Na wstępie do tego posta muszę Wam oznajmić, że będę piać w zachwytach, więc przygotujcie się na to. Powiem Wam kilka słów o moich ulubionych, najukochańszych pudrach, które są dla mnie absolutnym must have.
Najpierw, pod koniec grudnia kupiłam wersję sypaną i od tego czasu używam jej namiętnie. Wzięłam go jednak na urlop do Pl i mimo tego, że zabezpieczyłam go dobrze trochę mi się wysypało, więc postanowiłam też zainwestować w wersję prasowaną, którą będę mogła zabierać na wyjazdy.
Co one robią (informacja zaczerpnięta z Wizażu):
Lekki, transparentny puder przeznaczony dla
wszystkich odcieni cery, który daje subtelne, matowe wykończenie, a
jednocześnie efekt lśniącej skóry, widoczny w każdym świetle. Puder
optycznie niweluje załamania skóry, zmarszczki oraz pory, w widoczny
sposób wygładzając skórę.
Produkt jest bezzapachowy i niekomedogenny, pozbawiony parabenów.
Pudry przychodzą do nas w plastikowych opakowaniach, które zrobione są - jak wszystkie Narsowe produkty - z takiej jakby gumki, która brudzi się niemiłosiernie i nie chce się dać wyczyścić. Sypka wersja ma pojemność 10g, natomiast prasowana to 7 g. Sypaniec posiada sitko, jednak producent nie pomyślał o tym, żeby je czymś zabezpieczyć, więc nawet jeśli włożymy coś do zabezpieczenia go, to i tak istnieje realna szansa, że się nam wysypie, dlatego właśnie zdecydowałam się na zakup prasowanej wersji.
Prasowaną wersję dostajemy w materiałowym pokrowcu...
... i dołączona jest do niego gąbeczka, której nawet nie wyjęłam z opakowania, więc nie wiem, jaka jest w dotyku. Tak naprawdę jeszcze nie miałam okazji użyć tego pokrowca, ale może to się zmieni, jak będę gdzieś wyjeżdżać.
Jeśli chodzi o kolor i pigmentację to muszę przyznać, że one się nieco różnią od siebie, na zdjęciu poniżej jest wersja sypana:
A tu wersja prasowana:
Jak możecie zauważyć ich tekstura jest zupełnie inna i wykończenie też nieco inne, dość dobrze udało mi się to uchwycić na zdjęciach. Sypaniec jest bardzo mocno zmielony, łatwo nabrać go na pędzel (aczkolwiek chyba nie da się z nim przesadzić na twarzy), natomiast przy pierwszym użyciu prasowańca tarłam i tarłam jak głupia ten puder, a na pędzlu nic nie było widać. Ale zapewniam Was, że ten produkt tam jest już przy pierwszym maźnięciu pędzlem.
One w żaden sposób nie wybielają cery. Są pudrami wykończeniowymi i utrwalającymi, nie rozjaśniającymi, więc nie sugerujcie się tą bielą, bo ona krzywdy nie robi.
Puder prasowany też jest nieco bardziej błyszczący, nie to, żeby zostawiał jakiś błysk na buzi, ciężko mi określić dokładnie to, co on robi. Utrwala makijaż, trochę matuje (ale to nie jest taki mat, jaki znamy z normalnych pudrów) sprawia, że skóra wygląda lepiej, ale też rozświetla. Niby nieosiągalne, a jednak. Poza tym nigdy w swoim życiu nie spotkałam się w taką teksturą, on jest jakby krystaliczny, to nawet nie jest pył, nie potrafię go określić, ale mi się podoba. Nie, żeby to miało znaczenie, ale raz go przez przypadek posmakowałam i smakuje talkowo i lekko słonawo:)
Puder sypki robi dokładnie to samo, co poprzednik, "polepsza" cerę, ale zostawia minimalnie (dla laika pewnie niezauważalnie minimalnie) mniej blasku. Mi to jednak nie przeszkadza, bo wciąż ta skóra jest wypiękniona.
Ale najlepsze w nich obu jest to, że utrwalają makijaż na długie godziny, co przy mojej mieszanej cerze jest prawie niewykonalne, bo jeśli sebum zaczyna się zbierać, to makijaż nie wygląda po kilku godzinach tak świeżo, jak bym chciała, a jednak po Narsie wygląda i to do 9 godzin.
