środa, 1 stycznia 2020

Zużycia grudnia

Grudzień już za nami, więc jak co miesiąc pokażę Wam i opiszę, co udało mi się zużyć. Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam czytać takie wpisy u innych, bo jednak zużycie kosmetyku w całości wyrabia nam o nim już dość wyraźną opinię i pomaga zdecydować, czy do niego wrócimy, czy go polecimy itd. Mam w tym miesiącu dość sporo produktów (chociaż niestety mało mejkapu), więc nie przedłużając:
* Palmolive Chocolate Passion - miałam nadzieję, że ten żel będzie pięknie pachniał i umilał mi kąpiele, i owszem, pachnie ładnie ale tylko z butelki. Po zmieszaniu z wodą odnoszę wrażenie, że wybija się z tego zapachu chemiczny posmrodek, co mi bardzo przeszkadza. Konsystencja też nieco za mocno budyniowa. Nie jest to kiepski produkt, ale ja nie zużyłam go z radością niestety.* Isana Perełki Olejku - ten żel z kolei jest bardzo fajny, zresztą jak większość żeli tej marki. Ma różowy kolor i zatopione w sobie złotawe perełki, które pod wpływem wody się rozmydlają. Pięknie pachnie, dobrze się pieni i dobrze myje. Pewnie jeszcze nie raz go zobaczycie w moim denku.
* Bioderma Sensibio - mam z tym płynem micelarnym love/hate relationship. Niby ładnie zmywa makijaż i wszystko jest cacy, wacik po kilkukrotnym przemyciu buzi i oczu jest czysty i potem myję jeszcze twarz żelem do mycia twarzy. Niestety rano budzę się z pandą pod oczami, więc dla mnie to ewidentnie świadczy o tym, że płyn nie domywa do końca tego, co domyć powiniem. Mam jeszcze jedną butelkę, którą aktualnie używam, ale nie wiem, czy jeszcze odkupię ten kosmetyk.
* Ziaja Intima z kwasem mlekowym - często kupuję zarówno tą, jak i inne wersje zapachowe. Wielkim plusem jest pompka i ogromne opakowanie za niewielką cenę. Płyn robi, co ma robić, dobrze myje, nie podrażnia, zapach nie do końca mi przypadł do gustu, ale rozumiem, że to jest kwestia indywidualna. Wydajność jest nieziemska. Nie wiem, czy odkupię akurat tą wersję.
* Isana Apricot Flower żel do golenia - kupiłam sobie dla odmiany od żeli Gilette. Niestety nie spodobał mi się ten produkt, to znaczy pod względem działania jest wszystko w porządku, chociaż żel zmienia się w dość 'cienką' piankę i trzeba go wziąć więcej, niż na przykład żelu z Gilette, ale bardzo nie spodobał mi się zapach - jest strasznie sztuczny. Mam teraz inny produkt do golenia z Isany ale nie żel, tylko piankę i tamto pachnie o wiele przyjemniej.
* Dove Pink - mydło do mycia pędzli, które pojawia się regularnie w moich zużyciach, gdyż myję regularnie swoje pędzle :DDD Przeważnie są to mydła z Dove, bo one nie robią się miękkie przy końcu jak niektóre inne mydła, a do tego zapach jest bardzo ładny i myją skutecznie moje pędzlaki i gąbki. Przeważnie wersję Pink kupuję w 2paku albo 4paku, dlatego ciągle w denku jest ten sam rodzaj.
* Dove Intensive Repair szampon i odżywka - kupuję regularnie bo uwielbiam tą serię. Rozumiem, że to sama chemia, ale moje włosy lubią chemię i silikony. Tutaj mamy wersje 185 ml zarówno szamponu jak i odżywki. Nie mogłam dostać od dłuższego czasu normalnej pojemności, znalazłam tylko takie, mam nadzieję, że to nie oznacza, że Dove wycofa te produkty z UK, bo się zdenerwuje. W każdym razie w kilku kolejnych denkach też będziecie widzieć te mniejsze buteleczki, ponieważ tak się przestraszyłam, ze Dove wycofa je z UK, że jak zobaczyłam te małe, to nakupowałam chyba z 5 sztuk szamponu i 5 sztuk odżywki. Także tego, mam na pół roku używania :D
