wtorek, 1 marca 2016

Zużycia lutego

Trochę Was zaniedbuję od jakiegoś czasu pisząc posty bardzo nieregularnie i rzadziej niż kiedyś. Nie, żebym nie chciała pisać więcej, ale wiecie, jak jest - życie osobiste i obowiązki czasami nie pozwalają. Jednak zawsze staram się publikować wpis o zużyciach poprzedniego miesiąca pierwszego dnia miesiąca kolejnego, także dzisiaj Was witam serdecznie na przeglądzie śmieciowym. W lutym, choć to najkrótszy miesiąc w roku udało mi się zużyć tak dużo, że aż sama się sobie dziwiłam widząc koszyk, do którego zbieram moje śmieciuszki. Ale bez przynudzania. Oto zużyci:
Kolejno odlicz:
* Vichy Purete Thermale - nie wiem, jak to się stało, że przez pół roku używania tego żelu nawet nie wspomniałam o nim słowem. Na początku stosowałam go dwa razy dziennie, po jakichś dwóch miesiącach zaczęłam go używać tylko rano, także wydajność jest oszałamiająca. Ma wygodną pompkę i świetnie oczyszcza. Moim zdaniem jest lepszy niż Vichowy Normaderm, gdyż jest delikatniejszy, ale uwaga - nie jest super delikatny i używany długotrwale dwa razy dziennie może trochę wysuszyć skórę. Ogólnie jednak jestem na tak, kupiłabym ponownie.
* nspa Hot Cloth Polish - czyścik do twarzy, który kupiłam w Asdzie z polecenia Irenki. Nie jest zły, ale jednak nie jest to produkt, którego szukałam. Nie stosowałam go z muślinową ściereczką, która była do niego dołączona, a z takim gumowym gadżetem do mycia twarzy, który posiada wypustki, fajnie ze sobą współpracują. Teraz używam drugie opakowanie tego czyścika, ale już więcej nie kupię, ponieważ jak dla mnie za mało to się pieni, chociaż oczyszcza twarz dobrze i nie wysusza.
* No7 Beautiful Skin Cleansing Oil - starczył mi na około 5 miesięcy codziennego używania, działanie jak najbardziej na tak, zmywa wszystko dokładnie i zostawia skórę przyjemną w dotyku, nie ma też tendencji do zostawiania mgły jeśli dostanie się do oczu i przy jego używaniu resztki makijażu nie gromadzą się w kącikach oczu (tak robi obecnie używany przeze mnie olejek z L'Oreala). Do tego No7 cudnie pachnie, tak rumiankowo! Kupię ponownie na pewno!
* Lierac Premium Serum - super efektów na skórze nie zauważyłam, także raczej nie kupię ponownie, szczególnie, że zapach mi się nie spodobał (i cena, choć to pomijam), ale konsystencję to serum miało fajną.
* Oz Naturals Hyaluronic Acid + Vitamin C serum - zapomniałam Wam o nim napisać. Podpatrzyłam je kiedyś u Nissiax83 na kanale i postanowiłam kupić celem nawilżenia mojej cery. Faktycznie serum to cudownie nawilża, do tego jest niedrogie, jest niemalże bezzapachowe i ma pipetkę, także ja jestem na tak. Tej zimy nie miałam ani jednej przesuszonej skórki na twarzy dzięki temu produktowi, na pewno do niego wrócę.
* Clarins Extra Firming Day Cream - o tym też zapomniałam napisać... Wchłania się bardzo dobrze, ma piękny, lekko brzoskwiniowy zapach, nadaje się na dzień i na noc i lekko nawilża skórę. Niestety super efektów nie odnotowałam, także nie wiem, czy wrócę do tego kremu.
* Herbal Essences szampon - (odżywki jeszcze starczy mi na kilka użyć, także będzie zapewne w marcowym denku), cudowny zapach, fajne działanie, jak ktoś mnie czyta regularnie to wie, że wracam regularnie do tej serii, często jednak ten sam zapach jest w różnych opakowaniach, nie wiem, dlaczego.
