnego dyskomfortu przy noszeniu go, to nie wiem, czy bardziej suche cery od mojej czułyby się komfortowo. Trzeba by było spróbować, bo podobno to fluid dla każdej cery :)
A jak Wasze odczucia? Miałyście do czynienia z Synchro Skin? Czy tak, jak ja nie lubicie takich lekko zasychających formuł, czy może wręcz przeciwnie?
Moja ocena: 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chętnie zobaczyłabym go na twarzy :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie umiem sfotografować podkładu na twarzy, więc już tego nie robię, bo czasami wcześniej fotografując gówniany podkład na zdjęciach on wyglądał pięknie, więc bez sensu dawać takie zdjęcia :) Musi wystarczyć moje słowo i oczywiście zawsze możesz przetestować sama :)
UsuńA ja jestem nim zachwycona. Na mojej przetłuszczającej się buzi wygląda przepięknie, a w miarę upływu dnia, kiedy sebum powinno niszczyć makijaż Shiseido nie poddaje się . Ten podkład to jest moje makijażowe odkrycie tego roku.
OdpowiedzUsuńFaktycznie on po czasie wygląda na buzi lepiej, więc tak jak napisałam - uważam, że jest to dobry podkład, ale po nałożeniu mi się nie podoba, nie lubię jego wykończenia i nie odpowiada mi to, że on nie lubi się nakładać gąbeczką. No i jeszcze to, że lubi wejść w pory, których nie mam i potem muszę to poprawiać. Dla mnie podkład, bez którego będę mogła się obejść :)
UsuńBardzo kusił mnie ten podkład, ale niestety nie zdecydowałam się, bo jak mi Pani w Douglasie go zaaplikowała, to nie do końca dobrze na mojej cerze wyglądał. Pani powiedziała, że jest to spowodowane tym, że może on ma dla mnie za lekką formułę i dlatego tak uwidacznia pory i wygląda nieestetycznie :)
OdpowiedzUsuńTaaaaa, jak ja słyszę te "panie" i to co one mówią, to mi się słabo robi... Owszem, rozumiem, że podkład czy inny kosmetyk może nam czasem nie przypasować, ale niestety test wykonany dłońmi pani w drogerii według mnie jest mało miarodajny. Jeśli chcesz Kochana weź sobie próbaska i sama przetestuj, nie mówię, że to będzie dla Ciebie ideał, bo może nie być i takich gwarancji nie daję, ale nakładając go sama ze wszystkimi Twoimi kosmetykami będziesz dokładnie wiedzieć, czy jesteś na tak, czy na nie. Ja ewentualne testy drogeryjne traktuję jako WSTEPNY test odcienia. Jeśli jest w miarę ok, to wtedy prosze o próbkę do domu i sama testuję. Bo niestety panie i światło w drogerii nie zawsze powie prawdę :)
Usuńprzyznam,ze bylam go ciekawa ale obecnie mam lancome teint miracle i daje rade:)
OdpowiedzUsuńDla mnie Lancome Teint Miracle wymiata, chociaż musiałam sobie zażółcić najjaśniejszy odcień bo był za różowy. Jednak poza tą jedną malutką niedogodnością uważam, że jest super :)
UsuńPrzyznam, że tego podkładu nie miałam, ale zazwyczaj jestem bardzo zadowolona z produktów Shiseido.
OdpowiedzUsuńJe jestem zadowolona z pielęgnacji, kolorówki jeszcze nie miałam, bo jakoś nie ciągnie mnie do ich kolorówki. Chciałam kiedyś podkłady spróbować, ale te wcześniejsze nie mają dla mnie odcieni :)
UsuńZ opisu podobny do Too Faced Born this way, który też jest taki suchy w wykończeniu i lepiej wygląda po czasie jak mu sebum "pomoże":) Too Faced więcej nie kupię bo jednak, tak jak Ty, wolę inny rodzaj podkładów, ale używa się ok:)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Born This Way jednak daje więcej krycia. Testowałam go jednak tylko na dłoni, także mogę się mylić, ale dobrze, że o tym piszesz, to przynajmniej wiem, że nawet jakby mi się zachciało rozjaśniać nie warto sięgać po ten z Too Faced, bo to wykończenie mi nie odpowiada :) I owszem, sebum mu pomaga, dlatego śmiem twierdzić, że skóry mieszane może nawet troszkę w stronę tłustych będą zadowolone z niego :) Dla mnie mistrzem nie jest :)
UsuńKolor wydaje mi się fajny, jasny, a nie-różowy. Ale tak się przyczepiłam do mineralnych podkładów, że już nie sięgam po płynne.
OdpowiedzUsuńJest jasny i jest żółtawy, nie ma w nim żadnego różu :) Ja tylko raz próbowałam mineralnego podkładu z Lily Lolo, kolor był doskonały, szkoda tylko, że jakoś tak sucho wyglądał, wchodził w zmarszczki i błyskawicznie się ścierał. Nie cierpię, jak podkłady się ścierają w ciągu dnia i włażą w zmarszczki...