* AA Oil Infusion krem do twarzy - miałam go już jakiś czas temu i wszystko było z nim w porządku, ładnie nawilżał skórę, świetnie się wchłaniał i nadawał się pod makijaż. Niestety z tym opakowaniem coś się zmieniło. Wydaje mi się, że moja skóra jest bardziej przesuszona i krem jest za słaby, żeby odpowiedzieć na jej potrzeby. Do tego zauważyłam, że nie lubi się z wieloma produktami, które nakładałam pod niego (serum, esencje) i się na nich roluje, także ok, zużyłam do końca, ale raczej nie planuję powrotu. Mam wrażenie, że jest to krem dla mało wymagającej skóry.
* Elizabeth Arden Vitamin C Ceramide Capsules - dostałam kiedyś do zakupów 7 dniową kurację tymi ampułkami. I powiem tak - jeśli chodzi o działanie, to nie spodziewałam się, że w ciągu 7 dni cokolwiek na mojej skórze się zmieni, ale ze względu na to, że formuła tego produktu jest lekkim olejkiem, to skóra dostawała extra dawkę nawilżenia i myślę, że gdybym używała tego kosmetyku dłużej, to mogłabym zobaczyć fajne rezultaty, ALE bardzo nie odpowiadała mi formuła podania. Jedna ampułka ma być na jedno użycie na całą twarz, no i fajnie, ale za każdym razem jak ją otwierałam to część mi się wylewała i wszystko było zaolejkowane, a druga sprawa, że ilość zawarta w 1 ampułce starczyłaby mi na 3 aplikacje na całą twarz, ale z racji tego, że to witamina C, to nie zostawiałam jej żeby zużyć na tyle, co się równa z marnowaniem produktu. Sam kosmetyk na tak - forma podania bardzo bardzo bardzo na nie.
* Purity Made Simple - znalazłam tego minisa w kalendarzu adwentowym z Debenhamsa. Jest to preparat do mycia twarzy. Niestety ani zapach, ani konsystencja mi nie przypadły do gustu, więc nie skuszę się na pełen wymiar.
* Estee Lauder Advanced Night Repair Eye Concentrate Matrix - próbka 5 ml, która starczyła mi na bodajże miesiąc używania rano i wieczorem. I tak jak nie wierzę specjalnie w super obietnice producentów, tak muszę przyznać, że ten produkt mi się spodobał. Nakładam oczywiście pod krem pod oczy (nie zamiast), zauważyłam, że otulał skórę pod oczami jakby delikatną poduszeczką, nawilżał i wizualnie spłycał zmarszczki, także działanie mi się spodobało. Mam jeszcze jedną miniaturkę i potem się zastanowię nad pełnym opakowaniem.
* Oh K! Chok Chok Reviving Citrine Gemstone Mini Mask - ta maska by była fajna, gdyby nie to, że to nie była zwyczajna płachta, jak dla normalnych ludzi, tylko płachta pocięta w mini części, które mamy sobie przyklejać według uznania gdzie nam się podoba - na czoło, na brodę, nos i policzki. Jak dla mnie za dużo zabawy, a do tego te płateczki pocięte są tak małe, że nie da rady, aby nasączyły się całym płynem, jaki był w środku opakowania. Po zużyciu mini płacht płynu zostało mi tyle, że jeszcze 4 razy sobie nim posmarowałam nogi. Samo działanie maski znikome, ale czemu się dziwić, skoro naklejamy sobie na buzię jakieś małe tylko wycinki maski... Dla mnie pomysł głupi, wolałabym, żeby to była normalna płachta.
* Lovely Curling Pump Up - przyznam, że nie spodziewałam się, że tani tusz drogerii może być taki dobry, a jednak jest. Szczoteczka jest silikonowa, dobrze rozczesuje i nie tworzy żadnych klumpów, kolor też ładny, skręt zalotki się trzyma. Rzęsy są raczej wydłużone, aniżeli pogrubione, ale jakieś tam pogrubienie też jest. W ciągu dnia nic się nie kruszy ani nie sypie, więc dla mnie spoko. Już od jakiegoś czasu używam często drogeryjne tusze, bo doszłam do wniosku, że tak jak spoko jak mam wydać więcej kasy na róż czy inny kosmetyk, tak tusz mam przeważnie i tak tylko na miesiąc, bo po miesiącu lub max 2 mi wysycha, więc bez sensu kupować drogich, skoro one też wysychają, równie dobrze można sobie znaleźć jakieś tańsze z drogerii. Oczywiście wciąż czasem skuszę się na droższy tusz, ale już znacznie rzadziej, niż kiedyś.