* Johnson's Camomile Baby Gel Oil - moje największe odkrycie ubiegłego roku i zbawienie dla mych wiecznie przesuszonych nóg - przecudownie pachnie, jedno opakowanie starcza na wieki (to starczyło mi na 4 miesiące codziennego smarowania nóg), owszem, nie wchłania się do końca i zostawia śliską warstewkę, ale jeśli działa, to ja to wybaczam i już mam kolejne opakowanie w zapasie.
* Lynx For Her - żel do mycia ciała. Lynx to odpowiednik polskiego Axe. Tutaj mamy żel do mycia ciała dla kobiet (jest tylko ta jedna wersja, bo cała reszta to kosmetyki dla mężczyzn), ogólnie był ok, dobrze oczyszczał, dobrze się pienił i wszystko inne bez zarzutu, jednak zapach, chociaż przyjemny to dla mnie wciąż trochę za mocno 'męski'. Nie wiem, czy kupię znowu, ale fajnie było wypróbować.
* Femfresh - żel do higieny intymnej, który pokazuję w co drugim denku (tylko inne wersje czasami), po prostu w UK nie ma za bardzo wyboru, ale ostatnio udało mi się dorwać Ziaję, także kolejne opakowanie żelu do higieny jakie pokażę (a będzie to za jakiś czas), to będzie Ziaja. Wracając do Femfresha - prawie bezzapachowy, robi, co ma robić i nie podrażnia. Pewnie będę dalej kupować, jeśli tych żeli z Ziaji nie będzie na horyzoncie :)
* Sure Maximum Protection - Sure to angielski odpowiednik Rexony. Kupiłam ten antyperspirant wiedziona ciekawością i została ona zaspokojona. Zapach jak na mój gust trochę za mocny, ale da się znieść, działanie jest fenomenalne, jeśli ktoś potrzebuje mocnej ochrony przed potem. Tylko właśnie... W związku z nim to głównie ciekawość mnie prowadziła, gdyż ja się prawie wcale nie pocę, więc starcza mi zwykła kulka za funta, także chyba nie będę chciała już wydać 5 funtów na coś, czego tak właściwie mi nie potrzeba. Jednak powtarzam - jeśli macie problemy z poceniem - to jest mega dobre, dosłownie zakleja pachy :D Aha, zapomniałam wspomnieć - zostawia białe ślady na wszystkim, co na siebie nałożycie, także trzeba uważać :)
* Organique Pianka do mycia Afryka - uwielbiam wersje Mleko i Grecką, Afryka zła nie jest, ale jakoś mniej przypadła mi do gustu zapachowo. W dodatku tak jakoś przerażająco szybko się skończyła, szybciej niż te wyżej wspomniane mi się zawsze kończą, także chyba nie będzie powrotu.
* Kredka do ust Inglot 74 - mój ulubieniec, miałam już ją kilka lat (kiedyś przecież nie używałam pomadek, a tym bardziej kredek, ale jak zaczęłam używać szminki, to odkryłam ją na nowo), świetny kolor, idealna miękkość, bardzo, ale to bardzo polecam. Na pewno kupię ponownie.
* Clarins Extra Comfort 103 - rewelacyjny podkład, świetny kolor i idealne dla mnie krycie oraz wykończenie na twarzy (to znaczy lekko świetliste), trzyma się cały dzień, nic się nie warzy, ani nie spływa. Na pewno do niego wrócę, bo przetestowałam mnóstwo podkładów, ale ten jest jednym z tych 'naj'. Należą mu się brawa.
* Astor - bezbarwny lakier do paznokci, który chyba kupiłam z 10 lat temu. Żeby dodać mu animuszu rok temu wsypałam do niego drobinki brokatu, jednak niestety osiadły dnie i lipa z mojego planu, bo i tak go nie używałam ani razu od tego czasu, także leci do śmieci.
