Zdarza się Wam tak czasami, że jakiś produkt polubicie tak bardzo, że mimo posiadania wielu innych wciąż chcecie używać tego jednego? Ja mam ostatnio coś takiego z błyszczykiem, o którym będzie ten post.
Na zdjęciu specjalnie zamieściłam dwa te same błyszczyki, przy czym ten mniejszy to miniaturka o pojemności 2 ml, którą dostałam kiedyś od Irenki (:***) i dzięki temu poznałam ten kolor i w ogóle błyszczyki Dior. Drugi natomiast, ten w normalnym wymiarze kupiłam ostatnio, bo miniaturka już mi się kończy i już ledwo co z niej wydrapuję. Standardowa pojemność to 6,5 ml.
Opakowanie jak dla mnie jest boskie, ja uwielbiam design Diorowy, także nie mogę mu niczego zarzucić, a już ten miniaturkowy to w ogóle jest taki słodki, że przez długi czas żal mi było używać, żeby się nie skończył.
Mój kolor, to jak tytuł posta wskazuje 643 Diablotine, odcień, na który nigdy w życiu nie zwróciłabym uwagi, bo w opakowaniu wydaje się za mocno różowo-czerwony, za ciemny jak na moje gusta. Posiada miliony złotych drobinek, dzięki którym ten różo-czerwień zyskuje bardziej koralowy odcień. Sama bym go nie wybrała dla siebie na pewno. Ale dzięki temu, że dostałam i się przekonałam, jaki naprawdę ten kolor jest to zupełnie zmieniłam zdanie o nim.
Na zdjęciu powyżej widzicie, co mam na myśli z odcieniem. Niby czerwień, chociaż aparat nieco przekłamał i jest tam jeszcze róż, ale jednak wychodzi koral, niezidentyfikowany trochę:)
Konsystencja typowo błyszczykowata, ale ku mojemu zdziwieniu nie klei się wcale, po nałożeniu na usta mamy wrażenie, że coś na nich jest, ale absolutnie nie jest to uczucie klejenia, tylko bardziej uczucie nawilżenia, bo mimo tego, że to jest tylko błyszczyk ja odnoszę wrażenie, że nawilża, wprawdzie nie jakoś spektakularnie, ale jednak. Zawartość drobinek powoduje, że usta mienią się cudnym blaskiem, a po około dwóch godzinach (przeważnie tyle on się u mnie trzyma) kiedy już cała warstwa płynna schodzi wciąż mienią się drobinki. Nie wiem, czy wiecie, ale ja jestem jak sroka i wielbię wszystko, co się świeci, więc im więcej drobinek, tym większy uśmiech na mym licu:) Nie jest oczywiście tak, jakbyśmy usta zamoczyły w jakimś brokacie, ale jednak małe drobineczki są widoczne.
Aplikatory zarówno w miniaturce, jak i w standardowym produkcie są takie same, czyli patyczek zakończony włoskami. Chyba wolę gąbczaste zakończenia, ale to rozwiązanie nie jest jakieś wielce upierdliwe, wciąż trafiam nim tam, gdzie powinnam, więc tragedii nie ma. Jednak trzeba kilka razy moczyć ten pędzelek w produkcie, jeden raz to będzie za mało, żeby starczyło na całą powierzchnię naszych ust.
Oprócz tego, że super się sprawuje pod względem konsystencji nie mogłabym pominąć tego, dlaczego jest ostatnio moim ulubieńcem, czyli tego, jak wygląda:
Mi się bardzo, ale to bardzo podoba efekt, jaki nim uzyskuję, chociaż nie możemy się oszukiwać, to nie jest pomadka, a błyszczyk, więc on nam krycia wielkiego nie da, da nam za to błyszczącą taflę, lekki kolorek i wygląd całuśnych usteczek.
Jak dla mnie to jest ostatnio hit i muszę przyznać, że trochę go nadużywam, ale jak już mówiłam tak go polubiłam, że kupiłam pełnowymiarowe opakowanie, a to o czymś świadczy. Choć ostatnio mam fazę na produkty ustowe muszę przyznać, że tego gagatka używam najczęściej, chociaż może to się zmieni, bo przecież nie mogę zaniedbywać innych.
A jakie są Wasze ulubione błyszczyki?
