Przymierzałam się do tego podkładu bardzo długo, jednak brak odpowiedniego dla mnie jasnego odcienia z lekko żółtym podtonem skutecznie zniechecał mnie do zakupu. W końcu jednak doszłam do wniosku, że mogę sobie przecież kupić ten najjaśniejszy i najzwyczajniej w świecie go lekko zażółcić. Tak też się stało. Przed Wami więc recenzja Lancomowego Teint Miracle.
Najjaśniejszy odcień z oferty, czyli 005 Beige Ivore ma neutralne/różowawe tony, jednak jest na odpowiednim dla mnie poziomie jasności. Kolejny, czyli 010 Porcelain już ma żółte podtony, jednak on jest stanowczo za ciemny dla mnie. Wybór był więc dla mnie jeden - 005 i zabawa w zażółcenie, dlatego na zdjęciach możecie z całą pewnością stwierdzić, że on teraz w buteleczce jest żółty. Natomiast swatch na dłoni, który pokażę za chwilę, to pierwotny odcień. Zdjęcie zrobiłam zaraz po tym, jak go kupiłam, żeby zapamiętać, jak on dokładnie wyglądał. Nie chciało mi się bowiem bawić w przelewanie go do słoiczka i zażółcanie, tylko zażółciłam całą zawartość flakonika.
Jeśli mowa o opakowaniu to mamy tu bardzo przyjemny wizualnie szklany flakonik z plastikową nakrętką. Całość ma 30 ml, czyli standardowo dla tego typu produktów.
Pompka też oczywiście jest (w sumie nie wiem, czemu napisałam oczywiście, skoro to wcale takie oczywiste nie jest). W każdym razie owa pompka się nie zacina i wydostaje dokładnie tyle kosmetyku, ile mamy ochotę wydobyć, można też ją wcisnąć do połowy, co jest fajnym rozwiązaniem, kiedy cała porcja wydaje nam się za wielką ilością.
Wracając jeszcze do koloru 005, na zdjęciu poniżej odcień, jaki Teint Miracle miał zaraz jak go kupiłam:
Nie był różowy jak świnka, ale coś na pograniczu neutralnego w stronę różowego, także niekoniecznie dla kogoś takiego jak ja, kto potrzebuje delikatnie żółtego podkładu. Sprawa już jest jednak załatwiona (osobny post o tym jak tanim sposobem zażołcić podkład zamieszczę pewnie niebawem). Muszę od razu wspomnieć, że moja domowa transformacja koloru nie zmieniła w żaden sposób właściwości tego produktu.
Co do wykończenia - producent zapewnia, że jest to fluid rozświetlający, znam różne rodzaje rozświetlających podkładów i ten na pewno leży gdzieś po stronie pod tytułem 'ociupinka rozświetlenia', do takiego Maestro Glow czy Macowego Mineralize to mu bardzo daleko. Powiedziałabym, że on daje bardziej naturalne wykończenie, taki efekt drugiej skóry. Aplikacja nie sprawia żadnych problemów, dwie pompki rozprowadzone beauty blenderem spokojnie starczają na całą twarz. Krycie uważam za dobre, do średniego, zakryje przebarwienia, ale większe zmiany nie będą pokryte całkowicie, kryje też małe krostki (nie mam pojęcia, jak by sobie poradził z dużymi zmianami ropnymi, bo takowych nie mam). Nie polecałabym jednak dokładać kolejnej warstwy, bo wydaje mi się, że to by popsuło efekt, Teint Miracle jest od tego, żeby dać naturalny look, nie przerysowany, także im mniej go użyjemy, tym lepiej. To prawda, co producent o nim pisze, że skóra po nałożeniu staje się wygładzona i ujednolicona. Można też liczyć na długotrwały efekt, bo mój dzień od zrobienia makijażu aż do zmycia go ma jakieś 12, czasem 13 godzin i po tym czasie podkład wciąż na twarzy jest i się trzyma, może nie tak perfekcyjnie, jak zaraz po nałożeniu, ale gdybym go lekko tylko poprawiła, to możnaby dalej tak chodzić. I pisząc poprawienie, mam na myśli tylko przypudrowanie. Normalnie pudruję bowiem twarz tylko po nałożeniu fluidu, w ciągu dnia już nie. I owszem, skóra wieczorem nie wygląda już tak świeżutko jak rano, jednak nie jest źle. Nie zauważyłam, żeby ciemniał czy zmieniał kolor na jakiś dziwny pomarańczowy, a jestem na tym punkcie wyczulona, więc jeśli jednak to robi, to na tyle niezauważalnie, że moje oko tego nie dostrzega. Producent