Absolutnie to nie są pudry matujące, one mają za zadanie właśnie utrwalić, rozświetlić, nadać blasku, jeśli chcecie uzyskać efekt matu na długie godziny, to polecam raczej pudry Ben Nye, nie Narsa.
Skład pudru sypkiego:
Skład pudru prasowanego:
Ja jestem w nich absolutnie zakochana i nie wyobrażam sobie, że mieliby je wycofać, czy zmienić. Dla mnie one są idealne i śmiem twierdzić, że to najlepsze pudry, jakie mam w swojej kolekcji, a mam ich dość sporo. Pewnie zaraz może się pojawić pytanie - czym one się różnią od kulek Guerlain? Otóż kulki też mają za zadanie "poprawić", wyfotoszopować naszą skórę i robią to całkiem nieźle, jednak kuleczki niestety na mojej twarzy nie wytrzymują aż tylu godzin, no i przy niektórych z nich można trochę przesadzić z ilością i wtedy się świecimy, tu chyba przesadzić nie można. Do tego kulki mamy w różnych wersjach, Nars oferuje nam tylko wersję Translucent Crystal (owszem, są jeszcze inne pudry prasowane z Narsa, ale tamtej serii nie mam, więc nie wiem, jak działają, wiem jednak, że tamte mają różne kolory, a ja nie lubię kolorowych pudrów, bo niektóre z nich mimo,że jasne to i tak przyciemniają moją skórę - np. Les Beiges z Chanela).
Wcale to nie oznacza, że kuleczek nie lubię, lubię i kocham, ale jednak gdybym musiała wybrać jeden puder, który będę miała używać do końca swych dni, to byłby to właśnie ten sypaniec z Narsa, więc to mówi samo za siebie. Lubię wszystkie moje pudry (a mam ich jednak sporo), ale Nars jest nieoceniony, poza tym cenowo też nie jest najgorzej, bo kosztuje 25, albo 26 funtów (zależy, gdzie), także w porównaniu do kulek czy do Les Beiges to też nie wychodzi tak drogo.
Ja osobiście polecam oba Narsowe pudry bardzo bardzo mocno. Chyba nie potrafię Wam wskazać, na który warto się zdecydować, jeśli chciałybyście kupić jeden, bo oba są cudne, ja po prostu mam dwa, żebym jeden mogła brać na podróż, ale w domu i tak używam ich obu. I tak, jak zazwyczaj nie mam żadnych ulubieńców i nie faworyzuję żadnego kosmetyku, jaki mam, tak te puderki zdecydowanie wchodzą na listę moich ulubieńców (jeśli taka zaistnieje kiedykolwiek).
A jakie są Wasze ulubione pudry?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
nie miałam okazji mieć tych produktów, ale cieszę się, że u Ciebie świetnie się spisują :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mogę powiedzieć, że to najlepsze pudry, jakie w życiu używałam:)
UsuńMyslalam o tym sypancu ale zastanawiam sie tez nad tym z mac I nie wiem co wybrac. Tyle ze ja nosilabym go w torebce... moglabym odsypac do jakiegos mniejszwgo opakowania... eh nie wiem
OdpowiedzUsuńA nie chcesz w takim razie tego prasowanego Narsa? Nie mam porównania do MACa, chociaż ten żółty Prep+Prime sypany chciałabym kupić w przyszłości.
UsuńWierzę w ich działanie, ale na tą chwilę wystarcza mi Laura Mercier i mam nadzieję, że będzie ze mną bardzo długo.
OdpowiedzUsuńJa mimo tego, że mam Laurę w sumie wszędzie dostępną jeszcze nic nie mam z tej marki, chociaż chciałabym coś wypróbować, co polecasz na początek?
UsuńJejku jejku, bo zaraz ich zapragnę :D Chyba tego sypańca kupowałam koleżance z wizażu właśnie (OlaM ;)), brala na zapas, tak jest nim zachwycona :) Ja póki co w kwestii matu kocham MACowego Studio Fix, neutralizacja zaczerwień Zółty Clinique, rozświetlenie i inne bajery LaPrairie i Meteorki :)
OdpowiedzUsuńaaaa i Les Beiges, jak mogłam zapomnieć :D
UsuńA macowy prep prime sypki uzywalas?
