środa, 11 stycznia 2017

Plany na 2017 rok

Będąc jeszcze na fali podsumowywań wszystkiego, co działo się w moim życiu w 2016 wyciągnęłam wnioski i zrobiłam postanowienia, które chciałabym zrealizować, chociaż po części (bo nie wszystko się da od razu) w 2017. Chciałam się tym z Wami tutaj podzielić. Będzie kosmetycznie i nie tylko, więc zapraszam do czytania.
Poprzedni rok był dla mnie naprawdę łaskawy. Co prawda nie wygrałam ogromnej sumy pieniędzy w żadnej grze liczbowej, ani nie zwiedziłam świata, ani też nie tuliłam codziennie małej pandy, ale mogę powiedzieć, że był to dobry rok. Mam przy sobie kochanego Faceta, dostałam awans w pracy (chociaż to się wiązało z mniejszą obecnością na blogu), wszyscy byli zdrowi i cieszyłam się małymi rzeczami. Szkoda tylko, że nie udało mi się częściej spotykać z moją rodziną w Polsce, ale tego nie przeskoczę niestety, bo nie mam tak dużo urlopu, jakbym chciała. Ogólnie jednak było o niebo lepiej, niż w 2015 i mam nadzieję, że 2017 przyniesie jeszcze więcej dobrego. Moje tegoroczne postanowienia wynikają głównie z potrzeby oczyszczenia nieco mojej przestrzeni, ale też z pragnienia bycia lepszą w tym, co robię i skupienia się na tym czego chcę i jak do tego dojść.
1. Nie wydawać pieniędzy na niepotrzebne rzeczy.
Od 3 lat zapisuję sobie każdą kosmetyczną rzecz, jaką kupuję i co roku podliczam, ile wydałam w danym roku na kosmetyki. Podliczyłam się też ostatnio za 2016. Powiem jedno - wydałam dużo za dużo. I nie mówię o rzeczach, których potrzebowałam, bo część tej kwoty była właśnie na takie sprawunki, ale duża część pieniędzy poszła na rzeczy, które były niepotrzebne. I nie mam zamiaru sobie wszystkiego odmawiać kosmetycznie w tym roku, ale też nie będę lecieć od razu do sklepu, jak pojawi się nowa kolekcja. Wszystkiego mam dużo - jedenaście róży, osiem rozświetlaczy, 7 podkładów, 51 pomadek (jeszcze większość z nich w tych samych kolorach:D). Wiem, co lubię, co się u mnie sprawdza, jakie kolory mi pasują. Nie mówię tu o jakimś minimaliźmie, bo daleka jestem od tego. Mam tu raczej na myśli skupienie się na kosmetykach, które już mam i cieszeniu się nimi, bo kiedyś je kupiłam właśnie po to, żeby je sobie z radością używać. Nikt mi też nie daje nic za darmo, wszystko kupuję za swoje pieniądze, więc tym bardziej chcę ostrzej selekcjonować to, co kupuję, bo w większości nie są to tanie przedmioty.

2. Regularnie pisać.
W zeszłym roku zaniedbałam bloga, przyznaję. Mogłabym się usprawiedliwiać pracą, w której spędzam większą część swoich dni, jednak zamiast usprawiedliwiania się wymyśliłam plan, dzięki któremu posty będą pojawiały się 2 razy w tygodniu. Przeważnie będzie to pewnie sobota i środa, ale zobaczymy, jak to wyjdzie w praniu. Mam zamiar jednak pisać regularnie, bo ten blog to jest jedna z rzeczy, które sprawiają mi wielką radość i chcę w ramach możliwości spędzać tu jak najwięcej czasu.
3. Rozprawić się z kosmetykami, których nie lubię, które w jakiś sposób się u mnie nie sprawdziły albo których mam za dużo.
Tutaj odnośnik do punktu pierwszego - pytanie, czy naprawdę potrzebuję 11 róży? Mając trzy w najfajniejszych dla mnie kolorach będę równie szczęśliwa. Tym bardziej, że akurat róż, bronzer i rozświetlacz to nie są moje ulubione kategorie makijażowe i naprawdę nie potrzebuję posiadania miliona sztuk w tej materii. Rozumiem zasadność posiadania 20 czy 30 pomadek, nawet jeśli mają podobne odcienie. Pomadki kocham miłością wielką, podobnie jak podkłady, ale nie muszę ich mieć po 50. Jak będę miała z 5 podkładów, takich najlepszych, najstaranniej wybranych i z 25 pomadek (a nie ponad 50 jak teraz), to będzie fajnie :) Tak samo kwestia cieni do powiek. Pozbyłam się już wszystkich kolorowych cieni, bo najzwyczajniej w świecie tego nie używałam. Zostawiłam sobie neutralne - beże, brązy, bo w takich czuję się najlepiej. I owszem, jeśli mi się spodoba nowy cień, którego jeszcze nie mam i wiem, że on będzie dla mnie użyteczny, to kupię, ale na pewno nie będę kupować dużych gotowych paletek (chociaż jedna czwórka z Chanela mi się podoba, nie będę Wam kłamać, ale ona jest akurat tak dobrana, że każdy z tych kolorów pasuje do innego w paletce), tylko jak już to pojedyncze odcienie, starannie wyselekcjonowane przeze mnie, żeby uniknąć rozczarowania. To nie znaczy, że nic już nie nabędę. Już w tym miesiącu kupiłam olejek do demakijażu i szampon, a czeka mnie zakup beauty blendera i pewnie jeszcze inne rzeczy się pojawią, ale chodzi mi bardziej o zastanawianie się przed zakupem - czy ja tak naprawdę tego potrzebuję? Jeśli nie mam, to oczywiście, że potrzebuję (wciąż jesteśmy kosmetykoholiczkami), ale jeśli już mam w domu 10 sztuk tego samego, to czy serio tego potrzebuję?
Z racji tego, że kilkanaście (albo nawet kilkadziesiąt) kosmetyków chciałabym wykończyć postanowiłam, że co jakiś czas będę wybierać kilka rzeczy z kolorówki (bo z pielęgnacją nie ma problemu), pokażę je Wam, a potem będę tylko je używać i po jakimś czasie zrobię aktualizację ile z czego ubyło. Wydaje mi się, że to może być świetna zabawa. A nawet jeśli nie świetna, to na pewno w pewnym sensie oczyszczająca dla mnie.

