sobota, 22 kwietnia 2017

Lancome Energie De Vie Liquid Care

Dawno nie pisałam o żadnej pielęgnacji, a przecież to wcale nie oznacza, że nic nie używam. Od jakiegoś czasu w mojej codziennej rutynie pielęgnacyjnej stosuję produkt z Lancome, któremu będzie poświęcony ten post. Zapraszam więc do dalszej części, jeśli chcecie dowiedzieć się, czy się u mnie sprawdził, czy nie.
Wedlug producenta jest to produkt, który ma sprawiać, że nasza skóra będzie pełna energii, będzie miała wygładzoną strukturę, zdrowy blask i sprężystość. Ma działać na wszystkie negatywne skutki naszego dnia codziennego, czyli stres, zmęczenie, niewystarczającą ilość snu, zanieczyszczenie środowiska. Jest to krem o płynnej konsystencji wzbogacony kompozycją olejków z owoców goji i ekstraktu z melisy dla efektu pobudzonej, zdrowszej i intensywnie nawilżonej cery.
Flakon jest przepiękny i zielona zawartość w nim również prezentuje się  bardzo ładnie. Przyznam szczerze, że od kiedy zobaczyłam tą serię to miałam ochotę ją przetestować i wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, aż na coś się skuszę. Okazja ku temu pojawiła się wcześniej, niż myślałam, gdyż na święta Bożego Narodzenia aż roiło się od zestawów złożonych z kosmetyków Energie De Vie.
Wracając jednak do opakowania to mamy tu szklaną dość prostą butelkę bez udziwnień. Zauważyłam, że na moim egzemplarzu jest napisane tylko 'the liquid care', natomiast spotkałam się w internetach, że na niektórych jest napisane 'the smoothing & glow boosting liquid care', ale jestem w 99,9% pewna, że to jest ten sam produkt.
Mamy tu też zatyczkę, w sumie nic specjalnego - zwyczajny plastik, a pod nią pompka, na którą nie mogę narzekać, bo działa bez zarzutu.
Jeśli chodzi o konsystencję, to za wiele pisać tu nie muszę - jest płynna rzecz jasna i nieco żelkowa, na pokrycie całej twarzy wystarczają mi dwie nie dociśnięte do końca pompki. Tutaj od razu wzmianka o wydajności - używam tego produktu od 2 miesięcy i dopiero zużyłam połowę, także liczę, że 30 ml opakowanie które posiadam starcza na jakieś 4 miesiące aplikowane dwa razy dziennie. Zapach nie jest jakiś specjalnie zachwycający, spodziewałam się czegoś cytrusowego, a niczego takiego tu nie ma, po prostu jest dziwny zapach, może tam trochę cytrusa jakiegoś ma, ale nawet jeśli, to ja tam go nie czuję.
Po aplikacji skóra jest przyjemna w dotyku, miękka i taka jakby atłasowa. Dodatkowo też zauważyłam, że Energie De Vie całkiem nieźle nawilża, chociaż nie do końca wiem, czy to zasługa tylko jego, czy może też innych składowych mojej pielęgnacji. Nie wiem też, czy powinnam stosować ten produkt jako krem, czy jako serum pod krem, ale dla bezpieczeństwa i dobrego nawilżenia skóry nakladam na niego jeszcze lekki krem nawilżający. No i rzeczywiście cera wygląda na dobrze nawilżoną. Ale niestety nie zauważyłam absolutnie nic więcej. Po prostu niczego. Ani poprawienia kolorytu skóry, ani ujednolicenia, rozjaśnienia, no czegokolwiek. Pogorszenia stanu skóry też nie ma, więc to plus, jednak to trochę za mało, żeby się nim wielce zachwycać. Także dla mnie to jest taki przyjemny żelek nawilżający za duże pieniądze. I chociaż nie uważam, że jest słaby, czy że jest bublem, to nie kupiłabym ponownie, bo jest najzwyczajniej w świecie przeciętny i nie spełniający obietnic producenta (które oczywiście i tak zawsze są na wyrost).
A Wy skusiłyście się na coś z tej serii?
Moja ocena: 6/10

20 komentarzy:

  1. Lancome strzeliło w dziesiątkę z tym pięknym dizajnem serii. Na drogeryjnych Polkach wyglada to przepięknie. Nie miałam nic z tej serii ale nie mówię jej Nie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, ja też nie mówię, że to jakiś bubelek, zawsze możesz spróbować i zobaczyć, czy Tobie się sprawdzi :) Ja myślę, że to może być fajne jako nawilżacz na dzień dla młodej cery, ale moja już niestety jest starsza i potrzebuje więcej :)

