sobota, 1 marca 2014

Zużycia lutego

Marzec się zaczął, więc czas na pokazanie, co udało mi się zużyć w lutym. Przyznam szczerze, że jestem zaskoczona ilością kosmetyków, jakie zużyłam, bo jednak luty to najkrótszy miesiąc. Bilans zakupowo - zużyciowy wychodzi jednak na korzyść zużyć, bo w lutym kupiłam tylko 4 rzeczy, w tym dwie, o których pisałam w którymś z poprzednich postów, czyli DreamSkin z Diora i cień w piance tejże firmy, a dwie pozostałe rzeczy to balsam w spray'u Vaseline i tusz do rzęs False Lash z MF (czyli nie warto nawet pokazywać). Jestem z siebie dumna:) Ale pewnie w marcu nadrobię to lutowe nie-kupowanie.
Dobra, bez zbędnego przeciągania oto moje zużycia:
I lecimy po kolei:
* Imperial Leather Foamburst - żel w piance, który kupiłam z czystej ciekawości, bardzo przyjemnie się go używa, akurat ten zapach ze zdjęcia przypomina mi woń marschmallowsów, które nie bardzo lubię, ale fajnie było myć się czymś takim, starczył na ponad 3 tygodnie i już mam inne zapachy w zapasie
* Gillette Satin Care Sensitive Skin - bardzo dobra pianka do golenia, zużywałam ją bardzo długo, czyli wydajność na plus, zapach przyjemny i wystarczy niewielka ilość do pokrycia dużych powierzchni, niestety nie zapobiegła przesuszeniu mojej skóry na nogach po goleniu, ale nie takie jej zadanie, kolejna w użyciu stoi w łazience
* Batiste Cherry suchy szampon - nieoceniona pomoc, kiedy moje włosy są nieumyte, używam i używać będę, choć Cherry to nie mój ulubiony zapach, jednak co do działania się przyczepić nie mogę, bo faktycznie włoski odświeża, jedyne, co mi w nich wszystkich przeszkadza to to, że zostawiają biały proszek na włosach, ale jeśli dobrze wyczeszemy, to i ten problem znika (tutaj pisałam o zapachu Blush, czyli mym ulubionym).
* Ultra Doux Drożdże piwne i owoc granatu - niestety kiepściutka odżywka jak dla mnie, poczytacie o niej i o szamponie z tej serii więcej tu.
* Avene woda termalna - nie wiem, na co to i po co, ale nie zauważyłam, żeby moja skóra była jakkolwiek inna po użyciu tego specyfiku, w dodatku nieprzyjemne było uczucie psikania nią twarzy, bo nienawidzę chłodu na mojej buzi, a pryskanie się tą wodą taki chłód właśnie daje, ja jestem na nie...
* Femfresh - żel do higieny intymnej, ciągle kupuję żele z tej serii, bo w sumie chyba tu w sklepach nie widziałam żadnej innej firmy, która miałaby te produkty, nie oczekuję wiele od żelu do higieny - ma myć i nie podrażniać, a ten to właśnie robi, także jest ok
* TBS Almond Shower Gel - zapach mnie zamęczył i nie kupię ponownie, do tego jakoś jestem zrażona też do innych zapachów (możecie poczytać o tym migdałowym tutaj)
* Elemis Tri Enzyme Resurfacing Facial Wash - to jest miniaturka, ale starczyła mi na chyba 2 tygodnie, dobrze myje, ale coś jest nie tak z zapachem, mój nos wyczuwa w nim coś, czego nie lubi, także zakup pełnowymiarowego opakowania raczej nie nastąpi, nie zauważyłam też, żeby moja skóra w jakiś widoczny sposób uległa zmianie po użyciu tego produktu.