* Lancome Blush Subtil Palette 02 - zużyłam z niej bronzer i róż, chociaż ten drugi nie w całości, bo paletka spadła mi na podłogę i róż się pokruszył, jeśli chodzi o rozświetlacz to jak pisałam w recenzji to nie był kolor dla mnie, także go wydłubałam i została po nim tylko dziura. Jakościowo paletka była w porządku, jednak nie kupiłabym jej ponownie, bo jeśli coś kupuję, to po to, żeby używać to w całości, a nie tylko wybrany element z zestawu, a tutaj ewidentnie rozświetlacz mi nie pasował.
* Mac zalotka - użyłam kilkanaście razy zanim kupiłam tą z Shu Uemura. Macowa jest wg mnie źle wyprofilowana i nie podkręca dobrze, niestety nie można powierzchnią gumkową dojść zbyt blisko powieki, a tym samym nie robi dobrze tego, do czego została stworzona, więc pozbywam się bez żalu (to znaczy żal jest, ale za źle wydane pieniądze).
* Mac Fluidline Blacktrack - jak dotąd najlepszy żelowy eyeliner, z którym miałam do czynienia, aczkolwiek ideałem to on nie jest, szybko wysycha na powiece, więc trzeba mieć wprawę w robieniu kresek, bo jeśli nie zrobimy tego szybko i dokładnie, to poprawki już za bardzo nie będą możliwe. Czerń jest czarna, i konsystencja jest ok, po czasie nic się z nim nie stało, że mogłam zużyć cały słoiczek. Pewnie do niego wrócę, jak nie znajdę nic lepszego, ale jak wspomniałam - super chruper to on nie jest.
* Kiko Kiss Balm Tutti Frutti - beznadziejny, oprócz ładnego koloru nie robi nic i zużywa się w tempie ekspresowym, do tego zapach nie do końca mi pasował, także zużyłam, ale więcej nie kupię na pewno.
* Mac Mineralize Moisture - próbka podkładu, już moje trzecie podejście. Na początku byłam nim zachwycona, przy drugiej próbce mniej, aż doszłam do trzeciej, która odwiodła mnie od zakupu pełnowymiarowego opakowania. Podkład na twarzy jest naprawdę świetlisty, mnie to nie przeszkadza, ale przy tym mam wrażenie, że czasami cera wygląda zjawiskowo, a czasami brzydko i ziemiście (na przykład dzień po dniu tak wygląda, a mam w te dwa dni identyczną pielęgnację), więc jest taki, że wygląda tak, jak mu danego dnia czapka leży, a ja nie będę czegoś takiego tolerować. Clarins ze zdjęcia wyżej zawsze wyglądał zjawiskowo i dobrze, także nie kupię Macowego podkładu który ma fochy, tylko dlatego, że kolor ma fajny (NC15).
* Mac Zoom Fast Lash Black - miniaturka, którą dostałam jakiś czas temu do zakupów, na początku sprawowała się dobrze, chociaż generalnie tusz nie jest jakiś super. Trochę wydłuża, słabo pogrubia, z czasem niestety coraz gorzej się nim maluje, a do tego ta miniaturowa 'rączka' mnie wkurzała. Pełnego opakowania nie kupię, bo zbyt przeciętny efekt można nim otrzymać, także wolę kupić coś tańszego.
* Palmolive Moisture Care - dwa mydełka poszły na mycie pędzlaków i gąbki BB, rewelacyjna metoda, polecam każdemu. Mydło można kupić dowolne, nawet najtańsze, ja te akurat miałam z 3paka.
* Clinique Pep - Start - próbka kremu pod oczy, konsystencja za rzadka jak dla mnie, ale nie uczulił, także jestem pod wrażeniem, bo mnie kosmetyki tej marki uczulają. Ogólnie i tak nie kupię, bo nie lubię Clinique.
* UD Original - próbka bazy z paletki Naked 3, Original to najlepsza wersja tej bazy i będę do niej wracać.
* Aquaporin Moisture Cream - próbka kremu, która przyszła do mnie z Chin razem z serum It's Skin. Zbyt rzadka konsystencja, chociaż wchłania się dobrze, jednak za mocno czuć w nim silikony i mam wrażenie, że po dwóch dniach używania wyskoczyły mi małe krostki na twarzy, także nie mam zdania na razie, zobaczę, jak przetestuję drugą taką próbkę.

