poniedziałek, 2 grudnia 2019

Zużycia listopada

Pomimo mojej ponad 2 letniej przerwy od bloga nie przestałam fotografować i notować swoich zużyć kosmetycznych. Szczególnie zależało mi na tym, żeby zobaczyć, ile kolorówki zużywam w ciągu roku, ale z pielęgnacji też się rozliczałam, żeby nie kupować za dużo. Całościowe podsumowanie kolorówki pojawi się pewnie w styczniu, natomiast dzisiaj starym dobrym zwyczajem pożegnam się ze wszystkimi pustaczkami listopada.
* Mac Fix + - chyba nigdy nie pojawiła się o nim żadna wzmianka na blogu, a to już moja 3 lub 4 butelka. Uważam ten spray za naprawdę fajny kosmetyk, pięknie odświeża, scala makijaż i nadaje mu takiej 'szlachetności'. Nie jest to preparat do utrwalania i przedłużania trwałości makijażu, ale ja kupując go dokładnie to wiedziałam, więc tego nie oczekuję. Następne 2 butle mam w zapasie.
* Eveline Extension Volume - z tym tuszem miałam naprawdę love/hate relationship. Na początku go szczerze nie lubiłam, sprawiał, że moje rzęsy wyglądały jak owadzie nóżki, a do tego zostawiał pandę pod oczami w ciągu dnia. Z czasem jednak konsystencja się nieco zmieniła i dawał ładny efekt, panda też przestała się pojawiać. Na końcu żałowałam, że to już koniec. Szczerze powiedziawszy też byłam zaskoczona, jak długo ten tusz pozostał świeży. Przeważnie tusze mam na miesiąc, w porywach do 1,5 bo potem wysychają. Ten starczył na 3.
* Estee Lauder Color Envy Lipstick odcień Powerful - Miałam ją już dość długo, dlatego postanowiłam wykończyć i skupiłam się na zużywaniu jej, co zajęło mi jakieś 2 miesiące przy codziennym używaniu. Kolor bardzo ładny, konsystencja też bez zarzutu, miałam jednak wrażenie, że w ciągu dnia trochę wysuszała mi usta.
* Urban Decay cień Virgin z palety Naked - kochałam i uwielbiałam tą paletkę, więc jestem niepocieszona, że została wycofana, a na jej miejsce wprowadzono odświeżoną i moim zdaniem brzydszą wersję. Został mi jeszcze 1 cień z tej palety, bo wszystkie zdepotowałam do większej kasetki. Odcień Virgin nie był moim ukochanym, ale pięknie rozświetlał wewnętrzny kącik powieki i nadawał się też na powiekę ruchomą.
* Golden Rose Dream Lips Liner w odcieniu 521 - moje 3 opakowanie. Ta kredka pasuje niemalże do każdej różowej pomadki. Jest odpowiednio miękka, ma wspaniały pigment i jest trwała na ustach. Cena jest tak niska, że to jest nieporozumienie :D Mam 3 w zapasie w tym kolorze. Uważam, że ta konturówka jest lepsza niż te z Maca.
* Bielenda Mezo Serum Korygujące - fajnie się sprawdza, jeśli ktoś ma niewielkie problemy z cerą i drobne niedoskonałości. To serum je wycisza i ładnie goi. Konsystencja szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy na skórze. To już moje 2 opakowanie i wciąż jestem zadowolona, pewnie kiedyś odkupię.
* La Roche Posay Redermic C Eyes - krem pod oczy, zachwalany w internetach u mnie nie zrobił niemalże nic. Trochę nawilżał i to w sumie na tyle, skóra pod oczami nie była przesuszona, ale żeby on jakieś cuda robił to nie zauważyłam, ani siności nie zlikwidował, ani nic nie napiął, a używałam go 3 miesiące po 2 razy dziennie.
* Metroderme Rozex - ten kometyk nie miał się tu znaleźć, bo jest to produkt na receptę i na konkretne schorzenie skórne, ale pomyślałam, że skoro używałam go ponad 3 miesiące na noc zastępując nim inne kremy do twarzy, to liczy się jako krem do twarzy i w zużyciach też się znajdzie.
* Avene Triacneal Expert - minis kremu do twarzy, miałam wrażenie, że za każdym razem, jak go nakładałam na noc, to rano budziłam się z gorszą cerą, niż jak się kładłam spać, także zużyłam, ale miłości z tego nie było, do tego zapach mi bardzo nie odpowiadał. Powrotu nie będzie.
* Mixa Hyalurogel - kosmetyk ten kupiłam po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji na Wizażu. Jeju jakie to jest badziewie to szok. Niby żel micelarny do demakijażu ale: miałam podobny żel i normalnie nakładałam sobie na wacik i zmywałam mejkap z twarzy i tamten zmywał ten mejkap znakomicie, tutaj nie dość, że wszystko się rozlewa z wacika, to jeszcze makijaż jest niedomyty, oczy szczypią. Miałam też taki żel micelarny do mycia twarzy z Garniera, to myślałam, że to będę używać w ten sposób, wiecie, tak z wodą. To się absolutnie do tego nie nadaje, bo nałożone na twarz dłońmi nie zmywa makijażu tylko go rozmazuje. Zapomniałam też napisać, że podrażnia oczy i skórę, po każdorazowej próbie zmycia makijażu miałam na twarzy czerwone plamy, a oczy mnie piekły. Dla mnie bubel straszny, pomęczyłam się z nim, skoro już go kupiłam, ale więcej na pewno nie kupię, bo to jest do niczego.
* Avene Cleanance - znam i używam od kilku lat, co i rusz kupuję nowe buteleczki. Mimo tego, że nie zawiera mydła to fajnie się pieni, przyjemnie pachnie i dobrze oczyszcza skórę z wszelkich brudków. Mimo tego, że jest dość silny, to nie wysusza mojej skóry i mogę go używać nawet 2 razy dziennie, mam kolejne butelki w zapasie :)
