czwartek, 1 września 2016

Zużycia sierpnia

Kolejny miesiąc za nami, dla mnie był to miesiąc zmian, jednak nie zapomniałam o składowaniu odpadków po zużytych kosmetykach, na których prezentację Was zapraszam!
* Dove Nourishing Oil Care szampon i odżywka do włosów - co jakiś czas pojawiają się w moim denku, lubię tą serię za to, jak pięknie wygładza moje włosy, są czyste, lejące i sypkie, a do tego ładnie pachną, także nic więcej nie oczekuję.
* Rituals Tao T'ai Chi - niestety nie będę piała w zachwytach, pomimo nieziemskiej wydajności uważam, że pianka jest taka sobie, pachnie przeciętnie, myje w porządku, ale to by było na tyle, nie czuję jakiejś przeogromnej radości z powodu jej używania, a do tego pompka źle działała, także biorąc pod uwagę cenę i przeciętność już nie kupię ani tej, ani żadnej innej pianki do mycia z tej marki.
* Nivea Honey & Milk - żel do mycia ciała, który śmierdział sztucznością, jeśli szukacie zapachu miodu z mlekiem, to na pewno to nim NIE pachnie, właściwości myjące ma w porządku, ale dla mnie kąpiel ma być też przyjemnością dla zmysłów, a tu dostajemy smród dla zmysłów. Nigdy więcej tego zapachu.
* Perfecta Creme Brulee - peeling do ciała, który gości u mnie już drugi raz, uwielbiam jego zapach, działanie też jest niczego sobie, a dodając do tego stosunkowo niską cenę uważam, że jest to produkt godny polecenia.
* Imperial Leather Honey & Milk - mydełka w 3paku, które kupiłam do mycia gąbki BB, ale od kiedy zauważyłam, że ona się szybciej niszczy, jeśli myje się ją takimi kostkami, to przestałam używać mydeł i zużyłam je do mycia pędzli. Więcej już nie będę kupować mydeł w kostce, BB mniej się niszczy jeśli myję ją mydłem w płynie.
* Yoskine Szafirowy Peeling Przeciwzmarszczkowy - świetny, BARDZO mocny ździerak do twarzy, jeśli lubicie takie, to polecam, ale absolutnie odradzam dla wrażliwej czy skłonnej do podrażnień skóry. Osobiście byłam z niego bardzo zadowolona, ale ostatnim razem jak chciałam go w PL odkupić to go nie widziałam, więc nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że został wycofany.
* Carex Aloe Vera - żel do mycia rąk bez wody, wersja torebkowa, bardzo lubię te żele, a szczególnie ten o zapachu aloesu, teraz kupiłam inny, ale na pewno wrócę do wersji ze zdjęcia.
* Shiseido Benefiance WR24 Balancing Softener Enriched - na zdjęciu wersja 75 ml, którą dostałam w zestawie, starczyła mi na bardzo długo, ogólnie właściwości tonujące na plus, ale już nie zauważam tego spektakularnego super hiper efektu na buzi, jak za pierwszym razem, kiedy używałam całej linii WR24, teraz też używałam pianki do mycia, toniku i kremu i było po prostu ok. Jeszcze jeden taki tonik mam w zapasie, ale ze względu na cenę raczej wybiorę coś innego następnym razem.
* Mexx Womax 20 ml - perfumy, które kupiłam jakiś czas temu, żeby przypomnieć sobie, czy dalej pachną tak, jak pamiętam je z czasów, kiedy byłam nastolatką i je używałam. Tak, pachną tak samo, tyle że po kilkunastu użyciach zapach mi spowszedniał i brakuje w nim jakiejś takiej powagi, zadziorności, czegoś wyjątkowego, dlatego żegnam się z ponad połową opakowania, bo nie czuję wielkiej radości z ich używania.
* Korres Shea Butter Lip Balm - dostałam go jakiś czas temu od Karo, która go mocno chwaliła, rzeczywiście jest świetny, cudownie nawilża usta i pozostawia ten poziom nawilżenia na długi czas. Nadaje się też do nakładania pod matowe pomadki, żeby lepiej się je rozprowadzało.
* Dior Lip Balm 001 Pink - mój ukochany Diorek się skończył i powiem Wam, że jest tak świetny, że pierwszy raz w życiu patyczkiem dłubałam jeszcze w sztyfcie, żeby wydobyć z niego wszystko do końca, a nigdy tego z żadnym produktem pomadkowym czy pomadkopodobnym nie robię, także to wiele o nim świadczy. Świetnie nawilża, pięknie wygląda na ustach, ma cudny zapach i boskie opakowanie, szkoda tylko, że cena nie jest boska, ale na pewno za jakiś czas, jak wykończę jego limitowaną wersję 005 Lilac, to wrócę do niego.
* Rapidlash - kolejne opakowanie. Niestety już prawie nie widzę po nim żadnego efektu na moich rzęsach, wydaje mi się, że się po prostu przyzwyczaiły. Są takie, jak były kiedyś bez używania odżywki, także kupiłam teraz Xlash, zobaczymy, czy będzie lepiej.
* Mac Lip Conditioner - starczył mi na około 9 miesięcy codziennego używania tylko na noc. Wspaniale odżywia usta i je wygładza. Wydajność też na plus. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to dziwna konsystencja. Czasami była normalna, jakby żelkowa, a innym razem stawała się strasznie wodnista i nie wiem, dlaczego tak się działo. Generalnie jednak polecam ze względu na działanie.
* Mac Lip Pencil Dervish - kupiłam tą kredkę dawno temu na jakiejś promocji online, a jak to bywa z takimi zakupami kolor okazał się bardziej nudziakiem, niż różem, jednak zużyłam go używając do bardziej neutralnych odcieni pomadek, czy pod błyszczyki. Więcej jednak nie kupię tego odcienia.
* Guerlain Noir Mascara - kiedyś przeze mnie uwielbiona maskara tym razem okazała się już nie taka świetna, to znaczy powiem inaczej - była świetna na początku, ale swoje właściwości miała przez miesiąc, a potem zostawiała grudki. Mam jeszcze jedną w zapasie, kupiłam na promocji, bo okazuje się, że tusz zostaje wycofany, gdyż klientki nie polubiły masywnego opakowania, do którego się montuje wkłady. Zużyję tą ostatnią, jak zużyję beznadziejny tusz z L'Oreala, z którym się teraz męczę i wtedy zobaczymy, czy warto za nią płakać, czy są lepsze maskary na rynku.
Próbaski - face cleanser z jakiejś nieznanej mi marki, którym nie będziemy się zajmować, baza pod podkład z DHC o nazwie Velvet Skin Coat, która starczyła mi na chyba 3 tygodnie codziennego używania. Uważam, że daje super efekt blurrowania, na przykład rozszerzonych porów, czy minimalizowania zmarszczek, ale dla mnie jest trochę za silikonowa i raczej się na nią nie skuszę.
Próbki podkładów, nad którymi się muszę zatrzymać, bo większość z Was pewnie wie, że jestem wielką fanką podkładów i uwielbiam testować nowe:
- Clarins Skin Illusion 103 i 105 - niestety pomimo tego, że efekt na twarzy mi się podoba, chociaż ogólnie jest bardziej "suchy", niż to, co ja lubię to kupiłabym ten podkład, gdyby nie fakt, że odcień 103 ma różowe tony, a 105 trochę ciemnieje na różowo i jest dla mnie za ciemny. Próbowałam zażółcić 103 i wygląda całkiem ok, ale nie jest dopasowany idealnie (a ja mam na tym punkcie fioła). Ze 105 już nie chciało mi się kombinować, trochę zażółciłam i nieco rozjaśniłam, ale wciąż to nie jest to, czego oczekuję, także jak już wzięłabym 103, ale na razie się wstrzymam.
- Clarins True Radiance 103 i 105 - tutaj z kolei efekt jest niemalże identyczny z tym, co daje Skin Illusion, dlatego trochę nie wiem, czemu to są dwa różne podkłady, no, może delikatnie bardziej ten jest świetlisty na twarzy, ale to wszystko. Kolorystycznie masakra - 103 jest nienaturalnie różowy, ciemnieje na jakiś nieokreślony odcień, próbowałam rozjaśnić i zażółcić, nie pomogło. Dalej wybija z niego ta nienaturalność. 105 dla mnie za ciemny, ale po rozjaśnieniu noszalny dla mnie, aczkolwiek jakbym miała już się decydować, to chyba wolałabym Skin Illusion.
- Chanel Les Beiges Foundation 20 - po pierwszym twarzowym teście byłam zachwycona, aczkolwiek podkład nakładałam w sztucznym świetle i najwyraźniej nie widziałam dokładnie, co jest nie tak, następnego dnia nałożyłam go ponownie i kolor 20 jest dla mnie odrobinę za ciemny, oczywiście można to trochę oszukać nakładając jasny puder, czy generalnie rozświetlając mocniej środek twarzy, ale przecież nie o to chodzi. Gdybym kupiła ten odcień to musiałabym go rozjaśnić permanentnie. Próbka odcienia numer 10 jest nie do zdobycia, a swojej oceny nie zbuduję na podstawie tego, że mi ktoś na stoisku nałoży byle jak na kawałek twarzy trochę podkładu, także póki nie przetestuję 10 nie mam zdania i nie kupię, aczkolwiek podoba mi się, jak ten podkład wygląda na twarzy, chociaż "glow" to bym go nie nazwała, raczej taki semi mat, ale pod światło skóra wygląda jakby była pełna blasku (nie mylić z efektem "dewy skin"). Na razie jestem na tak, ale potrzebuję więcej testów.

