sobota, 21 stycznia 2017

Skinfood Platinum Grape Cell Essential BB Cream #1 Light Beige

Dzisiaj post dla tych, którzy lubią wpisy o podkładach i kremach BB. Sama jestem miłośniczką owej kategorii makijażowej i nigdy nie pogardzę testowaniem czegoś nowego, o ile wiem, że ma cechy, które mogą mi się spodobać. Dzisiaj więc na tapecie bebik ze SkinFood.
Krem BB, o którym dzisiaj będziemy mówić kupiłam już dość dawno temu. Jak możecie same stwierdzić opakowanie ma dość fikuśne, a dodatkowo kiedy do mnie przyszedł był zapakowany w kartonowe okrągłe pudełko(?), w każdym razie w coś, co kształtem i kolorystyką odpowiadało temu plastikowi, który widzicie na zdjęciu. Pudełko jednak do niczego mi nie służyło, więc je wyrzuciłam. Sam kremik ma 45g, co uważam za ogromną ilość i z jednej strony dobrze, bo jeśli komuś pasuje, to będzie miał go na długo, ale dla mnie osobiście nie do końca super, bo ja lubię testować nowości i to jest trochę za dużo. Nie, żebym się z nim męczyła, czy coś, ale po prostu mam dużo podkładów, a chciałabym jeszcze kupić inne, także akurat duża pojemność mi nie na rękę.
Zapomniałam prawie powiedzieć, że opakowanie ma wbudowaną pompkę, która jeszcze nigdy mi się nie zacięła. Wydaje mi się, że mechanizm wydobywania działa na zasadzie airless, ale nie jestem w 100% przekonana (chociaż w 90% jestem:D), bo nie da się zajrzeć do środka.
Może kilka słów o tym, co właściwie ten bebik ma robić - ano to samo, co przeważnie wszystkie bebiki, czyli ma chronić przed promieniowaniem UV, wyrównywać koloryt cery, trochę kryć, dawać świetliste wykończenie. Na Wizażu piszą jeszcze, że zawiera substancje, które mają sprawić, że skóra będzie rozjaśniona, nawilżona i ujędrniona.
Jeśli chodzi o samo stosowanie to powiedziałabym, że nie jest to najlepszy BB krem, z jakim się spotkałam, zły też nie jest, ale szczerze wolę Skin79 Orange i zaraz wyjaśnię, dlaczego.
Zacznijmy może od odcienia. Poniżej porównałam ze sobą Grape Cell i kilka podkładów, jakie mam:
Od lewej: Skinfood #1, Sephora rozświetlający podkład nawilżający nr 10, Shiseido Synchro Skin Neutral1, Skin79 Orange, Urban Decay Naked Skin 1.0, YSL Touche Eclat nowa wersja (B10), Givenchy Photo Perfexion Perfect Sand 3.
Na początku myślałam, że ten bebik doskonale dostosowuje się do mojego odcienia cery, ale niestety nie - jest trochę za ziemisty, a po chwili jego ziemistość jeszcze bardziej wybija. Nie jest to może jakoś super widoczne, ale dla wyjadacza podkładowego jak ja każda, nawet drobna i niezauważalna dla innych różnica pomiędzy szyją a twarzą świadczy o tym, że kolor nie jest właściwy. Platinum Grape Cell jest jeszcze dostępny w drugim odcieniu #2 Natural Beige, ale oczywiście na tamten nawet nie patrzyłam biorąc pod uwagę, jak jasna jest moja cera (tutaj muszę nadmienić, że swój egzemplarz oczywiście kupiłam w ciemno po dokładnym internetowym researchu).
