Reszta kolorówki, czyli tusz do rzęs Max Factor 2000 Calorie, który bardzo lubię, eyeliner Blacktrack z Maca, z tej samej firmy korektor Mineralize, bo ten ostatni skończył mi się w zeszłym miesiącu. Ponadto 3 podkłady i każdy z nich kupiony w mega promocji. Na przykład na YSL było promo w Debenhamsie, że był za 26f, a na Givenchy nie dość, że była promo 20%, to jeszcze miałam kupon na 5 funtów, także ostatecznie zapłaciłam jakieś 22 funty:DDD Shiseidowy Synchro Skin też kupiłam w okazyjnej cenie, ale już nie pamiętam, za ile :) W każdym razie teraz ilość moich podkładów/kremów BB wzrosła do dziewięciu, także obecnie jestem w tej materii zaspokojona. Od Mamy dostałam też puder do konturowania Inglot 503, ostatnio jak byłam w PL to mi się ogromnie spodobał.
Nie mogło zabraknąć mojej ukochanej marki, czyli Organique (czy już wspominałam, że jak dla mnie przy Organique Rituals i Lush mogą się schować?). Peeling enzymatyczny i piankę grecką (wielbię) dostałam w prezencie od Mamy, a drugą piankę i peeling do ciała kupiłam sama. Znam już bardzo dobrze te produkty, także wiem, że będę zachwycona.
Wlazłam też do Ziaji i kupiłam żel Liście Manuka, o którym kiedyś co drugi blog piał, krem do rąk (bo podobał mi się zapach) i płyn do higieny intymnej, bo w UK jest z tym słabo.
Trochę zakupków z SuperPharm i z Rossmana. Kremy do twarzy AA i Tołpa oraz serum z Bielendy - odkąd stwierdziłam, że wolę wydać mniej na pielęgnację twarzy i odłożyć sobie kasę na zabiegi kosmetyczne kupuję kremy za normalne pieniądze i oczekuję od nich tylko nawilżenia i nie uczulenia. Olejek do demakijażu z Bielendy, bo doszłam do wniosku, że jeszcze nie jestem gotowa, żeby wydać ponad 100złotych na Macowy, a ten jest dobry i tani i spełnia swoje zadanie, więc nie wiem, czego więcej mogłabym chcieć. Do tego peeling Creme Brulee z Perfecty, który miałam już dwa razy i byłam zadowolona oraz żel do mycia z Isany o zapachu oliwki, jakoś tak mi przypadł zapach do gustu, więc pomyślałam, że za 3.99zł nie można się mylić :D
Wcierki Jantar na moje cienkie włoski (jakiś efekt tam widzę po długotrwałym stosowaniu, także niech tak zostanie), odżywka do rzęs z Eveline, którą dostałam od Mamy, ale Mama mówiła, że ona stricte jako odżywka raczej słabo działa, jednak jest super jako baza pod tusz do rzęs, także zobaczymy. Balsam do ust z Tołpy miałam długi czas na liście i jestem ciekawa, czy się spisze. Dwa miniaturkowe kremiki z Nivea też dostałam od Mamy, są tak słodkie i maciupkie, że aż szkoda używać. Ostatni z moich nabytków to Nail Whitener z Inglota, na który ostrzyłam sobie zęby już od kilku ładnych miesięcy, ale niestety w UK nie ma czegoś takiego WCALE (nawet z innych marek), a ściąganie przez Ebay z 5 krotnym przepłacaniem jakoś nie bardzo mi się uśmiechało, także w końcu byłam w sklepie i kupiłam i w dodatku była promocja za 14 złotych zamiast 28, także już w ogóle jestem super zadowolona. Ten lakier ma szansę stać się moim ulubionym produktem do paznokci ever.
Tym optymistycznym akcentem kończę wpis o nowościach. Nie wyszedł z tego tasiemiec, jak się spodziewałam. Zapomniałam tylko dodać szamponu i odżywki z Herbal Essences i żelu do mycia z Dove, ale to i tak pojawia się często w moich zakupach, także większość osób już wie, jak one wyglądają.
