Od bardzo dawna szukam skutecznego sposobu na malowanie kresek, które będą trwałe, będą czarne, będą utrzymywały się cały dzień i przede wszystkim - będą trzymały się tak dobrze, że po podkręceniu rzęs zalotką produkt, którym ową kreskę zrobiłam nie odbije się na niej znikając z mojej powieki. Najbliżej ideału póki co jest robienie kreski cieniem na mokro, chociaż wiadomo - kreska cieniem nigdy nie będzie miała tak ostrego kształtu, jak kreska namalowana pisakiem.
Po próbach z eyelinerami żelowymi i wciąż szukając ideału postanowiłam skusić się na Diorowy Art Pen.
Z początku myślałam, że znalazłam swój Święty Graal, jak zobaczyłam tą końcówkę:
... niestety rzeczywistość okazała się smutna... Owa końcówka jest tak giętka, że nie ma mowy namalować kreski samym końcem tej gąbczastej struktury! Co więcej - ta giętkość najbardziej się objawia dokładnie jakieś 3-4 milimetry od końca, czyli jeśli przyłożymy koniec pena do skóry, to nie namalujemy prawie nic, a jak dociśniemy trochę mocniej, do gąbka się zgina właśnie w miejscu 3-4 mm od końca i wtedy ciągniemy cały ten kawałek po powiece malując sobie jakieś bazgroły. Jeszcze nigdy z czymś takim się nie spotkałam, ale dla mnie to jest niedorzeczne, jak można tak gówniane rozwiązanie wymyślić. Oczywiście jak ktoś ma 5 godzin rano na malowanie, to spoko można się pobawić i będzie git, ale ja mam nie więcej niż 2 minuty na zrobienie kreski i nie mam czasu się bawić w takie głupoty, chociaż raz się pobawiłam i i tak nie wyszło tak, jak miało wyjść, chociaż od kilku lat codziennie jednak kreski maluję i laikiem nie jestem.
Po uporaniu się z namalowaniem kreseczki możemy się cieszyć tym, że bardzo szybko zasycha, kolor również jest czarny, a nie szaro-czarny, czy czarno-niebieskawy, po prostu intensywna czerń. Niestety z moich wymagań ten pisak nie spełnia wymagania 'nie schodzenia' pod wpływem zaciśnięcia na rzęsach zalotki. Niestety mimo odczekania i dopiero wtedy podkręcania część koloru zostaje na zalotce. Oczywiście można to naprawić domalowując tą zabraną przez zalotkę część, ale znowu mamy do czynienia z tą gównianą gąbką i perspektywą rozwalenia sobie tego, co już było do tej pory namalowane.
Ja wpadłam jednak całkiem niedawno na dość oryginalny pomysł i obcięłam część tej gąbki - oczywiście nie na płasko, tylko tak, żeby wciąż tworzyła szpic i żeby dało się nią malować. Czy jest lepiej? Tak i to o wiele lepiej, choć nawet po obcięciu ta gąbka jest trochę miękka i przysparza nieco trudności, ale w ogóle to nie ma porównania do tego, co było wcześniej,kiedy gąbka miała swój oryginalny kształt.
Ten napis został wykonany jeszcze zanim obcięłam część końcówki - widać wyraźnie, że niektóre miejsca są cieńsze, a niektóre grubsze - to wszystko przez ta beznadziejną gąbkową końcówkę i przez 'ciągnięcie' tych kilku milimetrów kiedy mocniej przycisnęłam pisaka do skóry.
Zastanawiałam się, czy kupiłabym go ponownie, bo jednak działa, jest czarny, po obcięciu też jest ok, ale do cholery nie po to płacę tyle kasy, żeby musieć sobie podrasowywać produkt, który za taką cenę powinien być niemalże doskonały... Gdyby zmienili jakoś tą gąbkę to kupiłabym bez wahania, a tak, to raczej nie kupię.