Konsystencja w przypadku tego produktu jest mocno treściwa, gęsta, jeśli znacie podkład z Clarinsa Extra Comfort, to tutaj mamy coś bardzo zbliżonego. Zapach też jest, mnie osobiście kojarzy się z takimi pachnącymi gumkami do mazania z dzieciństwa (tak, wiem, dziwne porównanie, a jednak), bardzo przyjemny, nienachalny i niedrażniący.
Nakłada się go bardzo komfortowo, wystarczy niewielka ilość na pokrycie całej twarzy. Ja zawsze używam beauty blendera i staram się, żeby warstwa, jaką nakładam była cienka, ewentualnie kiedy chcę coś dodatkowo zakryć, to dokładam w to miejsce trochę więcej produktu. Krycie powiedziałabym że jest średnie, na pewno nie jest lekkie, ale nie można go zbudować do całkowitego. Tak, średnie to jest to, co z niego wyciągniemy, jednak wciąż zachowana zostaje struktura skóry, widać spod niego pieprzyki. Wykończenie, bo to moja ulubiona część. Otóż wykończenie określiłabym jako rozświetloną satynę. Nie jest to mat, ale nie jest to też moje ulubione "dewy finish". Oczywiście jak zawsze muszę nałożyć na to puder i tutaj jest mały ambaras, ponieważ Grape Cell nie lubi się z niektórymi pudrami. Nie lubi się za mocno z kulkami Guerlain, za to lubi się z sypańcem z Narsa. Po nałożeniu kulek mam wrażenie, że makijaż traci na świetlistości i zyskuje jakby taką suchość, ciężko mi to określić, ale mimo tego, że nakładam coś rozświetlającego, to rozświetlenia nie ma takiego, jak powinno być. Natomiast z pudrem Narsa nasz bebik dogaduje się nieco lepiej, ale tylko w kwestii ładniejszego wykończenia, albowiem w kwestii ścieralności i trwałości na twarzy to niezależnie, co na niego nałożę w połowie dnia już nie wygląda super. Najszybciej ściera się z najbardziej wypukłych części, czyli nos, broda i czoło. Makijaż nie wygląda wtedy świeżo i mam wrażenie, że wyglądam na mocno zmęczoną. I nie ma znaczenia, czy wycieram nos chusteczką, czy wcale nie dotykam twarzy, po prostu ten bebik schodzi. Niemalże zapomniałam napisać, że nie lubi się też za bardzo z wszelakimi bazami. Jak próbowałam go nakładać na bazę z Guerlain to wchodził w pory (których normalnie nie mam widocznych), tak samo było, jak pod niego nałożyłam Macową bazę. Tylko sam, na pielęgnację nie powoduje żadnych problemów w nakładaniu.
Podsumowując - Platinum Grape Cell jest przyzwoitym bebikiem, ale dla mnie bez szału. Owszem, ma ładny kolor, zdecydowanie ładniejszy od wszystkich szaro trupich bebików na rynku, ale jak dla mnie wciąż trochę za ziemisty. Nie powoduje przesuszenia, ani podrażnienia cery, nie utlenia się, jest przyjemny w nakładaniu... Ale niestety ja mam naprawdę wysokie wymagania i dla mnie niedopasowanie kolorystyczne (znaczy pasuje, jest noszalny, ale nie jest ideałem kolorystycznym) oraz ścieranie się już po kilku godzinach go dyskwalifikują. Zużyję to opakowanie (które, zapomniałam wspomnieć - jest niesamowicie wydajne), ale więcej go nie kupię, wolę mojego Skin79 Orange i normalne podkłady.
Moja ocena: 7/10