Coś Wam wpadło w oko z moich nowości?
Od dawna czaję się na Girl About Town , ale jakoś tak nie mam odwagi :-)
OdpowiedzUsuńNo coś Ty, GAT jest piękna i jeśli lubisz mocne kolory na ustach, to warto się na nią skusić :) Ja nie wiem, czemu tak długo zwlekałam z jej zakupem :)
UsuńA na jakie zabiegi się wybierasz?Czy to tylko na razie w planach?
OdpowiedzUsuńKochana, już się wybrałam:) Poszłam sobie na botox i na kwas hialuronowy (kwas po raz drugi, pierwszy raz miałam robione 2,5 roku temu). Stwierdziłam bowiem, że żaden, nawet drogi krem nie da mi takiego efektu, a tutaj efekt jest niemalże od razu i jestem zachwycona. Po co więc mam wywalać kasę na jakieś kremy za 500 złotych, skoro po żadnym nigdy spektakularnego efektu nie widzę? Oczywiście to nie znaczy, że już całkowicie zrezygnuję z droższych kosmetyków, ale jeśli chodzi o kremy do twarzy to niestety żaden mnie nie zachwycił tak, żebym śpiewała mu pieśni pochwalne i po żadnym tak naprawdę super efektu nie było, a jak był jakiś tam efekt, to tylko na czas używania, a potem już lipa. Także mam swoje jakieś tam ulubione rzeczy i będę do nich wracać, bo lubię za zapach i za konsystencję, ale koniec z kremikami za milion baniek :D Tylko pod oczy nie pożałuję kasy, bo z tymi zmarszczkami nie mogę nic poradzić, a akurat kilka kremów, które wg mnie są świetne to faktycznie super nawilżają i stwarzają iluzję, jakby te zmarchy były mniejsze (jednak na dłuższą metę nie oszukuję się, że faktycznie są mniejsze). Tak na przykład mój ulubiony krem pod oczy Shiseido Benefiance, przysięgłabym, że widziałam, że zmarchy mi się spłyciły jak go używałam. Ale wystarczyło, że się skończył i zaczęłam używać innego i już zmarchy wróciły do swojego stanu. Więc ok, pod oczy mogę kupić droższy krem, jeśli wizualnie mi coś da i dobrze nawilży skórę, ale do twarzy to się nie oszukuję, że krem za 5stów mi w czymś pomoże długofalowo.
UsuńDziś zamawiam online Impassioned. Nie mogę przeżyć, że nie ma GAT:(
OdpowiedzUsuńAle jak to nie ma? Przecież to jest kultowy kolor. A na jakiej stronce zamawiasz? W Douglasie, czy w Macu?
Usuńświetne zakupy :) kilka z nich sama bym chętnie przygarnęła :) Girl About Town miałam wczoraj na ustach. Powróciłam do jej używania po bardzo długiej przerwie. I jakoś tak dziwnie się w niej czułam, choć kiedyś ją bardzo lubiłam i nadal bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJa mojej jeszcze nie miałam na ustach, bo najpierw trzeba obfocić, a niestety nie miałam jeszcze czasu tego zrobić :D Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałam z jej zakupem, bo naprawdę jest piękna :D
UsuńMam Impassioned i uwielbiam, zwłaszcza teraz, jesienią. Super ożywia twarz:)
OdpowiedzUsuńO tym serum Bielendy słyszałam i czytałam wiele dobrego :)
Dokładnie, też mam o niej takie zdanie. Ona ma w sobie jakby nutkę koralu i chociaż tego koloru samego w sobie u siebie nie toleruję, to wymieszany z różem wygląda naprawdę cudnie:)
UsuńO, dobrze, że piszesz, że to serum podobno dobre, ja nie czytałam o nim żadnych opinii :D
Hmmm, jak ma się kolor tej różowej konturówki z GR do 74 Inglota, one są podobne czy tylko tak wyszło na zdjęciu?
OdpowiedzUsuńŚwietne zakupy, albo już wariuję albo u mnie w Debenhamsie nie ma takich dobrych promocji :( Kupon na 5 funtów to wiem, ale -20% na Givenchy! Chyba że to nie w Debenhamsie?
