niedziela, 3 stycznia 2016

Ulubieńcy 2015 roku

Naszedł czas podsumowania, co zachwyciło mnie w zeszłym roku. Szczerze powiedziawszy spodziewałam się, że będzie tych kosmetyków więcej, ale byłam dość surowa w tym roku, w niektórych kategoriach nic mnie nie zachwyciło na tyle, żeby o tym napisać szerzej. Jeśli chciałybyście porównać moje typy z tymi z roku 2014 to zapraszam tutaj. Nie przedłużając, zapraszam do czytania!
Zaczniemy od kolorówki.
Pomadki z MAC! Tego się pewnie spodziewałyście :) W zeszłym roku oszalałam na ich punkcie i kupiłam ich aż 15. Pisałam na blogu już o 6 odcieniach (Lovelorn, Lustering, Speed Dial, Miley Cyrus, Chatterbox, Goodbye Kiss), o reszcie zapewne napiszę niebawem. Wciąż jest na mojej liście kilka, które chciałabym widzieć w swojej kolekcji, ale wszystko w swoim czasie. Uwielbiam szminki MACa za różnorodność odcieni i wykończeń, każdy znajdzie coś dla siebie, no i nie ukrywam, że opakowania też cieszą me oczęta. Chyba już nic nigdy tych pomadek dla mnie nie przebije pod względem jakości w stosunku do ceny.
W kategorii rozświetlaczy niezmiennie króluje Lightscapade, chociaż doceniłam też mocno Soft&Gentle (o którym jak się okazuje chyba jeszcze nie napisałam). Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że są to dwa typy, po które sięgałam najczęściej pomimo posiadania większej ilości produktów rozświetlających. Nie są to nowości, które poznałam w 2015 roku, ale dla mnie makijaż bez rozświetlacza, to makijaż niedokończony, a nic lepszego od tych dwóch jegomości nie znalazłam, więc ich pozycja w ulubieńcach jest niezachwiana.
Z różami nie mogłam się zdecydować tylko na jeden, gdyż te 4 widoczne na zdjęciu używałam z równym zacięciem. Co prawda znałam 3 z nich przed 2015 rokiem, ale nie mogło ich tu zabraknąć. Od góry od lewej mamy Macowe Rosy Outlook, Dainty, Cheeky Bugger oraz Nars Orgasm, do którego na początku nie byłam przekonana, a teraz już mam w nim dziurkę od zużycia, także o czymś to świadczy. Wszystkie te kolory są świetnie dopasowane do mojej karnacji. Pięknie ją ożywiają i nadają świeżości mojej cerze, subtelnego rumieńca, po prostu dopełniają makijaż, podobnie jak pomadki. Nie wiem, który z nich mógłby być numerem 1. Wszystkie nim są.
W pielęgnacji numer 1 to Shiseido Benefiance Anti Wrinkle Eye Cream. Mój Święty Graal wśród kremów pod oczy. Jest po prostu doskonały. Zamierzam do niego wkrótce wrócić, podobnie jak do całej pielęgnacji Shiseido Wrinkle Resist24. Moja skóra ją uwielbia.
Olejek do demakijażu - i nie chodzi tutaj o ten z marki widocznej na zdjęciu, chodzi bardziej o tą formę demakijażu twarzy. Co prawda trzeba poświęcić trochę więcej czasu, iść do łazienki, a potem zmyć całość wodą, zamiast rach-ciach i wyrzucić do kosza wacik nasączony dwufazą, ale nie znalazłam doskonalszej i dokładniejszej metody na usuwanie makijażu niż olejkiem. Do tego wydajność produktu jest nieziemska. Używam mojego od września i mam jeszcze trochę mniej, niż połowę. Dlatego pozostanę przy tej metodzie testując nowe olejki :)