pisał coś również o nawilżeniu. Otóż nie moje Kochane, on nie nawilża, aczkolwiek też nie wysusza skóry, nie podkreśla niedoskonałości ani suchych skórek i po prostu na buzi wygląda ładnie. Nie wiem, jak to by się miało w odniesieniu do rozszerzonych porów, bo takowych nie posiadam. Kolorystyka to jak już Wam pisałam niezbyt dla mnie, posiadaczki naprawdę jasnej cery będą musiały kombinować. I jak piszę jasnej, to mam na myśli jaśniejszą niż np. Bourjois Halthy Mix 51. A tak na marginesie w porównaniu z Bourjois HM ten podkład jest trochę bardziej suchy na buzi, nie jakaś sachara, ale HM daje więcej blasku (ale HM nie lubię bo się warzy i ściera z mojej buzi w tempie ekspresowym, no i najjaśniejszy jest za ciemny), tutaj jak już pisałam wcześniej mamy naturalne wykończenie, bez efektu 'glow from within'. Szkoda, bo spodziewałam się, że on będzie właśnie taki lekko błyszczący i sprawiający, że cera wygląda na rozświetloną - i tego mi tutaj zabrakło. I nie próbuję mu tu wytykać wad, bo to jest dobry podkład, ale moim ideałem nie jest, głównie ze względu na kolorystykę, ale też właśnie brak tego dyskretnego glow, że cera wydaje się wypoczęta i świeża. Kupiłabym ponownie, chociaz na razie mam tyle podkładów, że jeszcze na jakiś czas mi starczy, a druga sprawa, że on jest bardzo wydajny, przez ostatnie 2 miesiące używałam go codziennie, żeby wyrobić sobie o nim ostateczną opinię i zużyłam może 1/7 buteleczki, więc pozytywnie.
Podsumowując - jeśli szukacie naturalnego wykończenia i maks średniego krycia, całodniowej trwałości, to możecie być z tego podkładu całkiem zadowolone, chociaż jest problem z bardzo jasnymi odcieniami.
Dajcie znać w komentarzach, czy testowałyście ten podkład, czy przypadł Wam do gustu. A może macie już jakiegoś innego ulubieńca/ulubieńców i nie zawracacie sobie głowy testowaniem innych?
Moja ocena: 8/10
Miałam do niego małe podejście, ale nie znalazłam dla siebie koloru...
OdpowiedzUsuńNiestety kolorystyka nie jest najlepiej dobrana, a szkoda. Jak ktoś chce zakombinować to może się uda, ale jednak nie po to płacimy tyle za podkład, żeby jeszcze musieć kolor zmieniać i to jest duży minus :(
Usuń005 to mój ideał :) jedyny kolor na rynku, który wpasował się do mnie wręcz idealnie :)))!
OdpowiedzUsuńOn nie jest do końca różowy, ogólnie też mogłabym go nosić, jednak nie do końca podoba mi się ten chłodek, który on nadaje mojej cerze, a jak jest zażółcony lekko, to od razu lepiej :)
UsuńFajnie jednak, że dla Ciebie ten odcień dopasował się tak idealnie, takich dopasowań to ze świecą szukać :)
Przetestowałam w tym roku mnóstwo zachwalanych podkładów m.in. z Kat Von D, Nars, MUFE,
OdpowiedzUsuńBenefit, Collistar i to była taka klapa, że po raz kolejny utwierdziłam się
w przekonaniu, że najpiękniej na mojej skórze leży Teint Miracle:).
Jedyne co muszę zrobić, to lekko przypudrować w strefie T, bo potrafi nieźle się wyświecić;).
Moja ocena jest nieco wyższa -> 9/10 ;).
Ja to generalnie jestem testerką podkładową, ale z Kat Von D nie miałam przyjemności (nie mam stacjonarnie), Nars Sheer Glow lubię, ale ten nowy jest okropny, MUFE mnie nigdy nie interesowało ze względu na brak kolorów odpowiednich dla mnie, a Benefit najjaśniejszy dla mnie za ciemny i za żółty, z Collistara nic nigdy nie miałam, bo u mnie niedostępny, więc się nawet nie pcham :D
UsuńA jaki masz kolor z Teint Miracle? Widzisz gdyby dla mnie był odpowiedni odcień, to moja ocena też byłaby 9/10, ale właśnie ze względu na to, że muszę z nim kombinować, żeby on wyglądał ładnie na mojej buzi i pasował kolorystycznie, to mu odjęłam punkt ;)
Podkład z Kat Von D jest w mojej opinii taką ulepszoną wersją Mac Studio Fix
Usuń(nawet zapach jest podobny), ale ja unikam takiego efektu na twarzy, więc odpada;).