UsuńMarti - ja La Prairie też bym chciała wypróbować, ale ten najjaśniejszy odcień wydał mi się jakiś dziwnie ciemny. Les Beiges też mam, ale dla mnie to nie jest zachwyt, puder jest całkiem ok, ale wkurza mnie to, że nadaje mojej cerze koloru (ja tego nie lubię, wolę, jak puder jest transparentny), lekko ciemnieje na mojej buzi (z podkreśleniem słowa lekko, ja jednak to widzę), no i moja buzia się świeci dość szybko, więc to nie jest mój ulubiony.
UsuńTajka - ja niestety nie mam porównania z MAC:/
No mogliby dać go w wersji przezroczystej, ale na szczęście u mnie nie daje koloru i nie ciemnieje, więc narzekać chyba nie mogę. Les Beiges jest delikatesowy. Matu nie utrzyma niestety.
UsuńTajko, tak, ale dawno temu. Nieźle radził sobie z matowieniem. Mam dobre wspomnienia :)
Ale Ty Kochana z tego, co wiem jesteś jednak nieco ciemniejsza ode mnie, więc jeśli masz numer 10, to na pewno on nie daje Ci koloru, na mnie niestety tak:( Ja nie oczekiwałam od niego matu, bo wiem, że on nie jest matujący, ale zaraz jak go nałożę, to jest fajnie, cera jest rozświetlona, ale po 3-4 godzinach to już nie jest takie rozświetlenie, jak na początku, tylko zaczynam się błyszczeć, tak jakby on przestawał działać:(
UsuńNars nie znam w ogóle :/ ja mam kilka w pierwszej trójce : Les Beiges Chanel, Gueralain Meteortyty i Chanel Vitalumiere :)
OdpowiedzUsuńMeteorki też bardzo lubię, chociaż dają nieco inny efekt, niż Nars, Les Beiges moim faworytem nie jest, a Chanel Vitalumiere nie miałam nigdy, jednak muszę przyznać, że nie pałam jakąś wielką miłością do tej marki, więc nie wiem, czy się skuszę. Chodzi jednak za mną puder Hourglass...
UsuńNie znam niestety tej firmy, ale bardzo fajnie, że pudry tak świetnie się spisują :)
OdpowiedzUsuńSą to najlepsze pudry, jakie w życiu miałam;)
UsuńMm ta wersje prasowana i jest taka dziwna, omawialam ja na YT:) Jest jak papier, bardzo lkka tekstura jednak mam troche obiekcji do jego uzywania i to mnie powstryzmuje przed uzywaniem na stale a mianowice silkonowe wykonczenie, boje sie ze zaczopuje mi skore ale sam puder bardzo przykuwa uwage:) Pod tym wzgledem kuleczki sa bezpieczniejsze dla mnie :P Kurcze ja bym nie porownala kuleczek do photoshopa hihi, one sa za lekkie na taki efekt:)
OdpowiedzUsuńWiem, pamiętam jak o nim mówiłaś:) Mi to silikonowe wykończenie nie przeszkadza, bo moja skóra lubi silikony, ale sypki nie ma tego wykończenia, on jest minimalnie inny na skórze, pewnie dla niewprawnego oka to by było niezauważalne, ale ja wiem, jak moja skóra się zachowuje i wygląda i minimalna różnica między nimi jest.
UsuńKuleczki wielbię, ale jednak one nie powstrzymują mojej skóry przed tworzeniem sebum i taki efekt "zaraz po" nałożeniu utrzymuje się u mnie 4 godziny, potem już zaczynam wydzielać sebum i świecę się nieco mocniej, choć wciąż jest ok i można tak chodzić po ulicach:) Może efekt to nie jest dosłowny fotoszop, ale jednak moja skóra wygląda ładniej, wygląda na gładszą, zdrowszą, jest pełna blasku i to zarówno po kulach, jak i po Narsie:)
Jeśli używam pudrów, a bardzo rzadko mi się zdarza, to są to zazwyczaj fixery do utrwalania makijażu na wyjścia :-) I wtedy też wybieram pudry transparentne :-) Ale to dlatego, że używam kremów BB ;-) Natomiast NARS zawsze gdzieś mnie interesował i przyznaję, że to co pokazałaś bardzo fajnie wygląda :-)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że nie musisz używać pudrów, ja z moją mieszaną cerą nie mam innego wyjścia, poza tym lubię pudry, bo pomagają trzymać mój makijaż w ryzach, jednak podkład jest mokry i często takie trochę mokre wykończenie pozostaje na twarzy, jeśli nie używamy podkładu matującego, więc choćby żeby to się nie ścierało, tylko ten efekt "mokrości" podkładu został zachowany a przy tym trwałość makijażu była większa używam pudru:)
UsuńKremy BB też mam - dwa, ale nie do końca mi odpowiadają, nie są moimi ulubieńcami, chociaż zużyję bez płaczu:)
Pewnie powinnam, ale kremy BB azjatyckie stosuję i przyzwyczaiłam się do naturalnego blasku cery :-)
UsuńJak się maluję na wyjścia używam Kryolan Derma Color Fixing Powder P1 i to jest nie do zdarcia puder :-)
Ja jestem dość zadowolona ze Skin79 Orange, co prawda nie jest super ideałem, ale jest spoko, podejrzewam, że kupię go ponownie, bo jest żółtawy, fajnie się dopasowuje, wygląda naturalnie na buzi i to, co trzeba jest zakryte. Tylko nie trzyma się na ryjku za długo, to chyba jego jedyny minus. Cała reszta na plus.