Moja ocena: z oryginalną końcówką: 3/10, po obcięciu 8/10
Przy tak wysokiej cenie liner powinien być idealny. Gibka końcówka go moim zdaniem dyskwalifikuje, nie ma opcji, żebym przycinała sobie kosmetyki, żeby nadawały się do używania ;)
OdpowiedzUsuńMi to nie przeszkadza, jeśli końcówka jest gąbką, ale powinna być na tyle twarda, żeby przy kontakcie ze skórą nie tracić kształtu pierwotnego i nadawać się do tego, do czego została stworzona...
UsuńTo słabo jak na Diora... Ja mam maybeline master Precise i jestem zadowolona, mozna nim zrobic cieniutką kreskę i jest trwały:) przynajmniej u mnie.
OdpowiedzUsuńJa mam z Maybelline ten sławetny eyeliner żelowy i nim mi się dobrze maluje i jest ok, ale niestety ten eyeliner ma to do siebie, że nawet jakbym odczekała pół godziny po nałożeniu go to niestety zalotka go zbierze prawie w całości z linii rzęs, więc muszę znowu poświęcić czas na nałożenie go w to miejsce, a nie chce mi się tego robić dwa razy... Ale jakość jego jest dobra. Niestety nie wyobrażam sobie NIE użyć zalotki, więc szukam linera idealnego:)
UsuńŻelowego jeszcze nie miałam. Z takich w słoiczku miałam Smashbox i byłam zachwycona, ale jakoś mi sie znudził;)
UsuńSmashbox powiadasz? Muszę go sobie obejrzeć, bo nawet o nim nigdy nie słyszałam:)
UsuńMasakra jakaś z tą końcówką :/ Tyle kasy wyrzucić po to by jeszcze przycinać, szok! Szkoda, że Dior tutaj wypuścił na rynek takiego bubla...
OdpowiedzUsuńJa osobiście mam jeden eyeliner z taką końcówką i spisuje się rewelacyjnie (postaram się niedługo post zrobić) :)
Dokładnie! Dobrze, że chociaż ten sposób wymyśliłam, bo najpierw pomyślałam, żeby może go po prostu wywalić, ale potem mówię - o nie, kurde, dałam za niego 21f, to chcę go chociaż trochę poużywać! No i poobcinałam go trochę, może nie wygląda teraz najlepiej, ale za to działa o wiele lepiej, niż oryginalna końcówka:)
UsuńCzekam na Twojego pościka, a nuż ten Twój eyeliner będzie dobrym wyborem i dla mnie:)
Kurczę, ale naprawdę jestem w szoku, że Dior mógł dać plamę... Dobrze, że wpadłaś na takie pomysł, bo tyle kasy drogą nie chodzi :)
UsuńDzisiaj potwierdziłam informację, że ta końcówka jest taka gówniana, bo moja koleżanka z pracy kupiła sobie identyczny eyeliner i też jej tak źle maluje, mówi, że ta końcówka jest za giętka, a jak dociśnie trochę mocniej, to ciągnie tą całą końcówkę po powiece. Czyli to nie tylko mój egzemplarz jest taki:) Poradziłam jej, że ma trochę obciąć ten eyeliner, to się śmiała, ale znając życie pewnie obetnie, żeby jej się go lepiej używało:)))
UsuńA jednak bubel :)
UsuńProponuję zrobić posta z bublami :)
Bardzo ciekawy pomysł:) Dziękuję:* Chociaż ja nie mam jakoś dużo bubelków:)
UsuńNajgorsze co może być taka giętka końcówka ;/ Teraz mam z l'oreal - polecam :)
OdpowiedzUsuń___________________________
Zapraszam na: http://borsuk-testuje.blogspot.com/
Właśnie słyszałam wcześniej, że L'Oreal jest dobry, ale ja nie przepadam za firmą L'Oreal, jeśli chodzi o pielęgnację i kolorówkę, więc się nie zdecydowałam na niego - a może powinnam mu się baczniej przyjrzeć, może nie będzie chociaż go trzeba przycinać:)
UsuńJejku wydać tyle kasy i być niezbyt zadowolonym to jest masakra :( Dobrze, że są takie blogi jak Twój, które ostrzegają nas przed wyrzucaniem pieniążków w błoto :)
OdpowiedzUsuńHehe, no ja już mojego 'naprawiłam', więc nie mogę powiedzieć - teraz jest dobry do używania, poza tym jest bardzo trwały i nie schodzi w ciągu dnia, czyli ideał prawie, gdyby nie ta spierdzielona gąbka w nim, co go dyskwalifikuje, bo nie mam ochoty go kupować i za każdym razem obcinać sobie gąbki do własnych potrzeb;/
UsuńDobrze, że go nie kupiłam bo brałam go pod uwagę ale akurat nie było testera więc odpuściłam. Lubię elastyczny aplikator, lecz bez przesady....
