sobota, 1 października 2016

Zużycia września

Po dwóch tygodniach nieobecności wraca córka marnotrawna z wpisem o śmieciach z zeszłego miesiąca. Nie nazbierało się tego zbyt wiele, ale jest trochę kolorówki, a to zawsze cieszy. Zapraszam na przegląd pustych opakowań.
* Dove Creme Mousse - kiedyś przeze mnie uwielbiana seria żeli, a właściwie musów do mycia, teraz jakoś mi przeszło i zużywałam go bez zbytnich zachwytów, działanie ok, przyjemny, ale żaden szał. Przynajmniej nie będzie płaczu, że już nie mogę go nigdzie kupić, bo niestety nigdzie w sklepach go nie widziałam.
* Carex Vitamin Fresh - ten podobał mi się trochę bardziej, niż poprzednik, żel, jak żel, dobrze mył, bardzo przyjemnie pachniał i nie wysuszał skóry, a do tego taniocha, także na pewno jeszcze u mnie zagości.
* Tołpa Green Higiena Intymna - kupiłam swego czasu w Biedronce i chociaż zapach mi nie do końca leżał, to nie będę narzekać, bo to tylko produkt do higieny intymnej, a jeśli nie uczula, ani nie robi żadnych innych psikusów i jest wydajny, to nie mam się czego czepiać. Chociaż tej wersji zapachowej już raczej nie kupię (mam w użyciu wersję z jakimiś innymi kwiatkami namalowanymi i tamta ładniej pachnie).
* Vichy Aqualia Thermal Serum - recenzja się pisze, chociaż muszę powiedzieć, że zachwytu nie było niestety.
* Rituals mgiełka do ciała - najpierw zachwycałam się zapachem, a jak kupiłam, to zachwyt minął kompletnie. Rozumiem, że to jest mgiełka do ciała niby na noc. Ja chciałam używać na dzień. Niestety nie chce się toto wchłaniać w skórę i na długo pozostaje mokre na szyi. Jak popryskamy za dużo (bo trzeba dużo, żeby czuć zapach), to zaczyna drażnić. Na noc do pryskania się nadaje, ale nie na skórę, tylko po pokoju, tak jak odświeżaczem powietrza. Szczerze? Wolę kupić ładnie pachnący odświeżacz powietrza za 2 funty, niż mgiełkę za 16,50. Podziękuję na zawsze.
* Johnson's Camomile Baby Oil Gel - jeszcze niedawno się zachwycałam tą oliwką w żelu, teraz, po zużyciu drugiego opakowania stwierdzam, że zachwyt mi minął. Zapach jest boski i to się nie zmieniło, ale wkurza mnie ta konsystencja, która się nie wchłania i pozostaje na skórze tłusta przez cały czas. Kiedy smaruję nogi i chcę założyć spodnie od piżamy to nawet po odczekaniu 10 minut nogi mi się kleją do tych spodni. Na razie robię sobie przerwę od tego produktu.
* Organique Enzymatic Peeling & Herbal - moje drugie i nie ostatnie opakowanie. Uwielbiam działanie tego peelingu. Sprawia, że skóra jest mięciutka, przyjemna w dotyku i taka jedwabista. Do tego jest niesamowicie wydajny. Ledwo udaje mi się zużywać przed datą przydatności, a używam naprawdę regularnie. Na pewno odkupię przy kolejnej wizycie w Pl.
* Rituals Wai Wang - miniaturka (no nie taka znowu miniaturka, bo 125 ml) peelingu do ciała, który według mnie jest beznadziejny i jeśli oczekujecie jakiegoś starcia naskórka, to możecie o tym zapomnieć, bo drobinki w nim zawarte są tak drobne, że nie ma mowy o jakimkolwiek peelingowaniu. Rituals zawodzi po raz kolejny i już raczej nie będę kupować nic z tej marki.
* Shiseido Benefiance - pianka do mycia twarzy, fajna i bardzo wydajna, szkoda tylko, że cena powala na kolana, dlatego w przyszłości raczej się u mnie nie pojawi, ponieważ pianki z Lancome, czy Estee Lauder są równie dobre, a do tego tańsze, więc nie widzę sensu, żeby przepłacać (przecież za różnicę w cenie można kupić kolejną pomadkę :D).
* Mac Semi Precious Crystal Pink - był to rozświetlacz z bronzerem z jakiejś starej limitowanej kolekcji. Bronzer, chociaż nie nadawał się do konturowania, to dzięki niemu znowu zaczęłam używać tegoż kosmetyku do ocieplania twarzy i bardzo mi się efekt spodobał. Rozświetlacz natomiast miał piękny, różowo- złotawy blask. Szkoda, że już się skończył, ale mam jeszcze inne, także nie płaczę.