UsuńNie znam tego pudru z Kryolan, o którym piszesz, ale skoro się na Tobie sprawdza, to świetnie:)
długo bałam się pudrów transparentnych i efektu mąki na twarzy, dopiero przekonałam się do nich jak poznałam minerały
OdpowiedzUsuńJa też jak zobaczyłam te, to pomyślałam - toż ja przecież będę córką młynarza:D Ale jednak nie:)
UsuńWspanialy post :) znakomit recenzja :)
OdpowiedzUsuńojjj...tego sypkiego pudru bardzo mi sié zachcialao :)
ja mam sporo pudrów i nie wiem czemu ale codziennie innego uzywam : mam MAC MSF Natural, Chanel sypki, Hourglass, MAC Prep+Prime, Chanel Les Beiges, Givenchy Prisme Libre itd, itd....Do tego dochodzá jeszcze podkladfy i bb kremy, które tez codziennie inne uzywam..nie wiem czemu tak robié ale to lubié...jedynie w lato trzymam sié tylko bb kremów :)
Nawet jak masz 20 różnych pudrów to NARSa mieć musisz. Taka prawda. Zobaczysz :)
UsuńTak, zdecydowanie Narsy są wyjątkowe, są inne, mają inną teksturę, inne wykończenie. Do tego są świetne, działają i to na długo. Nars bije wszystkie inne na głowę:)
UsuńMuszę sobie ich poszukać w necie i poczytać na spokojnie o ich właściwościach :))) Ja takie pudry kocham <3
OdpowiedzUsuńPoszukaj i poczytaj, one są naprawdę warte zakupu, bo są świetne i nie piałabym tak w zachwytach, gdyby tak nie było:D
Usuńna mojej twarzy sprawdzają się nawet te najtańsze pudry-miałam okazję kiedyś wypróbować:) tylko muszę najpierw nałożyć krem i jest wszystko OK!
OdpowiedzUsuńA u mnie niestety dużo pudrów daje kolor, czego bardzo nie lubię, więc wolę jednak całkowicie transparentne. Zazdroszczę takiej cery, że tylko krem możesz nałożyć i puder, u mnie musi być podkład koniecznie...
UsuńNARSy biją na łopatki wszytskie pudry świata. Absolutnie - nie bójmy się tego słowa - zajebiste.
OdpowiedzUsuńJa osobiście preferuję sypańca za to że go lepiej "widać" na twarzy :) tzn... nie widać go, ale efekty lepiej widać :D
Zajebiste, indeed:)
UsuńPowiem Ci, że ja oprócz tekstury nie widzę w nich dużej różnicy na twarzy, mam wrażenie, że prasowany zostawia nieco więcej tego rozświetlenia i blasku, ale nie, żeby sypany zostawiał go o wiele mniej, po prostu minimalnie mniej. Jednak używam oba równie często i zachwyt mój nie ma granic:)
P.S. Kulasy do mnie przyszły wczoraj, jeszcze nie używałam, bo muszą nabrać mocy pańskiej, ale są cudne:)
P.S2 Dziękuję, że mi powiedziałaś o tym Narsie, ten pierwszy sypany puder kupowałam z lekkim strachem, bo jednak róż Orgasm nie był dla mnie objawieniem (ale teraz używam go z przyjemnością, dojrzałam do niego widać), ale puder wymiata:)
To ja chcę w takim razie tego Narsa!
