Już samo opakowanie mnie zachwyciło. Jestem wzrokowcem i nie ukrywam, że lubię otaczać się pięknymi rzeczami, więc opakowanie tego różu wpisuje się w moje gusta estetyczne jak najbardziej.
Oznaczenie koloru:
Wewnątrz mamy 4,5 grama różu, który kolorystycznie bardzo przypomina właśnie kolor opakowania.
Czyż nie jest piękny?
Jest to jaśniuteńki różyk z domieszką złota, który dodatkowo posiada błyszczące srebrne drobinki. Ciężko mi opisać ten odcień nawet, jest dość nietypowy. Ale jest bardzo, bardzo, bardzo delikatny, także posiadaczki cerze w odcieniu średnim i ciemnym raczej nie będą zadowolone, bo go nie będzie na ich skórze widać. YSL wykonało ukłon w stronę bladolicych, jak ja. Sam wzór na produkcie już mnie tak nie zachwyca, mogli zrobić standardowy napis YSL, jak na większości produktów, zamiast tych fal, no ale nie przeszkadza mi to, więc źle nie jest. Konsystencję określiłabym jako miałką i nieco pudrową, lekkie dotknięcie palcem nabiera średnią ilość produktu, gorzej jest z nabieraniem pędzlem - przez swój jasny kolor trzeba się sporo namachać, żeby coś było widoczne na policzkach, w dodatku te srebrne drobinki się nieco osypują. Jednak jak już się uporamy z tymi małymi niedogodnościami możemy się cieszyć pięknym efektem, który utrzymuje się w niezmienionym stanie przez cały dzień.
Róż nie tworzy plam, krzywdy sobie nim zrobić nie można absolutnie, ze względu na kolor nie można z nim przesadzić, nie uczula, nie ciemnieje na twarzy, dodaje pięknego, subtelnego i zdrowego rumieńca, który mnie osobiście bardzo się podoba.
Efektu nie udało mi się tak do końca uchwycić na zdjęciach:
Uważam, że na jasnej skórze wygląda cudnie, aktualnie to kosmetyk, który używam najczęściej do podkreślenia moich policzków. Śmiem powiedzieć, że już żałuję, że to limitowanka, bo co zrobię, jak się skończy?
Jak Wam się podoba?
Moja ocena: 9/10