Tak prezentują się moje zużycia sierpnia, jak widzicie nie ma tego wiele. Przyznam szczerze, że chyba więcej kupiłam, niż zużyłam, ale może we wrześniu się poprawię :D
A jak tam u Was? Puste opakowania się wysypują?











54 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, że trochę zużyłam, bo wtedy nie ma takiego stresu, że zapasy wciąż zalegają. Chociaż w sumie pielęgnacja nie zalega, to kupuję na bieżąco, ale kolorówka leży i kwiczy :)

      Usuń
  2. kurka dla mnie 10 Szanelowa byłaby idealna, szukaj próbki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co mi się zdawało Ty jesteś jaśniejsza ode mnie. Dla mnie ta 20 jest tylko trochę za ciemna, wciąż noszalna, tylko muszę ją trochę zaczarować na buzi, nie wiem, czy 10 nie będzie za jasna. Ale bez testów to ja nic nie powiem :D

      Usuń
    2. Hhahah taa ja jestem w mace wytaplana dlatego bym stawiała na 10 tkę :P zmieszaj 10 i 20 i ma voila ;D

      Usuń
    3. Kochana, oszalałaś, przecież dwóch nie kupię :D

      Usuń
  3. Wcale nie tak mało;) Aż mi się szkoda zrobiło, że Ci pomadka ukochana się skończyła - na myśli Diora;) Wpadnij do mnie, zapraszam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze wersję Lilac, więc nie będę aż tak mocno płakać, ale wiem, że na pewno odkupię tą wersję, bo bardziej mi sie podoba :)

