piątek, 1 lipca 2016

Zużycia czerwca

Przez ostatni tydzień byłam tak zabiegana, że nie miałam czasu nawet napisać posta, do którego zdjęcia przygotowałam wcześniej. Ale nie ma tego złego, bo zgodnie z moim harmonogramem zamiast tamtego wpisu będzie o zużyciach zeszłego miesiąca, które muszę przyznać - są całkiem niezłe. Zapraszam więc do przeglądu śmieciowego:
* Smashbox Baked Fusion Soft Lights - rozświetlacz, który jakoś nie doczekał się wpisu, a szkoda, bo był naprawdę fajny. Rozświetlenie, które dawał było piękną taflą i szkoda, że już mi się skończył, ale zgodnie z planem zużywam kosmetyki od najstarszego, także ten okaz taki był. Na końcu mi spadł i trochę się pokruszył, ale dzielnie używałam aż do ostatniej drobinki.
* L'Oreal True Match - nowa wersja podkładu, który w starej wersji wspominam niestety niezbyt dobrze. Nowa wersja pozytywnie mnie zaskoczyła i kupiłabym go pewnie ponownie, gdyby nie fakt, że mimo tego, że podkład ten jest bardziej 'świetlisty' na buzi, niż poprzednia wersja, to dla mnie wciąż jakby wygląda za sucho. Generalnie jednak polecam, bo zarówno kolorystyka, wytrzymałość na buzi, jak i wydajność bardzo na plus.
* Guerlain Meteorites Compact Medium - zużyłam do ostatniej drobineczki i kupiłabym ponownie, gdyby nie fakt, że mam jeszcze 4 opakowania kulek z tej marki. Bardzo go polubiłam za subtelny efekt na twarzy, brak krycia i cudowne rozświetlenie. Specjalnie wydajny to on nie jest, ale efekt wynagradza ten mały minusik. A poza tym - opakowanie *.*
* Baza pod cienie Urban Decay - tutaj akurat miniatura. Wciąż uważam, że jest bardzo fajna i działa świetnie, tylko wkurza mnie, że zmieniono opakowanie na takie z pałeczką do wyciągania produktu i więcej się go marnuje. Ale się wycwaniłam i obcięłam tą pałeczkę, a potem sobie do końca wyciskałam. Samą bazę polecam, działa bez zarzutów, jak dotąd najlepsza baza, jaką miałam, chociaż teraz dla odmiany kupiłam Narsową, zobaczymy, jak się spisze.
* Estee Lauder Symptuous Extreme mascara - podkradłam tą miniaturkę Mamie, bo mój wcześniejszy tusz był tak beznadziejny, że miałam ochotę go wywalić przez okno. Muszę przyznać, że Estee mnie w tym przypadku naprawdę mile zaskoczyło. Tusz jest bardzo dobry, pogrubia i wydłuża, trzyma się cały dzień i nic się nie osypuje. Jestem zainteresowana kupnem pełnowymiarowego opakowania. A jeszcze muszę powiedzieć, że taka miniatura starczyła mi na miesiąc codziennego używania, także jak dla mnie to jest super wynik, bo na przykład lubiany przeze mnie Max Factor po miesiącu już się nie nadaje do użycia, a jednak jest pełnowymiarowy.
* próbki podkładów: Givenchy Teint Couture 1 (byłam w Polsce, to chciałam sobie przypomnieć, czy dalej go kocham), owszem, chyba wciąż jest miłość, chociaż mam wrażenie, że ze starą wersją YSL Touche Eclat jest trochę większa miłość. A jeśli o nim mowa, to w drugiej próbce jest nowa wersja Touche Eclat. Niby to samo, co stara, ale dla mnie trochę inna. Daje więcej krycia i już nie jest aż tak świetlista na buzi, jak ta starsza. Pogorszyli go moim zdaniem, ale nie ma tragedii, kupiłabym nową wersję i zapewne kupię, skoro moja ulubiona stara zostanie wycofana. Na zdjęciu też próbasek Chanel Coco Mademoiselle, wciąż nie mogę dojść do tego, czy bym go chciała, czy nie. Czasem jak mam go na sobie to chcę natychmiast lecieć do sklepu i go kupić, a innym razem mnie drażni, także wpisałam na listę chciejstw, ale póki co Narciso jest pierwszy do kupienia :D
* La Roche Posay Redermic C krem pod oczy - wpis się nie pojawił, bo nie chciałam tracić czasu na pisanie o bublu. Może nie jest to najgorszy krem, jaki w życiu miałam, bo mnie nie podrażnił, ani nic takiego, ale brak nawilżenia i okropne rolowanie się zniechęciły mnie dożywotnio do niego. Do tego jeszcze musiał jak na złość być taki wydajny... Męczyłam się z nim i tyle. Na noc za słaby, a na dzień pod makijaż to tylko jeśli nie zapomnicie wcześniej chusteczką zetrzeć go spod oczu, bo jeśli zapomnicie to korektor zrolowany będzie na bank, niezależnie od tego, jaką ilość kremu zaaplikujecie. Nie polecam.