Produkt, który poznałam dopiero w listopadzie (kupiłam wcześniej, ale zapasy nie pozwalały na otwarcie) i który podbił moje serce. Oliwka do ciała w żelu Johnson's to jedno z moich największych odkryć i od kiedy jej używam zniknął u mnie problem wiecznie swędzących i podrażnionych nóg. Wydajna jak diabli, zapach ma taki, że mam ochotę ją wąchać cały czas i działa, naprawdę działa i to lepiej, niż balsamy za wiele monet, które kupowałam dotychczas. Cena w promocji to niecałe 2 funty, także nic, tylko kupować. Jedyny minus jest taki, że ona nie do końca się wchłania, pozostawia na skórze śliską warstewkę, ale pachnie przecudnie i nawet jeśli trochę mi się wytrze w spodnie od piżamy to wiem, że wciąż coś zostaje na nogach i działa, także już jej nie zamienię na nic innego, chyba, że z ciekawości coś wypróbuję. To jest dla mnie Święty Graal w kategorii smarowideł do moich problematycznych nóg :)
Niespodziewany ulubieniec, który pojawił się u mnie w grudniu. Maska Catastrophe Cosmetic z Lush'a. Ma piękny, lekko jagodowy zapach, doskonale oczyszcza, łagodzi i odświeża skórę. Pory są zamknięte i cera wygląda tak rześko, ewentualne podrażnienia czy krostki na buzi są złagodzone i skóra jest jedwabista i delikatna w dotyku. Zdecydowanie ta maska pobiła Glamglow jak dla mnie. Na minus jednak krótka data ważności, no ale rozumiem, skoro to naturalny kosmetyk. Przeszkadza mi też trochę fakt, że trzeba ją trzymać w lodówce i potem jak nakładam na twarz to jest zimne i nieprzyjemne uczucie, ale efekt, jaki uzyskuję potem jest tego wart.
Bumble&Bumble Thickening Hairspray - poznałam na początku zeszłego roku, sama się sobie dziwię, czemu nie odkupiłam, bo naprawdę ten spray działa, sprawia, że włosy wydają się gęstsze i jakby było ich trochę więcej. Tylko trzeba odpowiednio go stosować, TRZEBA wysuszyć włosy suszarką po użyciu, jeśli damy im wyschnąć samym, to nici z efektu. Dla mnie pierwszy produkt, po którym naprawdę widziałam, że coś robi, może tylko wizualnie i na trochę, ale jednak. Także polecam.
Perfumy - niezmiennie króluje u mnie Romance Ralpha Laurena. To jest taki zapach, który nigdy mi się nie znudzi, podobnie jak Gucci Rush. W 2015 roku używałam go najczęściej na drugim miejscu zostawiając Lady Milion i na trzecim Bossa Nuit. Te dwa ostatnie są dość ciężkimi zapachami, powiedziałabym, że na wieczór (choć mogę się mylić, bo na zapachach się nie znam), jednak ja je używam na dzień i doskonale się w nich czuję. Miałam nadzieję również, że Armani Code trafi na tą listę, ale jednak po kilku miesiącach testów przestał mi się podobać i wciąż zachodzę w głowę, jak to możliwe.
Ostatnia rzecz jest zupełnie niekosmetyczna, ale uwielbiłam ją sobie na tyle, że kupiłam jeszcze 4 na zapas i chyba jeszcze dokupię kolejne sztuki. Świeczka o zapachu czekolady z miodem firmy Glade (nie wiem, czy w Pl ona się nazywa Glade, czy Brise). Ten zapach po prostu skradł moje serce, uwielbiam i kocham. Przywodzi na myśl przytulny dom, ciepło i sielankę. Tak ja go właśnie czuję. Na niektórych opakowaniach jest napisane, że to edycja limitowana, ale na niektórych nie ma takiej informacji, ale w razie czego zaopatrzę się chyba jeszcze w kilka sztuk :D

