Produkt, o którym mam zamiar dzisiaj Wam napisać wyszedł jakiś czas temu w MACowej limitowanej edycji. Wiem, że jest niedostępny w stałej ofercie, ale być może firma zrobi repromote za jakiś czas, także może mój post pomoże Wam w decyzji, czy będziecie go chciały kupić, czy też nie.
Mineralize Skinfinish to puder mineralny o metalicznym wykończeniu, który ma rozświetlić nasze kości policzkowe. W stałej ofercie dostępny jest w 5 odcieniach, Perfect Topping jest odcieniem limitowanym i wersja "sweterkowa" jest częścią kolekcji Lightness Of Being.
Puder ten jest zapakowany w klasyczne czarne MACowe wdzianko, chociaż już w wersji odnowionej, która podoba mi się mniej, niż te stare i zawiera 9 gram, czyli jak znam wydajność kosmetyków tej marki - praktycznie nie do zużycia.
Po otwarciu mamy przesłodki sweterkowy wzorek, który skradł moje serce. Nie ukrywam, że przez bardzo długi czas żal mi było go w ogóle zmacać, żeby nie zniszczyć tego arcydzieła.
Również nie obyło się bez problemów ze zdobywaniem go. Jak zapewne większość z Was wie MAC słynie z wielu kolekcji limitowanych, które są wykupywane z prędkością światła ze sklepów, a jeszcze ja jestem strasznym dziwakiem i jak kolekcje wychodzą to mi się niemalże nic nie podoba, a potem nagle po kilku tygodniach się budzę, że przecież ja to chciałam, a oczywiście już nigdzie tego nie ma. Tak też było z tym produktem, który w końcu odkupiłam od koleżanki, która sobie go kupiła "bo ładny", ale nie wiedziała, jak używać :D
Wróćmy do samego rozświetlacza, jeśli chodzi o kolor to według producenta jest to "shimmery pale peach with lavender marble" i ma delikatną, bardzo miękką konsystencję. Jeśli któraś z Was posiada w swojej kolekcji Lightscapade (który kocham nad życie), to właśnie jest to podobna tekstura do niego, niż do osypującego się wszędzie, ale też przeze mnie uwielbianego Soft&Gentle. PT jest mało pylący, dobrze przywiera do pędzla i dobrze przenosi się go z pędzla na policzki.
Odcień, który wydawał mi się przepiękny dla mojej karnacji i zachwycałam się nim na początku po czasie przestał mnie niestety zachwycać. Fakt, z pudrem bardzo dobrze się pracuje, ale też łatwo z nim przesadzić, dla bardzo jasnej karnacji wystarczy naprawdę niewielka ilość, bo jeśli nałożymy za dużo, to efekt niestety nie będzie naturalny, ale trochę za bardzo brzoskwiniowo-złotawy, a przecież chcemy usłyszeć: "ładny masz makijaż", a nie: "ładny masz rozświetlacz". Dlatego zalecam umiar w stosowaniu, podobnie zresztą jak w Soft&Gentle.
Na zdjęciu tego nie widać za dobrze, ale Perfect Topping ma wyraźny różowo-złoto-brzoskwiniowy poblask, dlatego jak wspomniałam warto o umiar, bo nie wygląda za dobrze na policzkach, jeśli nałożymy go za dużo, jeśli jednak zaaplikujemy odpowiednią ilość, to możemy liczyć na ładne rozświetlenie, podkreślenie kości policzkowych (nie zaryzykowałabym nałożenia tego na całą twarz) i taki efekt utrzyma się aż do demakijażu, gdyż produkt jest bardzo trwały. Drobin w nim nie ma jakoś wiele, po aplikacji pozostaje perłowa poświata.
Jeszcze wracając do aplikacji - nic się nie osypuje, wystarczy delikatnie przejechać pędzlem po produkcie, żeby nabrać wystarczającą ilość. Niestety nie znajduję Perfect Topping użytecznego do nakładania w wewnętrzny kącik oka, jak dla mnie on jest za mocno brzoskwioniowo-różowy, a przecież chcemy okolicę oka rozświetlić, czyli ma być tam jasno i błyszcząco, a nie różowa brzoskwinia.
Efekt na twarzy prezentuje się tak jak widzicie na zdjęciu powyżej i poniżej. Starałam się nałożyć naprawdę minimalną ilość. Pod rozświetlaczem jest róż NARS Orgasm.
Ogólnie jestem na tak, chociaż nie wiem, czy powtórzyłabym ten zakup. Moim niekwestionowanym ulubieńcem był, jest i będzie Lightscapade za naprawdę fajny odcień dla bardzo jasnych karnacji, nie robienie z twarzy choinki, a subtelne podkreślenie urody. Lightscapade jest taki nienachalny, bezpieczny, Perfect Topping niestety wymaga już więcej uwagi i nie nadaje się też np. do nałożenia na łuk kupidyna, czy w wewnętrzny kącik oka przy jasnej karnacji, na czubek nosa też jest ryzykownym go nakładać. Oczywiście przy ciemniejszej cerze, niż moja może być inaczej, ale oceniam tylko przez pryzmat siebie.