4. Nie kupować "na zapas".
O ile czasem chcę nakupować więcej, na przykład kiedy jestem w Polsce i wiem, że jak wrócę do Anglii to nie będę miała dostępu do wszystkich marek dostępnych na Polskim rynku, tak nie widzę sensu kupowania w UK kiedy tylko zrobią promocję 10 czy 15%. Promocje były, są i będą, a 10% to jest nic. Oczywiście jeśli mi na czymś mocno zależy, czy wiem, że to jest super limitowane i jest w zniżce i że to będzie tylko raz, to wiadomo, że mogę kupić, jednak tu znowu wracam do pytania - czy ja naprawdę tego potrzebuję mając jeszcze w domu 10 takich samych? A jeśli nawet tego nowego desperacko potrzebuję, a w domu mam takich 10, to zastanowić się, czy w jakiś sposób iluś z tych 10 mogę się pozbyć, żeby przytulić ten nowy.
5. Zainwestować w aparat.
Tego punktu jeszcze nie jestem pewna. Moje zdjęcia najlepsze nie są, nie są nawet średnie z mojego punktu widzenia, ale zaakceptowałam fakt, że nie jestem fotografem i nie mam pojęcia, jak mam się tego nauczyć. Jak mam się nauczyć kompozycji i spojrzenia na obraz tak, jakbym chciała to uchwycić na zdjęciu. Jak ustawić wszystko, żeby zdjęcie wyszło dokładnie takie, jak chcę. Mam ochotę się nauczyć, ale z drugiej strony nie wiem, czy nie będę się tylko wkurzać, że wydałam kasę, a i tak jestem beznadziejna. Ten temat zostawiam więc otwarty, chociaż widząc niektóre blogi z pięknymi zdjęciami mam jednak ochotę na lustrzankę.

6. Zacząć zbierać na dom.
Wymyśliłam w zeszłym roku, że zamiast płacenia landlordowi za wynajem można by odłożyć na swój własny domek. Teraz i tak płacimy czynsz i wszystkie opłaty, więc jakbyśmy uzbierali pieniądze i kupili dom (na kredyt oczywiście, ale początkowa kwota jest potrzebna) to płacilibyśmy za swoje, teraz płacimy za mieszkanie u kogoś, więc nic z tego nie mamy, także chciałabym akcję zbieranie na dom zacząć pełną parą w tym roku i odkładać, ile się da. Oczywiście rozumiem, że to się nie stanie w rok, czy w dwa, ale im wcześniej zaczniemy, tym wcześniej będziemy mogli postawić nogę na swoim. I im mniej wydam na pierdoły, które potem rzucę w kąt, tym więcej jestem w stanie odłożyć. Więc tutaj znowu się pojawia temat tego, żeby myśleć przez zakupem, czy faktycznie danej rzeczy potrzebuję.

To moje wszystkie postanowienia Noworoczne. Sama jestem ciekawa, jak mi pójdzie, chociaż przyznam, że teraz tylko je spisałam, a żyć zgodnie z tym zaczęłam już chyba od października zeszłego roku.
Na koniec napiszę tylko, że na zdjęciach, którymi okrasiłam ten wpis znajdują się kosmetyki, z którymi mam zamiar chociaż po części się rozprawić w tym roku, no, może prócz kilku cieni z palety, bo na ich zużyciu jakoś szczególnie mocno mi nie zależy, po prostu wiem, że one i tak się zużyją z czasem, ale cała reszta ma zostać zużyta. A to tylko niewielka część :D Także niebawem wybiorę dokładnie te kosmetyki, które idą do zużycia na pierwszy ogień i Wam je tutaj zaprezentuję.

A Wy macie jakieś szczególne plany na ten rok? Czy może tym razem bez planów? A może też kontynuujecie już coś, co zaczęliście wcześniej? 