* Nuxe Reve de Miel - krem do rąk; lubię, aczkolwiek zapach po czasie daje mi się we znaki, działanie najgorsze nie jest, mam jeszcze taki jeden krem w zapasie i zużyję bez obrzydzenia, także może być (choć tyłka mi nie urwało), więcej tutaj.
* TBS Almond Body Butter - zużyłam masło waniliowe w styczniu i było średnie w działaniu, ale ładnie pachniało, jednak to masło, to jest śmierdziel nad śmierdziele, już nawet nie obchodzi mnie działanie, bo użyłam dwa razy i zapach jest tak drażniący, że mam ochotę jak najszybciej je z siebie zmyć, szkoda, że całe opakowanie pójdzie do kosza, koło migdałów to ten zapach nawet nie stał, ble.
* Clinique tonik 2 (czyli do cery mieszanej ze skłonnością do przesuszenia), miniaturka- NIE Kochane, nie zużyłam go do twarzy, bo zbyt dużą krzywdę 3 kroki mi w życiu narobiły, zużyłam go sobie do dekoltu, bo czasami pojawiają mi się krostki również i tam niestety, ten tonik do niczego więcej się nie nadaje, a już na pewno nie do poprawienia kondycji mojej cery. Krostek na dekolcie też nie załagodził ani nie zlikwidował, ale poprzez zawartość alkoholu dobrze oczyścił to miejsce.
* Lancome Tonique Doceur, miniaturka - bardzo fajny tonik do twarzy, zużyłam jedną miniaturkę, mam jeszcze dwie do zużycia, przyjemnie odświeża naszą skórę i tonizuje przed nałożeniem kremu, poza tym podoba mi się w nim to, że po umyciu twarzy czymś mocniejszym kiedy skóra woła "pić" przetarcie nim twarzy łagodzi to uczucie napięcia.
* Vichy płyn micelarny, miniaturka - taki sobie płyn za dziwnie wysoką cenę za normalną pojemność, nie zmywa dobrze makijażu, więc dla mnie to już jasny przekaz, że nie kupię pełnowymiarowego, nie podrażnia, nie uczula, ale też nie robi tego, co ma robić.
* Lancome Hydra Zen, 2 miniaturki po 15ml - świetny nawilżacz, w sumie nie robi nic innego, więc nie kupiłabym pełnowymiarowego opakowania, moja skóra potrzebuje czegoś więcej, niż tylko nawilżenia za 40 funtów(!), wolę dołożyć trochę i kupić coś, co da mi coś więcej. ALE uwaga - to nie jest zły krem, tak naprawdę jest bardzo dobry i niewymagające cery mogą być z niego bardzo zadowolone, po prostu dla mnie jest przeciętny, bo ja chcę czegoś więcej, ale nawilża cudnie.
* LA MER Cleansing Lotion, miniaturka - bubel, jakich mało, nie zużyłam do końca, bo piekła mnie twarz i oczy po przemyciu tym dziadostwem, chociaż ważność ma do połowy 2015 roku, czyli przeterminowany nie był, makijażu nie domył, obudziłam się rano z pandą pod oczami.
* Lanolips - dostałam w Discovery Box'ie, na mnie ten produkt kompletnie nie działał, stosowałam przez 1,5 miesiąca na noc smarując usta grubą warstwą, budziłam się rano, a usta spierzchnięte jak nigdy dotąd, zużyłam chyba połowę opakowania, nie mam ochoty używać więcej.
* Dior Capture Totale Eyes Essential - nic Wam o tym nie powiem, bo zużyłam za mało, ale jak dla mnie zbyt mało treściwa konsystencja, ja lubię wiedzieć, że "coś" nakładam pod oczy:)