UsuńEch, pojechali z tą butelką. Pewnie miało być oryginalnie i wyszło jak zwykle ;)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo lubię czytać na tym blogu o podkładach (o wszystkim lubię, ale o podkładach chyba najbardziej), bo widać, że masz dużo doświadczenia z różnymi formułami i nie zachwycasz się każdym po kolei :) Zdecydowanie kłuje mnie po oczach (i uszach) kiedy dziewczyny na blogach/YT zachowują się, jakby się wzbraniały od powiedzenia czegokolwiek negatywnego na rzecz danego produktu jakby to była zbrodnia i próbują obracać kota ogonem (np. kompletny brak krycia/brak pigmentacji = "bardzo naturalny efekt" (to nie jest to samo!). Można się naciąć.
Ich inne butelki są ładniejsze, chociaż tutaj źle nie jest, starali się, ale mnie osobiście wkurza to, że w przypadku Synchro Skin ona nie jest prosta, tylko jakaś wygięta. No i ta nakrętka nie pasująca :/
UsuńBardzo mnie cieszy, że lubisz czytać tu o podkładach. Uwielbiam podkłady i to, jak potrafią zmienić naszą skórę, stąd moje ogromne zainteresowanie tematem i każdą nowinką :) Chociaż nie jest też tak, że kupuję każdy jak leci, bo poszłabym z torbami :) Najpierw testuję, a potem jeśli wypada pozytywnie to kupuję, jeśli tak nie jest, to sobie odpuszczam. I chociaż przyznaję, że gustuję w podkładach raczej z wyższej półki, to jeśli byłoby coś fajnego drogeryjnego, to też potrafię to docenić (niestety przeważnie w drogeriach marki nie mają dla mnie odcienia, jedyny, który mi pasuje to Loreal True Match N1 nowy).
Wiesz, ja nie dostaję kosmetyków od nikogo, ani nikogo nie sponsoruję, także mogę napisać na tym blogu, co mi się żywnie podoba :) I nie koloryzuję, piszę jak jest i jakie mam odczucia względem danego produktu, nie ważne, czy to podkład, czy coś innego. Jeśli jest gównem, to napiszę, że w moim odczuciu to jest gówno, nawet jeśli kosztuje milion monet :D
A ja Ci powiem, że bardzo lubię ten podkład :) Na mojej suchej twarzy naprawdę ślicznie się prezentuje, praktycznie prawie nie muszę go przypudrowywać :) Ja bym mu dała jakieś 8/10 :D Albo może nawet 9...
OdpowiedzUsuńNie mogę powiedzieć, że on jest zły, on po prostu nie do końca mi pasuje. Nie jest tak świetlisty, jak lubię (chociaż trochę blasku skórze dodaje), ale też nie odpowiada mi w nim to zastyganie, niby lekkie, ale jednak. Zgodzę się, że wygląda ładnie na buzi cały dzień, ani razu mnie nie zawiódł i trzyma się od nałożenia aż do zmycia (czego na przykład nie mogę powiedzieć o Chanelowym Velvecie), ale nie jest to mój ukochany podkład :) Mimo wszystko jednak jest na tyle dobry, że rozważyłabym ponowny zakup :)
UsuńFaktycznie, wypróbowałam ten Chanel i jest nieco podobny, ale u mnie po około 6 godzinach prawie go już na twarzy nie ma :( A ten super się trzyma. Ja właśnie lubię go zimą, bo jakoś wtedy mam "fazę" na taki satynowy look. Latem wolę jednak coś bardziej świetlistego, dokładnie tak jak ty :)
UsuńChanel Velvet jest wg mnie bardzo podobny, ale mniej trwały i po prostu gorszy jakościowo od Shiseido, chociaż trzeba mu przyznać, że ładnie pachnie :) I tak, dokładnie jest tak, jak napisałaś - on znika z twarzy, a to jest niedopuszczalne według mnie w podkładzie za taką cenę. Na Synchro Skin natomiast można liczyć i mieć pewność że nic się z nim nie dzieje i tak jak został nałożony, tak przetrwa cały dzień i po kilku godzinach będzie wyglądał nawet lepiej :) U mnie chyba jest ciągle faza na rozświetlenie, może to dlatego, że się starzeję i chcę zachować pozory, że wciąż mam jędrną i rozświetloną cerę jak nastolatki (szkoda tylko, że tego się nie da tak doskonale podrobić) :D
UsuńJa też lubię rozświetlenie, ale tylko w niektórych miejscach. A więc zazwyczaj podkład mam raczej satynowy bądź lekko matowy, ale na to daję w odpowiednie miejsca, np. na szczyty koszty policzkowych, łuk kupidyna, nosek itp rozświetlacz :) Bez rozświetlacza nie wyobrażam sobie obecnie mojego makijażu. Kiedyś nigdy go nie używałam, a teraz bez niego nie wychodzę na ulicę :D Wydaje mi się, że to po prostu potrzeba, podobnie tak jak piszesz, wyglądania rześko, zdrowo :) Ostatnio jednak zaczęłam bardziej inwestwać w pielęgnację i zauważyłam ogromną zmianę na plus. Moja twarz bez makijażu jest taka promienna, świecąca się (ale nie tłusta, bo mam skórę suchą) :) I ostatnio w tym kierunku idę :)
UsuńWidzisz, to możesz bez makijażu chodzić, bo i tak wyglądasz pięknie :) Ja bez makijażu siebie nie lubię, chociaż nie mam brzydkiej cery, ale też w tapecie nie wyglądam dosłownie jakbym miała tapetę. Lubię podkreślić tylko to, co warto, wiesz, delikatny makijaż, bez przesady. Ostatnio w pracy nawet mój manager ze mną rozmawiał i próbował mi wmówić, że nie ma bata, żebym ja miała podkład na twarzy :DDD A miałam, i konturowanie miałam i róż miałam i cień i tusz i rozświetlacz i wszystko, co być powinno w pełnym makijażu.