38 komentarzy:

  1. Super postanowienia, trzymam kciuki :)

    Też z moim mężczyzną rozważamy przeniesienie się na swoje, ale raczej małe mieszkanko niż cokolwiek wolnostojącego :) Jakieś tam pieniądze są, ale zawsze mnie odrzucała idea wzięcia kredytu, wiem, że przy mieszkaniu to się wyrównuje z czynszem, który normalnie by szedł do obcej kieszeni ale jakoś tak mam z tyłu głowy że wtedy bym zaczęła bać się bardziej czy nie stracę pracy albo zmieniać ją jak najszybciej i odmawiać sobie różnych rzeczy. Ale to tylko taki mój mały strach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj to ja bym chciała domek, własne miejsce, własny ogródek, to jest wygodne. Mieszkanie jest ok, ale zawsze masz za ścianą kogoś, a w wolnostojącym domku nikt przez te ściany z papieru nie nasłuchuje :DDD Ale wiesz, każdy lubi coś innego, wiem, że niektórzy nie wyobrażają sobie mieszkać w domku :) Poza tym też chciałabym domek, żeby w końcu kupić pieska i żeby miał gdzie się wybiegać :)
      Powiem szczerze, że ja się boję kredytu jak cholera, bo zawsze wychodziłam z założenia, że jak nie mam kasy, to nie kupuję, a jak chcę kupić, to muszę na to uzbierać, ale takim sposobem nigdy bym się domu nie dorobiła, bo przecież nie uzbieram na niego tak szybko :D A tak jak kredyt, to pewnie i tak by była mniej więcej taka sama kwota miesięcznie, jak i tak już płacimy teraz, ale masz rację - zawsze jest wtedy ten strach, że ani zmienić pracy nie można, ani nic za bardzo, bo kredyt na głowie i to trzeba płacić. No ale mimo wszystko - chyba lepiej tak, niż mieszkać u kogoś i nic z tego nie mieć w sumie. Nawet odnawiać ścian przecież nie warto, no bo nie nasze :D

      Usuń
    2. To prawda, chciałoby się mieć pomalowane po swojemu, lepsze drzwi, dużą toaletkę, no i nie pamiętam już nawet, co to kąpiel w wannie^^" Teraz mamy np. okropną starą wykładzinę której oczywiście nie możemy ruszyć i stare, słabe drzwi które mnie przyprawiają o zawał serca, a moją toaletką jest takie małe biurko z Ikei za bodajże niecałe 40 funtów, nie chciałam dużo wydawać bo gdybyśmy się mieli przeprowadzić gdzieś daleko to nie będzie jak przewieźć. Chyba każda kobieta chce móc urządzić po swojemu :)

      Usuń
    3. No pewnie, że każda kobieta chce mieć po swojemu urządzone :D Ja to w sumie nie mogę narzekać, bo dom, w którym mieszkamy przed naszym wprowadzeniem się był całkowicie odnowiony, więc mamy nową wannę, nowe szafki, kuchenkę, dywany (of kors, dywany wszędzie:DDD), kafelki w wejściu, ale wciąż - płacimy nie za swoje, a jakbyśmy mieli na depozyt, to wciąż by się płaciło, bo jednak mieszkać gdzieś trzeba, tylko by już się płaciło za swoje :) Dlatego właśnie tak bardzo chcę mieć swoje, można urządzić, jak się chce, zrobić, co się chce i nawet jak masz kupę na środku salonu, to nikt nie przyjdzie i nie będzie narzekał na kupę:D

      Usuń
    4. Boże, te dywany doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Mnie się marzy podłoga, taka polska podłoga, którą można wziąć i odkurzyć i nie zbiera 5x więcej włosów niż tracisz, bo one jakoś magicznie pomnażają włosy na podłodze i wszystkie ściągają na siebie. Rozumiem z tą kupą, mój mężczyzna chciał np. drążek sobie zamontować to futryny za miękkie a do ściany przywiercić nie wolno XP Bo się ściana zepsuje. No i z całym szacunkiem, ale Brytyjczycy nie potrafią wstawiać okien. Jeszcze tu nie widziałam w 100% szczelnych.

      Usuń
    5. Dokładnie wiem, co masz na myśli z dywanami. Ja tego nie rozumiem absolutnie. A wyobraź sobie, że moja koleżanka kiedyś szukała mieszkań do wynajęcia i w jednym z nich dywany były też w kuchni i w łazience. To jest już lekka przesada:)
      Ja nie wiem, czy mi się marzy parkiet, czy podłoga, czy co, ale wiem, że ma to być coś wyglądającego dobrze :)
      Moim zdaniem w ogóle budownictwo angielskie pozostawia wiele do życzenia, kafelki źle położone, drzwi i okna źle powstawiane, ja tam specem nie jestem, ale wydaje mi się, że zrobiłabym to lepiej... :D A jeszcze zapomniałam, że ściany budynków też są jakby z dykty czy z papieru zrobione :DDD

      Usuń
  2. Piękne plany, trzymam mocno kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Pod koniec roku na pewno podsumuję to wszystko i pochwalę się, czy i co udało mi się osiągnąć :D Motywację mam silną :)

      Usuń
  3. Nie kupować na zapas i nie wydawać nie potrzebnie kasy to coś nad czym pracuję.. Z różnym skutkiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pracuję już od października lub listopada. Też nie do końca wyszło, jak chciałam, ale nie kupiłam dużo :D A w tym roku się poprawię :)