* LPR Substiane Eyes - krem pod oczy, o którym pisałam w tym poście, kiedyś spełniał moje oczekiwania, teraz moje oczekiwania urosły i on już nie jest taki super, szukam nadal swojego ideału, a tymczasem zużywam kolejne opakowanie, które mi zostało z czasów uwielbienia tego kremu.
* Crest Whitestrips Advanced Seal (moc 4) - kuracja na 20 dni - powiem tylko tyle, że jak chcesz mieć białe zęby, to musisz pocierpieć, boli jak cholera i nadwrażliwość u mnie akurat wystąpiła, ale efekt jest, myślę, że główną zasadą ich używania jest nie przekraczać za bardzo czasu na opakowaniu (miało być: "nałożyć na 30 minut", a ja nakładałam na 2 lub 3 godziny, także jak się jest głupkiem, to się cierpi), ale ostatnie paski nakładałam na 45 minut i nadwrażliwość nie była aż taka dokuczliwa (po nakładaniu na 3 godziny nie mogłam spać w nocy z bólu). Oczywiście próżność wygrywa i kurację powtórzę:D Wtedy mi "dobieli" resztę ząbków.
* Bebe pomadka ochronna - smarowałam sobie nią usta na noc, przyjemny zapach, mega wydajność, zmiękczała usta i sprawiała, że były delikatne w dotyku i nie spierzchnięte, na razie nie kupię, ale ta pomadka z Bebe jest lepsza od Nivei
* LPR płyn do demakijażu w ampułkach - miałam 2 opakowania po 5 sztuk, które dostałam do zakupu wspomnianego wcześniej kremu pod oczy Substiane, niestety ten płyn jest niepraktyczny, bo jedna ampułka to za dużo na całą twarz, wystarczy 2/3 opakowania, więc reszta leży i ma wielką szansę się wylać, albo zużyjemy "na siłę" całą ampułkę, co idzie nam w zmniejszenie wydajności, poza tym średnio zmywa makijaż i dziwnie pachnie, nie kupię pełnowymiarowego opakowania.
* próbki: TonyMoly Red Appletox - krem do twarzy, który całkiem fajnie nawilżył, ale jabłuszkowy zapach na początku przyjemny to wydaje mi się, że gdybym kupiła całe opakowanie by mnie zmęczył po tygodniu, Guerlain Abeille Royale, o którym nie jestem w stanie nic powiedzieć i maluśka próbeczka EL - czegoś do mycia twarzy (nie napiszę Wam więcej, bo starczyło na dwa razy), jednak na specjalną atencję zasługują te dwie próbki La Prairie Advanced Marine Biology Revitalizing Emulsion - starczyły mi na 5 dni, zapach cudny, konsystencja przezacna i działanie - nie sądziłam, że jakikolwiek produkt może poprawić mój pyszczek w ciągu 5 dni, a jednak, cena oczywiście zaporowa, bodajże 94 funty, ale KUPIĘ, kurde kupię na pewno, bo jestem zachwycona - cera była rozświetlona, pory zmniejszone, koloryt jakby wyrównany, w zasadzie nie do końca mogę powiedzieć, jak to działa, ale gęba jakaś taka lepsza, a szansa jest mała, że to przypadek, bo jak się skończyło to cudo, to wszystko wróciło do poprzedniego stanu, także MUSZĘ kupić.
To by było na tyle, wyszedł mi dość długi post, ale mam nadzieję, że Was nie zanudziłam:)
Jak tam Wasze zużycia w lutym? Możecie mi dawać linki do swoich postów zużyciowych w komentarzach, bardzo lubię czytać takie posty.

