Wild Rose Hand Cream kupiłam na początku maja. Do wyboru były dwie pojemności 30ml i 100ml, ale chciałam najpierw wypróbować (a poza tym szybko mi się nudzą kosmetyki), więc stwierdziłam, że 30ml to będzie na początek lepsze rozwiązanie. Oczywiście dostępne są jeszcze inne zapachy, bodajże oprócz tego jeszcze 3, ale jak dla mnie wszystkie śmierdzą (nawet ten migdałowy, miałam masło do rąk i było ohydne), jednak zapach Wild Rose mi się spodobał.
Opakowanie to metalowa tuba zakończona plastikową nakrętką - i tutaj muszę się przyczepić, że nakrętka czasem źle działa, po prostu nie mogę jej zakręcić i się męczę, bo plastik nie chce się dopasować do tego metalowego dzióbka.
Co to w ogóle jest za produkt i co ma robić? (według Wizażu):
Krem do rąk przeznaczony do skóry suchej, potrzebującej nawilżenia oraz dojrzałej. Wyrównuje koloryt skóry i zapobiega przebarwieniom posłonecznym dzięki zawartosci filtra. Zawiera olej z dzikiej róży i olej z orzechów brazylijskich.
Konsystencja jest dość rzadka jak na krem, zapach jednak śliczny, różany, po posmarowaniu dłoni zawsze go wącham. Miła odmiana po śmierdzielu migdałowym z tej samej marki.
Wchłania się błyskawicznie i zostawia skórę miłą w dotyku. Ale... Niestety teraz będą minusy.
Używam tego kremu i wszelakich kremów do rąk tylko na noc. Moje łapki są w dość dobrym stanie, skóra nie jest przesuszona, jednak chcę je mimo wszystko nawilżyć, ten krem niestety tego nie robi dobrze. Może zapach ma super i szybko się wchłania, ale po 10 minutach czuję, że potrzebuję go jeszcze raz zaaplikować, a to jest przecież niedopuszczalne. Wydajność jest dramatem, bo pierwsze opakowanie 30 ml starczyło mi na dokładnie 21 dni, czyli 3 tygodnie, to jest jakiś żart, bo Nuxe do rąk dla przykładu starczył mi na kilka miesięcy. Cena też do najniższych nie należy, bo kosztuje on 5 funtów za to 30 ml, ale jednak wydajność jest do bani, więc musimy zużywać go dużo (jeszcze biorąc pod uwagę, że trzeba aplikować po kilka razy nawet na noc to już w ogóle). Metalowa tuba też nie do końca mnie kupiła, wolę jednak plastikową, bo tu trzeba się zastanawiać, jak tą tubę ścisnąć, żeby do końca wydostać produkt (jeśli ściśniemy w złym miejscu, to już potem może nam się nie udać tego odcisnąć i wtedy w tym miejscu się zgromadzi produkt, a my go nigdy już nie wydostaniemy, dlatego trzeba ją ściskać na "płasko", jeśli wiecie, o co mi chodzi, jak pastę do zębów, żeby zużyć ją do końca). Jedyne, co mnie zachwyca w tym kremie, to zapach i chwila po jego nałożeniu, chociaż nie mogę powiedzieć, mimo tego, że on jest taki, jaki jest moje ręce nie są przesuszone, ani nic takiego, to znaczy, że jednak jakiegoś tam nawilżenia dostarcza. Przebarwień na dłoniach nie mam, więc na ten temat się nie wypowiem.
Skład:
Generalnie muszę przyznać, że od początku miałam co do niego mieszane uczucia, dlatego kupiłam drugie opakowanie, jednak nie wiem, czy kupię go ponownie, bo jednak zapach to jedno, ale słaba wydajność, opakowanie i działanie, którego nie zauważam powodują, że chyba nie mam ochoty się z nim zaprzyjaźniać na dłużej. Chyba, że kiedyś mi jeszcze coś odbije i będę chciała po prostu mieć ten zapach, ale to mogę sobie kupić krem różany z L'Occitane, podobno jest lepszy. Body Shopowi na razie podziękuję. Zużyję oczywiście to opakowanie, bo i tak starczy mi może tylko do końca miesiąca, ale hitem roku ten krem nie zostanie na pewno. Nie mogę powiedzieć jednak, że jest to bubel, bo jeśli ktoś nie ma dużych potrzeb co do nawilżenia, to jakoś tam on sobie radzi (chociaż słabo), jednak jeśli szukacie mocnego i skutecznego kremu nawilżającego, to ten musicie omijać z daleka.
Miałyście ten produkt? Jakie są Wasze ulubione nawilżacze do rąk?