Inglot jest podobny, taki zgaszony, chociaż GR chyba bardziej miękka i może nieco bardziej czerwonawo zalatuje, ale wciąż to jest róż :D Są trochę podobne, jednak kolorystycznie wolę Inglota. Z GR to mój tzw. "back up", bo mam już jedna 521 i sobie chwalę :)
UsuńW Debenhamsie jakiś czas temu była oferta tylko na podkład Touche Eclat i był wtedy za 26 funtów przez kilka dni. Stacjonarnie i online. Z kolei na Givenchy zrobili promo w którąś niedzielę też kilka tygodni temu, tyle, że to była jednodniowa oferta, na całe Givenchy było minus 20%, także mając jeszcze ten kupon dwa razy się nie zastanawiałam :)
Tylko z tym Debenhamsem jest tak, że trzeba często sprawdzać, co tam mają. Ja o tych ofertach nie dostałam żadnego powiadomienia na maila, ani nic. O promocji na TE z YSL dowiedziałam się, bo poszłam jak zwykle zobaczyć co tam nowego w Debenhamsie mają i akurat była. Z kolei z Givenchy było tak, że akurat sobie gmerałam na stronce w poszukiwaniu jakiegoś fajnego kolorku pomadki i tak mi się pokazało, że tego dnia tylko na Givenchy jest minus 20%. Także po prostu trzeba często tam chodzić i często stronkę przeglądać :D A że ja prawie codziennie albo tam jestem albo oglądam pierdoły online, to widzę różne rzeczy :D
:O ojej, muszę zacząć tak robić, do Debenhams mam po drodze, tyle tylko że po pracy jestem ledwo żywa i moje pole drogerio-magnetyczne działa słabiej ;) Ale stronkę nie zaszkodzi obejrzeć. Szkoda, że nie ma (a może jest?) jakiegoś brytyjskiego odpowiednika Temptalii ze spisem wszystkich promocji na bieżąco :(
UsuńCzasami nie mam czasu tego robić, ale wierz mi, że przeglądając stronki można wiele ciekawych rzeczy wyhaczyć :) Pamiętam, jak kiedyś, już kilka miesiecy temu w Macu zrobili promocję, że przecenili pomadki Huggable i były chyba za 11, czy 12 z czymś (a normalnie przecież 18), capnęłam 4 i się nawet nie oglądałam :) A dopiero następnego dnia, czy jakoś tak tego dnia wieczorem dostałam info na maila, że coś takiego jest.
UsuńU mnie widzisz z tym łażeniem jest tak, że w pracy mam przymusowy godzinny lunch i nigdy nie wiem, co mam na nim robić, a że pracuję w ścisłym centrum wielkiego miasta to mi tak zawsze (no może nie zawsze, ale często) noga zawędruje do Debenhamsa czy do HOF (choć w tym drugim słabe promocje online mają, ale za to jak jest promocja online to polecam wybrać się tego samego dnia do sklepu - stacjonarnie mają cuda wianki na kiju, ja kupiłam tusz Guerlain Noir G jakiś czas temu za 10 funtów i pomadkę Rouge Automatique Shalimar za 12) :D Tak samo w HOF często mają promocje na Ritualsa, jakieś zestawy promocyjne i pojedyncze kosmetyki, online nie dają nic.
Kochana, ja nie znam żadnej brytyjskiej stronki, która byłaby odpowiednikiem Temptalii niestety, ale mówię Ci, jak jest coś online, to przeważnie mają więcej i lepsze w sklepie ;)
Mam mega ochotę na szminkę MAC Liptensity :) Pewnie się skuszę na jakąś czerwień :)
OdpowiedzUsuńMnie na stoisku podobały się 3 kolory, ale skusiłam się na jeden, bo jednak nie znałam formuły i nie wiedziałam, czego się spodziewać, po tych standardowych wiem :D
Usuń74 z Inglota to moja ulubiona kredka, uwielbiam jej odcień :) Faajne te Twoje nowości, już przebieram nóżkami na myśl o nowych postach :D
OdpowiedzUsuńPS.Jeśli chodzi o produkt do brwi, to może żel z Maca?