* Tołpa Dermo Face Physio Tonik-Serum 2w1 - Jaki ten produkt jest cudny, aż nie wiem, jak go opisać. Jest to tonik o konsystencji wody, ale o bogatszej formule, po nałożeniu na twarz czuje się natychmiastowe nawilżenie, a do tego przyjemny zapach umila stosowanie. Jestem bardzo na tak. Jeden z lepszych kosmetyków do twarzy, jakie poznałam w tym roku.
Tu jeszcze 2 saszetki jak jestem w temacie pielęgnacji twarzy: Próbka pianki do mycia z Estee Lauder. Przyjemna delikatna konsystencja, ale zapach strasznie dziwny. Na skórze podczas mycia czuć, jakby to był produkt nawilżający, ale po myciu skóra jest piszcząco czysta. Bardzo ciekawe zjawisko. Jestem zaciekawiona, może kupię pełen wymiar na spróbowanie. Jedyne, co mi nie pasowało, to ten zapach. Saszetkę z Purito dostałam to jakiegoś zamówienia z Korei, całkiem nieźle nawilża ta esencja i dobrze się wchłania. Więcej nie powiem, bo starczyła mi na 2 razy, ale odniosłam pozytywne wrażenia.
* Perfecta Creme Brulee - mój ukochany peeling do ciała za śmieszne pieniądze, niestety ten zapach został wycofany, na półkach zostały tylko owocowe, za którymi ja nie przepadam. Mam jeszcze jeden który już zaczęłam używać, jak się skończy, to będę bardzo niepocieszona. A co do peelingu - super moc ździerania naskórka, cudnie słodki zapach i przyjemna, nie olejowa konsystencja. Wszystko mi w nim pasuje i zużyłam już chyba z 7 opakowań. Ach, szkoda, że go wycofano...
* Isana Coconut Water - uwielbiam żele do mycia tej marki. Mają wspaniałe zapachy, fajną konsystencję, dobre właściwości myjące i słodkie opakowania, a do tego cena to jest jakiś żart. Nie widzę różnicy pomiędzy poczciwą Isaną, a żelem z Bath and Body works, więc różnicę w cenie wolę sobie dołożyć do zakupu droższego kosmetyku kolorowego. Zapach Coconut Water bardzo mi przypadł do gustu, bo pachniał delikatnie, nieco owocowo, bardziej jak mango, niż jak kokos, ale właśnie to mi w nim pasowało. Bardzo przyjemnie mi się go używało i na pewno do niego wrócę.
* Dove pink kostka - używam tylko i wyłącznie do mycia Beauty Blendera i pędzli. Sprawdza się znakomicie, domywa wszystko. Lubię zapach tej wersji pink i jeśli myję nią dłonie (co się jednak zdarza rzadko) to są przyjemne w dotyku i ładnie pachnące, także mogę tylko polecić.
* Gliss Kur Total Repair szampon i odżywka do włosów - co to są za buble wszechczasów, to po prostu nie ma słów. Nie sądzę, że kiedykolwiek miałam tak gówniane kosmetyki do mycia włosów, jak te dwa. Szampon owszem, oczyszcza włosy, ale pozostawia je strasznie szorstkie i suche, takie strąkowate, wzmaga też plątanie. Natomiast odżywka po nałożeniu mam wrażenie że dosłownie znika, dodatkowo wzmaga to odczucie strąkowatości, porowatości włosów, spuszenia i suchości. Nie da się ich rozczesać prawie wcale, a powiem szczerze, że ja odżywki kupuję nie dla jakichś walorów, tylko dla tego poślizgu, który ma mi pomóc rozczesać kłaki. Tu o poślizgu czy czymkolwiek pozytywnym można jedynie pomarzyć. Z trudem, naprawdę z wielkim trudem zużyłam te 2 produkty. Nigdy więcej. Niestety jestem zrażona do marki, bo wcześniej miałam też szampon i odżywkę z takiej różowej serii i też były o kant tyłka potłuc, może nie aż tak tragiczne jak te, ale nie odkupiłabym.
* Jantar - któreś z kolei opakowanie. Nie wiem, czy ta wcierka pomaga, ale zauważam od czasu do czasu wysyp baby hair, więc mniemam, że nie szkodzi. Jak widzę na sklepowych półkach, to kupuję i robię sobie zapas, ale nie jest to taki preparat, żebym w te pędy biegła kupić, jak mi się kończy. Jak zobaczę znowu na półce w sklepie, to odkupię :)
* kępki rzęs - przypadkowa marka. Zauważyłam, że moje oczy ładniej wyglądają, jak dokleję sobie kilka rzęsek. Moje naturalne rzęsy są bardzo długie, ale jest ich mało i źle się układają, więc jak podkręcam je zalotką i dodaję kilka lub kilkanaście włosków (serio, ja doklejam pojedyncze włoski, które najpierw odcinam z kępki, tak jakby się robiło metodą 1:1 - 1 włosek sztuczny do 1 mojego naturalnego :D), to to spojrzenie wygląda naprawdę fajnie i w miejscach, w których rzęs mi brakuje albo jest ich mniej (lewe oko, mówię o tobie XD), to mogę takim sposobem wyrównać sobie braki. Kupuję zawsze przypadkowe, w sumie jak najtańsze kępki, bo i tak je obcinam i używam jednorazowo, więc nie zależy mi na super jakości i trwałości. Wcześniej tego nie robiłam, ale zaczęłam zabawę z kępkami, jak kiedyś przycięłam sobie zalotką rzęsy i brakowało mi ich na pół centymetra i musiałam to jakoś zamaskować :D To było dawno temu, ale mnie w sumie zapoznało z takim sposobem. To jest też fajna metoda, jak np w jednym miejscu macie te rzęsy krótsze troszkę, bo dopiero rosną, można sobie dokleić 1 do 1 i wygląda, jakby już były długie.
Ale się rozpisałam o kępkach :D