P.s. Spodziewajcie się dzisiaj, bądź najpóźniej jutro ogłoszenia wyników rozdania:)


35 komentarzy:

  1. znam tylko suchy szampon (który bardzo lubię :) ) i paski wybielające - mój chłopak stosował i był zadowolony z efektu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem zadowolona z pasków, widocznie wybieliły mi zęby, niestety trochę się przy tym nacierpiałam, ale warto było, a Batiste używam regularnie odkąd postanowiłam myć głowę co drugi dzień:)

      Usuń
  2. u każdego widzę tylko denka :)
    sporo zużyć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszędzie denka, bo luty się skończył:D W tym miesiącu udało mi się cośtam zużyć, chociaż i tak wciąż mi się z szaf wylewa:)

      Usuń
  3. Spore zużycia :) W moje ręce ostatnio wpadła woda termalna ale z innej firmy Uriage, ciekawe czy się z nią polubię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam, że Uriage jest fajna, a z tą Avene się nie polubiłam wcale. Daj znać, jak spisuję się ta woda:)

      Usuń
  4. Uwielbiam tą piankę do golenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ją bardzo lubię, wydajna i robi to, co ma robić:) Cena też nie kosmiczna:)

      Usuń
  5. Duże denko i dziękuję za przydatne informacje. Nie wiedziałam że La Mer może być bublem, taki był zachwalany. Z wody termalnej przerzuciłam się od dawna na mgiełkę Pat&Rub, Płynem micelarnym Vichy też nie byłam zachwycona, ani 3 krokami, oddałam je w końcu a TBS widzę że ma mieszane opinie. :) Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bublem niestety ten La Mer, ja o nim wcześniej nic nie czytałam, ale jednak wiem, że La Mer to marka luksusowa i swoją cenę ma, a tu taka lipa. Z Pat&Rub nigdy jeszcze nic nie miałam, ale może w Pl coś ciekawego znajdę dla siebie:)

      Usuń
  6. U mnie też post denkowy. Z Twoich zużyć znam Avene, Garnier i batiste - cherry to akurat mój ulubiony;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecę i pędzę do Ciebie obadać, co tam zużyłaś:)

      Usuń
  7. Dobrze wiedzieć, że linia migdałowa TBS śmierdzi, bo miałam na nią chrapkę - kocham wszelkie migdałowe zapachy i mój chłopak również je na mnie uwielbia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmierdzi i to okrutnie, także nie polecam tych migdałów z TBS, co to koło migdałów nawet nie leżały:)

      Usuń
  8. Pokazne denko:) Miałam kiedyś płyn micelarny Vichy i jestem tego samego zdania: przecietny płyn za nieadekwatnie wysoką cenę. Nie ma to jak BeBeuty jesli o mnie chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, on chyba kosztuje w Pl ponad 4 dychy o ile się nie mylę, to ja już wolę kupić micel z LOreala, czy z Garniera, a tego z Biedry jeszcze nie miałam, może jak się na niego natknę w Polsce to kupię:)

      Usuń
  9. Faktycznie spore denko :) Ja dzisiaj pisałam o ulubieńcach i znalazło się w nich masełko z TBS :) Szampon suchy miałam tylko z Syoss i szczerze mówiąc zapach był okrony :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak mam, że coś może być cudne i działać wyśmienicie, ale jak będzie zapach nie taki, to nie będę tego używać, zwracam ogromną uwagę na zapach produktu:)

      Usuń
    2. Ja dokładnie tak samo. Miałam kiedyś rewelacyjną maseczkę, która dawała rewelacyjny efekt, ale oddałam, bo zapach był nie do wytrzymania ;)

      Usuń
  10. Olaboga jakie ogromniaste denko!
    Pomadki BEBE uwielbiam.
    Kiedyś zastanawiałam się nad tymi paskami wybielającymi ale ja z natury mam wrażliwe zęby i obawiam się bólu straszliwie..Będę myśleć i skonsultuję na pewno ich użycie z moim stomatologiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie trochę mi się udało zużyć:) A o paskach chciałam zrobić osobny post, ale potem stwierdziłam, że nie będę tu przed Wami szczerzyć moich kłów przed i po:) Możesz mi jednak wierzyć, że efekt jest, ale można też uznać, że to jest efekt jakbym zastosowała dwa opakowania tych pasków, bo jednak powinnam stosować nakładać każdy pasek na 30 minut, a ja nakładałam czasem na godzinę, czasem na dwie, a nawet na 3 i pół mi się zdarzyło, także efekt jest mocniejszy, niż byłby po standardowym użyciu jednego pudełka. Boli jak cholera, a przynajmniej ja miałam taką wrażliwość, że czasami miałam chwile zwątpienia, czy chcę dalej używać, ale efekt jest i to mocno widoczny :)