* Lovely Gold Highlighter - słabe jakościowo i wizualnie opakowanie, ale sama zawartość całkiem na plus. Rozświetlacz ma ładny kolor pasujący do neutralnych w stronę ciepłych i ciepłych karnacji. Zostawia lekko szampańsko-złotawą taflę. Nadaje się jako cień. Ogólnie nawet dobry, ale nie jest super trwały i nie powiedziałabym, że skradł moje serce. Ładny kolor i ładnie wygląda, ale żebym leciała go odkupić, to raczej nie. Opakowanie przykro mi to powiedzieć, ale jest po prostu okropne. Rozumiem, że marka jest tania, ale Wibo też ma niedrogi rozświetlacz, a wygląda on o niebo lepiej... Tak z ciekawostek powiem, że rozświetlacz Lovely Gold starczył mi na 91 użyć aż do zużycia kompletnie (z jednym ponownym prasowaniem kiedy produktu już nie dało się wydostawać pędzlem).
* Inglot 360 - cień, który był już tak stary, że musiałam się za niego zabrać i zużyć. Jak widać jeszcze w okrągłej wyprasce, chociaż Inglot juz dawno nie robi okrągłych, także możecie się domyślić, ile on miał lat. W każdym razie do końca zachował swoje właściwości. Był to piękny matowy brąz, który używałam głownie na załamanie powieki. Nie wiem, czy bym odkupiła. Dla koloru pewnie tak, ale cienie Inglota pod względem jakości nie są najlepsze na świecie, także wydaje mi się, że mogę taki kolor znaleźć gdzieś indziej :)
* rzęsy - kolejne opakowanie kępek randomowej marki, te są najtańsze, jakie znalazłam, a mi na najtańszych zależy, ponieważ jak pisałam w ostatnim poście denkowym ja ich używam do konkretnego celu i każdą kępkę dzielę na pojedyncze włoski, z której ona jest zrobiona, a potem dopiero taki jeden włosek przyklejam sobie do moich naturalnych rzęs tak jakby metodą 1:1. Czsochłonne w cholerę, ale tak mi się podoba ten efekt, że nie chcę przestawać tego robić :) A druga sprawa, że znowu przycięłam sobie rzęsy zalotką, więc muszę sobie podoklejać gdzieniegdzie :D
* zalotka (nie wiem, jakiej marki) - której pozbywam się, ponieważ znalazłam ją ostatnio podczas robienia porządków i przetestowałam, ale mojej Shu Uemura nie przebije. Shu jest idealnie dopasowana do mojego oka, ta niestety była za szeroka i dziwnie łapała rzęsy, nie podkręcała ich odpowiednio, dlatego się pozbywam.
Saszetki:
* Fresh Soy Face Cleanser - starczył mi na 4 razy (podejrzewam super wydajność pełnowymiarowego), dobrze oczyszcza, ale konsystencja i zapach zupełnie nie przypadły mi do gustu, więc nie kupię pełnowymiarowego.
* Estee Lauder Advanced Night Rapair - miałam to serum już kilkukrotnie w pełnym wymiarze, ok, ale cudów nie robi, przyjemnie nawilża i wygładza skórę, sprawia, że jest przyjemna w dotyku i mięciutka, ale nie oszukujmy się - zmarchów nam nie wyprasuje :) Mam jednak wrażenie, że to serum sprawdza się lepiej na mojej dojrzalszej już skórze, niż np kiedy je używałam jako 20kilku latka.
* Purito - próbka serum, zużyłam, ale jakoś mnie nie obeszło, dziwny zapach, całkiem spoko nawilżenie, jednak nie czuję się skuszona.
* L'Oreal Hyaluronic Acid - ampułki na 7 dni, które nie wiedzieć czemu w UK są horrendalnie drogie, a nie jest to nic innego, jak kwas hialuronowy. Jedna saszetka starczyła mi na 2 lub 3 użycia, dobrze nawilżała, ale naprawdę można sobie kupić kwas hialuronowy o wiele taniej.