* L'Oreal Extraordinary Oil - olejek do demakijażu, który w mojej szczerej opinii słabszy jest od tego, który Wam kiedyś pokazywałam z No7. Ten L'Orealowy słabiej doczyszcza skórę, czasami miałam wrażenie, że po demakijażu jeszcze coś tam pod oczami zostało. Zapach ok i wydajność też na plus, ale jakbym miała znowu wybrać, to wzięłabym ten z No7. Mam w kolejce jeszcze Sephorowy, zobaczymy jak on się sprawdzi.
* Nivea Soft - wersja torebkowa kremiku, który chyba większość dziewczyn zna. Uwielbiam go za zapach i za dobre nawilżenie, co wespół z ceną czyni go kosmetykiem, do którego chętnie wracam.
* Dove Visible Care Reneving - miniaturka, którą wzięłam na urlop w Pl, żeby zużyć. Fajny zapach, działanie też fajne, chociaż mam wrażenie, że ociupinkę bardziej wolę wersję zieloną, ale tylko dlatego, że zapach trochę lepszy.
* Romantic Bear (co za nazwa) - balsam do ust, co ma naśladować Eosa (którego nie miałam, ale ostatnio wąchałam wszystkie i jakoś do mnie nie przemawia ten smrodek), ale niestety jest słaby. Brzydko pachnie, nie nawilża i jest w ogóle taki jakiś... na nie...
* Boots Extracts Cocoa Butter Sugar Scrub - nie wiem, co mnie pokusiło, żeby to gówno kupić, ale niestety kupiłam. Nie dość, że wcale nie ściera naskórka i śmierdzi, to jeszcze zostawia okropną warstwę jakiegoś tłuszczu/łoju czy innego cholerstwa na skórze i się tego nie da domyć, trzeba to albo z siebie zdrapać paznokciami, albo użyć ostrej gąbki, bo inaczej to nie zejdzie. Mówiłam już, że śmierdzi?
* Vaseline Spray & Go - niezły spray do ciała z aloesem, który nawilża i łagodzi skórę. Kiedyś byłam w nim zakochana, teraz ustąpił miejsce na tronie oliwce w żelu Johnsons, aczkolwiek kupiłabym go ponownie w jakiejś fajnej promocji.
* Organique pianka do mycia Mleko - co jakiś czas pianki Organique pojawiają się u mnie w denkach, niezmiennie kocham i polecam. Tutaj wersja 100 ml.
* Dove - szampon z mojej ulubionej serii tejże marki. Włosy po nim są lśniące, ładnie pachną i są odżywione. Lubię i na pewno to nie jest ostatnie opakowanie.
* Toni & Guy szampon Cleanse oraz odżywka Nourish (nie mam pojęcia, czemu jedna seria różnie się nazywa). Były ok, ale super zachwytu nie ma. Generalnie kupiłam na promocji, ale za normalną cenę nie polecam, nie, żeby były to złe produkty, po prostu są przeciętne, a jak są przeciętne, to można kupić sobie szampon i odżywkę Dove, o którym wspomniałam powyżej za funta sztuka, a nie wydawać porąbanej kasy na coś do mycia kłaków.
* saszetki - w czerwcu skupiłam się na zużywaniu wszystkich moich saszetek i mi się to udało co do jednej, na wyróżnienie zasługuje krem Dr Irena Eris Algorithm (kupiłabym pełnowymiarowy) oraz z 3 kroków Clinique tonik nr 2, którego kupiłam duże opakowanie. Ogólnie z tym tonikiem to taka historia, że jak używałam całą serię 3 kroków to miałam pizzę na twarzy przez 2 miesiące, jeszcze nigdy nie miałam tak okropnej cery, jak wtedy, a gdy odstawiłam to cera się poprawiła. Uważam jednak, że tonik sam w sobie zły nie jest i dwie saszetki, które tu widać na zdjęciu pomogły mi podjąć decyzję, żeby go kupić do używania raz, max dwa razy w tygodniu, a nie jak konsultantki z tej marki mówią, że 2 razy dziennie - serio - 2 razy dziennie alkohol na twarz? To się nie może dobrze skończyć. Uważam jednak, że sam tonik używany z rozsądkiem daje naprawdę fajny rezultat. Jeśli chcecie to mogę napisać więcej na ten temat. Na uwagę zasługuje również Ziaja Liście Manuka - spodobał mi się zapach i to, jak skóra wygląda po jego nałożeniu, również skusiłabym się na pełnowymiarowy.
* Luksja mydełko do mycia pędzli - według mnie mydło to najlepsza metoda na mycie gąbeczki BB i większych pędzli, sprawdza się doskonale i kosztuje grosze. Polecam.
* chusteczki nawilżane - jedno opakowanie z Polski z Rossmanna (bardzo je lubię za zapach, ale niekoniecznie lubię za zamknięcie), drugie już z plastikowym zamknięciem z Asdy (to też ma ładny zapach i do tego jest fioletowe i ma kropki, a jak coś jest fioletowe, ładnie pachnie i ma kropki, to ja to lubię). Takie chusteczki to już stali bywalcy moich denek, używam do wszystkiego od wycierania rąk po sprzątanie domu i czasem nawet mi się zdarzy zmyć nimi makijaż (chociaż rzadko).