Zdziwione, że nie ma podkładu, tuszu, pudru, cieni, bazy? Żaden podkład mnie nie zachwycił na tyle, żeby się tu znalazł, więc numerem jeden wciąż jest Teint Couture i Skin79 Orange. Tusze były przeciętne, żaden szał, jeśli chodzi o puder to wciąż najlepszy jest Narsowy Light Reflecting (chociaż po czasie stwierdzam, że sypaniec jest odrobinkę lepszy od prasowańca), cienie mam wciąż te same, tylko jeden nowy Satin Taupe z MAC mi przybył, bardzo go lubię, ale resztę wciąż lubię tak samo. Baza pod cienie wciąż UD, a do twarzy baza MAC CC Neutralize. Zalotka Shu Uemura i duo do brwi Anastasia Beverly Hills. Zapomniałabym jeszcze o bronzerze Nars Laguna, który skradł me serce, ale konturowanie na mokro przebiło jego efekt, więc to drugie to jedyne, o czym aktualnie myślę.
To by było na tyle, jeśli chodzi o ulubieńców roku 2015. Widzicie tu jakieś Wasze typy?

60 komentarzy:

  1. Lubię kosmetyczne podsumowania:)

    Moi ulubieńcy w sumie też pochodzą z 2014:)Dołączy do nich brązer Chanel,podkład Lirene Double Cover i AA filler.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też :) To jest okazja, żeby coś podpatrzyć u kogoś :)
      Brązer Chanel jaki? Ten w musie? I podkład Lirene, czy on jest taki, jakie zazwyczaj lubiłaś? Rozświetlający? Chociaż w sumie nazwa sugeruje coś innego :D

      Usuń
    2. Brązer z letniej limitki, ta kamelia:)A Lirene jest wbrew nazwie bardzo fajny: ma mokre wykończenie, co bardzo lubię, krycie średnie, niestety najjaśniejszy kolor jest idealny gdy się lekko opalę:)

      Usuń
    3. Aaaaa, pamiętam go :) Ja się nie skusiłam, bo mam jeszcze bronzery, także mi nie potrzeba :)
      Już się napalałam na ten podkład z Lirene, aż tu przeczytałam, że piszesz, że najjaśniejszy będzie dla mnie za ciemny, ale lipa :( Super być bladziochem :/

      Usuń
  2. spora kolekcja szminek z MAC, ja mam tylko jedna - Snob o wykonczeniu Satin ale to taki kolorek na lato bardziej :) planuje tez kupic inne bo kilka jeszcze mi sie podoba :) soft and gentle pojawil sie rowniez w moich ulubiencach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Snob jest dla mnie trochę za jasna, nie wyglądam w niej dobrze, zazdroszczę, że na Tobie ładnie wyglada :) Jakie jeszcze kolorki Ci się podobają?
      Soft&Gentle to jest bardzo ładny, uniwersalny kolor, naprawdę warto go mieć:)

      Usuń
  3. Mój macowy lightscapade dobił do dna w sylwestra :) Ale znalazłam dla niego zastępstwo x 2 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio, udało Ci się dobić do dna rozświetlacza? Podziwiam! U mnie jest ich tyle, że chyba żadnego w życiu nie skończę, chociaż... W sumie jakbym już nie kupiła żadnego nowego, to może się uda:)
      A jakie dwa zastępstwa znalazłaś?

      Usuń
    2. Tak udało mi się w równy rok :) Ale z tym, że miałam jeden rozświetlacz i używałam go bardzo często, bo lubiłam w ubiegłym roku rozświetlenie. Powiem Ci, że jak już pozbyłam się wypukłej górki w rozświetlaczu i stał się płaski to poszło szybko :) A zastępstwo to Smashbox L.A. Lights BLENDABLE LIP& CHEEK COLOR w odcieniu hollywood&hightlight - ten już mam :) i jeszcze upatrzyłam sobie ten z benefitu watt's up. Jeśli trafi się korzystna okazja to może kupię pod koniec tego roku. Bo wydaje mi się, że smashbox wystarczy mi na rok :)