      Usuń
  11. ja akurat bardzo lubię toniki clinique tzn. ten krok 2 z pielęgnacji, ale przy swojej trądzikowej cerze z powodzeniem stosowałam nr 1 dla suchej skóry:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie miałam przykre niespodzianki po Clinique, wypróbowałam kilka produktów i przez czas używania tego wszystkiego miałam najgorszą cerę, jaką w życiu miałam (a potem przez kilka miesięcy jeszcze musiałam doprowadzać ją do ładu), mogę powiedzieć szczerze - nigdy więcej z Clinique nic nie kupię. Wiem, że o tych kosmetykach można znaleźć różne skrajne opinie, ja jestem w tej grupie, która ich nie cierpi.

      Usuń
  12. muszę wypróbować te paski :) tylko wolę trzymać 30 minut :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chciałam mieć szybki efekt, dlatego tyle trzymałam:)

      Usuń
  13. Spore zuzycia, szkoda ze maslo do ciala ci nie podeszlo. Ja chcialabym zdobyc ta znana odzywke z Garniera w zoltym opakowaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masło było paskudne, bez żalu wyrzuciłam je do kosza. A odżywkę mam w zapasie i jak wrócę do UK będę ją używać razem z szamponem:)

      Usuń
  14. szkoda, ze tonik Ci sie nie sprawdził, clinique to moje must-have pielegnacji :) niestety, na poczatku trzeba sie z nim nameczyc, bo na twarzy pojawia sie masakra, ale ja to dzielnie przetrwałam i nie wyobrazam sobie zmiany tego zestawu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam tą masakrę przez miesiąc i było coraz gorzej, także nie miałam ochoty się dłużej męczyć. Tym bardziej, że przed używaniem 3 kroków moja cera nie była najgorsza, pojawiały mi się sporadycznie krostki i w ogóle, ale było w miarę ok, a po użyciu cera mi się tak popsuła, że jeszcze nigdy wcześniej nie miałam takiej pizzy na twarzy, trwało to miesiąc i było coraz gorzej, więc odstawiłam te produkty, potem jeszcze przez długi czas leczyłam to, co mi Clinique na twarzy zrobiło, także jestem na nie, a jednak wiem i jestem świadoma, że na niektóre dziewczyny te kosmetyki działają dobrze, więc wracam do tego co mówię zawsze - co skóra, to opinia:)

      Usuń
  15. Sporo udało Ci się zużyć:) szampony Batiste wprost uwielbiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też:) Są niezastąpionym ratunkiem na dni, kiedy nie mam czasu na mycie:) Albo po prostu umyć ich nie chcę:)

      Usuń
  16. Mialam nadzieje, ze pianki z Imperial Leather przypadba Ci do gustu :-) :-) ufff
    Mualam tez nadzieje, ze choc troche przekonasz sie do pielegnacji z La Prairie. Na szczescie costam jednak lubisz. Hihi :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypadły i to bardzo, już mam w zapasie inne zapachy:)))) I to dzięki Tobie Kochana:* W ogóle tak nieco odbiegając od tematu to dzisiaj moja Mama zobaczyła ten mały błyszczyk, co dostałam od Ciebie i się nim zachwycała, że jest taaaaki słodziuchny:D
      A z La Prairie to kurde wszystko ma cenę zaporową, ale ten produkt to jest coś niesamowitego. Po prostu moja skóra go kocha:) Będzie trzeba kupić, co zrobić?:D

      Usuń
  17. zaciekawiłaś mnie płynem do demakijażu w ampułkach, nie słyszałam o takim cudzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest firma La Roche Posay, można go dostać wszędzie, gdzie mają kosmetyki tej marki, ale nie jest to najfajniejszy preparat do demakijażu, a wiem, że cena niska nie jest, więc nie polecam go kupować.

      Usuń