      Usuń
    2. U mnie też mimo wszystko postęp;) Ja nie mam dużo kolorowki w porównaniu z innymi blogerkami. Ale zapasy pielęgnacji mam ciągle. Zużywam bardzo dużo, ale potem wszystko to się nadgania nowościami i przez to liczba zapasów topnieje wolniej niż powinna:P

      Usuń
    3. Moja pielęgnacja jest w porządku, chociaż nie powiem, bo ostatnio jakoś tak dziwnie pojawiło się u mnie dużo kremów do twarzy, ale nie na tyle dużo, żebym miała problem z ich zużyciem (pamiętam, jak jeszcze całkiem niedawno miałam 15 czy 14 kremów do twarzy:D:D), teraz kontroluję sytuację :) Docelowo chciałabym mieć z pielęgnacji coś na zasadzie 1+1, lub w ostateczności 1+2, ale czasem się tak nie da, na przykład jak kiedy jadę do Pl i tam się trochę zawsze obkupię :)

      Usuń
  4. ja w moich kolorówkowych zbiorach miałam już pustki w niektórych kategoriach i pod koniec roku nadarzyła się okazja żeby uzupełnić braki. ale też nie kupuję na zapas. nadal brakuje mi kilku rzeczy tj. jakiś dobry podkład, ulubiony błyszczyk, paletka cieni w najpotrzebniejszych kolorach oraz jakiś żel do brwi, ewentualnie inny produkt i to wszystko. skupiam się w tym roku żeby bardziej zainwestować w pielęgnację czy to włosów, twarzy czy ciała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Kochana, to widzę nic tylko gratulować :) Pomyśl sobie, że to, co ja zamieściłam na zdjęciach do tego posta, to nie jest nawet 1/5 tego, co ja mam do zużycia :D Także tego :D
      Podziwiam za taki upór, bo ja czasem wciąż mam ochotę pójść i kupić se pomadeczkę chociaż jedną, ale NIEEEEE, bo mam za dużo i tak, a tylko jedne usta :D
      Mam nadzieję, że znajdziesz jakiś podkład, błyszczyk i paletkę cieni, które Cię zadowolą :) A nie chcesz sobie złożyć jakiejś paletki sama? Ja zauważyłam, że jak się kupuje gotowe, to przeważnie kilka kolorów i tak mi nigdy nie podpasuje, a jednak w cenie paletki też muszę za nie zapłacić, więc wyszłam z założenia, że lepiej sobie samemu składać, albo własnie jakieś takie małe kupować (ja na przykład ta wspomniana 4 z Chanela, czy 5 z Diora, czy tam inne, ale chodzi o ilość produktu w środku). :)

      Usuń
    2. Mój ulubiony błyszczyk to Dior, ten rzekomo powiększający usta - innego już nie szukam. A co do paletki to myślałam, żeby skomponować sobie jakas 4 z Maca, ale nie mam pomysłu jakie odcienie i wykończenia miały by się tam znaleźć ;) Najgorzej ze znalezieniem podkładu i idealnego produktu do brwi, bo ABH miałam wszystko co możliwe, ale poza bezbarwnym żelem nic mnie nie zachwyciło i szukam na polskim rynku ;)

      Usuń
    3. Powyżej napisałaś, jakie produkty Ci brakują, a w tym wymieniłaś błyszczyk, dlatego potem o nim napisałam :) Ja nie lubiłam tego Diorowego, denerwowało mnie mrowienie, nienawidzę tego efektu, dlatego też nie mogę używać Carmexu, bo przez jego smak i to mrowienie mi się zaraz wymiotować chce :D
      Co do paletki, zawsze też możesz złożyć sobie Inglota, chociaż nie wiem, czy ich jakość wciąż jest fajna :) Macowe nie wszystkie są fajne, to wiem, dlatego wybór byłby ciężki :) Ja dzisiaj macałam te Chanelowe i już moje chciejstwo zostało naprowadzone na dwie wersje kolorystyczne, wiec zobaczymy, która za jakiś czas do mnie trafi :)
      Co do ABH, ja wiem, że lubię do brwi pudry, więc kupiłam u nich tylko puder do brwi i był znakomity, ostatnio kupiłam kolejne opakowanie, ale o reszcie się nie wypowiem, bo nic wiecej nie miałam:D

      Usuń
  5. Ja jeszcze nie spisałam postanowień, ale 2 zdecydowanie do mnie też pasuje :(, btw gratuluję awansu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Ja wiem, że w zeszłym roku tak wszystko się złożyło, że po prostu czasem nie miałam czasu żadnego dla siebie, a już czasu na bloga to w ogóle i czasami nie pisałam przez długi czas. Bardzo za tym tęskniłam, także w tym roku wymyśliłam, jak to zrobić, żeby pisać 2 posty tygodniowo :)

