Producent mówi, że jest to nietłusty regenerujący i odżywczy krem, który przynosi ulgę skórze spierzchniętej i suchej, a jednocześnie chroni skórę przed starzeniem. Krem koi i odżywia skórę dłoni, przywraca jej miękkości i eliminuje uczucie napięcia. Zawiera olejki ze słonecznika, róży piżmowej i słodkich migdałów, wyciąg z owsa, olejek arganowy, masło shea, miód akacjowy. Dłonie są zabezpieczone przed działaniem czynników zewnętrznych (witamina E).
Produkt zamknięty jest w tubie, z której na początku bardzo łatwo się go wydobywa, ale kiedy opakowanie zbliża się ku końcowi to trzeba się nieźle napracować, żeby coś wycisnąć.
Trochę mi się za dużo wycisnęło:) Konsystencja jest biała, dosyć gęsta, ilość wielkości orzecha laskowego w zupełności wystarczy do pokrycia obojga dłoni.
Kremu tego używam zawsze na noc (w dzień nie zdarzyło mi się jeszcze nigdy). Po nałożeniu staram się go dokładnie wsmarować, ale niestety pomimo wyciśnięcia odpowiedniej dawki zawsze mam wrażenie, że na skórze pozostaje taka śliska warstwa. Po około 30 minutach ta warstewka się też wchłania, skoro używam go na noc to nie problem, ale gdybym używała w ciągu dnia to już jest problem, bo kto ma tyle czasu, żeby czekać, aż krem się całkowicie wchłonie? W dodatku nawet czasami po nocy z nim na rękach rano mam wrażenie, że jeszcze "coś" zostało, czyli do końca się nie wchłonął.
Po wsmarowaniu daje przyjemne uczucie nawilżenia, aczkolwiek pomimo stosowania go już od jakichś 3 miesięcy nie zauważyłam, żeby jakkolwiek znacząco poprawił kondycję mojej skóry. Nie czuję, żeby moja skóra była odżywiona... Owszem, jest nawilżona, ale jednak chyba spodziewałam się czegoś więcej... Moja skóra jest taka, jaka była zanim zaczęłam go używać, tak samo miękka i delikatna i tak samo satynowa.
Największym minusem tego produktu jest jego zapach - na początku wydawał mi się całkiem przyjemny, jednak po jakichś dwóch tygodniach codziennego używania zaczął mnie trochę denerwować. Nie jest ohydny, czy odrażający, ale dla mnie OGROMNE znaczenie ma zapach kosmetyku, po prostu jestem "węchowcem" i jak mam się czymś smarować, to nie tylko to ma działać - to ma też ładnie pachnieć. Od kremu za tyle pieniędzy oczekuję nie tylko działania, ale też pięknego zapachu. Niestety ten jest wkurzający na dłuższą metę i już modlę się, żeby się skończył, żeby zacząć używać inny, o jakimś ładniejszym zapachu.
To nie jest zły krem, absolutnie nie, ale już mam go serdecznie dość ze względu na ten zapach, jednak myślę, że fanki charakterystycznego zapachu kosmetyków marki Nuxe mogą być zadowolone (ja nie przepadam za specyficznym zapachem ich produktów). No i to, że nie widzę różnicy przed użyciem/ po użyciu, także nie wiem, czy ten krem mi w ogóle w czymś pomógł.
Moja ocena: 5/10
ja bardzo lubię ten kremik:) z resztą jakiego ja nie lubię :) u mnie schodzą takie ilości, że szok… każdy i tak zużyję :) teraz w aptece slonik zamówiłam w dwupaku za 33zł jak dobrze pamiętam:)
OdpowiedzUsuńDziałanie jak dla mnie jest ok, ale nie powala na kolana, jednak zapach nie jest moim ulubionym, także jestem trochę zniechęcona. Niestety mam jeszcze drugie opakowanie tego kremu i nie wiem, co z nim zrobić, bo kupiłam je na promocji 2 w cenie1...