Rozliczyłam się ze śmieci, teraz idę je wyrzucić i zaczynam zbierać nowe do koszyczka. Jak tam Wasze lutowe denko?

28 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Znając życie to pewnie będzie teraz tak, że w marcu nic nie zużyję :D

      Usuń
  2. Podkładem Clarinsa to mnie zaciekawilas. Jak myślisz do jakiej cery będzie najlepszy? To jest ten co ma taką jakby szpatulke? Jak z jego wydajnością? Ja ostatnio zużyłam 3 podklady i szukam jakiegoś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że do mieszanej, ale skłoniłabym się do stwierdzenia, że ktoś z suchą cerą też mógłby go przetestować, aczkolwiek nie gwarantuję sukcesu, bo sama mam mieszaną, także ciężko powiedzieć. Dla mnie jest super, kolor idealny, krycie na poziomie, jaki oczekuję, wykończenie świetlisto-satynowe, utrzymywanie się na twarzy całodniowe, twarz wygląda promiennie i świeżo, nie ma mowy o żadnym wchodzeniu w zmarchy, czy czymś podobnym. Wg mnie naprawdę wart uwagi i ja na pewno do niego wrócę, a przetestowałam wiele podkładów, także jeśli mówię, że do któregoś wrócę, to znaczy, że on musi być naprawdę klawy :D
      Tak, on ma szpatułkę, ale ja ją wyrzuciłam :) Generalnie też nie pasuje mi to, że jest w słoiczku, no ale nic nie poradzę, tak go wymyślili, także muszę się z tym pogodzić :)
      O wydajności Ci nie napiszę, bo używałam go zamiennie z innymi podkładami, jakie mam, ale wg mnie jest dość wydajny, bo potrzeba niewiele na raz :)

      Usuń
  3. zaszalałaś ;) sporo zuzyłaś.I ile kolorówki :)
    mam zamiar wrócić z PL z tą konturówką Inglot:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie wróć z tą konturówką, bardzo ją polecam :)

      Usuń
  4. No piękne zużycia, Alu ;) Zainteresowałaś mnie tym serum z Oz.
    Ze zużyć znam Clarins Extra Comfort, ale mam absolutnie odmienne odczucia. To najgorszy podkład, jaki miałam a kupiłam go oczywiście na podstawie zachwytów na blogach. Po kilku użyciach odsprzedałam, bo jego używanie to był dla mnie horror. Byłam tak zawiedziona, że nawet oceniłam go na Wizażu i moja recenzja brzmi tak:



    2014-03-23 13:50:39
    Głęboki zawód
    Czytając recenzje na blogach oraz opinie na Wizażu, zastanawiam się, czy Douglas mi czegoś nie podmienił...

    Mam skórę mieszaną, przetłuszczającą się na czole, która w okresie jesienno-zimowym ma niezależnie od nawilżania i odżywiania suche skórki. To, czego oczekuję od podkładów, to pełnej naturalności w stylu second skin (nie mam poważnych przebarwień etc.), subtelnego glow i oczywiście, ukrycia tych skórek.
    Owszem, Extra Comfort daje z tym radę, pod warunkiem... wymieszania go z bazą rozświetlającą! Równie dobrze mogłabym najtańszy podład wymieszać z bazą i efekt byłby ten sam...

    Minusy:
    - zapach (nie rozumiem zachwytów nad aromatem... alkoholu, mój poprzedni podkład Clarins miał ten sam aromat, dla mnie to lekka mieszanka kwiatów mająca ukryć alkohol - niezbyt się to udaje, jest mocno wyczuwalny)
    - wykończenie: a la pudrowa tapeta, zawsze nakładam mało podkładu, żeby przypadkiem nie przedobrzyć, ale niezależnie, ile go nałożę, wygląda tępo.
    - rozświetlenie: brak, to jakiś kiepski żart za stony producenta?
    - opakowanie: kto i po co pakuje podkład do takiego słoika? Niehigieniczny sposób używania i do tego koszmarne wieczko ochronne, które mam ochotę za każdymrazem posłać w diabły.

    Trwałość jest w porządku, ładny jasny odcień (103 Ivory) też, ale to dla mnie zdecydowanie za mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, jak to każda skóra inaczej będzie się w nim prezentowała :) Dla mnie to jeden z lepszych podkładów, jakie miałam i wrócę do niego, a jeśli ja już tak mówię, czyli ta, co przetestowała naprawdę wiele podkładów z różnej półki cenowej, to znaczy, że on naprawdę mi się spodobał :)Opakowanie jest tu ogromnym minusem, jakby nie mogli go zrobić w normalnej butelce z pompką... To mnie w nim wkurzało. Ale zapach bardzo mi się podobał, jakikolwiek to nie był, nawet jeśli to był jakiś alkohol, to taki jakiś brzoskwiniowo-kwiatkowy i mnie się spodobał :D Ale to też kwestia gustu przecież :)
      Serum z Oz Naturals polecam ogromnie, ja miałam dość odwodnioną skórę jakiś czas temu i trochę suchych skórek, to już po kilku dniach odczułam i widziałam różnicę po jego używaniu :)