      Usuń
    3. Rok? To super! Mi się zawsze wydawało, że na zużycie do końca różu, bronzera czy rozświetlacza, to będzie trzeba co najmniej 2-3 lat, bo na przykład puder w pół roku można wykończyć, ale pod warunkiem, że się stosuje codziennie, a i tak pudru przecież na twarz nakłada się o wiele więcej, niż bronzera, czy rozświetlacza :)
      Nie znam tego Smashboxowego, a Benefitu nie za bardzo lubię. A czy czasem oba które wymieniłaś nie są kremowe? :) Myślisz, że ten Smashbox też zmęczysz w rok? :)

      Usuń
  4. Szkoda, że Lush jest trudno dostępne ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wprowadzą go do Polski, słyszałam, że Rituals już gdzieniegdzie można dostać, także tylko czekać, aż Lush też będzie :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Ja miałam kiedyś Orange, ale mi się znudził, potem powąchałam Nuit i się zakochałam :) Ta biała wersja mi się już nie podoba :)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Strasznie podobają mi się ich korektory, pomadki, róże i rozświetlacze :-)

      Usuń
    2. Pomadeczki polecam ogromnie, rozświetlacze również, róże również, w sumie korektory też :) Kurczę, chyba wyszło na to, że wszystko polecam :DDD

      Usuń
  7. Fajne podsumowanie roku, Alu :) Wiedzialam, ze na pewno duzo ulubiencow bedzie z marki MAC, a na pewno wspomnisz o tej marce przy ulubionych pomadkach :D

    Zapisalam sobie ta maseczke z LUSHa, generalnie to zamierzam zaprzyjaznic/zapoznac sie z ta marka blizej, bo mam LUSHa u siebie, nawet stacjonarnie, a pare produktow mnie interesuje, wiec na pewno tam zawitam :) Mialas moze szampon BIG od nich? ;)

    Ja tez powoli sie zabieram do robienia ulubiencow, ale tez na pewno pomine jakies kategorie bo np. w kategorii cieni nie mam zadnych ulubiencow, najczesciej uzywam Smashboxa, ale juz mam ta paletke ze 2 lata wiec no odkrycie 2015 to nie jest :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, pomadki MAC są doskonałe, zarówno pod względem jakości, jak i opakowań oraz ceny. Dla porównania Dior Addict kosztuje 26 funtów, a wykończenie ma to samo, co Macowe Lustre, które kosztują 15,50, także to się samo przez się rozumie:)
      Zobacz sobie tą maseczkę, może przypadnie Ci do gustu. Ja ogólnie nie jestem wielką fanką tej marki, miałam dwa czyściki, jeden potem jeszcze w próbce i szału nie ma, miałam też scrub do ciała, nawet fajny, szkoda tylko, że solny, a ja za takimi nie przepadam, ale ogólnie kupiłabym ponownie. Tą maskę też kiedyś miałam jako próbkę, a ostatnio szukałam właśnie jakiejś maski, także pomyślałam - a może Lush? I przypomniało mi się, że ta mi się podobała kiedyś:) Szamponów ani żadnych tym podobnych nie miałam, bo generalnie mi nie służą naturalne kosmetyki, więc wolę nie eksperymentować, tylko maska :) Ale ta mi się tak spodobała, że obadam też inne maski :)
      Czekam na Twoich ulubieńców, jestem ciekawa, co sobie ulubiłaś najbardziej w minionym roku :) Wiem, wiem, że lubisz tą paletkę :)

      Usuń
  8. Pomadki firmy MAC również zdobyły moje serce :D. Kupiłam ich znacznie mniej bo 5,ale na pewno to nie wszystko. Pozdrawiam BlackLine <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomadki MACa wciągają i to mocno. Nagle ktoregoś dnia się orientujesz, że większość Twojej kolekcji pomadek to MAC :D Ale one są taaaakie piękne :D

      Usuń
    2. Też je uwielbiam, ale tylko matowe :) W zeszłym roku kupiłam 3, ale dwie miałam już odrobinę wcześniej. Na pewno na jeszcze jakieś się skuszę.

