Zanim zdecydowałam się na zakup tego różu słyszałam bardzo wiele pochlebnych opinii na jego temat. Mam coś takiego, że jak coś mi się spodoba (najpierw wizualnie oczywiście), to potem muszę jeszcze przeszukać pół internetu, żeby dowiedzieć się, jak toto działa, jaki daje efekt, czy inni użytkownicy też są z tego zadowoleni. A więc przeszukałam, dowiedziałam się i kupiłam.
Nie wiem, czy to ja sobie tak założyłam, czy zdjęcie na stronie NARSa wprowadziły mnie w błąd, ale myślałam, że ten róż jest trochę większy. Okazało się jednak, że opakowanie jest całkiem małe. Zawiera 4,8g produktu i zrobione jest z cholernie ciężkiej do wyczyszczenia plastiko-gumy, która brudzi się niemiłosiernie przy każdym dotknięciu.
Odcień to róż ze złotymi drobinkami i owe drobinki dają wrażenie, że róż wpada w koral. Na twarzy owe drobinki są widoczne, ale nie nachalnie, jednak tym z Was, które nie lubią drobinek ani brokatów na licu z pewnością taki efekt nie przypadnie do gustu.
Konsystencja tego produktu nie jest tak miałka i delikatna, jak w innych różach, które mam, ale wiem, że powodują to zawarte w nim drobiny.
Niestety przez tą konsystencję osypuje się, kiedy nabieramy go na pędzel. Przy próbie nałożenia na policzki niestety też się osypuje i powoduje problemy z roztarciem. Jednak kiedy uporamy się już z tymi wszystkimi niedogodnościami, to przetrwa na naszej buźce cały dzień. Zauważyłam jednak, że po kilku godzinach ma tendencje do blaknięcia. Nie migruje po całej twarzy, tylko zanika.
Kolor, jak widzicie jest dość uniwersalny i wygląda całkiem ładnie. Generalnie wydaje mi się, że zainteresowanie tym produktem jest duże głównie przez kolor (podobnie jak sławetny Coralista z Benefitu), jednak jakość tego różu mnie nie zachwyca jakoś super, nie wiem, czy dałabym za niego ponownie 21,50 funta. Jakość jest ok, chociaż nie jakaś super hiper (mam oryginał ze strony
NARS), no i obsługi trzeba się nauczyć. Chwilowo używam go rzadko. Uważam, że są lepsze róże za tą cenę, ale może jeszcze zmienię zdanie.
Moja ocena: 7/10
ładnie wygląda:) szkoda,że nie pokazałaś jak wygląda na twarzy:)
OdpowiedzUsuńNa swatchu dość wiarygodnie udało mi się uchwycić odcień, tylko maźnęłam mocniej, niż normalnie nakładam na twarz, w rzeczywistości będzie trochę mniej intensywny:)
UsuńDzięki wielkie za opinię! Jakbyś czytała w moich myślach :-) Ciężko się nad nim zastanawiałam i już prawie podjęłam decyzję o jego kupnie, ale teraz mówię mu stanowczo NIE! Wolę te środki przeznaczyć na chociażby Lagunę!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam pomóc:) Nie mogę powiedzieć, że to jest zły róż, bo tak nie jest, ale ja bym go drugi raz nie kupiła, jakoś tak nie spełnił moich oczekiwań do końca. Porównałam konsystencję Orgasmu i Coralisty ostatnio i Coralista ma nieco lepszą, bardziej miękką i miałką, przez co wydaje mi się, że może mniej się osypywać (albo wcale się nie osypywać - nie wiem, nie mam go) Laguny też nie mam, ale się nad nią zastanawiam:) Może za jakiś czas:)
UsuńDlatego teraz biorę pod uwagę tylko i wyłącznie róże Benefitu, bo jakby nie patrzeć są chyba jednymi z lepszych i każdy może znaleźć coś dla siebie. Miłego wieczoru :-)
UsuńNie przepadam za kosmetykami Benefit, ale spodobał mi się róż Hervana i Coralista w sumie też, ale musiałabym zobaczyć efekt na mojej twarzy, żeby zdecydować się na zakup któregoś z nich:) Ja również życzę Ci miłego wieczoru:)
UsuńJa jeszcze mojego nie rozpakowalam ;-p
OdpowiedzUsuń:) jak już go rozpakujesz i poużywasz to zdaj relację, co o nim sądzisz:) Kiedy wracasz?