Tak prezentują się moje pustaczki. Mogę z czystym sumieniem opróżnić koszyk i czekać, aż ładnie zapełni się w lipcu, chociaż nie wiem, czy tak samo dobrze mi pójdzie.
Miałyście coś z moich zużyć, jak tam Wasze?

38 komentarzy:

  1. Nieźle Ci poszło. Mi w True Match nie odpowiada to puderowe wykonczenie, ono nie dla mojej suchej cery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie akurat stara wersja bardzo nie podpasowała. Znaczy pod względem kolorystycznym N1 był idealny, ale wyglądał strasznie sucho na buzi i tworzył takie suche placki nawet jeśli skóry nie miałam przesuszonej, także zużyłam dwa opakowania (N1 i W1, który nie do końca mi pasował) i już więcej nie kupiłam. Ale słyszałam o tym nowym, że jest bardziej świetlisty. Faktycznie, jest bardziej świetlisty od starej wersji i nie tworzy suchych placków, ale dla mnie chyba wciąż wykończenie jest za suche, ja lubię taki subtelny glow :)

      Usuń
  2. Mój L'oreal też się kończy, a bardzo go lubię ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. sporo :) jestem ciekawa tej bazy pod cienie, mam obecnie z inglota i bardzo ja lubie ale ciekawosc i tak mnie zżera :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inglot u mnie się kompletnie nie sprawdził. Zużyłam trochę tej bazy i wywaliłam, bo była beznadziejna. Wszystko łącznie z bazą się zbierało w załamaniach powiek, także nigdy więcej:)

      Usuń
  4. Ale Ci ładnie idzie kolorówka! Mnie się z kolei Redermic C podobał, w zapasie mam też do twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dlatego, że chociaż mam milion produktów od kilku miesięcy używam stale jednego z każdej kategorii (nie licząc pomadek), więc co jakiś czas jest jakaś kolorówka w denku :)
      Redermic C niestety to u mnie niewypał, a miałam takie wielkie nadzieje...