      Usuń
    3. A jakie masz kolorki tych matów? Ja kiedyś ich nie lubiłam (znaczy matów), ale potem kupiłam All Fired Up, a później Flat Out Fabulous i chociaż trochę wysuszają usta (ale balsam pod i jest super), to trzymają się całodniowo :)

      Usuń
  9. Uwielbiam czytać takie posty, ale już sama nie potrafię się tak konkretnie określić co do ulubieńców, mam ich wielu, po kilka w każdej kategorii, no i ciągle przekonuję się do czegoś równie świetnego, oraz nieustannie poszukuję nowinek i gonię tego kosmetycznego króliczka ;)

    Ja prawie nie używam makijażu kolorowego - szminki, róże, cienie. Tylko podkłady/cc/bb, brwi plus maskara.

    Ostatnio szaleję na punkcie pudrów w kompakcie wszelakiego rodzaju - ideał kryjący to ponownie Clinique Almost Powder, z lekkich Hourglass Dim Light, z miękko matujących IsaDora Velvet Touch. Jednak czaję się na Diorowe Nude Air sypki oraz w kamieniu.


    Czy ten krem pod oczy Benefiance, to dobry pomysł dla 60letniej Mamy? Czy za słaby? Dodam, że brakuje jej jędrności w skórze pod oczami, zmarszczki ma całkiem umiarkowane, średnie w kierunku niewielkie.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w tym roku nie było ich aż tak wielu, także się tylko chwilę zastanowiłam i wiedziałam :) Było dużo pomadek, podkłady i inne rzeczy, ale jednak nie wszystko było super i zachwycające, więc wybrałam tylko takie kosmetyki, które naprawdę bardzo polubiłam, lub które już lubiłam od jakiegoś czasu. U mnie to się chyba zatrzymało - znaczy poszukiwanie nowinek. W ogóle tak teraz życie prywatne mnie trochę przytłoczyło i wszystko inne, w tym testowanie i poszukiwania fajnych kosmetyków poszły na dalszy plan.
      Serio nie używasz prawie kolorówki prócz podkładów? Ja to muszę mieć pełny makijaż, zawsze. Znaczy nie, że szpachla, czy coś, ale muszę mieć podkład (czy tam bb), puder, róż, kontur, rozświetlacz, jakiś cień na oku, brwi zrobione, tusz na rzęsach i kreskę oraz oczywiście pomadkę na ustach, które wcześniej obrysowuję kredką, gdyż mam je krzywe :D
      Z tych wymienionych przez Ciebie pudrów znam Hourglass, mam go w wersji Diffused Light i bardzo lubię. Clinique nie mam i nie używam, bo ich kosmetyki mnie uczulają, a Dior miał tylko jeden fajny puder jak dla mnie, który nazywał się Forever (mam nadzieję, że go jeszcze robią, bo kiedyś, jak moje zapasy zmaleją, to go kupię znowu).
      Ten krem pod oczy jest dla starszych kobiet, to znaczy w sumie on jest dla kobiet w każdym wieku, nie zagwarantuję, że u Twojej Mamy będzie super hiper efekt, ale ja u siebie efekt widziałam i naprawdę z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to jest super krem. Jest treściwy, dobrze nawilżający, chroni skórę pod oczami, nadaje się pod makijaż i jest super wydajny. Myślę, że naprawdę warto go wypróbować :)

      Usuń
  10. Uwielbiam swojego pierwszego Maczka w kolorze Chatterbox! Pamiętam, że zamawiałam kolor zupełnie w ciemno, bo jeszcze wtedy nie było go na blogch, ciesze się, że tak piękny kolor jest już bardziej popularny :) Bardzo lubię Shiseido Benefiance, za to opakowania róży Maca to jakaś pomyłka i katastrofa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój był Lovelorn i dostałam go od Taty :D To było rok temu w styczniu :) A potem sama kupiłam sobie chyba Speed Dial :) Pomadki z MAC wciagają i to tak na serio wciągają, zobaczysz, kupisz więcej :D
      A co miałaś za przygody z opakowaniami róży MAC?

