Oznaczenie koloru:
Po otwarciu naszym oczom ukazuje się pędzel, a pod nim jest okrągła plastikowa zatyczka, która chroni puder. Sprytne toto na tyle, że na początku nie wiedziałam, jak to otworzyć, ale po kilku sekundach mi się udało. Po prostu ten plastik trzeba zdjąć. Pędzel - jak zwykle - poszedł do szufladki z pędzlami z kosmetyków, ja osobiście nie przepadam za tymi pędzlami, które firmy dołączają do produktów, bo ni to sobie tym coś nałożyć, czy w tyłek podrapać, nie wiem. Pędzel z Chanela jednak może by się nadał do nałożenia pudru na twarz, ale nie wiem, nie próbowałam.
Kolejna i już właściwa warstwa - puder. Mam odcień 10, czyli najjaśniejszy, który na tym zdjęciu wyszedł mega jasno, w rzeczywistości jest jakieś 3 tony ciemniejszy i ma odcień wpadający w brzoskwinię z różem. To nie jest żółć, to to na pewno. Jest jeszcze, z tego, co wiem 6 ciemniejszych kolorów, z tym do 5 włącznie są one dostępne w UK. Opakowanie zawiera 12 g produktu. Muszę jeszcze powiedzieć o zapachu. Uwielbiam. Podobnie jak zapach róży do polików Chanel, ten puder pachnie brzoskwiniowo, kwiatkowo, nie potrafię dokładnie opisać, ale polecam go powąchać w perfumerii.
Oraz swatch:
Tutaj swatch wyszedł całkiem miarodajnie, jego faktura to nie jest niemalże woal, jak w przypadku pudrów z Narsa, o których wspominałam wcześniej, tutaj mamy trochę krycia.
Ale co on ma robić? Przytaczam za Wizaż.pl:
Zadaniem kosmetyku jest wydobycie zdrowego, świetlistego i świeżego wyglądu cery, jak pisze sam dyrektor kreacji makijażu marki Chanel, Peter Philips: `Zależało mi na uzyskaniu wyrafinowanego, widocznego i jednocześnie dyskretnego rezultatu makijażu. Musiałem ominąć pułapkę nadmiaru rozświetlających drobinek i efektu mocnej opalenizny. Przez wiele miesięcy pracowałem z Laboratorium Chanel, żeby stworzyć odpowiednią gamę beżowych odcieni`.
Nowa linia obdarzona została wyjątkową formułą Open Air Care Complex. Wzbogacony o komórki roślinne kwiatu bawełny i białej róży kompleks chroni skórę przed słońcem, zanieczyszczeniami i stresem oksydacyjnym. Dzięki dobremu przenikaniu składników aktywnych pudru wgłąb skóry ta jest skuteczniej chroniona przed zanieczyszczeniami, odwodnieniem i agresywnym działaniem czynników zewnętrznych.
Może być stosowany przez posiadaczki skóry wrażliwej. Do wyboru jest 5 odcieni: 10, 20, 30, 40, 50 (ostatni sprawdzi się również do konturowania).
Pamiętam, że jak tylko dowiedziałam się o tym cudeńku, to chciałam go mieć natychmiast, jednak akurat w moim Debenhamsie nie mieli i pani powiedziała, że dopiero w połowie września się pojawi (zeszłego roku). Ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym go nie wyszukała gdzieś indziej i takim oto sposobem sprowadziłam go sobie z Harrodsa z Londynu (byłam w desperacji prawie, żeby go mieć). Teraz już mam go jakiś czas i muszę powiedzieć, że nie jest to najlepszy puder prasowany na świecie. Oczywiście założenie samego produktu jest takie, że ma rozświetlać, ale nie w mocno widoczny sposób, ale też utrwalać makijaż. To JEST puder rozświetlający, fanki matu po raz kolejny zapraszam do spróbowania Ben Nye, one dają mega mat, Chanel jednak jest do czegoś innego. Co do utrwalenia makijażu nie mam zastrzeżeń, podkład pod nim trzyma się dobrze, ale niestety zauważyłam, że Les Beiges ma tendencje do ciemnienia, nie ze wszystkimi podkładami to robi, ale ciemnieje na twarzy. Znaczy pomarańczowieje. Też nie jakoś mocno, ale ja, jako właścicielka bladej skóry zauważę wszelkie niuanse w tej materii i to też zauważyłam. Ponadto rozświetlenie jest - owszem i to nie rozświetlenie kuli dyskotekowej, tylko subtelny efekt zdrowej skóry, promiennej. Drobinek w nim nie ma, więc błysku brokatu nie trzeba się obawiać. Jednak jest jedno "ale". Moja skóra jest mieszana, mam tendencje do tego, że po kilku godzinach pojawia się u mnie błyszczenie, nieznaczne, ale jednak, no i muszę przyznać, że Les Beiges w tym aspekcie jest po prostu słaby, słabszy niż Nars, gdyż to błyszczenie pojawia się już po 3 godzinach, przy Narsie czasami nie błyszczę się po 7 godzinach. To znaczy wiecie - generalnie wiem, miało być rozświetlenie i to otrzymujemy, ale po tych 3 godzinach po Chanelu ta skóra już zaczyna dodatkowo wydzielać sebum i jeśli ktoś zna swoją skórę, to z łatwością można zauważyć, kiedy mamy efekt po pudrze rozświetlającym, a kiedy już nasze sebum przyłącza się do zabawy. Po prostu jest nieestetycznie.
