Jak już jesteśmy dzisiaj w tematyce produktów z Lusha to napiszę Wam, co sądzę o peelingu do ciała, który postanowiłam przygarnąć podczas Lushowych zakupów w zeszłym miesiącu.
Znowu mamy czarne opakowanie, czarną nakrętkę i napis, co to i do czego służy. Opakowanie zawiera 330 gram produktu, który jest ważny 14 miesięcy od daty produkcji, także mamy sporo czasu na zużycie.
Wewnątrz znajduje się błękitny produkt o zapachu, który może i mógłby być trochę milszy, ale za to działanie jego wynagradza mi wszelkie niedogodności. Oczywiście jak to na produkt tego typu przystało są też drobiny ścierające:)
Zacznę od tego, że szukałam peelingu, który będzie ostry, dla mnie mija się z celem używanie zdzieraka, który nie zdziera, więc to, oraz zapach było moim głównym kryterium. W sklepie Lusha wypróbowałam tester na skórze, zapach w miarę ok, a może za mocno pachniało innymi kosmetykami(?), to kupiłam, niestety nie jest to do końca dla mnie fajny zapach, ale też nie jest śmierdzielem, jak Aniołkowy czyścik. Jest w nim coś cytrusowego, ale też coś przytłaczającego, nie potrafię sprecyzować, ale pachnie tak... świeżo, trochę morsko jakby. Najważniejsze, czyli działanie - niewielka ilość wystarczy na speelingowanie (czy to dobre słowo?) całego ciała, zdzieranie jest tak mocne, że czasem wychodzę zaróżowiona spod prysznica, ale skóra jest pięknie oczyszczona i gładka. Po użyciu produkt ten zostawia na skórze nawilżającą warstewkę (coś podobnego, jak czyścik Let The Good Times Roll zostawiał na twarzy), czyli już nie trzeba traktować dodatkowo ciała żelem do mycia (co zwykłam robić po innych peelingach, bo one zostawiały jednak skórę tylko zdartą, nic więcej), jednak ze względu na zapach, który nie jest jakimś moim ulubieńcem ja używam potem jeszcze żel do mycia, żeby na skórze pozostawić właśnie zapach żelu, a nie Rub'a. Z działania jestem jak najbardziej zadowolona, zapewne kupię ponownie, jak mi się skończy, chyba, że do tego czasu już w jakiś zaczarowany sposób nabędę peelingi z Organique Goat Milk&Lychee i Bloom Essence, bo o nich marzę, ale póki nie mam jak kupić muszę korzystać z innych.
Skład:
Oczywiście jak zawsze w Lush'u mamy tu same naturalne składniki.
Polecam, jeśli macie dostęp, bo jest wart wypróbowania, jeśli lubicie mocno ścierające martwy naskórek peelingi. Wydajność też w porządku, bo używam go od miesiąca dwa, czasem trzy razy w tygodniu i nie ubyła mi nawet 1/4 opakowania, także pozytywnie. Mam nadzieję, że Lush pomyśli w przyszłości o stworzeniu innych zapachów, to z pewnością będę kupować, jeśli mi się spodobają (ale i tak wciąż marzę o Organique...).
