Niedawno popełniłam wpis na temat zużywania kolorówki, której mam za dużo (klik). Na razie idzie mi dość dobrze, staram się skupiać tylko na max 1-2 produktach z jednej kategorii i robiąc tak faktycznie po krótkim czasie widzę progres w zużywaniu. Tak zwany przesiew kosmetyków już dawno był, więc to, czego nie lubiłam dawno opuściło mój dom i mogę się skupiać tylko i wyłącznie na tym, czego używanie faktycznie sprawia mi przyjemność.
W dzisiejszym wpisie pokażę Wam więc, co wybrałam do zużycia w
najbliższym czasie. Na tych produktach się skupię najmocniej, także
pewnie za 2-3 miesiące (a może dłużej, zależy od okoliczności) pojawią
się w moim denku, a na ich miejsce wskoczą nowe kosmetyki.
Tak wygląda cała gromadka. Zapomniałam o różu, ale to może następnym razem. Na pierwszy ogień weźmiemy sobie Laurę Mercier i Secret Brightening Powder, czyli sławny puder pod oczy.
Lubię ten puder, który pomimo małej pojemności ma zaskakująco ogromną wydajność, używam go już chyba od 1,5 roku i dna wciąż nie widać, dlatego postanowiłam się skupić na nim jeszcze mocniej. O moich wrażeniach względem działania tego pudru możecie poczytać tutaj. Jak widzicie na zdjęciu zostało mi już całkiem niewiele, ale pewnie i tak starczy mi to jeszcze na kilka długich miesięcy.
Kolejny jest bronzer Nars Laguna w wersji mini. Mój ukochany bronzer ever. Pisałam o nim kilka lat temu tutaj, tylko tamten już się dawno zużył. Wersję mini nawet nie pamiętam, skąd mam, ale jest słodziutka. Pewnie zachowam opakowanie jak mi się zużyje... Uwielbiam minisy, rozczulają mnie i po prostu mam do nich słabość. Dlaczego chcę zużyć tego minisa? Albowiem mam duży egzemplarz w zapasie, który jeszcze czeka w pudełku, także to wyjaśnia wszystko. Jednak jak oba wykończę, to na 100% kupię znowu Lagunę, bo jak już wspomniałam uwielbiam ten odcień dla mojej cery. Jak widać zużycie tego minisa nie powinno mi zająć długo, używam go od połowy lutego codziennie (i jak zaczynałam to był 'pełen'), także myślę, że może gdzieś w kwietniu (albo i wcześniej) uda mi się go wykończyć. Ale nie zdradzę Wam jeszcze, co będzie następne :)
Mamy też 3 pomadki z Maca - Girl About Town, Bloodstone i Impassioned. Pomadki są na chwilę obecną moją najbardziej problematyczną kategorią makijażową i chcę w tym roku zużyć jak najwięcej się da (i oczywiście żadnej nowej nie kupić). Wybrałam te 3 odcienie, ponieważ mam je już bardzo długo, więc wypadałoby się z nimi rozprawić. Zdjęcie było zrobione w zeszłym tygodniu i widzę, że już mam ciut mniej Girl About Town, ale zobaczymy, jak długo zajmie mi rozprawienie się z wszystkimi trzema. Ogólnie przyznaję, że zużycie szminki nie zajmuje mi dużo czasu (używam codziennie i reaplikuję kilka razy w ciągu dnia), ale po prostu mam za dużo sztuk i chcę tą ilość zmniejszyć, żeby nie musieć się skupiać na zużyciu jednej, tylko sobie rotować między nimi. Wciąż jednak te 3 kolory ze zdjęcia bardzo lubię (tych, których nie lubiłam pozbyłam się już dawno), tylko tutaj długość ich żywota w mojej kolekcji gra główne skrzypce w tym momencie.
