poniedziałek, 1 maja 2017

Zużycia kwietnia

Kwiecień i mój urlop w Polsce minęły szybko, zbyt szybko, bym mogła się nimi dostatecznie nacieszyć. Nauczyłam się kilku nowych rzeczy dzięki mojej Siostrze, obkupiłam się w Superpharm (w Rossmannie niezbyt), poskakałam w Jump City w Gdańsku i z żalem wróciłam do UK do codziennych obowiązków. Czekam teraz z utęsknieniem na kolejny urlop, a tymczasem chciałabym Wam pokazać produkty, jakie udało mi się zużyć w kwietniu.
* Garnier Ultimate Blends Honey Treasures szampon i odżywka - słyszałam o tej serii wiele dobrego, więc postanowiłam kupić i przekonać się, o co tyle hałasu. Niestety u mnie szału nie było. Owszem, szampon dobrze domywał włosy, ale zapach nie do końca mnie przekonywał, natomiast odżywka niby ułatwiała rozczesywanie, ale najwyraźniej też obciążała włosy, ponieważ każdego wieczoru wydawały mi się mocniej tłuste, niż zwykle były zanim zaczęłam używać tej serii. Nie mogę powiedzieć, że to buble, bo jeśli ktoś szuka 'dociążenia' włosów, to pewnie będzie zadowolony, ja jednak nie jestem, bo moje włosy są cienkie i przyklapnięte.
* L'Oreal Skin Perfection Velvety Soft Toner - o tym toniku nie mogę powiedzieć nic złego, bo pięknie pachnie i delikatnie nawilża skórę, ale opakowanie jest beznadziejne. Sam design ok, natomiast dziurka, przez jaką wydostaje się produkt to jakiś żart, za każdym razem, kiedy chciałam go wydobyć, niezależnie od tego, czy miałam zamiar wylać odrobinkę na dłoń, czy na wacik on mi się wylewał obok. Zmiana opakowania na takie z pompką, albo po prostu wymyślenie jakiegoś innego systemu byłoby naprawdę wskazane. Ostatecznie zużyłam go przelewając do butelki z psikatorem i wtedy dopiero mogłam go normalnie aplikować. Ogólnie polecam, ale trzeba wziąć pod uwagę, że to opakowanie nie jest zbyt fajne.
* No7 Beautiful Skin Cleansing Oil - olejek do demakijażu, który stał się moim ulubieńcem już jakiś czas temu. Doskonale zmywa makijaż, nie zapycha, nie podrażnia, a skóra po jego użyciu wydaje się nawilżona. Nie wiem, czego więcej mogłabym chcieć. Kolejne opakowanie jest w użyciu.
* Ziaja Liście Manuka - żel do mycia twarzy, ktory wspominam naprawdę dobrze, cena na plus, pompka na plus, oczyszczanie jeszcze bardziej na plus, chociaż muszę przyznać, że używanie go codziennie może trochę przesuszyć skórę, gdyż po umyciu buzi tym produktem skóra jest dosłownie piszcząco czysta. Nie mniej jednak - polecam i sama nie wiem, czemu go sobie nie odkupiłam w Polsce.
* Jantar Odżywka (czy tam wcierka) do włosów - używam regularnie, chociaż ostatnio na 2 tygodnie zrobiłam przerwę i zauważyłam wzmożone wypadanie włosów. Wcześniej jednak przy regularnym stosowaniu wydawało mi się, że podczas czesania tych włosów na szczotce jest mniej a do tego rosną nowe, malutkie. Mam nadzieję, że wkrótce znowu zobaczę efekt baby hair na mej głowie.
* Palmolive So Relaxed - bardzo przyjemnie pachnący żel do ciała, nie wysuszał skóry, oczyszczał przyzwoicie, myślę, że się jeszcze na niego skuszę.
* Garnier Moisture Bomb Tissue Mask - kupiłam kilka sztuk i już prawie wszystkie zużyłam. Tak jak pisałam w ostatnim poście denkowym - bardzo lubię te maski za efekt nawilżenia, jaki dają, natomiast samo trzymanie zimnego materiału na twarzy nie nalezy do najprzyjemniejszych.
* Lancome Hypnose Volume A Porter - miniaturka, którą zużyłam w jakieś 2 miesiące od otwarcia, ale potem używałam sobie jej szczoteczki do męczenia innego tuszu z Lancome (normalnego Hypnose, który już taki fajny nie jest). Wersję Volume A Porter ogromnie polecam i sama jeszcze wielokrotnię będę do niej wracać. Ten tusz daje efekt pięknych firanek, pogrubia, wydłuża i trzyma się cały dzień. Dla mnie bomba.
* Barry M Gelly Nail Paint - zdecydowałam się rozstać z tym lakierem, poniewaz po pierwsze - zakochałam się w hybrydach, a po drugie - jakość Gelly Nail Paint nie powala na kolana - smuży, zostawia jakieś takie dziwne paciaje na pazurkach i ogólnie mi się nie podoba, także czas się go pozbyć.
* Ziaja Krem ujędrniający na dzień próbka - oczywiście po próbce nie będę opisywać żadnych efektów działania, ale mogę powiedzieć o konsystencji, która jest bardzo przyjemna w rozprowadzaniu, wchłania się też całkiem nieźle i dobrze pachnie. Byłabym chyba skłonna się skusić na pełen wymiar.
* Kiehl's Midnight Recovery Concentrate - 2 próbki po 2 ml, kolejne podejście do niby kultowego produktu. Wciąż nie mogę zdzierżyć tego okropnego zapachu, chociaż przy codziennym używaniu jakoś łatwiej go znieść, efekty na twarzy oczywiście żadne, nie zauważyłam jakiegoś spektakularnego nawilżenia (bo niczego więcej nie oczekiwałam, także nie będę pisać o korekcji zmarszczek, ujędrnieniu, czy o czymkolwiek innym). Mam jeszcze kilka takich opakowań, ale nie czuję się pokuszona do zakupu pełnowymiarowego produktu.

