Nigdy nie sądziłam, że po nieudanej przygodzie z Nuxowym olejkiem do ciała Huile Prodigieuse będę jeszcze chciała próbować jakiekolwiek suche olejki do ciała. Ale stało się, kupiłam Dove, chyba skusił mnie zapach, dlatego dzisiaj, zbliżając się już do końca buteleczki powiem Wam co o nim myślę.
Przytoczę może kilka słów od producenta (chociaż wszystkie wiemy dobrze, co to to ma robić):
"Suchy Olejek do ciała Dove Purely Pampering z olejkiem pistacjowym
i magnolią zawiera prawie ¼ olejku z pestek winogron oraz olejek
sezamowy.
Olejki pistacjowy i sezamowy są bogate w niezbędne nienasycone
kwasy tłuszczowe (m.in. kwas linolowy), które odżywiają skórę,
zapewniając jej gładkość i zdrowy wygląd. Olejek sezamowy zawiera
witaminę E - zwaną witaminą urody, odżywczą witaminę B oraz
przeciwutleniacze, które niwelujące szkodliwy wpływ wolnych rodników na
skórę.
Zawartość olejku z magnolii w kompozycji zapachowej
sprawia, że codzienne stosowanie kosmetyku jest prawdziwą przyjemnością
dla ciała i zmysłów. Luksusowy i kobiecy zapach pomarańczy, zielonego
jabłka i gruszki, wieńczy nuta wanilii i drzewa sandałowego. Dzięki
swojej lekkiej konsystencji olejek może stanowić alternatywę dla
balsamu."
Produkt otrzymujemy w bardzo przyjemnej dla oka plastikowej butelce o pojemności 150 ml, która niestety jest strasznie złym rozwiązaniem poprzez to:
Kto wymyślił takie rozwiązanie dla płynnej konsystencji to nie mam pojęcia, ale pomysł niestety nie wypalił, bo za każdym razem jak próbuję nalać sobie trochę olejku na dłonie "ucieka" mi wszędzie obok i wszystko wokół jest zaolejkowane, chociaż przyznaję, że z czasem trochę opanowałam technikę wyciągania, jednak wciąż miewam problemy.
Po zakupie myślałam, że olejek ma kolor zielony, ale jednak nie - jest przezroczysty, tylko dół butelki mnie zmylił.
Zapach na początku wydawał mi się przepiękny, faktycznie taki działający na zmysły, jednak po czasie stwierdzam, że trochę męczy. Na szczęście po nałożeniu na skórę nie jest mocno i długo wyczuwalny, zostaje tylko taka delikatna mgiełka i dopiero jak się wwąchamy, to go czuć. Miałam nadzieję, że chociaż to suchy olejek to tym razem jakoś będzie się wchłaniał w moją skórę, niestety to nie następuje po mniej niż 20 minutach, a niestety ja nie mam czasu tak długo czekać. Zaraz po nałożeniu jest olejowa warstewka, która oczywiście się wchłonie, ale nigdy nie zrobi tego do końca, więc większość produktu została mi na spodniach od piżamy, niż na moich nogach (bo głównie balsamów, maseł i tym podobnych stosuję na nogi). Po depilacji olejek daje uczucie ukojenia skóry i wygładzenia, ale ukojenie i uspokojenie skóry nie jest długotrwałe. Nawilżenie niestety też nie. To znaczy jakieś tam jest - nie zrozumcie mnie źle - miałam gorsze produkty, ale tutaj szału nie ma. Skóra wygląda dobrze, nie jest przesuszona i nie swędzi (miałam tak po niektórych balsamach, że uczucie swędzenia z przesuszenia było aż nie do wytrzymania), ale też nie jest to to, czego oczekuję. Po prostu moim zdaniem działanie Dove Purely Pampering jest trochę za słabe.
Skład:
Podsumowując jak dla mnie to jest po prostu taki sobie produkt, który nie robi nic specjalnego. Nie czuję super działania pielęgnacyjnego, zapach też nie jest powalający na kolana, ot, po prostu przyjemny. Wkurza mnie to, że muszę tak długo czekać na wchłonięcie się produktu. Kolejny i to już ostatni raz się przekonuję się, że suche olejki nie są dla mnie i już więcej nie kupię, chociaż jeśli jesteście fankami tego Nuxowego, to ten może Wam przypaść do gustu, bo w odróżnieniu od Nuxe'a Dove się jednak wchłania choć trochę i ma o wiele piękniejszy zapach, tamten najzwyczajniej w świecie dla mnie śmierdzi :)
Używałyście tego olejku? A może też nie jesteście fankami tego typu produktów?
Moja ocena: 4/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja nigdy nie używałam tego typu produktów. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**
Na mój gust nic nie straciłaś, ale wiadomo, dla każdego coś innego, więc może akurat Tobie suche olejki by przypasowały :)
UsuńNawet nie wiedziałam, że są takie olejki. Szkoda, że nie do końca sprawdzają się w pielęgnacji. Uwielbiam serię żeli pod prysznic.
OdpowiedzUsuńŻel pod prysznic jest naprawdę godny uwagi i tutaj się zgodzę bez gadania, ale ten olejek jest takie eee, tam, można sobie darować raczej, chyba, że ktoś naprawdę lubi suche olejki, to może będzie zadowolony :)
UsuńZawsze się na niego czaiłam, bo uwielbiałam zapach żelu, ale niestety cena mnie odstraszała. Teraz nie żałuję, że go nie kupiłam. :)) :*
OdpowiedzUsuńZapach jest podobny, jak przy żelu do mycia, szkoda, że działanie nie jest spektakularne. To znaczy jakieś tam jest, ale nie takie, jakbym sobie życzyła :)
Usuńja mam od dana chec wyprobowac ta drugą wersję, z drobinkami zlotymi :)
OdpowiedzUsuńMnie się ten zapach bardziej podobał, dlatego kupiłam właśnie ten, ale wiem, że za sprawą średniego działania już na tamten drugi się nie skuszę na pewno ;)
UsuńLubię zapach tej serii no ale opakownaie mogłoby być inne ;)
OdpowiedzUsuńMogłaby być chociaż pompka, albo nie wiem, jakiś lejek, czy cokolwiek... No i działanie mogłoby być lepsze też :)
UsuńNie miałam tego ...ja cały czas jadę na olejku kokosowym :)
OdpowiedzUsuńJa testowałam olej kokosowy na dwa sposoby - do demakijażu - beznadzieja, owszem, zmywał makijaż, ale wkurzało mnie to, że się w dłoniach roztapia i stosowałam też do pielegnacji ust to niestety mam wrażenie, że po jego użyciu one są jeszcze bardziej przesuszone... Także ponownie się sprawdza to, że kosmetyki naturalne mi nie służą :D
UsuńNo dziura jak się patrzy, Nuxe też ma taką ale fajnie mi się z niego korzysta ale chyba właśnie przy Nuxe już zostanę, lubię wersję z drobinkami :)
OdpowiedzUsuńJa miałam obie wersje i ten Nuxe się wcale nie chciał wchłaniać, a do tego zapach mnie odrzucał, nie zużyłam żadnej wersji do końca, bo był tak beznadziejny, chociaż na plus było to, że ten z drobinkami dawał fajny efekt na skórze, ale niestety fajny efekt i brak czegokolwiek innego, w tym działania go u mnie dyskwalifikuje :)
Usuń