      Usuń
  6. Koniec z pomadkami Maca ? ;D kup[owanie na zapas jest złe, bo póżniej stoi stoi a i tak nadal kupujesz na zapas nie wiadomo po co ;D -10 % dla mnie to zadna promocja więc lepiej nie spoglądać nawet na te limitki. A co wydawania na pierdoły i na 45 róż czy tam podkład : pomyśl' jak teraz kupię to, potem tamto, i za miesiąc znowu' to za xx lat będę mieszkać pod mostem' :D dziękuję ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam 28 pomadek z Mac, chyba wszystkie dostępne różowe w takich fuksjowatych odcieniach, także już nie ma tam dla mnie odcienia. Ba! Powiem Ci więcej! Mam już 8 pustych opakowań z Mac i mogłabym za 6 z nich sobie wybrać darmową pomadkę, ale nie, bo wymyśliłam, że te opakowania nie uciekną i jak zużyję któryś z kolorów, które naprawdę lubię, to sobie za te opakowania wezmę właśnie jego :D Niezły plan co? :) Czyli ani nie dokładam 52 sztuki do kolekcji, ani nic na tym nie tracę, bo jak któryś z ulubieńców się skończy, to skoczę do sklepiku i za darmoszkę go będę miała :) Taka jestem, o! :)
      Wiesz, jak jest limitka, która naprawdę powala na kolana i naprawdę tego się potrzebuje, to można kupić, ale właśnie trzeba siebie zapytać: Dlaczego ja to chcę, po co mi to i jak często to będę używać, bo dla ładnego opakowania i ładnego tłoczenia wziąć 1999 TEN SAM kolor żeby mieć w swojej kolekcji to bez sensu. I tak jak wspomniałam - absolutnie jestem daleka od tego, żeby mieć po 1 sztuce wszystkiego (bronzer mogę mieć jeden i rozświetlacz, bo to nie są moje ulubione kosmetyki), ale najzwyczajniej w świecie żeby myśleć przez zakupem czegoś nowego i cieszyć się tym, co już mam, bo przecież na to poszły niemałe pieniądze :) Dlatego chcę się skupić na czerpaniu przyjemności z tych rzeczy, które kiedyś z tak wielką namiętnością kupowałam po to, żeby się nimi cieszyć, bo ja nigdy nie kupowałam po to, żeby zbierać, kolekcjonować, tylko używać, bez znaczenia, jak bardzo limitowany kosmetyk to by był :)
      I też ok, podoba mi się na przykład wspomniana paletka z Chanela i pewnie ją sobie kupię za jakiś czas, ale to nie jest tak, że "łojezuśku-olaboga-maryjojasna muszę zaraz już to mieć bo umrę" tylko normalnie, jak mi się podoba, to sobie spokojnie poczekam na promocję kiedyśtam, sprawdzę opinie, upewnię się, że to jest właśnie taki kolor, jaki chcę itd itd, a nie na łapu capu :) Myślę, że takie podejście pozwoli mi oszczędzić sporo kasy w tym roku :)

      Usuń
    2. O matko sprytny plan z opakowaniami , to zawsze jest oszczędność;D

      Usuń
    3. Dokładnie, oszczędność, nie biorę kolejnej, to się nie marnuje, ale za to jak kiedyś się skończy jedna z ulubionych, to będę miała za nic :D Jaka jestem genialna :D

      Usuń
  7. Życzę w takim razie spełnienia tych postanowień! I jestem pewna, że nawet jeśli tylko w części zrealizujesz ten plan, będziesz bardzo zadowolona :-) Ja podobne postanowienia postawiłam sobie wiele miesięcy temu. Zaczęłam od selekcji kolorówki - czego używam, czego nie. Część udało mi się sprzedać, część rozdałam. Teraz mam sporo mniej, ale mam zdecydowanie takie produkty, których używam. I mam naprawdę teraz taką radochę z makijażu, z tej pomniejszonej gromadki kosmetyków! Trudno to opisać, ale jestem pewna, że wiesz, o co chodzi :-)
    Nie chodzi o to, żeby odmawiać sobie wszelkich przyjemności, bo pewne słabości są, będą. Minimalistką nie będę, ale staram się podchodzić do tej kwestii z głową.
    Nie wspominając już, że w ten sposób zaoszczędza się mnóstwo pieniędzy!
    Szminek mam w tej chwili mniej, niż 10. I absolutnie nie mam wrażenia, że brakuje mi jakiegoś tam odcienia itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już selekcję kolorówki mam za sobą. To zrobiłam już jak kilka miesięcy temu, ale niektórych rzeczy nie chciałam się pozbyć, bo lubię, bo fajne, bo cośtam. No i zostało mi trochę, które chciałabym zużyć, ale tak, że zużyję sama, a nie że mogłabym je komuś wydać. Myślę, że na chwilę obecną nie mam nic takiego, co bym chciała po prostu oddać. I też mam sporo mniej, niż miałam na przykład na początku zeszłego roku (ponad 20 róży, dodatkowo 14 błyszczyków, które potem wszystkie oddałam Siostrze i inne różne takie).
      Pewnie, że nie można sobie odmawiać wszelkich przyjemności, dlatego napisałam, że nie będę zaraz żadną minimalistką, czy ascetką :D Jak będzie mi się coś mocno podobało, to na pewno kupię, tylko na chwilę obecną widzę, ze nic mi nie brakuje i cieszę się, że sobie coś używam, a jeszcze bardziej się cieszę, jak wiem, że to się już kończy i chociaż mam jeszcze kilka z tej samej kategorii, to wiem, że jestem bliżej swojego celu - czyli zmniejszenia zasobów :)
      Kochana, o kasie to mi nic nie mów, ja w zeszłym roku wydałam 1400 funtów na same kosmetyki, także tego... Nie mam na siebie usprawiedliwienia...
      A ze szminkami, to ja mam ich dużo i połowa jest w tych samych odcieniach, także nawet jak zużyję połowę, to i tak mi te ulubione odcienie zostaną :D