To już wszystkie moje pustaczki, znalazłyście coś, co Was zainteresowało? Jak tam Wasze zużycia?

P.S. Kochani, w Nowym Roku chciałabym Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze :)

26 komentarzy:

  1. Bardzo lubię żele pod prysznic z Isany, ale wersji Perełki olejku nie miałam :) Ogólnie z denka znam tylko tusz do rzęs Lovely :) Ja bardzo lubię tusze do rzęs z Eveline :) Moje denko właśnie się pisze :) Szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te żele z Isany są super, nie dość, że niedrogie, zaledwie kilka złotych, to ładnie pachną, dobrze myją, jest wiele wersji zapachowych, nie wiem, czego mogłabym wiecej chcieć :)
      Miałam tusz z Eveline Extension Volume i był całkiem całkiem, może bym nawet odkupiła. Ale żadnego innego od nich nie miałam, jakiś konkretny polecasz tak na pogrubienie rzęs? :)

      Usuń
  2. Świetne zużycia, lubię ten tusz do rzęs z Lovely. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ja czasem ten tusz lubię, a czasem mnie denerwuje, bo nie pogrubia tak, jak bym chciała. Ale jednak cena też nie jest z kosmosu, więc czasem kupuję :D

      Usuń
  3. Bardzo lubię ten tusz Lovely, ale szczerze mówiąc już mi się znudził :D Teraz chcę wypróbować inne tańsze maskary, zwłaszcza Eveline, ale do Lovely też pewnie wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie trochę brakuje w nim spektakularnego pogrubienia, bo owszem, on podkreśla te rzęsy, ładnie rozdziela i wszystko jest cacy, ale chciałabym, żeby był bardziej pogrubiający chociaz troszkę :)
      Z Eveline miałam taką czarno różową maskarę i miałam z nią dziwną relację, czasem kochałam, a czasem mnie tak wkurzała, że chciałam wywalić przez okno :D Ona potrzebowała czasu na to żeby dojrzeć i wtedy sie lepiej używało :D
      A Ty chcesz jakąś konkretną maskarę z Eveline, czy po prostu interesują Cię ich tusze tak ogólnie? :)

      Usuń
  4. Estee Lauder ANR Eye Concentrate Matrix bardzo lubię ale mogę stosować tylko na noc, bo na dzień korektor mi się na nim roluje :-/ Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      U mnie ten matrix sprawdza się i na dzień i na noc i nic się nie dzieje złego. Na to nakładam krem (przeważnie Shiseido Benefiance Concentrate, ten co obie lubimy) i wszystko jest super:)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Troszkę nie rozumiem komentarza, chodzi o to, że Ci się super sprawdza tak?

      Usuń
  6. Kiedy ostatnio (czyli wieki temu ;D) kupiłam ten płyn do higieny intymnej to tak się penił ze przestałam go lubić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde a mi on się tak raczej słabo pienił, może miałaś jakąś felerną serię? :D

      Usuń
  7. Od bardzo dawna Słysze wiele dobrego o Bioderma Sensibio, sama nie miałam okazji używać. U Ciebie czytam, że do końca sobie radzi. Muszę się kiedyś sama skusić, chociaż z drugiej strony jest wiele fajnych tego typu produktów w mniejszej cenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak właśnie uważam, że to nie jest najlepszy płyn, chociaż pod względem działania na pewno działa szybciej i skuteczniej niż micel z Garniera ten różowy. Miałam już 2 butelki Biodermy na przestrzeni kilku lat żeby sie upewnić ale jednak tak jest, że ona nie do końca sobie radzi. Znaczy radzi sobie z twarzą, chociaż jak wacik wydaje się czysty to ja wciąż widzę na twarzy resztki makijażu, ale z oczami jest o wiele gorzej. Ja bym jej nie nazwała kultowym płynem, zmywać zmywa i to dość szybko, ale niedokładnie i tutaj leży problem.

      Usuń
  8. Masz rację, tak naprawdę to denko jest prawdziwą, porządną recenzją kosmetyku, też lubię podglądać takie wpisy, bo uważam je za bardzo pomocne i wartościowe.

    Złamałaś mi serduszko tym czekoladowym Palmolive :( Tyle już razy spoglądałam w jego stronę i nie decydowałam się na zakup tylko dlatego, że regularnie uzupełniam zapasy żelami z The Body Shop. Dobrze wiedzieć, że nie mam do czego wzdychać, ale taką miałam nadzieję, że będzie pięknie!