      Usuń
  4. Przy Mac Lip Conditioner "załapałam" o co chodzi ze zmianą konsystencji, gdy parę razy miałam go w kieszeni spodni i... bardzo mi się to nie spodobało. Wnioskuję, że zmiana temperatury ma na to wpływ. Trochę mnie to zniechęciło, bo wynika z tego, że lepiej go chyba trzymać w jednym miejscu. No nie wiem...
    Z Rituals wolę olejki, które najczęściej kupuję na obniżkach bo jakoś nie jest to marka za którą szaleję i majtki spadają :D Za to mają interesujące perfumy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to chyba w takim razie jest jakoś inaczej z tym Macowym Lip Conditionerem, bo mój zawsze, codziennie leży przy łóżku w tym samym miejscu i codziennie mam podobną temperaturę w sypialni, a mimo to on raz ma taką, a raz inną konsystencję. I powiem szczerze, że kiedy ona jest taka bardziej płynna to ten balsam wydaje mi się obrzydliwy- taki lejący glut :) Działanie jednak ma dobre, także może nie powinnam za mocno narzekać :D
      Miałam jeden olejek z Rituals, ten czerwony, ojeju, to była dopiero beznadzieja. Nie lubię jak produkt do mycia jest taki śliski i się wcale nie pieni prawie. Więcej nie kupię. Zresztą zraziłam się trochę do tej marki, zobaczymy, jak czyścik do twarzy się spisze :)
      A perfumy z Rituals wąchałam, jeden zapach nawet mi wpadł w oko (w nos:D), ale jednak nie na tyle, żebym chciała kupić :)

      Usuń
    2. To nie wiem już od czego to zależy :( Mnie to bardzo zniechęciło do kolejnego zakupu. Ta lejąca się ciecz była okropna, zapach także stał się jakiś taki syntetyczny.
      Lubimy w takim razie inne formuły, bo mnie pod prysznicem piana nie bardzo potrzebna ;) do wanny, jak najbardziej ale coraz rzadziej z niej korzystam. Z Ritualas miałam czyścik - Rituals Sensational Soft Cleanser i tragedia :/ Parę osób wspominało, że to bardziej ekonomiczna wersja czyścika Oskia. No nie... nawet koło niego nie stało. Poszedł w kosz :( i generalnie już nic nie chcę z pielęgnacji do twarzy tej marki. Liznęłam też trochę kolorówki, takie mało ciekawe produkty. Gdyby nie perfumy, to całkiem bym wykreśliła ze swojej kosmetycznej mapy LOL

      Usuń
    3. Mnie też to zniechęca, także na razie używam sobie czegoś innego i nie wiem, czy kupię Macowy produkt ponownie. U mnie zapach się nie zmienił, ale ta konsystencja naprawdę nie zachęcała do używania.
      Ja uwielbiam pianę pod prysznicem :D Wanny w ogóle nie używam, znaczy nie leżę w niej, bo mam takie hopla na tym punkcie, że jeśli się leży w wannie, to jakby leży się we własnym brudku, także wolę prysznic :)
      Z Rituals ostatnio kupiłam czyścik do twarzy, ale nie ten, co Ty miałaś, tylko ten drugi. Chcę go stosować jako typowy środek myjący do twarzy, nie demakijaż (czasami też mam wrażenie, że niektóre dziewczyny oczekują od żeli do mycia twarzy czy tam pianek również właściwości zmywających makijaż, a niestety to tak nie działa), także jeśli się sprawdzi w myciu, to będę zadowolona, a do zmywania makijażu mam coś innego :) Innej pielęgnacji od nich nie miałam, ale ogólnie marka wg mnie jest przeciętna i ma przeciętne zapachy, także wolę Polskie Organique :)

      Usuń
    4. Do Organique mam duży uraz, a teraz po zmianach nie widzę w ofercie masek algowych (wersji Blueberry) które były najlepsze na rynku w moim odczuciu. No i lubiłam wracać do pudrów do kąpieli, ale jak ustaliłyśmy wcześniej :D Ciebie one nie zainteresują ;) A co kąpieli, to ja lubię wziąć sobie prysznic a potem dopiero się moczyć. Zresztą chyba miłość do wanny przeszła mi z racji tego, że w którymś momencie korzystanie z niej było dla mnie koniecznością ze względu na problemy skórne. I kąpiele w leczniczych produktach nie niosły za sobą zbyt wielu przyjemności jak np. piana i aromat.
      W każdym razie ofertę Organique miałam okazję na długo przez szumem w sieci i nie do końca trafia do mnie ich filozofia w zderzeniu ze składami. Firma się stara, nie powiem. Może jeszcze czymś mnie zaskoczy :D

      Coś w tym jest, kiedy widzę recenzje/opinie dotyczące produktów do mycia/oczyszczania twarzy, to wiele osób nie rozgranicza pewnych podstaw i oczekuje, że np. żel/pianka bądź inna forma zmyje cały makijaż i będzie cacy.
      Pewnie założeniem dla Sensational Soft Cleanser było to, żeby wypuścić na rynek "melting gel" i ta część im się udała, ale właściwości są żadne, więc ciekawa jestem jak wypadnie to drugie cudo :)

      Usuń
    5. U mnie ich produkty się świetnie sprawdzają i nie mam im nic do zarzucenia. Wszystko, co do tej pory miałam było bardzo dobre, chociaż niektóre linie zapachowe są nie do końca moje, ale wiadomo, nie wszystko jest dla wszystkich. Uwielbiam jednak linię Grecką i Mleko. Żel do mycia twarzy i tonik Basic też są fajne, pianki do mycia, peelingi i masła do ciała kupuję jak tylko mam okazję. Jeszcze chyba nie było takiego produktu, który by mnie zawiódł u nich. Ich filozofia mało mnie interesuje, a nawet lepiej, że nie są naturalni i eko, jak teraz wszystko się reklamuje, bo na mnie naturalne kosmetyki się nie sprawdzają, zaraz mam jakieś dziwne uczulenia, a do tego te kosmetyki dla mnie najzwyczajniej w świecie śmierdzą. To już wolę się smarować chemią, ale widzieć jakieś działanie i mieć przyjemność z aromatu.
      Widzisz ja jestem w innej sytuacji, bo jednak nie mam żadnych ograniczeń, moja skóra nie jest specjalnie drażliwa, cokolwiek na twarz nałożę, to i tak przeważnie jest dobrze :D Mało kiedy pojawiają mi się jakieś wypryski, a jak już, to pojedyncze :)
      Dokładnie z tymi produktami do mycia, niektórzy myślą, że jak na produkcie jest napisane "żel do mycia twarzy" to on usunie makijaż. Osobiście zawsze oczyszczam buzię w ten sposób, że najpierw olejkiem zmywam makijaż, obmywam twarz do czysta wodą, a następnie używam jakiegoś środka myjącego, właśnie pianki, czy tam żelu do mycia. Stąd mam nadzieję, że ta pianka z Rituals do tego się nada - nie do cudów, tylko po prostu do mycia już zdemakijażowanej twarzy :)

