niedziela, 21 sierpnia 2016

Chanel Glossimer 172 Rose Sauvage

Staram się ostatnio nadrabiać z tematem produktów na usta, także dzisiaj napiszę o błyszczyku, który w mojej kolekcji jest już dość długo, a jeszcze jakimś cudem nie doczekał się recenzji, chociaż zdjęcia już czekają od dawna. Przed Wami więc jeden z dwóch moich Chanelowych błyszczoli.
Dlaczego wybrałam taki, a nie inny kolor chyba już nikogo nie dziwi - uwielbiam na wargach wszystko, co różowe i fuksjowe i ze wszystkich kolorów, jakie wtedy były na stoisku ten jakoś chwycił mnie za serce, więc ja chwyciłam jego i poszłam do kasy. Miźnęłam sobie wcześniej trochę testerem po ręku, także jakiś ogólny ogląd co do koloru miałam. Wiedziałam, że nie będzie mocny.
Nie będę Wam tu pisać całego wywodu, co producent obiecuje, bo nie oszukujmy się, błyszczyk to błyszczyk, całodniowej trwałości nam nie da, a wykończenia wiemy jakiego należy się spodziewać. Kwestia jest zawsze tylko taka, że niektóre mają drobinki, a inne nie. No i jeszcze kilka rzeczy, o których za chwilę.
Opakowanie bardzo mi się podoba. Przykuwa oko. Można przez nie podejrzeć, ile produktu nam zostało, a 'trzymajka' aplikatora ma na górze gustowne Chanelowskie logo. Także klasyka, jak na tą markę przystało. Pojemność to 5,5 g.
Aplikator jest mięciutki i wygodny w użytkowaniu, ale ma jedną ogromną wadę - nabiera się na niego za mało błyszczyka, przez co trzeba co najmniej 4 razy maczać go w opakowaniu, żeby cokolwiek sobie przenieść na wargi. Może nie jest to jakiś ogromny minus, ale jednak trochę irytuje zważywszy na fakt, że na przykład błyszczyk z Narsa aplikator ma podobny, ale nie nabiera się na niego aż tak mało. Zapachu tutaj żadnego nie wyczuwam.
Kolor 172 to delikatny róż z pierdyliardem połyskujących srebrno-różowych drobinek (które trochę schładzają ten odcień). Jeśli ktoś nie lubi drobinek, to nie będzie z tego koloru zadowolony, bo tu jest ich naprawdę masa. Powiem jednak szczerze, że na ustach nie są one tak widoczne, jak na tym swatchu na dłoni, który widzicie (no, może jakbym nałożyła sobie 3 czy 4 warstwy to by były widoczne, ale przy dwóch cienkich po prostu widać trochę, że są, jednak nie przytłaczają całości makijażu). Tutaj dowód:
Rose Sauvage daje bardzo naturalny efekt na mnie. Generalnie nie przywykłam do aż tak naturalnego efektu, częściej bowiem wybieram mocny róż albo fuksję, jednak czasem i taki delikatesik się przydaje. Można go użyć nie tylko jako błyszczyk sam w sobie, ale też nałożyć na pomadkę, wygląda to przepięknie.
Pozostaje nam jeszcze kwestia lepkości i komfortu noszenia. Otóż dla mnie każdy błyszczyk się lepi, bez wyjątku, nie jest ważne, za jaką cenę. Tutaj nie jest inaczej. Błyszczyk musi się lepić żeby był błyszczykiem :) Jednak mam wrażenie, że te Chanelowe lepią się mniej niż na przykład Macowe. Konsystencja każdego zależy od jednego czynnika jakim jest zawartość drobin - jeśli one są, to wiadomo, że będzie gęstsza. Na przykład mam jeszcze jeden Glossimer z Chanel w odcieniu 106 i on ma jeszcze więcej drobin, to jest gęstszy, natomiast jak kiedyś miziałam sobie na próbę taki zupełnie bez drobinek, to był nieco rzadszy. Także w zależności od 'modelu' jaki wybierzemy drobinki lub ich brak będą decydować jak gęste ów smarowidło będzie.
Trwałość oceniam na przeciętną, nie oczekuję cudów, 3 godziny to maks bez jedzenia i picia i tyle jestem w stanie zaakceptować. W międzyczasie nie wychodzi poza kontur warg, nie migruje, ani drobinki - mimo tego, że jest ich dużo - nie migrują mi po całej twarzy. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żebym znalazła drobinki z niego gdzieś indziej, niż w miejscu gdzie miały być, także duży plus, bo niektóre marki w swoich błyszczykach nie potrafią sprostać temu zadaniu. Nie zauważyłam też, żeby Glossimer w jakiś sposób nawilżał, oczywiście usta po jego nałożeniu pięknie błyszczą i wyglądają na trochę pełniejsze, ale nawilżenia tutaj nie otrzymujemy. Przesuszenia jednak też nie, więc uznam to za coś neutralnego.
Podsumowując - uważam, że Rose Sauvage to bardzo fajny kolor jeśli ktoś lubi delikatny makijaż i drobinki. Ja uważam ten kolor za typowo dzienny (ale nie w moim rozumieniu "dzienności", bo ja na codzień maluję usta na mocny róż, czy fuksję i chyba już każdy do tego przywykł, także dziwnie mi taki delikatesik jak ten nazywać dziennym dla mnie), ma dobre właściwości i fajne opakowanie. Mimo wszystko dla mnie wciąż to pomadki są i będą numerem jeden, także raczej o nowe błyszczyki mojej kolekcji nie będę powiększać :)
Moja ocena: 8/10