Na koniec zostawiłam sobie rozświetlacz z Sephorowej paletki, która była edycją limitowaną bodajże na Święta 2018 (a może się mylę?). W każdym razie wszystko z tej paletki jest już zużyte i przyznaję, że nie przepadałam za różami (były w niej dwa), bronzer miał piękny kolor, ale zostawiał plamy w ciągu dnia na buzi, generalnie nie jakaś super jakość, a rozświetlacza nie ruszałam wcześniej, bo wydawał mi się za ciemny. Jednak potem stwierdziłam, że nałożony w małej ilości wygląda naprawdę bardzo fajnie i tak zaczęłam używać. Ponadto też jako cień do powiek jest przeeeeboski, dlatego używam go w tych 2 funkcjach od połowy lutego i widzę znaczny progres, także bardzo się cieszę.
To wszyscy moi wybrańcy. Będę się na nich mocno skupiać w najbliższym czasie i mam nadzieję, że niebawem pokażę Wam zużyte opakowania (nie wiem, czemu to jest takie satysfakcjonujące, ale jest:D).
A jakie Wy macie podejście do zużywania kosmetyków do samego końca? Czy kupujecie, żeby używać, a nie zużywać?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj chyba tez zaraz wyciagne kosmetyki, ktore chce zuzyc najszybciej :D
OdpowiedzUsuńTo jest świetna sprawa, mówię Ci, szczególnie jak już np coś używasz trochę i masz zdjęcie powiedzmy z początku miesiąca a potem z końca miesiąca i widzisz ten progres - czysta satysfakcja :)
UsuńJa akurat nie mam rozbudowanej kolekcji więc zużywam wszystko po równo :-)
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie super :) Że nie masz natłoku tych kosmetyków. A u mnie jest ich za dużo i dlatego muszę takie metody stosować :) Jak się kiedyś w końcu ogarnę (czytaj zejdę z ilości w każdej kategorii, a to w końcu nastąpi predzej czy później:D), to też będę tak sobie mogła rotować, że np dzisiaj ten róż a jutro tamten itd ale będe wybierać z kilku a nie z miliona :)
Usuńja niby nie mam az tak duzo kolorowki, ale nie maluje sie codziennie wiec zuzywanie idzie mi dosc wolno.. a nowosci wciaz kusza :D
OdpowiedzUsuńFaktycznie zużywanie może iść wolno jak się nie używa za często kosmetyków :) Ja robię makijaż 6-7 dni w tygodniu, więc u mnie po miesiącu jak już mierzę swój progres to zawsze jest on widoczny, szczególnie, jeśli skupiam się tylko na 1 kosmetyku z danej kategorii :)
UsuńCo Cię teraz kusi żeby przetestować? :)
Nie msm dużej kokekcji , ale mam projekt na blogu. Ładnie mi idzie zużycia kolorówki. Ale wcześniej przed projektem nie malowałam się:)
OdpowiedzUsuńSuper, to zawsze jest motywujące widzieć, że coś się jednak zużywa :) U mnie jednak kolorówki jest tyle, że po prostu muszę wybierać, co idzie na pierwszy ogień do zużycia i wtedy na tym się skupiam, bo po prostu mam tego wszystkiego od groma :D
UsuńAle jakto się nie malowałaś przez projektem? Tak wcale? :D
Oj, przypomniałaś mi właśnie jak bardzo lubię bronzer Nars Laguna :)
OdpowiedzUsuńAż sobie zaraz go poszukam po szufladach :) mam go w palecie Narsissist razem z Paloma i kilkoma różami :)
Hihi, jak to fajnie czasem wrócić do starych sprawdzonych ulubieńców prawda? :) Oczywiście wiem, że obie też lubimy odkrywać nowe kosmetyczne perełki, ale czasem jest tak fajnie zanurkować w szufladach i znaleźć coś co kiedyś używałyśmy ciągle a już dawno tego nie użyłyśmy :)
UsuńTe paletki Narsa to podobno spoko jakość, nigdy nie kupiłam, bo mam za dużo wszystkiego, ale słyszałam, że są fajne :)
Bardzo podoba mi się kolor pomadki MAC Gril About Town. Piękny i taki bardzo mój;), choć jeszcze nie mój;).