Ja też, szkoda tylko, że w UK chociaż Inglot jest online i kredka kosztuje około 4 funtów, to 5 każą sobie za dostawę zapłacić nawet za głupią leciutką kredkę. Pewnie kupowałabym online, gdyby nie ta cena z kosmosu za dostawę. Ale nie ma to jak pojechać do Polski i się obkupić :D Ja kiedyś już miałam i zużyłam całą 74, podobała mi się mocno, dlatego stwierdziłam, że warto ją kupić ponownie :) Nowe posty pomadkowe na pewno będą, teraz namiętnie testuję pomadeczki z YSL, co by za jakiś czas pościka nasmarować, chociaż chyba wszystkie 5 kolorów jakie mam umieszczę w jednym wpisie, bo one mają podobne właściwości więc bez sensu się rozdrabniać :D Pomadeczki z tego posta czekają na indywidualną sesję zdjęciową, ale niestety muszę łazić do pracy i brak mi czasu :D
UsuńP.S. Dziękuję za polecenie. Już kupiłam puder z The Balm. Ja nie przepadam za żelami ani żadnymi pomadami. Najwygodniejszy i dający najlepszy efekt jest puder, także wiedziałam, że w to właśnie będę celować:)
P.S.
Serio? Porąbało ich zdrowo z tymi cenami dostawy. Ale w sumie ma to swój urok jak wpadasz do Polski i się obkupujesz :D Testuj, testuj- chętnie poczytam. A wiesz, że mi też praca przeszkadza w blogowaniu? :D nie ma kiedy zdjęć zrobić! :((
UsuńNo dokładnie, 5 funtów nawet jeśli zamówisz sobie jeden cień malutki. To nie wiem, za co to tyle kosztuje... No i kupując produkt za 4 funty nie zapłacę 5 za przesyłkę, bo to się nijak nie opłaca :D
UsuńJa mam to samo z pracą - jeszcze czasami jak mam zmianę do 17.30 i jestem w domu przed 19 to się wysilę i coś zrobię, ale przeważnie nie mam na to czasu. Ale jak mam tydzień, w którym pracuję wieczorne zmiany to w ogóle nie mam czasu na nic. Zdjęcia i tak tylko trzaskam w weekendy i posty też piszę w weekendy, bo w tygodniu oprócz pracy przecież są jeszcze inne rzeczy. Chciałabym mieć na bloga więcej czasu i chętnie robiłabym to jako pracę (wiesz, na przykład pracować na pół etatu, a cały pozostały czas poświęcić na bloga), ale byłoby to możliwe jedynie, gdyby mi ktoś za działalność na blogu płacił, a tak nie jest, więc muszę chodzić do pracy na pełen etat :D
Uuuu lala, fajny zestaw podkładowy :) U mnie dramat skórny trwa. Cera tłusta jak u nastolatki, EL DW i DW Light ze mnie zjeżdżają. :( Ale o dziiiiiwo, o dziiiiiiwo, i to mój szok wszechczasów, podkład matujący z Bielendy za 11 złotych w drogerii, wygląda na mnie milion razy lepiej i tyleż razy lepiej się utrzymuje. To jest klasyczny mat, więc nie polecam akurat Tobie, ale ja jestem w szoku podwójnym albowiem, nawiązując do reszty Twoich zakupów kosmetyki firm AA, Bielenda oraz Tołpa - robią mojej Twarzy zło. Nie, żeby nic nie robiły, ale normalnie szkodzą. I to powyższe serum też. I to do tłustej też, i te wychwalane maski w płachcie. Pewnie Propylene Glykol mnie zakleja jak nic. Dramacik. A taka niespodzianka na plus ze strony podkładu. Choć chciałabym móc z powrotem stosować jakieś przyjemniejsze, nawilżające formuły, może zimą?