48 komentarzy:

  1. Typowo Twoje mazidło ;) ja mam tylko drobinki w błyszczolu Guerlain więc nie wiem czy ponownie bym je zniosła ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie typowo moje, bo ja wolę pomadki, ani nawet kolor nie jest taki "mój", bo kupiłam go w sumie jak jeszcze nie wiedziałam za bardzo, co mi będzie pasować i czy lubię bardziej pomadki czy błyszczyki i szukałam czegoś bezpiecznego. Także nie, zdecydowanie nie mój na chwilę obecną. Po prostu mam takie kolory jeszcze z tych czasów, kiedy nie wiedziałam, w czym mi dobrze.
      Mam 3 błyszczole z Guerlain i wszystkie z drobinkami, ale wiem, że oni też robią niektóre kolory bez :)

      Usuń
    2. Dla mnie więszkość Twoich mazidł jest utrzymam w takich kolorach :D

      A robią robią ale ja nie trafiłam :P

      Usuń
    3. Wszystkie są różowe, to prawda:D Ale jednak pomadki lubię bardziej, a błyszczyki to już bym wolała, żeby się pozużywały :D

      Ja jakiś czas temu sobie testowałam te Guerlainowe błyszczole i kilka nawet ładnych kolorków było bezdrobinkowych :)

      Usuń
  2. Jak dla mnie idealny na co dzień.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze kiedyś wrócę do błyszczyków Chanel, bo mam do nich słabość. W sumie to były jedne z pierwszych razem z JT Lancome, gdy zaczęłam swoją przygodę z półką selektywną lata temu. Zafundowałaś mi podróż w czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdążyłam poznać JC z Lancome, ale dość szybko do mnie dotarło, że błyszczyki to nie do końca moja bajka i kupiłam kilka, a potem już kupowałam pomadki. Zostało mi jeszcze 8 błyszczyków, ale większość już na wykończeniu, także nie będę chyba odkupywać, albo jak się wszystkie skończą odkupię jeden, taki wybrany idealnie, żeby jeden mieć :)
      Podróż w czasie mówisz? :) To miło brzmi :)

      Usuń
    2. Bardzo miło :) bo to był totalnie beztroski okres <3 wiesz, miałam 20 lat :D

      Usuń
    3. Ach, 20 latek, kiedy to było... Chciałabym czasami wrócić do tych czasów :D

      Usuń
  4. Lubimy te same kolory na ustach; różowe i fuksjowe to też moje ulubione:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich właśnie mam najwięcej, ale mam też trochę "bezpiecznych" kolorów, do mocniejszego makijażu oka :)

      Usuń
  5. Mój kolor jak nic! Chanel jest wart grzechu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będziesz przy okazji w drogerii to sprawdź go sobie, on jest w regularnej kolekcji :)

      Usuń
  6. A ja teraz właśnie znowu mam fazę bardziej błyszczykową :-) Te z Chanel to moi zdecydowani ulubieńcy! Mimo gęstej formuły one kleją się zdecydowanie mniej, niż wszystkie inne błyszczyki, które znam :-) Dodatkowo mam wrażenie, że działają pielęgnująco na usta. No i oczywiście pięknie na nich wyglądają :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie raczej taka faza nie występuje :) Kiedyś kupiłam kilka błyszczyków, żeby mieć, ale pomadki polubiłam mocniej, także jak błyszczyki się skończą, to raczej do nich nie wrócę:) Tak, potwierdzam, że te Chanelowe kleją się mniej, niż inne, ale wciąż to błyszczyki, więc się trochę kleją :D
      A jakie masz kolorki?