To już całe moje zużycia z listopada. Coś znacie, coś lubicie? Mam też do Was pytanie - czy możecie mi polecić jakąś fajną wcierkę do skóry głowy? Taką, która u Was się sprawdza. Chciałabym przetestować coś nowego, a w sumie znam tylko Jantar. Z góry bardzo dziękuję :)

18 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemne i spore denko kochana :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję bardzo, przyznaję, że całkiem nieźle mi poszło w listopadzie :) Ciekawe, czy grudzień będzie równie owocny :D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jest naprawdę fajny, na tyle fajny, że kupilam kolejne opakowanie i czeka w zapasie. Szkoda tylko, że on nie jest wszędzie dostępny. Pamiętam, że za 1 razem kupiłam go w hebe, a potem już nie był tam dostępny, za to Rosman miał :)

      Usuń
  3. A mi zapacg tego żelu z Isany nie przypadł do gustu, to już lepszy jest w Fa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z Fa nie miałam za wiele żeli, pamietam, że miałam taki różowy i niebieski w przezroczystej takiej świecącej butelce (znaczy naklejka z takimi świecidełkami), to one mi słabo pachniały. Isankę bardzo lubię, nie wszystkie zapachy, ale większość jest fajna :)

      Usuń
  4. O kosmetykach do włosów Schwarzkopf nie mogę powiedzieć nic dobrego.
    Miałam duet z innej serii i również porażka:/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja więcej nie kupię absolutnie, dla mnie to są buble jak nie wiem. Ale miałam od nich tą mgiełkę do włosów to była ok, nie żaden szał, ale miałam wrażenie, że pomaga w rozczesywaniu, natomiast ich szampony i odżywki to jakieś nieporozumienie...

