sobota, 1 kwietnia 2017

Zużycia marca

Dzisiaj wpis łatwy i przyjemny, bo pokażę Wam, co udało mi się zużyć w ubiegłym miesiącu. Wyszło tego całkiem sporo, więc będzie dużo pisania, także bez przedłużania zapraszam na przegląd:
* Organique Milky Sugar Peeling - kiedyś lubiłam peelingi cukrowe tej marki, ale przy tym opakowaniu odniosłam wrażenie, że teraz one są bardziej tłuste i zostają na skórze, mnie się to nie podoba. Zapach wciąż piękny, jednak przez przesadną tłustość nie wiem, czy zdecyduję się na kolejne opakowania.
* Organique Creamy Whip Greek - moja ukochana pianka do mycia ciała, uwielbiam i jak teraz przyjadę do Polski to znowu zrobię zapasy na kilka miesięcy.
* Organique Shea Butter Body Balm Greek - zapach w niczym nie przypomina pianki powyżej, dodam więcej - jest irytujący dla mnie. Prócz tego ten produkt jest tak tłusty i ma tak dziwną konsystencję, jakby granulkowatą, że nie daje się go dobrze nałożyć i trzeba go długo rozsmarowywać. Jak już to uczynimy to nie ma mowy, żeby się nam wchłonął, także dla mnie to jest porażka roku za duże pieniądze. Bardzo, ale to bardzo nie polecam, chyba, że lubicie, jak Wam się produkt nie wchłania w skórę, nie nawilża, nie natłuszcza i generalnie nie robi nic.
* Dove szampon i maska Intensive Repair - tą serię bardzo lubię, maskę stosowałam bardziej jako odżywkę, aniżeli maskę, pomagała rozczesać włosy i o to mi chodziło, więc jestem całkiem zadowolona, szampon też jest w porządku, chociaż cudów nie robi, ale pachnie, oczyszcza i nie obciąża, także dla mnie to wystarczy.
* Imperial Leather - pianka do mycia Cherry Blossom & Vanilla, która nie jest jakaś super zjawiskowa, ale całkiem ładnie pachnie i dobrze oczyszcza skórę nie wysuszając jej, więc ja nie mam zastrzeżeń, chociaż nie jest to produkt must have.
* Escada Magetism 75ml - miałam ten flakon już bardzo długo, kiedyś zapach mi się ogromnie podobał, a ostatnio mi się coś odmieniło i nie mogłam go znieść, drażnił mnie i kłuł w nozdrza dosłownie, więc zdecydowałam się go pozbyć (jest jeszcze jakaś 1/4).
* Shiseido Ever Bloom 30 ml - pokochałam ten zapach, stanął na szczycie listy ulubieńców obok Romance od Ralpha Laurena. Jest świeży, kwiatkowy i dziewczęcy, z przyjemnością zużyłam ten flakon i już używam następny, większy :)
* Bielenda Super Power Mezo Serum 30 ml - serum nawilżające, które bardzo dobrze się wchłaniało i zostawiało skórę nawilżoną, czyli dokładnie tak, jak producent obiecał. Nie mam się do czego przyczepić, no może oprócz wydajności, bo ta butelczyna starczyła mi na niecałe 1,5 miesiąca przy codziennym dwukrotnym używaniu.
* Garnier Moisture Bomb - moje ostatnie odkrycie. Ogólnie gardzę maskami, bo u mnie nic nie robią, ale jak zobaczyłam te w sklepie, to zachciało mi się spróbować i muszę powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczona. Świetne nawilżenie do tego stopnia, że mam wrażenie, że moje zmarszczki są wypełnione, oczywiście efekt wygładzenia nie jest długotrwały, ale efekt nawilżenia już tak. Jedyny minus jest taki, że nie lubię zimnego uczucia, kiedy je mam na buzi, ale jest to do zniesienia. Dwie zużyte, kolejne dwie w zapasie.
* Tołpa Dermo Face Futuris 30+ (wersja bogata) - ma cudowny zapach, chyba najpiękniejszy zapach ze wszystkich kremów, jakie dotychczas używałam, ale niestety nie robi nic prócz nawilżenia skóry i się roluje, także nie wiem, czy kupię ponownie, ale pewnie nie, skoro na rynku jest tak wielki wybór.