OdpowiedzUsuńTen aplikator jest aż za elastyczny, chociaż miałam kiedyś inny eyeliner w pisaku i aplikator był lepszy, chociaż sam eyeliner był słabej jakości, ale to mi tylko uświadomiło, że można znaleźć coś lepszego. Niestety Diorek musi pomyśleć nad wymyśleniem innej gąbeczki, bo ta jest słaba...
UsuńJa uzywam eyelinera w zelu ale chyba skusze sie na jakis w pisaku, Wstyd dior, wstyd
OdpowiedzUsuńPodobno właśnie jak pisała Borsuk parę postów wyżej - dobry jest ten L'Orealowy, ale ja go nie miałam, jednak na wizażu ma dobre recenzje, może warto by wypróbować. Póki co wykończę Diora z 'dostosowaną' końcówką :D a potem dalej będę sobie robić kreskę czarnym cieniem, póki nie znajdę jakiegoś wspaniałego produktu:)
UsuńP.S. A właśnie teraz tak pomyślałam, jakby sobie kupić Duraline i mieszać z cieniem? Tylko to też dużo zabawy.... Kurde...
No no i Dior też buble :), słyszałam że z Lancome jest bardzo dobry, ja kreskowa nie jestem, więc nie pomogę :)
OdpowiedzUsuńW każdej firmie znajdą się jakieś buble:) Chociaż nie mogę powiedzieć - ten eyeliner w całości bublem nie jest, tylko ten aplikator jest do niczego, bo sam płyn/ żel (no to do malowania) ma świetną jakość, dobrze się trzyma powieki, jest czarny, nie schodzi, nie blaknie, nie kruszy się, tylko jeszcze żeby namalować się jakoś po ludzku dało i nie trzeba było przycinać, to by był niemalże ideał.
UsuńJa go kiedyś kupiłam siostrzenicy i była zadowolona (ale ona ma 15 lat, także jak Diora zobaczyła to przepadła i nawet jakby był fatalny to by sie nie przyznała). Spróbuj może Toma Forda- ma podójną końcówkę i go uwielbiam. Właśnie mi się skończył kilka miesięcy temu, a nie miałam go jak zamówić ponownie, także nie pokaże, ale polecam :_**
OdpowiedzUsuńTom Ford mówisz? Będę musiała obczaić:) Właśnie pisałam parę postów wyżej, że dzisiaj się dowiedziałam, że nie tylko mój liner ma taką kiepską gąbkę, moja koleżanka też go kupiła i stwierdziła to samo, co ja - że ta końcówka jest za giętka, żeby nią malować i że się ją ciągnie po powiece, jeśli mocniej przyciśniemy, także wychodzi na to, że wszystkie są tak zrobione...
UsuńJa nie przepadam za pisakowymi :/ kilka razy muszę pociągnąć żeby nie bylo prześwitów :/ wolę żelowe :)
OdpowiedzUsuńTen akurat jeśli chodzi o samo działanie to jest super - kolor czarny i nie robi prześwitów, to znaczy teraz już nie robi, jak miał oryginalną końcówkę to robił;p Ale od kiedy go obcięłam to jest ok. Żelowy mam z Maybelline i niby jestem zadowolona, bo fajnie się maluje, ale wielkim minusem w nim jest to, że tak jak sobie cieniem namaluję kreskę i potem podkręcam rzęsy, to cień się nie odbije na zalotce, albo zrobi to nieznacznie, tak ten żelowy eyeliner odbija się prawie w 30%, a potem muszę domalować, więc się wkurzam i częściej i tak wybieram cień:)
UsuńSzkoda, ze aplikator jakiś taki niefajny jeśli chodzi o sprawowanie się;)
OdpowiedzUsuńAplikator do dupy niestety, ale samo działanie jak najbardziej ok - żeby tylko tą gąbkę zmienili....