      Usuń
    2. Wciągają pewnie w dużej mierze z uwagi na niską cenę, choć trwałość jest bardzo ok :) z opakowaniami róży przygód nie miałam jeszcze żadnych bo dla mnie są tak paskudne, że ciężko mi się na to skusić.

      Usuń
    3. Dla mnie właśnie rozbieżność cenowa między MAC a na przykład Diorem sprawia, że jednak chętniej sięgnę po MAC :)
      Co masz na myśli pisząc paskudne? Po prostu Ci się nie podobają, czy ciężko się otwiera, czy jeszcze coś innego?

      Usuń
  11. super podsumowanie :) spodziewałam się pomadek Mac, ale wcale się nie dziwie! sama je uwielbiam :)
    tak samo róże do policzków :)
    u mnie ostatnio też się palą świece Glade, kupuję je w Wilko za 1.75 :) ale czokolady z miodem nie ma!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, że sama je uwielbiasz :) Róże ja lubię trochę mniej, pomadki jednak są mi najmilsze:)
      Niestety do Wilko mam daleko, ja swoje kupuję w Asdzie albo w Saversie, chociaż w tym drugim nie zawsze mają...

      Usuń
  12. Fajnie ci ulubieńcy! Miałam kiedyś ten sprej do włosów z Bumble&Bumble - rzeczywiście dobry jest!
    Kusisz natomiast bardzo tym kremem pod oko z Shiseido, tym bardziej, że nadal szukam ideału... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam tylko miniaturkę 50 ml, ale i tak to wystarczyło, żeby mi się spodobał, naprawdę robił to, co producent obiecuje :)
      Koniecznie wypróbuj ten krem z Shiseido, tylko pamiętaj, musi być na nim napisane Benefiance, bo jest jeszcze taka druga, nowsza wersja Wrinkle Resist24, tamtego nie testowałam.

      Usuń
  13. Że MACa uwielbiam to już wiesz, ale krem z Shiseido kocham. Rewelacyjne działanie i wydajność produktu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem doskonale, że MACa uwielbiasz:) Lubię u Ciebie o nim czytać :)
      A jeśli chodzi o krem, to jak dla mnie najlepszy z najlepszych :)

      Usuń
  14. Wiedziałam, że będzie tu mnóstwo Maca :) Muszę zobaczyć czy u mnie jest ta wersja świecy bo chyba coś dla mnie;)
    U mnie już kolorówka była, a pielęgnacja się pojawi;) będzie trochę miazga z ilością, ale to był dobry rok. Dużo fajnych produktów poznałam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta świeczka to jest naprawdę coś wspaniałego. Nie jestem jakąś świecową maniaczką, mam trochę Yankee Candle i palę, nawet dość często, ale od kiedy odkryłam tą Glade, to po prostu najchętniej już nigdy nie zapaliłabym nic innego (no, może prócz Soft Blanket z YC).
      Dawaj dużo ulubieńców, ja lubię czytać długie posty :D

      Usuń
  15. Haha, ile MACzków! :D
    A wiesz, że Thickening Spray nic, a nic nie zrobił na mnie wrażenia? A w sumie na moich włosach. Totalne zero, niestety, zawiodłam się.
    Lightscapade też kocham. Jest nieziemski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, chyba Cię nie zdziwiłam tymi Maczkami, prawda? :D Lightscapade jest naprawdę godny uwagi, jeśli ktoś szuka dyskretnego rozświetlenia :)
      W jaki sposób używałaś Thickening Spray? Opisz mi krok po kroku :)