Moja ocena: 9/10
Ma piękny kolor i cudowne opakowanie :)
OdpowiedzUsuńOj tak, a wydawał się taki niepozorny i taki ciemny:)
Usuńale śliczności *,* taki delikatny. Faktycznie, nadaje ustom bardzo całuśny wygląd :))
OdpowiedzUsuńTe wszystkie błyszczole z Diora są takie delikatne, mam jeszcze 557 i on też daje taką taflę, ale ma więcej srebrnych drobin i z koloru warg wydobywa więcej różowości. Ten ma więcej czerwieni/koralu w sobie, a że moje usta z natury są takie trochę ciemniejsze to 643 ładnie je podkreśla:)
UsuńNie przepadam za błyszczykami ;]
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadałam i tak jakoś niechętnie sięgałam po nie, ale to się zmieniło i teraz sięgam po nie częściej:)
UsuńZmysłowy kolor ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, usta wyglądają zmysłowo:)
Usuńna ustach wygląda bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńCzyli efekt, o jaki mi chodziło i jaki mnie zadowala:)
UsuńChcę chcę chcę ! ♥
OdpowiedzUsuń:DDD
UsuńAh, bosko :) Ja kocham Perfectorki, wszystkie moje Diorki też oczywiście :)
OdpowiedzUsuńJa Perfectorki też lubię, chociaż ten 02 okazał się trochę za jasny, to znaczy jest ok, ale wolę 01 i 05, dlatego raczej już 02 nie kupię, jednak działanie na plus:)
UsuńŁadnie wygląda:)
OdpowiedzUsuńMiałam jeden błyszczyk Diora ale właśnie te drobinki mnie wkurzały bo migrowały po twarzy i były za dużą konkurencją dla fuksjowego koloru samego błyszczyka. O dziwo,chyba jeden z niewielu produktów makijażowych,który zdenkowałam:)
Ja to jestem drobinkowa dziewczyna:) Uwielbiam blask, błyszczenie, świecące drobinki (to znaczy nie w ilościach takich, że wyglądam jak kula dyskotekowa, ale lubię mieć choć jeden element na twarzy, który się pięknie błyszczy, czy daje blask). Mi jeszcze nigdy nie udało się zdenkować żadnego produktu do ust, chociaż sądząc po częstotliwości używania tej miniaturki może mi się to udać:)))
UsuńŚliczne Ci w nim. Ja odkrywam ostanio błyszczyki na nowo i zostałam obdarowana pewnym różowym Shiseido i jestem pod wielkim wrazeniem jego trwałosci, która równam niemal pomadce tejze firmy. Diora tez mam, ale Japończyk lepszy ;)
OdpowiedzUsuńShiseido mówisz? Kurde, szkoda, że ja nie mam gdzie obadać Shiseido, bo mogę jedynie przez internet coś zamówić, ale w taki sposób nie mogę sprawdzić koloru... Może jak przyjadę do Pl to w Sephorze sobie sprawdzę:)
UsuńJa jestem akurat na Maximizerze Diora, ten na szczęście ma pacynkę bo ja jednak zdecydowanie bardziej je preferuję :)
OdpowiedzUsuńUżywam non stop bo idealnie pasuje mi do wszystkiego i nie trzeba nawet lusterka do aplikacji ;)
A jaki masz kolor Maximizera? Mi się udało kupić 005, bo w tym bladoróżowym wyglądałam kiepsko, a 005 jest o wiele lepszy kolorystycznie, chociaż to chyba zależy, jaki jest naturalny kolor ust:) Zgadzam się, że pasuje do wszystkiego i to śmieszne uczucie chłodku na ustach:)))
Usuńdo mnie nie przemawia taki efekt, wole szminki, a błyszczyków już dawno nie używałam :)
OdpowiedzUsuńKażdy lubi coś innego, chociaż ja wciąż też preferuję szminki choćby dlatego, że mogą dać więcej nawilżenia, niż błyszczyk i jednak trzymają się dłużej, ale błyszczyków wciąż też będę używać:)
Usuńtakie nienachalne drobiny w błyszczykach bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJa też, zdecydowanie. Zawsze wybieram błyszczyki właśnie z drobinkami:)
UsuńPiękny połysk i kolor <3
OdpowiedzUsuńPodkreślenie ust, jakiego oczekiwałam:) A taki niepozorny kolor:)
UsuńPiękny kolorek, choć osobiście wolę coś bez drobin :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, kwestia gustu:) Ja kupuję błyszczyki tylko z drobinkami, pomadki to wiadomo - nie, ale też lubię, jak coś tam się błyszczy,świeci na ustach:)
UsuńPiękny kolor. Ja lubię te diorkowe drobinki w błyszczykach, bo one nadają ustom jakby kolejny wymiar.