      Usuń
  5. Całkiem sporo udało Ci się zużyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłoby być trochę więcej kolorówki, ale nie jest źle :D W tym miesiącu zdenkuję rozświetlacz z MAC :D

      Usuń
  6. u mnie sie wysypują :) ale to dobrze, bo zrobiło się miejsce na nowe produkty, ponieważ w Polsce byłam, i zrobiłam zapasy, że hej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rób posta z denkiem i wywalaj, żeby zużywać nowości :D Co tam ciekawego nawiozłaś? Ja już mam listę zrobioną, co chcę z Polski przywieźć, ciekawe, czy się jej będę trzymać, czy może wpadnie mi 100 innych gratów :D

      Usuń
  7. Uwielbiam ten peeling z Yoskine. Jak pokończę to co teraz mam to zamierzam do niego wrócić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam zawsze po nim czerwoną gębę, ale i tak uważam, że jest super:) Nie wiem, czy go kupię ponownie, bo chyba jednak wolę bardziej peeling z Organique, który jednak dla mojej - coraz bardziej suchej skóry jest trochę delikatniejszy :)

      Usuń
  8. Wydaje mi się,ze ten piling Yoskine jest nadal dostepny tylko wygląd/nazwę zmienił. Mogę poszukać jak chcesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo :* Nie trzeba jednak, bo mam jeszcze peeling z Organique :) Stwierdzam, że ten enzymatyczny jednak trochę delikatniejszy jest dla mojej cery, która się zmieniła w bardziej suchą, także nie chcę już kupować tak mocno ścierających peelingów :)

      Usuń
  9. Po nałożeniu na twarz próbki podkładu Chanel Les Beiges byłam wręcz oczarowana tym jak prezentował się na skórze. Miałam ochotę zamówić pełnowymiarowe opakowanie jeszcze tego samego dnia z myślą że po tylu latach poszukiwań znalazłam podkład idelany...Niestety, wieczorem po zmyciu podkładu z twarzy, okazało się że mnie okrutnie zapchał :( Żałuję niemiłosiernie, bo na buzi prezentuje się pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się też ogromnie spodobał za pierwszym razem. Mimo tego, że jak nałożyłam pierwszy raz rano w sztucznym świetle, to przez cały dzień wydawał mi się odcień ok, ale następnego dnia nakładałam go już przy dziennym świetle i odkryłam, że jest trochę za ciemny, chociaż wciąż efekt na buzi mi się podoba, aczkolwiek nie jest to wykończenie, które ja w podkładach najbardziej lubię, czyli dewy. Mnie nie uczulił, ani nie zapchał, ale właśnie ze względu na kolor nie wiem, czy chcę kupić 20, bo 10 może byłaby lepsza, ale póki nie przetestuję, nie będę też wiedzieć :D

      Usuń
  10. Prawda, na próbki podkładów od Chanel trzeba polować, bo raz na ruski rok mają po kilka sztuk, a na miejscu nie ma co próbować, bo kobieta weźmie pędzel języczkowy, nałoży na twarz smugę na smudze i powie, że ładnie wyglądasz :P
    Ale sami sobie strzelają w kolano tym brakiem próbek... Np. Les Beiges próbowane przy stoisku miało na mojej twarzy koszmarną trwałość, po kilku godzinach był zebrany w każdej linii mimicznej na mojej twarzy, nawet takich, o których nie wiedziałam, że mam, ale że to był nie mój domowy pędzel, nie mój krem, nie mój puder, to prędko się nie dowiem, dlaczego tak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Ci powiem Kochana, gdzie się te próbki podziewają - konsultantki biorą sobie i koleżankom rozdają. Pracuję w Selfridges, tyle że nie na kosmetykach i wielokrotnie widzę, jak laski w łazience pracowniczej się smarują podkładami w saszetkach właśnie z takich marek jak Chanel, czy inne. A potem dla klientów nie ma... Z testami na twarzy na stoisku to naprawdę podziękuję. Jakiś czas temu poszłam do Charlotte Tilbury, bo mi powiedziano, że próbek nie mają i test podkładu tylko na twarzy u nich. Tak mi go nałożyła, że wyglądałam jakbym się łajnem umazała. Grunt, że pozwoliła mi chociaż odcień wybrać, bo gdyby miała mi go sama dopasować, to by wzięła 3 odcienie za ciemny. Na szczęście ja temat dobrze znam i zgodziłam się na testy tylko dlatego, że próbki były niedostępne, ale to jak potem wyglądałam jest nie do pojęcia. Okropne smugi na buzi, podkład we włosach i w brwiach, za to niedokładnie rozprowadzony na policzkach. Było mi wstyd tak iść do domu potem! Także nigdy więcej takich testów. Jeszcze ona mi ten podkład nałożyła również pod oczy, także potem jechałam autobusem i mój Facet w domu powiedział, że mam trochę rozmazany makijaż, a to "trochę" okazało się być całym tuszem z dolnych rzęs rozmazanym pod oczami. Ja tak jechałam przez miasto, także wstyd. Mam traumę do końca życia:D
      Zgadzam się też z tym, co mówisz o samym nakładaniu produktów przez konsultantki - na ich bazie, na ich kremie, z ich pudrem, a często i bez, to ja gówno za przeproszeniem się dowiem, kiedy w domu mam inne kosmetyki i docelowo z innymi będę ten produkt używać :D