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Twój odcień po tym, co widuję u Ciebie na blogasku :) Obadaj sobie jeszcze odcień Full Fuchsia, dzisiaj właśnie moja dokończyła żywota :D Ale myślę, że ona też Ci się spodoba, ja na pewno ją odkupię, jak już trochę zejdę z ilości :D
UsuńEj to jest naprawdę dobry pomysł! Żeby wybierać konkretną ilość kosmetyków i starać się ją zużyć, ciekawe czy ja dałabym radę tak zrobić... Choć wątpię :D
OdpowiedzUsuńCo do bronzera Laguna. OMG jaki on jest zły, okropny, brzydki i tragiczny. Jeden z gorszych jakie miałam w kwestii koloru i pracy z nim. Podziwiam, że Ci się sprawdza, ale wiem, że ma spore grono fanów - no ja do niego nie należę.
Natomiast pomadki z MACa bardzo lubię :)
To jest fajny pomysł jak masz wrażenie, że masz za dużo i wydaje Ci się, że nie nadążasz używać i testować, wtedy warto sobie wybrać 1 czy tam 2 kosmetyki z danej kategorii i się na nich skupić. Jeśli je dobrze znasz i chcesz tylku zużyć to super, jeśli ich nie znasz to skupienie się na nich przez jakiś czas pozwoli Ci wyrobić sobie opinię i stwierdzić, czy będziesz chciała używać je w przyszłości, czy może się pozbyć :) Ja tak robiłam na początku, kiedy stwierdziłam, że chcę trochę uszczuplić moją kolekcję. Teraz generalnie mam już tylko to, co przeszło próbę czasu i co używam i zużywam z przyjemnością. To, czego nie lubiłam poszło w świat lub do śmietnika :)
UsuńO kurde, chyba jeszcze nie słyszałam negatywnej opinii odnośnie Laguny, ale to tylko potwierdza, jakie różne preferencje mamy odnośnie różnych rzeczy :) I to jest fajne :D Znaczy nie fajne, że nie byłaś z niego zadowolona, ale fajne, że się tak różnimy i że każda z nas jest wyjątkowa :)
Pomadki z Maca to był kiedyś mój konik, zbierałam jak debil, no i niestety teraz moja kolekcja jakby to powiedzieć jest lekko 'okazała', ale tu też staram się zejść z ilości i idzie mi nieźle, więc mam nadzieję, że do końca 2022 (tak, dobrze widzisz rok :D) uda mi się wyjść na prostą z ich ilością :D
Nie mam dużo kolorówki, ale mam pomadki, których nie używam, więc pora zacząć. Pozdrawiam 😉
OdpowiedzUsuńJeśli ich nie używasz to faktycznie lepiej zużyć, ale jeśli nie lubisz to lepiej wyrzucić :) Ja wychodzę z zalożenia, że nie ma co się męczyć z danym kosmetykiem, jeśli Ci nie pasuje. Mój przesiew jest już dawno za mną, zostało ze mną tylko to, co lubię i co sprawia mi przyjemność, nawet, jeśli planuję to zużyć do samego końca. Chodzi o to, żeby zmniejszać kolekcję, ale mieć też z tego radość, a nie się męczyć :)
UsuńTeż ślę pozdrowienia dla Ciebie :)
Oj, kolorówka też mi się wolno zużywa, ale nie mam jakiegoś programu. Zużywam to co mi akurat się podoba. A jak coś mnie zachwyci to i tak kupuję. A chciałabym przynajmniej z pomadek zejść (ok.60). Teraz siedząc w domu trudniej. ;)
OdpowiedzUsuńZe zużywaniem kolorówki to jest orka na ugorze u mnie :D Tak jak pisałam w poście jakiś czas temu jak zużywam kolorówkę :D Bo chciałabym zejść z ilości. Patrzę w te szuflady i kuźwa oczom nie wierzę, że na cholerę tyle nakupowałam, a to przecież nie są ciuszki, to się przeterminowuje przecież... Jeszcze tam pudry nie, bo to ok, może wytrzymać dlużej, ale takie właśnie pomadki i błyszczyki (w szczytowym momencie miałam 65 sztuk razem), czy podkłady, czy kremowe rzeczy generalnie. I tu nie jest tak, że ja już tego nie