* Diorskin Nude Tan 001 Aurora - bardzo dobrze wspominam ten bronzer, chociaż nie kupię ponownie, bo aż takiego szału nie zrobił, a na rynku jest Nars Laguna, więc wrócę do tamtego. Diorowy służył bardziej do ocieplania twarzy ze względu na swój odcień i był ze mną bardzo długo, także wydajność na plus. Zastanawiam się też, czy go przypadkiem nie wycowano.
* Bebe pomadka ochronna - zażyczyłam sobie od Mamy z Pl jedną sztukę, kupiła mi 4, także sobie powoli używam. Nakładam je podczas wykonywania makijażu i kiedy kładę sie spać. Może super właściwości nawilżających nie mają, ale suchych skórek na wargach nie odnotowałam, więc jest dobrze.
* Xlash - odmiana po Rapidlash, mam wrażenie, że to serum słabo działało, do tego moje rzęsy już się przyzwyczaiły do odżywek i są tylko trochę dłuższe niż moje naturalne (ale nie ma ich więcej ani nie są grubsze), ja mam z natury w ogóle bardzo długie rzęsy, więc szału z efektem nie było.
* Inglot Nail Whitener - uwielbiam tą odżywkę do paznokci, sprawia, że płytka wygląda na zadbaną i wypielęgnowaną. Szkoda tylko, że wytrzymałość to u mnie max 3 dni, ale i tak odkupię, bo lubię efekt, jaki daje.
* gąbka do makijażu z Primarka - jestem na nie, używałam jej 1,5 miesiąca, w międzyczasie cała się poszarpała i popękała, do tego była twardsza niż oryginał, chociaż trzeba jej oddać, że podkład nakładała dobrze. Teraz jednak wróciłam do oryginału i to jest niebo a ziemia, już chyba nie kupię odpowiedników, bo po prostu oryginał robi robotę i nie wygląda jak wyciągnięty z gardła po miesiącu.
* Nyx Highlight & Contour Pro Single Soft Light - kupiłam ten puder żeby używac jako matowy rozświetlacz, ale ostatecznie zużyłam jako bazowy cień do powiek, szału nie zrobił, ale zużyłam do końca, więc zły też nie był. Jako matowy rozświetlacz mi się jednak nie podobał, wolę błyszczące wykończenie. Nie kupiłabym ponownie, bo nie mam do niego żadnej paletki, a ze względu na jego przeciętność nie mam też zamiaru takowej kupić, więc upierdliwe jest transportowanie go.
Próbaski: Podkład z Armaniego Maestro Glow w numerze 2 - jest tak fajny, że chcę pełnowymiarowy, także będzie jeszcze pora na recenzję. Armani Lasting Silk w odcieniu 4 okazał się za ciemny (kiedyś miałam numer 2 i był dobrze dobrany kolorystycznie, nie wiem, co mi odbiło, żeby wziąć numer 4, chyba myślałam, że on będzie jakiś lepszy). Power Fabric jest delikatny, ale mocno kryjący i o matowym wykończeniu, mnie się to nie podoba na twarzy, także mimo tego, że miałam próbkę za ciemnego odcienia wiem, że jasnego nie chcę próbować, bo takie wykończenie mnie nie zadowala. Macowy nowy podkład Next To Nothing też chciałam przetestować. Osobiście jestem na nie. Chociaż wykończenie na twarzy jest bardzo naturalne, to kolorystyka zrąbana na maksa. Odcień Light jest różowo-pomarańczowy, 1,5 tonu za ciemny i jeszcze ciemnieje, także ja podziękuję, bo to jest najjaśniejszy z nich.
Próbki z Kiehlsa - żadna z nich mnie nie urzekła, a ten krem pod oczy wg mnie jest trochę lepiej wchłaniającą się wersją ich sławetnego kremiku pod oka z Avokado. Not impressed, wciąż uważam, że prócz Midnight Recovery Concentrate nic w tej marce nie jest warte uwagi.