To tylko moja osobista opinia, wiadomo, kolor sam w sobie jest przepiękny, wielowymiarowy, cudowny, ale niekoniecznie, jeśli ktoś z bardzo jasną karnacją szuka czegoś naturalnego i bezpiecznego. Bo jednak nikt mi nie wmówi, że różo-brzoskwinia-złoto, to jest naturalny blask, który ma młoda skóra (czy też który chcemy stworzyć przy trochę starszej skórze) na kościach policzkowych, ale jest to produkt noszalny i ładny. Ja znajduję jednak jaśniutki Lightscapade o wiele bardziej użyteczny, ale to tylko przez wzgląd na odcień, PT sam w sobie bowiem jest bardzo wysokiej jakości. Po prostu niekoniecznie jest to mój ulubiony kolor pudru rozświetlającego.
Miałyście ten rozświetlacz, a może macie na niego ochotę? Jakie są Wasze ulubione rozświetlacze, czy w ogóle ich używacie?
Moja ocena: 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ładny odcień, ale dla mnie zdecydowanie byłby zbyt złoty :) Wole Lightscapade :)
OdpowiedzUsuńOn ma w sobie złoto, a owszem, aczkolwiek jest w nim też róż i brzoskwinia. Jednak jak napisałam - dla mnie też Lightscapade najlepszy :)
UsuńWyglada ładnie:) ja mam wlasnie Soft and Gentle i u mnie wyglada naprawde bardzo dobrze i sobie chwale :)
OdpowiedzUsuńS&G jest fajny, tylko konsystencja już jest inna, trochę się osypuje i jednak jest bardziej złotawy, a ten ma różowy i brzoskwiniowy poblask :)
Usuńgdzie te zmarszczki pod oczami,he?:)
OdpowiedzUsuńdla mnie chyba za złoty.Ja w sumie rozświetlacze lubię tylko latem.Zimą delikatnie tylko i własnie w chlodnych odcieniach.
Są mniej widoczne dzięki temu kremowi Benefiance z Shiseido, serio :) No ale krem się skończył niestety :(
UsuńOn jest dla mnie trochę za brzoskwiniowy, łatwo z nim przesadzić, a ja lubię takie rozświetlacze "łatwe" w użyciu, właśnie jak Lightscapade i które zostawiają delikatną poświatę:) U mnie rozświetlacz musi być każdego dnia na gębie, chyba dlatego mam ich tak dużo :D
No właśnie miałam napisać to samo. :) Żadnych zmarszczek nie widzę:) Ja mam dość widoczną linię pod okiem, którą muszę jakoś ujarzmić i chyba zdecyduję się na Twój krem:)
UsuńBardzo serdecznie go polecam, bo jest naprawde swietny:) a zmarchy pod oczami mam, moze na tym zdjeciu nie widac ich tak mocno, ale widac je i jak sie usmiecham to siegaja az do policzkow, wlasnie tam gdzie rozswietlacz sie naklada, także chyba pozostaje mi albo z tym walczyć, albo sie nie smiac wcale :D
UsuńJa mam ciemnejszą cerę więc chyba byłoby ok;)
OdpowiedzUsuńNa pewno byłby fajny :)
UsuńHmm... Faktycznie dosyc cieplo wyglada ;) U mnie chyba by sie nie sprawdzil, ale u Ciebie Alu wraz z Orgasmem na policzku fajnie to wyglada razem :)
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym, że jest właśnie taki cieplejszy, przebija z niego złoto, chociaż ma trochę różu, no mnie nie chwycił za serce, podoba mi się, owszem, ale nie jest to szał pał :D
Usuńfajny :)
OdpowiedzUsuńFajny, ale nie doskonały ;)
UsuńMnie się podoba efekt, aczkolwiek taki odcień nie jest łatwy, sama nałożyłabym go mniej.
OdpowiedzUsuńMój ulubiony rozświetlacz to ten Soft Lights ze Smashboxa.
Właśnie mniej go się nie da nałożyć, chyba, że ma go wcale nie być, więc po co nakładać? Nałożyłam go tak oszczędnie, jak się tylko dało, więc możesz sobie wyobrazić, jak wygląda, jak nałoży się więcej.
UsuńCzytałam o tym Smashboxowym u Ciebie jakiś czas temu, też fajny, tylko nie mam jak obadać na żywo niestety...
Ładny odcień. Jak kupowałam moje MSF-y ten odcień akurat nie był dostępny.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że jak napisałam to jest limitowana edycja?
