Zgodnie z zapowiedziami zaczynamy serię o różach, a więc na pierwszy ogień postanowiłam rzucić Diorka. Kupiłam go, nie będę kłamać, głównie z powodu tego, że był bardzo zachwalany w blogosferze, ale również byłam zachęcona tym, że według producenta ten róż reaguje na stopień nawilżenia twarzy i zmienia się tak, aby idealnie dostosować się kolorystycznie do naszej skóry.
Samo opakowanie oczywiście, jak na Diora przystało jest piękne - srebrne i błyszczące. Sroki będą zachwycone. Po otwarciu naszym oczom ukazuje się jeb twoja mać różowy barbiowy kolor, a obok pędzel, który jak to zwykle bywa w takich produktach nie nadaje się do niczego, jak to zawsze mówię - mogliby dać więcej produktu zamiast pędzli, no ale to jest do przeżycia.
Kolor różu na moich zdjęciach jest oddany prawie realnie, na pierwszej rycinie (zaczerpniętej z internetu niestety, bo za cholerę nie chciało mi wyjść błyszczące opakowanie na zdjęciu) kolor różu znacząco się różni. Pojemność tego cudaczka wynosi 7,5 grama. Konsystencja jest bardzo mięciutka, w miarę niepyląca. Po nałożeniu pędzelkiem na twarz bardzo łatwo go rozblendować. Wydaje mi się, że ciężko nim sobie zrobić krzywdę, chyba, że byśmy pół opakowania nałożyły na policzki. Kolor jest bardzo fajny dla dziewczyn o jasnej karnacji i nie zawiera drobinek.
Jeśli chodzi o ten efekt "dopasowania się" do odcienia skóry właścicielki to tutaj zrobiłam swatch:
Z lewej strony jest róż nałożony 5 minut wcześniej, a z prawej przed samym zdjęciem. Na dłoni nie widzę wyraźnego efektu zmieniania koloru, ale jak powiedziałam to zależy od nawilżenia cery, a dłonie to przecież inna część ciała, niż twarz. Zapewniam Was jednak, że na mojej twarzy widzę NIEZNACZNĄ zmianę koloru (nie oszukujmy się jednak, że odcień zmieni się całkowicie), jednak po kilku chwilach od nałożenia wygląda zdecydowanie lepiej, niż podczas samego nakładania.
Po roztarciu:
Jest to odcień bardzo delikatny, subtelny, powiedziałabym - bezpieczny, choć w opakowaniu nie wygląda zachęcająco. Bardzo fajnie ożywia twarz (ale który róż tego nie robi? Chyba tylko jakiś czerwony czy pomarańczowy). Jeśli chodzi o wydajność to jest całkiem spoko, może nie używam go codziennie, ale kilkadziesiąt razy już go użyłam i nie widzę dużego wgłębienia w produkcie, nawet wytłoczone literki się jeszcze uchowały. Nie mam pojęcia, ile on kosztuje, czy kosztował w Pl (bo to chyba wersja limitowana, choć nie mam pewności), ale ja nabyłam swój za śmieszną cenę 24funtów, także jest ok.
A Wy co o nim myślicie? Miałyście go może, a może ostrzycie sobie na niego zęby?
Moja ocena: 8/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale jest piekny!!! Mam na niego ogromna ochote :-D juz go chcialam kupic dawno, jak tylko go wprowadzili, ale wybralam wtedy cos innego, bo jeszcze za bardzo roze za mna wtedy nie chodzily i w sumie poza rozami ktore byly czescia kompaktow bronzer-roz, zadnych nie mialam. Jaki on jest piekny!!! Juz chyba wiem, na co zuzyje jakies moje punkty z bootsa :-D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba:) On faktycznie tylko wygląda tak strasznie różowo w opakowaniu, a w rzeczywistości na twarzy wygląda o wiele ładniej. Jest delikatny, nie taki, że nakładasz róż i jesteś jak ruska baba:)
UsuńŚliczniutki świeży kolorek, bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńI fajnie wygląda na twarzy:)
Usuńale się zgrałyśmy, właśnie wrzuciłam jego recenzję u siebie :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam go, pomimo początkowych obaw :) u mnie na twarzy się cudnie ociepla po kilku chwilach :)
:) haha, zaraz poczytam, co o nim sądzisz:) Ja też miałam co do niego trochę obaw, ale jednak okazał się bardzo dobry i nie pinky różowy na twarzy:)
UsuńMuszę go mieć! Jest przepiękny. Taki świeży i dziewczęcy :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że idzie druga fala zainteresowania tym różem :DDDD
Usuńjest piękny, ja się nie skusiłam na niego, teraz czekam na nową kolekcję :)
OdpowiedzUsuńWidziałam za to u Ciebie ten bronzer, który jest różem z Bobbi Brown i chyba ja się na niego skuszę:)
Usuń