    Mydłem w kostce Dove nawet pędzli bym nie umyła, bo wtedy musiałabym to robić w gumowych rękawiczkach – zarówno kostki, jak i wersje w płynie koszmarnie przesuszają mi skórę :(. A przecież w latach 90. non stop trąbili w reklamach, że to w 1/4 krem nawilżający. Czuję się oszukana :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie wpisy podsumowujące dany produkt naprawdę są pomocne, przynajmniej dla mnie zarówno jako czytelnika, jako też użytkownika danego kosmetyku. Często tak robię, że wracam sobie do swoich postów ze zużyciami i patrzę, co napisałam o danym kosmetyku, już kilka razy mnie to uratowalo przed wtopą, bo okazywało się, że dany produkt był słaby :D
      Wiesz co z tym Palmolive? Ja myślę, że sobie kup i przetestuj sama, bo nie chcę Ci łamać serduszka, może Ty nie będziesz czuła tej dziwnej sztucznej nuty i znajdziesz super zapach. A jeśli jednak by się okazało, że też Ci nie podejdzie, to możesz zużyć do mycia stóp (ja tak robię kiedy zapach żelu mi się nie podoba a nie chcę wywalić:D), nie jest to znowu tak wielki wydatek ten żel :D

      O kurczę, co za historie opowiadasz! Naprawdę Cię przesusza? Dla mnie zarówno ich mydła jak i żele do mycia są spoko, chociaż właśnie mydła w kostce używam w 99% do umycia pędzli, do rąk mamy zawsze jakieś płynne mydełko, bo to jednak wygoda i nic się nie rozmydla w mydelniczce :) Do pędzli Dove w kostce się sprawdzają, już od kilku lat je kupuję. Czasem biorę inne, ale właśnie te z Dove mają to do siebie, że długo są twarde i nie robi się z nich w mydelniczce jeden wielki miękki glut, więc przeważnie je wybieram :)

      Usuń
  9. Miałam ten produkt biodermy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawily mnie te kapsulki z witamina C, przez chwile bardzo sie nad nimi zastanawialam, ale skoro jest w nich az tyle produktu to chyba lepiej kupic w formie serum ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się wydawało, że to będzie fajne, ale niestety używanie nastręcza za dużo problemów. Niestety ten produkt nie występuje w innej postaci, więc albo kapsułki, albo nic, a szkoda...

      Usuń
  11. Ja całkiem lubię takie denka, ale sama jakoś nie miałam nigdy motywacji, zeby je tworzyć :P
    Znam zólty tusz Lovely, ale u mnie on jakoś się nie sprawdza, bo tak szybko wysycha, że nawet w tej cenie to nie ma sensu ;P Za to ten rozświetlacz bardzo lubię. Opakowanie to totalna porażka - popękało mi chyba w 3 miejscach, ale zawartość bardzo na plus ;) Obecnie mój jedyny rozświetlacz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że denka to jest dużo czasu i pracy, trzeba porobić fotki i opisać produkty, jest to jeden z najdłuższych postów, przyznaję. Ale wierzę, że one są pomocne dla innych, a dla mnie tym bardziej, bo mogę sobie po czasie przypomnieć, co mi się sprawdzało, a co nie.
      U mnie on też szybko wysycha, w trochę ponad miesiąc, ale u mnie przeważnie tusze na tyle starczają, więc to nie odbiega mi zbytnio od normy :D
      Faktycznie rozświetlaczowe opakowanie to porażka totalna, mi pękło z boku i szybka wyleciała, skleiłam je taśmą a potem klejem. Rozumiem, że to jest tylko trochę ponad 10 zł, ale rozświetlacz z Wibo Diamond też tyle kosztuje a opakowanie jest duuużo lepsze.

      Usuń
  12. Najbardziej ciekawa jestem cleansera Fresh. ;) I tego koncntratu pod oczy Estee Lauder, lubię ich produkty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam jakoś super zadowolona, za mało się pienił, był za mocno żelkowy, pachniał dziwnie, także nie dla mnie.
      A koncentrat pod oczy z Estee jest fajny i polecam wypróbować :D

      Usuń
  13. U mnie tusz Lovely niestety się nie sprawdził. Z Palmolive miałam żel kawowy i był bardzo fajny. Zapach na szczęście nie był chemiczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda wielka, ale rozumiem, że ten tusz jak zresztą każdy inny może jednemu podpasować, a innemu nie. U mnie też nie dawał super extra rezultatow, ale był przyzwoity, co za tę cenę jest w porządku.
      Jeśli chodzi o żel Palmolive to mnie niestety męczył, zapach niby ładny, ale po nałożeniu na skórę zmieniał się w coś innego, chemicznego właśnie. Nie odkupię na pewno. A masz może jakichś żelowych ulubieńców? Szukam coś nowego do spróbowania :)

      Usuń