czwartek, 14 listopada 2019

Laura Mercier Secret Brightening Powder

Dzisiejszy wpis będzie o pudrze pod oczy, który używam już od 1,5 roku, więc wypadałoby coś o nim powiedzieć, tym bardziej, że jest to produkt używany przeze mnie codziennie. No, może nie codziennie, ale za każdym razem, jak mam na twarzy makijaż, to on też jest częścią tego makijażu.
Puder Laury przychodzi do nas w małym zgrabnym kartoniku, w którym umieszczone jest plastikowe opakowanie zawierające nasz produkt. Całość jest taka dość miniaturkowa, bo ma on tylko 4 gramy, ale wciąż wygląda to ładnie i uroczo.
Opakowanie jest przezroczyste, więc dokładnie widać, ile mamy produktu w środku. Zdjęcie powyżej zostało zrobione kilka dni temu i możecie zobaczyć, ile mi jeszcze tego kosmetyku zostało - mnóstwo! Po tak długim czasie używania. Także stwierdzam, że jest to produkt szalenie wydajny.
Po otwarciu wieczka mamy dziurki, przez które wysypujemy puder na wieczko. Można to robić tak, ale można też (tak robię ja) zamknąć pojemniczek, lekko wstrząsnąć i odstawić na chwilę żeby puder opadł, wtedy po otwarciu nasz produkt będzie na sitku i jeśli wstrząśniemy odpowiednio, to nie będzie go tam ani za mało, ani za dużo.
Trochę brakuje mi tutaj jakiejś blokady, nawet nie puszka, bo nie widzę jak miałabym ten kosmetyk pod oczy używać puszkiem, natomiast nie posiadanie blokady sprawia, że nie mogę mojej Laury brać na wyjazdy, bo wszystko byłoby rozsypane. Wystarczyłby chociaż taki plastik na górę jako blokada i już by było super.
Kosmetyk ma białawy odcień i jest bardzo drobno zmielony. Pod światło widać też w nim drobniuteńkie rozświetlające drobinki. Ilość, jaką nałożyłam na powyższym zdjęciu, to jest oczywiście zdecydowanie za dużo, chciałam Wam tylko pokazać, jak on wygląda.
Tutaj widok po roztarciu. Pod okiem oczywiście nie będziemy nic rozcierać, tylko tyle właśnie byśmy go nałożyły. Tylko tyle, żeby utrwalić nasz korektor i sprawić, że ta okolica jest lekko rozświetlona. Bardzo ważną rzeczą w tym pudrze jest to, żeby uważać z jego ilością. Naprawdę oszczędne nakładanie go to jest klucz do jego dobrego wyglądu. Ja stosuję go tak, że tylko tak delikatnie muskam jakby pędzlem puder a potem tak samo delikatnie muskam skórę pod oczami. W jego przypadku mniej znaczy więcej. Nałożenie go w za dużej ilości zagwarantuje nam nie tylko białą podkowę pod okiem, ale też nienaturalny efekt. Dodatkowo muszę przestrzec te z Was, które chciałyby używać tego pudru do zdjęć. Na drugim miejscu w składzie mamy krzemionkę, która sprawia, że na zdjęciach z fleszem będzie flashback. Ja osobiście stosuję ten produkt tylko na dzień, nie na żadne uroczystości, także mi to zupełnie nie przeszkadza, ale warto o tym wiedzieć.
Jeśli chodzi o główne działanie, czyli utrwalanie makijażu i utrzymywanie korektora to tu nie mam nic do zarzucenia. Korektor przypudrowany delikatnie trzyma się w nienaruszonym stanie cały dzień, nic się nie zbiera w zmarszczkach. Dodatkowo ze względu na to, że mam zmarszczki mimiczne pod oczami to zależy mi na tym, żeby korektor i puder nie wysuszały tej strefy i nie zauważyłam, żeby ten kosmetyk to robił. Wiem, że jak utrwalę okolicę podoczną Secret Brightening to wszystko będzie dobrze na cały dzień.
Nałożony w takiej niewielkiej ilości w jakiej go nakładam sprawia, że strefa podoczna jest dobrze utrwalona, wygląda świeżo i gładko, ale też jest nieco rozświetlona, co mi osobiście bardzo pasuje (chociaż nie mam wielkich zasinień pod oczami).
Jak najbardziej polecam ten kosmetyk, chociaż fajnie by było, gdyby producent pomyślał o jeszcze mniejszym opakowaniu, bo naprawdę te 4 gramy starczą mi chyba na wieczność. Jednak podzielam zdanie tych dziewczyn, które są z niego zadowolone. Nie, żeby to był cud nad cudy, ale jest to skuteczny kosmetyk, który spełnia obietnice producenta (o ile jest odpowiednio używany), więc nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.
Nie wiem, jak ten puder ma się do ich pudru do twarzy, bo tamten tylko słoczowałam i wg mnie on ma za duże krycie, więc wiem, że bym się z nim nie polubiła, bo ja lubię tylko pudry całkowicie transparentne, które nie dają żadnego koloru i krycia, ale ten pod oczy jest zupełnie inny w konsystencji i wykończeniu.

Testowałyście Secret Brightening Powder? A może macie w planach jego zakup? Czy może macie jakiś inny fajny puder pod oczy, który możecie polecić?