Ufff, dotrwaliście do końca? Jak Wasze zużycia?

16 komentarzy:

  1. Ooo, właśnie będę próbować tej maski Garniera. Podarowała mi ją pani dermatolog;) Opinie są podzielone, ale jak Ty jesteś zadowolona to i ja mam szansę:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie te maski są naprawdę fajne, dobrze nawilżają. Może nie jakoś spektakularnie i na długo, ale jednak. W przeciwieństwie do innych, które miałam. Daj znać, jak u Ciebie się sprawdzi :)

      Usuń
  2. Kolorystyka Next To Nothing, to dla mnie porażka - a tak bardzo liczyłam na ten podkład. Power Fabric mi się podoba, ale trzeba lubić ten rodzaj wykończenia (a Ty czasem nie masz suchej cery? ;)) niemniej sama zastanawiam się, bo...sama nie wiem. Muszę go chyba jeszcze potestować, aczkolwiek dumam nad Shisiedo.
    Miałam się skusić na tę pomadkę z Mac Flowerscope, i jeszcze dumam, bo jednak chciałabym zejść z ilości a jak znam siebie, to na jednej się nie skończy :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to jest porażka do kwadratu... W czwartek lazłam na stoisko podekscytowana, a jak je zobaczyłam, to mi mina zrzedła i ręce opadły, przetestowałam sobie odcienie na dłoni i już wiedziałam, że będzie kiepsko, ale na wszelki wypadek wzięłam też próbkę i w domu ponownie się przekonałam, że to jest kolorystyczna tragedia. Nałożyłam jednak na twarz, co by nie było, że nawet nie sprawdziłam, jak on leży. Zmienił mi gębę w różo-pomarańcz i ściemniał, a wykończenie jest takie, jak w wielu dostępnych już na rynku podkładach, także dziękuję, postoję :D
      Ja mam cerę suchą w stronę mieszanej, Power Fabric wyglądał na mnie bardzo sucho i tak płasko, chociaż właściwości kryjące są super, tyle, że ja niemalże nie mam co przykrywać, no i ta suchość, która niekoniecznie wygląda dobrze na kobiecie w moim wieku :D
      Skuś się na Flowerscope, bo niedługo nie będzie, a to odcień wart grzechu :) I nie martw się o ilość, ja już się nie martwię i żyje mi się jakoś spokojniej :DDD

      Usuń
    2. hihihi niby tak, ale taka filozofia działa u mnie tylko w przypadku perfum i pędzli do makijażu :D Zaczynam szykować kolejny zestaw do "denkowania", bo z tego ostatniego mało co zostało a przy okazji stwierdziłam, że są rzeczy których używać w ogóle nie zamierzam. Sięgnęłam też po "stare" hity i okazały się lepsze niż to, co niby jest takie hiper-super ;) Chciałabym dojść do takiego momentu, w którym np. pomadki do ust kupuję wyłącznie na bieżąco. Tak jak tusze, podkłady, pudry etc. Wiem, że najgorzej będzie z różami, ale liczę na identyczną weryfikację, którą daje mi zestaw "denko".

      Mnie przed zakupem Power Fabric właśnie chyba powstrzymują suche partie twarzy (cały obszar policzków), na których tego typu wykończenie faktycznie nie jest moim ulubionym i tak jak wspominasz, że jest za sucho i płasko. Stąd też pomysł, że może kupić dwa podkłady o czym wspominałam przy okazji nowości Shiseido.
      Dowaliłaś z tą kobietą w Twoim wieku :P - to ciekawe, co ja mam napisać trololo :DDD

      Usuń
    3. U mnie ta filozofia działa na pomadki i biżuterię :DDD
      A jeśli chodzi o zestawy do denkowania to stwierdziłam, że tak jak sobie założyłam denkuję po kolei, ale czasami sobie zmieniam, to znaczy na przykład denkuję róż i używam go codziennie, ale raz na 2 tygodnie użyję innego, tak dla małej odmiany, a potem po jednym dniu tego innego wracam do tego do zdenkowania :D I jestem już na etapie, że rzeczy, których używać nie chcę i nie będę pozbyłam się już dawno temu, także zostało mi już tylko to, co faktycznie chcę zużyć :) U mnie to jest chyba tak, że nawet nie zależy mi na byciu na etapie, że pomadki kupuję na bieżąco, bo ja po prostu lubię mieć ich dużo, mi to sprawia radość, że widzę, że jest ich tak wiele :) Ale na przykład wiem, że tych róży zamiast 10 mogłabym mieć 3 czy 4 i też by było klawo :) Tak samo z cieniami do powiek, z bronzerami i z rozświetlaczami (chociaż ostatnio po 2 latach niekupowania spodobał mi się jeden Macowy i zamierzam go nabyć, bo naprawdę mocno mi wpadł w oko).
      Power Fabric w moim odczuciu nie będzie dla każdego, ja celuję w zupełnie inną stronę, typu Armani Maestro Glow :D Aaa, zapomniałabym, nie widziałam nigdzie tej nowości podkładowej Shiseido, jak ten podkład się nazywa? :)
      A z tą kobietą w moim wieku, no cóż począć? Nastką już niestety nie jestem :DDD Ale najważniejsze, że czujemy się jak nastki :D