UsuńRozświetlacz zawsze nakładam sobie na szczyty kości policzkowych, na łuk kupidyna i na nos, ale nie na koniuszek, tylko tak trochę wyżej, czasem też daję rozświetlacz w kącikach oczu, ale to zależy.
A co do pielęgnacji. Miałam ten etap, że inwestowałam i to sporo w dobre kremy, tylko co z tego, skoro gówno za przeproszeniem z tego wynika? Mi zależy na super nawilżeniu i wygładzeniu zmarszczek, to pierwsze może mi dać najtańszy krem, a tego drugiego nie da mi najdroższy, bo przez kilka lat stosowałam drogą pielęgnację, a i tak zmarchy są, także w końcu doszłam do wniosku, że lepiej kupić tańszy krem (nie mówię, że zaraz taki za złotówkę, tylko po prostu nie za tysiaka) a sobie kasę odłożyć i iść sobie wstrzyknąć kwas hialuronowy i botox - przynajmniej zobaczę różnicę. A kremy mnie robią w bambuko, więc stwierdziłam, że po co mam za to płacić, skoro nawet nie wiem, czy to faktycznie działa, jak mogę zapłacić i WIDZIEĆ różnicę na twarzy :D I nie mówię, moja skóra też wygląda nieźle bez makijażu, chociaż na starość idzie bardziej w suchą, ale jednak czasu nie oszukam i zmarchy się robią, więc krem za tysiaka mi ich nie spłyci, a botox i kwas tak :D Oczywiście wszystko z umiarem :)
Mam dwa pytania: 1. Czy mogłabyś zdradzić, gdzie można kupić odcień neutral 1? 2. Czy mogłabyś porównać ten podkład do Revlon Colorstay?
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam za bardzo porownania do Colorstay, bo uzywalam go dawno temu, jednak pamietam, ze tamten mial zupelnie inne wykonczenie i inaczej sie zachowywal przy nakladaniu. Shiseido jest taki atlasowy, welwetowy, jak Chanel Velvet, zostawia lekko pudrowe wykonczenie, natomiast Colorstay ma wieksze krycie i ciezsza konsystencje oraz nie pudrowa, tylko zastygajaca konsystencje. Tyle pamietam :)
UsuńA jesli chodzi o pytanie gdzie kupilam swoj ezemplarz to akurat moj kupilam w Debenhamsie, ale ja nie mieszkam w Polsce.
Dziękuję. A czy mogłabyś proszę polecić dobry podkład "zastygający" na twarzy, bez pudrowego wykończenia, podobnie do dawnego Revlon Colorstay, o którym piszesz? Nowy Revlon Colorstay, z pompką, ma już zupełnie inną konsystencję - lepi się, nie zastyga, brzydziej wygląda na twarzy. Szukam zamiennika.
OdpowiedzUsuńOjej, to chyba tylko Estee Lauder Double Wear albo UD All Nighter, jednak tego drugiego nie miałam, także nie umiem ocenić. Takie wykonczenie to nie jest coś, co wybieram dla samej siebie, więc nie mam wielkiego rozeznania jak dokładnie one wyglądają, miałam kiedyś Colorstaya w starej wersji, ale to już było dawno i nie był on moim ulubieńcem, chociaż przyznaję, że krycie jest bardzo dobre. Double Weara też miałam i on tworzy niemalże nieskazitelną cerę, ale dla mnie to wykończenie jest zbyt suche i jest on za mocno kryjący, jednak jeśli się szuka takiego właśnie efektu, to uważam, że to jest świetny wybór. Tyle że w DW to dla mnie kolorystyka jest trochę kiepska, bo nie było tam dla mnie wystarczająco jasnego i nie mocno żółtego odcienia.
Usuń