13 komentarzy:

  1. O wow, jakoś nie słyszałam o flashbacku w kontekście tego pudru, ale wyobrażam sobie, że nie można z nim przesadzać. Podobnie jest z tym słynnym na całą twarz od nich – uwielbiam go, ale jak przyfasolę za dużo, nagle wszystkie magiczne właściwości znikają i robi się ciężko. Z brakiem stopera poradziłam sobie tak, że nie zdjęłam folii, tylko zadarłam, ale Tobie moja złota rada już się nie przyda... ;). Ale mam ten sam problem z małym pudrem Kat Von D, który ma być travel, a ma wielkie otwory, z których się sypie na boki wszystko wszędzie, nawet mimo dołączonego puszka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, zdecydowanie można z nim przesadzić. Absolutnie nie polecałabym robić nim bakingu, bo wydaje mi się, że to mogłaby być tragedia.
      Ten na twarz od Laury tylko macałam, ale właśnie on jest kryjący jakby, nieco taki matowy, dający kolor. Ja nie lubię tych rzeczy w pudrach do twarzy. Dla mnie najlepiej żeby to było coś przezroczystego niemalże (dlatego tak lubię puder z narsa, bo on jest taki szklisty, niewidoczny na buzi wcale).
      Ha, Kochana, Twoja rada może się przydać, bo zawsze można dokleić trochę taśmy klejącej :DDD I problem rozwiązany.

      Usuń
  2. Kiedys mialam translucent i pamietam ze bardzo go lubilam, obecnie mam inne pudry dlatego najpierw czas je zuzyc ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha u mnie sprawdza sie Hean ten pod oczy ale wlasnie bieli ;)

      Usuń
    2. U mnie też za dużo pudrów, ale Laura nie jest na mojej liście do kupienia, bo to nie jest taki efekt, jakiego szukam w pudrze do twarzy :)
      Pudru z Hean pod oczy nie miałam, ale sądząc po wydajności tego z Laury co mam i faktu że on się nigdy nie skończy (a potem mam do używania inne, które nadają się tez do twarzy) to tego z Hean nieprędko kupię :D

      Usuń
  3. Miałam raz na buzi i powiem Ci, ze puder jak puder jak dla mnie :D nie jest mi do życia potrzebny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko że ten o którym jest post to jest puder pod oczy i typowo pod oczy. Stosowałaś go na twarz, czy mówisz o tym, który jest do twarzy? :D Ten do twarzy to jest zupełnie coś innego.
      Jakby tak patrzeć to generalnie nic nam nie jest do życia potrzebne, może prócz kilku drobiazgów :D

      Usuń
  4. Znany i kochany;). Ja go nie miałam jak na razie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli kiedyś kupisz to muszę Cię ostrzec - wydajność jest nieziemska :D To się po prostu nie chce skończyć :D

      Usuń
  5. Lubię pudry LM, jednak od dość długiego czasu przestałam nakładać puder pod oczy (jedynie delikatnie omiatam pędzlem całą twarz i tyle. To za sprawą zmiany korektorów.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaki używasz, że tak dobrze się trzyma?
      Ja nakładałam wcześniej Narsa sypanego pod oko jak też na całą twarz i było ok. Teraz do twarzy używam inny puder i pod oczy właśnie Laurę, ale jak mi się skończy, to mam Narsa w zapasie więc pewnie on będzie też szedł pod oko :D U mnie niestety przypudrowanie korektora jest obowiązkowe, ale robię to tak delikatnie, jakbym w ogóle pędzlem nie dotykała, wiesz, tak muskam dosłownie. Mam zmarchy pod oczami, więc jakbym nie utrwaliła tej strefy (a używam raczej delikatne korektory rozświetlające), to by to nie wyglądało za ciekawie po czasie :D

      Usuń
    2. Moim nr 1 stał się korektor by Terry Terrybly Densiliss Concealer oraz Hourglass Veil Retouching Fluid - bajeczne konsystencje, cudowne zachowanie na skórze. Jeżeli potrzebuję korektora do twarzy lub mam dużo do ukrycia pod oczami, to tutaj z kolei rządzi korektor Huda Beauty i poznałam coś, co przebiło dla mnie korektor Narsa na wszystkich płaszczyznach - Shiseido Synchro Skin Self Refreshing Dual Tip Concealer.

      To mamy identyczną metodę utrwalania korektora, jedynie muśnięcie skóry pędzlem.

      Usuń
    3. By Terry nie miałam, na Hourglassa się czaję, ale nie w najbliższym czasie, bo mam 7 korektorów w kolekcji (w tym 4 jeszcze zamknięte), także chcę najpierw co nieco zużyć, a potem dopiero zrobię research kolorystyczny :D Hourglass to generalnie marka, która podbiła moje serce mocno mocno :D
      O korektorze z Shiseido słyszałam mieszane opinie. Sama wykańczam właśnie ten ich podkład Synchro Skin i nie jestem super zakochana, jest ok, ale nie odkupiłabym (i tak wycofany już), jaka jest konsystencja tego Shiseido? Czy on jest raczej kremowy, czy też tak jakby ma cienką konsystencję i zastyga lekko jak podkład?
      A co do utrwalania korektora - wydaje mi się, że jakby nałożyć pudru więcej pod oczy, to po prostu nie wygląda to dobrze, także zdecydowanie w tym przypadku mniej znaczy więcej :)

      Usuń