8 komentarzy:

  1. ja pokończyłam wszystkie podkłady/kremy bb jakie miałam na stanie i chciałam kupić podkład, ale nie mogłam się zdecydować jaki i suma summarum wczoraj kliknęłam sobie krem bb ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki kremik bb sobie kliknęłaś?
      Ja chyba zostanę już wierna Skin79 Orange i poza tym będę używać podkłady i testować nowe podkłady, bo jednak kupowanie koreańskich bb, kiedy nawet nie mogę dokładnie sprawdzić koloru, to nie jest do końca dla mnie :D

      Usuń
    2. Kliknęłam Missha Perfect Cover, tylko zastanawiałam się nad odcieniem 13 i 21. Suma summarum wzięłam 21, bo jestem bladziochem, ale nie porcealnowym, a w razie czego mam biały mixer Nyxa do rozjaśniania. Tylko kurczę 13 wydawała się być mniej ziemista niż 21, ale w 13 na pewno wyglądała bym jak duch. Podobnie mam z kremem Dr.G Sensitive+, że z czasem okazał się za jasny. Bardziej pasuje mi Brightening Balm Super Light. Ze Skin79 miałam tylko wersję Vip Gold ;)

      Usuń
    3. Ja chyba miałam kiedyś ten podkład i chyba to był numer 13, był mega jasny, dosłownie niemalże biały, także dobrze, że wzięłaś 21, chociaz nie wiem, jakie 21 ma podtony. Widzisz u mnie większość bb się nie sprawdziła tylko dlatego, że miały za mocno ziemisty/różowawy odcień. Wykonczenie bb o ile jest świetliste to zawsze mi się podoba, tylko ja mam też hopla na punkcie dobrego dopasowania kolorystycznego, także właśnie większość odpada :)

      Usuń
  2. Lubię w Twoich reckach podkładowych porównania, odniesienia do innych podkładów :)

    Dla mnie wszystkie ziemiste bebki odpadają z marszu, miałam próbki, no i niestety. A może i stety ;). Jedyny, który faktycznie lubiłam, to również Skin79 Orange. ;) Ale w częstszym stosowaniu mnie zapychał.

    To nad czym dumam od dawna, to krem CC od It Cosmetics. Recenzji widziałam już gazylion, oczywiście drastycznie różnych. Coś mi mówi, że on nie będzie idealny do mojej problematycznej, tłustej cery, ale składowo bardzo mnie interesuje. Lubię na lato filtry fizyczne. Moja skóra je lepiej toleruje, a jak wiadomo, znaleźć niebielący filtr mineralny jest trudno, bo to przeczy niejako fizyce/chemii ;) wszak tlenek cynku jest biały. Więc szukam koloryzujących. Te apteczne to koszmarki, np. SVR, pieniądze w błoto. No i pytanie kiedy pęknę, bo ItCosmetics też jest drooogi, a lepiej, żeby był tego wart bo to drog strzał w ciemno ;). No ale to opcja na wiosnę/lato.

    Teraz kupiłam Sisley Teint Eclat, o którym pisała Marta Żak, w odcieniu Porcelane. Byłabym zachwycona, gdyby nie mała trwałość na mojej skórze i cena. A tak jestem naprawdę bardzo zadowolona, bo faktycznie potrzebowałam takiego efektu, naturalnie wyglądającej skóry, lecz podretuszowanej.
    Fajnie wyrównał koloryt, zakrywając zaczerwienienia. No i kupując online poza Sepho dałam 320 zł bodajże, więc wciąż drooogo, ale no taniej. Wykończenie na początku matowe, ale nie wysuszające. Takie, jak skóra przetarta tonikiem. Efekt normalnej skóry. Potem moje sebum niestety daje po garach, przebija się nader szybko, ale wciąż wygląda to naturalnie, nie ma efektu ciasta ani żadnych innych brzydkich cech, no poza świeceniem, na które to sposoby mam. IMO nie jest to podkład do cer suchych. Obecnie to mój go-to podkład. Nie widać go, a działa. :) Takiego szukałam :).



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mam jeszcze kilka podkładów, które są ze mną jakiś czas, a jeszcze o nich nie napisałam, także niebawem się zabiorę za recenzje :D