      Usuń
  2. A dla mnie to hit:)Bardzo mi pomógł wrocic do normalności gdy cera mi kaprysiła jesienią po nieudanych przygodach kosmetycznych:)
    Dla mnie to takie serum i stosuję pod krem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jakoś nie zachwycił, to znaczy jak kiedyś miałam próbkę to mi się podobała, dlatego kupiłam pełen wymiar, ale z czasem stwierdziłam, że ten produkt generalnie nie robi mi zbyt wiele, tylko nawilża. Nie mówię dlatego, że to jakiś chłam, ale po 2 miesiącach codziennego smarowania na gębę bym chciała jakieś efekty, a tutaj prócz nawilżenia nic nie ma.
      I dla mnie to też takie serum, bo wydaje mi się, że jako samodzielny produkt by był dla mnie za słaby, chociaż... może na lato? :)

      Usuń
  3. Nie znam, nie używałam... Sama mam ochotę zgłębić tajniki pielęgnacji azjatyckiej, zwłaszcza jeżeli chodzi właśnie o emulsje, lotiony i tym podobne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Massz już w planach jakieś konkretne zakupy i kosmetyki? :)

      Usuń
  4. Konsystencja przypomina mi sera z Chanel, koniecznie musze kupic ten krem. Moja cera kocha takie cuda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy niestety nie miałam serum z Chanel, także nie mam odniesienia niestety :D Ale na pewno to jest tańsze ;)

      Usuń
  5. Ja zgadzam się z tym, że pięknie wygląd ale jak tylko nawilża i nic więcej to chyba jednak nie kusi mnie już tak bardzo :) poza tym brak cytrusów w zapachu? szkoda ;x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja nie zauważyłam, żeby robiło cokolwiek więcej. Dobra, cera jest dodatkowo przyjemna w dotyku, ale to tyle po dwóch miesiącach, więc jak dla mnie trochę mało...
      Cytrusów rzeczywiście brak, niestety zapach nie jest taki, jakbym sobie życzyła :/

      Usuń
  6. Jak patrzę na ten flakon to mam ochotę go wypić. :D Kojarzy mi się z orzeźwiającą oranżadką. ;) Mam ochotę poużywać to cudo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wygląda jak taki fikuśny eliksir do wypicia :D Spróbuj go, może Tobie się super sprawdzi :D

      Usuń
  7. Dostałam go w prezencie jakiś czas temu i wciąż przesuwam na koniec kolejki, muszę to zmienić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii na jego temat, bede jej wyczekiwac u Ciebie na blogu 😊

      Usuń
    2. Nie wiem jak Ty, ale jakoś wciąż bardzo nieufnie podchodzę do pielęgnacji selektywnej ;) Może dlatego, że jako młoda dziewczyna nie odnalazłam za wiele dla siebie poza pięknymi opakowaniami i pewnym rodzajem estetycznej egzaltacji ;)) Potem miałam długą przerwę, by na nowo spróbować tego i owego z różnym skutkiem. Jestem tak po środku, czasami zdarzają się bardzo udane produkty, których działanie jest poparte widocznymi efektami ale większość poprawia nastrój za sprawą logo, grafiki i zapachu ;) Oczywiście to mocne uproszczenie, ale myślę że wiesz o co mi chodzi :)

      Za kilka tygodni będę na nowo kompletować pielęgnację i wyciągnęłam opakowanie, by mieć je na widoku ;)