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Dziękuję, chociaż ja już teraz odnoszę wrażenie, że trochę jest za mdły na mnie (od kiedy używam dużo fuksji i ciemnego różu, to wszystkie takie nudziakowo-jasne wydają mi się mdłe).

      Usuń
  8. Ja zdecydowanie wole szminki ostatnio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle zawsze wolę szminki, ale mam też kilka błyszczyków, także o nich też chciałam napisać :D

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Dziękuję, chociaż odnoszę wrażenie, że jest trochę na mnie za mdły :D

      Usuń
  10. powiem Ci szczerze, że i ja jakoś rzadko sięgam po błyszczyki. Kiedyś to był mój must have, a teraz wolę pomadki, czy kredki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też sięgam rzadko, no ale czasem trzeba, bo taka ilość, jaką mam sama się nie zużyje, a chciałabym je zużyć :D

      Usuń
    2. hahhahahaha :D trzymam kciuki za szybkie zużycie, a sama denkuję 3 nudziakowe pomadki, które mam 100 lat! :D

      Usuń
    3. Taka prawda niestety, nakupowałam tych błyszczoli, a wolę pomadki, więc błyszczyki więcej leżą, niż są używane, ale muszę się wziąć za siebie i je zużyć :)
      Powodzenia w denkowaniu tych 3 nudziaków:)

      Usuń
    4. tfu tfu nie dziękuję, żeby nie zapeszyć! :D

      Usuń
    5. A jak Ci idzie? Chociaż do połowy już masz zdenkowane? :D

      Usuń
    6. Powiem Ci, że jestem już w drugiej połowie wszystkich! Tylko, że teraz kupiłam (niedobra i niekonsekwentna część mnie!) błyszczyk z Sephory, ten żelowy i tak mi się spodobał, że chodzę nim wypaciana i wymazana od stóp do głów, tak mi się go dobrze używa!

      Usuń
    7. To szacuneczek :) Ja staram się zdenkować moje błyszczyki z Guerlain, jakoś mi tak idzie, ale opornie, bo mam ich 3 sztuki. Chciałabym też Narsa zdenkować, bo to nie jest typowo "mój" odcień, ale kiepsko mi idzie, bo cholerstwa wszystkie takie wydajne... Założyłam sobie jednak, że żadnego produktu na usta nie kupię do końca roku, chociaż już wiem, że przegram tą bitwę, bo w październiku będę lecieć do Polski i będzie strefa bezcłowa, a poza tym niebawem nazbieram 6 pustych opakowań na Back 2 Mac, także sama rozumiesz - jest ciężko :DDD

      Usuń
    8. ale czekaj, czekaj. Back 2 Mac nie bierzemy pod uwagę, bo przecież pomadki nie będziesz kupować, tylko ją dostaniesz :DDD kurcze, no właśnie błyszczyki zazwyczaj są mega wydajne. Mam podobnie, ale na szczęście śmiało mogę oddać je mamie, która zużyje każdy w hmmm 3tyg? :D

      Usuń
    9. A to jak B2M się nie liczy, to spoko :D Ale na lotnisku będzie Szanelek, a się napaliłam na Rouge Coco Shine 87 Randez Vous i chodzi za mną już od roku :D Zwlekałam i zwlekałam, ale chyba bym ją chciała w końcu przytulić :) No i jeszcze Tendertalk z Maca, mam jeden Teddy Pink i jest świetny, chciałabym jeszcze Side Sish :) Chciałabym jeszcze inne pomady, wiadomo, ale te są na mojej liście najbardziej chcianych :D
      Wow, z tymi błyszczolami Twoja mama ma jak moja - ja kiedyś mojej kupiłam błyszczyk z Diora, on chyba miał 6,5 ml czy coś takiego (one dość spore są) i Mama powiedziała, że go bardzo oszczędzała i jej starczył na 3 miesiące! A ma w kosmetyczce ze 20kilka pomadek, bo ostatnio jak byłam w PL to widziałam :D Także jak 3 miesiące oszczędzania i zużyła, to ja nie wiem, może one jedzą te błyszczyki? :D