Z Narsa miałam All Day Luminous i wszystko by pasowało, ale niestety nie
wygładzał. Benefit Hello Flawless Oxygen Wow - ten podkład w ogóle nie kryje...
Nowa wersja HD z MUFE niby fajna, ale jeśli chodzi o typowe silikonowce, to chyba żaden wysokopółkowy nie pobije Skin Balance z Pierre Rene, który bez przypudrowania utrzymuje sebum w ryzach aż do demakijażu.
O tym z Collistara właśnie tworzę wpis.
Miałam trzykrotnie odcień 03 beige diaphane, ale teraz chciałabym coś odrobinę jaśniejszego, dlatego przyjrzę się 02 Lys Rosé.
Mi Studio Fix średnio pasował, znaczy był trochę zbyt ciężki, ja nie przepadam za takimi ciężkimi podkładami :D Chociaż przyznaję, są i cięższe od niego :D
UsuńAll Day Luminous jest taki strasznie suchy na buzi, że pomimo świetnej kolorystyki to u mnie odpada, nie podobało mi się, jak sucho to wyglądało :)
Benefitowe podkłady wszystkie za ciemne...
A MUFE prócz Aqua Brow nigdy nic nie miałam, ale kilka razy poszlam do ich salonu obadać kolorystykę i taka nijaka - ja nic odpowiedniego dla siebie nie mogłam znaleźć, także odpuściłam sobie :)
A widzisz Skin Balance to też nie moja bajka, znaczy nigdy go nie testowałam, ale wszystkie podkłady, które się nakłada tą pipetką mają podobną konsystencję i one wyglądają na mnie zbyt sucho, więc nawet nie patrzę w ich stronę :)
Tak sobie myślałam, że Ty jesteś nieco ciemniejsza niż ja :) Mam nadzieję, że ten Lys Rose Ci przypadnie do gustu :)
Skin Balance nie ma pipetki. Dozuje się go za pomocą pompki;).
UsuńTeż mam taką nadzieję i jak tylko będę miała wolną chwilę, to sprawdzę czy Lys Rose jest dla mnie, ale sądzę, że tak, bo kilka osób, które miało ten kolor nie dopatrzyło się różowych pigmentów;).
Serio? Ja bylam swiecie przekonana ze on ma pipetke 😂 ale i tak odpuszczam bo nie rzucam sie na podklady, ktore sa dla mnie slabiej dostepne (ten akurat jest w pl, wiem, czyli wciaz slabiej dostępny niz stacjonarnie lub online) 😂
UsuńMi sie wydaje ze ten lys rose moze miec rozowe tony, jednak sama nazwa na to wskazuje, ale z drugiej strony to nigdy nie wiadomo bo czasami jest napisane cos innego, a w buteleczce zupelnie inny odcien 😂
Żałuję, że nie dla mnie ten cud. Ze względu na plamy/przebarwienia muszę używać dużej ilości bardziej kryjących podkładów :-/
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo jest całkiem niezły. A nie dałoby się zrobić tak, żebyś użyła go, a na przebarwienia bardziej kryjącego korektora? :)
UsuńOd dawna bardzo mnie kusi, ale z racji tego, że u mnie podkłady/kremy bb schodzą bardzo wolną, a mam 1 podkład i 1 krem bb na stanie, to na pewno prędko się na niego nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńKochana, jak masz jeden podkład i 1 krem bb to nie ma się co stresować, ja mam 12 i się nie stresuję :DDD Chociaż faktem jest, że używam te produkty codziennie, 7 dni w tygodniu. A Ty stosujesz codziennie, czy czasem masz dzień bez makijażu? :)
UsuńCzekam na post o zażółceniu podkładu, bo też do tej pory w Lancome nie było dla mnie odpowiedniego koloru.