      Usuń
  5. No naprawdę ładnie. Ja nie potrafię wykończyć prawie niczego ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to jest tak, że pielęgnację zawsze stosuję po kolei, nie ma tak, że na przykład używam 5 kremów na raz (no dobra, oddzielny krem na dzień i na noc, ale to tylko dwa), a cała reszta to używam w sumie to, co mi się spodoba danego dnia i jakoś tak czasem się kończą te rzeczy :)

      Usuń
  6. Też bardzo lubię grecką piankę Organique. Mleczną chcę wypróbować, afrykańskiej nigdy nie wąchałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Afrykańska nie jest zła, ale nie jest też tak piękna jak grecka, czy mleczna. Te dwie to moje ulubione i do nich zawsze będę wracać :)

      Usuń
  7. Z brata Clarinsa jestem.zadowolona-z True Radiance:) Malo kupuje ostatnio -czyli zużywam naprawde wylazace zewsząd kosmetyki. Mam.nadzieje,ze zredukuje ilość towaru,bo zaczyna mnie on przytlaczac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam kiedyś próbkę Everlastinga i jakiegoś jeszcze (ale teraz nie pamiętam, bo to było bardzo dawno temu), jednak kolorystycznie nie do końca mi leżały, a potem kupiłam Extra Comfort, do tego kupiłam go całkowicie w ciemno :DDD I okazał się super :)
      U mnie też zużywanie idzie pełną parą, chociaż przyznam szczerze, że z pielęgnacji mam tylko w zapasie kilka żeli do mycia, a tak to nic innego nie leży i nie czeka. Z kolorówką może trochę gorzej, ale jakoś też nie zależy mi specjalnie, żeby ją zużywać, a jakoś tak sama się zużywa :D

      Usuń
    2. Niestety ja zaopatrzylam sie dosłownie na caly rok albo i dwa.obiecałam sobie że nie otworze nowego opakowania zanim nie zuzyje poprzedniego.no i masz babo placek!

      Usuń
    3. Ja też tak mam, znaczy nie otwieram nowego opakowania, jeśli nie zużyję poprzedniego, ale to nie dotyczy kolorówki :D Ale z tuszami tak robię, że też używam tylko jeden na raz :)

      Usuń
  8. Skoro twierdzisz że ten jest lepszy niż Vichy Normaderm to muszę rozważyć jego zakup ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno delikatniejszy dla skóry, nie wysusza tak mocno, jak Normaderm, dla mnie po prostu lepszy, bo moja skóra nie potrzebuje aż takiej mocy, jak daje Normaderm :D

      Usuń
  9. Nie lubie się powtarzać, ale zawsze z wielkim zainteresowaniem oglądam twoje denka :)
    Przypomniałaś mi o konturówkach Inglota! One są rzeczywiście świetne i muszę soie znowu kupić, gdy będę w Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi to słyszeć:)
      Ta konturówka jest naprawdę świetna, jak będę w PL to na pewno się w nią zaopatrzę (o ile nie będzie wszędzie wyprzedana). :D

      Usuń
  10. Jest na czym zawiesić oko! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nawet się nie starałam jakoś specjalnie zużywać :D

      Usuń
  11. Kredka z Inglota 74 to mój ukochany nudziak. Uwielbiam ją i mam praktycznie w każdej torebce. Decyduje się na nią zawsze, kiedy nie wiem jaki kolor chciałabym mieć na ustach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym ją nudziakiem nie nazwała, ale kwestia gustu:) Mocno czerwona też nie jest, aczkolwiek ma podobny kolor to naturalnego odcienia moich warg, więc ją lubię. Na pewno się zaopatrzę w kolejną sztukę:)

      Usuń
  12. Widzę kilka perełek, które bym mogła przygarnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, już teraz zużytych to byś nie chciała, bo po co? :D

      Usuń