Producent przedstawia ten podkład jako produkt o aksamitnej konsystencji zapewniającej świetliste wykończenie. Mówi też, że formuła pozostawia skórę nieskazitelnie gładką oraz nawilżoną.
Zaraz Wam powiem, co ja o tym myślę.
Luminous Silk przychodzi do nas w pięknej szklanej butelce z plastikową nakrętką zapakowanej w czarny kartonik. Całość ma 30 ml i wygląda bardzo luksusowo, nie mam się do czego przyczepić jeśli chodzi o opakowanie.
Kolor, który kupiłam dla siebie to numer 2. Jest to bardzo jasny żółtawy beż, na słoczu poniżej może się wydawać dość mocno żółty, ale zapewniam, że wcale nie jest taki, jest neutralny z lekką domieszką żółci (takie właśnie odcienie mi najbardziej pasują).
Konsystencja jego jest taka dość lejąca, co mi bardzo odpowiada, bo nie lubię zbyt gęstych podkładów. Takie bowiem przeważnie mają za duże dla mnie krycie.
Właśnie jeszcze jeśli odnośnie krycia jest mowa, to może gwoli ścisłości przypomnę, jakie ja podkłady lubię. I do właśnie takiego 'wzoru' odnoszę wszystko, co testuję i co kupuję. Otóż dla mnie podkład do twarzy musi mieć od lekkiego do maksymalnie średniego krycia, musi mieć właściwy dla mnie odcień (nie chce mi się bawić w mieszanie, chociaż jeśli fluid jest świetny, ale nie ma dla mnie odcienia to jestem skłonna się pobawić), wyglądać na skórze naturalnie i świetliście, nie podkreślać istniejących niedoskonałości (może je lekko przykryć, ale do lepszego przykrycia mam korektor), sprawiać, żeby skóra wyglądała ładnie, nie gromadzić się w zmarszczkach mimicznych czy w porach (ale z tymi drugimi nie mam problemu) i trzymać się ładnie (przypudrowany) cały dzień, albo chociaż większą część dnia. Całkiem sporo produktów, które mam w kolekcji obecnie spełnia powyższe wymagania, bo jednak kupowałam je po przetestowaniu próbek, ale też wiem po tylu latach w makijażu, co mi pasuje, a co nie i w czym czuję się najlepiej.
Luminous Silk nakłada się na skórę bardzo dobrze, ja zawsze używam zwilżonej gąbeczki i staram się jeszcze podkład 'ścienić' lekko, bo uważam, że im mniej, tym lepiej. Zależy mi tylko na ujednoliceniu cery. Do pokrycia całej twarzy wystarczy mi 1,5 pompki, czasem, choć bardzo rzadko używam dwie. Kolor tego podkładu się zgadza, nic mi się nie odcina, ani nie oksyduje. Zapach on też ma - jest nieco alkoholowy, trochę kwiatowy, nie wiem, do czego go przypisać, ale to nie jest coś pokroju zapachu fluidów z Chanela czy z Bourjois, tylko coś bardziej chemicznego i może jestem dziwna, ale mnie ten zapach odpowiada :D
Po nałożeniu gąbeczką na skórę podkład ją ujednolica bardzo ładnie, chociaż nie kryje większych niedoskonałości, kryje je tak może w 50%. Wszystko jest ok, ale mam jednak zastrzeżenia do jego domniemanej świetlistości, o której wspomniał producent. Otóż dla mnie jest jej trochę za mało, ja jej prawie nie widzę. Jeśli któraś z Was miała podkład Healthy Mix albo YSL Touche Eclat to wie o co mi chodzi, o takie jakby lekko mokre wykończenie (kremy bb przeważnie też taki efekt dają). Luminous Silk mam wrażenie, że zastyga leciutko, nie pozostaje długo mokry, ale tej świetlistości właśnie to ja nie widzę za bardzo.
Po przypudrowaniu (stosowałam go z pudrem Nars Translucent Crystal, z Bell i z Lorealem Mineral oraz z Hourglassem) trzyma się na twarzy wiele godzin (trzyma się mniej z tym pudrem z Bell, ale to tylko wina pudru, bo on daje ładne wykończenie, ale nie daje niemalże żadnego utrwalenia. Nie planuję o nim wpisu, ale jeśli macie więcej pytań o niego, to śmiało pytajcie w komentarzach). Dla przypomnienia też ja mam cerę mieszaną w stronę suchej i odwodnioną notorycznie i na mojej skórze tak się właśnie trzyma.