UsuńJeszcze tylko dzisiaj 12 godzin pracy i jutro juz powinnam byc spowrotem :-D juppiiii
UsuńMam nadzieję, że dzień w pracy i te 12 godzin zlecą Ci szybko :)
UsuńNo troche nadgodzin musialam zrobic, ale juz skonczylam. Jutro odprawa o 7-mej rano :-) :-) miejmy nadzieje dotre do domu przed poludniem
Usuńlubię go bardzo! mój pierwszy NARSiakowy róż, to był Orgasm właśnie :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie jakoś tak średnio za nim przepadam. Chodziłam za nim i chodziłam, ale jak już w końcu przyszła do mnie przesyłka i użyłam jeden i drugi i dwudziesty raz to stwierdziłam, że to nie do końca to, czego oczekiwałam. Trochę jest jak dla mnie przereklamowany. Jak wspomniałam - nie jest zły, ale nie powoduje u mnie szybszego bicia serca:)
UsuńUwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy róz od NARSa :) mam sentyment do niego
Mój też pierwszy róż od NARSa, w zasadzie pierwszy i jedyny jak dotąd od nich kosmetyk, ale ja nie mam litości, ani sentymentu, jak coś jest średnie, to jest średnie:D Ale co osoba, to opinia przecież:)
Usuńnie miałam żadnego Narsa, kolor mi się podoba:) a Coralistę wspomnianego wielbię :D
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, która się nim zachwyca, chyba będę musiała iść go obadać dokładnie:) To znaczy macałam go już kiedyś i niby wiem, jaki ma kolor i jaki jest w dotyku, jaką ma konsystencję, ale muszę poprosić, żeby mi na twarz nałożyli, wtedy mogę wydać werdykt, czy kupię, czy nie:) Zgodnie z zasadą, że róży nigdy za wiele oczywiście:) No i jeszcze wciąż chodzę za tym Twoim bronzerem, który jest różem z Bobbi Brown:)
UsuńGdyby Ci się kiedyś znudził to daj znać!
OdpowiedzUsuńMoże nie znudził, ale wcale go nie używam, bo go nie lubię używać przez tą jego konsystencję, także jakbyś się chciała wymienić na coś fajnego to jestem otwarta na propozycje:)
UsuńHmmm. Marzy mi sie on, ale taka jakos przy takiej cenie dla mnie go dyskwalifikuje. Chyba mnie z niego wyleczylas!!
OdpowiedzUsuńTak jak napisałam - on nie jest zły, ale kurde za taką cenę spodziewałabym się czegoś więcej.... Choćby nie osypywania...
UsuńDo mnie właśnie ostatnio zawitał Orgasm z bronzerem Laguną. Jestem Laguną zachwycona, ale Orgasmem nie do końca. teraz czekam na kolejny róż Daydream. Mam nadzieję, że bardziej przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu myślałam nad zakupem Laguny, bo większość osób ją poleca, ale jakoś mi przeszło:) A Orgasm? Hmmmm... To jeden z najrzadziej używanych przeze mnie róży, po prostu go nie lubię...
UsuńKolor Orgasmu bardzo mi się podoba, ale jakoś na policzku jest za blady, ciężko się z nim pracuje. Ale wczoraj właśnie przybył do mnie Daydream i powiem ci, że jest niesamowity :) Ma świetną pigmentację i na policzkach trzyma się już dzisiaj u mnie od 9 rano, więc duży plus. Za jakiś czas, jak już go dobrze przetestuje dam znać na blogu co o nim myślę.
UsuńKolor w opakowaniu też mi się podoba, ale pigmentacja już o wiele mniej, używam go najrzadziej ze wszystkich, bo po co się wkurzać? :) Swego czasu podobały mi się też paletki cieni Narsa, ale jak je zobaczyłam na żywo i wiedziałam, że to takie maleństwa to jakoś mi się odechciało je mieć.
OdpowiedzUsuńDaj znać koniecznie, jak Ci się też róż sprawuje:)