      Usuń
  5. Miałam krem Algorithm wersja na noc i nie dałam rady go zużyć do końca:) Nie odpowiadał mi zapach a do tego niczym innym się nie wyróżniał na plus:)

    Ja zdenkowałam Rituals żel-olejek do demakijażu (na pewno wrócę), miniaturkę maksi REN z wit. C (dobrze, że mam jeszcze jedną miniaturkę:). Muszę tez wyrzucić w połowie opakowania korektor Maybelline Age Rewind bo mi sie zakrętka zepsuła a bez niej korektor zastyga w tym gąbkowym aplikatorze i nie da się go używać. Sam korektor LOVE:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się właśnie w Algorithm zapach podoba :D Wiem, że on może nie działać jakoś super, ale ta wersja na dzień fajnie się wchłania i skóra po nałożeniu wygląda dobrze, no i przyjemność przy aplikacji, bo zapach :D
      Z Ritualsa masz na myśli Sensational Soft Cleanser? To on jest taki olejkowy? Dobrze, że mi mówisz, to nie kupię, bo do demakijażu wolę taki normalny olejek. A ten drugi Foam Cleanser z Rituals chciałam kupić do normalnego mycia twarzy po demakijażu :)
      Jesteś kolejną osobą, która pisze, że ten korektor z Maybelline jest super. Jeszcze nie miałam z nim do czynienia, ale też nie widziałam tu w sklepach (a może po prostu ślepa jestem). Ja się czaję na ten korektor z UD, ale na razie kończę Macowy, więc z zakupem mi się nie spieszy :)

      Usuń
  6. Baza UD jest fantastyczna, ale tylko wersja Original :-) Bo pozostałe niestety, u mnie nie sprawdziły się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybij piątkę, Siostro! :) Mam to samo zdanie. Original jest super (tylko ta pacyna beznadziejna), a cała reszta, którą miałam nieprzyjemność otrzymać z paletką Naked 3 w saszetkach - jest do dupy :D

      Usuń
    2. Delikatnie ujmując :-) Ja jeszcze domęczam Anti-Age i ta dopiero rozczarowuje. A w upały to można ją nawet nie nakładać, bo szkoda powieki męczyć.

      Usuń
    3. Pamiętam, że jak ja te saszetki używałam, to specjalnie wyciskałam więcej ze środka (jak już wiedziałam, że te bazy takie gówniane), żeby potem nadmiar wycierać w chusteczkę i żeby się szybciej skończyły :DDD A jedna z nich (już nie pamiętam, która to była) miała taki kolor, że przy mojej karnacji w ogóle nie nadawała się do nałożenia na powiekę :DDD

      Usuń
  7. O Bazie UD czytam same pozytywne opinie:) !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozytywne, bo rzeczywiście jest to naprawdę dobry produkt i do tego wydajny, ale tylko wersja Original :)

      Usuń
  8. nic i nikt nie jest w stanie mnie zmusić do zuzywania saszetek :)
    ładne denko, dobrze Ci poszło - sporo kolorówki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z saszetkami to mam tak, że ich nie lubię, więc jak jakieś dostaję, to chcę jak najszybciej się ich pozbyć, a przecież wyrzucić nie wyrzucę, więc staram się zużyć czym prędzej :DDD
      A kolorówki trochę, bo używam ciągle jedną i tą samą rzecz z danej kategorii żeby się pozużywało trochę mojej kolorówki i czasem coś tam w końcu trafia do denka :) Oczywiście to nie dotyczy pomadek, bo nie potrafię używać tylko jednej przez dłuższy czas :)

      Usuń
  9. Dostałam jakiś czas temu ten olejek do demakijażu z L'oreala i muszę przyznać, że bardzo mi on odpowiada :-) Dużo lepiej się u mnie sprawdził niż ten z Bielendy, który miałam okazję używać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On nie jest zły, absolutnie tego nie twierdzę i fajnie, że Tobie tak przypadł do gustu, po prostu miałam lepszy olejek od niego, który działał lepiej i tylko dlatego nie powiem o tym Lorealowym, że jest super hiper :) Niestety tego z Bielendy nie miałam okazji używać...

      Usuń
  10. Też wolałam kiedy baza pod cienie UD nie miała pacynki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzednie opakowanie jakie kupiłam też jej nie miało, tyle, że było pełnowymiarowe i w nim był właśnie ten dziubek. Ta miniatura (znaczy travel) ma pacynę i mi to nie pasuje, ale jak patrzyłam na inne pełnowymiarowe wersje jak ją kupowałam, to te pełnowymiarowe też miały pacynę...