      Usuń
    2. Tak, zdecydowanie Lightscapade dla tych, którzy lubią subtelne, delikatne rozświetlenie :).
      Nie pamiętam, czy to dokładnie było tak, ale psikałam na wilgotne lub mokre włosy lub nawet suche(robiłam 3 próby), a w sumie przy ich nasadzie i suszyłam, z głową w dół ciepłym powietrzem, a nawet bardzo ciepłym... Robiłam tak, jak przykazywała instrukcja i nic :(. Moje włosy, jak i moja skóra są trudne do ogarnięcia i ja to wiem, ale zdziwiłam się, że było jeszcze gorzej, niż bez tego cudaka. Płakać nie będę, ale szkoda, że nie znalazłam czegoś na objętość, bo często moje włosy od nasady są przyklapnięte...

      Usuń
    3. Czasami wolę mocniejsze rozświetlenie, ale właśnie na delikatne i subtelne ten jest jak znalazł :)
      Kurczę, wychodzi na to, że raczej robiłaś wszystko zgodnie z instrukcją... Hmmm, to już sama nie wiem, co mogło być nie tak. A jak go psikałaś, to też trochę dłońmi gmerałaś na włosy, żeby go rozprowadzić? Ale może to w sumie nie ma znaczenia, sama nie wiem. Dziwna sprawa...

      Usuń
    4. To po prostu magia moich włosów... :D

      Usuń
    5. Niestety czasem i tak bywa... Szkoda jednak, że nie mogłaś w pełni docenić zalet tego kosmetyku, no ale co poradzić. Ja nie mogę docenić działania lokówek, bo u mnie skręt może pół godziny trzyma - takie mam proste niepodatne na nic druty :)

      Usuń
  16. A ja nie probowalam jeszcze zmywania makijazu olejkiem, ale sprobuje - serio!
    I dam znac jak u mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj koniecznie :) Ja zaczęłam od takiego z niższej półki, żeby sprawdzić, czy w ogóle taka forma mi się spodoba, bo jednak nie wszystkim może przypaść do gustu:)
      Jestem ciekawa, czy też będziesz zadowolona :)

      Usuń
  17. Piękna gromadka! również kocham Catastrophe Cosmetic z Lush! Zjadłabym te jagódki z pojemniczka :D
    Uwielbiam też Soft & Gentle. Lightscapade mi jakoś z kolei nie pasował i poleciał w świat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że ta maseczka tak mało wydajna jest, a do tego ma krótką datę ważności, no i trzeba trzymać w lodówce, co z kolei skutkuje nakładaniem zimnej na twarz, a ja tego nie lubię. No ale efekt "po" jest fajny :)
      Lightscapade Ci nie pasował, bo wg mnie to jest taki odcień dla bladzioszków, a Ty jednak masz ciemniejszą cerę i on może nie mógł na Tobie dać tej całej swojej fajowości :D

      Usuń
  18. Zupełnie nie spodziewałam się szminek z Mac ;). Twój zbiorek robi wrażenie. Ja mam póki co 2 szminki: o jednym neonku wiesz:), teraz mam Creme Cup i powiem Ci, że bardzo mi się ten odcień podoba - do takich zmrożonych makijaży jak znalazł:). Jestem ciekawa jak na ich tle wypadnie ta z EL (jeszcze nie testowałam).
    Świeczka o zapachu czekolady z miodem - bajka:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :DDD To Cię zaskoczyłam tymi szminkami :DDDDD
      Mnie się Candy YY podoba, ale chyba wolałabym wziąć trochę ciemniejszą, choć też neonową Pink Pigeon :)
      Niestety mi Creme Cup nie pasuje wcale pomimo jasnej karnacji. Wyglądam w niej jak gnijący trupek :) Czekam na Twoją recenzję pomadeczki EL :) Jestem ciekawa, co o niej napiszesz :)
      Ta świeczka to naprawdę bajka, mój ukochany zapach ever :)

      Usuń
    2. Pink Pigeon to świetny odcień. Będziesz wyglądać w nim obłędnie:).
      Na szczęście ja w Creme Cup wyglądam jak żywy człowiek:), a nie gnijący trupek:).