Reasumując, czy kupiłabym ponownie? Myślę, że za tą cenę, a nawet za o wiele niższą cenę na rynku jest wiele lepszych pudrów rozświetlających, choćby za niemalże połowę ceny wspomniany Nars Light Reflecting Powder, także Les Beiges raczej nie polecam.
A Wy miałyście okazję go używać? Jaki jest Wasz ulubiony puder prasowany?
Moja ocena: 4/10
Nie brzmi zachęcająco, ale i tak sama mam ochotę sprawdzić jak zachowa się na mojej skórze. Te welurkowe opakowania byłyby świetne gdyby nie zbierały wszystkich kurzy z powietrza.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie jest to po prostu przeciętny puder rozświetlający, chociaż ma piękne opakowanie i tego mu się nie da odmówić. A z welurkowymi opakowaniami to kiedyś próbowałam trzymać w nich wszystkie kosmetyki, ale po pierwsze - nie mogłam ich odnaleźć miedzy sobą, bo wszystko wyglądało identycznie, a po drugie - tak, jak napisałaś - każdy, nawet najmniejszy płatek kurzu się do nich przykleja.
UsuńPamiętam jeszcze, jak sobie go kupiłaś :-)
OdpowiedzUsuńJa mam odcień 20 i muszę powiedzieć, że on nie ciemnieje.
Lubię ten puder za to, że go w zasadzie nie widać na mojej skórze. Ale twarz wygląda tak naturalnie ładnie i świeżo :-)
Jak mi się skończy, z pewnością kupię kolejne opakowanie :-)
Masz dobrą pamięć:) Ale faktycznie napisałam na ten temat osobnego posta:) Widzisz na mnie ten 10 ciemnieje, ale też nie robi tego z każdym podkładem, tylko z niektórymi, jednak do dziś nie ustaliłam, z jakimi dokładnie. U mnie też daje trochę koloru. Wygląda naturalnie i świeżo, ale jednak trochę kryje, a ja tego nie lubię, bo kolor 10 nie jest do końca mój. Cieszę się, że Tobie przypasował:)
UsuńChyba kupiłabym go dla samego opakowania ;-)
OdpowiedzUsuńOj tak, opakowanie jest piękne:)
Usuńja wolę mineralne niż prasowane ;]
OdpowiedzUsuńAle masz na myśli podkłady mineralne, czy pudry wykończeniowe mineralne?
UsuńOpakowanie bardzo mi się podoba. Nigdy nie miałam tego pudru. Moim ulubieńcem jest creme puff Max Factor :).
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że ten MF jest dobry, ale sama nigdy nie miałam. Trochę się zniechęciłam do kolorówki MF przez to, że wszystkie podkłady ich na mnie ciemniały. Tusze za to są bardzo dobre i je mogę polecić każdemu:)
UsuńPiękne opakowanie ale chyba by sie u mnie nie sprawdził
OdpowiedzUsuńA czemu by się nie sprawdził? Nie lubisz pudrów rozświetlających?
UsuńKIedys o nim pisalam , dla mnie nie jest zadnym mega odkryciem niestety, ciemnieje i na wykonczenie sie dla mnie nie nadaj, zostawia taka pudrowosc ktorej nie znosze, sam zas duzego kryci nie daje, dziwny to puder choc ciagnie do niego kryterium mojego nie spelnia. wwolenowa wersje do blendownia i konturu. Wiesz dla mnie no.10 nie jest ani troche rozowawy haha, ale moze tak wyglada na buzi?