chcę, wciąż to chcę mieć i lubię używać, ale po prostu mam jedną twarz i nie nadążam używać wszystkiego, a na co mi kupować nową pomadkę na przykład, kiedy moich (obecnie) 45 sztuk leży w szufladzie i czas im ucieka? Chodzi o to, żebym miała wybór, ale jednocześnie nie wybór w miliona, tylko np z 20. Taka ilośc pomadek by mnie zadowalała :) Kurde, Siostro, jak ja się z Tobą zgadzam - teraz na kwarantannie robię sobie mejkap twarzy, ale nie nakładam nic na usta i cholera słabo mi idzie zużywanie pomadek. Musimy się zacząć bardziej przykładać do tego :DDD
UsuńMam dokładnie tak samo. :D Ja je wszystkie chcę mieć, tylko nie zdążam używać. Cieszę się, że je mam, tylko ta liczba przytłacza i nie da się ich wszystkich intensywnie używać, a chciałabym, tylko jak? kiedy? :D
UsuńTak, obiecuję sobie na co dzień używać. W końcu pracuję. :D
Ja uwielbiam mejkap ale właśnie pogubiłam się trochę w tych nowościach. Nowości ciągle są i będą. A ja ma tylko gębę jedną i nawet potestować dobrze tego się nie dało, bo już kupowałam nowe. I wtedy nowe albo leżało, albo przechodziłam do tego nowego i nie miałam czasu wytestować dobrze poprzedniego produktu. Do tego dochodziły jeszcze zakupy, które nie do końca mi pasowały pod jakimś względem. Powiedziałam stop i przestałam kupować tyle, pozbyłam się tego, czego nie lubiłam i postanowiłam zużyć trochę :) Teraz mam w kolekcji tylko to, co naprawdę lubię i używam z przyjemnością, ale jednak wciąż chciałabym trochę z tej ilości zejść, bo wciąz jest tego zbyt dużo, a ciągle i tak wybieram te same kosmetyki, więc po co mi np 12 róży? (ale i tak duma, bo w szczytowym momencie miałam 26 i nigdy już nie mam zamiaru mieć tak wielkiej ilości). I tu nawet nie chodzi o ceny tych kosmetyków, bo lubię się czasem rozpieścić, ale o to, że mając np 26 róży jak mogę poświęcić każdemu z nich dostateczną ilość uwagi? No nie da się. Tak samo pomadki. Mając nawet tam 50 sztuk jak mogę się cieszyć jedną, skoro z tyłu głowy mam, że inne w tym czasie leżą i się przeterminowują, a ja przecież za nie zapłaciłam i to często niemałe pieniądze. Więc po prostu tak mi żal. Stąd wiem, że po prostu np nie jestem w stanie 'przerobić' więcej niż 10 pomadek w ciągu roku, czy więcej niż 4-5 podkładów i dlatego zdecydowałam się zmniejszyć moje ogromne ilości do takich 'zużywalnych' w ciągu około 2 lat, że wiesz, dałoby się wszystko wymienić na nowe bo by się zużyło. Teraz mam dylemant, bo napaliłam się jak szczerbaty na suchary na Flawless Filter z Charlotte Tilbury i jest akurat promocja. Nie wiem, czy sobie kupić. Z jednej strony nie mam ani jednego takiego produktu, z drugiej czy ja faktycznie tego potrzebuję, z trzeciej kurde chciałabym :D'
UsuńA co do pomadek jeszcze to mi w zużywaniu bardzo pomaga chodzenie do pracy, to znaczy teraz jestem w domu, ale jak chodzę do pracy to zawsze biorę ze sobą pomadkę i reaplikuje kilka razy w ciągu dnia. Naprawdę można zrobić progres szybciutko, tylko of kors trzeba o tym pamiętać żeby reaplikować :)
Jaka jest teraz Twoja ulubiona pomadeczka, którą najczęściej nosisz? Czy nie ma jednej takiej naj naj? :D
Tak, dokładnie mam tak samo. :D W pracy reaplikuję, oczywiście. ;) Ostatnio naliczyłam 68. :O. Kilka jest takich z prezentów, gdzie sama nie wybierałam koloru, to wiadomo, leżą... no ale dużo kupiłam sama i to podobne kolory róż-fuksja-malina.