Moja ocena: 5/10
Nie znam tego, ja mam na razie z Ziaji ;)
OdpowiedzUsuńJa z Ziaji nie próbowałam nigdy, a jaki masz? Taki z kozim mlekiem? Kiedyś wąchałam taki balsam i zapach mi się spodobał:)
UsuńRaczej nie polubiłabym się z nim skoro ma takie kiepskie działanie bo moje dłonie ostatnio potrzebują stałego nawilżania.
OdpowiedzUsuńNiestety jest słaby, to znaczy dla mnie to tam wystarczy, chociaż widzę jego niedociągnięcia, ale do suchej skóry to on się absolutnie nie nada...
UsuńNie znam go ale już widzę że opakowanie by mi nie przypasowało ! :) Ja uwielbiam Sorayowe kremiki z różowej serii ! :D
OdpowiedzUsuńOpakowanie jest fajne, jak się na nie patrzy, całkiem miły dizajn, ale kurde jak już się zużyje trochę produktu ze środka to już nie jest tak kolorowo, no i ta zakrętka, co się nie chce zakręcać:/
UsuńZ Soray'i (nie wiem, jak to napisać:D) nie miałam żadnego kremu, ale dostępność tutaj i tak słaba, więc wybieram to, co pod ręką:)
nie znam, ale możliwe, że zapoznam się z nim bliżej :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie oczekujesz spektakularnego super nawilżenia, to pewnie, czemu nie? :)
UsuńMialam kilka kremów z TBS ale wow-efektu nie bylo...
OdpowiedzUsuńja duzo kremów do rák uzywam i lubie.po apteczne, high end, drogeryjne itd...ale jestcze "tego" kremu nie znalazlam. mam kilka ulubionych tanich i drozszych ....ale zeby jakis zawrotnie rewelacyjny byl to jeszcze nie spotkalam sié z nim ;D
Ten ma ładny zapach, ale działanie... No cóż, jest słaby. Ale chociaż zapach na plus, bo wiem, że jest jeden, który pachnie jak marihuana, wąchałam go i myślałam, że zwymiotuję dosłownie, nienawidzę tego zapachu (a raczej smrodu:D), ten pachniał najładniej z nich, więc kupiłam. Pamiętam, jak pisałaś mi kiedyś, że używasz takiego za 1, czy dwa euro i jest najlepszy ze wszystkich, jakie miałaś:)
UsuńNie miałam ale raczej nie kupię :).
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że oprócz ładnego zapachu raczej nic nie stracisz:)
UsuńNie znam i poznać nie chcę :) Moim łapkom dobrze robią balsamy Pat & Rub i kremy Phenome. A obecnie zachwycam się krem Laura Mercier *.*
OdpowiedzUsuńNie chciej poznać, nie warto, bo działanie słabe, tylko zapach piękny:) Z Pat&Rub mam tylko to, co mi przysłałaś, ale jeszcze nie próbowałam, zawsze jak jestem w Pl to zapominam kupić cokolwiek z tej firmy, więc jeszcze nie testowałam nic od nich. A Phenome chciałam wystestować, ale nawet nie wiem, gdzie to kupić w Trójmieście:/
UsuńZ Laury jeszcze nic nie miałam (skandal), ale takie są uroki tego, że w moim mieście nie ma nawet Selfridges, ani John Lewis, tylko Debenhams i w dodatku słabo zaopatrzony:(
szału nie ma
OdpowiedzUsuńa jeśli szukasz fajnego kremu do rąk to polecam repechage, dostałam próbkę na szkoleniu i jest świetny!
Nie znam tej marki, to jest jakaś taka profesjonalna kosmetyczna, w sensie do salonów kosmetycznych?
UsuńRaczej się nie skuszę na niego.
OdpowiedzUsuńChyba nie warto, bo słaby jest w działaniu, różany zapach to sobie w czymś innym można powąchać:)
UsuńWydajnoś rzeczywiście słaba. Nigdy ich kremów nie miałam ale samo opakowanie też do mnie nie przemawia :/
OdpowiedzUsuńJak będę nastepnym razem w TBS to sobie go powącham ;)
Powąchaj, bo zapach jest naprawdę zacny, ale działanie i słaba wydajność niestety są na minus, więc jest bardzo prawdopodobne, że nie ponowię już nigdy zakupu:)
UsuńLubię różany zapach, ale ten mi nie podchodzi, a jeśli chodzi o działanie to chwilę po nałożeniu niby czuję delikatną warstwę tego kremu, ale skóra jest nadal sucha i muszę aplikować inny krem :/
OdpowiedzUsuńDokładnie to samo mogłabym o nim powiedzieć! Niby czujesz, że masz czymś wysmarowane dłonie, ale jednak tak, jakby niczym nie były wysmarowane...
Usuń