OdpowiedzUsuńAle wciąż, jestem ciekawa - jak zawsze zresztą :) - jak się na Tobie sprawują nowe nabytki. :)
Jesteś biedna z tymi wybrykami Twojej cery. Szkoda, że nie ma jakiejś skutecznej metody, co by tak można raz i dwa i czegoś z tym zrobić :/ Ale wiem, ze to nie takie proste. Cieszę się jednak, że znalazłaś coś, co Cię zadowala i wygląda fajnie, mam nadzieję, że tak będzie jak najdłużej :)
UsuńKurczę, trochę mnie nastraszyłaś, że Tołpa i Bielenda robią Ci kuku. Ale z drugiej skóry ja już miałam kiedyś coś z Tołpy i byłam zadowolona, więc może i tym razem nie będzie źle :) Na mnie źle działają tylko kosmetyki Clinique (no, może nie wszystkie, ale 90%), a ogólnie cała reszta jest ok, znaczy ok że działa jakoś tam, lepiej lub gorzej, albo nie działa, ale nie robi mi krzywdy.
Z braku czasu nawet jeszcze nie obfociłam tego Givenchy i nie mogę zacząć używać :DDD Jednak mam nadzieję, że w weekend sie zabiorę za zdjęcia, także na pewno za jakiś czas będą recenzje. Muszę natomiast powiedzieć, że całkiem zadowolona jestem z tego Shiseido, chociaż nie zapowiadało się po próbasku, miałam wrażenie, że ten podkład jest dla mnie trochę za suchy, ale jednak skusiłam się na pełnowymiarowy i jest fajny. Wciąż nie jest to moje ukochane wykończenie na twarzy, ale wygląda naprawdę klawo i jest bardzo trwały. Przyznaję, że wygląda o wiele lepiej po czasie, niż Chanel Les Beiges wyglądał po kilku godzinach (po nałożeniu cudo, po kilku godzinach jakby zważony). Na pewno napiszę więcej za jakiś czas :)
Zainteresowałaś mnie Inglotem Nail Whitener, co prawda znajoma pokazywała mi podobnie działające produkty dostępne od ręki w UK, ale ciekawa jestem Inglota (mam na myśli Sally Hansen, Mavala, Jessica i jeszcze coś). Za to parę tygodni temu kupiłam Nailberry Acai Nail Elixir, bo szukałam nowej odżywki do paznokci bez konkretnych dodatków w składzie i ona też przy okazji ładnie wybiela paznokcie. Trochę kojarzy mi się z żelem na pazurach, czy Inglot wygląda podobnie?
OdpowiedzUsuńKurde, a widzisz ja szukałam czegoś takiego w UK i nie mogłam znaleźć, więc się napaliłam jak szczerbaty na suchary na tego Inglota, a potem pojechałam do Polski i kupiłam dwie sztuki :D
UsuńJaki efekt masz dokładnie na myśli mówiąc "żelowy"? Że takie jakby są białe i "czyste" te paznokcie? Ja nigdy nie miałam żelu na paznokciach to nie umiem porównać, ale Inglotowy produkt sprawia, że pazury wyglądają właśnie tak czysto i schludnie:)
Trzeba było zapytać lakieromaniaczki :)))
UsuńSama żelowych paznokci nie miałam, ale noszą lub nosiły koleżanki i w większości wypadków, gdy nie przesadzały z cudami na kiju, to takie jasne/mleczne "czyste" paznokcie z eleganckim połyskiem. Jednym słowem Inglot prezentuje się podobnie :)
Dziękuję :)
Jakoś nie wiem czemu, ale nie pomyślałam, żeby kogoś zapytać :DDD Tylko szukałam sama i nie mogłam znaleźć :)
UsuńTak, Inglot właśnie daje wrażenie takich schludnych, wypielęgnowanych pazurów, co nawet w przypadku moich kragulców wygląda naprawdę super i sama się zachwycam jak go mam na paznokciach. Trwałość może nie jest na wysokim poziomie, bo jakieś 3 dni u mnie się trzyma, potem są odpryski (a ja tego nie znoszę i wtedy muszę zmyć), ale za ten efekt to nawet 1 dzień może się trzymać i i tak go lubię:)