      Usuń
  11. Jak zwykle super denko u ciebie!
    Szkoda, że nie polubiłaś Redermic C, ale wiadomo, że różne produkty różnie działają u każdego. Z płynu do demakijażu Sephora będziesz na pewno zadowolona - koleżanka przywiozła mi z Danii małe opakowanie (u mnie nie ma niestety Sephory) i już wiem, że kiedy będę w Polsce, kupię pełnowymiarowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo:D W tym miesiącu normalnie przeszłam samą siebie w zużyciach :) Ale pewnie w przyszłym będzie kicha :D
      Niestety z Redermic C miałam ciężkie przeboje, na noc to jeszcze ok, ale na dzień ciągle się wkurzałam, że muszę go ścierać jak głupia zanim nałożę makijaż i próbowałam na różne sposoby, a on zawsze się rolował...
      Co do olejku z Sephora to wcześniej czytałam bardzo pochlebne opinie, a płyn dwufazowy już miałam kilka razy, także wiem, że jest bardzo dobry :) U mnie niestety Sephory też nie ma, dlatego jak jestem w Pl to kupuję wszystko, co potrzebuję :)

      Usuń
  12. Wow, spore denko :D

    Uwielbiam Meteoryty, natomiast na wersję prasowaną się nie rzuciłam bo nie przepadam za tymi najjaśniejszymi, perłowymi kuleczkami które w wersji klasycznej mogę sobie po prostu wyjąć ze słoiczka (wszystkie albo część) i mieć kuleczki idealne. Zastanawiam się raczej pomiędzy Bobbi Brown a Hourglass jeżeli chodzi o coś podróżnego, ale Hourglass nie mogę wypróbować na żywo niestety więc nie mam jak porównać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zużyłam starą wersję prasowaną, ale szału nie robiła, jak dla mnie trochę za dużo krycia dawała, a ja krycia w pudrach nie lubię:) Jednak opakowanie było boskie :)
      Z kolei ta wersja prasowana jest świetna, tyle, że mało wydajna w mojej opinii, jeśli ktoś szuka pudru, którego będzie używał długo. U mnie akurat problemu nie ma, bo ja nawet nie lubię, jak kosmetyk jest za mocno wydajny, bo mi się szybko nudzi i chciałabym, żeby się zużył :D A co do kuleczek normalnych - mam 4 wersje i nigdy z nimi nic nie kombinowałam :) Co prawda Blanc De Perle jest tak biała i błyszcząca, że chyba na całą twarz się nie nadaje, ale używam jako rozświetlacz i jest ok :) A tamte 3 pozostałe to normalnie na twarz nakładam, ja lubię taki glow, jaki one dają. Pudru z Bobbi nigdy nie miałam, bo jakoś nie mam wielkiego parcia na tą markę, natomiast Hourglass mam i polecam :)Myślę, że pod względem poziomu 'glow' mógłby Ci się spodobać :)

      Usuń
  13. Ja Nivea Soft to tak nie bardzo lubię - ale zużyje na stopy ;P

    OdpowiedzUsuń
  14. Gratuluję zużycia kolorówki. U mnie to strasznie topornie idzie szczególnie jeśli chodzi o pudry, róże czy rozświetlacze. Ten tusz EL zapowiada się fajnie, ciekawe czy wersja pełnowymiarowa spisze się u Ciebie równie dobrze bo niestety ja już nie raz się nacięłam na to, że miniaturka była świetna, a gdy kupowałam pełne opakowanie efekt nie był ten sam, a wręcz dużo gorszy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kolorówką to tylko dlatego, że używam po jednej rzeczy z każdej kategorii już od kilku miesięcy, żeby trochę pozużywać moje zasoby i siłą rzeczy coś tam się w końcu zużywa :D I też nie dokupuję nic nowego prócz pielęgnacji i pomadek (z tymi drugimi mam ewidentny problem, bo ledwo co kupię jedną, to bym chciała następną).
      Tusz z EL naprawdę miło mnie zaskoczył, nie spodziewałam się tego, ale teraz po tym co napisałaś będę się trochę obawiała kupić pełnowymiarowy, bo mi się przypomniało, że faktycznie jest tak, jak piszesz, że miniaturka pełnemu wymiarowi jest nierówna, kiedyś miałam taką miniaturę z Mac i mi się podobała, to kupiłam pełnowymiarowy i okazał się bublem jakich mało... Chyba w takim razie będę się trzymać lubianego przeze mnie Max Factora :)