      Usuń
  8. Powodzenia w realizacji planów i marzeń:)

    Ja nie posiadam żadnych planów czy postanowień noworocznych, wręcz powiem, że nie zauważyłam nadejścia Nowego Roku;)

    Nie zmieniaj swoich zdjęć: ja je lubię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuję:) Będę się starać, żeby wszystko wyszło, bo wiadomo, że samo się nie zrobi i samo z nieba nie spadnie :D
      Jak to nie zauważyłaś nadejścia Nowego Roku? :D
      Trochę się męczę czasami z tymi zdjęciami, bo mam kijowy aparat, chociaż się staram jak mogę, ale jak widzę piękne zdjęcia jak na przykład ma Agata (Agu Blog), to też bym takie chciała, ale co zrobić, jak już niemalże 4 lata bloguję, a zdjęć się wciąż nie nauczyłam robić? :DDD Chyba jestem niewyuczalna :D

      Usuń
  9. powodzenia :)swietne plany :)
    sama chcialabym sobie ulozyc plan na 2017 rok ale ma obecnie w glowie balagan i najpierw musze sie z tym rozprawic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuję :) Moje plany wzięły się z tego, że po prostu mam dość martwienia się, że mam za dużo kosm i że mi sie coś przeterminuje. Owszem, podkłady i pomadki lubię, więc mogę mieć ich trochę więcej, ale takie róże, czy tam rozświetlacze, czy bronzery? Nawet jakbym miała po jednym z nich, to by było okej :D

      Usuń
  10. Ja kupiłam lustrzankę i na pewno robię teraz zdjęcia, ale i tak nie satysfakcjonują mnie w stu procentach. Sama musisz rozważyć, czy warto inwestować tyle pieniędzy w sprzęt, który będziesz używać do bloga.
    Bardzo fajne cele sobie wyznaczyłaś. W sumie pod większością sama mogłabym się podpisać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yyyy, to chyba się zastanowię, bo wolę mieć trochę gorsze zdjęcia, ale nie wydać kupy kasy na coś, z czym się tylko będę wkurzać. Próbuję robić zdjęcia już od kilku lat i jakoś wciąż się nie nauczyłam, napisanie posta to dla mnie błahostka, ale zdjęcia to po prostu szarpanie nerwów, więc może faktycznie muszę to dobrze przemyśleć, bo jak mam się potem denerwować, że nie zostanę fotograFĘ, chociaż mam super aparat, to ja nie chcem :D
      Mam nadzieję, że moje cele chociaż w 90% osiągnę, taki jest plan, jestem mocno zmotywowana :D

      Usuń
  11. Kibicuję Ci szczególnie w realizacji tego naj naj naj planu - własny dom. Bo z kolorówką to pryszcz, pójdzie jak z płatka :)

    Cieszy bardzo perspektywa Twojej regularności wpisów, choć ja nigdy nie mam ciśnienia na to, żeby ktoś publikował regularnie. Owszem, jest to bardzo fajne, ale uważam, że trzeba ludziom dać żyć, i niech robią co chcą i jak chcą. Wiem gdzie lubię wchodzić i sprawdzam Bloglovin. Faktem jest, że Twoich postów się wyczekuje :)

    Ja nigdy nie robię żadnych postanowień noworocznych, gdyż są mi one niepotrzebne. Zwyczajnie żyję sobie i na bieżąco w głowie rodzą się cele, a żyjąc je realizuję bądź nie. Po prostu lajf. Należę do osób, które nie potrzebują nic wypunktowywać, choć nie powiem "listy" robię, ale raczej takie na bieżąco, żeby nic nie uciekło z głowy. ;)