* Mac Mineralize Concealer NC15 - idealny korektor pod oczy, kryje na poziomie średnim, nie wysusza i delikatnie rozświetla. Do twarzy na jakieś małe przebarwienia też się nadaje, ale wielkich niedoskonałości nie ukryje. Dla mnie jednak kryje wystarczająco i dlatego kolejne opakowanie w użyciu.
* Mac cień Vanilla - który dla mnie okazał się beznadziejny. Używałam go tylko jako cień bazowy na powiekę, żeby wyrównać jej koloryt. Niestety on rozkłada się nierównomiernie. Zwyczajny cień z My Secret był lepszy od niego, lepiej się nim pracowało i nie miałam z nim problemów z rozprowadzeniem na bazie. Z Vanillą miałam wielki problem. Do tego kolor taki nie do końca doskonały do mojego typu urody. Na pewno nie kupię ponownie.
* Guerlain Gloss d'Enfer 466 - przyzwoity błyszczyk o niesamowitej wydajności. Zużywałam go i zużywałam, aż w końcu się udało. Generalnie polecam wszystkie błyszczyki Guerlain, jeśli oczywiście jesteście fankami błyszczoli, ja jednak nie odkupię, ponieważ wolę pomadki, a już niemalże wszystkich błyszczyków się pozbyłam.
* L'Oreal Volume Million Lashes Feline - przysięgam, że to mój ostatni zakup z L'Oreala. Naprawdę ta marka robi wszystko, żeby mnie do siebie zniechęcić. Ten tusz wyrzucam w połowie opakowania, bo po prostu mam serdecznie dość. Szczotka jest tak beznadziejna, że jakkolwiek byśmy go nie nałożyły, to rzęsy są sklejone w 3 wielkie pajęcze nogi. Używałam go więc ze szczoteczką od innego tuszu, co było mega upierdliwe, no ale żal mi było wywalić tusz, który tani nie był. Niestety ze szczotką od innego tuszu wcale lepiej nie było. Sklejenia jakby mniej, ale tusz wciąż jest zbyt mokry, nie da się nałożyć go tak, żeby nasze rzęsy wyglądały ładnie, po prostu czegokolwiek nie zrobimy, one będą wyglądać jak pomiot szatana. Także w końcu nadszedł dzień, że powiedziałam dość. Dość na zawsze. Nawet recenzji nie chciało mi się zrobić, bo bym zmieszała go z błotem i z pomyjami. Mam jeszcze tonik ten marki, który kupiłam dawno temu. Nie wiem, co można by w nim zepsuć, ale już się boję, że L'Oreal znalazł sposób, żeby coś zrobić, żebym i z niego była niezadowolona. Zobaczę za jakiś czas. Teraz już żal wyrzucić, jak kasa na niego wydana.
* Chanel Les Beiges - dwie próbki koloru 10 (wreszcie!) - podchodziłam do tego podkładu jak pies do jeża, jednak teraz już wiem, że nie on dla mnie. Konsystencja jest trochę sucha, ja za taką nie przepadam, ale można wytrzymać. Na początku cera wygląda cudownie, nieskazitelnie i mamy ochotę przeglądać się w lustrze cały czas. Niestety czar znika po kilku godzinach, kiedy podkład pięknie usadawia się we wszystkich porach, a nie należę do osób, które mają problem z rozszerzonymi porami. Do tego ściera się z nosa i to tak chamsko, także nie chcę.
* Mac Prep+Prime Skin Base Visage - 6 ml miniatura, która starczyła mi na baaaardzo długo i szczerze powiedziawszy ta wydajność już mnie męczyła, bo baza nie robi nic ciekawego. Moja skóra po jej użyciu wygląda tak samo, podobnie podkłady leżą na niej tak samo, jak na skórze bez bazy, także nie widzę sensu kupowania.
* próbki podkładów Bobbi Brown - Skin Foundation 1 Warm Ivory - chyba ściemniałam i zżółkłam, bo kiedyś ten odcień był dla mnie odrobinkę za ciemny, teraz jest idealny, jednak trwałość na buzi jest niezadowalająca, także nie kupię. Drugi to Serum Foundation 1 Warm Ivory - ten podkład bardzo przypomina mi Macowy Mineralize. Kolor 1 jest dla mnie idealny i jest fajny świetlisty na twarzy tak, jak lubię. Jednak trwałość jest porażająco niska, po 4 godzinach mam wrażenie, że nie mam na twarzy nic. Także dziękuję i chyba na tym skończę swoją przygodę z podkładami Bobbi Brown.

