sobota, 26 listopada 2016

theBalm Brow Pow Eyebrow Powder

Kupiłam ten produkt miesiąc temu i od razu zaczęłam używać, postanowiłam jednak napisać jego recenzję już teraz, co jest do mnie dość niepodobne, ale czytając dalej dowiecie się, czy piszę tak szybko dlatego, że okazał się hitem wszechczasów, czy niewypałem jakich mało.
W zgrabnym małym kartoniku mamy 0.85 gram prasowanego pudru do brwi. Opakowanie nie przemawia do mnie. Nie lubię papierowych opakowań i tak jak nie lubiłam ich w Beneficie, tak nie lubię ich w theBalm. Na pocieszenie jednak powiem, że jest tu też lusterko, którego osobiście nigdy nie użyłam.
Odcień, który wybrałam dla siebie to Blonde, wydawał mi się najsensowniejszym ze wszystkich trzech dostępnych w ofercie. Light Brown i Dark Brown moim zdaniem są już dla mnie za ciemne i przede wszystkim zbyt ciepłe. Także kupiłam, zadowolona, że mam produkt polecany przez Maxineczkę, że taki super i ma naturalny odcień pasujący każdemu. Na zużycie go mamy 12 miesięcy (trochę za krótko według mnie).
Kolor, nie wiem w sumie, jak go nazwać miał być szarym brązem idealnym właśnie do celu, do jakiego został stworzony. Ja osobiście po przygodach z innymi konsystencjami stwierdziłam, że taka forma odpowiada mi najbardziej i tylko pudrowy cień może mi dać 100% satysfakcji. Tak jak 100% dawała mi wspomniana w poście denkowym Anastasia Beverly Hills, a raczej Brow Duo od niej.
A tutaj mamy co? Ano mamy lipę. Puderek fajnie wygląda i na pierwszy rzut oka by się zdawało, że jest super kolorystycznie:
Ale niestety po nałożeniu na brwi wygląda rudo! Rudo powiadam Wam! Ten kolor jest stanowczo za ciepły do podkreślania nim brwi. Przez ostatnie 4,5 tygodnia dzień w dzień widziałam Brow Pow na sobie i niestety zachwytu nie ma. Rudość za to jest. I może nie jest to jakoś wielce widoczne dla innych, ale dla mnie jest, a to jest niedopuszczalne, bo włoski w tym miejscu nie są rude (no może czyjeś są, ale moje nie). I Brow Duo z Anastasii potrafiło uczynić je cudownymi, a niestety Brow Pow w kolorze Blonde to dla mnie kolorystycznie jakaś porażka. Co do samego nakładania też się przyczepię, bo jest zbyt mocno napigmentowany i MOŻNA sobie nim zrobić krzywdę, zbyt mocne linie są na porządku dziennym, a brwi podkreślić potrafię. Tutaj trzeba się męczyć z mocnymi liniami, zmazywać, rozcierać, przeczesywać szczoteczką. Moim zdaniem puder z theBalm powinien mieć bardziej satynową teksturę. Wiecie, że wciąż puder, ale tak delikatnie masełkowy (nie wiem, jak mam to inaczej określić), a tu jedyne, do czego mogę to porównać to cień do powiek i w tej roli spisuje się jako tako. Na plus mogę zaliczyć to, że trwa cały dzień tam gdzie go nałożymy aż do demakijażu, nic nie blaknie i nic się nie zmazuje, ale co z tego, skoro inne kwestie są skopane? W porównaniu do Anastasii ten produkt jest po prostu beznadziejny, więc ja z podkulonym ogonem właśnie ją klikam. Byłam głupia, że po jej zużyciu stwierdziłam, że chcę coś innego. Mam za swoje. 
Można powiedzieć, że dobra, no nie muszę wyrzucać tego pudru, bo można zużyć jako cień do blendowania ciemniejszych kolorów na powiece, ale w tym nie jest jakiś świetny i nie takie było jego założenie i w ogóle nie tak miało być. Jestem niezadowolona, że wydałam więcej, niż kosztowałby cień Maca, a przynajmniej z tamtego miałabym jakiś pożytek, bo byłby dobry, a to jako cień jest tylko przeciętne, a do swojego pierwotnego celu nie nadaje się wcale przez zrąbany kolor.
Powiem szczerze, że miałam ochotę spróbować Mary Lou Manizer z tej marki, ale jak się tak przejechałam, to chyba nie mam ochoty próbować już nic więcej i na jednym jedynym zakupie się skończy (no chyba, żeby Mary Lou zrobili w jakiejś mega promocji, ale nie sądzę).
Także niedobrze, theBalm, niedobrze...
Miałyście Brow Pow? A może inne produkty z tej marki, które też nie spełniły Waszych oczekiwań?
Moja ocena: 3/10

18 komentarzy:

  1. Tego produktu nie miałam, ale szkoda że się zawiodłaś... Nie lubię takich kosmetycznych wtop :( Ale za to Mary Lou moim zdaniem jest godna polecenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tym razem mi nie poszło... Testowałam ten kolor w sklepie na dłoni, a do tego był zachwalany, to myślałam, że będzie fajny, ale niestety...
      Mary Lou też macałam, wydaje się fajna, tylko chciałabym ją najpierw spróbować na twarzy, żeby potem się nie zawieść.