      Usuń
    2. Ojej, zagadka rozwiązana, no pięknie...
      Ja miałam taki numer z konsultantką Bare Minerals w House of Fraser - chciałam tylko sprawdzić kolor podkładu na mojej twarzy (na szczęście to było w drodze powrotnej z pracy podczas przesiadki w centrum miasta więc potem już prosto do domu) i nałożyła mi jakiś bardzo płynny primer na twarz w nadmiernej ilości, aż czułam jak powoli spływa mi po policzkach, odwracam się i patrzę a kobieta nabiera podkład na pędzel. Szybko jej powiedziałam, że primer się nie wchłonął i mam bardzo mokrą twarz i zrobi się ciacho. Ona na to, z pełną dumą: "Nasze podkłady nigdy tego nie robią!" XD Przespała w szkole na lekcji fizyki, albo nigdy babek z piasku na plaży nie robiła, bo coś krucho z logiką, w każdym razie poleciałam potem szybko do stoiska MAC, złapałam płyn do demakijażu i zrobiłam z tym porządek, ale - litości - jeżeli konsultantka przy stoisku sprawia, że moja twarz wygląda gorzej niż wcześniej, czyli po 11 h noszenia w warunkach deszcz-wiatr-klima itd, to chyba coś marki oszczędzają na szkoleniach...

      Usuń
    3. Spodziewałam się już wcześniej, że tak może być z tymi próbkami, no bo co by się z nimi miało dziać, skoro klienci prawie nic nie dostają do zakupów? Gdzie by się podziewały te testery? Przecież nikt ich nie zjada :)
      To też widzę, że miałaś traumatyczne przeżycia z konsultantkami :) Powiem Ci tak - ja wiem, że nie wszystkie są takie beznadziejne, że są takie panie, które naprawdę się znają na rzeczy i przeważnie to są babki na stoisku MAC. Tam mają ostrą selekcję. One po prostu muszą umieć robić makijaże. Natomiast inne marki to tak bardziej chodzi o prezentację kosmetyków, niż o zdolności makijażowe. Takie osobiście odnoszę wrażenie. I jeszcze ich wizja kolorów. Jestem blada, a na przykład kiedyś babka z YSL robiła mi makijaż to mówiła, że dla mnie Touche Eclat w kolorze BD40. Tjaaaa, jasne. Noszę B10 (swoją drogą uwielbiam, no ale mniejsza o to). Także skoro one nie wiedzą, jak i co nakładać klientowi, to jak tu im zaufać? Ja na szczęście nie muszę im ufać, bo się znam na rzeczy dość dobrze, ale wiem, że są dziewczyny, które się nie znają i pokładają nadzieję w paniach konsultantkach, że im doradzą dobrze, a jak mają doradzić dobrze, skoro one same nie wiedzą, jakie kolory i jaka technika nakładania? :D

      Usuń
  11. Czyżby ów "nieznany" Face Cleanser to słynne na pół jutuba First Aid Beaty? ;)

    U mnie kwestia Clarinsowych podkładów została zamknięta definitywnie. Po kilku latach od ich używania, ponowiłam testy, i masakra. Skin Illusion rzeczywiście za suchy, maział się, wszedł w każdego pora, każde załamanie. Radiance nie inaczej. Mojej skórze, już nie odpowiadają. End of story.

    Przeczekam jeszcze tydzień, aż moja szalejąca cera się unormuje - już nie jest tak strasznie przetłuszczająca się jak latem, ot mieszana/tłusta. I przyznam, nakręciłam się mocno na przetestowanie/posiadanie poduszki z YSL. Zapoczątkowała to Hexxana - której macham :) i dziękuję za rzeczowe i obszerne recki - a YT tylko pogłębił moją ciekawość. Naturalnie poluję na wkład, nie mam obecnie możliwości ot tak płacić za piękne puzderka.

    Popełniłam też jutobowo podsycony zakup podkładu zza oceanu. Kliknęłam CoverGirl Ready Set Gorgeous. Co to będzie? ;)

    Mam taką obserwację, że ilekroć miałam wersje podkładów z USA, dostępnych również na naszym rynku, to były one kompletnie inne, z tym że znacząco lepsze. Mam na myśli Guerlain Lingerie de Peau, Clinique Almost Powder, oraz masę rzeczy z Maybelline. Różnica z pewnością leży w kwestiach składu, jednak produkcja na tamten rynek jest inna. No ciekawa jestem tego Covergirl. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cashmere, macham i ja :))) Im dłużej używam tego podkładu tak tym bardziej jestem pod wrażeniem. Nawet myślałam, że może z moją cerą stało się jakieś hokus-pokus :D ale nie, testowałam kilka innych nowości i tragedia na twarzy. Korci mnie tylko nowy podkład Guerlain, opisy brzmią kusząco. Nawet bardzo :D

      Nie sposób się z Tobą nie zgodzić, także miałam kilka produktów na rynek amerykański i faktycznie widziałam/czułam różnicę. Mam na myśli zwykłą drogeryjną kolorówkę jak np. L'Oreal.
      Za to kompletna wtopa przy Physicians Formula i jak widzę jakie ma ceny w Douglasie, to pytam się za co?!