UsuńNo właśnie, nie po to płacę grube pieniądze za coś co trzeba stuningować w domu. Fajnie kiedy aplikator jest elastyczny ale nie może być zbyt giętki.
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie - fajnie, gdy jest elastyczny, ale też musi być na tyle twardy, żeby się dało nim malować, a ten to jest jakaś cienka gąbka i skandaliczne jest to, że musiałam ją sobie sama podrasować, żeby w ogóle eyeliner nadawał się do użytku...
UsuńDobrze, że wpadłaś na ten pomysł z obcięciem końcówki :)
OdpowiedzUsuńDla mnie idealny aplikator ma eyeliner z Estee Lauder.
Jednak obecnie wolę używać kredki ;)
Pomysł przedni, ale eyeliner powinien być tak dobry, że nie musiałabym wpadać na tak szalone pomysły:)
UsuńEstee Lauder mówisz? Oblukam sobie:) A jak on się trzyma na powiece?
Kredki używać nie mogę, bo skoro zalotką 'zbieram' z powieki nawet część eyelinera żelowego, to kredkę niestety zbieram całą, więc to już jest dla mnie ogromny minus...
właśnie dlatego nie lubię pisaków bo zawsze jakiś tam jest problem z końcówką. Mnie denerwuje w pisakach fakt że jak się umaluje oko cieniami a potem chce się kreskę machnąć to się końcówka brudzi od cieni i wogóle nic nie rysuje. zdecydowanie wolę eye linery w żelu :)
OdpowiedzUsuńJa już chyba też nie zaryzykuję z pisakiem, chociaż kiedyś myślałam, że właśnie takie rozwiązanie dla mnie będzie najlepsze. Swoją drogą kiedyś miałam świetny eyeliner z My secret za jakieś 5,99 złotych bodajże i go bardzo lubiłam, ale niestety jak kiedyś wróciłam do niego jako trochę bardziej 'doświadczona' w malowaniu kobieta, to stwierdziłam, że ma zbyt wiele niedoskonałości - za długo schnie, odbija się na powiece, zalotka go 'zabiera' z powieki i inne takie. Ale jak byłam młodsza to byłam z niego zadowolona i to mi wystarczało:)
Usuń/ja długo nie lubiłam pisaków i nadal ich nie polubię bardziej od tych w kałamarzu. Jednak jakiś czas temu dostałam 3 linery w pisaku i dwa wygrałam.. Szkoda mi je było zmarnować i powiem szczerze że się w końcu przyzwyczaiłam :) ale trzeba się pomęczyć zwłaszcza jeśli nakładamy na dużą ilość cieni...........
OdpowiedzUsuńDobrze sobie poradziłaś z obcięciem końcówki ! :D nie wpadła bym... :D
P.S. Bardzo dziękuję Ci za pomoc :) mam konto Google i własnie w ustawieniach znalazłam tę opcję i ją wyłączyłam ! :)
Cieszę się, że mogłam pomóc, teraz powinno Ci normalnie ładować zdjęcia:)
UsuńA co do tego eyelinera - tą oryginalną końcówką dosłownie mazałam sobie powiekę, a nie malowałam kreski, dlatego zdecydowałam się obciąć, teraz zdecydowanie chętniej po niego sięgam:)
Wciąż jednak szukam ideału, bo eyelinery żelowe są 'zabierane' przez zalotkę, cienie na mokro się nieco osypują, a w pisaku trzeba obcinać końcówki:D, chyba spróbuję ostateczności i zaopatrzę się w duraline:)