OdpowiedzUsuńDla mnie drobinki być muszą:) Świetnie to napisałaś - one tworzą kolejny wymiar i usta wydają się jeszcze pełniejsze i bardziej całuśne:) Jak błyszczyk, to tylko z drobinkami:)
UsuńPiękna <3 Bardzo kuszą mnie produkty do ust od Diora, jedna z moich droższych zachcianek :D
OdpowiedzUsuńMój blog
Ja bardzo lubię pomadki Addict (ale nie te Extreme), te w srebrnych opakowaniach. Są świetnie nawilżające i mają piękne kolory. Do tego też cudnie wyglądają na ustach:) Życzę spełnienia wszelkich zachcianek:)
UsuńPiękny kolor :-)
OdpowiedzUsuńBardzo go lubię:)
UsuńW ogole nie uzywam blyszczyko, pomadki to cos co uwielbiam
OdpowiedzUsuńJa też wolę pomadki, bo jednak trwałość jest większa, ale jednak żadna pomadka nie da mi takiej tafli na ustach, więc czasem lubię użyć błyszczyk:)
UsuńPrzepiękny jest! Nie dziwota, że tak po niego często sięgasz!
OdpowiedzUsuńTeż jestem fanka Diorowych opakowań *.*
'patyczek zakończony włoskami' <3 słodziak! :)
Już prawie wykończyłam tą miniaturkę:))) Diorkowe opakowania to klasa, bardzo mi się podobają, bez wyjątku:)
UsuńA "patyczek zakończony włoskami" powstał, bo nie wiedziałam, jak mam to nazwać, nie chciałam pisać po prostu "aplikator", musiałam to jakoś ubrać w słowa, a właśnie takie mi przyszły do głowy:)))
bardzo ładny kolor;)
OdpowiedzUsuńTaki niepozorny, a jednak dodaje całuśności:)))
UsuńDiablotine mam lakier do paznokci od Diora a moja mama wlasnie ten blyszczyk :)
OdpowiedzUsuńJa blyszczyki to MACa bardzo lubie, Chanela i NYX Butter Gloss- sá boskie i tanie <3
Mi się wiele lakierów, które pokazujesz bardzo podoba, ale uważam, że moje paznokcie są okropne (mają ohydne kształty), więc nie używam i nie pałam do nich miłością:)
UsuńAni z MACa, ani z Chanela, ani z NYX nie miałam błyszczyka, ale wiem, że moja Mama sobie kupiła właśnie Nyxowy i jest bardzo zadowolona:) Ja muszę MACowe spróbować i Chanelkowe:)
Błyszczyki z Diora są naprawdę super. Uwielbiam je i nawet miałam kiedyś dwa, ale się skończyły i jak to ja musiałam wypróbować coś innego :) I tak wpadłam na Clarinsa :) Krówkowe błyszczyki mnie jednak bardziej przekonały :)
OdpowiedzUsuńJa już zużyłam tą miniaturkę, tak dłubałam i dłubałam:) Ale mam jeszcze ten duży i jeszcze jeden, więc na razie mi starczy:)
UsuńO jakich krówkowych mówisz z Clarinsa? Lip Perfectory? One mi nie pachną krówkami:))
Tak, Lip Perfector :) A mi one pachną jak takie cukierki krówki, pięknie po prostu :)
UsuńHmmm., faktycznie, pachną przyjemnie, ale mi się nie kojarzą z krówkami, aż muszę powąchać:) Ale zapach jest rzeczywiście pyszny:)
UsuńMi jakoś tak pachną cukierkami - krówkami :) Sama nie wiem czemu, ale KOCHAM ten zapach :)
UsuńBo on jest bardzo przyjemny, ja dzisiaj miałam na ustach i lizałam cały czas, bo nie dość, że zapach taki słodki, to smak również:)
UsuńŚliczności! Te drobinki nadają niesamowity efekt na ustach, a sam kolor rewelacja :))
OdpowiedzUsuńI cudnie pachnie i smakuje:) Jakby meteorytki się jadło:))) Chcę więcej kolorów:)
UsuńOj nie kuś, bo mam na razie szlaban na zakupy ;) hehe
UsuńJaki szlaban, Kochana:) Zakupy to przyjemność:)
Usuń