      Usuń
    2. Cashmere - Pewnie tak :D Ale nie jest wart zachodu wg mnie. Dziwny zapach, chociaż właściwości myjące w porządku. Ale nie zachęcił mnie do kupna :)
      Ja koło Skin Illusion chodziłam i chodziłam, stwierdziłam, że już nie ma chyba podkładu, którego bym nie przetestowała, więc zostały te, które kiedyś wykreśliłam tylko z uwagi na niedostępność właściwego dla mnie odcienia w ofercie. Ale ostatnio pomyślałam - no dobra, jestem w stanie nawet zmieniać kolor, ale chcę coś nowego testować :D I tak padło na te Skin Illusion. Fakt, podoba mi się, jak on na mnie wygląda, choć jest dość suchy jak na mój gust, ale denerwuje mnie, że pomimo moich starań kolorystycznie i tak on nie jest dopasowany, więc ja już z tego nic nie wyczaruję, skoro odcień pomimo zażółcenia i rozjaśnienia jest różowy i po prostu nie wygląda do końca idealnie, to nie będę się z nim męczyć. Może kiedyś, w jakichś odległych czasach moja cera będzie miała ciemniejszy odcień, to wypróbuję go w ciemniejszym odcieniu, który MOŻE nie będzie miał różowych tonów :)
      Z tymi poduszkami YSL to nie wiem, co sie stało, bo zapowiadali, że 1 września wejdą wszędzie u nas, a na razie tylko w House Of Fraser i na firmowej stronce YSL, także nie chce mi się kupować za regularną cenę nawet wkładu. Ale koniecznie muszę kupić nową wersję Touche Eclat (starej już nie dostanę, a nowa mi się też całkiem podoba) i trochę się napaliłam na Shiseido Synchro Skin i Chanel Les Beiges, ale o ile w tym pierwszym wiem dokładnie, jaki jest mój odcień, tak w drugim nie mam pojęcia, bo 20 za ciemna i za pomarańczowa trochę, a 10 wszystkie próbki na stoisku chyba panie konsultantki sobie pozabierały do domu i same zużyły lub dały rodzinie i znajomym (potwierdzony fakt, że tak robią).
      Daj znać co tam z tym Covergirl, jestem ciekawa :)
      Osobiście nigdy nic nie miałam z USA, bo sama nie byłam, nie mam tam rodziny i zważywszy na fakt, że 99% tego, co chcę mam dostępne na miejscu to nie zawracam sobie głowy zamawianiem z US, także nie wydam opinii na temat ewentualnych różnic na korzyść produktów zza wielkiej kałuży, jednak wielokrotnie słyszałam, że faktycznie są lepsze.
      Hexx - ja tylko żałuję, że Guerlain nie wychodzi naprzeciw bladziochom, jak ja. Ich podkłady w odcieniu 02 są dla mnie o wiele za ciemne, a 01 to świnkowatość i też trochę ciemny, także mogliby pomyśleć, żeby coś z tym zrobić :/

      Usuń
    3. Hexxana - dzięki za ostudzenie zapału wobec Physicians Formula.

      Jaka nowość podkładowa Guerlain? Coś musiałam przeoczyć, ależ jestem w tyle. Choć, tak jak w przypadku Addicted, nie mają na naszym rynku dla mnie odcienia. :( I bardzo wątpię, że to się zmieni. Choć ponoć nadzieja umiera ostatnia ;) W USA mają genialny wybór odcieni!! Ja już też niestety nie mam nikogo za wielką wodą, pozostaje Alledrogo i niektóre sklepy online, gdzie przebicie cenowe jest dramatyczne. W Polskiej perfumerii internetowej miałam produkt zawsze minimum 20% tańszy. Eeech...

      Addicted - co do czyścika, ależ rozumiem, to tak z przymrużeniem oka było ;) :) Firma First Aid Beauty dedykowana jest skórom problematycznym, przez co zapewne jej apteczny zapach, składy etc. Nie miałam styczności z żadnym produktem, ale tak wnioskuję po licznych reckach na yt i zagramanicznych blogach. JA od 20 lat leczę trądzik, więc dla mnie takie zapachy to norma, ale doskonale rozumiem, że kogoś mogą odpychać i tego typu kosmetyki są zwyczajnie zbędne.

      "Podkładowo" zamierzam się trzymać (póki co) jeśli chodzi o wyższą półkę firm YSL i Guerlain, bo ich formuły jako tako dają radę na mojej arcytrudnej cerze. Odcienie YSL do tej pory też były dla mnie w miarę ok. Ten CoverGirl, to taki napad ciekawości, a szalę przechyliła opinia niejakiej Jutuberki Marnie Goldberg, której, podobnie jak ostatnio moim, ulubionym podkładem jest Lingerie de Peau. Mamy inne cery, ale ciekawość wygrała :) ;) Z pewnością się odniosę do niego, przy okazji podkładowych postów :)

      Usuń
    4. Cashmere, mam na myśli Lingerie de Peau Natural Perfection-Skin-Fusion Texture SPF 20 - tutaj można więcej poczytać (swoją drogą bardzo lubię tego bloga) http://bestthingsinbeauty.blogspot.co.uk/2016/08/guerlain-face-collection-2016-lingerie.html i gorąco polecam kanał Miyuki Leu - to moja ulubiona "jutuberka" szczególnie przy pokazywaniu oraz omawianiu kolorówki.

      Jak coś, to służę pomocą bo ja najczęściej robię zakupy z amerykańskiej Sephory. Ogólnie nie lubię zakupów ze Stanów, bo opłaty celne mnie dobijają, ale oni już wszystko rozliczają w chwili dokonywania płatności. No i nie muszę się nikogo prosić. Teoretycznie nie jest to problem, ale jak mam wybierać, to wolę sama bez pośredników.