To by było na tyle jeśli chodzi o kwietniowe pustaczki. Za dużo tego nie ma i bardzo słabo z kolorówką, ale może w przyszłym miesiącu będzie lepiej. Jak Wasze kwietniowe denka?

14 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawa tych masek z Garniera :)) ostatnio widzę na nie szał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest tylko ten jeden rodzaj - niebieski, ale w PL widziałam jeszcze różową i zieloną:)

      Usuń
  2. Jesteś kolejną osobą,w ciągu ostatnich kilku dni, która chwali olejek No7.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już go chwaliłam dawno dawno temu :) Po zużyciu pierszego opakowania :) Aktualnie jestem na 3 lub 4 :)

      Usuń
  3. Muszę poczytać o tym olejku z No7, wygląda bardzo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę mocno go polecam, jeśli lubisz oczywiście takie preparaty do demakijażu :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. To koniecznie wypróbuj i daj znać, czy jesteś zadowolona :)

      Usuń
  5. O widze kilka kosmetykow z mojej chciejlisty. Ziajka liscie manuka jest doskonala dla mnie rowniez. Bardzo ja lubie daje mega odswiezenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co masz na chciejliście? :) Ziaja rzeczywiście jest fajna, tylko ociupinkę za mocna jak dla mnie, więc niekoniecznie do codziennego używania, ale tak poza tym to sobie chwalę :)

      Usuń
  6. Fajnie poszło! :-) Ja znam i bardzo lubię ten fioletowy żel pod prysznic z Palmolive - kocham ten zapach i wracam do niego regularnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja może nie tyle go kocham, co po prostu podoba mi się :) Był też kiedyś taki zapach o nazwie Sweet Pea, ale chyba go wycofano. On był moim ulubionym z Palmolive:)

      Usuń
  7. Moje denko w tym miesiącu duże. ;)

    OdpowiedzUsuń