      Usuń
    3. Wiesz, powiem Ci, ze ja juz wcale nie wierze, ze jakikolwiek krem za jakiekolwiek pieniadze mi cos pomoze na problemy, z ktorymi faktycznie chcialabym, zeby sobie radzil. Bo nie oszukujmy sie - nawilzenie moze mi dac niemalze kazdy krem, ale likwidacji zmarszczek nic mi nie da, dlatego juz chyba rok czy 2 lata temu stwierdzilam, ze gdzies mam wydawanie kasy na super drogie kremy, ktore i tak mi nie dadza nic wiecej niz nawilzenie. Wole za to sobie odlozyc kase, isc zrobic botox, kwas, laser czy tam cokolwiek. Przynajmniej zobacze efekt na twarzy😊 Teraz owszem, czasami kupie jakis produkt drozszy, bo mi sie opakowanie podoba czy po prostu mam raki kaprys😂 ale glownie skupiam sie na kremach, ktore maja nawilzyc i odzywic skore, a nie wierze w to, ze cos mi splyci moje zmarszczki. Wiem, ze u Ciebie jest troche inaczej, bo jednak masz inna cere i inne, nieco wieksze wymagania.
      Teraz w Pl sie obkupilam kremikami z Rossmanna i Superpharm i jestem zadowolona, bo mam zapas do konca roku 😂 i ciesze sie ogromnie, bo wiem ze i tak bede zadowolona, a nie wydalam kroci.
      Aaa jest jeden krem, ktory uwazam ze faktycznie dziala (ale jesli sie go uzywa stale), to shiseido benefiance eye concentrate, ktory uwielbiam. Powiem Ci jednak, ze on super nawilza i natluszcza i rewelacyjnie maskuje te zmarszczki, jednak mam wrazenie, ze jesli go nie uzywam to skora wyglada dokladnie tak samo jak wczesniej, przed uzywaniem go, znaczy jest nawilżona, ale te zmarchy tez tam sa i nie nikna. Wiec ogromny plus za wszystko lacznie z wizualnym ukrywaniem zmarszczek na czas kiedy sie go uzywa, ale to nie jest efekt trwaly i to nie jest rozwiazanie mojego problemu zmarszczkowego.
      Zawsze czytam Twoje posty pielegnacyjne, chociaz wiem dobrze, ze Twoja skora wymaga staranniejszej i bardziej przemyslanej pielegnacji, wiec czytam i podziwiam, ze tak swietnie o nia dbasz. Bede czekac na update 😊

      Usuń
    4. Z nawilżeniem, to dość zawiła sprawa ;) bo to nie zależy od samego kremu, jest mnóstwo innych czynników łącznie z oceną faktycznego stanu cery (już pomijam zagłębianie się w przesuszenie bądź odwodnienie, podrażnienie itd.) Niemniej jeżeli chodzi o podstawy, to dobry nawilżacz wcale nie musi kosztować miliona monet i posiadać złotego logo :D Prewencja anty-gaing jak to się ładnie nazywa polega na wielopoziomowej pielęgnacji, która skupia się wokoł złuszczania, nawilżania i odżywiania (to tak w skrócie) i podobnie jak Ty, nie wierzę by krem marki X był lepszy niż Y, ponieważ procesy jakie zachodzą w skórze i to jak są dostarczane poszczególne składniki w samym kremie nie pokonają pewnej bariery. To, co się jawi jako spłycenie zmarszczek przekłada się na przywrócenie odpowiedniej gęstości, nawilżenia co w rezultacie jest ujędrnieniem i "wyprasowaniem" skóry, w niektórych przypadkach to taki efekt push up - jednak tak jak słusznie zauważyłaś, podczas regularnego stosowania. Kiedy dany preparat odstawimy, po jakimś czasie wracamy do punktu wyjścia.

      Można wierzyć, że krem stanie się przeciwzmarszczkowym panaceum, ale tak naprawdę jest to tylko malutki kamyczek do tego koszyka :D i ma to sens jeżeli sięgamy po składniki aktywne i budujemy schemat pielęgnacji w oparciu o konkretne preparaty biorąc pod uwagę kondycję cery, ochronę UVA/UVB, nasze geny, higienę życia, codzienne menu itd.

      Tak naprawdę zdrowa skóra nie potrzebuje pierdyliarda słoiczków na półce. Mniej znaczy więcej ;) i gdyby nie to, że w moim przypadku jest inaczej, to podchodziłabym do tematu w innym wydaniu. Potemcjalne i te obecne zmarszczki nie spędzają mi snu z powiek, bardziej mi zależy na dobrej kondycji skóry oraz by nie być zmuszoną do stosowania leków, które swoją drogą potrafią uprzykrzyć codzienne życie. Coś za coś ;)

      Medycyna estetyczna rozwija się coraz prężniej i nie ukrywam, że jeżeli miałabym wybór: zakup jakiegoś specyfiku a zabieg, to wybrałabym to drugie. Daje to nie tylko widoczne rezultaty, ale też jest lepszą opcją niż poprawianie sobie samopoczucia poprzez wklepywanie mega drogiego kremu ;) Świetną sprawą jest także masaż twarzy.