    Kosmetycznie, ja właśnie zamierzam zainwestować w porządniejsze formuły. Mam dość zeszłorocznego bujania się ze zwyklakami, przeciętniakami, "bo trzeba zużyć". Jak tylko kupię PORZĄDNY brązer/bronzer (jak to w końcu być powinno?) PORZĄDNY puder i takiż podkład, to reszty zwyklaczków się pozbywam. Nie mogę patrzeć na coś, co mnie nie cieszy. Niby nie jest tragiczne, no ale też i nie jest wow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten plan to akurat też jest największy i najdroższy plan, więc pewnie trochę mi zajmie realizacja, ale zobaczymy, mam już trochę uzbierane i jakbym przestała wydawać kasę na głupoty, to pewnie w ciągu roku niezła sumka by się uzbierała z tego. Chciałabym mój plan zrealizować jakoś max w 3 lata. Znaczy uzbierać na depozyt, albo więcej niż depozyt jakby się dało :)
      Dziękuję za te miłe słowa, kochana jesteś :* Aż mi się tak miło zrobiło na serduszku :* Jak już kiedyś pisałam - ja ten blog stworzyłam z pasji i zawsze pisałam i pisać go będę z pasji. Koleżanki, którym o nim mówię się dziwiły, że ja nie mam z niego żadnej kasy, ani profitów, bo z nikim nie współpracowałam nigdy. No cóż, nie będę współpracować, bo jak już to piszą do mnie niepoważne firmy, albo oferują jakieś głupoty, a ja nie będę pisać pod publikę za słoik majonezu. Nigdy. :) Po prostu ten blog to jest mój czas wolny, także jak nie pisałam jakiś czas, to dlatego, że czasu wolnego za bardzo nie miałam. I chociaż teraz pewnie nie będę za dużo pisać o nowościach, ale nie martw się, mam kilka podkładów, o których jeszcze nie pisałam, a potem z samej ciekawości znowu będę próbować nowe. Wiem, że posty o podkładach to Twoje ulubione :) No i inne posty wymyślę, na przykład o sklepach kosmetycznych w UK, myślę, że wiele osób jak chce coś kupić tutaj, to nawet nie wie, gdzie by mogło to kupić :) Także taki post też planuję :) I opracowałam plan, że jeden post będzie się pojawiał w weekend, a jeden w środku tygodnia, żeby Czytelników nie trzymać za długo bez lektury :D Niestety nie mogę sobie pozwolić na codzienne pisanie, bo muszę łazić do roboty i potem też jestem zmęczona :D No i mam jeszcze życie prywatne :) Ale co tam się będę usprawiedliwiać, rozumiesz sama, jak jest :)
      Postanowień ogólnie też nie robię, bo to co napisałam już od dwóch miesięcy praktykuję, tylko chciałam to spisać i się tutaj tym podzielić, żeby mnie jeszcze bardziej zmotywowało (wiesz, pokusa na kosmetyki wciąż jest, to nie jest tak, że nagle jestem ślepa i ich nie widzę :D), ale staram się i na razie wychodzi mi świetnie :) Bieżące listy też robię, choćby po to, żeby nie zapomnieć czegoś zrobić, no i w pracy też muszę planować pracę innym i sobie, więc listy są na okrągło:) I ja z kolei lubię mieć wypunktowane, zaplanowane, przewidziane :D I lubię zliczać, podliczać, przeliczać :DDD Tak jak wspomniane wydatki kosmetyczne :)
      A w kosmetykach to tak - porządne formuły, testowanie przed zakupem i nie kupowanie na łapu capu bo oczy chcą, tego zamierzam się trzymać :D

      Usuń
  12. Trzymam kciuki za realizację i popieram, własne cztery kąty stanowią zawsze dobrą bazę i można czuć się w pełni u siebie :)

    Jeżeli chodzi o aparat, odpowiedz sobie na pytanie, czy interesujesz się fotografią - jeżeli tak, to najlepiej rozejrzyj się, czy ktoś z Twoich znajomych ma dobrej klasy aparat (niekoniecznie musi to być lustrzanka). Wtedy możesz podpytać o trochę rzeczy, może umówić się na małą sesję produktową i przekonać się, czy to Cię kręci. Dobrze jest też wybrać się do sklepu, potrzymać różne np. body, zerknąć na obiektywy, pogadać z ludźmi którzy wiedzą więcej. Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie w mieście jest amatorskie kółko fotograficzne - świetna sprawa, by liznąć nieco tematu, zobaczyć różny sprzęt i dowiedzieć się więcej o fotografii. Mnie akurat dużo pomógł mąż, usystematyzował moją wiedzę, reszta wyszła w praniu. Nie zmienia to faktu, że lustrzanki kupować nie będę. Dla mnie aparat to narzędzie nie tylko na bloga, a im więcej wyjeżdżam tym bardziej doceniam lekkość sprzętu. W domu też mi się nie chce rozstawiać całego majdanu, a nagromadziłam całego osprzętu, lamp i innych rzeczy. Nie powiem, lubię zabawę z aparatem, bardzo! zwłaszcza, że wciągnęła mnie także grafika i praca nad zdjęciami, lecz to jest pracochłonny proces. Poza tym najlepiej jest wchodzić w temat małymi krokami.

    Lubię Twoje zdjęcia, ponieważ są TWOJE :) i kiedy wchodzę tutaj, to wiem, że to TWÓJ blog, a nie kolejny klon ;) Jeżeli chcesz eksperymentować, to pomyśl nad tym, co chcesz pokazać i jak. Często sam zmiana perspektywy, kadrowania robi dużą różnicę.

    Pisz kiedy chcesz, masz nastrój i natchnienie.