UsuńTo masz podobnie jak ja z zapachami. :) Polecam w takim razie kremy Organique czy L'Occitane. :)
OdpowiedzUsuńL'Occitane miałam kremik Divine cośtam (ale tylko próbkę), niestety zapach mi też nie przypadł do gustu. Z kolei w Organique planuję jakieś większe zakupy, jak będę w Pl:)
UsuńMI też wiele osób mówi, że mam delikatne łapki :)
OdpowiedzUsuń:) W sumie u mnie to nie wiem, skąd to się brało dotychczas, że one były zawsze takie miękkie i delikatne, bo przecież nawet o nie nie dbałam:)
UsuńPowącham sobie ten krem, tak z ciekawości, jak tylko gdzieś dorwę tester ;-)
OdpowiedzUsuńBo kosmetyki Nuxe kuszą mnie już od dawna...
Znam właściwie jedynie olejek rozświetlający, który bardzo lubię :-)
Ja mam ten olejek w wersji normalnej, a z rozświetlającej mam próbkę i niestety uważam, że działanie nie powala na kolana. Jest dobry, ale bez zachwytu, może jak już zacznę rozświetlający to będzie lepszy. Zapach jakoś specjalnie mnie nie drażni, ale cudowny to on niestety nie jest...
UsuńJa mam jeszcze z Nuxe krem Nuxuriance, ale czeka w kolejce na używanie:)
Mnie jakos kosmetyki Nuxe nie kuszá...kremów do rák potrzebujé masé bo lubie miec nawilzone, ale nie tluste dlonie.
OdpowiedzUsuńJa dwa razy zrobiłam takie większe zakupy żeby poznać markę, ale nie powaliła mnie na kolana, także nie wiem, czy jeszcze będę tam robić zakupy. Kremy do rąk używam tylko na noc, bardziej prewencyjnie, bo moje dłonie w zasadzie nie potrzebują wiele nawilżenia:)
UsuńRozważę zakup, bo też wolę przyjemnie pachnące kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńTo nie jest jakiś odrażający zapach, ale po prostu mnie się nie podoba do końca, można używać ten krem, bo jest w działaniu ok, ale ten zapach to nie jest "mój" zapach.
UsuńJa mam identycznie jeżeli chodzi o zapach kosmetyku. Może to być największe cudo, ale jeśli zapach mi nie przypasuje, to ciężko abym się zmusiła do jego używania.
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo - ostatnio miałam próbkę kremu Resilience Lift z EL i mi jakoś dziwnie pachniał. Myślałam, że mam jakiś przeterminowany, ale data ważności jeszcze 15 miesięcy, więc poszłam powąchać tester w dwóch sklepach i okazało się, że on po prostu tak właśnie pachnie. Nie jest to jakiś śmierdziuch, ale zapach jest dość specyficzny. Ja mam dość mocno wyczulony węch, więc lubię, jak kosmetyki prócz działania też sprawiają mi zapachową przyjemność:)
UsuńDlatego tak bardzo kocham robić zakupy w TBS :D
UsuńJa z TBS nie za bardzo lubię kosmetyki, bo mi tak z reguły pachnie jakoś tak "chemicznie", tak samo jak z Lusha, w tym drugim to po prostu mi śmierdzi, że aż mnie odrzuca, dlatego tam nie chodzę:) Ale wracając do TBS to ostatnio mi się spodobała seria Atlas Mountain, całkiem ładny zapaszek:)
UsuńJa lubię pielęgnację z TBS, szczególnie masełka do ciała, balsamy i żele pod prysznic :D
UsuńJa lubiłam to waniliowe masło z TBS, ale miałam też o zapachu migdała, to niestety użyłam 3 razy i musiałam zakończyć używanie, bo tak mnie drażni, że nie mogę znieść tego smrodu, z kolei mam też krem do rąk migdałowy, to już tak strasznie nie wali chemią, żel pod prysznic też miałam migdałowy i po dwóch tygodniach miałam ochotę wywalić, jakoś jednak dobrnęłam do końca opakowania. Chyba tak nie do końca lubię te kosmetyki, ale seria Atlas Mountain jest spoko:) A jeszcze odnośnie maseł do ciała, to po używaniu olejku z Nuxe i balsamu w spray'u aloesowego z Vaseline ten drugi bije wszystkich na głowę i do maseł z TBS już raczej nie wrócę, olejek jest ok, choć tyłka mi nie urwał, ale ten balsam aloesowy wymiata:)
Usuń