OdpowiedzUsuńPojawi się dosyć szybko, postaram się w przeciągu następnych 10 dni go opublikować :)
UsuńMój ulubiony podkład, tak pięknie jak prezentuje się on na mojej cerze to chyba żaden inny. I choć mam mieszaną cerę, utrzymuje się na niej bardzo dobrze :) Obserwuję i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś zadowolona, tak jak dużo innych dziewczyn:) Bo to naprawdę dobry produkt i nie można mu zarzucić, że coś z nim nie tak. Gdyby jeszcze ta kolorystyka była trochę lepsza i był nieco bardziej lśniący na buzi (ale to moja osobista preferencja oczywiście) to dałabym mu pewnie 10/10 :)
UsuńA wiesz, że ja podkładu z Lancome nigdy nie miałam, chociaż ten z opisu wydaje się całkiem niezły i przypuszczam, że mogłabym się z nim polubić ;)
OdpowiedzUsuńJa przetestowałam kilka, ale jednak to nie było to, czego szukałam w każdym innym :D Ten też nie jest w 100% doskonały, ale dla mnie i tak najlepszy z Lancomowej półki :)
UsuńMiałam ten podkład lata temu, chyba nawet z jakieś dobre 10, gdyż był to jeden z pierwszym moich podkładów wysokopółkowych :) I powiem Ci szczerze, że prawie w ogóle nie pamiętam jaki efekt dawał na mojej twarzy. Kojarzę, że byłam z niego chyba zadowolona, miał lekkie w kierunku średniego krycia, ale poza tym nic a nic mi nie przychodzi do głowy :D Za dużo jest innych nowości i człowiek rzadko kiedy wraca ponownie do "starych" produktów ;)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię to, jak skóra odziana w niego wygląda, ale niestety wkurza mnie fakt, że nie ma dla mnie odcienia i muszę się bawić w zażółcanie najjaśniejszego. Śmieszą mnie też komentarze, jak ktoś mówi, że jest naprawdę jadny i używa odcienia 01, bo naprawdę jasna to jeszcze nawet ja nie jestem, a używam odcienia dwa odcienie niżej od 01...
UsuńCo do wracania - ja często wracam do podkładów, które się u mnie sprawdziły. Ostatbio odkupiłam Nars Sheer Glow, mam też kupiony YSL Touche Eclat, jednak faktycznie jest dużo tego nowego, chociaż nie wszystko się firmom udaje i czasami dla mnie te podkłady to kpina jakaś. Wiem, że nowy Chanel wyszedł, ale po średnich emocjach związanych z używaniem Vitalumiere Aqua i Velvet i średnich wrażeniach z używania Les Beiges (tego w butli), jakoś nawet nie zajrzałam w stronę nowego...
Nars Sheer Glow też uwielbiam i zdecydowanie należy do moich Top 5 :) Zresztą to chyba jeden z niewielu podkładów, który kupiłam ponownie i kończę już drugie opakowanie. Ale poza nim, to naprawdę rzadko się to zdarza. Zgadzam się z Tobą, że nie wszystkim firmom się udają te nowości, ale ja zawsze jakoś chętnie sięgam po nowinki. Nie mogę się nim oprzeć :D Ostatnio właśnie z takich nowinek trafił do mnie nowy krem CC z itCosmetics i jestem nim oczarowana. Faktycznie kolorystycznie jest bardzo ciężko, ale jak już się trafi, to jest bombowy i ma naprawdę dobre krycie, w kierunku średniego :)
UsuńA co do Chanel, to jakoś nie polubiłam się z żadnym podkładem na dłużej. Nie wiem czemu, ale do tej marki mi jakoś tak zawsze nie po drodze. Jedynie pomadki to absolutny hicior :)
Jest fajny, to trzeba mu przyznać :) Ja ogólnie jak coś kupuję drugi raz, to znaczy, że kosmetyk jest naprawdę fajny, bo mam tego tyle, że tylko nielicznym udaje się powrócić :D
UsuńCo do nowości to musze przyznać, że coraz mniej w nich znajduję dla siebie, zawsze jakoś tak firmy albo spieprzą kosmetyk teksturą, albo kolor mi nie odpowiada, a w przypadku podkładów i tak zawsze najpierw biorę próbkę, więc wiele odpada już w przedbiegach.
ItCosmetics mam u siebie stacjonarnie, ale jakoś nic mnie nie kusi, dlatego nawet nie poszlam na stoisko obadać, co tam mają :)
Podkłady Chanel mi się podobają w wykończeniu na buzi i nigdy mi krzywdy nie zrobiły, ale trwałość każdego jest po prostu tragiczna i nie mam ochoty płacić za coś, co na mojej twarzy powinno wytrzymać cały dzień, a tego nie robi, kiedy inne - tańsze - potrafią to zrobić. To jest w sumie moj jedyny zarzut na Chanelowe podkłady. Pomadki też lubię, teraz chcę sobie kupić Velvetki, bo nigdy nie miałam. Miałam za to shine i polubiłam (choć nietrwałe, ale trwałości nikt przy takim wykończeniu nie obiecywał), mam też Coco (jakoś nie uwiodła mnie, ale to dlatego, że nie do końca wybrałam sobie dobry kolor, jednak wszystko inne ok). A jak jest z Velvetkami? Polecasz?