      Usuń
  2. no to kiszka;)
    Mat Lou ma ładny kolor, daje fajną taflę ale na co dzień jest za mocna. Częsciej niż na policzki, używałam jako cień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiszka jak nie wiem niestety...
      Mary Lou testowałam jedynie na dłoni, ale nie wiem, jak to by wyglądało na twarzy, muszę sprawdzić, bo jeśli faktycznie jest taka mocna to sobie daruję, cienia nie potrzebuję :D

      Usuń
  3. Jaka szkoda, że lipa...
    Na pierwszy rzut oka myślałam, że to Benefit ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni mają podobne opakowania do Benefitu (jak dla mnie tandeta), także nietrudno o pomyłkę :D
      Już zamówiłam moją Anastasię, więc mam nadzieję za kilka dni znowu będę mogła mieć brwi w normalnym kolorze :D

      Usuń
  4. Mary-Lou jest bardzo złota. Mi osobiście nie odpowiada ten kolor. Ostatnio kupiłam rozświetlacz z MAC Extra Dimension w kolorze Double Gleam i jestem z niego o wiele bardziej zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łeee, to ja jej chyba nie chcę, jak ona jest bardzo złota. Testowałam ją tylko na dłoni i roztarłam, więc to też inaczej, ale jednak na twarzy to co innego.
      Czytałam o Double Gleam i nawet go chyba macałam (a może to było coś innego?), ale mnie nie zachwyciły te nowe Macowe rozświetlacze :)

      Usuń
    2. Na twarzy u mnie Mary się niestety wyraźnie odznacza jak nie napakuję bronzera.

      Double Gleam polecam obejrzeć u Temptalii i porównać sobie z Becca Moonstone, to mnie ostatecznie skusiło do zakupu :)

      Usuń
    3. Ja wciąż na twarzy nie przetestowałam, ale też nie mam jakoś wielkiego parcia, bo nie szukam nowego rozświetlacza:)
      Temptalia nie jest dla mnie dobrym wyznacznikiem, bo ma inny odcień skóry, niż ja, także jej testy są dla mnie niemiarodajne, a druga sprawa, że ostatnio zaczęłam się zastanawiać, czy jej testy w ogóle są rzetelne, bo ona ma przecież tyyyyle tego wszystkiego i wciąż dostaje nowe kosmetyki i nie mówię, to jest fajne i to jest ok, ale jak się ma 1000 pomadek to ile razy można poużywać jednej? Jeden dzień? Dwa? Nie wiem już sama co mam myśleć o tych jej recenzjach, ok, na pewno są szczere i od serca, ale na ile szczerą recenzję można napisać po dwóch użyciach produktu... Tak tylko stwierdzam.
      Becca Moonstone nie miałam i nie miałam okazji używać, ani też mnie nigdy nie kręcił i ta marka mnie nie kręciła. Wiem tylko, że coś takiego jest i że kobiety się tym zachwycają, ale dla mnie to nie jest wyznacznik do zakupu :D
      Jeśli Double Gleam jest podobny do Lightscapade (a z tego, co słyszałam to jest), to nie chcę, bo L. mam :) Zresztą nie szukam nowego rozświetlacza, po prostu Mary mnie zainteresowała, ale też nie że na nią zachorowałam i MUSZĘ mieć :D

      Usuń
    4. Mnie u Temptalii przekonuje narzędzie do porównywania swatchy, można zobaczyć dwa dowolne produkty zeswatchowane side by side i w ten sposób niezależnie od koloru skóry widać różnicę, szczególnie że np. pomadki ona pakuje sobie na usta dość grubo, żeby było widać :)

      Mnie bardzo kusiła Becca Moonstone ponieważ ma domieszkę delikatnego złota przez co nie jest chłodna, ale też nie jest wyraźnie złota jak Mary (przebiłam się przez połowę Mary-Lou dopóki nie znalazłam czegoś lepszego i zawsze przeszkadzał mi ten kolor), natomiast moja obserwacja jest taka, że Double Gleam to doskonały zamiennik Moonstone który jest dodatkowo łatwiej dostępny i tańszy :)