Makijaż już zaraz po nałożeniu i przypudrowaniu wygląda bardzo ładnie, a również inne kosmetyki kolorowe nakładają się na niego i rozcierają satysfakcjonująco. W ciągu dnia nie wchodzi w zmarszczki, ani nie podkreśla linii mimicznych. Ważne jest też, że nie znika jak niektóre produkty tego typu, on po prostu po jakimś czasie wygląda trochę mniej świeżo, ale wciąż wszystko jest na swoim miejscu.
Myślę, że podkład Luminous Silk jest z gatunku takich, którym można zaufać, że makijaż wytrzyma wiele godzin w nienaruszonym stanie i będzie wyglądał świeżo i ładnie, dopiero po 9 czy 10 godzinach widzę czasem, że już ta cera nie wygląda tak świeżutko, ale jednak tyle godzin to i tak już przesada trzymać mejkap na buzi (jednak czasem muszę). Natomiast czy jest to taki podkład, który uważam, że jest must have w kosmetyczce każdej z nas? No nie. Jest to produkt niewątpliwie bardzo dobry, natomiast zabrakło mi tutaj tego rozświetlenia, czegoś, co by sprawiło, że cera będzie wyglądać jak milion dolców i udawać za mnie, że mam wciąż 20 lat (bo niektóre podkłady potrafią to zrobić). Oceniam go wysoko i wydaje mi się, że bym go odkupiła za wszystkie jego zalety, ale regularna cena mnie trochę zniechęca, szczególnie, że nie wpisuje on się do końca w moje standardy świetlistości pomimo tego, że producent to obiecuje. Znaczy ona tam jest, ale jest jej ciut zbyt mało. Jest to jednak podkład bardzo dobry i rozumiem zachwyty dziewczyn, które są w nim zakochane. Bo jeśli właśnie ktoś lubi lekkie zastyganie i taki dość mały blask (nie wszyscy lubią efekt glass skin) to będzie nim zachwycony.
Testowałyście Luminous Silk? Jaki podkład jest obecnie Waszym ulubionym?
Zastanawialam sie wlasnie nad jego zakupem, wiec teraz bede miec z tylu glowy Twoja opinie. Obecnie mam troche otwartych podkladow, wiec musi poczekac :D
OdpowiedzUsuńWiesz, jeśli lubisz takie nie do końca świetliste wykończenie, to on może Ci się mocno spodobać. Ja rozumiem jego fenomen, ale dla mnie po prostu nie jest to podkład rozświetlający za bardzo, chociaż wciąż doceniam jego jakość i wytrzymałość:)
UsuńJakiego masz teraz ulubieńca wśród tych podkładów, które aktualnie masz?
Obawiam się, że w moje standardy świetlistości też by się nie wpisał;).
OdpowiedzUsuńMimo wszystko nie zamykam się na testy;).
Przetestuj sobie, pewnie, to jest dobry podkład, ale mi po prostu zabrakło tej świetlistości. Oczekiwałam jednak, że będzie jej więcej, że ta skóra będzie taka pełna glow i zaskoczyło mnie to, że on delikatnie zastyga. Rzecz jasna nie jest to żadna szpachla, ani nic, ale każdy zastygający podkład będzie raczej taki welwetowy, aniżeli świetlisty, bo to przecież by nie mogło zadziałać, żeby zastygał ale jednocześnie pozostał mokry :DDD Można mu natomiast ufać względem utrzymywania się. Daj koniecznie znać, jak go przetestujesz :)
UsuńNa pewno dam znać:).