      Usuń
    5. Zgadzam się z tym, co napisałaś, że dobry nawilżacz nie musi kosztować miliona monet :) Ale też właśnie zależy, z czym dana cera się boryka - czy jest po prostu sucha, czy jest odwodniona itp, itd. I każdy musi sobie indywidualnie dopasować:) Oczywiście my też piszemy na blogach o kremach, ale to zawsze będzie się odnosiło do naszej i tylko naszej cery i odczuć, dlatego ja nigdy się nie sugerowałam mocno tym, co inni piszą, bo u mnie to może wyjść inaczej. Tak samo jak wszechobecna moda na używanie olejków do twarzy - no niestety mi takie olejki wcale nie służą, za tłuste toto, nie wchłania się dobrze i nie widzę rezultatów, także doszłam do wniosku, że po co się męczyć i zawracać sobie głowę czymś, co mi nie pasuje, jak są inne kosmetyki, które lubię :)
      Z tymi kremami anti ageing to myślę, że po prostu nie ma co się łudzić, że coś nam pomoże długofalowo. Oczywiście krem sensu stricte tak, jeśli jest na nim napisane przeciwzmarszczkowy to też ok, ale po prostu nie wierzę, że coś mi pomoże, dlatego znowu tu wracamy do punktu wyjścia, czyli do tego, że skupiam się głównie na nawilżeniu, bo nic więcej te kremy nie dają, a na wygładzenie zmarchów sobie pójdę do kosmetyczki czy lekarza medycyny estetycznej :D Mimo wszystko też nie łudzę się, że na stałe da sie zatrzymać procesy starzenia, po prostu się nie da :)
      I tutaj również się zgadzam - zdrowa zadbana skóra nie potrzebuje pierdyliarda słoiczków na półce. U mnie jest jeden preparat do demakijażu, potem tonik, serum, krem pod oczy i krem do twarzy (czasami inny krem używam na noc), ale to wszystko. Zauwazyłam też, że im mniej dotykam buzi w ciągu dnia, tym lepiej moja skóra wygląda. To znaczy czasami się nie da nie dotykać, bo coś swędzi, czy drapie, jakiś włos się zawieruszy, ale wiesz, co mam na myśli - im mniej przy niej grzebię, tym lepiej wygląda :D A w ogóle jak ostatnio miałam zabieg pod oczy właśnie na zmarchy i przez tydzień nie mogłam nosić makijażu i do tego nawet poprawnie nie mogłam się smarować kremem to zauważyłam, że skóra była w doskonałym stanie :D Ale nie wiem teraz, czy to zasługa polskiej wody, czy własnie braku kosmetyków w użytku :) Chociaż nie powiem, sprawia mi przyjemność wklepywanie tych specyfików w pyszczek i nakładanie makijażu, ale to nie sprawi, że stanę się młodsza, chociaż bym miała krem za kilka tysięcy złotych :D

      Usuń
    6. Podsumuję to jeszcze w taki sposób. Na blogu dzielę się własnymi odczuciami/spostrzeżeniami/wnioskami i to Czytelnik dokonuje wyboru. Bo polecać bądź doradzać/konsultować mogę z osobami, które znam i wiem jakie mają oczekiwania/preferencje itd. To tak w skrócie. I tutaj dochodzimy do punktu, w którym warto otwarcie mówić/pisać, że nie ma gotowych rozwiązań. Liczą się potrzeby naszej skóry i nie ma sensu używać czegoś, co nie służy, ale jest gorąco polecane.

      Wiesz, na takie zmiany ma wpływ wiele czynników bo i nie tylko otoczenie, ale i samopoczucie, faza cyklu itd.

      Usuń
    7. Dokładnie, każda z nas przecież odnosi swoje recenzje do własnej skóry, bo nie piszemy tych recenzji na podstawie zużycia produktu przez mamę czy babcię, tylko przez nas samych :) I ja zawsze mam świadomośc też czytając różne recenzje, że czyjaś skóra może być kompletnie inna niż moja i mogę mieć inne oczekiwania. Jednak jeśli wg opisu produkt wpisuje się w moje wymagania, to probuję sobie jeśli się daje, zawsze można jakąś próbkę wiąć ze sklepu :) I wtedy dopiero decyduję, czy kupię pełen wymiar, czy nie :)

      I z tą moją cerą po powrocie do UK znowu zrobiła się trochę gorsza, ja myślę, że to jest głównie inna woda, najwyraźniej ta w Gdańsku mi służy bardziej :DDD

      Usuń