      Szminki z EL jeszcze nie ruszyłam, bo nadal nie jestem zadowolona ze zdjęć:/. Może jutro aparat zechce współpracować. Zobaczymy:).

      Usuń
    3. Wiem, miałam go już na ustach :D Chciałabym go, może za jakiś czas uda mi się go wyhaczyć na Back 2 Mac, albo coś :)
      A co do Creme Cup to jest taki dziwny kolor, w ogóle strasznie mylące jest to, że dużo osób go poleca jako uniwersalnego nudziaka dla wszystkich - niestety on nie jest dla wszystkich, bo ja wyglądam w nim beznadziejnie.
      Czekam z niecierpliwością na posta o EL, jestem strasznie ciekawa, czy też Ci się spodobała, czy może nie, a jeśli nie, to dlaczego :)

      Usuń
    4. Masz rację, nie jest dla wszystkich. Ma taki charakterystyczny podton, który jednemu typowi urody doda uroku, a drugiemu zaszkodzi.

      Też jestem ciekawa czy ta szminka z EL mi się spodoba:). W weekend zacznę testy:).

      Usuń
    5. Dokładnie, ze mnie Creme Cup robi trupka, chociaż kolor w bullecie bardzo mi się podoba i kiedyś chciałam go w ciemno sobie kupić, bo taki zachwalany był, na szczęście tego nie zrobiłam i chwała mi a to :D
      Mam nadzieję,że EL spełni Twoje oczekiwania :)

      Usuń
  19. Ten spray mnie zaciekawił :) Muszę go gdzieś dorwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest naprawdę dobry, tylko trzeba go używać dokładnie tak, jak jest na nim napisane, wtedy działa :)

      Usuń
  20. Pomadki i róze MACa to równiez moi ulubiency <3 uwielbiam za wszystko <3
    olejkiem tez uwielbiam zmywac makijaz ! swietna sprawa i nie zapycha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Kochana, że jesteś pomadkową i różową maniaczką, ciągle podziwiam Twoją kolekcję <3
      Ja widzisz olejek dopiero w zeszłym roku odkryłam i wiem, że to jest moja ulubiona metoda :) Jak ten co mam teraz, czyli ten ze zdjęcia mi się skończy, to marzy mi się kupienie MACowego <3
      :*

      Usuń
  21. Uwielbiam Bumble&Bumble Thickening Hairspray! Kocham! To jest jeden z niewielu produktów do włosów, który mam już drugi pełnowymiarowy i jak się skończy na pewno dokupię trzeci :)
    A co do Orgasmu z NARSa ja nadal się przekonać nie mogę. Leży sobie u mnie i leży... I jakoś nie mogę nigdy po niego sięgnąć :D
    A co do Twojej kolekcji pomadek z MACa, to jest imponująca :) Ja też kocham te pomadki, ale ostatnio coraz częściej zdradzam je z GA lub z UD :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam tylko małe opakowanie, ale też ogromnie polubiłam. Nie wiem czemu, ale wciąż go nie odkupiłam :) Chociaż chciałabym, jednak jakoś zawsze zapominam dziwnie :)
      Mnie się Orgasm jakoś zaczął podobać, wciąż uważam, że nie jest to najcudowniejszy róż na świecie i ma dziwną powierzchnię, ale jakoś go polubiłam na nowo :)
      Co do pomadek z MAC - to chciałabym jeszcze kilka, ale na razie mam inne priorytety, więc to muszę odłożyć na jakąs nieokreśloną przyszłość :) Te pomadki z GA takie dobre? Miałam z UD jedną, ale kolor i konsystencja nie za bardzo mi się podobała.

      Usuń