OdpowiedzUsuńNo nie, niestety odkryciem nie jest. Ciemnieje faktycznie, chociaż nie z każdym podkładem. Zostawia pudrowość, to znaczy zostawia jakby kolor na twarzy, a ja wolę delikatny woal, który dają np. meteorki Guerlain, czy ten puder z Narsa, jednak nie powiem, że Les Beiges jest gówniany. Jest po prostu przeciętny, ale za wysoką cenę. Dla mnie 10 wydaje się różowo-brzoskwiniowa, ale żółty to na pewno nie jest, a ja jednak muszę wybierać lekko żółtawe tony, w różowych jest mojej cerze ok, ale jednak w żółtych tonach wyglądam "zdrowiej", jakoś tak promienniej, więc wolę wybierać wszelakie kosmetyki tego typu z domieszką żółci, no ale chciałam mieć Les Beiges, to mam:) Nowa wersja też jest ładna, widziałam ją i miziałam, ale ja nie lubię takich kosmetyków, które w jednym zawierają dwa, albo 3 (to znaczy jeśli jest to osobno, ale w jednym opakowaniu to tak), bo po prostu kiedy używam takiego kosmetyku, który w jednej płaszczyźnie ma 3 różne kolory, to zawsze, ale to zawsze jak miziam pędzlem i np chcę wziąć róż, to mi się nabierze trochę bronzera i na odwrót. Wolę mieć wszystko osobno:)
Usuńno ja mam tak samo:) Wiesz o czym pisze, ja wole meteorytki a Nars musze w koncu ponosic kilka dni hihi :)
UsuńTa, tak przy no. 30 wydaje sie brzoskwiniowy fakt. Ja uwielbiam domieszke zolci, zdrowo to wyglada - dokladnie i jak sa zaczerwienienia to pokrywa super.
Bardzo mi sie podoba jak sumennie opisujesz kosmetyki!! Super:)
Ja też lubię Meteorytki, ale one jednak dają inne wykończenie, to znaczy to już chyba trzeba się znać, żeby widzieć różnicę między pudrami rozświetlającymi, ale jednak używamy ich codziennie, więc ogląd mamy:)
UsuńZdecydowanie ja w każdym tym pudrze Chanel widzę jakieś brzoskwinkowo różowe tony, nie widać tego mocno na twarzy może, ale jednak cudownie dobrany kolorystycznie to ten numer 10 do mnie nie jest, lepiej mi w czymś z domieszką żółci, ale to głównie dlatego, że mam odcień skóry taki w sumie neutralny, ale idący trochę w stronę żółci jednak, a nie różu:)
Dziękuję, że tak myślisz, staram się zawsze pisać to, co myślę, niezależnie od tego, ile wydałam na daną rzecz. Chcę być uczciwa wobec czytelników:)
Nie wiem czemu, ale też mam takie zdanie o Chanel.. nigdy nic z tej marki nie miałam i na razie mnie nie kusi. Wolę Diora :)
OdpowiedzUsuńOj, ja Diora kocham, inne marki też, ale jednak Diora jakoś sobie tak upodobałam i póki co nic od nich mnie nie zawiodło, oprócz jednej rzeczy -eyelinera, którego szczerze nie polecam, jednak cała reszta jest w porządku i bardzo lubię tą markę:)
UsuńNie miałam okazji ale ma fajny pędzelek ;D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to trochę dziwny, żeby nałożyć nim puder na twarz, wolę puchaty pędzel:)
UsuńFajny pędzelek :]
OdpowiedzUsuńMoże i fajny, ale niepraktyczny, bo mało produktu nabiera przez to włosie.
Usuńprodukt wydaje się ciekawy, chociaż ja raczej w niego nie zainwestuję, jako, że mam skórę mieszaną z tendencją to blyszczenia w strefie t, to wolę jednak te matujące kosmetyki
OdpowiedzUsuńJa też mam skórę mieszaną, jednak ze skłonnością do przesuszania, ale też ona się zaczyna błyszczeć po kilku godzinach, jednak lubię kosmetyki dające rozświetlenie:)
UsuńJa mam 20 i jest ok ,nie ciemnieje.Lubié go ale nie zachwycam sié az tak tym pudrem.