UsuńŁadnie wygląda na twarzy ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, nie jest źle, ale Lightscapade jest lepszy :)
UsuńJa ostatnio ukochałam sobie rozświetlacz wypiekany z Kiko, podoba mi sie nawet bardziej, niż Mary Lou :)
OdpowiedzUsuńNie miałam z Kikowym przyjemności, z Mary Lou też nie i raczej nie będę miała, bo ona to same złoto, a ja nie lubię takiego czegoś:)
UsuńMnie sie efekt baaaardzo podoba :) przepieknie wyglada! ja niestety nie mialam szczescia i go nie dorwalam ...a szkoda :(
OdpowiedzUsuńDla mnie jakoś on jest taki trochę nienaturalny, to znaczy wygląda dobrze, ale jak pisałam różo-złoto-brzoskwinia to nie jest odcień, jaki naturalnie ma skóra na szczycie kości, więc trzeba go nakładać bardzo mało, żeby to wyglądało naturalnie :)
UsuńLubię go, ale nie jest moim hitem, to mam na myśli :)
Według mnie jest bardzo ładny! :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, ładny jest, ale ładniejszy dla mojej bladej karnacji jest Lightscapade :)
UsuńJa bym go chyba nie używała z tego względu, że nie chciałabym tego wzorku zepsuć :D Taki bardzo realistyczno sweterkowy :D
OdpowiedzUsuń________________________
miksologia-urodowa.blogspot.com :)
Haha, ja tez dlugi czas nie moglam sie przemóc, żeby zmacac, ale w koncu to zrobilam, bo przeciez kupiłam go do używania, a nie do oglądania:)
UsuńNie używałam :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńKiedy zobaczyłam tę kolekcję, nie porwało mnie nic. Ale jakiś czas później/ wcześniej albo nawet w tym samym czasie zachciało mi się zwykłej wersji Lightscapade. Miałam szczęście, bo trafiłam jeszcze na te "ładniejsze", kolorowe egzemplarze! Jest on niesamowity, uwielbiam go! Ale wiesz co? Równie mocno, o ile nie odrobinę mocniej uwielbiam CCB w odcieniu Pearl! *.* Cudowny, naturalny efekt!
OdpowiedzUsuńCiężko znaleźć coś dla jasnych karnacji, a jednak udało mi się ustrzelić te dwie piękne sztuki!
Nie mam zielonego pojecia, od czego jest skrot CCB :D
UsuńA jesli chodzi o ten rozwietlacz to wiesz, ja juz Lightscapade mialam wcześniej, wiec nie chcialam drugiego takiego samego kupować, zreszta na poczatku zadnego nie chciałam, ale jak kolekcja juz byla wyprzedana to nagle chciejstwo mi sie wlaczylo na Perfect Topping :)
Cream Colour Base- rozświetlacz w hmm, takim jakby kremie. Boski, naprawdę! :) Można używać jak typowy rozświetlacz- na kości policzkowe, łuk kupidyna, pod brwi, w kąciki oczu. Jedyne, gdzie nie przetrwa, nawet na najlepszej bazie to powieki. A szkoda, bo efekt byłby cudowny!
UsuńAaaa, to już teraz wszystko jasne. Znam Cream Colour Base, tylko takiego skrótu nigdy nie używałam, więc nie miałam pojęcia, że to o to właśnie chodzi. Dla mnie te produkty odpadają ze względu na to, że są kremowe, ja nie lubię kremowych produktów do twarzy, ani róży, ani rozświetlaczy, ani bronzerów:)
UsuńPoza tym cudeńkiem również nie cierpię kremowych produktów. Mimo wszystko, ten mnie złapał! :D
UsuńBędę musiała się jej bliżej przyjrzeć w takim razie, to znaczy tylko ją macałam i to było dawno temu, ale kremowość mnie zniechęciła, także nawet na twarz nie nakładałam :D
Usuńja się skusiłam na Lightscapade :) mam jednak nadzieję, że Perfect Topping kiedyś wróci na salony i sobie go kupię :)
OdpowiedzUsuńNa pewno wroci, byl w 2009, potem zrobili repromote tego, co ja mam sweterkowego, chociaz podobno to jest troche inny odcien niz mial pierwowzor. Jednak wydaje mi sie, ze odcien byl na tyle chwytliwy, ze wznowia go kiedys :)
UsuńW opakowaniu mi się bardzo podoba, ale efekt na buzi już nie do końca, zwłaszcza w tej cenie ;/
OdpowiedzUsuńMnie się tam efekt podoba, jedyne co, to kolor jak się nałoży za dużo jest trochę przerysowany, ale w odpowiedniej ilości jest ładny.
UsuńJestem tłuścioszkiem, a obsypuje się rozświetlaczem jak bombka brokatem :/ Ciężko trafić na taki, który wygląda w miarę naturalnie. W szufladzie trzymam i kilka takich, które bardzo odcinają się od skóry, ten wgląda ślicznie ale wiadomo... :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam rozświetlacze, chociaż przyznam, że tego się używa tak mało, że dopiero jeden w życiu zużyłam :D Ale mam ich kilka i używam na przemian, także też raczej żaden się szybko nie zużyje :D
UsuńWłaśnie naturalnie bardzo wygląda Lightscapade, robi "coś", ale nie jest nachalny. A w tym odcień widać, też robi to "coś", ale po prostu ma kolor, tamten jest subtelniejszy, dlatego go lubię bardziej, ale oczywiście nie twierdzę, że ten jest zły:)