UsuńBędę czekać na post z Twoimi wrażeniami :D
UsuńMuszę go ponownie spróbować. Kiedyś strasznie oksydował na mojej cerze, ale teraz po latach i cera się zmieniła..... więc może będzie dobry :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie dobry i nie będzie oksydował tym razem :) Faktycznie cera się zmienia i zależy to od różnych czynników, od preferencji począwszy, a na samym stanie czy stopniu nawilżenia cery. I wtedy rzecz jasna będziemy chciały nakładać na buzię coś innego :) Super jest to, że teraz jest taki wybór duży, każdy może znaleźć coś fajnego dla siebie :)
UsuńJeśli o mnie chodzi to najlepszym podkładem był dla mnie Teint Miracle Lancome, ale w tej starej wersji. Nowej nie poznałam. Ale to był typowy podkład rozświetlający. Teraz mam z innej kategorii podkładowej Teint Idole Ultra Wear też Lancome, ale to zupełnie inna bajka i inny efekt. Jeśli chodzi o świetlistość to mam wrażenie, że właśnie podkłady Lancome jakoś tak rozpromieniają cerę, że wygląda ona zdrowo, może też trochę świetliście. Armaniego nie miałam, ale jest duża szansa, żebym go polubiła.
OdpowiedzUsuńLubiłam starszą wersję, na początku tego roku dokończyłam butelekę. Szkoda, że producent zmienił formułę. Nie testowałam tej nowej, ale czytałam opinie, że to już nie jest to samo. Czyli jak zwykle chcieli coś ulepszyć, a spieprzyli, także nie wiem, czy kupię nową wersję. Naprawde go lubiłam, gdyby pozostał taki, jak był, to by się znalazł znowu w mojej kolekcji. Teint Idole Utra Wear nie testowałam, bo to nie jest typo podkładu, który lubię, także chyba nawet nie będę testować. Natomiast ta nowa wersja Teint Idole Ultra Wear Nude wydaje się interesująca :)
UsuńLubię markę :)
OdpowiedzUsuńJa miałam od nich tylko jeszcze inny podkład i był nawet fajny, ale za bardzo marki nie znam, żeby się wypowiedzieć na większą skalę :D
UsuńU mnie nuda, bo cały czas to samo :D i raczej nie szukam niczego nowego. Za to Armaniego uwielbiam kosmetyki do ust :)
OdpowiedzUsuńNie miałam od Armaniego nic do ust, co za niedopatrzenie :D Ale z drugiej strony - mój 'problemik' z ilością produktów do ust wciąz istnieje, więc jak się ilość zmniejszy, to się zainteresuje :D Dziękuję Ci bardzo za polecenie :*
UsuńSuper blog! Też jestem wielbicielką efektu glass skin. Czy mogłabyś polecić mi podkład, który z jednej strony dość dobrze kryje, a z drugiej daje takie świetliste, mokre wykończenie? Do tej pory taki efekt udało mi się uzyskać jedyne przy użyciu Bourjois Healthy Mix Serum i Vichy Aera Teint - i to przy dość dobrym kryciu, ale szukam czegoś z wyższej półki.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Nie wiem, czy mogę polecić coś, co dobrze kryje, bo ja nie lubię za dużo krycia. Ten Armani nie jest tak świetlisty, jakbym chciała, Bourjois o którym wspomniałaś jest fajny, a Vichy Aera Teint chciałam kiedyś, ale kolorystycznie dla mnie klapa. Ja osobiście lubię bardzo podkład Clarins Skin Illusion ten nowy, on jest dość świetlisty, ale tam jest mało krycia, Chanel Vitalumiere Aqua, ale tu z kolei jest problem z trwałością (przynajmniej u mnie), Dior Skin Glow ma krycie dobre, ale też ciut za mało tej świetlistości (chociaż sam podkład fajny), Nars Sheer Glow (tutaj krycie dość niewielkie). Nie wiem, co bym mogła polecić, bo element krycia słabo się pokrywa z elementem bycia świetlistym niestety, przeważnie te świetliste podkłady mają małe do średniego krycie. Jeszcze sobie myślę, że jest krem BB ze Skin79 Orange, on jest fajnie świetlisty przy dobrym kryciu, ale tu też kolorystycznie nie wiem, czy by Ci przypasował. Właśnie niestety przeważnie jest tak, że jak podkład ma lepsze krycie, to traci na tej swojej świetlistości, dlatego ja często po prostu używam mocno świetlistych pudrów do utrwalania makijażu (np Nars Light Reflecting czy Hourglass Ambient).
Usuń