      Jeżeli chodzi o Cover Girl, to dawno temu miałam sporo kolorówki od nich. Mile wspominam, na dodatek dobra jakość za śmieszne pieniądze.
      Słowo o First Aid Beauty, to była jedna z pierwszych marek z którą się zetknęłam tuż po przeprowadzce do UK. Do tej pory nie bardzo pojmuję fenomen tych produktów ;)

      Ala, w pełni rozumiem rozżalenie bladolicych bo sporo marek w Europie z uporem maniaka pomija ten aspekt :(

      Usuń
    5. Dzięki wielkie za namiary na dobrą jutuberkę. Faktycznie świetna jakość plus umiejętność pokazania jak podkład naprawdę wygląda na twarzy.
      Właśnie wracam z bloga "asianskincare" i jestem ubawiona po kokardkę. :))) Czytałam o poduszce YSL, ale rozrywka przednia ;) :))) No i tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że to będzie dobra rzecz. Ciekawe tylko kiedy wejdzie do Polski, bo taki zakup na bank poprzedzę testowaniem.

      Dziękuję serdecznie za propozycję z Sephora.com. Nie mówię nie, być może kiedyś się podepnę :) Natomiast wygląda na to, że jednak wycofali mój ulubiony Lingerie de Peau i zastąpili go po prostu nową wersją. A ja mam w 100% złe doświadczenia z każdą nową wersją podkładów. :( Więc nic w ciemno, dopóki nie sprawdzę w Polsce. No i oznaczenia odcieni inne, zatem jest cień nadziei!!! Poczekam na testy stacjonarne w kraju nad Wisłą ;) Zapewne przyjdzie mi czekać dłuuugo, jak to zwykle tutaj bywa. ;) Dzięksy raz jeszcze za wszystko.

      Usuń
    6. No trochę niefajnie ten Guerlain robi, bo po tylu latach mogłoby do nich dotrzeć, że ktoś jest jaśniejszy niż ich 02 i bardziej żółty niż ich różowy 01. Ale zobaczymy, może nas zaskoczą z tym nowym. Jutro z ciekawości pójdę sobie pomacać, mam nadzieję, że już mają, bo na przykład dzisiaj poszłam sobie z ciekawości obejrzeć nowy podkład z UD All Nighter (teoretycznie nie dla mnie bo daje mega krycie, ale wiecie, jak to jest, uwielbiam podkłady, to chciałabym zmacać, na gębę maźnąć też :D), ale nie mieli testerów. Babka powiedziała, że mają już produkt w szufladzie, ale testerów nie ma, także same są wkurzone, bo klientki pytają, a one nie mają im jak pokazać odcieni :D Miejmy nadzieję, że do końca tygodnia. Chociaż fajnie by było, jakby wprowadzili stacjonarnie poduchę z YSL, to bym się bardziej cieszyła :D

      Usuń
    7. Niestety sprawdziwszy na zalinkowanym przez Hexx blogu, to kwestia odcieni do Guerlain nie dotarła. :( Wiadomo, to tylko online, zatem na żywo możesz to zweryfikować, ja jeszcze nie. Ale na moje oko to Ambre Pale 31, czyli "mój" wygląda na zrobiony gorzej, pociemniony, 01 Beige Pale chyba jaśniejszy ale coś mi mówi że w stronę brzoskwinki. A 02 i 03 nie ruszone nic a nic. :( Pierwsze wrażenie - odcieniowa nędza. Foto było chyba ze stronki Guerlain. No szkoda. Choć jak pisałam, i tak jestem sceptyczna wobec nowych wersji podkładów, zazwyczaj okazują się dla mnie gorsze.

      Poduchę wprowadzą na bank, przecież każda poducha to hit, to tylko kwestia czasu. :)

      Usuń
    8. Kurde felek! Zapomniałam obadać wczoraj te Guerlainy :D Ale za to poszłam do HoF i mieli już wyłożone testery poduszek YSL. Nie miałam za dużo czasu, żeby robić jakieś nagębowe testy, bo byłam przed pracą, ale kolory są beznadziejne. 10 jest bardzo jasna i wpada lekko w różowe tony, ale wciąż pozostaje w kategorii neutralnych. Wydaje mi się, że będzie za jasna dla mnie (dla porównania nałożyłam sobie też na dłoń B10 z Touche Eclat, który normalnie używam). 20 jest nieco ciemniejsza, ale róż jak jasna mać, także ten odpada, z kolei B30 już jest za ciemny. Pójdę tam jeszcze raz jak będę miała wolny dzień, być moze sobie na gębę nałożę cosik, ale jak na razie nie widzę w ich ofercie koloru dla siebie, a że tego się nie da w żaden sposób przerobić, bo jednak to poduszka i jedyne "czarowanie" mogłabym zrobić pudrem do twarzy, czego robić nie lubię, to wygląda na to, że obejdę się smakiem z tą poduszką...

      Usuń
    9. Buuuu :( Ja w internetach brałam pod uwagę tylko B10, bo na tle 20 wyglądał jakby oscylował w stronę żółtą. Również miałam ich Touche Eclat w B10 i dla mnie był super, także doskonale to zobrazowałaś.
      Jestem wdzięczna za relację, ostudziłaś moje emocje, ale to dobrze, nie będę się tak jarać. Choć szkoda, że firmy nie potrafią zaoferować różnorodności w odcieniach.

      Usuń
    10. Takie wrażenie można mieć o 10, bo na tle 20, która jest różowa ta 10 wydaje się jeszcze całkiem spoko. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęć. Może jutro pójdę do Hof na przerwie w pracy i nałożę na łapkę, to wrzucę zdjęcie na Insta. Normalny B10 w Touche Eclat to nie jest do końca "mój" kolor, jest w nim trochę jakby pomarańczowego(?) pigmentu i to mi w nim przeszkadza, ale się dopasowuje na tyle, że niewprawne oko raczej nie zauważy różnicy, no i tak pięknie wygląda na buzi, że nie mogłabym go nie kupować :D Nowa wersja też jest w porządku, ale jak już pisałam - w moim odczuciu minimalnie słabsza od starej, jednak wciąż jest ok :) Kupię tą nową :)
      W ogóle z tej poduchy YSL jest tylko 6 odcieni u mnie stacjonarnie, nie wiem, czy to miało być 6, czy bedzie więcej, czy może w moim Hof jest tylko 6, ale jeśli tak, to niestety dla mnie tam nic nie ma...