      Usuń
    5. Tak, z tym się zgodzę. To narzędzie do porównywania swatchy jest dobre, tylko i tak to nigdy nie jest to samo, co zobaczyć produkty na żywo :) Ja miałam na myśli jej recenzje odnośnie konkretnego produktu, zastanawiam się, po jakim czasie ona te recenzje pisze, bo nie chce mi się wierzyć, żeby mając takie ilości pomadkę testowała sobie przez miesiąc codziennie, zanim o niej napisze.
      Becca i u mnie tak nie jakoś super dostępna, bo tylko online, a ja lubię zmacać, zanim coś kupię online (większość rzeczy właśnie tak kupuję, bo taniej). Jej na pewno nie macałam, ale też zbyt wiele słoczy nie widziałam, jeśli jednak piszesz, że ten Macowy rozświetlacz jest dobrym zamiennikiem, to wychodzi na to, że wiele nie straciłam :)

      Usuń
  5. mialam go kupic, ale zainwestowalam w anastasie cien podwojny taupe wlasnie. A maxi nie ufam :P ona jak dla mnie reklamuje a nie testuje. a mary lou to jak dla mnie najbrzydszy rozwietlacz :) mac soft & gentle to jest to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mary lou jest taka ordynarna :D z kolei mam roz the balm frat boy i jest moim ulubionym, wole go rozu maca

      Usuń
    2. Ja byłam mega zadowolona z tego Brow Duo i już mam go znowu, ale mam zamiar w weekend obfocić, żeby o nim napisać (wypadałoby, skoro już zużyłam całe jedno opakowanie), a tymczasem używam theBalm i też nim sobie konturuję twarz, bo do tego nawet się nadaje:D
      Mac S&G mam i lubię, chociaż bardziej lubię Lightscapade :)
      Co do Maxineczki, to ja tam ani jej regularnie nie oglądam, ani się nie interesuję, ale kiedyś w porównaniu pudrów do brwi mówiła, że ten jest super i dla każdego odcień się nadaje, więc polazłam do sklepu i faktycznie wydawało, że się nadawał, to kupiłam. Nie sugeruję się opiniami innych w swoich zakupach, tylko akurat szukałam jakiegoś dobrego pudru do brwi, więc pomyślałam, że może to będzie to, ale jednak nie jest to :)
      O Mary Lou wypowiedzieć się nie mogę, bo póki jej na twarzy nie będę miała to ciężko mi cokolwiek powiedzieć o jej odcieniu, gdyż tylko na dłoni testowałam, a to wiadomo, że zawsze inaczej, niż nałożona na twarz pędzlem. Jednak konsystencja taka dziwna trochę... No nie wiem, zobaczę, jak będę miała okazję, to spróbuję ją na buzi i zobaczymy :) Jednak ogólnie jestem do tej marki zniechęcona, a opakowania jak dla mnie bazarowe, tak samo jak u Benefitu, także szczerze to mnie nic od theBalm nie interesuje :)

      Usuń
    3. a mialas hourglass diffused light? jakos ta marka bardzo mnie neci, waham sie czy kupic puder nars sypki bialy (chyba kiedys nawet widzialam u Ciebie?) a wlasnie hourglass.. tez mnie korci roz dim infusion, swatche w necie piekne :) a nie mailam nigdy wczesniej nic z obu marek

      Usuń
    4. Miałam a nawet wciąż mam :) Ja używam go jako puder, ale słyszałam, że niektóre dziewczyny używają go jako rozświetlacz (moim zdaniem byłby za delikatny jako rozświetlacz, ale co kto lubi). Diffused Light daje nieco inny efekt, niż Nars, trochę bardziej świetlisty. Oba, zarówno Narsowy sypaniec jak i Hourglassowy pięknie wyglądają na buzi, ale na przykład Nars nadaje się pod oczy, a Hourglass już nie jest w tej okolicy taki świetny i nie utrwala super korektora. Oba jednak lubię i oba używam. Oba też bym odkupiła, jak się skończą (nie wiem, za ile stuleci to nastąpi:D bo mam poza tym jeszcze 3 opakowania kulek Guerlain:D).
      Róży z Hourglassa nie miałam, bo jakoś nie jestem "różowa", mam 10 sztuk i mi na razie starczy. Staram się je pozużywać trochę, bo to nie jest moja ulubiona kategoria makijażowa, więc nie widzę powodu, żeby mieć więcej niż 4 sztuki:) Macałam większość rzeczy z Hourglass, róże fajne, ale jakoś specjalnie mocno się im nie przyglądałam, bardziej zainteresowały mnie pudry do konturowania, wyglądają pięknie w opakowaniu, szkoda, że na twarzy nie wyglądało to już tak korzystnie, bo zamiast pięknego blasku wyglądałam, jakbym sobie na szczytach kości policzkowych mąką sypnęła, ale testowałam ten najbardziej srebrny, także może dlatego :D Muszę się wybrać i testnąć ten bardziej złoty :D

      Usuń