      Usuń
  3. dobrze wspominam pomadki Bebe:) maskę z Garnier miałam różową wersję i efekt nawilżenia był, ale miałam wrażenie, że krótkotrwały. Też nie lubię tego zimnego uczucia :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie są rewelacyjne, ale na usta, ktore nie są mocno przesuszone się nadają:) A co różowa maska robi? U mnie jest tylko ta niebieska :)

      Usuń
  4. Lubiłam Escadę Magnetism, ale z wielką ulgą ją zużyłam :-)
    Podkład Armani Power Fabric bardzo mnie zachwycił. Może kiedyś go kupię, ale chwilowo nie planuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojęcia nie mam, co się stało, że zaczął mi aż tak przeszkadzać ten zapach, bo przeciez naprawdę często i chętnie go wcześniej używałam, a teraz jak się psikałam to miałam ochotę zmywać za każdym razem, choć pachnie identycznie, jak wcześniej :D
      Rozumiem zachwyty nad Power Fabric, bo rzeczywiście zapowiada się nieźle, tylko mi wykończenie się nie podoba, więc to już go skreśla.

      Usuń
  5. Przeczytałam z zainteresowaniem:) Nie miałam peelingów Organique, bo szkoda mi kasy na produkty nie oszukujmy się, które są tylko chwilę na skórze, a mogę podobny efekt użyć za pomocą szorstkiej rękawicy + ewentualnego po balsamowania ciała. Na te klasyczne masła też nie zdecydowałam, ale z serii czekoladowej to było miłe doznanie. Teraz używam serii dermo expert na cellulit, nie wierzę, że zniknie, ale lubię wszelkie dodające jędrności skórze specyfiki. Właśnie wczoraj opisałam moje wielgachne denko i pojawi się w pon. na blogu, bo chcę trzymać stały rytm publikacji.
    Zainteresował mnie też zapach Shiseido po Twoim opisie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś kupowałam te peelingi ciągle, mam nawet jeszcze jeden w zapasie i odnoszę mocne wrażenie, że zostały zmienione, a ja nienawidzę tłustości, więc chyba zrezygnuję z kolejnych zakupów i postawię znowu na peelingi z Perfecty, bo też są świetne. Rękawicy próbowałam, ale jakoś nie miałam specjalnej przyjemności z używania, więc ją wywaliłam :D I wiem, że absolutnie produkty typu "masło" u mnie nie przejdą, ja musze mieć balsam, co się wchłonie i trochę nawilży, a nie jakieś klejuchy, co się nie chcą wchłaniać i tylko siedzą na skórze nic nie robiąc.
      Zapach Shiseido jest bardzo, bardzo "mój", mam kilkanaście flakonów perfum, ale musi być w tym coś wyjątkowego, skoro udało mu się wspiąć na sam szczyt szczytów z Romance ;D

      Usuń
  6. Zainteresowała mnie maseczka Garnier, może być super fajna na lato;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypróbuj, może też Ci się spodoba :) Faktycznie, jakby było bardzo ciepło w lecie to ona by była świetna do orzeźwiania cery :)

      Usuń
  7. Niestety nie znam niczego, ale zaciekawiła mnie pianka do mycia, bo nigdy nie miałam takiej formy myjadełka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo marek teraz już takie robi, teraz Nivea wypuściła coś takiego, właśnie jestem w trakcie jej używania i po pierwszych wrażeniach śmiem twierdzić, że bym kupiła ponownie :)

      Usuń