OdpowiedzUsuńNiestety tu gdzie mieszkam nie mam dostępu do tych kosmetyków...
Muszę poczekać, aż wybiorę się do PL ;-)
Polecam go bardzo bardzo bardzo! :) Dużo osób jest z niego zadowolonych, zarówno te z suchą, jak i z mieszaną cerą, jak ja, więc on jest do każdego typu cery:) Zobacz, obadaj i kup:)
UsuńBardzo podoba mi się opakowanie. Nie znam jednak tego pudru. Moim ulubieńcem jest puder Max Factor :).
OdpowiedzUsuńDla mnie MF był za ciemny, moja Mama kiedyś go używała, ale on dawał kolor na twarzy, a ja tego nie lubię, poza tym wydawało mi się, że trochę na mnie ciemniał (zresztą tak, jak podkłady MF), dlatego już nigdy do niego nie wróciłam. Ale cieszę się, że Ty jesteś zadowolona, bo to najważniejsze:)
UsuńOba wyglądają ciekawie. Ja co prawda przerzuciłam się jakiś czas temu na puder bambusowy z BU, ale nie ukrywam, że jakiś prasowaniec do torebki by mi się przydał:)
OdpowiedzUsuńBambusa z BU nie miałam okazji używać, ale obiły mi się o uszy pozytywne opinie na jego temat:) Jeśli chodzi o prasowane pudry to ten Nars wymiata jak dla mnie, zresztą sypany też wymiata, ale jak chcesz do torebki to prasowaniec:)
UsuńJa obecnie używam Les Beiges i bardzo lubię, ale już wiem jaki puder będzie następny ;) Muszę tylko wpisać na listę żeby nie zapomnieć ;)
OdpowiedzUsuńU mnie z Les Beiges miłości nie będzie. Nie jest to zły produkt, ale nie jest też super, poza tym nadaje kolor mojej buzi, czego nie lubię i ciemnieje minimalnie po jakimś czasie, czego już w ogóle nie lubię, trzymanie się na twarzy też nie jest jakieś powalające, tylko standardowe, jak w innych pudrach, więc mam go, używam, ale absolutnie nie jest moim ulubionym.
UsuńLiczyłam na to, że podpowiesz, który lepszy ;)
OdpowiedzUsuńNiestety nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, najlepiej mieć oba:) Ale jakbym tak naprawdę musiała się zdecydować to wybrałabym chyba sypany, pomimo tego, że w podróży jest do d..., to jego konsystencja jest cudna. Aczkolwiek nie umniejszam teraz działania prasowanego, oba są świetne według mnie:)
UsuńPrasowańca uwielbiam na tyle, że pragnę też dokupić sypańca, puder ideał.
OdpowiedzUsuńZgodzę się w 100% z Tobą, dla mnie to puder ideał również:)
UsuńSypańce to nie do końca moja bajka ale prasowana wersja jest już na mojej liście :-)
OdpowiedzUsuńPolecam, zwłaszcza ciekawa jest ta jego faktura, jak dotkniesz to niby nic nie ma, a jednak tam jest:) Dla mnie, pomimo posiadanie dość sporej liczby pudrów te dwa to takie Święte Graale:) I do tego super nadają się pod oczy:)
UsuńŚwietnie, że zrobiłam takie porównanie, ponieważ mam tylko wersję prasowaną i byłam bardzo ciekawa porównania do wersji sypkiej :) Na przyszłość zakupię sypańca :)
OdpowiedzUsuńSypka wersja jest trochę inna, jak widzisz nawet na swatchach, które całkiem nieźle obrazują konsystencję ona się różni i to sporo, ale oba wyglądają na twarzy cudnie i obietnice producenta zostają spełnione, także to chyba kwestia tego, co kto lubi, jak lubisz mieć puder w torebce, to polecam prasowańca, jak tylko stoi na toaletce, to polecam sypańca, a tak w ogóle polecam mieć oba:)
UsuńJa rzadko noszę puder w torebce, więc sypaniec mógłby być :) Ale często wyjeżdżam, więc bez prasowańca się też nie obejdzie :) A więc muszę mieć dwa :)
UsuńKochana, one są tak świetne, że warto mieć dwa, naprawdę ja nigdy nie pieję w zachwytach, czasem jest coś fajne, czasem mniej, ale te pudry naprawdę jak dla mnie są doskonałe:)
Usuń