      Usuń
    11. Niestety, ogółem jest tylko 6 odcieni. I so ja teraz zrobię? Poczekam na test 30stki, na Hexxanie jaśniała, zobaczę, a w międzyczasie muszę sobie znaleźć nowego króliczka.

      Usuń
    12. Edycja: oj nie, przepraszam, to była B20 w przypadku Hexx. Ajć, to już chyba nie mam się co łudzić, że znajdę coś dla siebie. :(

      Usuń
    13. To trochę strzelili sobie w kolano w takim razie. W ogóle jeszcze wczoraj jak poszłam go obejrzeć to babka na stoisku powiedziała, że i tak nie ma pełnowymiarowego produktu, bo są wszystkie sold out, ponieważ w Azji on jest tak rozchwytywany, że YSL nie nadąża z produkcją :D Spytałam więc, czy wkłady ma, to mówiła, że w wkładami nie ma problemów. Powiem Ci, że gdyby chociaż jakiś mi się na łapie podobał, to już byłam skłonna prawie capnąć wkład, ale jak zobaczyłam te kolory, to mi mina zrzedła... Nałożyłam obok Touche Eclat B10, a potem poszłam jeszcze do Chanela smarnąć se Velveta w odcieniu 10 (to też jest mój kolor), no i niestety - wciąż kolorystyka YSL pozostawiała wiele do życzenia... No nie wiem, co o tym sądzić. Pójdę jeszcze jutro i zdam Ci relację potem i fotkę wrzucę na Insta, jak one wyglądają :) Oczywiście z jakimś odniesieniem do innych podkładów :)

      Usuń
  12. A ja byłam mega niezadowolona z tego jak ten nowy podkład Chanel wyglądał na skórze. Dziwnie wchodził w pory, był mega matowy a wykończenie nie było świetliste a pudrowe. Eh, no cóż muszę go jakoś szybko zużyć i zapomnieć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się dziś udało wyłudzić próbki (dwie nawet mi dali;D) dziesiątki, także jutro testnę i będę wiedziała, czy jednak powinnam kierować się w stronę 20, czy bardziej 10 to moje klimaty :) Czy może jednak wcale go nie lubię i nie chcę :D

      Usuń
  13. czytam, czytam o tym peelingu i myśl 'kupię jak mi się Ziaja skończy', a później czytam, że właściwie jest nie do odnalezienia -,- Kochana, jestem z Ciebie dumna jeśli chodzi o zużycia produktów do ust :D
    PS.też mi się nie zdarzyło nigdy patyczkiem dłubać :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leśne Runo pisała, że zmieniono opakowanie, ale mi ciężko sie do tego odnieść, bo w Pl jestem rzadko, także nie mam pojęcia, co aktualnie jest w jakim opakowaniu. Ale poszukaj, choćby w Google, może gdzieś jest do dostania :) Ale uprzedzam, on jest naprawdę hardkorowy :D
      Łeee tam, tylko dwa produkty zużyłam :D Jednak mam plan na najbliższe miesiące, jak trochę "zejść" z ilości pomadek :) Plan jest taki, żeby zużywać te mniej lubiane i te, których wiem, że nie odkupię, a zrobić sobie z czasem listę takich, do których na pewno chcę wracać:)
      Ja nie lubię dłubać w pomadkach, jak się kończy, to się kończy :) Ale tutaj po prostu musiałam :)

      Usuń
    2. Miałam bardzo podobny plan z tymi trzema nudziakami do zużycia. Kurcze, ale powiem Ci, że generalnie to nie jest prosta sprawa. Teoretycznie te pomadki Ci nie szkodzą, ale sama świadomość tego, że w szufladzie czekają inne, bardziej lubiane, sprawia, że po te wytypowane do zdenkowania sięgam rzadziej. Ehhh, kobiece problemy :D

      Usuń
    3. To nie jest prosta sprawa zużyć produkt, który nam nie służy, albo się nie podoba! Doskonale to rozumiem :D I chociaż chciałabym zużyć wszystkie błyszczyki, jakie mam, to chyba jednak oddam je wszystkie siostrze, bo naprawdę nie przepadam za uczuciem błyszczyka na ustach, za to uwielbiam pomadki, więc nie chce mi się tak "męczyć" i nakładać codziennie na usta coś, za czym nie przepadam tylko dlatego, żeby to zużyć kiedy wiem, że mam kilkadziesiąt pomadeczek, które lubię :D

      Usuń
  14. Piękne denko, Ala! Ten balsam do ust Diora jest rzeczywiście świetny, ja też go wydłubywałam do dna ;) A pianki Rituals mnie nie zachwyciły, wolę ich olejki myjące pod prysznic ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Balsam z Diora jest cudowny, teraz używam wersję Lilac, ale jednak mniej mi się kolor podoba, także jak tylko go skończę, to powrócę do Pink :) I też będę go wydłubywać :D
      Pianki Rituals, jak i generalnie większość kosmetyków tej marki to dla mnie przereklamowane produkty, nic specjalnego, linie zapachowe takie sobie, działanie kosmetyków takie sobie. Olejek miałam też, ale wspominam go tragicznie. Nie cierpię takiej niepieniącej się formuły pod prysznicem, mam wtedy wrażenie, że się nie myję, tylko jakimś łojem smaruję :DDD

      Usuń