      Usuń
    10. o widzę, że spore zakupy się szykują :DD macałam Szanelki ostatnio na bezcłówce sama sobie dziękowałam, że kartę w domu zostawiłam :D bo nagle wszystko zrobiło mi się potrzebne :DD ciekawa jestem co finalnie przywieziesz :)
      A daj spokój, ja chciałam swojej Clarinsa kupić, bo tak jej się u mnie spodobał, ciekawa jestem w ile czasu by się z nim uporała :DD

      Usuń
    11. Jeszcze nie wiem, może w końcu nic nie kupię :) Znaczy coś pewnie kupię, ale pewnie nie aż tak dużo, jak zawsze zakładam :D Szczególnie, że z mojej listy odpadł nowy podkład z Chanela, bo jednak stwierdziłam, że mam w dupie rozjaśnianie odcienia 20, a skoro takim wielkim problemem dla bab z Chanela jest dać mi próbkę 10, to niech się walą. Podoba mi się, jak on wygląda na buzi, ale nie muszę aż tyle płacić za taki efekt, znam lepsze podkłady, na przykład YSL Touche Eclat. I tym samym sobie pomyślałam, że na lotnisku mogłabym kupić właśnie jego :D Sama jestem ciekawa, co finalnie przywiozę :)
      Moja Mama by pewnie Clarinsa w tydzień zeżarła :DDD

      Usuń
    12. o którym podkładzie Chanel mówisz? nie dały Ci próbki? aha, no to fajnie... przecież to taki tani podkład, że można kupować w ciemno, najwyżej nie trafisz i tyle :D

      Usuń
    13. Les Beiges :) Ale nie CC krem, bo ten był dla mnie kolorystycznie beznadziejny, tylko Les Beiges podkład :) Już jednak wyłudziłam próbkę, a nawet dwie i stwierdzam, że jest ok, ale niczego mi nie urwało, także spasuję. Kolor 10 jest lepszy, niż 20, jednak po pierwszych zachwytach w ciągu dnia robi się gorzej, także nieeee :D
      Racja - można brać w ciemno przecież, najwyżej wywalę :D Przecież cena jak za darmo :D

      Usuń
  11. Już od dawna chodzą za mną błyszczyki Chanel, muszę się w końcu w jakiś zaopatrzyć. Ten prezentuje się bardzo ładnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ten mógłby Ci się spodobać, ale zobacz sama - na pewno znajdziesz odcień dla siebie:) A jak nie w Chanelu to polecam też te z Guerlain :)

      Usuń
  12. Kolor super, tylko ja dalej szukam nieistniejącego połączenia, czyli nie lepi, nie piecze, nie maże się a jakkolwiek się trzyma ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale każdy błyszczyk trochę się lepi, jedne mniej, inne bardziej. Te Chanelowe należą do tych mniej lepiących :) Ale mazania i pieczenia tutaj nie uświadczysz :) No a z trzymaniem się to też wiadomo - cudów od błyszczyka wymagać nie można :)

      Usuń
  13. Śliczny :) Lubię błyszczyki Chanel, ale ostatnio przerzucam sie na pomadki :) Też od Chanel :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Które najbardziej lubisz pomadki od nich? Moje serce już dawno temu skradły Rouge Coco Shine :D

      Usuń
  14. Bardzo lubię te błyszczyki Chanela mam ich kilka i każdy kolor jest inny w obsłudze :-D niektóre wymagają więcej warstw, trzymają die dłużej , nakładają sie lepiej itd... Chyba wszystko od koloru zależy ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tylko dwa, ten z posta i jeszcze kolor 106, który ma jeszcze więcej drobin. Sam kolor nie do końca mój, kupowałam jak chyba miałam zaćmienie, ale ładny jest, więc nie chcę się pozbyć, ani nic:) Chciałabym je wszystkie zużyć :D

      Usuń
  15. Przepiękny! <3 Kocham takie odcienie! Idealny dla mnie na co dzień i od święta! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli idealny na każdą okazję :D Dla mnie wydaje się trochę za mdły, to znaczy nie jest źle, ale ostatnio przywykłam do mocniejszych odcieni nawet na co dzień, także jakiś taki za jasny ten mi się wydaje :D

      Usuń
    2. A ja nadal wierna jestem takim jaśniaczkom :D

      Usuń
    3. A jednak ja zawsze oczami wyobraźni widzę Ciebie w czerwieni, a nie w nudziaczkach :)

      Usuń