      Usuń
  15. Alusia, chcesz sie uśmiać? Ten tusz od EL kocham ale ... Tylko w próbce! Wersja pełnowymiarowa jest kiepska ... Szybko wysycha, tusz sie kruszy i nam wrażenie jakby to 2 rozne produkty były. I to nie tylko moje zdanie ale kilka osób o tym juz wspominało .
    Bazę z UD tez bardzo lubię. Jednak wole NARSa ... Ostatnio moim ulubieńcem jest Smasbox! A propo Smashbox... Tez należy do koncernu EL i ich produkty sa 1:1 identyczne w składzie jak produkty MACa tylko droższe. Jak masz czas i ochotę to obejrzyj sobie firmy od Stephanie Nicole! Jest świetna! Kocham ja. Ma rewelacyjne podejście do produktow i nie ma dupolizania! Polecam ;-))) ona właśnie kilka razy porównywała obie marki .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, dziękuję, że mi mówisz, bo właśnie ostatnio jakieś promocje duże na ich stronce robili to już prawie byłam skłonna go kupić w pełnym wymiarze (też po to, żeby gratisy dostać of kors:D). Ale skoro pełnowymiarowa wersja jest taka słaba, to podziękuję... Szkoda tylko, że tych miniatur nie można jakoś dorwać gdzieś, bo miniaturę bym kupiła.
      Naprawdę Smashboxowa baza taka dobra? Nigdy jakoś specjalnie nie pałałam wielką żądzą do tej marki, miałam rozświetlacz i chyba ze dwa pędzle, które były beznadziejne, ale nie kusiło mnie nigdy nic więcej pewnie też dlatego, że nigdy tej marki nie miałam stacjonarnie. Jednak jak piszesz, że to to samo, co Mac, to ja wolę Maca, bo jednak tańszy :DDD Aż z ciekawości sobie obejrzę te filmiki o których piszesz :D

      Usuń
  16. Całkiem ładne zużycie. Przyznam, że jestem ciekawa nowinek, jakie się w zamian pojawią :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nowinkach postaram się napisać w kolejnym poście, chociaż mogę zdradzić, że oczywiście pomadkowo popłynęłam, ale oczywiście wszystko za sprawą promocji, którymi zewsząd mnie wszyscy bombardowali, to bym chyba się w tyłek ugryzła, jakbym na przykład pomadki Guerlain za połowę ceny nie wzięła w kolorze, który mi się podobał od dawna :DDD

      Usuń
  17. Żeby mi się tak udawało zużywać produkty, zwykle skacze z Kwiatka na kwiatek. Jedną z rzeczy, która wspominasz jest podkład L'oreal który dla mnie zarówno w nowej i starej wersji jest tragiczny naszczęscie udało mi się znaleźć dla nich dom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to jest tak, że jak się na coś uprę (niezależnie, w jakiej dziedzinie) to prędzej, czy później osiągam cel. Więc jak się uparłam, że zużyję trochę nadmiarowej kolorówki, to używam przez kilka miesięcy tych samych produktów, żeby je zużyć i przejść do następnych :D
      Stara wersja Loreala też mi nie przypadła do gustu, co prawda kolor był świetny, ale sam podkłąd już niezbyt, jednak nowa wersja jest dla mojej cery całkiem ok, chociaż też nie tak, żeby był jakiś wielki szał. Ale kupiłabym ponownie :)

      Usuń
  18. Nie miałam z tej gromady kompletnie niczego i podziwiam, że chce Ci się gromadzić :D. Ja zawsze kończę- wywalam.
    Namiętnie, od lat(!) myślę o Meteorytach i myślę, że w tym roku w końcu zakupię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taka część mojej manii - podliczania wszystkiego, rozliczania się ze wszystkiego (temat na elaborat). Po prostu lubię to robić, zbieranie, a potem naraz wyrzucanie tych wszystkich opakowań sprawia mi swoistą przyjemność i satysfakcję, a jak widzę zapełniający się koszyczek, to też micha mi się jarzy :) A poza tym potem na koniec roku zliczam ile i czego zużyłam i ile kupiłam (znowu moja mania liczenia) i robię bilans :)
      Meteorytki są świetne, ja teraz używam kuleczek w starej wersji 02 Clair i odczuwam jeszcze większe zadowolenie z działania, niż z prasowańca :D

      Usuń