UsuńMoje ulubione codzienne to: Maybelline 250, 987 i 160 (i te już mam któryś raz z kolei) Nyx Milan, Mac Brave. No i Lip Glowy Diora, a najbardziej Matte Raspberry. A takie niecodzienne to mocniejsze kolory: Semilac matowy maliny, fuksje, Fenty Beauty Candy Venom, Oj, jednak dużo tego, nie da się. ;)
Jak się tak reaplikuje i pamięta o używaniu, to faktycznie jest jakaś realna szansa na zużycie czegokolwiek :D Znam dziewczyny, które mają więcej pomadek niż ja, a nie malują nawet ust codziennie :DDD
UsuńOoo, to nie jest tak źle, 68 to nie jest taka ogromna liczba, chociaż przyznaję, że jest to dużo na jedne usta, wiem po sobie :) Ja raczej nie mam takich pomadek z prezentów, bo jeśli chcę na prezent makijaż, to mówię konkretnie co to ma być. Moja rodzina już wie, że ja jestem konkretna i wymagająca i nie można mi po prostu kupić czegośtam, to musi być konkretny produkt :D A takie pomadki co sama kupiłam i z jakichś względów mi nie pasowały już dawno poszły w świat.
Też mam wszystko w podobnej kolorystyce! Róż-fuksja-malina :D I jeszcze takie ciut jaśniejsze, ale najjaśniejsze w co ja mogę iść to MAcowy Lovelorn, jaśniej już nie mogę i bardziej nudziakowo nie mogę, bo wyglądam jak debil :D Ja muszę mieć wszystko z różowym podbiciem, bo takie odcienie mi najbardziej pasują :)
Nie miałam pomadek z Maybelline prócz tych płynnych matowych ale się pozbyłam bo nie lubiłam tej formuły, Nyx Milan też miałam ale nie lubiłam (ale kolor boski), Mac Brave nie testowałam, natomiast Lip Glowy z Diorka UWIELBIAM. Kocham po prostu. Mam obecnie 2 sztuki 001 i z tej nowej serii Raspberry, jakiś czas temu zużyłam 005 Lilac, też kochałam. Lip Glowy z Diora są w mojej top 3 ever więc zawsze będę je kupować :)
Ja miałam prawie 500szt szminek, rok temu 2/3 oddałam moim 3 przyjaciółką a 1/3 poszła do kosza bo była miernej jakości. Na ten moment dalej mam ich sporo :) Według mojej listy 186, ale podejrzewam, że niedawnych zakupów z dwóch ostatnich miesięcy jeszcze nie dopisałam :) Nie umiem ani zużyć, ani się pożegnać z pomadkami, podobnie mam z paletami do oczu :(
OdpowiedzUsuńTo faktycznie troszkę ich było :) Ja w szczytowym momencie miałam chyba 68 produktów na usta, teraz mam 44 pomadki i 4 błyszczyki, co wciąż uważam za ogromną ilość, więc będę starała się zejść z ilości, bo mam niestety tylko jedne usta i nawet reaplikując produkt kilka razy w ciągu dnia to się jednak wolno zużywa (a za to przeterminowuje się dość szybko, więc to jest kasa wyrzucona w błoto). To jest na chwilę obecną moja najbardziej problematyczna kategoria, więc muszę się z nią uporać. Oczywiście nie chcę mieć na koniec tak, że zostanie mi 1 pomadka, ale 20 sztuk czy 15 to by był optymalny wynik możliwy przeze mnie do zużycia przed datą ważności i miałabym pewność, że nic mi się nie zepsuje :) Niestety mejkap jest dość problematyczny do zużywania, bo kurde zużywa się wieki :D
Usuń