    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej nawet nie myślałam o swoich 4 kątach, ale już najwyższy czas, żeby coś z tym zrobić, bo ileż można mieszkać na wynajmowanym? I tak płacimy wszystkie rachunki, i tak płacimy za sam wynajem, internety, telefony, council i te wszystkie bzdety, to równie dobrze można by było płacić za swoje :D Mam nadzieję, że uda nam się uzbierać na depozyt jak najszybciej, a jeszcze jakbym nie kupowała pierdół, to dodatkowa oszczędność by była :DDD

      Wiesz, tak sobie myślę teraz, po przeczytaniu tego, co napisałaś, że nie wiem, czy chcę ten aparat. To znaczy chciałabym robić fajne zdjęcia, ale mnie nie ciągnie do fotografii. Owszem, podoba mi się, jak czasami mi coś ładnie wyjdzie, kiedy podoba mi się moje własne zdjęcie, ale przeważnie robienie ich to jest orka na ugorze i tak jak pisanie posta to jest dla mnie sama przyjemność i miodek na me serce, tak jak mam robić zdjęcia, to mi się słabo robi na samą myśl. Byłam w sklepie i rozmawiałam ze znajomym fotografem, najpierw polecono mi Olympus Stylus 1s, który w UK jest praktycznie niedostępny (a ja nie chcę używanego), a skoro tamten niedostępny, to został mi polecony Canon 700D, cena trochę zwala z nóg, a do tego musiałabym mieć jeszcze przecież obiektyw. No i właśnie sama nie wiem, kiedy to nawet nie jest moja pasja to całe robienie zdjęć. Dla mnie to jest trochę męczarnia. Owszem, jak czasem mi coś wyjdzie,to jestem z siebie super dumna, ale przeważnie muszę zrobić milion zdjęć, z których i tak 3 nadają się na bloga, a i tak są dalekie od ideału. Także chyba na razie jednak z tym aparatem spasuję, bo i tak bym go nie używała nigdzie indziej niż do zdjęć na bloga (na wakacje starcza mi komórka, która ma dobry aparat), to bez sensu wydać nie małą kasę. Rozumiem inwestycję, jeśli zarabiamy na blogu, ale ja z mojego nie mam ani grosika, więc chyba będę dalej kombinować z tym sprzętem, który mam :) Jedyne co ostatnio zmieniłam, to staram się robić zdjęcia wykorzystując światło dzienne, aniżeli sztuczne światło lamp, ale też nie zawsze mam czas robić zdjęcia akurat w momencie, kiedy to światło dzienne jest dostępne. Może wrócę do tematu za jakiś czas, jeśli polubię robić zdjęcia, tak chyba nie ma co inwestować w coś, czym się tylko będę wkurzać, bo przecież dobry aparat nie zrobi ze mnie fotografa, prawda? :) A może się myle? :DDD
      Dziękuję ogromnie za te miłe słowa, jak już pisałam wcześniej moim fotkom jest daleko od ideału, ale staram się, naprawdę się staram mimo tego, że nie lubię tego robić (znaczy fotografować). Dlatego moi Czytelnicy muszą się chyba z tym pogodzić, że te zdjęcia są, jakie są.
      Opracowałam plan, żeby pisać częściej, nie zostawiać Czytelników za długo bez żadnych wieści. Weekendy mam wolne, więc postanowiłam pisać dwa posty w weekend i 1 publikować właśnie wtedy, a drugi w środku tygodnia. Oczywiście to wymaga ode mnie trochę czasu w sobotę czy w niedzielę, ale lubię to robić, to mnie relaksuje i daje satysfakcję, no i ta świadomość, że będę miała gotowego pościka dla Czytelników w środku tygodnia również:) Musiałam się po prostu zmobilizować :)
      Ściskam mocno i pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  13. Super plany :) Ja też ostatnio wzięłam się za małe podsumowanie i doszła do podobnych wniosków co Ty w zakresie kupowania nowych kosmetyków. Jednakże, czasami z tyłu głowy, mam takie zdanie, które gdzieś w necie wyczytałam, że nie ma dwóch takich samych odcieniu pomadek :D Zawsze, ale to zawsze czymś się różnią :D Oczywiście nie będziemy się tego trzymać i postanowienie noworoczne poczynione :)
    A co do pand, to też czasami chętnie bym jej poprzytulała :D Wprawdzie nie muszę mieć takiej pracy na codzien, ale czasami taki duży misiek by się przydał :D Hehehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że nie ma dwóch takich samych, a nawet jeśli odcień prawie identyczny, to opakowanie jest inne i już to nie jest taka sama pomadka :D Chodzi mi bardziej o to, że ja na te wszystkie kosmetyki wydałam naprawdę duże sumy pieniędzy, połowę rozdałam, więc po kiego grzyba mi było mieć aż tyle? Wciąż mam dużo, ale to są już takie, że nie chcę ich oddać, chcę je zużyć, chociaż wiem, że mi to zajmie sporo czasu, ale po prostu po co mam kupować, skoro mam dużo jeszcze? I nie planuję żadnej ascezy, oczywiście kupię co mi będzie potrzebne jak coś się skończy, pomadkę też pewnie w tym roku jakąś kupię, ale kurde jedną, czy dwie, a nie 30 jak w zeszłym roku :D
      Ja bym tuliła tylko malutkie pandy, takie te śmieszne, duże już nie są takie słodkie. Jednym z moich marzeń życiowych jest przytulić małą pandę, wiem, to głupie, ale marzę o tym:) Mogłabym pracować z tymi misiaczkami, ale w tym celu musiałabym wyjechać do Chin :D

      Usuń
  14. Ja nie mam postanowień noworocznych, ale podobnie jak ty chciałabym się ograniczyć w niepotrzebnych zakupach (kosmetycznych). ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję w takim razie, że nam obu i wszystkim, którzy próbują ograniczyć swoje kosmetyczne zakupy w tym roku się to uda :)

      Usuń