Szkoda, że we wrześniu większość produktów okazała się średniakami albo kompletnymi niewypałami. Mam nadzieję, że październik będzie łaskawszy i same hity pojawią się w koszyku zużyciowym.
A jak tam Wasze denka?

28 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ten był moim pierwszym takim do mycia ciała, bo te do rąk kupuję ciągle :)

      Usuń
    2. Serio? Myslałam, ze one są bardziej popularne niż żele do ciała :D

      Usuń
  2. Mam ochotę na ten peeling enzymatyczny...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo ciekawych i nieznanych mi kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Peeling Organique mnie zaciekawił. Przy wizycie w sklepie muszę mu się przyjrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wspomniałam jest to produkt niesamowicie wydajny. Opakowanie na rok na pewno wystarczy przy regularnym używaniu:) Ogromnie polecam :D

      Usuń
  5. Podkład z Chanel u mnie również okazał się totalną klapą, podkreślał wszystko na twarzy, dodatkowo zamiast efektu glow miałam maskę i mat :( Jeśli chodzi o błyszczyki to mam tak samo obecnie zużywam wszystkie bo wolę pomadki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie może nie ma totalnej klapy, ale po dłuższym używaniu uważam, że nie jest wart sumy, jaką trzeba za niego zapłacić. Na początku jest świetnie, a potem się zmienia nie do poznania na buzi, jakby nie ten sam produkt. Także ja podziękuję za podkład, który będzie mi fochował :D
      Moje błyszczyki zdecydowałam się oddać Siostrze. Zostawiłam sobie tylko jedną płynną pomadkę i jeden błyszczyk z Guerlain, a wszystkie inne takie błyszczykowo podobne wydaję. Za to już zdążyłam sobie na pocieszenie kupić nową pomadusię :D
      Chciałabym zobaczyć całą Twoją kolekcję pomadek *.* :)

      Usuń
  6. Nic z tego nie miałam ale pare rzeczy mi wpadło w oko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie to serum z Vichy praktycznie nic nie robiło. Krótkotrwałe nawilżenie, uczucie przyjemnego chłodzenia i tyle. Pokładałam w nim nadzieje, tymczasem efekt końcowy marny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety też odniosłam takie wrażenie, że ono prawie nic nie robi. To znaczy coś tam nawilża, ale tylko chwilowo, na przykład jak nałożę je rano, to spodziewałabym się, że utrzyma nawilżenie w skórze cały dzień i jeszcze dłużej, a niestety jak umyję twarz wieczorem, to mam uczucie ściągnięcia. Także wychodzi na to, że nie działa długofalowo...

      Usuń
  8. Pozbyłaś się już prawie wszystkich błyszczyków? :D no to ładnie! Ja mam teraz fazę na Lipfinity z MaxFactora, katuję się non stop od kilku dni :)))
    PS. Spore to Twoje denko! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostawiłam sobie jeden błyszczyk z Guerlain i jedną pomadkę w płynie z Chanel, bo chociaż nie przepadam za formułą, to przepiękny ma odcień:) A całą resztę błyszczyków oddaję Siostrze. Znaczy dopiero oddam, jak za tydzień pojadę do PL :D Ale... Kurde dzisiaj poszłam do Maca, mogłam tego nie robić. Bo upatrzyłam sobie 12 nowych pomadek :DDD I tak pewnie z czasem wszystkie będą moje, ale kurde nie powinnam była tam iść wcale :D

      Usuń
    2. 12? :O Zbieram szczękę z podłogi :D jakie, jakie? :D :D :D

      Usuń
    3. Wymieniam: Tendertalk Side Dish, Girl About Town, Full Fuchsia, Impassioned, Brave Red, Plumful, Sweet Sakura, Pickled Plum i z mojej ulubionej serii Huggable: Cantonese Carnation, Good Luck Mochi, Cherry Glaze i Out For Passion :) To chyba na razie wszystkie :DDD Mam nadzieje chociaż ze 3 z nich kupić na lotnisku :DDD A, no i jeszcze zrobili promo w niedzielę na Maca, to leci do mnie Flowerscope :DDD

      Usuń
  9. Ja wykańczam błyszczyk Lancome: swoją drogą polecam:) I chcę już wykończyć korektor Star Diora: męczę się z nim okrutnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za polecenie, ale błyszczyków już nie chcę żadnych, właśnie chcę oddać mojej Siostrze moją kolekcję błyszczoli, bo ja wolę pomadki, także nie chcę już ani jednego kupować, bo wiem, że i tak po jakimś czasie będę chciała się go pozbyć. Pomadusie są moją największą miłością :D
      A ten korektor z Diora to taki beznadziejny, czy po prostu wydajny mocno i już Ci się trochę znudził?

      Usuń
    2. az tak beznadziejny to nie jest tylko nie w moim typie: za bardzo suche wykończenie jak dla mnie.

      Usuń
    3. To dobrze, że mówisz, że jest suchy, bo może kiedyś dla odmiany bym kupiła. Jeśli jest suchy to ja nie chcę, bo korektory głównie kładę pod oczy i nie chcę tam suchości :)

      Usuń
  10. Tego musu Dove nie widziałam u nas a nawet nie słyszałam o nim a chętnie bym go sprawdziła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka lat temu używałam w PL te musy, a potem ich nie widziałam. Ten ze zdjęcia znalazłam już w UK, to kupiłam, bo wiedziałam, że tamte poprzednie lubiłam :) Ale teraz chyba one są już wycofane :)

      Usuń