      Ten bebik może nie jest super ziemisty, bo ma naturalny dość odcień, ja muszę mieć coś z lekką domieszką żółci i on mi się taki wydawał na początku,nawet po wyciśnięciu z opakowania taki jest, ale mam wrażenie, że po chwili zmienia się w delikatnie bardziej ziemisty. To nie jest jakaś drastyczna przemiana, ale akurat w podkładach jakieś tam rozeznanie już mam i to widzę. Da się go oczywiście nosić, ale wolę, jak Orange wygląda na buzi, poza tym Orange jest też trwalszy (ale nie oszukujmy się, że jak szpachelki trwały, po prostu trwalszy niż Skinfood).
      Z It Cosmetics nic nie mam i nawet mnie nie ciągnie. A nawet jakby ciągnęło, to musiałabym w ciemno kupować, a ja tego strasznie nie lubię. Mogę kupić online coś, co wcześniej zmacałam, ale bardzo nie lubię kupować nie macanych wcześniej kosmetyków kolorowych, szczególnie, jeśli kosztują krocie :D
      Jeśli chodzi o filtry to muszę być szczera - nigdy w życiu ich nie używałam, ale też u mnie nie ma jakoś super słońca i w sumie mój jedyny czas na powietrzu to przejście "z" i "do" pracy, albo jakiś spacer, także nigdy nie myślałam, że mi są potrzebne filtry, chociaż wiem, że niektórzy mówią, że po prostu filtry powinno się nosić zawsze. Ale ja nie chCEM :D
      Cieszę się, że znalazłaś podkład, który spełnia Twoje oczekiwania, super to czytać, bo wiem, że Twoja cera ciągle płata Ci figle. Mam nadzieję, że będziesz z niego jeszcze bardziej zadowolona już w połowie buteleczki, jak już będziesz go dobrze znała :) Ja nie wiem czemu, ale nie mam jakoś parcia na Sisleya. Dla mnie chyba oni są za drodzy, oczywiście wiem, że kupuję droższe kosmetyki, ale Sisley to już trochę za wysoka półka jak dla mnie, szczególnie za pielęgnację, a poza tym jakoś mnie do nich nie ciągnie. Miałam kiedyś kilka kosmetyków od nich i strasznie śmierdziały jakimś zielskiem (taki horrendalnie drogi zielony tonik, czy esencję miałam w miniaturce), dżizas, jak to capiło, to nie pytaj :D I jeszcze jakieś inne miniaturki miałam, co nie zrobiły na mnie wrażenia. Także brak wrażenia, smrodek i wysoka cena chyba mnie zniechęciły do marki całkowicie :D Ale za to sobie pomyślałam, że odkupię Nars Sheer Glow znowu i tu ambaras bo kurde mojego odcienia nigdzie nie ma :( Napisałam do Narsa, czy Gobi został wycofany, a oni mi odpisali, że nie wiedzą, po prostu smutek i nostalgia, jacy bałwani tam pracują, bo skoro nawet Nars nie wie, kiedy i czy w ogóle odcień ich podkładu będzie dostępny, to niby kto ma to wiedzieć? Wkurzyłam się, bo chcę jakiś podkład, a ten akurat mam sprawdzony i choć nie był ideałem, to sobie chciałam do niego wrócić, a nie mogę kupić i jestem zła :D
      I do tego chciałabym pomadkę z Diora Rose Harpers, znaczy bym chciała z 10 nowych pomadek, ale ta mi się podoba najbardziej z nich i bym ją chciała na pierwszy ogień... Aaaaaaale mam szlaban na ten rok z pomadkami, chociaż myślę, że nie wytrzymam, żeby przez cały rok ani jednej nie kupić, chociaż jakbym kupiła 5 zamiast trzydziestu (jak w zeszłym roku), to by było i tak coś :D

      Usuń
  3. Zaciekawił mnie kolor Skin79 Orange, choć ja do tego typu kremów BB mam spory dystans ;) Zaliczyłam swojego czasu długą przygodę i najlepiej sprawdzał się u mnie Lioele Dollish Veil Vita Gorgeous Purple, kolor był dla mnie objawieniem *_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety z Lioele nie miałam do czynienia, tego Skin79 znalazłam, bo kiedyś wpisałam "krem bb z żółtym podtonem" i on mi wyskoczył w porównaniu z innymi, więc sobie w ciemno zamówiłam mniejszą pojemność i tak się złożyło, że mi przypasował i potem jak zużyłam, to odkupiłam nowe opakowanie :D

      Usuń