A jakie są Wasze ulubione peelingi? Polećcie coś, co mocno zdziera i ładnie pachnie:)
Moja ocena: 8/10
Ma cudowny kolor :) Gdybym miała okazję to na bank bym kupiła ;)
OdpowiedzUsuńO tak, kolor jest świetny, chociaż zapach już nieco mniej. Mam nadzieję, że w końcu otworzą Lusha w Polsce:)
UsuńMam i zawsze musze mieć :) uwielbiam go za efekt jaki robi. Zapach przypomina mi trochę męski żel pod prysznic taki właśnie morski :-D
OdpowiedzUsuńAle produkt sam w sobie jest znakomity i wystarcza na długo
Zgadzam się z Tobą Kochana, dlatego nie objechałam tego peelingu, bo uważam, że działa bardzo dobrze, chociaż to nie do końca mój zapach, ale nie jest na tyle drażniący, żeby nie można było używać:)
UsuńLubię takie cudeńka, szkoda, ze nie ma tych kosmetyków w pl
OdpowiedzUsuńKto wie, może pójdą po rozum do głowy i też otworzą Lusha w Pl:)
UsuńNigdy nie miałam. Wygląda świetnie! :)
OdpowiedzUsuńTen kolor jest obłędny, jest dokładnie taki intensywny, jak na zdjęciu:)
UsuńKosmetyki Lusha swoimi zapachami mnie nie zachwycają, ale ich działanie zazwyczaj bardzo mi dopowiada. Ten peeling jest mi nieznany, ale odcień ma genialny :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się, mi zapach jak na razie podszedł w 100% tylko z czyścika LTGTR, z Aniołków wcale, z tego peelingu tak średnio, no ale działa, czyli jest ok. Wczoraj też dokupiłam peeling do ust Bubblegum i też nie do końca, ale całkiem przyjemny ma zapach, ale smak jest lepszy:)
UsuńNawet nie wiesz jak bardzo żałuję że nie mam do nich dostępu :( Bardzo chciałabym wypróbować !! :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że otworzą w końcu sklep w PL i będziesz mogła spróbować, ja dla odmiany marzę o Organique i wciąż powtarzam, że oddałabym dostęp do Lusha za dostęp do Organique:)
UsuńJuż sam kolor mi się podoba, marzę o ich sklepie w Polsce :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to marzenie się spełni:) Powinni o tym pomyśleć, bo wiem, że wiele dziewczyn chciałoby spróbować tej marki, niby można zamówić zza granicy, ale jednak zabawa w przesyłanie, kiedy ważność kosmetyków jest krótka to nie jest najlepszy pomysł...
UsuńNigdy się nim nie zainteresowałam, a wygląda fajnie. Zawsze skupiałam się w Lushu na pielęgnacji twarzy i najbardzej krążyłam obok czyścików i maseczek. No i miałam kiedyś fazę na mydła, ale mi przeszło ;) Zerknę na niego (a właściwie wywącham) przy najbliższej okazji :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie tak do twarzy to tylko dwa czyściki wypróbować chciałam, a na ten peeling się skusiłam, bo ma dobrze trące drobiny w sobie, ale też generalnie nie miałam nic innego, więc jakoś tak wyszło:) Powąchaj sobie go koniecznie, a nawet popróbuj w Lushu:) Działanie ma naprawdę spoko:)
UsuńSwojego czasu mialam jeden egzemplarz i bardzo go lubilam, szkoda tylko ze jest taki drogi ;)
OdpowiedzUsuńNiestety do najtańszych nie należy, ale działanie jak najbardziej wynagradza cenę:) Mogliby jednak zmienić zapach...
UsuńOstatnio będąc w UK zrobiłam spore zapasy LUSHowych cudności :) Między innymi właśnie ten peeling :) I jestem nim zachwycona. Zapach może nie do końca najlepszy, ale efekt super ;)
OdpowiedzUsuńJa mam identyczne wrażenie, zresztą w recenzji to opisałam:) Działanie cudo, ale ten zapach nie za bardzo mój, no ale nie jest śmierdziuchem, więc zużyję z przyjemnością:)
UsuńJa już go prawie kończę i zaczynam się rozglądać za jakimś innym cudem, bo do LUSHa nie mam w PL dostępu :(
UsuńJa po zużyciu całego stwierdziłam, że jednak to, że jest w nim sól i to, że tak nie za ładnie pachnie to nie jest coś, co bym chciała powtórzyć. Wolę peelingi cukrowe, dlatego nabyłam nowy,inny:)
UsuńA co takiego teraz kupiłaś ? :)
OdpowiedzUsuńKupiłam taki nieznany w Bootsie, nazywa się Champneys i wzięłam, bo pachniał przebosko, wciąż tak uważam, niestety jego właściwości ścierające są dość słabe...
Usuń