OdpowiedzUsuńCzy go znowu kupié, hmmm za tá cené raczej nie ;D
Ja też nie wiem, czy kupię, bo w sumie mam jeszcze ykhm (kilka...) innych pudrów, a Chanel moim faworytem nie jest. Ale opakowanie jest ładne, to musisz przyznać:)
UsuńTak oczywiscie-luxusowe typowo Chanelowe :) tez mi sié podoba :)
UsuńNo i zapach też jest urzekający, ale czy to po prostu nie jest super mega hiper puder:)
UsuńTe welurkowe opakowania i kocham i nienawidzę jednocześnie :) Dlaczego? Dlatego, że pięknie zbierają kurz i inne śmieci :)
OdpowiedzUsuńNa razie moim prasowanym faworytem jest NARS i chyba tak pozostanie jeszcze długo :)
Ja nie wiem, co z tymi welurkami zrobić. Mam wszystkie w szufladzie, a w drugiej szufladzie pędzelki z kosmetyków, bo nie lubię ich używać:) Kochana, Nars wciąż bije wszystkie pudry na głowę i temu nie zaprzeczę:) Chociaż nie powiem - Meteorki też lubię i wzbraniam się rękami i nogami, żeby nie kupić nowej wersji Aquarella, wmawiam sobie, że kolor jest nie dla mnie:)
UsuńNigdy nie próbowałam żadnych kosmetyków marki Chanel prócz perfum oczywiście ;) Myślę, że pudru sama z siebie bym nie kupiła, jest dużo innych pudrów tańszych i dających podobny efekt :)
OdpowiedzUsuńMi perfumy od nich nie podchodzą. Niby różne zapachy, ale we wszystkich czuć tą charakterystyczną Chanelowską nutę, która drażni.Jedyny, który mogę znieść to Modemoiselle, którym od lat pachnie moja Mama, to jest jej zapach i tak już zostanie. Sama jednak po raz trzeci Chanela nie kupię:) A co do pudrów - możliwe, że można dostać tańsze i dające podobny efekt, ale jak właśnie chciałam mieć ten, a na chciejstwo nie poradzisz:)
UsuńNigdy nie miałam okazji próbować produktów tej marki- główny wróg w tej kwestii to oczywiście cena. Ale być może kiedyś ... czasy się odmienią:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie.
http://www.hushaaabye.blogspot.com
Tak, zdecydowanie cena jest trochę wysoka, za wysoka uważam, jak na jakość,którą za nią otrzymujemy, ale to tylko moje zdanie:)
UsuńMam z tej linii fluid i jestem z niego bardzo zadowolona, chciałabym jeszcze dokupić prasowańca, ale nie wiem ;)
OdpowiedzUsuńAle jaki masz? Ten Les Beiges? Czy inny? Ja testowałam Les Beiges - ten nowy fluid, ale to jest masakra, on ma jakieś takie brzoskwiniowo -różowe tony i na twarzy wygląda tragicznie, odcina się. To nie jest naturalny kolor w ogóle, nie wiem, kto ma taki odcień karnacji jak kolor tej 10 Les Beiges...
Usuńja je uwielbiam ! mam teraz drugie opakowanie w kolorze 20, a z poprzedniego lata 30, kupowałam jak byłam opalona i na jesień już był za ciemny :) 20 teraz jest idealna, u mnie daje fajne wykonczenie, chętnie go stosuję na każdy BB i na podkłady rownież:) sprawdz sobie jeszcze w perfumerii Chanel Vitalumiere w kompakcie , ja te też bardzo lubię :) mocniejsze krycie i ładne satynowe wykończenie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam u Ciebie chyba kiedyś o tym Vitalumiere, ale jak on ma większe krycie to ja nie lubię:)
UsuńA Les Beiges jest spoko, ale po prostu nie zachwyca, efekt na twarzy mi się podoba, tyle, że nie jest bardzo trwały, a jednak wiem, że jest puder, który jest trwalszy, więc osiągnąć się to da na mojej mieszanej cerze i to tańszym kosztem i generalnie za to trochę mam żal do Chanel, że mimo ceny nie potrafi dać tego, co Nars za niecałe 2/3 jego ceny...
puder w kolorze 20 napisz mi prosze jakie ma tony bo szukam żółte .testowalam teraz 30 i super wyglada na twarzy ale jak na niego patrze to mam wrażenie ze jest ciemny ? może transperentny ? nie moge sie zdecydowac :)
UsuńNiestety nie wiem jakie tony ma 20 i czy jest ciemna czy nie. Ja mialam ten puder w kolorze 10 takze nie mam zadnego odniesienia do 20.
Usuń