      Usuń
  5. Podziwiam za wytrwałość i cierpliwość przy tworzeniu wpisu denko :) Ja sama nie daję rady, ale z wielką przyjemnością czytam takie wpisy i recenzje na blogach. Zawsze można poznać kuszące nowości :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Faktycznie zdjęcia i opisanie produktów zajmuje wieki, ale ja z przyjemnością czytam takie wpisy u innych, wiem, że one są lubiane, więc sama też robię z nadzieją, że moja ostateczna opinia o produkcie komuś pomoże :)

      Usuń
  6. Nie słyszałam o tym peelingu Perfecta, a tu już wycofany... Szkoda, bo mnie zaciekawiłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dokładnie, kiedy go wycofano niestety, ale ostatnim razem, jak chciałam kupić to nie widziałam tej wersji Creme Brulee w żadnej drogerii, a inne wersje zapachowe były. Tak samo była jeszcze wersja trufle czekoladowe i ta też chyba została wycofana. Na półkach zostały jedynie te owocowe... Może jeszcze popytaj jakbyś chciała kupić, a nuż w jakiejś drogerii będą jeszcze mieli wersje Creme Brulee :)

      Usuń
  7. Zainteresowałaś mnie tym tonikiem 2w1 Tołpy. Będę miała na uwadze. ;) Natomiast żeli Isany nie lubię. Z butelki pachnie ładnie, a podczas mycia słabiutko :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tonik z Tołpy koniecznie obadaj, bo jest naprawdę fajny i wydajny jak nie wiem :D
      A co do żeli Isany to rzeczywiście - niektóre zapachy sa mniej intensywne, ale ja wciąż uważam je za dobre, bo czasem nie lubię, jak żel do mycia za mocno pachnie :)

      Usuń
  8. "(lewe oko, mówię o tobie XD)" - :))) mam podobnie tzn. kiedy kończy się cykl wzrostu rzęs i zaczynają zwyczajnie wypadać, to zawsze lewe oko wygląda jakby oberwało :D Jednak ja mam dość krótkie rzęsy i dzięki maskarom od Chanel jest mi łatwiej te "dziury" załatać :D

    Wcierki nie polecę, ale warto zdecydować się konsultację u trychologa. Bo tak wcieramy, szukamy i kombinujemy po omacku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje lewe oko jest strasznie wyliniałe :D Nawet nie z racji cyklu wzrostu rzęs, a tak jakoś mi się wydaje, a może nawet nie wydaje, tylko tak jest, że na nim jest tych rzęs mniej, a jeszcze jak jakieś właśnie są krótsze od innych to już całkowicie wygląda wyliniale :D
      Moje rzęsy są bardzo długie, ale mam je 3 na krzyż dosłownie, więc jak coś tam jest nie tak, to to zaraz widać, no i staram się 'dorównać' ilość do prawego oka, żeby jakoś było symetrycznie :D Na razie ta metoda z klejeniem sobie 1:1 mi się sprawdza, chociaż przyznaję, że jest bardzo czasochłonna, ale tak się do tego przyzwyczaiłam, że jakoś nie wyobrażam sobie tego nie zrobić :D

      Chyba będę musiała się wybrać do jakiegoś trychologa, bo teraz jak mi się ostatni Jantar skończył, to zauważyłam, że jednak więcej włosów wypada, ale też wyrosło mi mnóstwo baby hair ostatnio, one tak śmiesznie się układają :D Mam długie włosy i przedziałek zawsze na lewej stronie głowy i teraz tam gdzie on się zaczyna to wygląda, jakbym miała jakiegoś irokeza z baby hair i niczym to się nie chce uklepać :DDD

      Usuń
  9. Znam wcierkę Jantar i żel pod prysznic z Isany :) Mnie kuszą wcierki Sattva z napieknewłosy bo słyszałam o nich dużo dobrego :) To serum z Bielendy w końcu musi być moje :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jantar jednak jest fajny, teraz jak nie mam to zauważyłam, że jednak kłaki jakoś tak bardziej linieją, także chyba ta wcierka jednak coś tam robi :D
      Sattva mówisz? Nie słyszałam o tym, muszę się zainteresować:)
      A serum z Bielendy jest naprawdę fajne, a do tego nie kosztuje fortuny, więc warto spróbować :)

      Usuń